Jonathan Wylie
III TOM TRYLOGII WYSPA I IMPERIUM
Ostatnia wróżba
Przekład
PAWEŁ CZAJaYŃSKI
Tytuł oryginałuTHE LAST AUGURY
Prolog
Wielkie konwoje nie przemierzały już Martwych Ziem,a mimo to stworzona przez człowieka pustynia nigdy niepozostała całkowicie opustoszała. Niektórzy, w większościspóźnieni uciekinierzy, wciąż wędrowali tym karkołomnymszlakiem w poszukiwaniu bardziej gościnnych terenów. Innizawrócili i skierowali się do Xantium, serca jałowych obszarów,nie zważając na nienaturalny, ciepły wiatr wiejący zawszeprosto w twarz bez względu na to, z której strony przybywali.Ci nieustraszeni bądź nieroztropni poszukiwacze przygód two-rzyli dziwną kompanię. Każdy z nich miał własny powód, dlaktórego pokonywał wysokie piaszczyste fale tego wyschniętegomorza kurzu, nieustannie wprawianego w ruch przez gorący,czerwony wiatr biorący swe początki w Xantium. Niektórzypodróżowali z błędnym przeświadczeniem, że przewrót w sto-licy Imperium stworzył różnego typu nowe możliwości dla ichprzypuszczalnie unikalnych talentów. Wśród powracającychprzeważali najemni żołnierze, wróżbici i uzdrowiciele, kupcyhandlujący rozmaitymi towarami, które jak sami zapewnialinależały do podstawowych w tych czasach kryzysu. Do Xan-tium wędrowała też spora liczba łowców szczęścia i szaleńców.Większość jednak odważyła się przebyć Martwe Ziemie, ponie-waż nie potrafiła uwierzyć w to, co się stało. Chciano zobaczyćte dziwy na własne oczy.
Wielu wytrwało w nieprzyjaznym środowisku, lecz ujrzanywidok był rzeczywiście zarówno zaskakujący jak i posępny. Imbardziej zbliżali się do Xantium, tym silniejszy stawał się wiatr, a wszędobylski piasek wdzierał się pod każdą fałdę ubraniai atakował nie osłoniętą skórę ich wierzchowców, sprawiając,że zwierzęta stawały się coraz bardziej narowiste i nieokiełznane. Miasto znikało często w tumanach pyłu i wędrowcy musieliprzesłaniać i silnie mrużyć oczy, aby dostrzec zarysy ogromnych murów, lecz nawet te rzadkie spojrzenia wystarczały, by większość ze śmiałków, zrezygnowawszy z dalszej wędrówki, zawracała w popłochu.
Masywne mury Xantium, leżące w pętli rzeki Brązowej,wydawały się tak solidne i niewzruszone jak zawsze, leczobecnie stolica Imperium znajdowała się za olbrzymim, nieruchomym całunem, który wydawał się stworzony częściowoz dymu, częściowo z chmur. Ta przerażająca swoim ogromemsubstancja tworzyła szkarłatną łunę, wybuchając od czasu doczasu oślepiającymi błyskami światła. Na niebie co chwilapojawiały się pioruny, lecz na wyschniętą ziemię nie spadła anijedna kropla deszczu.
Wewnątrz potężnych murów miasto układało się w ciągtarasów wybudowanych dookoła dużego wzgórza. Najwyżejpołożone poziomy nie były widoczne. Cały Dwór cesarskii szalona plątanina ekscentrycznej architektury, znana jako Igli-ce, znalazły się w środku olbrzymiej świątyni z płynnego ognia.Z daleka zjawisko przypominało jakiś fałszywy zachód słońca,lecz dokładniejsza obserwacja pozwalała ujrzeć ciekawe, wid-mowo wystające wieżyce Iglic okryte tajemniczym całunem. Cowięcej, odważniejsi podróżnicy, którzy podeszli bliżej, moglidostrzec, że kopuła nie jest obecnie jednolita, lecz migotliwai pofałdowana niczym wzory na gigantycznej bańce mydlanej.W rzeczywistości migotania powstawały w wyniku okresowychkoncentracji energii, gdy czerwone światło stawało się takintensywne, że wydawało się wychodzić poza wszelkie granicekontrolowanego wpływu sfery. Małe kawałki kopuły odrywałysię od całości jak iskry z petardy i wystrzeliwały w kierunkuzewnętrznych zabudowań. Ogniste pioruny wywołały wielepożarów i rzeczywiście część Xantium wciąż płonęła, leczzdawało się, że to nie one stanowiły przyczynę zrujnowanianajwiększego miasta w znanym świecie. Uciekinierzy roznosiliniesamowite wieści o przerażających wypadkach i strachu pa-nującym w stolicy. Wszyscy zgadzali się, że cesarz Southan III uciekł i zostawił stolicę Imperium na pastwę sił znajdującychsię poza jego kontrolą, lecz co do innych wydarzeń zdania byłypodzielone. Niektórzy wierzyli, że Southan wraz z rodzinąi resztkami olbrzymiej armii odszedł na południowy zachódw kierunku Nadal, inni utrzymywali, że ukrywa się na dalekimwschodzie w Idiron, ojczyźnie cesarzowej Ifryn. Ludzie o wię-kszej wyobraźni umieszczali cesarza w wielu miejscach, odbarbarzyńskich lądów północy do pokładu okrętu Floty Połu-dniowej. Sądzono również, że Southan nie żyje zabity przezmagię, zjedzony przez smoka, lub zamordowany przez zdraj-cę — generała Kerrella — lecz tylko nieliczni byli bliscyprawdy. Nadszedł okres niepewności, czas kiedy pogłoskii strach rodzą różne spekulacje myślowe. Z pomieszanychi sprzecznych relacji mieszkańców Xantium niewiele wynikało.Religijni fanatycy twierdzili, że bogowie starego panteonupowrócili do ludzkiej rzeczywistości, by ukarać świat za zanie-dbanie obowiązków, wybierając Xantium ze względu na tyraniępanującą w rozległym, bezbożnym cesarstwie. Osoby o bardziejpraktycznym umyśle mniemały, że ognista kopuła i jej destru-kcyjna moc są rezultatem szczególnie potężnej magii, być możedziełem okrutnego kanclerza Verkho, lub czarowników z sze-regów wrogów Southana. Sceptycy wierzyli, że osobliwe zja-wiska wyniknęły z bardziej naturalnych powodów: olbrzymiegopożaru, trzęsienia ziemi bądź innych podobnych katastrof,w połączeniu ze skutkami masowej histerii.
Cynicy szydzili także z nieprawdopodobnych opowieści o gi-gantycznych robakach, szczurach tak dużych jak psy, szersze-niach wielkości ludzkiej pięści, które zagnieździły się w Xan-tium, gdzie nawet zwierzęta domowe zmieniły się w krwiożer-cze bestie. Bardziej naiwni chłonęli chciwie wszelkie wieścii drżeli ze strachu, słuchając niewiarygodnych historii o przera-żających morskich smokach i gigantycznych, pełnych okrucień-stwa gadach uzbrojonych w straszliwe zęby i kły nasączoneśmiertelnym jadem. Monstra owe miały żerować na zadymio-nych ulicach, obserwowane jedynie przez niezwykle licznerzesze duchów. W rzeczywistości, pomimo wszystkich prze-dziwnych pogłosek, bezspornym był fakt, że Xantium przestałoistnieć. Zdziwienie przerodziło się w falę strachu docierającą dowszystkich zakątków Imperium. Wiele krain i ludzi cierpiących
pod okrutnymi rządami cesarstwa doświadczyło krótkotrwałejeuforii spowodowanej nieoczekiwaną wolnością. Radość szybkojednak ustąpiła miejsca przerażeniu. Mieszkańcy Imperiumnagle zostali rzuceni w wir nienaturalnych zdarzeń, czemutowarzyszyło zwątpienie.
Świat pogrążył się w niepewności. Xantium sprawowałorządy przez tak długi czas, kontrolując olbrzymie terytorium zpozycji potęgi militarnej, że tylko niewielu miało odwagękwestionować prawa Imperium. Teraz jednak wszyscy zostalizmuszeni do zastanowienia się nad przyszłością. W każdymkraju, każdej prowincji, we wszystkich społecznościach, wio-skach, gospodach i tawernach zadawano sobie to samo pytanie:co nastąpi wraz z odejściem Xantium?
Rozdział pierwszy
Z wysoka rzucam kośćmi wróżby. Ręce jednak nie są moje.Wytrzymały wiele i nauczyły się, by dotykać nie tylko tego, co napowierzchni.
Siedem kości; cztery czerwone, trzy białe. Białe ustawiają siępierwsze. Wszystkie czaszki — zwiastują śmierć i niebezpieczeństwo.Z czerwonych jedna nosi znak wody, będący symbolem podróży, drugawskazuję gwiazdę nieznanego, co może również oznaczać miłość,a pozostałe prezentują czaszki niebezpieczeństwa. Widać przepowied-nie w pustych naczyniach, lecz kości nie posiadają wrażliwości krwi.Sen dobiega końca.
Przebudziłem się. Kości są poza zasięgiem mej dłoni śmiertelnika.Moje ręce są niczym ręce ducha.
Wysoko ponad głównym pokładem „Tygrysicy" bocianiegniazdo zakołysało się groźnie, potęgując odczuwanie przechy-łów statku. Nikt z załogi nie przepadał za obserwacją morzaz tego miejsca, gdy płynięto pod wiatr, więc żaden żeglarz nieprotestował, kiedy dwóch pasażerów zgłosiło się na ochotnikado wykonania tego zadania.
Yeori Alektora spokojnie siedział na wysoko położonymstanowisku. Jego muskularne ciało świadczyło o zaskakującejsile i zwinności. Atuty te czyniły zeń nieocenionego wojownika.Aad, młodszy towarzysz Yeoriego, spędził całe życie, pełneprześladowań i szykan, w Nadal i nigdy przedtem nie był namorzu. Wyspiarze, z którymi teraz podróżował, oswobodzili goz rąk zdeprawowanych żołnierzy Imperium, wykorzystującychspektakularne reakcje alergiczne chłopca dla własnej rozrywkii korzyści materialnych. Od czasu opuszczenia Nadal zdrowieAada uległo dużej poprawie, chociaż w początkowej faziepodróży statkiem miał problemy, daleko wykraczające pozazwykłą chorobę morską, które odebrały mu humor. Jednakobecnie, kiedy znajdowali się prawie u celu wędrówki, podekscytowanie wzięło górę nad wszelkimi dolegliwościami. Radował się wiatrem, chyżym pomykaniem w błyskach niebie-skich fal i wizją nowego domu. Cieszyły go również własnepostępy we wspinaczce po rozkołysanym takielunku.
— Tam! — wskazał Yeori.
Aad dostrzegł maleńką, purpurowo-szarą plamkę na zachod-nim horyzoncie.
— Zalys — wyjaśnił jego towarzysz. — Powinniśmy dopły-nąć do wyspy przed zapadnięciem zmroku.
Obaj przyglądali się w ciszy przez kilka chwil; Yeori prze-żywał szczęśliwy powrót w rodzinne strony, a Aad zastanawiałsię nad dziwnym zrządzeniem losu, które zaprowadziło go dotego odległego miejsca.
— Trzeba przekazać wiadomość kapitanowi — powiedziałYeori.
W takich chwilach nawet szczur lądowy wiedział, co należyrobić. Aad złapał się mocniej poręczy i wychylił z bocianiegogniazda.
— Ląd na horyzoncie, ahoj! — krzyknął co sił w piersiach.
Sagar i Nason Folegandros zadarli głowy i uśmiechnęli się,słysząc radosną nowinę.
— Prawie w domu — powiedział Nason.
— Swego czasu wyraz „dom" nic dla mnie nie oznaczał.
— A teraz?
Sagar wzruszył ramionami.
— Nie wiem — odparł z namysłem. — Nadal wszystkowydaje mi się snem.
Dwaj bracia spędzili ostatni miesiąc próbując odzyskać stra-cony czas po przymusowej dziewięcioletniej separacji. Starszy,dwudziestodwuletni Sagar został wywieziony z wyspy wrazz jedenastoma innymi mieszkańcami Zalys. W Imperium istniałzwyczaj brania zakładników spośród członków ujarzmionychnarodów, by w ten sposób zapewnić sobie lojalność wszystkichpoddanych. Sagar spędził blisko dziesięć lat w małej enklawiewewnątrz stolicy Xantium. Nie ograniczano mu dostępu dopożywienia czy książek, zapewniono mu różnego rodzaju wy-gody, lecz nawet pośród współtowarzyszy niedoli żył raczej
w odosobnieniu, pozostając spokojnym młodzieńcem. Jegoostatnie przygody, zakończone ucieczką, wprawiły go w oszo-łomienie i podekscytowanie.
Nason był jeszcze dzieckiem, gdy wywieziono Sagara; obe-cnie miał szesnaście lat i ta wyprawa stała się jego drogą dodorosłości. Wbrew rodzicom, wraz z pozostałymi podróżnikamiwyruszył do Xantium na poszukiwanie swoich dwóch braci.Odnalezienie jednego okazało się źródłem ogromnej satysfakcji,a przeświadczenie, że drugi wyrwał się ze szponów Imperiumi znajdował się teraz w ramionach ukochanej, dawało równiewiele radości — mimo, iż nikt nie wiedział gdzie Gaye i Bowenprzebywają. Nason zdawał sobie sprawę, że przez własnąnadpobudliwość mógł narobić sobie kłopotów, lecz nie żałowałniczego i czuł, że przed ojcem stanąłby z wysoko podniesionągłową.
— To jest rzeczywistość — powiedział, zwracając się dobrata. — Ostatnie dziewięć lat było snem.
— Koszmarem — poprawił go Sagar. — I naprawdę niemogę uwierzyć, że się skończył.
Stojąca na dziobie żaglowca para zakochanych młodych ludzipowracających na Zalys również usłyszała wołanie Aada. FenAmari zamknęła szmaragdowozielone oczy i westchnęła głębo-ko. Mężczyzna wpatrywał się w dziewczynę z miłością i troską.Czasami wydawała się bardzo krucha. Delikatny wygląd tejjasnowłosej istoty o mlecznobiałej skórze, tak kontrastującejz jego ciemną karnacją, maskował pasję, temperament i czasamiprzerażającą determinację. Dsordas był inteligentnym, opano-wanym oraz niezwykle trzeźwo myślącym człowiekiem. Jedy-nie bezwzględna konieczność mogła wpłynąć na podjęcie przezniego jakichkolwiek drastycznych decyzji. Kochankowie różnilisię między sobą pod wieloma względami, lecz ich związekumacniały pewne skryte podobieństwa, jak również wzajemnyszacunek oraz trwałe zauroczenie.
Fen uniosła powieki i spojrzała na zachodni horyzont. Z utę-sknieniem zaczęła wypatrywać pierwszego znaku dobrze zna-nego lądu.
— Był taki czas — powiedziała spokojnie — kiedy myśla...
Marcos31