Karol Marks - Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne.doc

(710 KB) Pobierz
Karol Marks

Karol Marks

Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne

 

Przedmowa114

W „Deutsch-Französische Jahrbücher" zapowiedziałem krytykę nauki o prawie i państwie w postaci krytyki heglowskiej filozofii prawa115. Przy opracowywaniu materiałów do druku okazało się, że zmieszanie krytyki wymierzonej jedynie przeciwko spekulacji myślowej z krytyką samych przedmiotów, przy tym różnorodnych, jest zupełnie niestosowne, hamuje wywód i utrudnia zrozumienie. Ponadto, ze względu na bogactwo i różnorodność spraw, które należałoby omówić, materiał dałby się wtłoczyć do jednej pracy jedynie w sposób aforystyczny, a znowu taki aforystyczny wykład sprawiałby wrażenie dowolnego systematyzowania. Opublikuję zatem kolejno w kilku samodzielnych broszurach krytykę prawa, moralności, polityki itd., a w końcu postaram się przedstawić w osobnej pracy powiązanie całości, stosunek poszczególnych części do siebie i wreszcie dać krytykę spekulatywnego opracowania owego materiału. Z tego powodu w niniejszej pracy zajmuję się związkiem ekonomii politycznej z państwem, prawem, moralnością, życiem obywatelskim itd. tylko o tyle, o ile ekonomia polityczna sama ex professo porusza te tematy. Czytelnika obeznanego z ekonomią polityczną nie potrzebuję chyba zapewniać, że wyniki swoich badań uzyskałem dzięki analizie całkowicie empirycznej, opartej na sumiennym, krytycznym studiowaniu ekonomii politycznej.

(Natomiast ignorancki recenzent, który usiłuje skryć swoje zupełne nieuctwo i ubóstwo myślowe obrzucając pozytywnego krytyka frazesami takimi, jak „utopijny frazes" albo też „całkowicie czysta, całkowicie zdecydowana, całkowicie krytyczna krytyka", „nie tylko prawne, lecz i społeczne, całkowicie społeczne społeczeństwo", „zwarta masowa masa", „przewodzący przywódcy masowej masy"116 - recenzent ten musi wpierw jeszcze dać jakiś dowód tego, że ma coś do powiedzenia nie tylko w swych teologicznych sprawach rodzinnych, ale i w sprawach świeckich).

Jest rzeczą oczywistą, że korzystałem nie tylko z socjalistów francuskich i angielskich, ale i z niemieckich prac socjalistycznych. Jednakże do zawierających głębszą treść i oryginalnych prac niemieckich z zakresu tej wiedzy zaliczyć można - prócz pism Weitlinga - jedynie artykuły Hessa w „Einundzwanzig Bogen"117 i „Zarys krytyki ekonomii politycznej"117a Engelsa z „Deutsch-Französische Jahrbücher", w których i ja nakreśliłem bardzo ogólnikowo pierwsze elementy niniejszej pracy.

(Poza wspomnianymi autorami, którzy zajmowali się krytycznie ekonomią polityczną, krytyka pozytywna w ogóle, a więc i niemiecka krytyka pozytywna ekonomii politycznej zawdzięcza swe rzeczywiste uzasadnienie odkryciom Feuerbacha, przeciw którego „Filozofii przyszłości"118 i wydrukowanym w „Anekdota" „Tezom o reformie filozofii"119 małostkowa zawiść jednych, a szczery gniew drugich uknuły, rzec można, formalną zmowę milczenia, choć po cichu się je wykorzystuje). Dopiero od Feuerbacha datuje się pozytywna humanistyczna i naturalistyczna krytyka. Im mniej hałaśliwy, tym pewniejszy, głębszy, szerszy i trwalszy jest wpływ prac Feuerbacha, jedynych prac od czasu „Fenomenologii" i „Logiki" Hegla, które zawierają prawdziwą rewolucję teoretyczną.

Końcowy rozdział niniejszej pracy, rozprawienie się z heglowską dialektyka i filozofią w ogóle, uznałem, w przeciwieństwie do krytycznych teologów120 naszych czasów, za bezwzględnie potrzebny, gdyż nie dokonano dotąd tego rodzaju pracy - ten brak gruntowności jest tu koniecznością, ponieważ nawet krytyczny teolog pozostaje teologiem, a zatem albo musi wychodzić z określonych założeń filozofii jako autorytetu, albo też, gdy w toku krytyki i wskutek cudzych odkryć budzą się w nim wątpliwości co do tych filozoficznych założeń, porzuca je tchórzliwie i bez uzasadnienia, abstrahuje od nich, a swoją niewolniczą zależność od tych założeń i złość na tę niewolę przejawia już tylko w sposób negatywny, nieświadomy i sofistyczny.

{Przejawia tylko negatywnie i nieświadomie, już to zapewniając nieustannie o czystości swej własnej krytyki, już to w ten sposób, że - w celu odwrócenia uwagi obserwatora, jak i swej własnej uwagi, od konieczności rozprawienia się krytyki z jej rodzicielką (z heglowską dialektyka i filozofią niemiecką w ogóle), od owej konieczności wzniesienia się nowoczesnej krytyki ponad swą własną ograniczoność i żywiołowość - usiłuje raczej stworzyć pozory, jakoby krytyka miała do czynienia jedynie z pewną ograniczoną postacią krytyki poza nią samą (powiedzmy, z krytyką XVIII wieku) oraz z ograniczonością masy. Wreszcie w ten sposób, że krytyczny teolog, kiedy pojawiają się odkrycia dotyczące istoty jego własnych filozoficznych założeń (jak odkrycia Feuerbacha), bądź to stwarza wrażenie, jakoby on sam tego dokonał, ciskając rezultatami owych odkryć, których nie umie rozwinąć, rezultatami ograniczonymi u niego do efektownych frazesów, w pisarzy pozostających jeszcze w niewoli filozofii, bądź też potrafi nawet wmówić w siebie, że jest wyższy nad te odkrycia, gdy skrycie, złośliwie i sceptycznie wysuwa przeciw feuerbachowskiej krytyce dialektyki heglowskiej te elementy tejże dialektyki, których jeszcze w tej krytyce nie znajduje, których nie dostarcza mu się jeszcze w krytycznym, gotowym już opracowaniu, a których sam nie usiłuje i bodaj nie potrafi właściwie zastosować, tylko po cichu posługuje się nimi po prostu w tej postaci, która jest właściwa dialektyce heglowskiej - stosuje np. kategorię dowodu pośredniego wobec kategorii poczynającej się z samej siebie prawdy pozytywnej. Teologiczny krytyk uznaje mianowicie za rzecz całkiem naturalną, że filozofowie ze swej strony powinni uczynić wszystko, by on mógł pleść o czystości, stanowczości, o całej tej krytycznej krytyce, i roi sobie, że jest tym, który prawdziwie przezwyciężył filozofię, kiedy czuje, że jakiegoś tam elementu Hegla brak u Feuerbacha, bo teologiczny krytyk nie potrafi się wznieść ponad czucie do świadomości, do wiedzy, mimo całego swego spirytualistycznego bałwochwalstwa wobec „samowiedzy" i „ducha".}

Teologiczna krytyka - mimo że w początkach ruchu była momentem rzeczywistego postępu - przy dokładniejszej analizie okazuje się w ostatniej instancji niczym innym, jak wyrodzonym w teologiczną karykaturę uwieńczeniem i konsekwencją starej filozoficznej, a zwłaszcza heglowskiej transcendencji. Tę interesującą sprawiedliwość historii, która teologię, będącą od dawna zgniłą plamą na filozofii, obecnie przeznacza również do tego, żeby na sobie zademonstrowała negatywny rozkład filozofii - tzn. proces jej gnicia - tę historyczną Nemezis przedstawię obszernie przy innej okazji121.

{W jakim stopniu natomiast po odkryciach Feuerbacha dotyczących istoty filozofii niezbędne jest jeszcze - przynajmniej dla ich udowodnienia - krytyczne rozprawienie się z dialektyką filozoficzną, to się okaże z samego mego wywodu.}

 

Płaca robocza

 

Płacę roboczą określa wroga walka między kapitalistą i robotnikiem. Niechybnym zwycięzcą kapitalista. Kapitalista może dłużej żyć bez robotnika niż robotnik bez kapitalisty. Zrzeszanie się kapitalistów ogólnie przyjęte i skuteczne; zrzeszanie się robotników zakazane i przynosi im złe skutki. Prócz tego właściciel ziemski i kapitalista mogą do swoich dochodów dodać zyski przemysłowe, robotnik nie może dodać do swego dochodu przemysłowego ani renty gruntowej, ani procentów od kapitału. Stąd tak wielka konkurencja wśród robotników. A zatem jedynie dla robotnika oddzielenie od siebie kapitału, własności ziemskiej i pracy jest oddzieleniem nieuchronnym, istotnym i szkodliwym. Kapitał i własność ziemska nie muszą pozostawać w ramach tej abstrakcji, praca robotnika musi.

Tak więc dla robotnika oddzielenie od siebie kapitału, renty gruntowej i pracy - zabójcze.

Najniższą - i taka jedynie jest niezbędna - stawkę płacy stanowi utrzymanie robotnika w czasie pracy i tyle ponadto, żeby mógł wyżywić rodzinę i żeby rasa robotników nie wymarła. Zwykłą płacą jest według Smitha najniższa, jaką można pogodzić z simple humanité [ze zwykłą humanitarnością]122, mianowicie z bydlęcą egzystencją.

Popyt na ludzi reguluje w sposób konieczny produkcję ludzi, jak każdego innego towaru. Jeżeli podaż znacznie przewyższa popyt, część robotników stacza się do stanu żebraczego albo ginie śmiercią głodową. Egzystencja robotnika została więc sprowadzona do warunków egzystencji każdego innego towaru. Robotnik stał się towarem i jest dla niego szczęściem, jeśli uda mu się znaleźć nabywcę. A popyt, od którego zależy życie robotnika, zależy od kaprysu bogaczy i kapitalistów. Jeżeli podaż przewyższa popyt, to jedna z części konstytuujących cenę (zysk, renta gruntowa, płaca robocza) jest opłacana poniżej ceny, następuje więc wstrzymanie zastosowania [części z tych] czynników i w ten sposób cena rynkowa ciąży ku cenie naturalnej jako punktowi centralnemu. Ale i przy wysoce rozwiniętym podziale pracy robotnikowi najtrudniej znaleźć dla swej pracy inne zastosowanie, 2. będąc zależny od kapitalisty on pierwszy ponosi stratę.

Wskutek ciążenia ceny rynkowej ku cenie naturalnej robotnik traci więc najwięcej i bezwarunkowo. Właśnie zdolność kapitalisty do nadania swemu kapitałowi innego zastosowania albo pozbawia chleba robotnika, który jest ograniczony ramami określonej gałęzi pracy, albo zmusza go do podporządkowania się wszystkim żądaniom kapitalisty.

Przypadkowe i nagłe wahania ceny rynkowej godzą mniej w rentę gruntową niż w tę część ceny, która rozpada się na zysk i płacę, przy czym godzą mniej w zysk niż w płacę. Wypadki wzrostu płacy znajdują zazwyczaj przeciwwagę w innych wypadkach jej stagnacji i spadku.

Gdy kapitalista osiąga zysk, robotnik niekoniecznie musi zyskiwać, natomiast straty dzieli on z kapitalistą nieuchronnie. Tak np. robotnik nie zyskuje, gdy kapitalista dzięki tajemnicy fabrycznej lub handlowej, dzięki monopolowi lub korzystnemu położeniu swej ziemi utrzymuje cenę rynkową powyżej ceny naturalnej.

Dalej: ceny pracy są znacznie bardziej stałe niż ceny środków utrzymania. Często pozostają one wobec siebie w stosunku odwrotnym. W roku drogim płaca maleje wskutek zmniejszenia się popytu, rośnie zaś wskutek wzrostu cen środków utrzymania. A więc jedno równoważy drugie. W każdym razie pewna ilość robotników zostaje bez chleba. W latach taniości płaca wzrasta wskutek wzrostu popytu, maleje zaś pod wpływem cen środków utrzymania. A więc jedno równoważy drugie.

Inne upośledzenie robotnika:

Ceny pracy różnych kategorii robotników są o wiele bardziej zróżnicowane niż zyski w różnych dziedzinach zastosowania kapitału. Co się tyczy pracy, występuje w pełni naturalne, duchowe i społeczne zróżnicowanie indywidualnej działalności i różnie się ją wynagradza, gdy tymczasem martwy kapitał chadza stale tą samą drogą i rzeczywista indywidualna działalność jest mu obojętna.

W ogóle należy zauważyć, że tam, gdzie robotnik traci równo z kapitalistą, strata robotnika godzi w jego egzystencję, a strata kapitalisty - w zysk z jego martwej mamony.

Robotnik musi walczyć nie tylko o fizyczne środki do życia, ale i o uzyskanie pracy, tzn. o możliwości, o środki urzeczywistniania swej działalności.

Rozpatrzmy trzy podstawowe sytuacje, w których może się znaleźć społeczeństwo, i zważmy, jakie będzie w nich położenie robotnika.

1. Jeżeli bogactwo społeczeństwa upada, robotnik traci najwięcej, choć bowiem w okresie pomyślności społeczeństwa klasa robotnicza nie może tyle zyskać, co klasa właścicieli, „żadna nie cierpi tak okrutnie przy jego upadku, jak klasa robotnicza"123.

2. Weźmy teraz pod uwagę społeczeństwo, w którym bogactwo wzrasta. Jest to jedyna sytuacja pomyślna dla robotnika. Pojawia się wówczas konkurencja wśród kapitalistów. Popyt na robotników przewyższa ich podaż. Ale:

Po pierwsze: Wzrost płacy powoduje przepracowywanie się robotników. Im więcej chcą zarobić, tym więcej swojego czasu muszą poświęcać i wykonywać w służbie chciwości pracę niewolniczą, wyrzekając się całkowicie wszelkiej wolności. Zarazem skracają sobie wskutek tego życie. To skracanie życia jest okolicznością pomyślną dla klasy robotniczej wziętej jako całość, gdyż stwarza konieczność coraz to nowego dopływu. Klasa ta musi stale składać w ofierze część samej siebie, aby nie zginąć całkowicie.

Po wtóre: Kiedy społeczeństwo przeżywa proces bogacenia się? Wraz ze wzrostem kapitałów i dochodów kraju. Ale to jest możliwe jedynie dzięki temu, że

a) gromadzi się wiele pracy, gdyż kapitał jest nagromadzoną pracą; a więc dzięki temu, że robotnikowi zabiera się coraz więcej jego produktów, że jego własna praca w coraz większym stopniu przeciwstawia mu się jako cudza własność, a środki jego egzystencji i jego działalności coraz bardziej koncentrują się w ręku kapitalisty.

b) Nagromadzenie kapitału zwiększa podział pracy, podział pracy zwiększa ilość robotników; odwrotnie - zwiększenie ilości robotników zwiększa podział pracy, a podział pracy zwiększa nagromadzenie kapitałów. Wraz z rozwojem podziału pracy - z jednej strony - i gromadzeniem się kapitałów -z drugiej, robotnik staje się coraz bardziej zależny wyłącznie od pracy, i to od określonej, bardzo jednostronnej, zmechanizowanej pracy. W miarę jak robotnik jest duchowo i fizycznie degradowany do roli maszyny, przekształcany z człowieka w abstrakcyjną działalność i żołądek, popada on w coraz większą zależność od wszelkich wahań ceny rynkowej, zastosowania kapitałów i kaprysu bogaczy. Zarazem wskutek przyrostu klasy ludzi żyjących tylko z pracy zwiększa się konkurencja wśród robotników, a więc cena ich spada. W systemie fabrycznym ta pozycja robotnika osiąga swój punkt szczytowy.

c) W społeczeństwie, którego dobrobyt wzrasta, już tylko co najbogatsi mogą żyć z procentu. Wszyscy inni muszą prowadzić przy pomocy swego kapitału jakieś przedsiębiorstwo albo ulokować go w handlu. Wskutek tego konkurencja kapitałów zwiększa się, koncentracja kapitałów rośnie, wielcy kapitaliści rujnują małych i część dawnych kapitalistów spada do klasy robotników, której powiększenie się powoduje po części znowu obniżkę płacy i pociąga za sobą jeszcze większą zależność tej klasy od nielicznych wielkich kapitalistów; wraz ze zmniejszeniem się liczby kapitalistów nieomal znika ich walka konkurencyjna o robotników, natomiast wraz ze wzrostem liczby robotników konkurencja między robotnikami staje się tym większa, bardziej zwyrodniała i gwałtowna. Część klasy robotniczej stacza się wskutek tego równie nieuchronnie do stanu żebraków bądź mrących z głodu nędzarzy, jak część średnich kapitalistów spada do stanu robotniczego.

A zatem nawet wtedy, gdy sytuacja społeczeństwa jest dla robotników najkorzystniejsza, nieuchronnie czeka ich przepracowanie i wczesna śmierć, stoczenie się do roli maszyny, do roli niewolników kapitału, którego nagromadzenie groźnie im się przeciwstawia, czeka ich nowa konkurencja, śmierć głodowa albo żebractwo części robotników.

Wzrost płacy budzi w robotniku kapitalistyczną żądzę bogacenia się, którą jednakże może zaspokoić jedynie przez złożenie w ofierze swego ducha i ciała. Przesłanką i wynikiem wzrostu płacy jest gromadzenie kapitału; wzrost płacy przeciwstawia więc robotnikowi wytwór jego pracy jako coś coraz bardziej mu obcego. Podobnie podział pracy czyni go coraz bardziej jednostronnym i zależnym, a także prowadzi do konkurencji nie tylko ludzi, lecz i maszyn. Ponieważ robotnik stoczył się do roli maszyny, maszyna może mu się przeciwstawić jako konkurent. Wreszcie, gdy gromadzenie kapitału zwiększa ilość pracy [Industrie], a więc i robotników, to ta sama ilość pracy daje wskutek owej akumulacji większą ilość produktu; następuje nadprodukcja, która prowadzi do tego, że albo wielka część robotników traci pracę, albo płaca ich spada do najnędzniejszego minimum.

Oto skutki takiej sytuacji społeczeństwa, która jest najkorzystniejsza dla robotnika, mianowicie sytuacji, kiedy bogactwo rośnie, rozwija się.

Ostatecznie jednak ten okres wzrostu musi wreszcie kiedyś osiągnąć swój punkt szczytowy. Jakież jest teraz położenie robotnika?

3. „W kraju, który by osiągnął możliwie najwyższy poziom bogactw, zarówno płace robocze, jak i zyski z kapitału byłyby bardzo niskie. Konkurencja wśród robotników o uzyskanie pracy byłaby tak wielka, że zredukowałaby płace do poziomu wystarczającego ledwie na to, by utrzymać dotychczasową liczbę robotników, a że kraj byłby już dostatecznie zaludniony, liczba ta nie mogłaby wzrastać"124. Wszystko, co ponadto, musiałoby umrzeć.

A więc w okresie pogarszającego się położenia społeczeństwa nędza robotnika rośnie, w okresie poprawy - obraz nędzy się komplikuje, w okresie pełnego rozkwitu - nędza się stabilizuje.

Skoro jednak według Smitha nie jest szczęśliwe takie społeczeństwo, w którym większość cierpi, i skoro stan najwyższego bogactwa społeczeństwa prowadzi do tego cierpienia większości, a ekonomia polityczna (w ogóle społeczeństwo interesu prywatnego) prowadzi do tego stanu najwyższego bogactwa, to celem ekonomii politycznej jest nieszczęście społeczeństwa.

Co do stosunku pomiędzy robotnikiem a kapitalistą należy jeszcze zauważyć, że wzrost płacy wyrównuje się kapitaliście z nadwyżką przez zmniejszenie się wydatkowanego czasu pracy i że wzrost płacy wpływa na cenę towaru jak procent prosty, a wzrost zysku z kapitału jak procent składany.

Przyjmijmy teraz w zupełności punkt widzenia ekonomisty i zestawmy, idąc za nim, teoretyczne i praktyczne roszczenia robotników.

Ekonomista mówi nam, że pierwotnie i zgodnie z pojęciem cały produkt pracy należy do robotnika. Równocześnie jednak mówi nam, że w rzeczywistości robotnikowi przypada najmniejsza i najniezbędniejsza część produktu; tylko tyle, ile potrzeba, żeby istniał nie jako człowiek, lecz jako robotnik, żeby rozmnażał nie ród ludzki, lecz niewolniczą klasę robotników.

Ekonomista mówi nam, że wszystko kupuje się za pracę i że kapitał to nic innego jak nagromadzona praca, ale równocześnie mówi nam, że robotnikowi nie tylko daleko do tego, żeby mógł wszystko kupować, lecz nawet musi sprzedawać samego siebie i swoje człowieczeństwo.

Podczas gdy renta gruntowa gnuśnego właściciela ziemskiego stanowi najczęściej trzecią część produktu ziemi, a zysk skrzętnego kapitalisty nawet dwakroć przewyższa procent, zarobek robotnika w najlepszym razie wynosi tyle, że na czworo dzieci dwoje musi mu umrzeć z głodu.

Według ekonomistów praca jest jedynym czynnikiem, dzięki któremu człowiek powiększa wartość wytworów przyrody, jest jego czynną własnością; zarazem według tejże ekonomii politycznej właściciel ziemski i kapitalista, którzy jako właściciel ziemski i kapitalista są przecież niczym więcej, jak uprzywilejowanymi i próżniaczymi bogami, wszędzie mają przewagę nad robotnikiem i dyktują mu prawa.

Według ekonomistów praca jest jedyną niezmienną ceną rzeczy, zarazem jednak nie ma nic bardziej przypadkowego, narażonego na większe wahania niż cena pracy.

Podział pracy podnosi produkcyjną siłę pracy, bogactwo i cywilizację społeczeństwa; zarazem zubaża on robotnika, spychając go do poziomu maszyny. Praca powoduje gromadzenie kapitałów, a tym samym wzrost dobrobytu społeczeństwa, ale robotnika uzależnia ona coraz bardziej od kapitalisty, wciąga go do coraz ostrzejszej konkurencji, pcha w wir nadprodukcji, po której następuje równie wielki zastój.

Według ekonomistów interes robotnika nigdy nie przeciwstawia się interesowi społeczeństwa, ale społeczeństwo zawsze i nieodzownie przeciwstawia się interesowi robotnika.

Według ekonomistów interes robotnika nigdy nie przeciwstawia się interesowi społeczeństwa, 1. gdyż wzrost płacy wyrównuje się z nadwyżką przez zmniejszenie się wydatkowanego czasu pracy oraz inne omówione wyżej następstwa, i 2. gdyż w odniesieniu do społeczeństwa cały produkt brutto jest produktem netto, produkt netto ma sens tylko w odniesieniu do osób prywatnych.

To zaś, że sama praca - nie tylko w obecnych warunkach, lecz w ogóle zawsze, gdy celem jej jest jedynie powiększenie bogactwa - to, że sama praca jest szkodliwa, zgubna, wynika z wywodów ekonomisty, choć on sam nie zdaje sobie z tego sprawy.


Zgodnie z pojęciem renta gruntowa i zysk z kapitału stanowią potrącenie z płacy. Ale w rzeczywistości płaca jest potrąceniem dokonywanym przez ziemię i kapitał na rzecz robotnika, ustępstwem z produktu pracy na rzecz robotnika, na rzecz pracy.

W okresie podupadania społeczeństwa robotnik cierpi najbardziej. Specyficzny ciężar jego brzemienia wynika z jego stanu jako robotnika, ale brzemię w ogóle - ze stanu społeczeństwa.

Natomiast w okresie rozwoju społeczeństwa upadek i zubożenie robotnika jest wytworem jego pracy i wytworzonego przezeń bogactwa. A więc nędza ta wynika z samej istoty dzisiejszej pracy.

Stan największego bogactwa społeczeństwa, ten ideał, który jednak bywa w przybliżeniu osiągany, a przynajmniej jest celem zarówno ekonomii politycznej, jak i społeczeństwa burżuazyjnego, oznacza ustabilizowaną nędzę dla robotników.

Jest rzeczą oczywistą, że ekonomia polityczna rozpatruje proletariusza - tzn. człowieka pozbawionego kapitału i renty gruntowej, żyjącego wyłącznie z pracy, i to z pracy jednostronnej, abstrakcyjnej - jedynie jako robotnika. Dlatego może ona wysunąć tezę, że robotnik zupełnie tak samo jak koń musi otrzymywać tyle, by mógł pracować. Gdy jest bez pracy, nie zajmuje się nim jako człowiekiem, lecz pozostawia to sądownictwu kryminalnemu, lekarzom, religii, tabelom statystycznym, polityce i specjalnym urzędnikom policji.

Wznieśmy się teraz ponad poziom ekonomii politycznej i poszukajmy w dotychczasowym wywodzie, przedstawionym niemal słowami ekonomii politycznej, odpowiedzi na dwa pytania:

1. Jaki sens ma w rozwoju ludzkości to sprowadzenie przeważającej części ludzkości do pracy abstrakcyjnej?

2. Jakie błędy popełniają reformatorzy en détail, którzy albo chcą podwyższyć płacę i w ten sposób polepszyć sytuację klasy robotniczej, albo (jak Proudhon) widzą cel rewolucji społecznej w zrównaniu płacy?

Praca występuje w ekonomii politycznej tylko jako działalność zarobkowa.


„Można wysunąć twierdzenie, że takie zajęcia, które wymagają specyficznych uzdolnień lub dłuższego szkolenia, na ogół stały się zyskowniejsze; natomiast w porównaniu z tym płaca za pracę mechanicznie jednostajną, do której każdego można szybko i łatwo przyuczyć, w warunkach rosnącej konkurencji obniżyła się i nieuchronnie musiała się obniżyć. A właśnie ten rodzaj pracy przy obecnym stanie jej organizacji zdecydowanie przeważa. Jeśli więc jakiś robotnik pierwszej kategorii zarabia obecnie siedem razy więcej niż przed mniej więcej pięćdziesięciu laty, a inny robotnik drugiej kategorii zarabia tyle samo, to obaj zarabiają przeciętnie, rzecz jasna, cztery razy więcej. Jednakże gdy w jakimś kraju pracę pierwszej kategorii wykonuje zaledwie tysiąc ludzi, a drugiej - milion ludzi, to 999 tysiącom ludzi wiedzie się nie lepiej niż przed pięćdziesięciu laty, a gdy równocześnie wzrosły ceny artykułów pierwszej potrzeby, wiedzie im się gorzej. I za pomocą takich powierzchownych obliczeń przeciętnych chce się siać złudzenia co do najliczniejszej klasy ludzi. Ponadto wysokość płacy jest tylko jednym z elementów oceny dochodów robotnika, ponieważ przy ich ustalaniu istotną rolę odgrywa zabezpieczenie ich trwałości, o czym przecież w anarchii tak zwanej wolnej konkurencji, 2 jej stale powtarzającymi się wahaniami 1 okresami zastoju, po prostu nie może być mowy. W końcu należy jeszcze wziąć pod uwagę, jaki zazwyczaj był dawniej i jaki jest obecnie czas pracy. A czas pracy angielskich robotników zatrudnionych w manufakturze bawełnianej przedłużono - wskutek pogoni przedsiębiorców za zyskiem - w ciągu jakichś 25 lat, a więc właśnie od czasu wprowadzenia maszyn oszczędzających pracę, do 12 - 16 godzin dziennie, a wobec ogólnie jeszcze uznawanego prawa bogatych do nieograniczonego wyzysku biednych przedłużenie czasu pracy w jednym kraju i w jednej gałęzi przemysłu musiało w mniejszym lub większym stopniu nastąpić i gdzie indziej"(Schulz, „Bewegung der Produktion", str. 65)125.

„Ale gdyby nawet było tyle prawdy, ile jest fałszu w twierdzeniu, jakoby przeciętny dochód wszystkich klas społeczeństwa się zwiększył, to jednak różnice i względne rozpiętości między dochodami mogły się zwiększyć i skutkiem tego mogły przeciwieństwa między bogactwem i ubóstwem wystąpić ostrzej. Bo właśnie dlatego, że ogólna produkcja wzrasta i że w tym samym stopniu, co ona, rosną również potrzeby, pragnienia i ambicje, względne...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin