Rozdział 17.pdf

(69 KB) Pobierz
234892265 UNPDF
Rozdział siedemnasty
Kiedy w końcu dotarłam do internatu, czułam się przemarznięta, zdezorientowana i
zbierało mi się na mdłości. Grupki przemoczonych młodziaków snuły się po Sali
telewizyjnej, popijając gorącą czekoladę. Wzięłam ręcznik ze stojaka przy drzwiach,
by się osuszyć, i dołączyłam do Stevie Rae, Bliźniaczek i Damiena, którzy w dalszym
ciągu siedzieli przed telewizorem i oglądali swój ulubiony program Project Runway.
Wytarłam też do sucha Nalę, która mruczała podczas tego zabiegu. Stevie Rae
początkowo nie zwróciła uwagi na mój niezwykły spokój, zaaferowana opowiadała,
jak bitwa na śnieżki przeradzała się w wielką wojnę, kiedy przerwał ją Dragon po tym,
jak któraś z kul śnieżnych uderzyła w okno jego biura. Wtedy położył kres zabawie, a
nikt nie śmiał lekceważyć słów tego profesora szermierki.
-Dragon zakończył naszą wojnę, ale do tego momentu było świetnie – chichotała
Stevie Rae.
-Naprawdę, Z, cholernie dużo straciłaś – zapewniła mnie Erin.
-Damien i jego chłopak nieźle od nas dostali – dodała Shaunee.
-On nie jest moim chłopakiem – zaprotestował Damien, ale z jego uśmiechu można
było wywnioskować, że raczej chciał powiedzieć: „Jeszcze nie jest”.
-Mniejsza…
-…o to – powiedziały Bliźniaczki.
-Moim zdaniem on jest fajny – uznała Stevie Rae.
-Moim też – odpowiedział Damien, rumieniąc się jak panienka.
-A ty co o nim myślisz, Zoey? – zapytała Stevie Rae.
Zamrugałam nieprzytomnie. Czułam się, jakbym przez cały czas siedziała zamknięta
w szczelnym akwarium, całkowicie odizolowana od ich zimowej zabawy.
-Wszystko w porządku, Zoey? – zatroskał się Damien.
-Damien, czy mógłbyś mi przynieść trochę eukaliptusa? – zapytałam, zmieniając
temat.
-Eukaliptusa?
Skinęłam głową.
-Tak, trochę eukaliptusa i może też szałwii. Potrzebne mi będą na jutrzejsze
uroczystości.
-Oczywiście, nie ma sprawy – zgodził się Damien, bardzo uważnie mi się
przyglądając.
-Obmyśliłaś już, jak to poprowadzić? – zapytała Stevie Rae.
-Chyba tak. – Zaczerpnęła powietrza i napotkałam nadal pytające spojrzenie
Damiena. – Damien, powiedz mi, czy spotkałeś się kiedyś z takim przypadkiem, że
adept umiera, a potem okazuje się, że żyje?
Na szczęście, co o nim dobrze świadczy, Damien nie zapytał, czy czasem nie
zwariowałam, ale Bliźniaczki i Stevie Rae gapiły się na mnie z rozdziawionymi
ustami. Nie zwracałam jednak na nie uwagi, tylko patrzyłam wyczekująco na
Damiena. Wiadomo było, że poświęcił wiele czasu na naukę i pamiętał dobrze
wszystko, co przeczytał. Jeżeli ktoś znał odpowiedź na moje dziwne pytanie, to tylko
on.
-Kiedy organizm adepta zaczyna odrzucać Przemianę, jest to proces nieodwracalny.
Tak podają wszystkie podręczniki. I tak nam mówiła Neferet. – Po czym zapytał
śmiertelnie poważnym tonem: - Zoey, czy coś jest nie tak?
-Ojejku, chyba nie jesteś chora? Powiedz, że nie. – Stevie Rae prawie płakała.
-Nie, nie – zapewniłam ją szybko. – Dobrze się czuję, naprawdę.
-Aleś nas wystraszyła – dodała Erin.
-Nie chciałam, przepraszam. Wiem, że to dziwnie zabrzmi – zdecydowałam się im
powiedzieć – ale wydaje mi się, że widziałam Elliotta.
-Co?! – wykrzyknęły jednocześnie Bliźniaczki.
-Nie rozumiem – rzekł Damien. – Elliott umarł miesiąc temu.
Stevie Rae otworzyła szeroko oczy.
-Tak jak Elizabeth – wykrzyknęła. I zanim zdążyłam ją powstrzymać, wypaliła: - W
zeszłym miesiącu Zoey też się zdawało, że widzi ducha Elizabeth przy wschodniej
stronie muru, ale nic wam nie mówiłyśmy, żeby was nie wystraszyć.
Już otwierałam usta, by wyjaśnić im, co zaszło między Neferet i Elliottem, ale szybko
je zamknęłam. Powinnam pamiętać, że zanim pisnę słówko na ten temat, nie mogę
powiedzieć niczego o Neferet. Wszystkie wampiry obdarzone były niezwykłą intuicją,
ale starsza kapłanka Neferet wielokrotnie przebijała je pod tym względem. I to do
tego stopnia, że nieraz wydawało mi się, że potrafi czytać w cudzych myślach. W
żadnym razie nie mogłam dopuścić do sytuacji, by cała czwórka dowiedziała się, że
widziałam, jak Neferet pozwoliła nie całkiem martwemu nieudacznikowi, jakim był
Elliott, pić jej krew. Neferet zaraz by wyczuła, że oni to wiedzą.
Scenę, której byłam świadkiem, powinnam zachować wyłącznie dla siebie.
-Zoey… - Stevie Rae położyła mi dłoń na ramieniu. – Nam możesz powiedzieć.
Uśmiechnęłam się do niej, życząc sobie w duchu, bym rzeczywiście mogła to zrobić.
-Faktycznie wydawało mi się w zeszłym miesiącu, że widzę ducha Elizabeth, i teraz
też myślę, że zobaczyłam ducha Elliotta – w końcu powiedziałam.
Damien nachmurzył się.
-Skoro widziałaś ich duchy, to dlaczego pytałaś mnie, czy wiem coś o adeptach,
którzy przeżywają odrzucenie Przemiany?
Spojrzałam swojemu przyjacielowi w oczy i skłamałam bez zająknięcia.
-Ponieważ jest bardziej prawdopodobne, że widziałam duchy, niż żywe postacie.
-Jak ja bym zobaczyła ducha, to chybaby umarła ze strachu – stwierdziła Shaunee.
Erin pokiwała energicznie głową na znak, że całkowicie się z nią zgadza.
-To było tak samo jak z Elizabeth? – dopytywała się Stevie Rae.
Przynajmniej teraz nie musiałam kłamać.
-Nie. Tym razem miałam wrażenie, że wszystko jest bardziej rzeczywiste, ale i jedno,
i drugie widziałam w tym samym miejscu przy wschodniej stronie muru. I oba duchy
miały niesamowicie czerwone oczy.
Shaunee wzdrygnęła się,
-Za cholerę bym się więcej nie zbliżyła do wschodniego muru – zapewniła Erin.
Damien, jak zawsze wykazując naukowe podejście, przeciągnął palcami po grdyce.
-Wiesz, Zoey – powiedział poważnym tonem – a może oprócz zdolności
kontaktowania się z żywiołami masz również zdolność kontaktu ze zmarłymi
adeptami?
Też bym tak mogła pomyśleć, gdybym nie widziała na własne oczy, jak domniemany
duch, postać z krwi i kości, chłeptał krew mojej mentorki. Niemniej była to wygodna
teoria, która mogła odwrócić uwagę Damiena od innych aspektów.
-Może masz rację – przyznałam.
-Ach – westchnęła Stevie Rae. – Mam nadzieję, że tak nie jest.
-Ja też – zgodziłam się z nią. – Ale na wszelki wypadek, Damien, czy mógłbyś
poszperać w źródłach, by dowiedzieć się czegoś więcej na ten temat?
-Jasne. Sprawdzę też, czy nie ma jakiś wzmianek o straszeniu przez adeptów.
-Dziękuję. Będę ci bardzo wdzięczna.
-Wiesz, przypominam sobie, że kiedyś czytałem coś w książkach z historii Grecji o
duchach wampirów, które nieustannie kręciły się przy starych grobach…
Przestałam słuchać wykładu Damiena zadowolona, że Stevie Rae i Bliźniaczki
ochoczo nadstawiły ucha opowieściom o duchach, dalekie od zadawania mi
niewygodnych pytań. Nie lubiłam kłamać, zwłaszcza że naprawdę wolałabym im
wszystko opowiedzieć. To co widziałam, napełniło mnie przerażeniem. Jak ja teraz
spojrzę Neferet w oczy?
Nala otarła się pyszczkiem o moje policzki, po czym wygodnie usadowiła się na
moich kolanach. Zwróciłam wzrok w stronę ekranu telewizora, głaszcząc Nalę,
podczas gdy Damien ciągnął swoją opowieść o starożytnych wampirzych duchach.
Nagle uświadomiwszy sobie, co pokazują w telewizji, sięgnęłam przez zasłuchaną
Stevie Rae po pilota, płosząc Nalę, która z wielkim miaukiem zeskoczyła mi z kolan.
Nie miałam czasu, by ją uspokajać, tak pilno mi było, by pogłośnić telewizor.
Znów pokazała się Chera Kimiko, była to powtórka wiadomości i głównego tematu
dnia.
Ciało drugiego nastolatka z liceum w Union, Brada Higeonsa, zostało znalezione
przez ochronę muzeum dziś wieczorem w strumieniu przepływającym przez teren
muzeum Philbrook. Jeszcze za wcześnie na oficjalny komunikat o przyczynach jego
śmierci, ale nieoficjalnie mówi się, że zmarł na skutek wielu ran szarpanych.
-Nie… - Poczułam, że dygoczę na całym ciele. W uszach mi huczało.
-To ten sam strumień, przez który przechodziliśmy w drodze na uroczystości
Samhain miesiąc temu – przypomniała Stevie Rae.
-To niedaleko stąd – zauważyła Shaunee.
-Córy Ciemności wymykały się tam za każdym razem na obchody święta Samhain –
uzupełniła Erin.
Wtedy Damien powiedział to, co każdy z nas myślał:
-Ktoś próbuje wywołać wrażenie, że to wampiry zabijają ludzkie nastolatki.
-Może tak jest – powiedziałam. Nie zamierzałam głośno wypowiadać swoich myśli,
ale słowa te nieopatrznie mi się wymknęły.
-Dlaczego tak mówisz? – zapytała zdumiona Stevie Rae.
-Sama nie wiem. Właściwie tak nie myślę – bąknęłam, rzeczywiście nie wiedząc,
dlaczego to powiedziałam.
-Spanikowałaś, to dlatego – domyśliła się Erin.
-Jasne. Znałaś ich obu – zgodziła się Shaunee. – A ponadto zobaczyłaś dzisiaj tego
cholernego ducha.
Damien znów obserwował mnie uważnie.
-Zoey, miałaś jakieś przeczucia co do ich śmierci, zanim się o tym dowiedziałaś? –
zapytał cicho.
-Tak. Nie. – Westchnęłam. – Jak tylko się dowiedziałam, że zaginął, pomyślałam, że
nie żyje – przyznałam.
-Czy doznałaś jeszcze czegoś poza tym przeczuciem? Może wiesz coś więcej na ten
temat? – zapytał Damien.
Pytanie Damiena wydobyło z mojej pamięci urywki słów Neferet: To zbyt
niebezpieczne… Nie możesz tego robić… Nie rozumiesz takich rzeczy… Nie wolno
ci zadawać mi żadnych pytań. Dreszcz, jaki mnie przeszedł, nie miał nic wspólnego z
zamiecią za oknem.
-Nie, żadnych szczegółów myśli ani odczuć poza tym nie miałam. Muszę iść do
siebie – powiedziałam, raptem nie mając siły przebywać razem z nimi. Nie znosiłam
kłamstwa, a nie byłam pewna, czy powstrzymałabym się przed wyjawieniem im
prawdy, jeśli zostanę z nimi trochę dłużej. – Muszę się jeszcze przygotować do
jutrzejszej uroczystości – dodałam słabym głosem. – I ostatnio niewiele spałam.
Jestem naprawdę zmęczona.
-Nie ma sprawy. Rozumiemy – powiedział Damien.
Byli tak przejęci moim stanem zdrowia, że nie śmiałam im spojrzeć w oczy.
-Dzięki – bąknęłam, wychodząc z Sali. Doszłam już do połowy schodów, gdy
dogoniła mnie Stevie Rae.
-Nie masz nic przeciwko temu, żebym z tobą poszła do pokoju? – zapytała. – Boli
mnie głowa. Chcę się położyć. Nie będę ci przeszkadzać, jeśli chcesz jeszcze
poczytać.
-Pewnie, że nie mam nic przeciwko temu – odpowiedziałam szybko. Popatrzyłam na
nią. Była blada. Stevie Rae była bardzo wrażliwa i nawet jeśli nie znała Brada ani
Chrisa, ich śmierć nią wstrząsnęła. Do tego jeszcze doszły moje rewelacje o duchach
i biedactwo wystraszyło się nie na żarty. Objęłam ją za szyję i uściskałam.
-Nie martw się, wszystko będzie dobrze – pocieszyłam ją.
-Aha, wiem. Po prostu jestem zmęczona. – Uśmiechnęła się do mnie, ale jej zwykła
żwawość gdzieś zniknęła.
Przebierając się do snu, prawie nie zamieniłyśmy ze sobą ani słowa. Nala wemknęła
się przez kocie drzwi, wskoczyła na łóżko i natychmiast zasnęła, tak samo jak Stevie
Zgłoś jeśli naruszono regulamin