Tajemnica Mszy sw.rtf

(57 KB) Pobierz
OCR Document

Catalina Rivas

TAJEMNICA MSZY ŚWIĘTEJ

 

              Jego Świątobliwości, Janowi Pawłowi II, pierwszemu Apostołowi Nowej Ewangelizacji, z ogromną wdzięcznością i miłością,

którego przykład daje nam, świeckim, wiarę, odwagę i pobożność. Wszystkim kapłanom, którzy jak pępowina łącząca Boga oraz ludzi i przekazują łaskę Bożą przez sakrament pojednania i Eucharystię.

Catalina

 

 

"Odpowiedział im Jezus: Jam jest chleb życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łak­nął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie." (J 6,35)

*

"Rzekł do nich Jezus: Zaprawdę, zapraw­dę, powiadam wam: Jeżeli nie będziecie spoży­wali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w so­bie. Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym." (J 6,53-54)

*

"Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim. Jak Mnie posłał żyjący Oj­ciec, a Ja żyję przez Ojca, tak i ten, kto Mnie spożywa, będzie żył przeze Mnie." (J 6,55-57)

*

"Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wie­ki." (J 6,58)

 

 

MOJE ŚWIADECTWO O MSZY ŚW.

 

Pan Jezus i Maryja Panna pouczyli nas we wspa­niałej katechezie o formie odmawiania Różańca Świętego, o tym, jak modlić się sercem, rozmyślać i korzystać z chwil spotkania się z Bogiem i z na­szą Świętą Matką. Uczyli nas też o sposobie dobre­go spowiadania się oraz o tym, co dzieje się w cza­sie Mszy św. i o przeżywaniu jej sercem.

Oto świadectwo, które powinnam i chcę dać ca­łemu światu dla większej chwały Bożej i dla zba­wienia tego, kto zechce otworzyć swe serce na Pana. Czynię to po to, aby wiele dusz poświęconych Bogu ożywił ogień miłości do Chrystusa, gdyż posiadają ręce, które mają moc sprowadzania Go na ziemię, aby był naszym pokarmem; aby inne dusze utraci­ły "rutynowy zwyczaj" przyjmowania Go i aby je ożywiło oczarowanie codziennego spotkania z Mi­łością; aby moi bracia i siostry, świeccy całego świa­ta, przeżywali sercem największy Cud: celebrację Świętej Eucharystii.

+

Było to w przeddzień święta Zwiastowania. Z członkami naszej grupy poszliśmy się wyspowia­dać. Niektóre panie z naszej grupy modlitewnej odłożyły spowiedź na dzień następny, przed Mszą ŚW. Kiedy przyszłam następnego dnia do kościoła. trochę spóźniona, ksiądz Arcybiskup i kapłani już wychodzili do prezbiterium.

Dziewica powiedziała głosem delikatnym i ko­biecym, napełniającym duszę człowieka słodyczą: "Dzisiaj jest dla ciebie dzień uczenia się. Ocze­kuję od ciebie wielkiej uwagi, ponieważ tym, czego dzisiaj doświadczysz, wszystkim tym, co przeżyjesz w tym dniu, będziesz musiała podzielić się z ludz­kością. "

Przestraszyłam się, gdyż nie rozumiałam tego, jednak usiłowałam pozostać bardzo uważna. Moją uwagę zwrócił chór głosów bardzo pięknych, które śpiewały jakby z oddali. Chwilami ta muzyka się przybliżała, a następnie oddalała, jak szum wiatru.

 

 

AKT POKUTY

Arcybiskup rozpoczął Mszę św.

Gdy nadszedł moment aktu pokuty, Najświętsza Dziewica powiedziała:

"Z głębi swego serca proś o przebaczenie Pana za wszystkie swe grzechy, gdyż Go obraziłaś. Dzię­ki temu będziesz mogła brać udział w sposób god­ny w tym przywileju, którym jest uczestniczenie we Mszy św. "

Przez ułamek sekundy pomyślałam: "Przecież je­stem w stanie łaski Bożej, bo wczoraj się wyspo­wiadałam." Maryja odpowiedziała:

"Uważasz, że od wczoraj nie obraziłaś Pana? Pozwól, że przypomnę ci kilka spraw. Kiedy wy­chodziłaś do kościoła, przyszła dziewczyna, która ci pomaga, aby cię o coś poprosić. Byłaś spóźnio­na i śpieszyłaś się, dlatego odpowiedziałaś jej nie­zbyt grzecznie. To był brak miłości z twojej strony, a mówisz, że nie obraziłaś Boga...?

              Kiedy tu szłaś, twoją drogę przeciął autobus, pra­wie cię potrącił. Ty wyraziłaś się niezbyt odpowiednio pod adresem tego biednego człowieka, zamiast po­wrócić do odmawiania swoich modlitw, by się przy­gotować do Mszy św. Brakło ci miłości i utraciłaś spokój, cierpliwość. I mówisz, że nie zraniłaś Pana... ?

Przychodzisz w ostatniej chwili, kiedy kapłani już wychodzą w procesji, aby celebrować Mszę... i bę­dziesz w niej uczestniczyć bez uprzedniego przygo­towania się... "

"Tak, Matko, nie mów mi już nic więcej, nie przy­pominaj mi więcej, bo umrę z bólu i wstydu" - od­powiedziałam.

"Dlaczego przychodzicie w ostatnim momencie? Powinniście przychodzić wcześniej, aby pomodlić się i poprosić Pana o zesłanie Swego Ducha Świętego, aby On was obdarzył duchem pokoju, aby oddalił od was ducha tego świata, trosk, proble­mów i roztargnień, żebyście byli zdolni przeżyć te tak święte chwile. Wy jednak przychodzicie niemal na początku celebracji i uczestniczycie w niej tak, jak w jakimkolwiek wydarzeniu, bez żadnego du­chowego przygotowania. Dlaczego? To jest naj­większy cud. Przychodzicie przeżyć moment naj­większego obdarowania was przez Najwyższego, a nie umiecie tego docenić. "

To mi wystarczyło. Poczułam się bardzo źle z powodu tego, że tak wiele razy niewystarczająco prosiłam Boga o przebaczenie nie tylko za to, co zdarzyło się w tym dniu, lecz za to, że tyle razy, jak inne osoby, czekałam aż skończy się homilia ka­płana, aby wejść do kościoła; za to, że nie umiałam lub nie chciałam zrozumieć, co oznacza uczestni­czenie we Mszy św.; że moja dusza była pełna naj­cięższych grzechów, a ja ośmielałam się w takim stanie uczestniczyć w Najświętszej Ofierze.

 

 

                           CHWAŁA NA WYSOKOŚCI BOGU

              W tym dniu było święto, więc należało odmó­wić: Chwała na wysokości Bogu.

              Nasza Pani powiedziała: " Wychwalaj i błogosław z całą swoją miłością Najświętszą Trójcę, uznaj siebie za Jej stworzenie i dziecko. "

Jakże inne było to Chwała na wysokości Bogu. Nagle zobaczyłam siebie w miejscu odległym, peł­nym światła, w obecności całego majestatu Tronu Bożego. I ja byłam samą miłością dziękczynną, kie­dy powtarzałam:

"...Chwalimy Cię. Błogosławimy Cię. Wielbimy Cię. Wysławiamy Cię. Dzięki Ci składamy, bo wiel­ka jest chwała Twoja. Panie Boże, Królu Nieba, Boże Ojcze wszechmogący..."

              Przyszło mi na myśl ojcowskie, pełne dobroci oblicze Ojca...

"Panie, Synu Jednorodzony, Jezu Chryste. Panie Boże, Baranku Boży, Synu Ojca, który gładzisz grzechy świata..."

              Jezus znajdował się przede mną, z tym obliczem pełnym czułości i miłosierdzia...

              "Tylko Tyś jest Panem, tylko Tyś Najwyższy, Jezu Chryste, z Duchem Świętym..."

              W tym momencie Bóg wspaniałej Miłości wstrzą­sał całym moim bytem...

Poprosiłam: "Panie, wyzwól mnie całkowicie z ducha zła. Moje serce do Ciebie należy. Panie mój, ześlij mi Twój pokój, abym jak najbardziej skorzys­tała z tej Eucharystii i aby moje życie przyniosło jak najlepsze owoce. Duchu Święty Boże, przemień mnie, działaj we mnie, prowadź mnie. O, Boże! Udziel mi darów, których potrzebuję, aby Ci jak najlepiej służyć...

 

 

           LITURGIA SŁOWA

              Nastał moment Liturgii Słowa i Dziewica kazała mi powtórzyć:

              " Panie, dzisiaj pragnę słuchać Twego Słowa i przynosić obfity owoc. Niech Twój Święty Duch oczyści moje serce, aby Twoje Słowo wzrastało i rozwijało się. Oczyść me serce, aby było dobrze usposobione ".

Powiedziała:

Chcę, abyś skupiła się na czytaniach i na całej homilii kapłana. Pamiętaj o słowach Biblii: Słowo Boże nie powraca dopóty, dopóki nie wyda plonu. Jeśli będziesz uważna, pozostanie w tobie coś z tego wszystkiego, co usłyszysz. Powinnaś próbować przypominać sobie przez cały dzień te słowa, które pozostawiły ślad w tobie. Czasem będą to dwa zda­nia, kiedy indziej będzie to cały usłyszany fragment Ewangelii, innym razem - tylko jedno słowo. De­lektuj się tym przez resztę dnia, a stanie się to cia­łem w tobie, gdyż taka jest droga przemieniania życia: Słowo Boże ma przemieniać człowieka. A teraz powiedz Panu, że jesteś tu, aby słuchać tego, co On pragnie powiedzieć dzisiaj twemu sercu”

Ponownie podziękowałam Bogu za to, że dał mi możliwość wysłuchania Jego Słowa. Prosiłam Go o przebaczenie za to, że miałam serce tak twarde przez tyle lat i za to, że uczyłam moje dzieci cho­dzić na Mszę w niedziele, jedynie dlatego, że tak nakazuje Kościół, a nie - z miłości, z konieczności napełniania się Bogiem. Ja sama uczestniczyłam tyle razy w Eucharystii przede wszystkim z obo­wiązku i uważałam, że przez to będę zbawiona. W ogóle nie myślałam o tym, aby ją przeżywać i zwra­cać uwagę na czytania, na homilię kapłana. Jaki ból odczułam z powodu straty tylu lat, z powodu mojej niewiedzy!

Ile razy nasze uczestnictwo we Mszy św. jest po­wierzchowne. Przychodzimy, bo jest ślub, pogrzeb lub chcemy się pokazać przed ludźmi! Jak wielka jest niewiedza o Kościele i Sakramentach! Ileż czasu marnujemy na pragnienie nauczenia się i zdobycia wiedzy o rzeczach tego świata, które w pewnym momencie mogą zniknąć, nie pozostawiając nam nic, i które na końcu życia na nic się nam nie przy­dadzą ani nie przedłużą nawet o minutę naszego życia!

Tymczasem o tym, dzięki czemu zdobywamy tro­chę nieba na ziemi i potem - życie wieczne, nie wiemy nic. A nazywamy się mężczyznami i kobie­tami wykształconymi...!

 

 

                                  PRZYGOTOWANIE DARÓW OFIARNYCH

              Chwilę później nastąpiło przygotowanie darów ofiarnych i Najświętsza Panna powiedziała:

              "Módl się w taki sposób: (powtarzałam za Nią)

              'Panie, ofiarowuję Ci wszystko, czym jestem,

to, co posiadam, to, co potrafię.

Wszystko to wkładam w Twoje ręce.

Ty, Panie, buduj,

posługując się małością, którą jestem.

Przez zasługi Twojego Syna przemień mnie, Boże Najwyższy.

Proszę Cię za moją rodzinę,

za moich dobroczyńców,

za każdego należącego do naszego Apostolatu, za wszystkich, którzy nas zwalczają

za wszystkich tych, którzy się polecają moim bied­nym modlitwom...

Naucz mnie kłaść moje serce na ziemi,

aby ich droga była mniej twarda.

Tak modlili się święci. Chcę, abyście wy wszyscy

też tak czynili".

 

Tego domaga się Jezus, byśmy kładli nasze ser­ca na ziemi, aby inni nie odczuwali jej twardości i abyśmy im umniejszali ból stąpania.

Kilka lat później przeczytałam książkę z modli­twami świętego, którego bardzo kocham: Jose Maria Escriva de Balaguer. Tam znalazłam modlitwę po­dobną do tej, której nauczyła mnie Dziewica. Może modlitwy świętego, któremu tak się polecam, po­dobały się Najświętszej Pannie?

Nagle zaczęły pojawiać się postacie, których nie widziałam wcześniej. Było to tak, jakby z każdej osoby, która znajdowała się w katedrze, ktoś się wy­łaniał. Kościół zapełnił się istotami młodymi, pięk­nymi. Były one przyodziane w lśniąco białe tuniki. Postacie te przechodziły do nawy głównej i kiero­wały się w stronę ołtarza. Nasza Matka powiedzia­ła:

"Spójrz. To są Aniołowie Stróżowie wszystkich ludzi, którzy tu są. Jest to chwila, w której Anioł Stróż zanosi ofiary i prośby każdego z obecnych przed Ołtarz Pana. "

Ogarnęło mnie wielkie zdumienie, gdyż te istoty miały oblicza tak piękne, tak promieniujące, że trud­no sobie to wyobrazić. Jaśniały ich twarze bardzo piękne, jakby kobiece, jednak budowa ich ciała, dło­nie i postawa były męskie. Bose stopy nie dotykały ziemi. Przemieszczały się, jakby się ślizgając. Ta procesja była bardzo piękna. Niektóre postacie mia­ły jakby złote misy iskrzące się biało-złocistym światłem. Maryja powiedziała:

"To są Aniołowie Stróżowie osób, które ofiaro­wują tę Mszę świętą w licznych intencjach, tych osób które są świadome tego, co oznacza ta celebracja; tych, które mają coś do ofiarowania Panu...

              Ofiarujcie siebie w tym momencie..., ofiarujcie swoje troski, swoje cierpienia, swoje zawody, swo­je smutki, swoje radości, swoje prośby. Pamiętaj­cie, że Msza posiada wartość nieskończoną dlate­go bądźcie hojni w ofiarowywaniu siebie i w prośbie”­

Za pierwszymi Aniołami szli inni, którzy nie mieli nic w rękach, którzy mieli je puste. Dziewica rzekła:

Aniołowie ludzi, którzy są tutaj, lecz nigdy nic nie ofiarowują. Nie są zainteresowani przeżywaniem każdego momentu liturgicznego Mszy i nie mają da­rów, które mogliby przynieść przed Ołtarz Pana. "

Na samym końcu szli jeszcze inni Aniołowie, bar­dzo smutni. Mieli ręce złożone do modlitwy i spusz­czony wzrok.

" To Aniołowie Stróżowie tych osób, które są tu­taj, a jakby ich nie było, bo przyszły przymuszone

przyszły z obowiązku, bez żadnego pragnienia uczestniczenia we Mszy św. Ich Aniołowie smut­ni, ponieważ mogą przynieść przed Ołtarz jedynie swoje własne modlitwy.

Nie zasmucajcie waszych Aniołów Stróżów... Pro­ście o wiele. Proście o nawrócenie grzeszników, o pokój na świecie, za swoich krewnych, za swoich sąsiadów, za tych, którzy się polecają waszym mo­dlitwom. Proście, wiele proście, nie tylko dla sie­bie, lecz i dla innych.

Pamiętajcie, że ofiara jest bardziej miła Panu, kiedy składacie w niej całkowicie samych siebie, aby Jezus, zstępując, przekształcił was przez Swoje zasługi. Co masz do ofiarowania Ojcu od siebie? Nicość i grzech. Kiedy jednak składacie siebie w ofierze zjednoczeni z zasługami Jezusa, taka ofiara

jest miła Ojcu. "

Procesja była niewyobrażalnie piękna. Potem zni­kły mi sprzed oczu wszystkie te istoty niebieskie, składające hołd przed Ołtarzem - jedne kładące swój dar na ziemi, inne klękające z twarzą prawie przy ziemi i potem podchodzące do niego.

 

 

 

PREFACJA

              Nastąpił końcowy moment prefacji. Kiedy zgro­madzenie odmawiało: "Święty, Święty, Święty", na­gle wszystko, co było za celebransami, znikło. Po lewej stronie, za Arcybiskupem, jakby po przekąt­nej, pojawiły się tysiące Aniołów - małych i du­żych. Jedni mieli skrzydła małe, inni - duże, jesz­cze inni byli bez skrzydeł i jakby poprzedzali po...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin