Pogromcy Piwnych Mitów - Dobre, czyli drogie.pdf

(196 KB) Pobierz
R YNKI A LKOHOLOWE styczeń 2011 5
PIWO
Dobre, czyli drogie?
Maciej Chołdrych, www.piwoznawcy.pl
W naszej alkoholowej kulturze od lat funk-
cjonuje sformułowanie będące ikoną byleja-
kości, niskich półek i wszystkich innych nega-
tywnie kojarzących się przymiotów. Chodzi
o  produkt pt. „tanie wino”. Mówiąc tak, nie
mamy na myśli wina za kilkanaście złotych,
tylko niepijalny produkt winopodobny, który
przez lata na polskim rynku budował błędny
wizerunek kategorii wina.
Dzisiaj, mocno uświadomieni, znamy się
na winach na tyle, by bez strachu przejść mię-
dzy półkami i wybrać bezpieczną opcję, która
zapewni nam jako taki sukces kulinarno-to-
warzyski. Co więcej, nie tylko wina łatwiej
nam rozróżniać. Tanie wina powoli przecho-
dzą do przeszłości wypierane przez tanie na-
lewki i mocniejsze alkohole. Pojawił się jed-
nak termin, o którym przez lata nie było mowy,
a mianowicie „tanie piwo”. Jeszcze kilka lat
temu była to zapowiedź udanych zakupów
i wesołego weekendu. Dziś jednak na hasło
„tanie piwo” reagujemy inaczej, oczyma wy-
obraźni widząc wystrzałową nazwę trunku
kojarzącą się nieodparcie z terminatorem lub
wysokim napięciem oraz alkoholową moc na
poziomie 8,9 a może nawet 10%.
piwa i  ogólnej pijalności. Średnio wyeduko-
wany miłośnik piwa bez trudu rozpozna tu
różnice.
Główną cechą świadczącą o tym, że tanie
piwo powstało w  tani sposób, jest wyraźny
zapach alkoholu wydobywający się po otwar-
ciu piwa. Etanol przykrywa pozostałe cechy
i  sprawia, że w  smaku piwa wyczuwamy
ostrą, piekącą cierpkość. Tuż pod alkoholo-
wym aromatem wyczujemy niezharmonizo-
waną mieszankę zapachów, typowych dla na-
pojów warzonych po zachodzie słońca.
Śliwki, mirabelki, morele, a wszystko to deli-
katnie nadpsute. Duża ilość alkoholi wyż-
szych i aldehydów da się także odczuć już na-
stepnęgo poranka po wypiciu kilku „tanich
i dobrych” piw.
Zresztą nie tylko mocne piwa można w ten
sposób rozpoznać. Niska jakość piw lekkich
uwydatania się w  katronowym, papierowym
czy wręcz woskowym aromacie typowym dla
piw utlenionych.
czy Belgii. Tylko tam kupimy owiane tajemni-
czymi historiami, pięknie zapakowane butelki
z unikalną zawartością. By jednak nie przeżyć
jednego z większych życiowych rozczarowań,
należy przygotować się na to, że najdroższe
piwa, uchodzące za najlepsze piwa na świe-
cie, nie smakują jak piwo, przynajmniej dla pi-
woszy ze środkowej i  wschodniej Europy.
Najczęściej należą one do gatunków barley
wine (odmiana ang. ale), belgian ale, trapist
(dostepny w Polsce) czy bock (koźlak). Piwa
te są z reguły bardzo mocne, jednak ich moc
jest doskonale związana i otoczona doskona-
łym profilem aromatycznym, w  którym kar-
mel, toffi czy zioła to cechy wręcz pospolite.
Mówiąc o najdroższych piwa, nie sposób nie
zahaczyć o tematy finansowe. Ile trzeba więc
wydać, by delektować się jednym z najdroż-
szych? Oczywiście mamy tu spory przekrój,
szlachetne trapist możemy
kupić w Polsce za około 25
zł, biere de gard czy biere
de champagne to już wy-
datek rzędu około 100 zł za
butelkę. Za angielskie la ville
bon secure zapłacimy 1000
dolarów (tak!), ale wszystkie
te piwa przebija angielski
wynalazek o  wymownej
nazwie End of Story, któ-
ry kosztuje nie miej nie
więcej tylko 900 funtów
brytyjskich. Ani cena,
ani moc alkoholu (55%),
nie jest tak szokująca
jak opakowanie. Każda
butelka „zapakowana”
jest w wypchaną szarą
wiewiórkę. Szyjka zaś
wystaje z  pyszczka
stworzenia. W tym mo-
mencie po raz kolejny
warto się zastanowić,
czy najdroższe na-
prawdę oznacza naj-
lepsze?
Drogie nie znaczy najlepsze
Wysoka cena piwa, podobnie jak w świe-
cie win częściowo bierze się z planu, jaki za-
łożył sobie producent. Jeżeli piwo będzie za-
pakowane w  zieloną butelkę, oklejone
pięknymi, metalizowanymi etykietami i będzie
stało na najwyższej półce, to znaczy, że
mamy do czynienia z markami premium lub
super premium, które wcale nie muszą powa-
lać nas smakiem i  aromatem. Co więcej,
mogą być piwami zupełnie przeciętnymi,
ubranymi jedynie w odświętny strój, by uza-
sadnić wyższą cenę. Nie można tu jednak ge-
neralizować, istnieją bowiem na naszym ryn-
ku piwa typu premium, które są zdecydowanie
godne polecenia, a  ich cena jest adekwatna
do jakości. Jednak ocena współczynnika ja-
kości do ceny to zadanie dla naprawdę świa-
domych piwoszy. Warto zwrócić także uwagę,
gdzie kupujemy piwa. Różnice w  cenach
w  różnych miejscach mogą sięgać tu nawet
30% dla tych samych piw.
Tanie nie znaczy niedobre
Cena, jaką płacimy za piwo, ma oczywi-
ście wiele składowych. Istotny jest tu podatek
akcyzowy oraz wiele kosztów, którymi nie bę-
dziemy tu zaprzątać sobie głowy. Sednem
sprawy w  temacie piw tanich, drogich, złych
i  dobrych jest ich jakość. Czy piwo, które
kosztuje powiedzmy 1,4 zł za puszkę nie
może być dobre? Oczywiście, że może – nie
będzie to jednak międzynarodowa znana
marka, tylko niszowy, regionalny produkt, któ-
ry być może nie poczuł się jeszcze dobrze
w  tematach slowfood czy organic i  póki co
pozycjonuje się jako piwo dla miejscowych pi-
woszy, ewentualnie turystów żądnych smako-
wych wrażeń. Jeżeli jednak tanie piwo spo-
tkamy w  sieciowym markecie, możemy
przypuszczać, że cena jest tu niestety wy-
kładnikiem jakości. Może to być oczywiście
także promocyjna strategia browaru, te jed-
nak zadarzają się coraz rzadziej. W szczegól-
ności tyczy się to piw mocnych. Poziom alko-
holu 9% w  jasnym lagerze grozi
zdominowaniem bukietu przez alkohol. W ta-
nich mocnych piwach alkohol jest kluczowym
elementem, stąd też piwowarzy nie przykła-
dają z  reguły dużej wagi do reszty bukietu
Najdroższe, najlepsze, tyl-
ko dla koneserów…
Po piwa z najwyższych półek trzeba
się niestety wybrać do Anglii, Szkocji
903962207.001.png 903962207.002.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin