Świat wojny - I rozdział.pdf

(44 KB) Pobierz
345014149 UNPDF
Opis:
Isabella Swan, córka słynnego generała Charliego Swan, w wieku 5 lat straciła mamę. Została
zamordowana przez grupę przestępców, których kiedyś przymknął Charlie. Mogłoby się wydawać, że
po tym traumatycznym przeżyciu generał Swan będzie trzymał swoje jedyne dziecko jak najdalej od
tego brudnego świata wojny, lecz było całkiem inaczej. Generał Charlie uczył Bellę jak się bronić, jak
ma walczyć, nauczył jej strategicznego myślenia. Po 15 latach „Toy”, bo takie przezwisko ma główna
bohaterka, czeka pierwsze poważne zadanie. Musi przygotować najlepszych z najlepszych do
specjalnej misji. Czy jej się uda? Czy nie zawiedzie swojego ojca? Czy ktoś odkryje jej tajemnice, o
której wiedzą tylko nieliczni? A może wszystko pokomplikuje jej tylko jedno słowo - kocham?
Dowiesz się tego czytając moje opowiadanie.
Rozdział 1.
Moja pierwsza prawdziwa misja jak powiedział ojciec. Mam nadzieję, że podołam zadaniu. W końcu
co jest takiego trudnego w szkoleniu jakiś tam żołnierzyków? Jak to mój tata powiedział: „Oni są
najlepsi z najlepszych. Nie zawiedź mnie.” Cały sęk polega na tym, że przez miesiąc będę musiała
prowadzić treningi po to, żeby później dowodzić tymi ludźmi w misji, o której nie mam pojęcia.
Oczywiście wszystko jest utajnione. Tak naprawdę żaden przeciętny człowiek nie wie nic o tych
zadaniach, szkoleniach itp. Może dla tego, że nie zawsze robimy za tych dobrych? A może po prostu
nikt nie ma na uwadze losu przeciętnych ludzi? Szczerze? Nie jestem przeciętna, więc mam to w
dupie. Właśnie skończyłam 20, a na moim koncie znajduje się już kilka milionów. Jak ja kocham
swoją pracę! Pewnie zastanawiacie się na czym ona konkretnie polega… Otóż, przed skończeniem 20
roku życia prowadziłam treningi w wojsku. Dobrze płatna praca, przyjemna. Teraz czeka mnie moje
pierwsze zadanie. Przez dwa miesiące będę przygotowywała 5 ludzi do wykonania –jak to powiedział
Charlie- arcytrudnego zadania. To się zdziwią. Będą musieli słuchać moich poleceń. I na pewno mi
się nie sprzeciwią. Tylko by spróbowali. Charlie wywaliłby ich na zbity pysk, a zanimby to zrobił
wkurzyłabym się niemiłosiernie!
Jadę właśnie moim kochanym motorem do bazy, w której będę mieszkać przez te 2 miesiące. Kurwa,
chyba jestem spóźniona. Charlie mnie zabije!
Nareszcie dojechałam. Zatrzymałam się przed ogrodzeniem. Z budki wyszedł jakiś facet.
-Gdzie jest Charlie Swan?- zapytałam bez ogródek. Mam nadzieję, że koleś mnie poznał, bo nie mam
czasu na to, żeby mu teraz udowadniać, że jestem córką generała.
-Dzień dobry. Zgłaszam, że generał Charlie Swan znajduje się aktualnie w swoim domu. –Uf, poznał
mnie. Tatuś się postarał. A tak poza tym to nie wiedziałam, że Charlie ma tutaj swój dom. Kurwa
Bella, a gdzie niby spał przez te wszystkie lata, kiedy wyjeżdżał? Na pewno nie w jakimś pierdolonym
namiocie.
-Mógłbyś mi powiedzieć gdzie znajduje się ten dom?
- Oczywiście! Umieszony jest za 23 hangarem. – odjechałam bez słowa. Spóźniona 3 godziny. Mam
nadzieję, że ojciec ma dzisiaj dobry humor i za karę nie będę musiała robić jakichś pojebanych
ćwiczeń.
Podjechałam pod duży dom. No muszę przyznać, że nieźle się ustawił. Piękny domek z czerwoną
dachówką i – o dziwo- zieloną trawką. Skąd ona się tu wzięła. Cały teren obozu wylany jest betonem,
a on tutaj trawkę sobie posadził. Co za facet.
Zsiadłam z motoru i ruszyłam w stronę drzwi. Kurczę. Nie ubrałam się zbyt dobrze na spotkanie z
tatą. Miałam na sobie szerokie, wojskowe spodnie, biały podkoszulek, który był strasznie obcisły.
Mogłam przynajmniej ubrać stanik tak jak mówiła Angela, ale ja zawsze muszę stawiać na swoim. Na
szczęście miałam jeszcze skórzaną kurtkę, ale nie będę jej zapinać. Jest strasznie gorąco.
Zapukałam. Po kilku chwilach w drzwiach pojawił się Charlie. Dałam mu buzi w policzek i weszłam
do domu. Całkiem tu ładnie.
-Spóźniłaś się.- powiedział Charlie z wyrzutem, ale nie wyglądał na złego.
-Przepraszam tatku. To jak powiesz mi co to za misja?- zżerała mnie ciekawość.
-Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie, Toy. - kochałam to przezwisko. Odkąd pamiętam tata tak
na mnie mówił. Teraz , kiedy mam te 20 lat, mówią tak na mnie wszyscy w pracy. Oczywiście ci
wszyscy to są moi znajomi. Żaden żołnierzyk nie śmie nawet na mnie spojrzeć, bo boi się o to co z
nim mógłby zrobić straszny generał Charlie Swan. Phi. Jakbym sama nie potrafiła się bronić!
- Poza tym dobrze wiesz, że to nie jest tak naprawdę przygotowanie do misji. – no tak. Co roku
mieliśmy dwu miesięczne „treningi”. Phi. Nie wiem po co to jest w ogóle, ale nie będę się
sprzeciwiać. Do czasu.
-Chodź przedstawię cię kilku osobom.- poszedł w stronę salonu. Ruszyłam za nim. Ten dom z
zewnątrz nie wyglądał na taki duży. Kiedy doszliśmy zauważyłam piątkę ludzi siedzących na kanapie
pośrodku salonu. Dwie dziewczyny i trzech chłopaków. Dziwne, wyglądali na wyluzowanych. Pili
właśnie whisky. Dziwne, Charlie częstuje whisky tylko przyjaciół.
-Bello, poznaj grupę, którą będziesz odtąd dowodziła.- powiedział Charlie. Spojrzałam jeszcze raz na
tych ludzi. Ha! Jakie mieli miny! Najwidoczniej tata nie wspominał im nic o tym, że już nie będą
słuchać jego rozkazów tylko moich.
-To jest Jasper Hale. – wskazał na pierwszego chłopaka. No, no, no. Tatusiu postarałeś się. Niezły z
niego przystojniak!
-Ten mały chochlik to Alice Cullen.- zdecydowanie zgadzałam się z tym określeniem. Ta dziewczyna
wyglądała jak chochlik.
-Ta piękność obok niej to Rosalie Hale.- co ta laska w ogóle tu robi? Na pewno nadaje się na wybieg,
ale czy poradzi sobie na misji? Przekonamy się już niedługo.
-Ten mięśniak obok niej to Emmet Cullen .- OMG. Większego kolesia chyba nie widziałam. Wysoki,
przystojny, umięśniony. Mmm. Kolejny przystojniaczek. Szkoda tylko, że nie będę mogła się nimi
zająć. Mam taką zasadę, że nie umawiam się z ludźmi z pracy. Moment, ja wcale się nie umawiam!
-No, a ten ostatni to Edward Cullen.- cofam wszystko co wcześniej mówiła. Ten koleś jest … bogiem.
Piękne zielone oczy, niesfornie ułożone włosy. Odwróciłam od niego wzrok. Bella, Bella, po tych
dwóch miesiącach zdążą cię znienawidzić.
-No a to jest moja kochana córka Bella.- przedstawił mnie ojciec.
-Witam. Możecie mówić do mnie Toy.- przywitaliśmy się wszyscy po kolei. Dowiedziałam się, że
Jasper ma 23 lat, Alice 21, Rosalie 21, Emmet 23, a Edward 22. Wszyscy są ode mnie starsi. Pewnie
będę miała z nimi niemałe problemy. W końcu kto chciałby słuchać młodszej od siebie dziewczyny?
Kochałam wyzwania, a to na pewno było dobre wyzwanie. Spojrzałam na nich, a później na ojca.
-Gdzie mam mieszkać?- mam nadzieję, że moje bagaże już zostały przywiezione! W końcu jest już
godzina 18, a ja mam zasadę, że zawsze o 21 idę biegać. Taki mój sposób na wyluzowanie.
-Będzie mieszkać wszyscy razem w tym domu. – spojrzałam na niego dziwnie. Co? Widząc moje
pytające spojrzenie powiedział szybko.- Mówiłem Ci przecież, że dzisiaj wyjeżdżam.- rzeczywiście.
Jak mogło mi to wypaść z głowy?
-Jest wszystko?- zapytałam. Wiedziałam, że zrozumie o co mi chodzi.
-Tak. Na dole jest piwnica, która ma basen, siłownię, strzelnicę. Spokojnie kotku, nie zapomniałbym o
niczym. – spojrzałam na moich nowych „współpracowników”. Ich miny mówiły same za siebie. Nie
byli przyzwyczajeni do używania przez niego takich słów. W końcu przez cały czas nie robi nic
innego tylko się na nich wydziera. Hm. Tak właściwie to muszę przejąć tą pałeczkę.
-Dobra. Przyjadę za dwa miesiące. Liczę na ciebie, Toy.- zwrócił się do mnie.- A wy słuchajcie się jej.
Jest najlepsza. Nie mogliście lepiej trafić.- powiedział do piątki i ruszył w kierunku drzwi, przed tym
dając mi całusa w czoło.
-Opiekujcie się nią.- dopowiedział i po tym jak wszyscy się z nim pożegnali poszedł. Nareszcie
zostaliśmy sami. Muszę ich lepiej poznać. Jako że jestem bardzo dobrą obserwatorką
wywnioskowałam, że Emmet jest strasznie zabawnym facetem. Alice jest miłą osóbką, tak samo jak
Rosalie. Jasper był cichy, ale to pewnie tylko kwestia czasu, aż się otworzy. Edward za to był chyba
ważniakiem. Nie wiem sama. Trudno mi go na razie rozgryźć.
Możecie się zdziwić, że wywnioskowałam to tak szybko, lecz po śmierci matki nie użalałam się nad
swoim losem tylko dawałam z siebie siódme poty, żeby być jak najlepsza w tym co robię. Nie jest tak
trudno wykształcić u siebie dane cechy jak na przykład spostrzegawczość, umiejętność przewidywania
kolejnych ruchów itp. Do tego wszystkiego wystarczyła tylko silna wola.
Spojrzałam na nich.
-Dzisiaj macie wolne. Zaczynamy od jutra. Idziecie ze mną?- zapytałam.
-Za Tobą nawet na koniec świata.- odpowiedział Emmet przez co dostał od Rosalie po głowie.
Zazdrośnica? Wow. Mam nadzieję, że nie będą zbyt często okazywać przy mnie swoich uczuć.
-Spokojnie ogierze. Idę pobiegać. Idziecie?- wiedziałam, że i tak pewnie nikt nie raczy ruszyć swoich
czterech liter. Zaczęli wymigiwać się wymówką, że muszą obejrzeć dom i takie tam. Jasne, jasne.
-Dobrze. Tylko nie naróbcie tu zbytniego burdelu.- powiedziałam i czym prędzej wybiegłam na świeże
powietrze. Muszę coś wymyślić, żeby poznać tych szajbusów bliżej. Na moje szczęście nie byli
sztywniakami w pełni oddanymi służbie. Na razie wiedziałam tyle.
Osoba trzecia. (kilkanaście minut po wyjściu Belli).
-I co myślicie o Belli?- zapytał Jasper. Cała piątka siedziała właśnie w jacuzzi. Oczywiście nie obeszło
się bez alkoholu, który znaleźli w spiżarce.
-Fajna jest.- powiedział Emmet.
-Taa, zauważyliśmy, że wpadła ci w oko. Za tobą nawet na koniec świata, co?- Edward nabijał się z
Emmeta.
-Coś ty. Jest ładna i sprawia wrażenie fajnej, ale ja już ma tą jedyną.- to mówiąc pocałował Rosalie.
Byli ze sobą już 2 lata. Wiedzieli o sobie wszystko i nikt, ani nic nie stało im nigdy na ich drodze do
szczęścia.
-Kurwa, dziwi mnie to, że taka młoda laska przejęła pałeczkę po Charliem.- przyznał Edward.
Rzeczywiście wszyscy się nad tym zastanawiali. Bella sprawiała wrażenie takiej kruchej osóbki, a do
tego niedoświadczonej.
-Ciekawe czy potrafi chociaż podnieść broń tymi swoimi małymi rączkami?- ciągnął dalej Edward, po
czym poczuł jak ktoś oblewa go wodą. Oczy zaszczypały go niemiłosiernie.
-Bella jeszcze was zadziwi. Według mnie jutro będziesz ją błagał o to, żeby dała ci choć pięć minut
odpoczynku. Poza tym kiedy wy obijaliście się przed wyjazdem ja zdążyłam trochę powęszyć.-
przyznała Alice.
-I co wyniuchałaś, kochanie?- zapytał Jasper, chłopak chochlika.
-Z tego co mówili ludzie, którzy mieli możliwość stykać się z Bellą, ostra z niej babka. – uśmiechnęła
się na wiadomości, które dostarczyli jej żołnierze. Było tego dużo. Alice wiedziała, że nie dość, że da
popalić chłopakom to jeszcze zostaną bardzo dobrymi przyjaciółkami. Z tego co dowiedziała się od
Charliego Bella lubiła zakupy w markowych sklepach, była wygadana, rozrywkowa, ale przede
wszystkim pełna energii.
-Przekonamy się jutro.- dodała Rosalie. – Chcę to widzieć jak wykonujecie polecenia kobiety. Ha! Już
nie mogę się doczekać.- powiedziała widocznie rozemocjonowana blond włosa piękność.
-Przesadzasz Rosalie. I tak wiemy, że to ty w łóżku wydajesz polecenia Emmetowi. Biedny chłopak
by się pogubił.- skomentował Jasper po czym wybuchnął głośnym śmiechem razem z Edwardem i
Alice.
-Co wam tak wesoło?- zapytała Bella, która akurat schodziła na dół.
-Właśnie zachwycamy się moimi umiejętnościami łóżkowymi.- powiedział dumny Emmet.
-A raczej ich brakiem. – dodała Rosalie. Kolejna salwa śmiechu.
-I ty Brutusie przeciwko mnie?- zapytał ogłupiały mięśniak. Mimo iż Emmet poczuł się urażony, śmiał
się razem z resztą. Bella weszła do jacuzzi i rozpoczęli zaciętą rozmowę. Wypytywali ją o wszystko.
Alice o to gdzie kupuje ubrania, chłopacy o motory, Rosalie samochody. Gadali o wszystkim. Rosalie i
Alice poszły kąpać się do basenu. Bella została z chłopakami. Wiedziała, że niedługo będą padać
pytania dotyczące jej i Charliego. Gdyby była na ich miejscu też byłaby ciekawa dlaczego jakaś
gówniara zajęła miejsce jednemu z najlepszych żołnierzy.
-Charlie przechodzi na emeryturę?- zapytał po chwili Jasper.
-Nie, dlaczego tak myślisz?- Charlie nie był aż taki stary, żeby pójść na emeryturę. Może ma już swoje
lata, ale jest w bardzo dobrej formie.
-No, wiesz to on zawsze prowadził nasze coroczne treningi. A tu nagle wyskoczył, że będziesz nas
szkolić. Dziwne. – podsumował Emmet.
-Charlie obiecał mi, że gdy skończę 20 lat dostanę swoją pierwszą, prawdziwą misję. No cóż nie
wyobrażałam sobie, że będę musiała kogoś szkolić. Szczerze mówiąc mam już tego dość. Chociaż
myślę, że z Wami będzie inaczej. Jesteście spoko, choć ty Emmet masz chyba problemy z seksem.-
gdy wypowiedziała ostatnie zdanie chłopacy wybuchli śmiechem. Bella spojrzała na Edwarda.
Stwierdziła, że jak się śmieje jest jeszcze piękniejszy, choć sama nie wie jak to jest możliwe.
Odwzajemnił jej wzrok przez co na jej policzkach zaczęły pojawiać się rumieńce.
-Wiecie co, pójdę już. Za gorąco jest w tym jacuzzi.
-Dlaczego? Chodź Toy, popływamy jeszcze w basenie. – przekonywali Bell, lecz ona musiała
ochłonąć. Czuła zagrożenie ze strony Edwarda. Był zbyt przystojny! Gdyby jeszcze do tego był głupi,
ale nie Pan Bóg wyposażył go bardzo hojnie. Piękny, mądry, męski. Można by pomyśleć, że jest
ideałem, a Toy nie lubiła ideałów, gdyż czuła z ich strony zagrożenie. Nie chciała się zakochiwać,
gdyż to tylko sprawiało problemy i ograniczało ją. Przykładem może być jej ojciec i jej matka. Zginęła
prze jakieś porachunki taty.
-Nie, muszę zadzwonić.- wymyśliła pierwszą lepszą wymówkę. Wyszła z jacuzzi. Usłyszała, że
chłopaki zrobili to samo. Jej szósty zmysł poinformował ją , że szykują coś co jej się nie spodoba.
Wolała jednak nie pokazywać, że przeczuła co się święci. Chcieli ją wrzucić do basenu. Poczuła
czyjeś dłonie oplatające jej talię. Krzyknęła niby przerażona po czym wpadła do basenu. Wynurzyła
się z wody i ujrzała śmiejących się chłopaków.
-Zobaczymy kto jutro będzie się śmiał, łamagi. – powiedziała Toy, czym prędzej wychodząc z wody.
Nie chciała, żeby ktokolwiek zobaczył jej blizny czy tatuaże, więc owinęła się ręcznikiem.
-Nie znasz się na żartach, Toy?- zapytał Emmet.
-To ty to powiedziałeś. A z moim poczuciem humoru jest wszystko w porządku, jeśli do tego pijesz.
Wyśpijcie się, ponieważ jutro czeka was ciężki dzień. Dobranoc.- nie czekając na odpowiedz
skierowała się do swojego pokoju.
Następny dzień. Bella.
Kolejna nieprzespana noc, kolejny koszmar, kolejny poranek rozpoczęty papierosem. Spojrzałam na
zegarek. Świetnie, nie ma jeszcze nawet piątej, a ja już jestem na nogach. Zaciągnęłam się. Papierosy
to moja jedna z najpoważniejszych wad. Nie rusza mnie to całe pierdolenie o przedwczesnej śmierci.
Mogę umrzeć w każdej chwili, więc po co mam się ograniczać? Tak stawiałam wiele spraw w swoim
życiu. Cóż jak na razie powodzi mi się bardzo dobrze i nie zamierzam nic zmieniać.
Wyszłam na balkon, gdyż mój pokój znajdował się na drugim piętrze. Moje myśli powędrowały do
nowych znajomych, z którymi aktualnie mieszkam. Trzeba przyznać, że Charlie wiedział kogo
wybrać. Charakterki to oni mają. Mam nadzieję, że poradzą sobie na misjach. Właśnie, co mam im
dzisiaj wymyśleć? Mam już zarys dzisiejszego treningu, lecz to musi być coś co ich rozłoży, coś przez
co sprawdzę jaką mają wytrzymałość. Znając facetów, będą chcieli pokazać jacy są mężni i odważni.
Głupie pierdolenie! Gdyby tylko wiedzieli kim tak naprawdę jestem, uciekali by w popłochu.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin