Dziady III RP.doc

(163 KB) Pobierz

 

Dziady III RP

 

Polska to kraj paradoksów, a właściwie - kraj paradok­salny. Fakt ten stanowi dla odwiedzających nas cu­dzoziemców wielką atrakcję turystyczną.

l nie myślę przede wszystkim o tym, że na przykład Polacy wydają więcej, niż zarabiają; biorą kredyty, których nie są w stanie spłacić, choćby na wyprawienie świąt Bożego Narodzenia; że sędziowie i policjanci zakładają gan­gi, a skompromitowani politycy - kolejne partie, które zo­stają liderami w sondażach; że im więcej nakradnie zło­dziej, tym bardziej jest bezkarny; że wyprzedza się u nas prawym pasem jezdni, a na radary drogówki oficjalnie sprze­daje się antyradary itd., itp.

Wytrawny obserwator, zwłaszcza ten unijny, najwięcej paradoksów dostrzeże w mentalności Polaka katolika, l zno­wu na boku zostawiam oczywiste, zwłaszcza dla Czytelni­ków „FiM", idiotyzmy, na przykład to, że im bogatsi są polscy księża, tym wię­cej pieniędzy dostają od wiernych (może dlatego ci ostatni tak się właśnie na­zywają?), że tzw. wierzący bardzie} wierzą papieżowi niż Pismu Swiętemuj, czyli Słowu Bo­żemu, zaś niewierzący chodzą na msze, bo zależy im na ładnym, katolickim pogrzebie itp.

Najbardziej paradoksalne, a zarazem bolesne, jest to, jak ludzie deklarujący się ja­ko uczniowie Jezusa traktu­ją innych ludzi, swoich „bra­ci", „bliźnich". Co więcej - im głośniej deklarowana wiara, tym większa znieczulica, im więcej Boga na ustach - tym mniej w sercu. Nigdy nie zrozumiem np. fundatorów tysięcy kościołów, ka­plic, dzwonów czy innych pogańskich pierdoł. Trzeba być skończoną, a w dodatku ślepą świ­nią, żeby nadmiar pieniędzy wydać na złocone, nikomu (zwłaszcza Bogu) niepotrzebne zbytki, podczas gdy tuż obok, może za ścianą, u są­siadów - nie dojadają dzieci. W bogatych krajach zachodniej Europy tak pojmowana wia­ra skończyła się wraz ze średniowieczem, w Polsce obłuda i blichtr nadal święcą tryum­fy, a paradoks jest czymś oczywistym.

Dlaczego byłem za przystąpieniem Polski do Unii? Mądrzy przywódcy Unii Euro pejskiej nie zabiegali o zapisanie wartości chrześcijańskich w eurokonstytucji, oni je realizują w praktyce. Zamiast wymachiwać szabelką i załamywać ręce nad bezbożnym światem, zachodni ideolodzy zjednoczonej Eu­ropy od początku postawili na bezpłatną służbę zdrowia, rozbudowany system opieki społecznej, powszechny do­stęp do edukacji itp. Dziś takie narody jak Niemcy czy Skandynawowie mogą szczycić się, że nie ma u nich ani jednego obywatela pozostawionego samemu sobie. Choć­by był pijakiem, włóczęgą czy narkomanem - zawsze na­leży mu się godne utrzymanie. Urzędnicy, którzy pracują z potrzebującymi, nie nazywają ich braćmi w wierze i nie deklarują, że robią to dla Boga, Maryi oraz własnego zba­wienia. Nieprzypadkowo również kraje najbardziej opiekuń­cze są jednocześnie krajami najbardziej zlaicyzowanymi. Tam ludzie jakoś nie potrzebują i nie szukają uzasadnienia religijnego dla pomocy innym ludziom. Po prostu to robią. Kilka lat temu byłem w małej wiosce w Szwajcarii. Pod­czas spaceru obok dużego, wielorodzinnego domu moją uwagę przykuła gromadka dzieci o wyraźnie śniadych ce­rach. Od mieszkającego tam Polaka dowiedziałem się, że każda gmina w Szwajcarii ma obowiązek przeznaczyć je­den budynek na mieszkania dla albańskich uchodźców z Kosowa, oczywiście wraz z ich utrzymaniem. Ktoś po­wie, że ich stać na takie gesty. Owszem, ale pokażcie mi bogatych Polaków, którzy sponsorują biednych, w do­datku rodaków. Niedawno miałem w ręku zestawienie odpisów podatkowych jednego z urzędów skarbowych w Łodzi. Ponad 90 proc. z nich stanowiły darowizny na parafie (czytaj: potrzeby bogatych proboszczów), a na pal­cach jednej ręki można było policzyć ofiarodawców insty­tucji dobroczynnych. Przykład jak zwykle idzie z góry - z urzędów, ministerstw i spółek Skarbu Państwa, łożących miliony na bogaty Kościół, choćby kosztem bezrobotnych, którym odbiera się i tak głodowe zasiłki.

Najnowszy pomysł Ministerstwa Polityki Społecznej to odebranie części zasiłku samotnym osobom (zwykle mat­kom) wychowującym trójkę i więcej dzieci. Od maja tego roku rodziny te dostawały „zawrotną" kwotę 510 złotych. Jeśli propozycje (lewicowego!) rządu wejdą w życie, już od 1 stycznia 2005 r. na każdej takiej gromadce biedaków będziemy mogli zaoszczędzić 120 zł miesięcznie. Janina

Szumlicz, ministe­rialna wicedyrektorka, wcale nie kryje, że „resort chce w ten spo­sób  likwidować patologie,   które wywołała wprowa­dzona w maju ustawa o świad­czeniach społecznych. Od chwili wprowadzenia ustawy gwałtownie zwiększyła się fala rozwodów". Bez wątpienia część z nich to rozwody fał­szywe, przeprowadzane wyłącznie po to, aby dostać zasiłek dla samotnego opiekuna. Ale czy ktoś wysilił się na wyobrażenie sobie, jak bardzo zdesperowani własną biedą muszą być rodzice, którzy decydują się na fikcyjny rozwód? W każdym razie, jeśli „dobrze pójdzie" - wszyst­kie niepełne rodziny wielodzietne w Polsce, w tym po części pseudorozwodnicy, będą mogli podziękować episkopatowi za ofi­cjalne protesty w sprawie majowej usta­wy „rozwodowej", które poskutkowały właśnie ww. projektem. Biskupi milio­nerzy, nawołujący do ubóstwa, za­biorą biednym dzieciom marga­rynę, skazując je na jedzenie su­chego chleba, a przyklepie to wszystko lewicowy rząd. Czy to jest normalny kraj? A kto po­wiedział, że ma być normalny, sko­ro jest katolicki? Wszyscy już chyba słyszeli, jak to nasz (na szczęście już były) wiceminister zdrowia Ra­fał Niżankowski w liście do komisarza UE ds. zdrowia i ochrony konsumentów do bólu szczerze odpowiedział na propozycję nowej unijnej strategii „Zapewnić dobre zdro­wie wszystkim". Przypomnę najlepsze z tej odpowiedzi: „Nie jest możliwe zapewnienie zdrowia wszystkim miesz­kańcom Europy, ponieważ niektórzy z nich nie chcą być zdrowi. Niektórzy wolą być chorzy, by odgrywać swoje społeczne role; inni mają zte geny albo zwyczajnie nie ma­ją szczęścia". Naiwny komisarz bezbożnej Unii, która chce na siłę leczyć „wszystkich", poczuł się zgorszony tak wy­raźnie „niehumanitarną" opinią polskiego urzędnika. Co wię­cej, opinię tę wydrukował opiniotwórczy, angielski dzien­nik „Financial Times", nazywając ją „szokującą". Tymcza­sem pan Rafał, wychowany na katolickich wartościach, wie i rozumie, że wszystko opiera się na doborze natural­nym, czyli dopuście bożym. Słabsze jednostki po prostu „nie mają szczęścia" i muszą wymrzeć, bo stanowią ob­ciążenie dla państwa i bliźnich; ba! nawet księdzu na ofia­rę nic nie są w stanie dać. Zdrowie należy się tylko tym, których stać na opłacenie łóżka w bezpłatnym, państwo­wym szpitalu i wykupienie leków za emeryturę, czyli za „złotówkę". Jeśli chodzi o wartości i miłość bliźniego, pol­skie elity są nadzwyczaj zgodne, bowiem wszystkim in­nym - tym, którzy mają „złe geny" - dobrą radę dał Lech Kaczyński: Spieprzaj, dziadu!

JONASZ

                                            

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin