Jako przyszły prezydent czwartej RP postanowiłem już teraz wszechstronnie się dokształcać. Co prawda nawet bez tego biję swoich poprzedników na głowę, mam najprawdziwszy tytuł magistra i od dziecka podaję ludziom na powitanie rękę zamiast nogi. Ale ponieważ nauki nigdy nie za dużo, obserwuję uważnie niuanse gospodarki i scenę polityczną, ucząc się (siłą rzeczy) na błędach naszych mężów stanu. Ostatnio śledziłem wizytę prezydenta katolików, Kwa-śniewskiego, w Rosji. Podobno wprosił się tam na chama i tak też został potraktowany - najpierw długo czekał w korytarzu na audiencję, a później (rzecz niesłychana w kontaktach prezydenckich!) odebrał oficjalne połajanki za antyrosyjskość polskich mediów. Spotkanie nie dało nic, za to po raz kolejny pokazało polską nieudolność w kontaktach z zagranicą. Zaczęło mnie to już wkurzać, więc postanowiłem zrobić Kwaśniewskiemu i Cimoszewiczowi konspekt dotyczący Rosji. Oto on:
Po rozpadzie ZSRR w 1991 roku stosunki polsko-rosyjskie od razu były złe, a przynajmniej nie takie, jakie być mogły, czyli świetne. W nowej Rosji zostali starzy ludzie, zaprzyjaźnieni z naszymi postkomuchami. Towarzysze przywykli załatwiać sprawy po towarzysku i mogły to wykorzystać już rządy Olszewskiego i Suchockiej, angażując do kontaktów ze Wschodem odpowiednich ludzi. Tymczasem nowe solidarnościowe elity dostały trwałego skrętu na Zachód, a Wałęsa uwziął się wyłącznie na wyprowadzenie Ruskich. Całą polityką wschodnią zajmował się przez lata jeden kompetentny człowiek - Stanisław Ciosek. MSZ-owi brakowało jakiejkolwiek wizji promocji Polski w Rosji; do dziś Ośrodek Kultury Polskiej w Moskwie mieści się w jednym pokoiku w naszej ambasadzie. Bronisław Geremek, faktyczny twórca polskiej polityki zagranicznej od 1989 roku, stworzył skuteczną zaporę dla bardziej zażyłych kontaktów z Kremlem, a za nim poszli inni bezkrytyczni fani Zachodu z prawa i z lewa. Ich główna strategia opierała się na rozmowach z Rosjanami (braćmi Słowianami) z pozycji zachodnich demokratów, obrońców praw człowieka, bardziej cywilizowanych i pod każdym względem lepszych. W podobnym tonie od lat wypowiadają się nasi dziennikarze i analitycy, strasząc na zmianę rosyjskim przewrotem, odcięciem gazu i ropy oraz mafią. Przy każdej okazji przypominane są zabory, wojna 1920 r., Katyń, zsyłki na Syberię, 17 września, powstanie warszawskie, KGB i wszystkie inne plagi egipskie, które nawiedziły nasz kraj via wschodnia granica. Na to wszystko nakłada się katolizacyjna polityka Watykanu (polskimi rękami i za polskie pieniądze) wobec Rosji. Polski rząd i placówki dyplomatyczne zawsze brały w obronę naszych (?) księży, nawet gdy ci ewidentnie łamali rosyjskie prawo. Łatwo sobie wyobrazić, co czują nasi sąsiedzi: Polacy przychodzą cywilizować dziką Rosję, odebrać nam naszą prawosławną tradycję, naszą narodową tożsamość! Aż dziw bierze, że Putin, bądź co bądź władca imperium, nie zrzucił naszego Olka z kremlowskich schodów! Nasz neomesjanizm na Wschodzie, także w „byciu rzecznikiem Ukrainy na drodze do zachodniej demokracji", wzbudza powszechne politowanie. Polska - zadłużona i słaba gospodarczo, podległa starcowi z Watykanu i kowbojowi z Teksasu - miałaby być... pomostem między wschodem i zachodem Europy - oto pobożne życzenia wypowiadane na dodatek głośno przez prezydenta Kwaśniewskiego i ostatnich trzech premierów R R Śmiechu warte! Jeśli nawet gospodarkę można podźwignąć, a zadłużenie spłacić (kiedy?!), to nikt nie zatrudni rzecznika jednych do reprezentowania drugich. W Brukseli już przesądzili, że filarem wschodniej polityki UE będą Szwecja, Finlandia i małe kraje bałtyckie-
Jak powiedział mi jeden z mądrzejszych polskich eurodeputowanych - UE obawiała się, że gdyby Polska dostała „działkę wschodnią", natychmiast zamieniłaby ją na działkę wschodniej polityki Watykanu i USA, a to mogłoby tylko wkurzyć Rosjan. Najwyższa pora, żebyśmy dali sobie spokój z „rzecznikowaniem" i „patronowaniem" (Grupa Wyszehradzka, Grupa Bałtycka, Trójkąt Weimarski). Zajmijmy się raczej umacnianiem naszych sojuszy z Unią, zwłaszcza z Francją i Niemcami, a nasz prezydent, mając takie poparcie, nie będzie traktowany jak natręt. Dopiero wówczas trzeba się zbliżyć do Rosji i traktować ją z szacunkiem i po bratersku. Tymczasem nasi politycy uznali, że relacjami z Rosją mają rządzić historyczne zaszłości, wypominki, niestrawione resztki, które odbijać się będą dopóty, dopóki ich odgrzewanie będzie przynosiło np. wzrost notowań takiego prezydenta Kaczyńskiego. Relacje polskich mediów (zwłaszcza TVN) oraz komentarze prawicowych polityków na temat ostatnich wydarzeń w Biesłanie uważam za skandal. To również szczyt chamstwa - oskarżać naród i państwo pogrążone w żałobie po setkach zabitych przez terrorystów dzieci o spowodowanie tej rzezi. 4.09 br. w TVN 24 wprost wysunięto - jako „prawdopodobną" - tezę, że porwanie dzieci było zaplanowane przez Putina i rosyjskie służby specjalne, aby ograniczyć w Rosji demokrację i dać armii nowy mandat do wymordowania Czeczenów. Inny fakt: po spotkaniu Kwaśniewskiego z Putinem pierwsze pytanie, jakie w Teleexpressie zadał Maciej Orłoś korespondentowi z Rosji, brzmiało: „Co z najważniejszą dla nas sprawą Katynia?", a pytanie ostatnie: „Czy w sprawach gospodarczych dało się coś załatwić?". Jakie wymierne straty może przynieść naszej gospodarce taka emanacja głupoty i nieodpowiedzialności, na jaką nie pozwala sobie nikt poza Polakami? Wszystkie państwa sąsiadujące z Rosją, nie mówiąc o liderach światowej gospodarki, na wyścigi meldują się na niezmierzonym rosyjskim rynku. Polska miała szansę być tam pierwsza i zaklepać całe branże dla swoich produktów. Już nie zaklepie. W tej chwili Rosja nie chce już naszego mięsa, choć zajada się nim pół Europy, a toleruje jedynie eksport polskich towarów nieprzetworzonych (jabłek, ziemniaków, taniej odzieży, podpasek, opakowań), czyli przynoszących najmniejsze zyski (deficyt po naszej stronie wynosi obecnie 3 mld dolarów). Nasze prywatne firmy chcą na własną rękę przebić się na tamtejszy rynek, ale idzie to opornie, gdyż kochana III RP nie stworzyła (poza Korporacją Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych) żadnej instytucji wspierającej wymianę handlową ze Wschodem, l to w czasie, kiedy inne państwa ekstra dotują tam swój eksport. Starają się też stworzyć jak najlepszy grunt do wspólnych rozmów biznesowych - mnożą połączenia lotnicze, upraszczają wydawanie wiz, lobbują w mediach. U nas Rosjan zawsze traktowano jak ludzi drugiej kategorii. Skutecznie zrażamy inwestorów rosyjskich, głośno „reklamując" ich inwestycje jako mafijne lub powiązane ze służbami specjalnymi. Wszelkie swoje osiągnięcia polska dyplomacja sprowadza do zabezpieczenia Polski przed Rosją, a polski prezydent i rząd wywalają gały ze zdziwienia, że Rosjanie oglądają nasze dzienniki i rozumieją, co się o nich gada!
Kiedy ja pojadę do Putina (wcześniej cofnę koncesję niezależnemu 7VN-owi i wywalę Orłosia z pracy w niezależnym Teleexpressie) postawię Władimirowi 0,7 litra polskiej wódki i zapytam: - Byłeś, Władek, w Katyniu w 1940 roku? - Niet! - Ja też nie byłem. Chwała za to waszemu prawosławnemu Bohu! Wypijmy za to jak nastojaszczije komun! styl JONASZ
jozpod