Walcott Derek - Wiersze.pdf

(2336 KB) Pobierz
393936188 UNPDF
1992
DEREK WALCOTT
W 500-lecie odkrycia Ameryki Nagrodę Nobla dostał pi-
sarz pochodzący z wysp, na których w 1492 roku postawił
nogę Kolumb.
Derek Walcott urodził się w 1930 roku w Castries na
wyspie Santa Lucia na Małych Antylach, zwanych też In-
diami Zachodnimi, gdzie od wieków zbiegały się intere-
sy kolonialne Francji i Anglii, co pozostawiło swe ślady
w języku i kulturze. Anglicy wygrali, toteż Walcott jest pod-
danym królowej brytyjskiej. W roku 1954 ukończył studia
na Jamajce i pracował na wyspach karaibskich jako nau-
393936188.002.png
czyciel. Stosunkowo wcześnie zajął się — na Trynidadzie
— teatrem. Od 1980 roku pisarz był wykładowcą na ame-
rykańskich, głównie bostońskich, uniwersytetach. Otrzy-
mał stypendium Fundacji McArthura zwane „stypendium
dla geniuszy", a w 1988 roku królowa Elżbieta wyróżniła
go Złotym Medalem za Poezję. Obecnie dzieli swe miejsce
zamieszkania między USA, Wielką Brytanię a Trynidad.
Twórczość Walcotta jest wytworem historycznej homo-
genizacji kultur, jaka miała miejsce na Karaibach. W poezji
tej rozkochanie w kulturze angielskiej zderza się z egzotycz-
ną rzeczywistością wyspiarskiego odizolowania; poszuki-
wanie tożsamości staje się tu wyzwaniem i problemem nu-
mer jeden, z którego pisarz potrafił uczynić ekspresywny
i przejmujący problem literacki.
Bardzo ważne w twórczości Walcotta są dramaty, m.in.
Sea at Dauphin (1954), Drums and Colours (1958), The
Dream on Monkey Mountain (1967). Najważniejsze
tomy wierszy: Τwenty Five Poems (1948), In a Green
Night (1962), The Gulf and Onother Poems (1969),
Another Life (1973), Sea Grape (1976), Omeros (1989).
393936188.003.png
Kodycyl
O rozdwojonej jaźni, targany przez dwa style
(jeden z nich to najemna, wyrobnicza proza),
zarabiam na wygnanie. Brnę w świetle księżyca przez mile
ostrego jak sierp brzegu morza,
skóra ciemnieje, pali mnie, łuszczy się w tym zrzucaniu
skóry miłości własnej, miłości do oceanu.
By zmienić język, trzeba zmienić życie.
Nie naprawię dawnych błędów i krzywd.
Znużona horyzontem, fala wraca spoza
jego linii, i mewy w swoich rdzawych językach krzyk
podnoszą; nad próchnem pirogi, wyciągniętej na brzeg,
w Charlotte ville, były chmurą jadowitych dziobów.
Myślałem niegdyś: wystarczy kochać kraj.
Dziś — gdybym chciał nawet — nie dopchałbym się do
żłobu.
Widzę najlepszych mózgów psie kotłowaniny,
walkę o wyróżnienie, ten ochłap.
Coraz bliżej mój wiek
średni, spalona skóra z ramienia
schodzi jak cienki papier, jak cebulowe łupiny
ze sceny w Peer Gyncie Ibsena.
A w środku, w sercu — nic; w te zakamarki
nie wpełza nawet trwoga. Znam zbyt wielu martwych.
Wszyscy oni znajomni, wszyscy tacy sami,
393936188.004.png
nawet w tym, jak ginęli. Płomieniami
poparzone ciało już nie czuje przerażenia
na myśl o ogniu pieca, w którym ziemia
to podsłoneczny popielnik czy wysypisko popiołów,
ani o tnącym chmury sierpie księżyca, od dołu
widzianym przez biel plaży, stronicę zwróconą ku niebu.
Ta obojętność — jest to inna postać gniewu.
Stanisław
Barańczak
Mroczny sierpień
Taki deszcz, tyle życia obrzmiałego jak niebo
tego czarnego sierpnia. Słońce, ma siostra,
ociąga się z wyjściem z żółtego pokoju.
Wszystko idzie w diabły, góry kipią
jak czajnik, rzeki wylewają, a ona
nie chce wstać i zgasić deszczu.
Jest w swym pokoju, bawią ją starocie,
moje wiersze, kartkuje album. Nawet gdy piorun
runie z nieba, jakby tłukły się talerze,
nie wyjrzy stamtąd.
Kocham cię, wiesz przecież, lecz na deszcz
nie mam sposobu. Uczę się jednak powoli
kochać te chmurne dni, parujące wzgórza,
plotkujące w powietrzu komary,
popijać lekarstwo goryczy,
393936188.005.png
więc gdy się wyłonisz, siostro,
rozsuwając paciorki deszczu,
z kwiatami nad czołem i przebaczeniem w oczach
nic nie będzie jak kiedyś, lecz będzie naprawdę
(widzisz, nie dadzą mi kochać cię
jak chciałbym), bo wtedy, siostro,
będę już kochał dni chmurne, jak kocham pogodne,
mroczny deszcz, jasne wzgórza, choć kiedyś
kochałem tylko swe szczęście i ciebie.
Paweł Piasecki
Miłość po miłości
Przyjdzie taki czas,
gdy z uniesieniem
siebie powitasz, stojącego
u swego progu, w swoim lustrze
i uśmiechniecie się na powitanie
i powiesz, usiądź tu. Jedz.
Pokochasz nieznajomego, swoje byłe ja.
Podaj wino. Podaj chleb. Oddaj serce
swemu nieznanemu, porzuconemu
sercu, co cię zawsze kochało.
Zdejmij z półki miłosne listy,
fotografie, daremne bileciki,
zedrzyj z lustra swe odbicie.
Siądź. Świętuj własne życie.
Paweł Piasecki
393936188.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin