ŚW. GERMAN.doc

(41 KB) Pobierz
LEGENDA NA DZIEŃ ŚW

LEGENDA NA DZIEŃ ŚW. GERMANA

31 lipca

 

Legenda o św. Germanie pozbawiona walorów literackich, naiwna i trochę nudna, z innych względów może budzić nasze zainteresowanie. Po pierwsze jest instruktywnym przykładem narastania legendy, powstawania nowych motywów na wzór już istniejących: tak dwa razy powtarza się wątek wyprawy świętego do Brytanii oraz scena zapytania zmarłego, jak mu się wiedzie za grobem. Jakub de Voragine nie przeczuwa, że są to dublety, lecz z całą powagą opowiada je dwa razy, jak gdyby osobne fakty. Po drugie zaś - i co ciekawsze - legenda o św. Germanie zawiera opowiadanie o przyjęciu świętego w domu ubogiego pasterza, istotnie żywo przypominające polskie podanie o aniołach u Piasta, opowiedziane po raz pierwszy przez Galla-Anonima [Kronika polska I 1-2] na początku XII w. Toteż nie brakło opinij, że podanie polskie ukształtowane zostało na wzór legendy o św. Germanie. Jakkolwiek przedsta­wia się ta sprawa, będąca przedmiotem kontrowersji [por. M. Plezia, Kronika Galla na tle historiografii XII w., Kraków 1947, 129], dla czytelnika polskiego legenda o św. Germanie nie może pozostać obojętna.

Kult św. Germana, który żył w pierwszej połowie IV w., był bardzo popularny we Francji, jak o tym świadczy znaczna liczba miejscowości nazwanych jego imieniem [St. Germain] Literackimi jego zabytkami były: żywot pióra prezbitera Konstantyna [BHL nr 3453] oraz dwa inne [ib. nr 3458-59, jeden z nich wierszowany], a ponadto opisy cudów i translacji [ib. nr 3460-64].

Herman pochodził ze znakomitego rodu, a urodził się w mieście Auxerre [1]. Naj­pierw kształcił się w sztukach wyzwolo­nych [2], następnie zaś udał się do Rzy­mu, aby studiować prawo. Tam tak dalece postąpił w dostojeństwie, że senat wysłał go do Galii, aby tam objął zwierzchnią władzę nad całą Bur-gundią [3]. German jednak najtroskliwiej zajmował się miastem Auxerre, a miał tam w samym środku miasta sosnę, na której gałęziach zawieszał głowy dzikich zwierząt pragnąc, aby podziwiano jego myśliwskie zdobycze. Św. Amator, biskup tego miasta, często ganił go za tę próżność i upominał, by kazał ściąć owo drzewo, gdyż obawiał się, że może ono być dla chrześci­jan sposobnością do grzechu [4], German jednak w żaden sposób nie chciał się na to zgodzić. Pewnego razu więc pod jego nieobecność biskup ściął owo drzewo i kazał je w całości spalić. Dowiedziawszy się o tym German zapomniał, że jest chrześcijaninem, i wrócił do Auxerre otoczony żołnierzami, grożąc biskupowi śmiercią. Bóg jednak objawił św. Amatoro­wi, że German będzie jego następcą, uszedł więc przed jego wściekłością i schronił się w Autun [5]. Po pewnym czasie wrócił do Auxerre, podstę­pem zamknął Germana w kościele i wystrzygł mu tonsurę, a później prze­powiedział mu, że zostanie po nim biskupem. I tak się stało w istocie. Wkrótce potem bowiem biskup szczęśliwie zasnął w Panu, a lud cały wybrał Germana jego następcą.

German tedy rozdał swój majątek między ubogich, do żony odnosił się jak do siostry i przez 30 lat tak się umartwiał, że nigdy nie jadał chleba pszennego ani jarzyn, nie pijał wina i nie używał soli, która poprawiłaby smak potraw. Dwa razy jednak w roku pił wino, mianowicie w święto Wielkanocy i Bożego Narodzenia, ale i wtedy rozcieńczał je znaczną ilością wody. Przy pierwszym posiłku spożywał najpierw trochę popiołu, później jadł chleb jęczmienny, następnie zaś pościł przez cały dzień i pożywiał się dopiero wieczorem. Latem i zimą ubierał się w tę samą odzież, a mianowicie włosiennicę i tunikę z kapturem, a i te nosił tak długo, dopóki zupełnie się nie zniszczyły, chyba że wcześniej komuś je podarował. Łożem jego był popiół przykryty włosiennicą i workiem, pod głową nie miał żadnej poduszki. Stale opłakiwał swe grzechy i nosił na szyi relikwie świętych. Nigdy nie zdejmował ubrania, a rzadko obuwie i pasek [6]. Zaiste ponad siły ludzkie było to wszystko, co czynił! Nieprawdopodobne też było, aby przy takim trybie życia nie otaczały go liczne cuda. A cuda te były tak wielkie, że można by je wziąć za wytwory fantazji, gdyby nie poprzedzały ich jego zasługi.

Pewnego razu German bawiąc w gościnie ujrzał, że po uczcie ponownie zastawia się stół. Zdziwiony tym zapytał, dla kogo jeszcze przygotowują posiłek, na có otrzymał odpowiedź, że to dla owych dobrych niewiast, które przychodzą w nocy. German postanowił czuwać, i oto w nocy ujrzał wiele diabłów, które schodziły się do stołu przybrawszy postacie mężczyzn i kobiet. Wówczas polecił im, aby nie odchodziły, i zapytał gospodarzy, czy znają tych ludzi. Kiedy mu powiedziano, że to są sąsiedzi i sąsiadki, posłał do ich domów, a diabłom przykazał, aby pozostały na miejscu. I oto wszystkich sąsiadów znaleziono śpiących w łóżkach, a gdy św. Ger­man zaklął diabły, one przyznały się, że w ten sposób udawały ludzi.

W tym czasie żył św. Lupus, biskup Troyes [7]. Gdy król Attyla [8] oblegał jego miasto, biskup wszedł na bramę i głośno zapytał, kim jest ten, kto ich napada. Król zaś odrzekł: Ja jestem Attyla, bicz Boży [9]. Na to pokorny sługa Boży odrzekł z westchnieniem: A ja jestem Lupus [wilk], nieszczęsny niszczyciel trzody Bożej, pozbawiony bicza Bożego. I natychmiast rozkazał otworzyć bramy [10]. Bóg jednak zasłonił oczy napastników, tak że przeszedłszy całe miasto od bramy do bramy nie widzieli nikogo i nikomu krzywdy nie zrobili. Otóż z tym to właśnie biskupem Lupusem św. German wyruszył do Brytanii, gdzie krzewiły się wtedy herezje. Pod­czas ich podróży morskiej wybuchła wielka burza, ale na skutek modlitw św. Germana natychmiast nastała cisza. Lud przyjął ich z wielkim sza­cunkiem, ponieważ już przedtem diabły, których św. German wypędził z opętanych, zapowiedziały ich przybycie. Oni zaś zwalczywszy herezję powrócili do swego kraju.

Pewnego razu, gdy św. German leżał chory w jednej miejscowości, zdarzyło się, że całą tę wieś ogarnął nagły pożar. Proszono go tedy, aby pozwo­lił się wynieść, i w ten sposób uciekł przed ogniem; on jednak stawił czoło pożarowi i chociaż płomień strawił wszystko naokoło, nie tknął jednak domu, w którym on bawił.

Gdy św. German powtórnie jechał do Brytanii, aby tam nawracać heretyków, jeden z jego uczniów, który podążał za nim piechotą, zachorował w Cordoniarum i zmarł. Św. German wracając kazał otworzyć sobie jego grób, zawołał nań po imieniu i spytał, jak mu się wiedzie i czy pragnie w dalszym ciągu z nim pracować. Na to zmarły usiadł i odpowiedział, że jest mu całkiem dobrze i nie chce, aby go przywoływano do życia [11]. Wówczas święty dał mu znak, aby spoczął, a on położywszy głowę po­nownie zasnął w Panu.

Gdy German nauczał w Brytanii, król tego kraju odmówił gościny jemu i jego towarzyszom. Zdarzyło się zaś, że właśnie pasterz świń królewskich nadszedł z pastwisk niosąc otrzymaną w pałacu żywność do swojej chaty i ujrzał św. Germana z towarzyszami, zmożonych głodem i zimnem. Przyjął ich tedy z dobrocią do swego domu i kazał zabić dla gości jedyne cielę, jakie miał. Po uczcie św. German kazał złożyć na skórze wszystkie kości cielęcia, a gdy pomodlił się nad nimi, cielę natychmiast ożyło. Zaraz następnego dnia św. German udał się do króla i spytał go surowo, dlaczego odmówił mu go­ściny. Król przestraszył się bardzo i nie wiedział, co ma odpowiedzieć, Ger­man zaś rzekł: Odejdź więc i zostaw królestwo lepszemu od ciebie! Następ­nie z woli Bożej kazał przyjść owemu pasterzowi świń wraz z żoną i ku zdu­mieniu wszystkich ustanowił go królem. Od tego czasu nad plemieniem Brytyjczyków panują królowie z rodu świniopasa [12].

Gdy Sasi walczyli z Brytyjczykami [13] i widzieli, że są w zbyt małej liczbie, przywołali świętych [14], którzy tamtędy przechodzili, oświeceni zaś przez nich wszyscy ubiegali się o łaskę chrztu. W dzień Wielkanocy tedy zapłonęli takim ogniem wiary, że z wielką odwagą postanowili walczyć odrzuciwszy broń; wróg zaś usłyszawszy o tym zuchwale pospieszył przeciw bezbronnym. Wówczas św. German wraz z towarzyszami pota­jemnie umówił się z nimi, aby - gdy on zaśpiewa: Alleluja - wszyscy jednym okrzykiem mu odpowiedzieli. Tak się też stało, a kiedy nacierający wrogo-gowie usłyszeli tak wielki krzyk, przerazili się ogromnie i sądząc, że to nie góry [15], ale samo niebo wali się na ich głowy, wszyscy uciekli.

Przechodząc raz przez miasto Autun św. German zatrzymał się przy grobie św. Kasjana i zapytał go, jak mu się powodzi. On zaś natychmiast z grobu odpowiedział, tak że wszyscy słyszeli: Zażywam błogiego odpo­czynku i oczekuję przybycia Odkupiciela. German odparł mu na to: Odpoczywaj tedy przez długi czas w Chrystusie i wstawiaj się usilnie za nami, abyśmy wszyscy zasłużyli sobie na wspólną radość świętego zmar­twychwstania.

Pewnego razu św. German przybył do Rawenny [16], a tam królowa Placidia [17] oraz jej syn Walentynian przyjęli go z wielką czcią. Gdy nadeszła pora posiłku, królowa posłała Germanowi srebrną misę pełną wy­szukanych potraw, on zaś przyjął ją, ale potrawy oddał sługom, a misę samą zatrzymał, aby ją dać biednym. Chcąc jednak odwdzięczyć się królowej, posłał jej drewnianą miseczkę, w której leżał kawałek jęczmiennego chleba. Królowa przyjęła ją chętnie, a następnie kazała ją oprawić w srebro.

Pewnego razu owa królowa zaprosiła Germana na ucztę. W dobroci swojej przyjął on zaproszenie, ale ponieważ wśród ciągłych postów i mod­litw osłabł, więc pojechał ze swojej gospody aż do pałacu na ośle. Tym­czasem podczas gdy on był na uczcie, osioł zdechł. Usłyszawszy o tym królowa ofiarowała biskupowi niezmiernie łagodnego rumaka, on jednak spojrzawszy nań rzekł: Niech mi pokażą mego osła, on mnie tutaj przyniósł, więc chcę, aby mnie odniósł z powrotem! To rzekłszy podszedł do martwego zwierzęcia i rzekł: Wstawaj, stary, wracajmy do naszej gospo­dy - a osioł natychmiast podskoczył, zerwał się i odniósł Germana do gospody, jak gdyby nic złego mu się nie przydarzyło.

Zanim jeszcze św. German wyjechał z Rawenny, przepowiedział, że już długo nie zabawi na tym świecie. Wkrótce też ogarnęła go silna go­rączka i po siedmiu dniach zasnął w Panu. Ciało jego przewieziono do Galii, tak jak o to prosił królowę przed śmiercią. Było to około roku Pań­skiego 430.

Św. German obiecał niegdyś biskupowi Vercelli [18], św. Euzebiuszo­wi, że po powrocie swoim poświęci kościół, który ów biskup zbudował. Gdy więc św. Euzebiusz dowiedział się, że German opuścił ten świat, chciał sam poświecić swój kościół. W tym celu kazał już zapalić świece, lecz gasły one za każdym razem, gdy je zapalano. Widząc to Euzebiusz zrozumiał, że poświęcenie kościoła ma być odłożone na inny czas, albo też inny biskup ma go dokonać. Gdy zaś ciało św. Germana zostało przy­wiezione do Vercelli, wniesiono je zaraz do owego kościoła, a w tej chwili wszystkie świece zapłonęły jakby zapalone Bożą ręką. Wspomniał tedy św. Euzebiusz na obietnicę św. Germana i zrozumiał, że choć zmarły, do­konał on tego, co obiecał za życia. Trzeba jednak wiedzieć, że rzecz ta nie przydarzyła się wielkiemu Euzebiuszowi z Vercelli, który zmarł za cesarza Walensa [19], bo od tego czasu do śmierci św. Germana upłynęło już 50 lat. Był zatem jeszcze inny Euzebiusz, za którego zdarzyło się to, co opowiedzieliśmy powyżej.

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin