Życie wewnętrzne_koterski.doc

(369 KB) Pobierz
Marek Koterski

8

 

Marek Koterski

 

 

 

 

 

 

ŻYCIE WEWNĘTRZNE

 

 

(sztuka teatralna)

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Wersja nowa - 1999

 

 

 

W kwestii wystawienia sztuki prosimy o kontakt z Agencją „ADiT”

(22) 7839871

agencja.adt@qdnet.pl

www.dramat-adit.pl

O S O B Y :

 

JA

ŻONA  

 

o r a z :

 

Ewcia               Miłośnica (tv)

Ząbek              Miłośnik (tv)             

Tenodpsa              Baba

Przeklętypies              Facet

Wnuczka              Murzyn

Antyterrorysta I (tv)                Mama JA-a             

Antyterrorysta II (tv)              Miłość

Terrorysta (tv)              Sędzina

Sąsiadka                                                                         Teśka

Pingpongista              Teściu

Piłkarz              Brat              , Synek, Sąsiad

Gangster (tv)                                                           On, Młodybyk                                                                         Ona

Uczennicapralnicza,  Matka

Dziewica (tv)                                                                   Córka

Wampiropotwór (tv)                                              Synek

Agent (tv)                                                                         Arab

Dziennikarz I                                                           Bejsbolista I             

Dziennikarz II                                                           Bejsbolista II

Dziennikarka                                                        Policjant I                           

Tłumacz                                                                         Policjant II             

VIP                                                                                       Lektor

Wisiek                                                                         Wariat (tv)             

Skoczek                                                                         Zakonnica (Ewcia? tv)             

Komentator                                                                         Głos Jerzego                           

 

Poza rolami JA-a i ŻONY, reszta aktorów może grać po kilka epizodów (szcze-

gólnie telewizyjnych). Niemniej, to jest - z założenia - teatr raczej bogaty niż

ubogi wizualnie; duża scena, dużo dziania... Poza tym, że do myślenia. Po przed-

stawieniu oczywiście. 

 

                                                                                                              Autor

1.               P o n i e d z i a ł e k .

             

              Przestrzeń złożona z wielu miejsc.

              W tle - pośrodku - drzwi windy, z szybką; po lewej - klapa do zsypu na

              śmieci, po prawej - drzwi do mieszkania EWCI.

              Bliżej - mieszkanie JA-a i ŻONY: po prawej - ich podwójny tapczan; po               lewej - sofa z ławą, na podłodze - dywan w zygzaki; pośrodku - stanowis-              ko kuchenne.

              Na proscenium: po lewej - "maluch" (126p) na cegłach; po obu stronach -               przepełnione pojemniki na śmieci. Nad lewym z nich - wylot zsypu. 

              Ciemno; tylko światełko wjeżdżającej windy: wypada z niej ŻONA, obju-

              czona jak wielbłąd (winda zjeżdża); wpada do mieszkania, "wnosząc"               sobą światło; rzuca torby z zakupami i - jeszcze w płaszczu - dopada ga-

              rów z obiadem na kuchni; zapala pod nimi i dopiero zdejmuje płaszcz,

              zmienia buty na kapcie.                                                                                                               

              Znowu nadjeżdża winda.Z dolnych pięter - oddalony krzyk:

GŁOS BABY Z dzieckiem na ręku tu czekam hołota jedna wredna wściekła!

              Z windy wychodzi JA, wracający z pracy.

JA To chchchuje.

              Ze swego mieszkania wychodzi ponętna blond-EWCIA w seksownej               przejrzystej podomce, z kolorowym kubełkiem w ręku; JA wodzi za nią

              wzrokiem; EWCIA przeciąga się rozkosznie:

EWCIA Poniedziaaałeek.

              Idzie do zsypu, opróżnia do niego kubełek: po chwili, z wylotu zsypu

              w górze sceny sfruwają w dół - do przepełnionych pojemników na śmie-

              ci - kolorowe konfetti i serpentyny. EWCIA wraca do siebie. JA ocyka się:

JA Betony.

              Wchodzi do mieszkania na obcasach, zmienia buty na kapcie.

JA Ktoś kiedyś wejdzie ani się obejrzysz.

ŻONA (od garów) Spotkałeś kogoś?

              JA nurkuje pod zlew po kubeł ze śmieciami.

JA Kogo miałem spotkać.

              ŻONA wyjmuje mu z kieszeni gazetę i od razu wczytuje się w program tv.

              Od EWCI wychodzi ZĄBEK, odstawia do zsypu butelkę po dobrym trun-

              ku, staje przy windzie. JA idzie ku zsypowi.

ZĄBEK Dzień dobry.

              JA nic.

              Wsypuje śmieci do zsypu; wypadają z wylotu - na pojemniki - ciężko, jak

              kupa słonia. Ogląda butelkę ZĄBKA, zabiera ją ze sobą. Przechodzi               TENODPSA  z PRZEKLĘTYMPSEM i WNUCZKĄ. PRZEKLĘTYPIES

              rwie się ku JA-mu.

JA Zabrać prosę psza! Proszę psa!

TENODPSA Ale nie bać się!

JA Zabrać prosę proszę!

TENODPSA Nieebaaaćsieeee!

JA Weź pan tego psa tego psa zabierz!

TENODPSA I co szum robi! Co się drze! (wsiadają do windy) Przechodzić,

              nie krzyczeć!

              Odjeżdżają. JA wraca, butelkę ustawia w kuchni, obok innych.

ŻONA Rozmawiałeś z tym od psa? (i trzepie śmietanę)

JA (odstawia wiadro) Z tym od tej małej?

ŻONA Można lać?

JA (idzie do stołu) Co dziś mamy?

ŻONA (podaje obiad) Sztukę.

              Siadają.

ŻONA Sensacyjną. Znowu miałam spotkanie z wampirem.

              JA próbuje zupy, wstaje; idzie do mieszkania EWCI, ma zapukać ale ta już               czeka z kieliszkiem soli:

EWCIA Sól, kochanie?

JA Nie, tak, może, trochę.

EWCIA Dla ciebie wszystko kochanie.

              EWCIA podaje mu ją kuszącym gestem. Pod indyjskim szlafroczkiem jest

              naga. Tymczasem ŻONA je do swoich myśli. JA wraca, ale po drodze też               zatrzymuje go myśl:

JA (w przestrzeń) To podstawowy błąd, jaki robią faceci, napalając się na               blondynki. Myślą, że skoro oni się tak na nie napalają, to one muszą być               tak samo napalone na nich. A tymczasem one tak tylko działają na               chłopów jak ogień a same są zimne jak ryby. Łososice. Raz do roku               najchętniej.

              Siada, dosala.

ŻONA Zamykam a tu zza windy facet zupełnie nagi. Zapukałam do Tegoodpsa               ale uciekł. On chyba musi tu mieszkać.

JA (do zupy) Tak.

              Słychać daleki krzyk:

GŁOS MĘSKI Heniek nie przyjdzie stara go nie puści!

              ŻONA podaje herbatę. JA otwiera gazetę na sporcie.

JA (do gazety) Jeden jeden.

              ŻONA zauważa coś na dywanie, przynosi odkurzacz, przejeżdża:

              żżżżyyy...

JA (aż podskakuje) Do przerwy zero jeden.

              ŻONA - żżżżyyy...

JA (wzdryga się) Cztery sześć, sześć cztery, siedem sześć, trzy sześć, sześć

              trzy.

              ŻONA - żżżżyyy...

JA (JA-mu skaczą dłonie z gazetą) Zero trzy.

              Słychać pogotowie, czy policję: mi-ju mi-ju mi-ju mi-ju...

JA Do jedenastu, do siedmiu, do czternastu.

              Odkłada gazetę, popada w stupora. ŻONA ją przejmuje i przegląda z               łopotem stron, aż JA się wzdryga. Słychać daleki krzyk:

GŁOS (Męski a. Baby) Matka ją nakręci i dupa!

ŻONA Film amerykański będzie.

              ŻONA strzela gazetą, jak żagiel przy zwrocie. JA ocyka się; wstaje do               domowej robótki. ŻONA włącza kopnięciem pralkę.

JA Taki ajnsztajn na przykład.

ŻONA ? /nieruchomieje w słuchaniu/

JA Wszyscy go mieli za głupka.

ŻONA ? /j.w./

JA A on robił swoje.

              Układa dechę na taborecie i piłuje ją wzdłuż ręczną piłką: mordęga o               znikomym efekcie. JA nie ma cierpliwości do takich prac; piłuje więc

              dechę wściekle, finiszowymi zrywami. W przerwach mówi.

JA U nas lepszy kto przerywa, nie kto mówi. Dwóch rozmawia, trzeci pod-

              chodzi przerywa i nic!

ŻONA (z otwartymi ustami) ?

JA A ty czekasz jak głupi z rozdziawioną paszczą.

              ŻONA zamyka usta, wraca do garów. JA - decha.

JA Trzeba by wymyśleć czapki do rozmowy jakieś takie, z mikrofonem kierun-               kowym może, żeby tylko rozmówcę słychać było a nie tych wszystkich               pierdołów z boku.

              Z pod podłogi łomocze udarowy świder - prosto pod JA-em. JA odrucho-

              wo rozstawia stopy.

JA I odgrodzić się od tego chamstwa. Z ustawicznym przerywaniem               człowiekowi co i rusz.

              (Dzwoni telefon; JA odbiera:)

JA Halo?

              TELEFON nic. ŻONA zastyga na czas telefonu; patrzy.)

JA Słucham!

              TELEFON nic.

JA Halo!

              TELEFON nic. JA odkłada słuchawkę, wraca do dechy.)

JA Jest różnica między prostotą a prostactwem. A prostotą. Auu! (drzazga; oglą-

              da palec) Gdzie jest igła?!

ŻONA Nie wiem. Kolacja na stole.

JA Człowiek myśli że staje wobec prostej sprawy a tu nagle wszystko się zawę-               źla wokół durnej igły była igła nie ma igły.(zostawia dechę) A joanna               dark?!

ŻONA ?

JA Wystarczyła schizofrenia i zbieg okoliczności.

              Kolacja przed tv. Pojawia się poświata kineskopu, w której dwóch ANTY-

              TERRORYSTÓW w parkach i kominiarkach wlecze TERRORYSTĘ w

              arafatówce, katując go po drodze kopami i pałami.

JA(jedząc) To Murzyni powinni być biali a Szwedzi czarni.

ŻONA(siecze jak królik) ?

JA Zgodnie z Darwinem ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin