Bauersima, Body Art.rtf

(143 KB) Pobierz

Igor Bauersima/Rejane Desvignes

 

 

 

BODY ART

 

(Tattoo)

 

przekład: Karolina Bikont

 

 

 

 

 

wszelkie prawa zastrzeżone

licencjodawca:

Agencja ADiT, 05-071 Sulejówek, ul. Czynu Społecznego50d www.adit.art.pl

 

 

 

 

 

osoby:

 

Lea

Fred

Tiger

Naomi

Alex

 

miejsca:

 

mieszkanie Freda i Lei

galeria Naomi

loft Tigera

 

 

 

1.

 

 

Fred i Lea

 

Prowizorycznie umeblowana kawalerka. Po lewej mały kuchenny stół i wnęka kuchenna. Po prawej miejsce do spania. Pośrodku miejsce do pracy przy komputerze i konsolecie, przy ścianie półki, na nich książki i płyty CD. U góry coś w rodzaju świetlika. Fred i Lea skupieni, każdy nad swoją pracą i w swoim kącie. Fred stoi nad drukarką, która nieustannie wypluwa zadrukowane kartki papieru. Obok piętrzy się spory stos kartek i wciąż narasta. Lea moderuje internetowy program radiowy. Siedzi przy komputerze z mikroportem przy twarzy, podobnym do tych, jakich używają piloci. Z monitora leci "I started a joke" Bee Geesów. Lea czyta z książki. Potem wycisza muzykę.

 

LEA:

"Tak szkody doznaje, kto innym zaszkodzić pragnął, jak zgubą jest dla samego poety jego rozwlekły wstęp." Już stary Demokryt cenił sobie słowo, ale mimo to albo właśnie dlatego szybko muszę coś powiedzieć, zanim puszczę wam kolejny kawałek z dziedzictwa światowej kultury:

te dźwięki w tle, to nie techno, nasza stacja nie nadaje takich rytmów, to tylko drukarka pewnego przyjaciela. Przyjaciel dawno przekroczył trzydziestkę i od jakichś piętnastu lat zajmuje się wklepywaniem zdań do komputera, a dzisiaj, dokładnie od godziny i pewnie jeszcze przez następną - chociaż wie, że akurat w tej chwili goszczę u setek słuchaczek i słuchaczy, chociaż na kolanach go błagałam, żeby tego nie robił - właśnie teraz drukuje te sterty mozolnie nagromadzonych liter i to z jego winy dociera do was tylko co drugie moje słowo. Lecz szkody doznaje, kto innym zaszkodzić pragnie, a po naszemu - nie czyń drugiemu, co tobie nie miłe. Puszczę wam teraz bardzo miłego walca Paula Misraki z rewelacyjnego filmu "Alphaville".

Lea puszcza muzykę, słychać początek, potem wyłącza odsłuch.

 

FRED:

Co ty wygadujesz?

 

LEA:

Sto razy ci mówiłam, masz nie drukować, kiedy jestem na antenie.

 

FRED:

To jeszcze nie powód, żeby publicznie komentować nasze prywatne życie. Po co ktoś ma wiedzieć, że mieszkamy w jednym pokoju, w dodatku małym, i że ten pokój to całe nasze mieszkanie. W ogóle, nie mieszaj mnie do tego.

 

LEA:

Przecież nie powiedziałam, że mamy tylko jeden pokój.

 

FRED:

Ale tak to zabrzmiało. Bo najwyraźniej nie mamy jak schodzić sobie z drogi.

 

LEA:

Bo i nie mamy jak.

 

FRED:

Ale to po prostu nie brzmi. To są nudy. Kogo obchodzą nasze prywatne sprawy. Przecież masz wyobraźnię. Możesz nawijać, co chcesz, nie wiem, że wielkie przestrzenie, pałac, szałas na Haiti. Wymyśl coś fajnego.

 

LEA:

Nie mogę, kiedy w tle warczy twoja drukarka.

 

FRED:

No to koncern medialny. Rozumiesz, wszystko lepsze niż opowiadać, jak jest naprawdę.

 

LEA:

Ale dlaczego? Co ci się w nas nie podoba?

 

FRED:

Nie o to chodzi. Ja po prostu chcę się swobodnie poruszać po ulicach i mieć ten komfort, że ludzie nie wiedzą, jakiego koloru slipy mam na sobie.

 

LEA:

Nie kochasz mnie.

 

FRED:

Właśnie. "Gardzę tobą, brzydzisz mnie."

 

LEA:

Już mnie nie kochasz.

 

FRED:

TAK. Właśnie.

 

Śmieją się. Fred obejmuje Leę, całuje ją krótko, podnosi, wykonuje obrót, stawia ją z powrotem na ziemię. Całują się.

 

FRED:

Kupiłem eleganckie wino.

Lea uśmiecha się do niego.

Nie wiem, po co akurat wino.

 

LEA:

Może gwoli uczczenia nie lada okazji?

 

FRED:

Może. Ale my nie lubimy wina.

 

LEA:

On wszystko lubi.

 

FRED:

Też prawda. To chyba przez tę naklejkę. Wino Kalifornijskie. Tak długo tam siedział, pomyślałem, że będzie mu miło, trochę jak posmak domu.

My chyba nigdy nie piliśmy wina, co?

 

LEA:

Ja piłam.

 

FRED:

Z nim? Serio?

-

Jakie?

 

LEA:

Ja wiem? Nie pamiętam.

-

Odrzuciłam propozycję.

 

FRED:

Co?

 

LEA:

No, tę Suzi.

 

FRED:

Jak, odrzuciłaś? TY odrzuciłaś?

 

LEA:

Dzisiaj był telefon, że mam tę rolę, a ja ją odrzuciłam.

-

FRED:

Aha.

-

A ile byś dostała?

 

LEA:

Ja wiem, 30 dni, 30 razy dwa i pół, 75.000, odjąć połowę, 37 i pół.

 

FRED:

I miałaś tę rolę? Znaczy, facet dzwoni i mówi, że rola jest twoja?

 

LEA:

Ale o co ci chodzi?

 

FRED:

O nic.

 

LEA:

Nie zagram jakiejś debilnej Suzi za 37 patyków w jakimś beznadziejnym filmie telewizyjnym i mało mnie obchodzi, że Vera Tendur i stary Lehman biorą udział w tej żenadzie, to zdrajcy po prostu. Czytałam scenariusz, a ty?

 

FRED:

No, czytałem.

 

LEA:

Kiedy?

 

FRED:

Dzisiaj po południu. Wypożyczyłem sobie.

 

LEA:

I jak?

 

FRED:

Tak sobie.

 

LEA:

Tak sobie? Przecież to jest tak żenująco głupie, że się w pale nie mieści. I ty się dziwisz? Powinieneś mi pogratulować.

 

FRED:

W porządku, tylko że... nie mamy kasy, okey. Dupa blada, po prostu.

 

LEA:

Zaczekaj: kupujesz ot tak sobie drogie wino. Moment. Moment...

 

Lea podbiega do komputera. "Alphaville" właśnie dobiega końca.

 

LEA:

Alphaville, kochani. Miasto, w którym nie wszystko dzieje się tak, jak dziać by się mogło. Pewnego dnia w Alphaville zjawia się pewien mężczyzna i jest zdumiony: mieszkania są za małe, drukarki hałasują i w ogóle wszędzie czegoś brak. Ludziom na przykład brak słów. Żona Brauna mówi: "Każdego dnia znikają słowa, bo zostają przeklęte. I zastępuje się je innymi słowami i nadaje nowe znaczenia." Mówiąc krótko: ludzie nie wiedzą już na przykład, co to znaczy miłość. Spadamy stąd. Spadamy na Jamajkę. Jesteśmy na Jamajce. Zagram wam teraz hitowy kawałek z rewelacyjnego krążka zatytułowanego "100% dynamit", a mianowicie... szuka mianowicie... "Woman of the Ghetto" w wykonaniu Phyllis Dillon przy wtórze wspaniałego chóru antycznego.

 

Lea puszcza płytę.

 

LEA:

Też byś mógł się zabrać za coś.

 

FRED:

Ale za co? Do mnie nikt nie dzwoni, żeby obsypać mnie forsą.

 

LEA:

Bo wmawiasz każdemu, że nie jesteś na sprzedaż.

 

FRED:

Komu wmawiam? Nikomu nie wmawiam takich rzeczy.

 

LEA:

Nawet nie musisz nic mówić. Już z pokładu każdy niczym latarnię morską widzi nienaruszalny blask twojej osobowości i mówi sobie: tutaj nie zacumuję, zbyt stromy to brzeg i zbyt skalisty.

 

FRED:

To ma być zarzut?

 

LEA:

Nie. To komplement.

 

FRED:

To nie komplement.

 

LEA:

Komplement. Ale nie narzekaj, że jesteśmy bez kasy. To twoja decyzja. Lubisz stać nad przepaścią i badać granice moralnego postępowania. A potem od czasu do czasu skrobniesz felietonik. Mnie przynajmniej stać na to, żeby czasem coś odrzucić.  

 

FRED:

Robię co mogę, zatem: piszę felietony. Umiem pisać, więc piszę.

 

LEA:

I tak cię lubię.

 

FRED:

Ja po prostu nie umiem angażować się w byle co.

 

LEA:

W "byle co" też nie umiem się angażować. Nie zagram Suzi, która na końcu drogi przez mękę wreszcie odnajduje Boga.

 

FRED:

Jakoś oboje nie posiadamy życiowych umiejętności.

-

Kiedy miał przyjść?

 

LEA:

O ósmej.

 

FRED:

Mówił, po co?

 

LEA:

Co, po co?

 

FRED:

No, w sumie ze dwa lata już go nie widziałem.

 

LEA:

I prawdopodobnie właśnie to jest powód. Sprawdzałam w Internecie.

 

FRED:

Co.

 

LEA:

"Ser i jego dziura".

 

FRED:

Co?

 

LEA:

Właśnie zlicytowane, w Nowym Jorku. "Ser i jego dziura". Instalacja Tigera. Zgadnij za ile.

 

FRED:

Nie mam pojęcia.

 

LEA:

150.000.

 

FRED:

Czekaj -

 

LEA:

Dolarów.

 

FRED:

Instalacja Tigera?

 

LEA:

Szukałam pod „Tiger”.

 

FRED:

To możliwe?

 

LEA:

Jest wszędzie. Naomi mówiła, że Tiger to gorący towar ostatnio.

 

FRED:

Gorący towar?

 

LEA:

Żebyś wiedział. Poza tym wydaje mi się, że kręcą ze sobą.

 

FRED:

Tiger? Z twoją siostrą?

 

LEA:

Naomi kocha młodych artystów.

 

FRED:

Chyba by ci powiedziała?

 

LEA:

Powiedziała, że jest gorący.

 

FRED:

Nie wierzę.

 

LEA:

Przecież znasz Naomi.

 

FRED:

No właśnie. Znaczy, Tiger to wariat i w ogóle, ale nie aż tak.

 

LEA:

Dlaczego? Sam kręcisz z jej siostrą.

 

FRED:

Przyrodnią. Ty i Naomi to jak niebo i ziemia. Poza tym ona jest przecież za stara dla niego.

 

Fred zaczyna robić pobieżne porządki.

 

LEA:

Postaraj się nie poruszać tego tematu, dzisiaj.

Co ty robisz?

 

FRED:

Sprzątam. Dawno nie widziałem się z Tigerem, więc trochę sprzątam.

 

LEA:

Odczytuję to jedynie jako oznakę nieufności. Mam to tak rozumieć?

-

Słuchaj, po co koniecznie przewracać życie do góry nogami i udawać, że jest się kimś innym, kiedy przychodzą goście?

 

FRED:

Robię trochę porządku. To wszystko.

 

LEA:

Ale gdyby nie Tiger, nie robiłbyś porządku.

 

FRED:

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin