ŚW. JAKUB MŁODSZY.doc

(49 KB) Pobierz
LEGENDA NA DZIEŃ ŚW

LEGENDA NA DZIEŃ ŚW. JAKUBA MŁODSZEGO

APOSTOŁA

[W WYBORZE] 1 maja

 

Św. Jakub apostoł [zwany Młodszym - w odróżnieniu od drugiego apostoła tegoż imie­nia, którego święto obchodzi Kościół 25 lipca - lub Sprawiedliwym dla swej wierności prawu Mojżeszowemu, cenionej także i przez Żydów], autor listu wchodzącego w skład kanonu No­wego Testamentu, był pierwszym biskupem Jerozolimy i poniósł śmierć męczeńską w latach 60-64 po Chr. Średniowiecze czerpało skromne dane do jego biografii z Historii kościelnej Euzebiusza-Rufina [II 23], a przede wszystkim z dziełka św. Hieronima De viris ilhistribus. Jakub de Voragine legendę o nim zapożycza, jak zwykle w odniesieniu do apostołów, z Pseudo-Abdiasa [BHL nr 4089], ale uzupełnia ją opowiadaniem o zburzeniu Jerozolimy w r. 70, nawiązując do wypowiedzianego już przez Heronima zdania, iż wedle Józefa Flawiusza [hi­storyka żydowskiego piszącego po grecku w drugiej połowie I w. po Chr.], utrzymywało się przekonanie, że zburzenie Jerozolimy było karą za zamordowanie Jakuba Sprawiedliwego.

To właśnie opowiadanie przytaczamy poniżej w przekładzie, jako ciekawy wypadek legendy powstałej ze zmieszania rysów historycznych i zupełnie bajecznych. Bajeczne są wiadomości Wespazjanie panującym w Galacji, o uzdrowieniu Tytusa itp., zaczerpnięte ze źródła zwa­nego przez Jakuba de Voragine »historią apokryficzną« [ob. Skorowidz źródeł]. Natomiast szczegóły dotyczące powstania żydowskiego są na ogół autentyczne, bo oparte na Wojnie ży­dowskiej Józefa Flawiusza, znanej łacińskiemu średniowieczu w przekładzie z IV w., krą­żącym pod imieniem niejakiego Hegezyppa. O samym Józefie czytelnik znajdzie informacje u T. Sinki, Literatura grecka III 1, 16-32, oraz u ks. E. Dąbrowskiego, Józef Flawiusz, życie

dzieła [wstęp do wydawnictwa pt. Józef Flawiusz, Dawne dzieje Izraela, Poznań-Warszawa-Lublin 1962, 8-52], a także u Al. Krawczuka, Tytus i Berenika, Warszawa 1972.

Józef [1] powiada, że zburzenie Jerozolimy i rozproszenie Żydów było następstwem zbro­dni zabójstwa Jakuba Sprawiedliwego. Ale nie tylko śmierć Jakuba była tego przyczyną, lecz przede wszystkim śmierć Pana, według tego, co On sam powiedział: Nie pozostanie w to­bie kamień na kamieniu, ponieważ nie poznałaś czasu nawiedzenia twego [2]. Ponieważ jednak Pan nie pragnie śmierci grzesznika [3] - i aby oni sami nie mieli wymówki - czekał przez 40 lat na ich skruchę i nawoływał ich do pokuty przez apostołów, a naj­bardziej przez Jakuba, brata Pańskiego, który ciągle wśród nich głosił wiarę. Gdy zaś nie pomagały nawoływania, Pan chciał przynajmniej przerazić ich cudownymi znakami i dlatego w ciągu tych czterdziestu lat, które pozostawił im na pokutę, zdarzyło się wiele znaków i cudów. Tak opowiada Józef. Ukazała się wtedy błyszcząca gwiazda, która zda­wała się zagrażać miastu na kształt miecza i przez cały rok płonęła swym złowrogim blaskiem. Pewnej zaś nocy w święto Paschy o godzinie dzie­wiątej w nocy [4] taki blask otoczył świątynię i ołtarz, iż wszystkim wy­dawało się, że jest jasny dzień. W to samo święto jarka przyprowadzona na ofiarę nagle w rękach sług urodziła jagnię. Po kilku dniach przed za­chodem słońca ujrzano w powietrzu w całej okolicy wozy i konie, a od­działy żołnierzy mieszały się z chmurami i tworząc niespodziewanie szyki otaczały miasto. Natomiast w święto zwane Pentekostes [5], gdy kapłani według zwyczaju udali się nocą do świątyni, aby odprawić nabożeństwo, uczuli nagle jakiś ruch i drżenie i usłyszeli głosy, które mówiły: Odejdź­my z tego miejsca! Na cztery lata przed wojną w święto Namiotów [6] mąż pewien imieniem Jezus, syn Ananiasza, począł nagle krzyczeć: Głos od wschodu i zachodu, głos od czterech wiatrów, głos nad Jerozolimą i świątynią, głos nad oblubieńcami i oblubienicami, głos nad całym lu­dem! Pochwycono tedy owego męża, bito go i katowano, lecz on nic in­nego nie umiał powiedzieć, a im więcej go raniono, tym głośniej krzyczał.   Poprowadzono go wreszcie do sędziego, poddano srogim torturom i ka­leczono go, aż ukazały się kości. On jednak nie błagał, ani nie wylewał łez, lecz wśród jęków w tych samych niemal słowach ciągle to samo po­wtarzał, dodając tylko: Biada, biada Jerozolimie [7]. Wszystko to opo­wiada Józef.

Gdy zaś Żydzi mimo napomnień nie nawrócili się ani też nie przera­zili się tak wieloma cudami, po 40 latach Pan posłał do Jerozolimy Wespazjana i Tytusa, którzy doszczętnie zniszczyli miasto. W pewnej zaś hi­storii, co prawda apokryficznej, czytamy, jaka była przyczyna przybycia ich do Jerozolimy. Otóż Piłat widząc, że niewinnie skazał na śmierć Je­zusa i obawiając się z tego powodu niełaski cesarza Tyberiusza, wysłał do niego posła imieniem Albanus, aby go przed cesarzem usprawiedli­wił. W tym czasie Wespazjan otrzymał od Tyberiusza tron w Galacji [8], a ponieważ poseł Piłata na skutek nieprzychylnych wiatrów dopłynął właśnie do Galacji, więc przyprowadzono go przed Wespazjana. Panował tam zaś zwyczaj, że każdy, kto na wybrzeżach tego kraju uległ rozbiciu, jako niewolnik przechodził na własność' księcia. Wespazjan więc zapytał Albana, kim jest, skąd przybywa i dokąd się udaje, on zaś rzekł: Pocho­dzę z Jerozolimy i stamtąd przybywam, a udaję się do Rzymu. Wtedy Wespazjan powiedział: Przybywasz z kraju uczonych, znasz sztukę le­karską, jesteś lekarzem, więc musisz mnie wyleczyć. Od dzieciństwa bo­wiem miał Wespazjan pewien rodzaj robaków w nosie i dlatego nazywano go Wespazjanem od słowa: »vespae«, to jest osy. Ale Albanus powiedział: Nie znam, panie, sztuki lekarskiej i dlatego nie potrafię cię wyleczyć. On zaś na to: Jeśli mnie nie wyleczysz, zginiesz. Wtedy Albanus rzekł: Ten, który ślepym przywracał wzrok, wypędzał demony i wskrzeszał zmarłych, wie, że ja nie znam sztuki leczenia. Pyta tedy Wespazjan: O kimże to opowiadasz takie rzeczy? On zaś na to: To Jezus Nazareński, którego Żydzi z zawiści zabili. Jeśli uwierzysz w Niego, dostąpisz łaski uzdrowie­nia. Wtedy Wespazjan rzekł: Wierzę, ponieważ ten, który zmarłych wskrze­szał, potrafi także mnie uwolnić od mej choroby. Skoro zaś to powiedział, osy wypadły z jego nosa i natychmiast odzyskał zdrowie.

Pełen wielkiej radości Wespazjan rzekł tedy: Pewien jestem, że ten, kto mnie uzdrowił, jest Synem Bożym. Jeśli wiec cesarz mi pozwoli, wy­ruszę zbrojnie na Jerozolimę i zgładzę wszystkich tych, którzy Go zdra­dzili i zamordowali. Albanowi zaś, posłowi Piłata, powiedział: Pozwalam ci wrócić do domu, nie poniesiesz żadnej szkody na zdrowiu ani na mie­niu. Następnie udał się do Rzymu i uzyskał od cesarza Tyberiusza zgodę na zniszczenie Judei i Jerozolimy. Później przez długie lata gromadził wojska, już za czasów cesarza Nerona, za którego Żydzi podnieśli bunt. Z tego też powodu kroniki mówią, że Wespazjan nie dla Chrystusa to uczynił, lecz dlatego, że Żydzi odmówili posłuszeństwa Rzymianom. Przybył więc Wespazjan z ogromnym wojskiem pod Jerozolimę i w sam dzień Paschy rozpoczął regularne oblężenie zamykając w mieście niezli­czone tłumy przybyłych tam na uroczystości świąteczne. Jakiś czas przed­tem, zanim jeszcze Wespazjan przybył pod Jerozolimę, Duch Święty natchnął wiernych, którzy tam się znajdowali, aby odeszli i osiedlili się w pewnym mieście za Jordanem, zwanym Pella; dopiero po odejściu tych świętych mężów kara niebios spaść miała na bezbożne miasto i zbrod­niczy lud.

Najpierw jednak wojska Wespazjana obiegły pewne miasto w Judei, zwane Jotapata. Wodzem i księciem [9] był w nim Józef, który bronił się dzielnie wraz ze swoimi ludźmi. Widząc na koniec, że miasto się nie oprze, zebrał 11 Żydów i schronił się wraz z nimi do podziemnego domu [10]. Tam po czterech dniach głodu wszyscy z wyjątkiem Józefa pragnęli już śmierci, aby nie wpaść w ręce Wespazjana. Chcieli więc nawzajem się po­zabijać i krew swą złożyć Bogu w ofierze. Ponieważ zaś uważali Józefa za najgodniejszego wśród siebie, chcieli najpierw jego zabić, sądząc, że przelanie jego krwi prędzej przejedna Boga. Inna kronika powiada, że Żydzi woleli raczej wzajemnie się pozabijać niż poddać się Rzymianom. Józef jednak, który był mężem przezornym i wcale nie chciał umierać, sam siebie ustanowił sędzią śmierci i ofiary, a mianowicie rozkazał, aby parami między sobą losowali, który pierwszy ma umrzeć. Losy rzucone jednego po drugim skazywały na śmierć, aż na koniec pozostał tylko je­den z Żydów i ostatnie losowanie miało się odbyć pomiędzy nim a Józe­fem. Wtedy Józef, silny i zwinny, wyrwał mu miecz i kazał mu natych­miast, bez namysłu wybierać, co woli: życie czy śmierć. Przerażony Żyd odpowiedział: Wolałbym żyć, jeśli z twojej łaski mogę zachować życie.

Józef tedy rozmówił się potajemnie z pewnym zaufanym Wespazjana, którego sam też dobrze znał [11], i prosił go, aby darowano mu życie, i uzy­skał spełnienie swej prośby. Gdy zaś przyprowadzono go przed Wespazjana, ten rzekł mu: Zasłużyłeś na śmierć, lecz prośby tego człowieka ocaliły cię. Józef zaś odrzekł: Co źle się stało, to może się na lepsze obró­cić. Wespazjan na to: Cóż może uczynić zwyciężony? Mogę coś uczynić - odparł Józef - jeśli przychylnie wysłuchasz moich słów. Mów więc - rzekł Wespazjan - a cokolwiek powiesz dobrego, spokojnie zostanie wysłuchane. Wtedy Józef powiedział: Cesarz rzymski umarł, a senat ciebie wybrał cesarzem. Na to Wespazjan: Jeśli jesteś prorokiem, dlaczego nie przepowiedziałeś temu miastu, że ja je zdobędę? Przez 40 dni przepowiadałem to - odrzekł Józef. Tymczasem przybyli posłowie z Rzymu, oznajmili Wespazjanowi, że został wyniesiony na tron cesarski, i popro­wadzili go do Rzymu. Euzebiusz też poświadcza w swojej Kronice, że Józef przepowiedział Wespazjanowi śmierć cesarza i wyniesienie na tron [12].

Wespazjan pozostawił oblężenie Jerozolimy swemu synowi Tytusowi, ten zaś, jak czytamy w owej apokryficznej historii, usłyszawszy, że ojciec jego został cesarzem, uniósł się tak wielką radością, że nerwy jego skurczy­ły się i mróz go ogarnął, a z tego powodu dotknięty został bezwładem nogi. Józef dowiedziawszy się, że Tytus cierpi na paraliż, dopytywał się gorliwie o przyczynę i czas wystąpienia tej choroby. Przyczyny i istoty choroby nie znano, jasne tylko było, że Tytus zachorował wtedy, gdy usłyszał o wybraniu ojca cesarzem. Józef, który był człowiekiem przewidującym i mą­drym, umiał z niewielu słów wiele zrozumieć. Tak tedy dowiedziawszy się, w jakiej chwili Tytus zachorował, pojął też przyczynę choroby, a mianowicie, że wielka radość spowodowała kalectwo. Sądził przeto, że prze­ciwne uczucie wywoła przeciwny skutek, a zatem cierpienie, spowodowane radością, ustąpi pod wpływem smutku. Począł więc szukać kogoś, kto by księciu był najbardziej niemiły. Był tam zaś pewien niewolnik, którego Tytus tak bardzo nie cierpiał, że nie mógł bez gwałtownego wstrę­tu ani spojrzeć na niego, ani nawet usłyszeć jego imienia. Józef powiedział więc Tytusowi: Jeśli pragniesz wyzdrowieć, musisz obdarzyć wolnością wszystkich, którzy przybędą w moim orszaku. Na to Tytus odrzekł: Kto­kolwiek z tobą przybędzie, będzie bezpieczny i wolny [13]. Wtedy Józef kazał szybko przygotować śniadanie i umieścić swój stół naprzeciw stołu Tytusa, a owemu niewolnikowi kazał usiąść po swej prawej stronie. Ujrza­wszy go Tytus zadrżał przejęty wstrętem i jak przedtem z wielkiej radości mróz go objął, tak teraz zapłonął ogniem wściekłości, a wtedy nerwy jego rozluźniły się i poczuł się zdrowym. Później Tytus obdarzył owego nie­wolnika swą łaską, a Józefa przyjaźnią. Czy zaś należy opowiadać treść tej apokryficznej historii, pozostawiamy uznaniu czytelnika.

Tytus przez dwa lata oblegał Jerozolimę. Oblężonych dręczyły srodze różne nieszczęścia, a między innymi tak straszny głód, że rodzice dzieciom, a dzieci rodzicom, mężowie żonom, a żony mężom wyrywały pożywienie już nie tylko z rąk, ale nawet z ust. Dorośli młodzieńcy błądzili jak widma po drogach i padali martwi z głodu. Ci, co grzebali zmarłych, często sami przy tym umierali i padali na nich. Ponieważ odór rozkładających się ciał stawał się nieznośny, więc grzebano je na koszt publiczny, gdy jednak skarb się wyczerpywał, a liczba trupów wzrastała, poczęto wyrzucać je za mury miasta. Pewnego razu Tytus objeżdżając miasto ujrzał rowy pełne trupów, a widząc, że cała okolica zatruta jest ich wonią, ze łzami wzniósł ręce do nieba i rzekł: Boże, ty widzisz, że ja tego nie uczyniłem! Głód zaś wśród oblężonych stawał się tak wielki, że zjadali oni swoje obuwie i rze­myki od butów. W Historii kościelnej czytamy, że do domu pewnej bogatej niewiasty znakomitego rodu wdarli się rozbójnicy i zrabowali jej wszystko, nie pozostawiając jej nic do jedzenia. Wówczas ona trzymając na rękach niemowlę rzekła: Synu nieszczęśliwszy od nieszczęśliwej matki, dla kogo mam cię zachować wśród wojny, głodu i rozboju? Chodź więc teraz, mój synu, stań się pokarmem twej matki, hańbą dla rozbójników, straszną opowieścią dla przyszłych czasów! Powiedziawszy to zabiła dziecko, ugo­towała je i zjadła połowę, drugą zaś połowę schowała. Tymczasem rozbój­nicy poczuwszy zapach gotowanego mięsa wtargnęli znów do domu i za­grozili kobiecie śmiercią, jeśli nie odda im mięsa. Ona wówczas wyciągając członki dziecka rzekła: Oto najlepsza część, którą zachowałam dla was! Takie przerażenie ogarnęło ich wtedy, że nie mogli przemówić. Kobieta zaś powiedziała: To mój syn i mój grzech! Jedzcie spokojnie, bo ja pierw­sza jadłam to, co urodziłam. Czyż chcecie być lepsi od matki i wrażliwsi od kobiety? Jeśli jednak ludzkie uczucia nie pozwalają wam na to i boicie się, to ja zjem wszystko tak, jak już zjadłam połowę! Słysząc to zbójcy odeszli przerażeni i drżący.

Wreszcie w drugim roku panowania Wespazjana Tytus zdobył i zburzył Jerozolimę, a świątynię zrównał z ziemią. I jak Żydzi kupili [14] Chrystusa za 30 srebrników, tak on sprzedawał ich po trzydziestu za jednego srebrni­ka. Józef opowiada, że 97 tysięcy Żydów zostało sprzedanych, a 110 ty­sięcy zginęło od miecza i głodu. Czytamy także, że Tytus wszedłszy do Jerozolimy ujrzał jakiś gruby mur i kazał go przebić. Gdy uczyniono w nim wyfom, ujrzano wewnątrz jakiegoś starca o siwych włosach i wyglądzie bardzo czcigodnym. Zapytany, kim jest, odpowiedział, że nazywa się Józef, pochodzi z miasta żydowskiego Arymatei i że Żydzi zamknęli go tam i zamurowali, ponieważ on pogrzebał Chrystusa. Dodał także, że od tego- czasu żywił się pokarmem niebiańskim, a światło Boże dodawało mu sił. Jednak w Ewangelii Nikodema czytamy, że chociaż Żydzi zamknęli go tam, Chrystus po swym zmartwychwstaniu uwolnił go i zaprowadził do Arymatei. Można więc powiedzieć, że Żydzi zamknęli go ponownie, po­nieważ nieprzerwanie nauczał wiary Chrystusowej [15].

Po śmierci Wespazjana władzę po nim objął syn jego Tytus. Był to mąż bardzo łagodny, pobłażliwy i dobry. Euzebiusz z Cezarei opowiada o nim w swej Kronice, a potwierdza to też Hieronim, że jeśli jakiegoś wieczora uprzytomnił sobie, że w ciągu dnia nie zrobił nic dobrego ani też nic nikomu nie ofiarował, mawiał: Przyjaciele, straciłem dzień.

Po długim czasie jacyś Żydzi zapragnęli odbudować Jerozolimę. Pierwszego ranka jednak, gdy wyszli, ujrzeli, że rosa, która spadła, utworzyła liczne krzyże. Przestraszeni uciekli, lecz następnego dnia powrócili i wte­dy każdy z nich, jak powiada Miletus w Kronice, zobaczył na swej szacie umieszczone krwawe krzyże. Przerażeni rzucili się więc znów do ucieczki. Trzeciego dnia zaś spłonęli wszyscy w ogniu i dymie, który wydobył się z ziemi.

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin