Jestem chrześcijaninem we wspólnocie.doc

(53 KB) Pobierz
Spotkanie w grupach - konspekt



II. Spotkanie w grupach - konspekt

Jestem chrześcijaninem we wspólnocie

/czas trwania - 60 min./

 

 

 

 

1. MODLITWA NA ROZPOCZĘCIE:

Prowadzi animator. Wskazane jest abyśmy uczyli dzieci modlitwy w sposób „doraźny” – pozwólmy im ją poprowadzić.

 

2. CEL SPOTKANIA:

Celem jest uświadomienie uczestnikom siły wspólnoty, a zwłaszcza wspólnoty Kościoła zakorzenionej w Bogu.

 

3. PRZYPOMNIENIE KONFERENCJI:

O kim była mowa? Co dzieci zapamiętały oraz co wydaje im się najważniejsze z tego, co było powiedziane.

 

4. AKTYWIZACJA:

§        Czytamy historyjkę pt. „Orkiestra”, po przeczytaniu opowiadania należy rozdać każdemu dziecku kartkę i długopis. Zadanie będzie polegało na samodzielnym napisaniu przez każdego uczestnika pięciu definicji terminu „WSPÓLNOTA”.

§        Po wykonaniu tego zadania należy dzieci połączyć w zespoły  3. – 5. osobowe i poprosić je, aby napisały jedna definicję na podstawie swoich (zapisują je na kartkach). Na zakończenie siadamy w kole i odczytujemy wszystkie definicje.

 

5. HISTORYJKA pt. „Orkiestra”:

 

6. PYTANIA DO TEKSTU:

§        Jak odpowiedzielibyście na pytanie zadane na końcu opowiadania?

§        Czy możemy porównać orkiestrę do naszej parafii?

§        A do całego Kościoła?

§        Kim w takim razie są muzycy?

§        Jak wyobrażacie sobie dzień wielkiego koncertu?

§        Co by się stało, gdyby wasza parafia była sekcją w tej wielkiej orkiestrze?

 

7. MODLITWA NA ZAKOŃCZENIE

 

 

 

ORKIESTRA

 

W pewnym mieście była orkiestra, która grała na nieprawdopodobnych instrumentach: od klarnetu po dudy, od flecików po fortepian, od kastanietów po róg.

              Bycie członkiem tej orkiestry stanowiło wielki honor i zaszczyt, mimo że nie istniał precyzyjnie sformułowany regulamin muzyczny, który decydowałby o przyjęciu do zespołu. Dyrektor ogłosił, że każdy ma możliwość wstąpienia do zespołu. Postawił jednak warunek: kontrakt należało podpisać na całe życie. Jedni muzycy nie mieli odwagi, by podjąć taką decyzję, ponieważ uważali, że podpisanie kontraktu przekreśliłoby ich karierę. Inni obawiali się o to, co będzie, jeżeli publiczności przestanie się podobać muzyka, którą dyrektor każe im grać.

              Dyrygent rozdał muzykom partyturę pewnego skomponowanego przez siebie utworu o nazwie Wielki finał i kazał im nauczyć się go do dnia koncertu. Każda sekcja nauczyła się starannie swojej partii; nietrudno było jednak zauważyć, że każda przygotowywała ją w zupełnie inny sposób.

        Patrzcie na skrzypce – mówili członkowie sekcji rożków angielskich. – To w jaki sposób próbują, nie ma żadnego sensu: za każdym razem grają inaczej. Od razu widać, że mało pracowali i nie ćwiczyli gam. Brakuje im podstaw!

        Może i prawda – kręcili nosami skrzypkowie, przypatrując się, próbom muzyków grających na rożkach angielskich. – To wprost nie do pojęcia, jak oni mogą cały czas powtarzać ten sam kawałek. To musi być straszna nuda! Dlaczego nie grają tak jak my, dając się prowadzić muzyce, która sama pokaże im najlepsze rozwiązanie?

        Coś podobnego! – nie mogli się nadziwić perkusiści. – Jedyne, co potrafią te fagoty, to chodzenie do sali prób, a potem wracanie do domu: nie maja zielonego pojęcia, co to znaczy grać dla innych ludzi; nie mają żadnego kontaktu z publicznością.

              Pewnego dnia muzycy z różnych sekcji spotkali się przez przypadek i – jak można było przewidzieć – rozpoczęli dyskusję na temat tego, w jaki sposób należy interpretować utwór.

        To marsz zwycięstwa – powiedział z przekonaniem trębacz. – Musi być grany bardzo uroczyście, a nawet triumfalnie.

        Co ty bredzisz! – przerwała mu harfistka. – To przecież pieśń o miłości: subtelna, radosna i delikatna.

        Ale bzdury! – obruszył się klarnecista. – To hymn, majestatyczny i pełen czci.

              We wszystkich sekcjach trwały indywidualne próby, ale nikt nie mógł się porozumieć na temat tego, w jaki sposób wykonywać razem cały utwór. Nikt nie widział, jak ma wyglądać całość, co więcej, zdania muzyków były do tego stopnia podzielone, że zarówno o sprawach rytmu, jak i interpretacji, lepiej było w ogóle nie rozpoczynać dyskusji.

              Miasto w dalszym ciągu ma swoją orkiestrę. Jej sekcje kontynuują swoje próby. Jednak ci, którzy wsłuchują się w muzykę poszczególnych grup, mają pewną wątpliwość. Czy kiedy w dzień koncertu dyrygent podniesie pałeczkę, muzycy będą w stanie zagrać razem?

Bruno Ferrero, Opowiadania o Bogu

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin