Świąteczny świat.doc

(34 KB) Pobierz
Wojciech Widłak

Świąteczny świat

Wojciech Widłak

 

 

Boże Narodzenie obchodzi się w wielu krajach. Ale nie wszędzie tak samo jak u nas.

Trudno nas sobie wyobrazić święta bez choinki, a jeśli któregoś roku akurat nie spadnie śnieg, nie tylko dzieci są niezadowolone. A przecież nie wszędzie na świecie w czasie Bożego Narodzenia panuje zima.

 

Światełko w ciemności

Mieszkańcy Irlandii w Wigilię stawiają w oknie świeczkę. Chociaż teraz pewnie raczej włączają lampki, żeby od świeczki przypadkiem nie zapaliła się firanka. Tak czy inaczej, to pamiątka po dawnym zwyczaju, kiedy takie światło w oknie mogło pomóc zbłąkanemu wędrowcowi odnaleźć drogę w ciemności – jak w bajce o Jasiu i Małgosi. W ten szczególny wieczór każdy, nawet niespodziewany gość, mógł liczyć na ciepłe przyjęcie. Oczywiście nie takie, jak u Baby-Jagi!

U nas podobną pamiątką jest puste miejsce przy stole. Wciąż się stawia dodatkowy talerz, choć nie słyszałem, żeby kiedyś w Wigilię rzeczywiście jakiś nieznajomy zapukał do drzwi. Ale kto wie, może w tym roku… ?

 

Stuk, puk, stuk, puk!

Takie pukanie rozlega się w Meksyku. I to jeszcze przed świętami. Do drzwi pukają dzieci, które niosą figurki Józefa i Maryi. Dlaczego? A pamiętasz, jak Józef i  Maryja szukali miejsca, żeby przenocować w Betlejem? W gospodzie (która w tamtych czasach była czymś w rodzaju hotelu) zabrakło miejsca i gospodarz w końcu zgodził się przyjąć ich na noc do stajni.

Dzieci chodzą po domach z koleżankami i kolegami. Gospodarz najpierw nie chce ich wpuścić (żeby było podobnie jak dawno, dawno temu), ale w końcu się zgadza. Dzieci bardzo się wtedy cieszą. Wiedzą, że nie czeka na nie wcale żłobek z sianek (z siana ucieszyły się osiołki), tylko piniata. A co to takiego? Mnie najbardziej kojarzy się z wielkim „jajkiem z niespodzianką”, choć wcale nie ma jajowatego kształtu i wisi pod sufitem. Może wyglądać jak gwiazda, jakieś zwierzątko, elf albo jeszcze inaczej. Jest zrobiona z papieru (jak latawiec) albo gliny (jak doniczka) i bardzo kolorowa. Najważniejsze, że trzeba ją rozbić kijem. Wszyscy próbują, ale to wcale nie takie proste, bo ma się przy tym zawiązane oczy, jak w ciuciubabce.

No dobrze, ale co to ma wspólnego z jajkiem z niespodzianką? A ma! Kiedy komuś się wreszcie uda rozbić piniatę, wysypuje się z niej mnóstwo cukierków i drobnych prezencików. Co to się musi wtedy dziać!

 

Odświętne ubranie

Wiadomo, że na święta trzeba się ładnie ubrać. I nie tylko „się”. U nas ubieramy w domu choinkę. Jest zielona, ale dzięki bombkom, lampkom, łańcuchom, cukierkom, piernikom i sam nie wiem, co tam jeszcze wieszacie, robi się bardzo, bardzo kolorowa! Często dekoruje się także lampkami albo bombkami choinki rosnące w ogródkach.

A co robią dzieci w tych krajach, w których w ogóle nie rosną choinki? Też jakoś sobie dają radę. W Afryce wszystkie drzewa są zielone przez okrągły rok. I dzieci ozdabiają tam papierowymi łańcuchami któreś z drzew rosnących na środku podwórka. Ale nie tylko – łańcuchy i wycinanki z papieru wieszają również w domu i na płocie.

W innym dalekim i ciepłym kraju, który leży na wyspach – na Filipinach – świąteczne drzewko stoi, tak jak u nas, w domu. Tyle że jego przygotowanie wymaga trochę pracy, bo właśnie to nie drzewko, tylko duża gałąź. Najpierw tata musi ją obciąć z któregoś z drzew rosnących niedaleko. Potem dzieci zrywają liście i malują całą gałąź na biało albo okręcają ją białą bibułką. Jeszcze tylko trzeba obsypać ją watą – wszystko po to, żeby wyglądało, że spadł na nią śnieg – i choinka gotowa!

W Chinach na choince wiesza się lampiony, czyli małe latarnie z papieru. I takie rozświetlone drzewko nazywa się „drzewem światła”. A w jeszcze jednym kraju, w którym jest dużo wysp – w Grecji – ozdabia się… pewnie nie uwierzysz – łódki!

 

Do szopy…

Mały Jezus urodził się w stajence (nazywanej też szopą), czyli w domku, w którym mieszkają zwierzęta – konie, osły, woły. Nawet jakby ktoś o tym zapomniał, to w czasie świąt zaraz mu się przypomni – dzięki szopkom. W takiej szopce zawsze jest żłóbek – karmnik dla zwierząt, a w nim na sianie mały Jezus. Obok stoi jego mama – Maryja – i święty Józef, a przy nich wół i osiołek (w końcu to ich domek!), a często też pastuszkowie albo królowie. Szopki bywają wycinane z papieru, takie małe, że mieszczą się w domu pod choinką. Ale są też o wiele większe, z figurami z drewna, z gipsu albo z gliny. Te duże szopki stoją w kościołach. Dzieci najbardziej lubią ruchome szopki – takie, w których na przykład królowie się kłaniają, a pastuszkowie machają rękami – jak w teatrze kukiełkowym.

W wielu krajach szopki stoją przed kościołami i domami. I cieszą się z nich nie tylko dzieci.

Na przykład w dalekim Ekwadorze w Dzień Bożego Narodzenia pod szopkę ustawioną przed domem właściciela wielkiego gospodarstwa przyjeżdżają wszyscy, którzy tam pracują. Jadą na długowłosych lamach, które przypominają wielbłądy, tyle że bez garbów. Pod szopką składają owoce i inne podarki – trochę tak jak dawno, dawno temu trzej królowie dawali swoje dary małemu Jezusowi… A potem sami dostają prezenty. Nie wiem jakie. Ale chyba nie zabawki?

 

Śpiewajmy radośnie

Na całym świecie mali i duzi ludzie się cieszą 0 tak jak w Polsce. Ale jednak trochę inaczej: w wielu ciepłych krajach po nocnej mszy w Wigilię wszyscy mieszkańcy wychodzą radośnie na ulice, tańczą, grają na różnych instrumentach i śpiewają. Często bawią się tak aż do rana, i to przez kilka kolejnych nocy! Nie muszą przy tym nosić kożuchów, futrzanych czapek ani rękawic (w rękawicach trudno grać na gitarze!), a i tak nie zmarzną.

I tak się dzieje nie tylko w Afryce. W Australii – kraju kangurów, dziobaków i misiów koala – w czasie Bożego Narodzenia  też jest ciepło. Australijskie dzieci mają wtedy wakacje, bo to akurat sam środek lata. Najważniejszym świątecznym posiłkiem jest dla Australijczyków obiad w pierwszy dzień świąt (a nie – tak jak dla nas – wigilijna kolacja). I wyobraź sobie, że niektóre rodziny wyjeżdżają tego dnia na świąteczny obiad na plażę! A potem dzieci mogą sobie zamiast bałwana lepić w Boże Narodzenie zamki z piasku. Niesamowite, co? Chociaż ja tam wolę bałwana – przynajmniej w te święta.

Australijczycy mają jeszcze jeden piękny zwyczaj. Śpiewają kolędy. I co w tym niezwykłego? W twoim domu pewnie też śpiewają kolędy. Ale czy śpiewaliście kiedyś w więcej osób? No tak, może w kościele. Ale czy możesz sobie wyobrazić, że śpiewa naraz całe mnóstwo ludzi – jakby całe miasto? Ja nie bardzo mogę sobie coś takiego wyobrazić, ale chętnie bym to usłyszał. Właśnie w Australii ludzie zbierają się późnym wieczorem na wielkich placach, żeby razem pośpiewać. Jest ciepło, nad głową świecą gwiazdy, a oni mają w rękach zapalone świece. Lubię Boże Narodzenie w naszym kraju, ale chętnie bym razem z nimi pośpiewał!

 

Gwiazdka

Niektórzy nazywają święta Bożego Narodzenia Gwiazdką. To na pamiątkę gwiazdy, która pojawiła się wtedy na niebie i jak najlepszy przewodnik pokazywała królom drogę do stajni, gdzie urodził się Jezus. No i dlatego gwiazdkę (ze sreberek albo bombkową) wieszamy na czubku choinki.

Gwiazda betlejemska to też nazwa pewnego kwiatka, który u nas rośnie w doniczkach (bo zimą w ogródku nie rosną żadne kwiaty). A nazywa się tak dlatego, że podobno kilkaset lat temu w Meksyku pewien chłopiec imieniem Pablo szedł obejrzeć szopkę w kościele. Już po drodze przypomniał sobie, że nie wziął żadnego prezentu, który mógłby położyć pod żłobkiem. Najpierw się zmartwił, ale potem postanowił zerwać choć kilka zielonych gałązek rosnących przy drodze. Koledzy trochę się z niego śmiali, a tymczasem, gdy Pablo położył swój prezent, na każdej zielonej gałązce pojawił się kwiat w kształcie czerwonej gwiazdy. Myślę, że koledzy Pabla musieli się bardzo zdziwić…

 

 

 

„DZIECKO” Miesięcznik Troskliwych Rodziców, nr 12, grudzień 2002 r., s. 82-83

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin