Tytuł oryginału:
From Dusk Till Down
Przekład:
Ewa Penksyk
Redakcja:
Ewa Jaskulska
Projekt okładki:
Gosia Golińska
Skład:
Michał Szwaguliński
Copyright © 1995 by Quentin Tarantino
© Copyright for the Polish edition
by Wydawnictwo L&L Gdańsk 2001
Gdańsk 2001. Wydanie I
ISBN 83 - 88595 - 01 - 6
Tekst zawiera opisy scen drastycznych i wiele słów powszechnie uważanych za nieprzeznaczone dla uszu i oczu dzieci i młodzieży.
Wydawnictwo L&L
80 - 445 Gdańsk, Kościuszki 38/3
tel. (58) 520 35 57, 520 35 58, fax: (58) 344 13 38
e - mail:L&L@softel.gda.pl
Wydawnictwo L&L wchodzi w skład TGW
TRÓJMIEJSKA
GRUPA WYDAWNICZA
e - mail: tgw@tgw.com.pl
www.tgw.com.pl
Prawdziwemu wampirowi, w głębi jego zimnego serca, jest wszystko jedno. Nie zważa na nic oprócz swoich potrzeb; szyje wysoko i nisko urodzonych są dlań warte tyle samo. Grunt, że w ich żyłach tętni krew. Nic więc dziwnego, że wampir doświadczył powrotu do łask: dzieli z naszą kulturą instynkt zamiatacza ulic. Chwilowo panuje moda na bałagan; odgrzebujemy i wynosimy na piedestał sztukę, która rozkoszuje się swoim własnym bezładem i czerpie moc z wszelkich nastrojów, które artysta serwuje spragnionym oczom widzów.
Wszystko to sprawia, że oto Quentin Tarantino wstępuje przy pierwszej najbliższej sposobności do ligi wampirów i tym podobnych stworzeń. Zasługuje sobie na to, ponieważ spośród wszystkich ludzi ciężko pracujących pod okiem publiczności on właśnie najbardziej efektywnie przelewa, miesza i tyle ciągnie korzyści z krwi cieknącej z tylu różnych źródeł. W jego neonoirach, we Wściekłych psach, Prawdziwym romansie i Pulp fiction, podrzędna komedia, melodramat, nastroje rozrywkowe i hipnotyczna przemoc siłą narracji stapiają się w jedno. Jego postaci - równie mocno jak ich twórca - bezgranicznie poświęcają się efemerycznym doznaniom nad hamburgerem czy też swoim własnym ględzeniem. To zaraźliwa uciecha. Raz ugryzieni, śmiejemy się wraz z potworami Quentina, kiedy te drwią, znęcają się i masakrują jeden drugiego.
Od zmierzchu do świtu zaczyna się na tym samym terenie: w miejscu, gdzie przemoc jest arbitralna, a okrucieństwo budzi raczej pełen skrępowania śmiech niż przyganę. Ale podróż, którą podejmują postaci Quentina (dobre, złe, zagubione czy po prostu szalone), szybko prowadzi je na manowce, i w połowie filmu Quentin - scenarzysta, Quentin - aktor i reżyser Robert Rodriguez zaczynają serwować zupełnie inny zestaw. Filmowi sensacyjnemu wyrastają kły, pociski schodzą na dalszy plan, ustępując wodzie święconej, i trafiamy w sam środek wysokooktanowego filmu o wampirach.
Nie jest to - trzeba zaznaczyć - światów de siècle'u wyczarowany przez sensualistkę w rodzaju Anne Rice, gdzie melancholijna zombie duma i omdlewa w ramionach innego zombie. Tarantino i Rodriguez stworzyli jaskinię banshees odartych z poetyczności czy niedowierzania. Nie wydają się też one należeć do gatunków zagrożonych wymarciem. One lęgną się na ekranie w skrzeczących przypływach jadowitej żądzy, ich hordy przerzedzają się jedynie kosztem straszliwych ofiar naszych wątpliwych bohaterów.
Rodriguez inscenizuje te sceny akcji w euforycznym, komediowym stylu; bardziej nastrojowy, realistyczny ton pierwszej połowy filmu zanika w miarę, jak rośnie liczba zwłok, a reguły walki stają się pretensjonalne. Jeśli zaniepokoi nas któraś z wcześniejszych scen, to dlatego, że przywodzi na myśl główne wydanie Wiadomości, ale kiedy już rozpoczyna się taniec wampirów, rzeź staje się tak przesycona, że najbardziej ponure momenty wydają się zabawne, napędzane mieszanką gagów i posoki, przypominających serial „Evil Dead” Sama Raimi.
Nie jest to - oczywiście - jedyny punkt odniesienia. To film o wampirach zrobiony przez ludzi, którzy znają tradycję horrorów. Znają Petera Cushinga, wielką gwiazdę Hammera i (dla mnie przynajmniej) Van Helsinga, znają zarówno filmy o zombie Romera, jak też obrazy Carpentera i Polańskiego. Oprócz makabry jest tam mnóstwo przygodnych uciech: parada bogiń miłości, dialogi równie marne, co wyczerpujące, nadmiar pokazowych transformacji i wskrzeszeń. Jest też w tym filmie całkowity brak poszanowania dla wszelkich szczegółów co do tego, kto przeżywa, a kto pośpiesznie schodzi. Ciężko wyczuć, która strona tak naprawdę wygrywa tę noc, ale kogo to obchodzi?
Wszystko to jest oczywiście zbyt chaotyczne, żeby budzić grozę. Ten film nie dba o niepokój czy strach: chce krwi. Duch Drakuli - dworny, ostrożny i zimny - nie znajdzie miejsca na party, które wydają Tarantino i Rodriguez. To całonocna impreza dla wampirowych prostaczków i ich nieokrzesanych kochasiów; staroświeckie maniery Drakuli byłyby tu śmieszne i nie na miejscu.
On też mógłby być zazdrosny, delikatnie mówiąc, widząc, jak Tarantino bez żadnego poważania wysysa każdą żyłę, która mu się napatoczy. To lekcja na nowoczesną modłę, i skoro epoka oklaskuje Quentina, Drakula musi przez chwilę podąsać się w swoim grobie. Tytuł króla wampirów na tę noc przypada komuś innemu.
CLIVE BARKER
Kauai
Halloween 1995
Dla Scotta Spiegela, któremu zawdzięczam
rzecz najcenniejszą: zawód.
W filmie wystąpili:
Harvey Keitel
George Clooney
Quentin Tarantino
i Juliette Lewis
Salma Hayek
Brenda Hillhouse
Marc Lawrence
Cheech Marin
Michael Parks
Kelly Preston
Tom Savini
John Saxon
Danny Trejo
Fred Williamson
oraz
Ernet Liu jako Scott Fuller
Muzyka
Graeme Revell
Zdjęcia
Guillermo Navarro
Scenariusz
Reżyseria
Robert Rodriguez
ROZJAŚNIENIE:
1. ZEWN. SKLEP MONOPOLOWY - DZIEŃ
Zwyczajny sklep na teksaskim przedmieściu. Jedyny sklep w okolicy.
ZBLIŻENIE: Naciskany włącznik.
Rozświetla się neon nad sklepem. Napis głosi: „Świat wódek Benny'ego”.
U GÓRY EKRANU POJAWIA SIĘ PODTYTUŁ:
BIG SPRINGS W TEKSASIE
109 MIL NA ZACHÓD OD ABILENE
345 MIL NA WSCHÓD OD GRANICY MEKSYKAŃSKIEJ
Na parking wjeżdża wóz patrolowy teksaskich rendżersów.
Wysiada z niego prawdziwy teksaski komandos, Earl McGraw
McGraw jest w pełnym mundurze swojej formacji - koszula na guziki, kowbojski kapelusz, buty wypolerowane do połysku, cynowa gwiazda i rewolwer na biodrze.
Do zachodu słońca pozostało jakieś półtorej godziny, a McGraw zakończył właśnie służbę.
Oprócz jego wozu na parkingu jest tylko plymouth z 1975 roku.
2. WN. ŚWIAT WÓDEK BENNY'EGO - DZIEŃ
Młody mężczyzna o imieniu PETE, odziany w koszulę hawajską, siedzi na stołku za barem. Kilku klientów mitręży swój czas.
Mężczyzna w czarnym garniturze i drucianych okularach trzyma za rękę skąpo odzianą, bosą śliczną blondynkę. Przeglądają magazyny.
Inny odziany w czarny garnitur Mężczyzna trzyma za rękę Dziewczynę rudowłosą, odzianą w szkolny mundurek. Ci z kolei przeglądają zawartość lodówki z piwem w głębi sklepu.
Obie dziewczyny mają mniej więcej po siedemnaście lat.
Do sklepu wchodzi McGraw.
McGRAW
Gorąc jak cholera!
PETE
Chwalić Boga, mnie tak nie doskwiera. Przez cały dzień mam klimę.
Nawet w czasie lunchu?
Jestem dzisiaj sam, więc lunch jadłem z mikrofalówki.
McGraw podchodzi do lodówki z piwem, jakby robił to co wieczór (i tak zresztą jest), wyciąga piwo i dołącza do Pete'a przed barem.
Jezu Chryste, człowieku, to żarcie z mikrofalówki zabije cię szybciej niż kula. Te burito pasują tylko hipisom na sporym głodzie. Wyciągnij mi flaszkę jacka. Zamierzam dziś się nawalić.
A co jest?
(wzdycha)
Och, cały dzień był gówniany. W każdym calu - gorący i nędzny. Po pierwsze, Nadine w Blue Chip pochorowała się na coś, więc przy grillu pracował ten jej mongołowaty chłopak. A ten kretyn nie odróżnia szczurzego gówna od chrupek ryżowych. Zjadłem tam śniadanie o dziewiątej i do 10.30 rzygałem jak kot.
Nie ma przepisów czy czegoś tam, żeby nie podawali przeterminowanej żywności?
Cóż, jeśli nie ma, na pewno powinny być. Kto wie, co się dzieje w głowie mongoła?
Mógłbyś ją o to zaskarżyć. Ten dzieciak nadaje się do cyrku, a nie do robienia kanapek. Mógłbyś, kurna, przejąć to miejsce.
A co ja, do diabła, miałbym zrobić z tą zatłuszczoną dziurą? Poza tym Nadine i tak ma dość problemów z zajmowaniem się tą kartoflaną głową. A potem było to całe gówno z Abilene. Słyszałeś, że obrabowano bank w Abilene, co nie?
Przez cały dzień mówili o tym w telewizji. Zabili jakichś ludzi, zdaje się?
Czterech komandosów, trzech gliniarzy i dwóch cywili. I wzięli kasjerkę z banku jako zakładniczkę.
Pete milczy.
Prawdopodobnie zahaczą tu w drodze do granicy. Kiedy już położymy łapy na tych zasrańcach, będziemy długo z nimi gadać. Nieźle ich przerobimy. Muszę się odlać. Skorzystam z twojego kibla.
Nie krępuj się.
McGraw wysącza ostatnią kroplę piwa, miażdży puszkę i wychodzi do łazienki.
Mężczyzna w czarnym garniturze stojący przy lodówce z piwem odwraca się i ciągnąc dziewczynę w mundurku, szybko podchodzi do Pete'a. Widzimy, że dziewczyna płacze.
MĘŻCZYZNA W CZARNYM GARNITURZE NR 1
(do Pete'a)
Co ty sobie myślisz, dupku? Że bawimy się w koci koci łapci?
(wskazuje zapłakaną dziewczynę w mundurku)
Chcesz, żeby ta dziewczyna zginęła?
(wskazuje blondynkę przy drugim mężczyźnie)
Albo tamta? Albo twój serdeczny przyjaciel z odznaką? Albo ty sam? Nie chcę tego robić, ale obrócę ten sklep w kupę gruzu, jeśli przemknie mi przez głowę myśl, że chcesz mnie wykołować.
Dwaj mężczyźni w czarnych garniturach to znani bandyci z banku Abilene, Seth i Richard Gecko, czyli „Bracia Gecko”. A wszyscy pozostali klienci to zakładnicy. Seth to ten z dziewczyną w mundurku. Richard to ten z blondynką.
Wszyscy mówią cicho i pospiesznie.
Czego ode mnie chcesz? Zrobiłem wszystko, jak kazałeś.
SETH
Wpuszczając go do swojej toalety? W żadnym sklepie tak nie robią.
On tu przychodzi codziennie i gadamy o pierdołach. Setki razy korzystał z mojej toalety. Gdybym mu nie pozwolił, wiedziałby, że coś jest nie tak.
Chcę, żeby ten skurwiel wypadł stąd, wsiadł do swojego samochodu i odjechał, albo zmień napis na szyldzie: „Świat Krwi Benny'ego”.
Richard, trzymając mocno dłoń przerażonej dziewczyny, nachyla się do ucha Setha i coś szepce. Seth patrzy na Pete'a.
Dawałeś tej świni jakieś sygnały?
Co? Chyba żartujesz? Nic nie robiłem!
Richard znowu szepce coś Sethowi do ucha.
...
dystrakcja