Pan Spostrzegawczy.doc

(67 KB) Pobierz

              Na stoliku przy łóżku stała miseczka z wodą zabarwioną na czerwono od krwi. Nayla wyżęła bawełnianą szmatkę i starła ostatnie jej ślady, starając się nie urazić leżącego na łóżku Aleca. Był nieprzytomny od kiedy tylko przynieśli go do domu. Na boku miał poszarpaną, głęboką ranę w miejscu, gdzie trafił go demon. Stracił mnóstwo krwi.

              Jace, Clary i Isabelle przynieśli go tak szybko jak tylko się dało ale Nayla obawiała się, że to może nie wystarczyć. Od wczoraj jego stan się nie poprawiał. Przynajmniej udało jej się użyć run, które zatamowały krwotok ale jeśli gorączka nie spadnia a Alec szybko nie odzyska przytomności, to wolała nie myśleć co by się mogło stać. Powoli i ostrożnie owinęła go bandażem i związała oba końce.

- Nieźle ci idzie.

              Poderwała głowę do góry, prawie uderzając go w szczękę. Jej oczy rozszerzyły się z ulgi i niedowierzania.

- Prawie nie bolało... – popatrzył na nią a na jego ustach pojawił się blady uśmiech. Spróbował się podnieść.

- Alec, co ty robisz...? Twoja rana dopiero co zdążyła się zasklepić. Wypróbowałam chyba ze sto run a ty wszystko psujesz...

              Oparł się o nią całym ciężarem ciała, prawie zbijając ją z nóg.

- Cholera, kręci mi się w głowie – mruknął z zamkniętymi oczami, opierając policzek na jej barku.

              Nayla wzniosła oczy do nieba, ledwo powstrzymując się od tego, żeby nie zakląć na głos. Czuła jego zdyszany oddech na szyi i dłoń zaciskającą się na plecach. Na czoło wystąpiły mu kropelki potu. Chciała je zetrzeć ale powstrzymała się, dziwiąc się samej sobie skąd u niej taki nagły troskliwy odruch.

- Siedziałaś tu przy mnie przez cały ten czas? – spytał z twarzą w jej włosach.

              Spróbowała się odsunąć, skrępowana jego bliskością, ale unieruchomił ją tak skutecznie, że ruszając się albo wypuściłaby go z objęć i wtedy zwaliłby się z hukiem na podłogę, albo upadliby oboje. Sama nie wiedziała, która opcja była gorsza.

- Tak, ale nie posiedzę już ani minuty dłużej, jeśli za chwilę złamiesz mi kręgosłup – powiedziała rozdrażniona i poirytowana niechcianymi i absolutnie jej teraz niepotrzebnymi doznaniami.

              Alec drażnił ją od momentu w którym się poznali, a on w pełni odwzajemniał jej reakcję. Gdyby istniała na świecie alergia na drugą osobą, to Nayla mogła z czystym sumieniem stwierdzić, że Alec Lightwood właśnie tak na nią działał.

              A teraz, po trzech dniach spędzonych z nim sam na sam, na opatrywaniu jego ran, wściekaniu się, że jego ciało odmawia współpracy z jej magią i trawieniu czasu na szukaniu odpowiedniej leczniczej runy sprawiły, że zaczęła na to patrzeć inaczej. Na całe szczęście był nieprzytomny, bo w przeciwnym razie udusiłaby go gołymi rękami przy pierwszej próbie podważenia jej umiejętności.

              Alec odsunął się niechętnie. Nay była straszną zołzą ale przez tę krótką chwilę, gdy jej dotykał, czuł wreszcie błogi spokój a poranione ciało nie bolało już tak bardzo.

- Gdzie reszta? – spytał, obrzucając spojrzeniem pokój.

- Jace jest na dole. Twoi rodzice wrócili do Instytutu a Isabelle wyszła gdzieś z Simonem.

              Wzrok Aleca zatrzymał się na pełnej krwi misce. Bezwiednie dotknął bandaży. Nayla trzepnęła go lekko po ręce.

- Nie ruszaj tego – upomniała go, poprawiając opatrunek.

              Drgnął niespokojnie, czując słaby dotyk jej palców. Zerknęła na niego przez zasłonę ciemnych loków.

- Stało się coś? Uraziłam cię czy...

- Nie – powiedział, kładąc rękę na jej dłoni i przyciskając ją tuż powyżej serca. – Gdyby nie ty...

              Szarpnęła się do tyłu.

- Nie chcę tego słuchać, Lightwood – powiedziała stanowczo. – Zrobiłam to, bo poprosili mnie o to twoi przyjaciele. Nie dziękuj mi za nic. Nie chcę żebyś myślał, że masz u mnie jakiś dług wdzieczności.

- To jak inaczej mam ci podziękować? – uniósł pytająco brew.

              Westchnęła.

- Wystarczy mi, że siedzisz tu i oddychasz. Miło wiedzieć, że moja praca nie poszła na marne.

              Sięgnęła po miseczkę ale on był szybszy. Złapał ją za nadgarstek i sam nie wiedząc po co to robi, przysunął twarz do jej twarzy. Nayla była piękna. To Razjel stworzył ją taką, na swoje podobieństwo. Była ostatnim aniołem na ziemi i tak się akurat złożyło że ten anioł spędził ostatnie trzy dni opatrując jego rany i robiąc wszystko żeby nie umarł. Patrzenie na nią niemal sprawiało ból. Torturował sie przez chwilę skończonym pięknem jej twarzy, a potem, nie zważając na jej zaskoczone spojrzenie gdy połapała się co chciał za chwilę zrobić, pochylił się i złożył delikatny pocałunek na jej cudownie pełnych, rozchylonych ustach.

              Zachwiała się lekko i natychmiast odsunęła a jej zielone oczy pełne były niedowierzania. Alec położył wolną rękę na jej plecach i przyciągnął do siebie. Nayla wpatrywała się z napięciem w jego twarz a potem zaryzykowała zerknięcie niżej. Wargi Aleca zawisły niecały centymetr od jej własnych. Gdy mrugnął, poczuła na policzku muśnięcie jego długich, ciemnych rzęs. Z jej gardła wydobyło się ciche westchnienie i nie wyrwała się już, gdy pocałował ją kolejny raz. Jego wilgotny, jedwabisty język musnął jej dolną wargę.

- Lightwood, co ty wyprawiasz, na litość boską? – w ostatniej chwili zwalczyła pokusę oddania pocałunku.

- Nie widać? – przygryzł jej wargę. Zacisnęła dłoń na jego ramieniu.

- Widać aż za dobrze – odcięła się niezbyt przyjemnym tonem. – Chyba uderzyłeś się z głowę i wszystko ci się poprzestawiało...

              Zanim zdążyła powiedzieć ostatnie słowo, Alec puścił jej nadgarstek i wplótł dłonie w ciężkie, kasztanowe sploty. Starając się nie zwracac uwagi na kotłujące się pod czaszką sprzeczne myśli i odczucia, rozchylił jej usta językiem i pocałował głęboko, zanim zdążyła mu uciec.

              Z gardła Nayli wyrwał się jakiś niezrozumiały pomruk. Tak samo niezrozumiała była dla niej reakcja własnego ciała w odpowiedzi na tę zmysłową pieszczotę. Wstydziła się jej i jednocześnie cieszyła. Nieśmiało musnęła językiem wnętrze jego ust i prawie roztopiła się w jego uścisku, gdy zrobił to samo. Gdzieś w ciemnym zakątku umysłu tłukła się myśl, że natychmiast powinna przestać i uciec stąd tak daleko jak tylko się dało. Niecierpienie Aleca Lightwooda a w chwilę później całowanie go nie wróżyło niczego dobrego.

              Wysiłkiem woli zmusiła się żeby się odsunąć. Alec natychmiast pochylił się w jej stronę, a ona położyła mu dłoń na ustach. Jego niebieskie oczy zaszły mgiełką.

- Do diabła, Lightwood, nie możemy tego zrobić...

              Przygryzł delikatnie wnętrze jej dłoni i polizał koniuszki palców. Nayla zastygła w bezruchu jak sparaliżowana. Szybko zabrała rękę.

- Dlaczego? – spytał takim tonem, jakby nie rozumiał o co jej chodziło. Jej oczy rozszerzyły się ze zdumienia.

- Jak to dlaczego? Po pierwsze, spójrz na siebie... – zerknęła na jego obandażowany bok. Kolejny błąd, uświadomiła sobie z opóźnieniem. Klatka piersiowa Aleca unosiła się i opadała w rytm przyśpieszonego oddechu, a pod opaloną na złocisty brąz skórą rysowały się twarde mięśnie. Smoliście czarne Znaki i cienkie jak drut blizny zrobiły prawie każdy skrawek jego ciała. Zazdrościła mu ich. Nie potrzebowała ich rysować na swojej skórze, bo sama była jedną wielką runą. Jednym palcem potrafiła nakreślić na ciele wzór pojawiający się nagle w jej głowie i utrwalić go na skórze. W jej przypadku stela była bezużyteczna. A cienkie, białawe blizny przypominały jej, że Alec jest człowiekiem i sama chciała mieć choć jedną by też się tak poczuć. Całe szczęście, że nie miała skrzydeł i mogła swobodnie poruszać się wśród ludzi. Przynajmniej to było jej dane.

              knęła w duchu z rozpaczy i podniosła wzrok.

- A po drugie, jesteś... – to słowo nie mogło przejść jej przez gardło. Właśnie dlatego to co przed chwilą zrobili, wydawało się całkiem niedorzeczne.

- Najwyraźniej znów się pomyliłem – powiedział, wstając powoli.

              Nayla zerwała się na równe nogi i zaśmiała nerwowo.

- Chcesz powiedzieć, że jestes bi i że interesują cię też dziewczyny?

              Nie mogła uwierzyć, że to powiedziała. Uśmiechnął się krzywo i odsunął kołdrę.

- Tak, właśnie to chcę teraz powiedzieć. A dla ścisłości, interesujesz mnie wyłącznie ty – z tymi słowami odrzucił kołdrę i wstał.

              Nayla wciągnęła głośno powietrze i zacisnęła mocno powieki. Zupełnie zapomniała, że pod spodem był kompletnie nagi. Musiała pozbyć się jego schlapanego krwią ubrania i spalić je.

- O cholera – zaklął i zaśmiał się krótko. – Daj spokój, nie mów, że nie widziałaś mnie w tym stanie... – powiedział i podszedł do niej, muskając ustami zaciśnięte powieki.

- Nie widziałam – przyznała z trudem. – To Jace pomógł cię rozebrać. Ja...

- Otwórz oczy – poprosił cicho.

- Alec...

- Błagam cię, otwórz oczy, Nay...

              Otworzyła je i uciekła wzrokiem w bok. Alec położył dłoń na jej policzku i zwrócił twarz w swoją stronę.

- Rozumiem, że przebywanie sam na sam w jednym pokoju z nagim facetem może być frustrujące, ale pewnie pocieszy cię fakt, że ja też jestem tym przerażony.

- Ty chyba naprawdę uderzyłeś się w głowę – powtórzyła mnie mogąc się ruszyć z miejsca, zupełnie jakby ją zahipnotyzował.

- Do diabła, zaraz ja cię uderzę jeśli za chwilę tu nie podejdziesz – powiedział cicho, tłumiąc śmiech. – Nay, błagam...

              Westchnęła udając rozdrażnienie, choć tak naprawdę w jej wnętrzu rozszalała się burza z piorunami. W pełnym napięciu oczekiwaniu pomieszanym z resztkami wstydu, przysunęła się do niego, a jego ramiona zamknęły się na niej z siłą, która ją zaskoczyła. Wpatrywali się w siebie przez długą chwilę, nie wiedząc od czego zacząć. Nayla nie wiedziała nawet czy w ogóle powinni cokolwiek zaczynać. Czuła jednak, że jeżeli czegoś nie zrobią, to za chwilę zacznie krzyczeć.

- Zrobimy to tylko raz, Lightwood, a jeśli...

- Ci się nie spodoba to co? – wszedł jej w słowo, muskając językiem jej pełne, drżące wargi. – Uciekniesz w trakcie?

              Wessała jego gorący język w usta.

- Chciałbyś.

              Pocałowała go mocno, czując jak opuszcza ją wstyd. Alec zebrał garść ciemnych loków i szarpnięciem odchylił jej głowę do tyłu. Jego mokry, ciepły język powędrował wzdłóż smukłej kolumny jej szyi i zniknął w zagłębieniu między piersiami.

- Cholera, mój pierwszy raz z dziewczyną... – wymruczał, składając wilgotne pocałunki na kragłych wzgórkach. Nayla wsunęła palce w jego włosy i przycisnęła jego głowę jeszcze bliżej.

- Obyś się nie rozczarował – jęknęła, gdy wolną ręką rozwiązał tasiemki jej tuniki.

- Z tobą? Nigdy... Słodki Jezu, dziewczyno...!

              Nayla zachichotała a potem jękneła przeciągle, gdy gorący język Aleca prześlizgnął się po boleśnie wyprężonym sutku.

- Wiedziałem – wymruczał, obejmując brodawkę ustami. – Nie nosisz bielizny... – przygryzł ją delikatnie, czując jak jej ciało napina się jak struna.

- Zgadza się, Panie Spostrzegawczy... Och, Boże...! – zagryzła usta, żeby nie krzyknąć.

              Alec zsunął cienką koszulkę z jej ramion. Z miękkim szelastem opadła na ziemię. Jego palce ślizgnęły się pod spodnie i pogładziły aksamitną skórę jej pośladków. Nayla westchnęła słodko prosto w jego rozchylone usta i przesunęła dłońmi po jego ciele, rozkoszując się dotykiem twardego, męskiego ciała. Z głupim uśmiechem zerknęła w dół, by przekonać się, czy i reszta tego ciała była równie twarda i męska, i aż sapnęła z podniecenia.

              Alec trzema szybkimi ruchami ściągnął spodnie z jej bioder. Wyszła z nich i popchnęła go w stronę łóżka. Ciemna masa splątanych włosów opadła na jej ramiona, gdy pochyliła się nad nim i z rozmysłem potarła swoim wilgotnym wnętrzem o jego męskość. Alec zdusił jęk i wyciągnął dłonie by pochwycić ją w objęcia ale była szybsza. Jedną ręką unieruchomiła mu nad głową jego nadgarstki a drugą sięgnęła między ich ciała i dotknęła go ostrożnie, jakby bała się że rozpadnie się na kawałki pod silnejszą pieszczotą. Alec wciagnął z sykiem powietrze i wbił w nią wzrok. Oczy miał czarne jak atrament a usta nabrzmiałe od pocałunków. Zaryzykowała jeszcze jeden ruch bioder i kolejne wilgotne otarcie a wtedy Alec, klnąc cicho pod nosem, chwycił ją w pasie i rzucił na łóżko.

- Nay, błagam cię – szeptał do jej ucha, wsuwając dłonie pod jej pośladki. – Torturować będziesz mnie następnym razem, ale teraz... – kolanem rozsunął jej uda. – Teraz pozwól mi cię kochać...

              Jedyne, co mogła zrobić, to objąć go mocnej i przylgnąć do jego lśniącego do potu ciała. Wyczuła pod palcami krew przesączajacą się przez bandaże, widocznie rana musiała się otworzyć, i bez zastanowienia nakreśliła pod jego sercem uzdrawiającą runę. Wtopiła się w jego skórę w momencie, w którym Alec pocałował ją w pulsującą żyłkę u podstawy szyi i wszedł w nią jednym, płynnym ruchem. Z piersi Nayli wyrwało się głębokie westchnienie. Z całą ostrością poczuła na sobie jego ciężar i ciało w swoim wnętrzu. Ukryła twarz w zagłębieniu jego szyi i przygryzła dolną wargę. Nie spodziewała się, że to będzie takie piękne. Oddałaby swoją nieśmiertelność byle tylko móc przeżywać to każdego dnia.

              Po chwili Alec wycofał się i znów wypełnił sobą jej rozgrzane, wilgotne wnętrze tak szczelnie, że straciła dech. Poczuła jego usta na swoim policzku.

- Słodki Jezu, Nay... dlaczego mi nie powiedziałaś? – spytał łamiącym się z pożądania głosem.

              Zaśmiała się chrapliwie gdy poczuła jak drgnął w jej wnętrzu.

- Popsułabym nam całą zabawę – szepnęła, scałowując krople potu z jego skroni.

- Popsułabyś...? Zabawę...? – uniósł się na łokciach, obejmując dłońmi jej drobną twarz. – Cholerna wariatko, dlaczego... – urwał, gdy bez ostrzeżenia zacisnęła się na nim, wchłaniając go w siebie jeszcze głębiej.

- Lightwood, czy choć raz możesz się nie zachowywać jak pieprzony dżentelmen i po prostu się ze mną kochać? – wyszeptała, kładąc mu nogę na pośladkach i przyciskając go do siebie jeszcze mocniej.

              Zacisnął powieki i ugryzł ją lekko w ramię. Wrażenie było nie do opisania, jakby zapadał się w przytulną i bezpieczną kryjówkę, z której już nie miał ochoty wychodzić.

- A ja myślałem, że ty... że ty i Jace...

- Niespodzianka, Lightwood – musnęła językiem jego usta i wślizgnęła się do ich wnętrza.

              Alec jęknął i zacisnął dłonie na jej biodrach. Wycofał się, zatrzymując u jej wyjścia, a potem wsunął się z powrotem, napinając wszystkie mięśnie i zmuszając, by nie eksplodować. Była tak cudownie, niewyobrażalnie ciasna i mokra, dopasowała się do niego jak rękawiczka. Jęknęła głośno.

- Ciiii... – szepnął, całując ją w rozchylone usta.

              Wycofał się i znów wszedł głęboko, do oporu. Z piersi Nayli wyrwał się dźwięk podobny do szlochu. Splotła dłonie na jego karku i wypchnęła biodra do przodu. Tarcie jego skóry na swoim ciele przyjmowała z czystym zachwytem, tak jak każde kolejne pchnięcie. Wkrótce zlały się w jedno wielkie drżenie, a gdzieś w środku poczuła pierwsze skurcze będące zapowiedzią przyszłej rozkoszy. Alec wczepił palce w jej pośladki i wnikał w nią raz za razem. Ich oddechy mieszały się ze sobą a jęki i urywane westchnienia ginęły w pośpiesznych pocałunkach.

              Zacisnął powieki i siłą woli powstrzymał się by nie wybuchnąć w jej wnętrzu. Rozchylił szeroko jej uda i gryząc wargę do krwi, wbił się w nią po raz ostatni. Poczuł jak echo orgazmu Nay odbija się w jego własnym ciele. Jej powieki zadrgały a ciało wygięło się w łuk. Poczuł gwałtowne pulsowanie jej zaciskającego się wokół niego wnętrza. Nie czekając dłużej, pozwolił by i jego ogarnęła ekstaza. Całe jego ciało zaśpiewało z rozkoszy, gdy przez Nay orgazm przetoczył się jak fala przypływu i uderzył w niego, blokując wszystko dookoła. Jedyne co czuł to drżące w jego dłoniach kobiece ciało i własny, urywany oddech, gdy kompletnie wyczerpany złożył głowę w zagłębieniu między jej piersiami.

              Szalone bicie serca Nay uspokajało się z każdą upływającą minutą, ale nie wypuściła go z objęć ani na chwilę. Jedną rekę wplotła w jego włosy a drugą rzuciła bewładnie na łóżko i próbowała sobie przypomnieć jak się nazywa. To, co przed chwilą zrobili... Nie potrafiła znaleźć słów, któr by to opisały. Wszystkie określenia wydawały się być żałośnie słabe.

- Alec...

              Z westchnieniem podniósł głowę i spojrzał na nią, opierając policzek o jej pierś.

- Uhm?

- Muszę już iść. Inaczej Jace będzie się zastanawiał co tu robię.

              Mrucząc coś niezrozumiale, pocałował wilgotny od potu rowek między jej piersiami i przesunął się na bok. Nayla wstała z łóżka, odgarniając splątane włosy z twarzy. Pozbierała porozrzucane ubrania i po kilku chwilach była gotowa do wyjścia. Wróciła do łóżka i pocałowała go lekko na pożegnanie, zręcznie odskakując do tyłu, gdy tylko wyciągnął rece by ją pochwycić.

- Nie ma mowy, Lightwood – roześmiała się i wyszła z pokoju, zanim zdążyła się rozmyślić.

              Zbiegła po schodach, związując tasiemki bluzki i bezskutecznie próbując wygładzić splątane włosy. Wpadła do kuchni, gdzie Jace kończył właśnie jeść śniadanie.

- Jak on się czuje? – zapytał, przyglądając się jej zarumienionej twarzy.

              Nayli ledwo udało się zdusić śmiech.

- Całkiem... eee... dobrze.

              Jace pokiwał głową i wstał od stołu. W tym samym momencie w drzwiach stanął Alec z potarganymi włosami i krzywym uśmieszkiem na ustach, ubrany w spodnie od piżamy.

- Znowu gadacie o mnie za moimi plecami? – zapytał, biorąc ze stołu jabłko i wgryzł się w nie, patrząc Nayli prosto w oczy.

              Uśmiechnęła się do siebie, całkiem nieświadoma tego, że Jace stoi tuż obok i obserwuje ich uważnie.

- Co się tam właściwie stało? Tam na górze? – zapytał ze swoją zwykłą subtelnością.

              Nayla przewróciła oczami i ruszyła do wyjścia.

- Och, no wiesz, właśnie skończyliśmy uprawiać nieziemski seks.

              Jasne brwi Jace’a podjechały w górę. Śmiejąc się głośno, Nay wyszła przed dom do ogrodu. Alec uśmiechnął się pod nosem. Zafascynowany Jace patrzył raz na jedno, raz na drugie.

- Cholera, czy mi się wydaje, czy ona powiedziała prawdę?

              Alec skierował na niego rozbawione spojrzenie niebieskich oczu.

- A jak myślisz? – spytał i nie czekając na odpowiedź, wyszedł przed dom i pobiegł za Naylą.

- Patrzy na nas? – spytała, gdy zrównali się krokiem.

              Obejrzał się przez ramię.

- Tak.

- To dobrze – powiedziała i przyciągnęła go do siebie, składając na jego ustach szybki, namiętny pocałunek. – Niech wszyscy patrzą.

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin