1977--Krwawa Droga Do śmierci.pdf

(1040 KB) Pobierz
Sven Hassel
Krwawa droga do śmierci
Tłumaczył z angielskiego Igor Mu rawski
INSTYTUT WYDAWNICZY ERICA
Tytuł oryginału THE BLOODY ROAD TO DEATH
Ze względu na rozmiar naszych strat pod Stalingradem i tragiczne braki żołnierzy rezerwy, nasz
Fuhrer rozkazał, że okres ciąży ma zostać skrócony ze skutkiem natychmiastowym z dziewięciu do
sześciu miesięcy.
Obergefreiter Joseph Porta w rozmowie
z Obergefreitrem Wolfgangiem Creutzfeldem,
Saloniki, wiosna 1943.
Książkę dedykuję dowódcy mojego batalionu i przyjacielowi, obecnie Generałowi Sił Pancernych
Armii Niemieckiej, Horstowi Scheibertowi.
Jeśli nie będę bardzo ostrożny, to ten cholerny Him*mler wkrótce wsadzi wszystkich moich
przyjaciół do swoich obozów koncentracyjnych.
Goering w rozmowie z Generałem*Feldmarszał*
kiem Milchem, 22 września 1943.
Śpiewając na cały głos Torpedowy Klaus Pohl wychodzi z burdelu Pod Trzęsącym się Łóżkiem w
Pyrgos. W oddali słychać odgłosy bójki pomiędzy grupą niemieckich marynarzy i jakimiś włoskimi
żołnierzami z oddziałów górskich.
Klaus Pohl uśmiecha się z zadowoleniem i decyduje, że przyłączy się do bójki, ale szybko zmienia
zdanie, gdy dostrzega ładną dziewczynę, która już wcześniej tego wieczora przykuła jego wzrok.
* Hej, Liebling! * krzyczy, a jego głos odbija się echem w cichej ulicy. * Zaczekaj na Marynarkę!
Odłączanie się od konwoju jest niebezpieczne! * Wkłada palce do ust i gwiżdże przeraźliwie,
płosząc miejscowe koty.
Dziewczyna spogląda za siebie i uśmiecha się prowokująco.
Klaus przyspiesza. Burdelem się rozczarował. Było więcej klientów niż panienki mogły obsłużyć.
Znowu gwiżdże i jest tak pochłonięty dziewczyną, że nie zauważa sylwetek mężczyzn, którzy
wyszli z bocznej uliczki i podążają teraz za nim.
Dziewczyna skręca w małą alejkę. Gdy Klaus tam dochodzi, dziewczyna znika.
Czterech mężczyzn otacza go wkoło.
* Co jest do cholery?! * krzyczy, sięgając po swoje P*38.
Pętla rzucona wprawnie z tyłu, zaciska mu się mocno na gardle. Krztusi się i pada na kolana dziko
machając ramionami. Jego okrągła, marynarska czapka toczy się po bruku jak urwane koło.
Dostaje kopniaka w krocze i cios kolbą pistoletu w tył głowy.
Następnego dnia Torpedowy Klaus Pohl zostaje znaleziony przez greckich cywilów, którzy
zawiadamiają policję, jego nagie ciało leży w rynsztoku, zaledwie kilka metrów od niemieckiej
kwatery głównej. Identyfikacja jest bardzo trudna i ciało zostaje rozpoznane dopiero, gdy jego
oddział zgłasza zaginięcie Klausa Pohla.
Sprawa jest traktowana jako nieistotne, rutynowe śledztwo. Nagie zwłoki niemieckich żołnierzy są
codziennie znajdowane w greckich rynsztokach.
W odwecie, dwie godziny później, trzech greckich więźniów zostaje publicznie powieszonych.
Rozdział 1
LAS KAKTUSÓW
Żołnierze stoją patrząc na trupy, które w gorącym słońcu są groteskowo rozdęte. Zwłoki Porucznika
leżą rozłożone na kamiennym obramowaniu studni. Wyrwano mu język i usta są jedną wielką,
krwawą plamą.
* To musiało cholernie boleć * kiwa głową Porta wskazując głową martwego oficera.
* To był cichy gość, szkoda, że nie pożył * powiedział Buffalo, nawilżając językiem popękane od
słońca wargi.
* A w tym cholernym sadzie, przywiązali co niektórych do nagiętych drzew a potem je puścili.
Rozrywkowy pomysł, co? * spytał Mały, odganiając muchy rękawem greckiego munduru.
* Poobcinałbym im ich pierdolone kutasy * stwierdził Czacha, wyciągając z buta
spadochroniarski nóż.
* I taki z ciebie oficer * szydzi Porta. * Sęk w tym, że za mało jeszcze trupów widziałeś.
* Ci pierdoleni partyzanci muszą się trochę zabawić * filozofuje Mały. * A my, pierdoleni Niemcy,
mogliśmy zostać w domu, co nie?
Porta otwiera siłą sztywną szczękę martwego Stabszahlmeistra. Jego obcążki zalśniły w słońcu i już
jest bogatszy o dwa złote zęby.
Mały wyciąga pudełko pełne cygar. Z udawaną nonszalancją bogacza przypala grube brazylijskie
cygaro i po odepchnięciu na bok zakrwawionego ciała kierowcy, siada w cieniu przewróconego
Kubelwagena.
* Nawet martwi mają zastosowanie podczas wojny * mówi Porta. * Przyciągają całą uwagę much i
trzymają je z daleka od nas żywych.
* Tak wiele much * mówi zamyślony Gregor, gdy duży rój uniósł się bzycząc znad ciała martwego
kierowcy.
Porta otworzył konserwę z tuńczyka i używając bagnetu wsadza sobie jej zawartość do ust.
* Tuńczyk jest dla ciebie dobry! Tak jest napisane na tej puszce.
Za długim budynkiem znaleźliśmy dziesięć telefonistek. Są martwe i ułożone w równym rzędzie.
Nie żyją najwyżej dzień lub dwa. Smród nie jest jeszcze dokuczliwy, a ptaki wyjadły oczy tylko
dwóm z nich.
* Najpierw się z nimi zabawili * stwierdza lubieżnie Mały, unosząc niebieskoszarą wojskową
spódniczkę. * Ta tutaj straciła majteczki!
* Zamknij się świnio * wydarł się Stary. * Nie masz kompletnie żadnego współczucia dla tych
biednych dziwek?
* Hej, nie znam żadnej z nich * zaprotestował Mały. * Chciałbyś żebym wypłakiwał oczy nad
każdą martwą kurwą, którą znajdę w czasie wojny? Chciałbyś?
* Gdybym to ja był z tymi partyzantami * roześmiał się Buffalo, kołysząc się całym tłustym ciałem
* wziąłbym ze sobą jakąś dupę i kilka razy dziennie bym z nią poćwiczył Siłą przez Radość. Seks
to zdrowie, jak mawiają w Ameryce.
Nagle słychać głośny krzyk. Zrywamy się na równe nogi i sięgamy po broń.
Po zboczu wzgórza biegnie kobieta, potykając się, ścigana przez małego grubasa wymachującego
nad głową siekierą.
Mauryjski nóż Legionisty tnie powietrze jak błyskawica i zatapia się w klatce piersiowej
mężczyzny, który biegnie jeszcze przez chwilę i zwala się na ziemię jak kłoda.
Ku naszemu zdumieniu kobieta rzuca się z płaczem na ciało martwego mężczyzny i przeklina
Legionistę po bułgarsku.
* Mówi, że jesteś przeklętym mordercą * wyjaśnia, Buffalo, który rozumie nieco po bułgarsku. *
Mieli tylko swoją codzienną sprzeczkę i siekiera była jej częścią.
* Święty Allachu! * stęknął Legionista wycierając nóż o rękaw. * Kto by się tego mógł
spodziewać?
Głośna ciężarówka Krupp*Diesel wtoczyła się do skąpanej w słońcu wioski. Z tyłu zeskakuje grupa
podekscytowanych żołnierzy z kompanii karnej, zwanej Pięćsetką.
* Wymordowali cały cholerny batalion, tylko my się uratowaliśmy * krzyczy Feldwebel, pocąc się
na całej brudnej twarzy.
* Kto taki? * pyta Stary z kamienną miną.
* Ci pierdoleni poganie * wściekle krzyczy Feldwebel. * Nasz batalion przybył tu z Heuberg
zaledwie kilka dni temu i podczas naszej pierwszej akcji dostaliśmy się w zasadzkę. Z moją sekcją
zostaliśmy z tyłu i udało nam się wycofać.
* Inaczej mówiąc nawialiście * uśmiechnął się Porta z sarkazmem. * Naszemu Adolfowi to by
się nie spodobało. Gdyby, rzecz jasna, o tym usłyszał.
* Możemy się do was przyłączyć? * spytał Fel*dwebel, ignorując docinki.
* Macie jakąś broń? * spytał szorstko Stary.
* Tylko karabiny i po dwadzieścia sztuk amunicji każdy * odpowiedział Feldwebel. * Prusacy nie
są zbyt szczodrzy dla karnych kompanii.
* Jakieś paliwo w baku? * Stary wskazał głową na ciężarówkę.
* Nie, można nią jechać tylko w dół.
* A, to w porządku! * Porta roześmiał się radośnie. * Sławny niemiecki Wehrmacht jest
przyzwyczajony do przesuwania się w tym kierunku.
* Możecie zostać, jeśli chcecie * Stary wzruszył ramionami * ale pamiętaj, że ja tu dowodzę.
* Mamy oddać nasze książeczki żołdu? * spytał młody żołnierz Pięćsetki, oferując swoją.
* Wytrzyj nią sobie dupę synku * zasugerował Mały wyniośle.
* Trzymają nas za jaja * Stary zwrócił się do Feld*webla. * Nasz pojazd jest wypalonym wrakiem,
więc musimy maszerować przez góry.
* Znasz je? * zapytał Feldwebel, uśmiechając się kwaśno.
* Nie * odparł Stary lakonicznie.
* Mówią, że tam jest dupa wszechświata, a dwa dni to całe życie * powiedział Feldwebel patrząc
zmartwionym wzrokiem na czarny masyw górski. * Węże, skorpiony, olbrzymie mrówki i Bóg
tylko wie, co jeszcze. Kaktusy z wystarczającą ilością trucizny by zaopatrzyć w nią pieprzoną
aptekę!
* Masz lepszy pomysł? * spytał Stary, odgryzając kawałek tytoniu do żucia.
* Nie, teraz pracuję dla ciebie!
* Czy wszyscy twoi ludzie mają doświadczenie bojowe?
* Tylko kilku * Feldwebel zaśmiał się zrezygnowany. * Reszta to złodzieje i oszuści. Mamy nawet
alfonsa!
Stary westchnął i splunął w kierunku studni brązowym sokiem tytoniowym. Poprawił na ramieniu
karabin maszynowy.
* Powiedz swoim robolom, że w razie czego staną przed sądem polowym.
* Sądem polowym, co? * Feldwebel powtórzył z pietyzmem.
* Rozumiemy się? * spytał Stary szyderczo.
* Na sto procent * Feldwebel zaśmiał się złośliwie.
* Cieszę się, że wszystko jest jasne.
* A może macie jakieś karabinki, empi albo inne?
* Myślisz, że jesteś w cholernym arsenale?
* warknął Stary, odwracając się na pięcie i kopiąc hełm, który po krótkim locie wylądował na
zwłokach. * Wszędzie zostawiacie swój sprzęt * narzekał
* Nie ma już żadnej dyscypliny! Jak do diabła armia ma brać udział w wojnie, gdy jej cholerny
sprzęt jest rozwalony po całej mapie pieprzonej Europy?
* Boże, ależ ty masz dziś kiepski nastrój * zauważa Porta, otwierając trzecią puszkę tuńczyka.
Stary nie odpowiada, ale poprawia na ramieniu empi, przypala swoją starą fajkę ze srebrnym
wieczkiem i podchodzi do przyczepki z amunicją, przy której przysiadł Feldwebel i kilku jego
ludzi.
* Jak się nazywasz? * pyta niezadowolony.
* Schmidt * krótka pauza * regiment liniowy
* dodaje.
Stary wyciąga powoli fajkę z ust i spluwa na bok, śliną ciemną od tytoniu.
* Co to znaczy?
* Myślałem, że cię to zaciekawi.
* Nic mnie nie obchodzi nawet gdybyś był Feldmarszałkiem!
Stary podszedł do naszej grupy, usiadł i zażądał swojej porcji z puszki tuńczyka Porty.
* Kurwa, ale jestem zmęczony * jęknął Gregor w desperacji, wycierając rękawem zakurzoną
twarz.
* Oto tu jesteśmy, kwiat Niemiec, pozwalając tym untermenschom sikać na siebie. Mój generał i ja
nigdy byśmy do tego nie dopuścili. Gdybyśmy go mieli z jego monoklem to dalibyśmy popalić tym
brakującym ogniwom!
* Jak tak dalej pójdzie, Wielkie Pierdolone Niemcy zostaną starte z mapy * stwierdził Buffalo
ponuro * a my, Niemcy staniemy się znowu drugoplanowymi postaciami w bajkach braci Grimm.
* Będziemy złymi ogrami, którymi straszy się dzieciaki po zmroku * pokiwał głową Porta.
* Trochę obszczana ta prognoza, co? * westchnął przygnębiony Mały, pakując smutno taśmy z
nabojami do skrzynek z amunicją.
W górach, gdzieś od północnej strony, dały się słyszeć wystrzały artyleryjskie.
* Sąsiedzi stukają do drzwi * zaśpiewał Porta, odwracając zwłoki w poszukiwaniu złotych zębów.
* Weź ciężki moździerz * wydarł się Barcelona na jednego z Pięćsetki. Barcelona jest Feldweblem,
ale przy nas nie może sobie porządzić.
* A co z tym czarnym ptaszkiem? * pyta Heine, wskazując swoim empi na księdza, który siedzi na
drodze i rysuje kręgi na piasku.
* Może iść tam gdzie my, albo zostać tu gdzie jest * odparł Stary bez zainteresowania.
* Trzeba przegonić czarnego skurwysyna * sugeruje Tango, urodzony w Rumunii Niemiec, który
był w Bukareszcie nauczycielem tańca. Kiedykolwiek ma szansę, tańczy kilka kroków tanga w
rytm własnej, wewnętrznej orkiestry.
* Zlikwidujmy zasrańca * krzyknął Mały. * Zasrani przedstawiciele handlowi nieba na ziemi
zawsze przynoszą nieszczęście!
* Jasne, wyłączmy go. Nie widziałem jeszcze księżula, który dostał bilet w jedną stronę * chichra
się Buffalo, trzęsąc zwałami tłuszczu ze złośliwą radością.
* Ja zdecyduję o tym, czy ktokolwiek ma być likwidowany * wycedził Stary chłodno.
* Tak czy siak, będę miał na niego oko. Ciało i dusza nie zawsze idą krok w krok * stwierdza
Tango, wykonując kilka tanecznych ruchów. * Kiedyś załatwiła takiego niebiańskiego pilota 44, ale
miał on tyle wspólnego z niebem, co sam diabeł.
Wszyscy spojrzeliśmy na księdza.
* Pozwólcie mi wysłać go w długą podróż! * prosi Mały dotykając ostrza swojego bojowego noża.
Nad naszymi głowami przelatuje szwadron He 111. Jeden samolot krąży i zawraca.
* Tego nam trzeba, żeby wzięli nas za jakichś pogan * mówi Stary, spoglądając nerwowo na
myśliwce.
* Jezu, zrzucają swoje gówna! * drze się Buffalo, uciekając między domy.
* Kryj się! * krzyczy Stary, chowając się za studnię.
Rzucam się za Portą do wnętrza studni. Woda jest lodowata. Prawie się topię zanim Porta mnie
chwycił. Trzymamy się wiadra.
Nad naszymi głowami słychać huk uderzeń i odgłos karabinów maszynowych. Atakuje nas cały
szwadron. Wydaje się, że to koniec świata. Samoloty odlatują dopiero, gdy wioska już nie istnieje.
Zadziwiające, ale nikt z nas nie jest nawet ranny. Ataki z powietrza są przerażające, ale niezbyt
skuteczne. Niedokładne.
* Dopóki nie jest się tam gdzie spadają bomby, nie ma się czym przejmować * szczerzy zęby Porta,
siadając na piasku dokładnie w tym samym miejscu, w którym siedział przed nalotem.
* A może tu się zatrzymamy? * sugeruje Feldwe*bel Schmidt. * Dywizja nas znajdzie.
* Pierdolisz. Dywizja? * krzyknął Porta cynicznie.
* Merde alors! Oni mają wystarczająco dużo roboty * westchnął Legionista. * Po co mieliby się
przejmować jedną sekcją?
* Nie jesteśmy warci nawet kawałka zaschniętego kociego gówna * stwierdził Mały, rzucając
kamieniem w kota, który mył się na trupie niemieckiego żołnierza.
* Jezu! * krzyknął Porta ze złością. * Nawet koty dookoła Morza Czarnego straciły respekt dla
Niemieckiej Armii! Dokąd to wszystko prowadzi?
* Na Kołymę! * wyszczerzył zęby Gregor, trafiając kota dokładnie wycelowanym stalowym
hełmem.
* Ten pierdolony kot jest pierdolonym żydowskim kotem * stwierdził Mały. * Może on nawet
sobie myśli, żeby się zesrać na to biedne niemieckie ciało.
* Przez co my musimy przechodzić * wzdycha Heide ze złością.
* Armia jest skończona * mówi Mały przypalając papierosa. * Nawet pilociki Goeringa na nas
srają!
* Zbierajcie wszystko i ruszamy * rozkazuje Stary, stając na nogi.
* Ludzkie ciało nie zostało stworzone do maszerowania * protestuje Porta, rozluźniając
zesztywniałe mięśnie i krzywiąc się z bólu.
Góry są przygnębiające. Za każdym razem, gdy osiągamy szczyt, który jak sądzimy jest ostatni,
przed nami wyrasta nowy, jeszcze wyższy.
Sekcja nie przeszła zbyt daleko, gdy Stary przypomniał sobie, że nie napełniliśmy butelek z wodą.
Bez wody w Kaktusowym Lesie czeka nas pewna śmierć.
* Wracamy do studni! * rozkazuje szorstko.
* Czy mówiłem wam kiedyś, jak ja i mój generał maszerowaliśmy przez Dunaj? * spytał Gregor.
* Słyszeliśmy to już, co najmniej ze dwadzieścia razy * przerwał mu poirytowany Barcelona.
* Czy jadałeś ze swoim generałem? * spytał zaciekawiony Tango. Miał zdecydowaną słabość do
wyższych stopni.
* Oczywiście * odparł Gregor łaskawie. * Czasem nawet spaliśmy razem w jednym łóżku z naszym
monoklem między nami.
* Czy twój generał był pedałem? * spytał Porta, okazując brak szacunku.
* Takie pytanie może cię zaprowadzić przed polowy sąd honorowy * wymruczał Gregor obrażony.
* Kurwa mać * krzyknął zdziwiony Mały * naprawdę jest taki pierdolony sąd?
* Czy dotykałeś czasem swojego generała?
* spytał Tango z podziwem w głosie.
* Musiałem go rozbierać każdego cholernego wieczora, gdy musiał wypocząć, by być gotowym na
kolejny dzień wojny * odparł Gregor dumnie.
* Czy nie czas żebyśmy schowali gdzieś nasze obwisłe dupska? * spytał Mały spoglądając w stronę
wzgórz, z których dobiegał odgłos karabinów maszynowych.
* Ile mamy kanistrów z wodą? * spytał Stary, repetując swój karabin maszynowy.
* Tylko pięć * Barcelona roześmiał się bez entuzjazmu.
* Szybko się skończą * zawtórował mu Czacha. Odgłos śmiechu był taki, jakby w środku stukały o
siebie suche kości.
* Pierdolona woda wychodzi z ciebie szybciej niż ją wlewasz * stwierdził Mały. * Jak do kurwy
nędzy, człowiek może być aż tak chudy? Nie mogę tego pojąć.
* Czacha powinien pojechać do Ameryki. Zrobiłby fortunę pokazując się jako ofiara obozów
koncentracyjnych * zasugerował Porta.
* Zamknijcie się na minutę * warknął Stary
* i posłuchajcie. Musimy się przedostać przez te góry z wodą lub bez niej. To nasza jedyna szansa.
* Wielki Boże! * wtrącił się Unteroffizier Kriiger z Pięćsetki. * Nie wie pan, co mówi! Tam jest las
kaktusów z kolcami wielkości bagnetów. Będziemy musieli wycinać drogę maczetami a mamy
tylko dwie. Długo nam nie posłużą. Poza tym, tam w górze nigdzie nie ma nawet kropli wody.
* W takim razie co do cholery sugerujesz? * krzyknął stary w desperacji.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin