To był zamach.doc

(170 KB) Pobierz
To był zamach – mówią eksperci polski i niemiecki

To był zamach – mówią eksperci polski i niemiecki

26/05/2010 — Jacolo

11 Votes

Informacja, że Tu-154 podchodził do lądowania prawie do końca na autopilocie, potwierdza niemal ze stuprocentową pewnością tezę, że załogę wprowadzono w błąd przy użyciu tzw. meaconingu. Oznaczałoby to, że Lech Kaczyński z małżonką i pozostałe 94 osoby na pokładzie zostały zamordowane.

Raport rosyjskiego Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK), zaprezentowany w Moskwie przed kamerami telewizyjnymi, za katastrofę pod Smoleńskiem obarcza winą polskich pilotów, pozostawiając przy tym miejsce dla domysłów, że załoga uległa naciskom któregoś z pasażerów.

„Komisja Techniczna jednoznacznie stwierdziła – w czasie lotu nie doszło do aktu terrorystycznego, wybuchu, pożaru na pokładzie, niesprawności urządzeń technicznych samolotu. Silniki pracowały do samego zderzenia z ziemią. (…) Ustalono, ze w kabinie znajdowały się osoby niebędące członkami załogi. Głos jednej z nich dokładnie zidentyfikowano, głos innej (lub innych) poddawany jest dodatkowej identyfikacji przez stronę polską. Jest to ważne dla śledztwa” – czytamy w dokumencie. Ale mimo ogólnikowego charakteru i rażącej jednostronności w raporcie znalazły się istotne informacje, które podważają wersję Rosjan, wskazując przy tym, że tragiczna śmierć 96 Polaków – w tym prezydenta RP – wcale nie była konsekwencją nieszczęśliwego wypadku.

Kto zmylił autopilota?

Z raportu rosyjskiego MAK wynika przede wszystkim, że samolot prezydencki podchodził do lądowania na autopilocie, który sterował zarówno wysokością, ciągiem, jak i kursem rządowej maszyny. Co ciekawe, informacji tej nie podano podczas konferencji prasowej; znajdowała się ona tylko w pisemnej wersji dokumentu.

„Wyłączenie pilota automatycznego w płaszczyźnie wzdłużnej i automatycznego regulatora ciągu nastąpiło przy próbie odejścia na drugi krąg odpowiednio na 5 i 4 sekundy przed zderzeniem z przeszkodą (drzewem), które zapoczątkowało niszczenie konstrukcji samolotu” – informują autorzy raportu. To bardzo ważna informacja. Autopilot jest urządzeniem do automatycznego sterowania samolotem, pobierającym do tego celu dane z GPS i innych wskazań przyrządów pokładowych (na GPS opiera się zresztą cały nowoczesny „flight management system”, w którym zintegrowane są urządzenia nawigacyjne, podłączone do komputera pokładowego).

Ostatni etap przed lądowaniem na autopilocie to przelot przez kolejne, leżące obok siebie tzw. waypoints: 10 km przed pasem – wysokość 500 m, 8 km400 m, 6 km300 m, 4 km200 m, 2 km100 m – ten ostatni punkt to tzw. punkt decyzji i wysokość decyzyjna: jeśli pilot nie widzi tutaj pasa startowego, to musi zrezygnować z lądowania i polecieć na inne lotnisko. Tymczasem załoga polskiego samolotu (w tak trudnych warunkach pogodowych) wyłączyła pilota dopiero 5 sekund przed katastrofą, mimo że można to zrobić w sekundę, jednym ruchem ręki. Należy zaznaczyć, że waypoints przy lądowaniu są określone inaczej dla każdego typu maszyny i nie mają nic wspólnego z tym, gdzie lądujemy.

Dziennik „Fakt”, powołując się na rosyjskiego prokuratora, który słyszał rozmowy w kokpicie, napisał kilka dni temu, że parę sekund przed tragedią piloci – dotąd spokojni – zaczęli wołać: „Daj drugi… W drugą!”. Musiał być to po prostu pierwszy moment, w którym załoga zorientowała się, że jest w złym miejscu i na złej wysokości – prawdopodobnie minęli wtedy znajdującą się tam antenę NDB lub – jak czytamy w raporcie – uderzyli w drzewo. Dlaczego piloci schodzili spokojnie do lądowania na autopilocie i dopiero kilka metrów nad ziemią zorientowali się, że samolot jest tak nisko? Czy byli samobójcami? Dlaczego nie reagowali na wskazania urządzeń pokładowych, które – jeśli działały bez zarzutu, jak twierdzą Rosjanie – musiały informować ich, że są na wysokości 100, a potem 70 czy 20 m? Wytłumaczenie jest tylko jedno: autopilot opierał się na błędnych danych z komputera pokładowego, a piloci myśleli, że są znacznie wyżej.

Strąceni fałszywym sygnałem

To, że 10 kwietnia pod Smoleńskiem sygnał GPS w Tu-154 był zakłócony – co doprowadziło do błędu pozycji samolotu w pozycji horyzontalnej (160 m w lewo od osi pasa startowego oraz szacunkowo 80 m w pionie) – jest oczywiste. Inteligentną metodą takiej agresji jest meaconing, polegający na nagraniu sygnału satelity i ponownym nadaniu go (z niewielkim przesunięciem w czasie i z większą mocą) na tej samej częstotliwości w celu zmylenia załogi samolotu. Od razu podkreślmy, że nie jest to żadna fantastyczna technika z filmów o Jamesie Bondzie: od czasu zamachów terrorystycznych w Nowym Jorku na World Trade Center meaconingu używa się w prawie wszystkich krajach świata m.in. do ochrony obiektów specjalnego znaczenia, takich jak np. elektrownie atomowe czy obiekty rządowe (np. w razie ataku rakietowego).

W przypadku Tu-154 podchodzącego właśnie do lądowania wystarczyłoby niewielkie przekłamanie sygnału, by doprowadzić do tragedii. Meaconing można „ustawić” z precyzją do 0,3 m, a do zaburzenia prawidłowego działania może dojść ze źródła oddalonego nawet o kilkadziesiąt kilometrów od samolotu. Technicznie możliwe jest również zmylenie wysokościomierza radiowego. Gdyby dodać do tego przekazanie nieprawdziwej wartości ciśnienia barometrycznego (Rosjanie nie poinformowali dotychczas, jakie ciśnienie podali dowódcy tupolewa), załoga samolotu była – nawet przy dużo lepszej widoczności niż ta, która panowała w Smoleńsku – bez szans. Charakterystyczne ukształtowanie terenu przed lotniskiem Smoleńsk-Siewiernyj – rozległa niecka – stanowiło dodatkową gwarancję powodzenia ataku.

Wskazania wysokości przez GPS i innych urządzeń nie były prawidłowe, ale mimo wszystko wystarczające, by uruchomić EGPWS (system ostrzegający pilotów o odległości samolotu od gruntu). Jego sygnał ostrzegawczy włącza się, gdy samolot schodzi poniżej 666 m (2000 stóp) nad ziemią. Piloci zignorowali ostrzeżenie EGPWS (jako że jego zadaniem jest ostrzegać przed zbliżającą się ziemią i robi on to za każdym razem, kiedy się ląduje) i lecieli dalej, oczekując, że za jakiś czas zobaczą pas startowy (zgodnie z procedurami pilot miał prawo podchodzić do wysokości decyzyjnej i dopiero wtedy podjąć decyzję o kontynuacji lub zaniechaniu manewru). Problem w tym, że EGWPS także opiera się na pomiarach położenia uzyskanego z odbiornika GPS i wysokości z wysokościomierza radiowego: Tu-154 wkrótce znalazł się więc nie 100, lecz 5 m nad ziemią. Piloci nie zdążyli nawet poszukać wzrokiem pasa startowego…

Jeszcze raz powtórzmy: skoro samolot leciał na włączonym autopilocie, to piloci wierzyli, że są znacznie wyżej i w innej pozycji. Samolot zaczął „nurkować”, zanim piloci przeszli na ręczne sterowanie, co oznacza, że albo doszło do awarii autopilota, albo celowego zakłócania. Komisja nie stwierdziła awarii, poza tym urządzenie będące tyle lat w eksploatacji raczej nie powinno mieć takich niespodziewanych awarii.

I nie może tu być mowy – jak sugerowali niektórzy dziennikarze – o jakimś innym wytłumaczeniu, jak np. pomyłce przy wprowadzaniu danych o ciśnieniu, spowodowanej stosowaniem innych jednostek w Rosji. Zarówno qnh, qfe, pascale czy mmHg są wartościami standardowymi stosowanymi na całym świecie. Oprogramowanie używane w komputerach pokładowych jest przystosowane do analizy poprawności wprowadzanych danych właśnie ze względu na ryzyko pomyłki.

Jak dojść do prawdy

Wraz z upływem czasu coraz trudniej będzie uzyskać dowody wyjaśniające, kto i jak doprowadził do katastrofy polskiego samolotu pod Smoleńskiem. Zastanawiające, że dane, które mogłyby zaprzeczyć zarówno prezentowanej na łamach „GP” hipotezie o możliwości eksplozji w Tu-154 (przy czym teza o wybuchu nie wyklucza wcześniejszego zmylenia załogi poprzez meaconing!), jak i naszym ustaleniom – znajdują się w rękach Rosjan, którzy nie chcą lub przez długi czas nie chcieli udostępnić ich stronie polskiej.

Gruntownej analizie poddano jedynie same przyrządy nawigacyjne, a także urządzenia TAWS, które nie zawierają informacji o sygnale GPS, w związku z czym są bezużyteczne przy weryfikacji hipotezy o zakłóceniu sygnału satelitarnego.

Atak na przyrządy nawigacyjne można bowiem stwierdzić wyłącznie przez analizę czarnych skrzynek, a dokładniej: jednego z parametrów zapisanych w jednym z rejestratorów. Niestety, czarne skrzynki to tylko lepiej lub gorzej zabezpieczone nośniki i usunięcie śladów meaconingu – zwłaszcza dla służb znających od podszewkę budowę Tu-154 i jego przyrządów – nie jest trudnym zadaniem. Wystarczy, żeby ingerującym w zawartość rejestratorów nikt przez kilka godzin, a tym bardziej przez kilka tygodni nie przeszkadzał. Marek Strassenburg Kleciak, Hans Dodel

Marek Strassenburg Kleciak – pracujący w Niemczech polski specjalista ds. systemów trójwymiarowej nawigacji; wygłaszał prelekcje m.in. na Uniwersytecie Bundeswehry w Monachium i w Instytucie Faunhoferea w Darmstadt; doradca niemieckich organów administracji państwowej.

Hans Dodel – niemiecki ekspert od systemów nawigacji i wojny elektronicznej, autor książki „Satellitennavigation”.

Historia lubi się powtarzać?

19 października 1986 r. na terytorium RPA rozbił się Tu-134 z prokomunistycznym prezydentem Mozambiku na pokładzie (oprócz niego w samolocie znajdowały się 43 osoby, w tym kilkunastu ministrów i innych ważnych urzędników tego państwa). Podobnie jak w przypadku katastrofy pod Smoleńskiem, maszyna roztrzaskała się, odchyliwszy się wcześniej o 37 stopni od właściwego toru lotu, a piloci obniżali samolot, zachowując się tak, jakby nie mieli świadomości, na jakiej wysokości się znajdują. Zignorowali też – tak jak polska załoga – sygnał ostrzegawczy GWPS, który włączył się 32 sekundy przed upadkiem. Po katastrofie południowoafrykańska policja zabrała wszystkie czarne skrzynki, odmawiając poddania ich niezależnemu badaniu. Oficjalny raport przygotowany przez śledczych RPA do złudzenia przypominał ustalenia Rosjan ws. katastrofy pod Smoleńskiem. Jego tezy były następujące:

1) samolot prezydenta Mozambiku był w pełni sprawny, 2) wykluczono akt terroru lub sabotażu, 3) załoga nie przestrzegała procedur obowiązujących przy lądowaniu, 4) załoga zignorowała ostrzeżenia GWPS.

Rosjanie, którzy w katastrofie stracili wiernego sojusznika, gwałtownie oprotestowali raport komisji południowoafrykańskiej. Oskarżyli władze RPA o zamach polegający na… zakłóceniu sygnału satelitarnego samolotu. Wskazywały na to okoliczności wypadku, bardzo przypominające zresztą – jak już wspomnieliśmy – to, co wydarzyło się 10 kwietnia 2010 r. pod Smoleńskiem.

Po kilkunastu latach okazało się, że w tym akurat przypadku rację mieli komuniści. W styczniu 2003 r. Hans Louw, były agent służb specjalnych rasistowskiego reżimu RPA, przyznał, że samolot został strącony wskutek celowego zakłócenia sygnału satelitarnego przez południowoafrykańskich agentów. Dodał, że w wypadku niepowodzenia ataku maszyna miała zostać zestrzelona przez jedną z dwóch specjalnych ekip. (lm, wg)

http://media.wp.pl

Napisane w Wypadek w Smoleńsku. Tagi: Polska, Rosja, Niemcy, Kaczyński,TU-154, Zamach. Komentarzy: 21 »

Odpowiedzi: 21 do “To był zamach – mówią eksperci polski i niemiecki”

1.                  polo Says:
09/07/2010 o 17:54 

0

0

Rate This

“wybitni” eksperci od spraw wypadków lotniczych , panowie Wałęsa i Wajda od pierwszego dnia znali przyczynę katastrofy : naciski na pilota .Nieoficjalne relacje mówią też ,że takie były wytyczne szefów (różnych) telewizji dla dziennikarzy . Tę samą linię przyjęły media rosyjskie , a za nimi mainstreamowe media zachodnie . Co połączyło Wajdę , Izwiestia , TVN , Suddeutsche Zeitung , Polsat , Kommiersant , Polsat , Wałęsę , Die Presse … Kto dał sygnał do głoszenia takiej wersji jako najbardziej prawdopodobnej? Jak napiszę , że Putin , a następnie jego agenci wpływu to będzie to “oszołomstwo” ?
Później okazało się , że wersja o naciskach nie ma szans nawet na pozory wiarygodności (Rosjanie 7 tygodni “badali” czarne skrzynki , żeby wyłowić głos L. Kaczyńskiego , ale się nie udało), więc teraz obowiązuje wersja o gen. Basiku i nieodpowiedzialnych , źle wyszkolonych pilotach . Najbardziej żal mi rodzin pilotów , które z powodu sprzedajnej polityki Tuska cierpią najwięcej i są bezradne wobec tej manipulacji
http://smolensk-2010.pl/2010-05-14-54-pytania-nadal-aktualne-aktualizacja-13-05-2010.html

Odpowiedz

2.                  deBunk Says:
29/05/2010 o 22:27 

1

0

Rate This

Dziś w YouTube znaleziono nowy element we „Filmie Koli” pokazujący dość sensacyjne ,wręcz niewiarygodne zjawisko/działalność:

http://www.youtube.com/watch?v=58VYuUkbrko

Film dodany dzisiaj,tj. 29.05.2010 !

Odpowiedz

3.                  dawidde Says:
29/05/2010 o 05:17 

0

0

Rate This

Wystarcz wprowadzic odpowiednia polityke dla Rosji.Wszystko co ruskie precz!Kazdy rosyjski obywatel za wjazd lub przejazd przez Polskie terytorium 1000 dolarow.Trzeba chlopaki zaczac myslec kapitalistycznie a nie lapac za karabiny.
A JESZCZE JEDNA WAZNA ZASADA- UZYCIE SILY PRZECIWKO OBYWATELOM ROSJI NA TERENIE POLSKI JEST NIEKARALNE!!(lacznie z zabiciem).

Odpowiedz

o                                             Kargen Says:
29/05/2010 o 16:30 

0

0

Rate This

a skąd Ty to wziąłeś, że niekaralne?

Odpowiedz

4.                  maya1985 Says:
28/05/2010 o 18:35 

1

0

Rate This

Dalej bedziecie mowili ze to deszcz jak wam ruskie napluja na łeb?
To widac golym okiem co sie stalo
czemu od razu wykluczyli zamach?zamach to tylko bomba?przeciez mamy teraz taka technike…
czmeu oni prowadza sledztwo?czemu nic nadal nie wiemy?
No tak na kogo zwalic?Na biednego pilota w dodatku martwego pilota bo on sie juz nie obroni albo na Głowe panstwa!
To jest bezczelne.Tu pomagaja a tu takie texty?
jej pilot byl zawodowcem a prezydent nie byl ani idiota ani samobójca.Bylby tak nieodpowiedzialny?watpie
duzo z tego co wycieka do mediow jednak pokazuje ze tu byly bledy niedociagniecia zmylenie pprzeciwnika itp
Ciekawe czy kiedys poznamy prawde?
czy cos to zmieni?
Boimy sie prawdy bo wiemy co sie wtedy stanie!

Odpowiedz

5.                  pani_de Says:
27/05/2010 o 08:41 

2

2

Rate This

Nawet jesli okaze sie ze byl to zamach nic z tego niewyniknie.

Odpowiedz

o                                             BKwar Says:
27/05/2010 o 12:18 

6

0

Rate This

WYJDZIE PRAWDA BO O NIĄ WALCZYMY !!

Odpowiedz

§                                                                       zalb Says:
27/05/2010 o 18:07

5

0

Rate This

Kiedyś może wyjdzie. Za ile lat, dziesięcioleci?

Odpowiedz

§                                                                       Krzysiek Says:
27/05/2010 o 19:24

3

0

Rate This

Prwda wyjdzie predzej czy pozniej.

Rosja jest poteznym, silnym przeciwnikiem o ktorym nalezy pamietac, ze to uspiony niedzwiedz, ktorego lepiej nie budzic. Posiadaja jednak bardzo wrazliwy punkt: ENERGETYKA. O w koncu o nia poszlo, Polskie stocznie sa zamykane niby przez Bruksele itd, itd.

Niedzwiedzia jednak przczola zadli i niedzwiedz sie jej przerazliwie boi…..

PZDR

Odpowiedz

o                                             iza Says:
27/05/2010 o 23:12 

1

0

Rate This

wojna

Odpowiedz

6.                  solidarni Says:
27/05/2010 o 07:35 

1

0

Rate This

…. tak rozdmuchają jak film: „solidarni”

Odpowiedz

7.                  BKwar Says:
26/05/2010 o 17:19...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin