BO TO, co nas spotyka-scenariusz.doc

(61 KB) Pobierz
BO TO, CO NAS SPOTYKA, PRZYCHODZI SPOZA NAS

BO TO, CO NAS SPOTYKA, PRZYCHODZI SPOZA NAS

Scenariusz jasełek

 

SCENA I

 

Sprzedawca – Choinki, zielone choinki, świeże choinki ...

                            W domu choinka zielona, cała rodzina zadowolona!

                            Święta bez choinki to smutek dla rodzinki!

 

Anioły smutno przyglądają się zabieganym ludziom

 

Anioł I – Teraz wszystko całkiem inaczej, to co stare odeszło, minęło,

                  Zamiast złota niosą dolary, zamiast mirry – video, zamiast kadzidła – komputer.

 

Anioł II – Zastanów się, czy jesteś dzisiaj gotów być świadkiem Jego narodzin. Na czym będzie polegać twoje czuwanie? A może jak mieszkańcy Betlejem, chcesz przespać swoje człowieczeństwo i nie widzieć chwały Jego narodzin?

 

Dwaj mężczyźni wyraźnie podekscytowani, dyskutują

 

Maciek – Miałeś nosa z tymi akcjami. Kto by się spodziewał, że tak zdrożeją ...

     No, stary, gratulacje.

 

Jasiek – Śledziłem kurs Macrovity od kilku tygodni.

   Wiedziałem, że akcje spółki z takim kapitałem muszą w końcu poszybować w górę.

 

Maciek – No tak, kiedy Proimpex zaczął spadać, można było przewidzieć takie zachowanie akcjonariuszy. Prezes będzie z nas zadowolony. Nie przepuszczał, że zakończymy rok z takim zyskiem.

 

Jasiek – I będą premie. A nic tak nie poprawia człowiekowi samopoczucia jak nagły zastrzyk gotówki. Po takiej końcówce roku nasza pozycja w firmie musi się zdecydowanie poprawić. Myślę, że stary weźmie to pod uwagę, kiedy będzie zakładał filię w Pradze. Przecież musi tam mieć zaufanych ludzi ... (śmieje się).

 

Maciek – (nerwowo spogląda na zegarek) Słuchaj, pogadamy o tym innym razem. Teraz lecę, bo nie mam jeszcze żadnych prezentów. Syn już od tygodnia prosi mnie o nowe narty. Chłopak świetnie sobie radzi na stoku. Ostatnio prawie nie mieszkam w domu. Żona już nawet nic nie mówi, ale czuję, że awantura wisi w powietrzu.

 

Jasiek – Przynajmniej to mam z głowy. Odkąd żona odeszła, święta nie mają dla mnie znaczenia. Nuda. A bezczynność mnie paraliżuje. Dopiero w firmie czuję się w swoim żywiole. Firma to mój cały świat.

 

Maciek – No właśnie, a co u Magdy? Masz z nią jakiś kontakt?

 

Jasiek – Wiesz, że rozstaliśmy się w przyjaźni, ale dawno jej nie widziałem. Podobno się z kimś spotyka ... Tak naprawdę niewiele mnie to interesuje. Wyjaśniliśmy sobie parę spraw i każde poszło w swoją stronę. To wszystko.

 

Maciek – O rany, zapomniałem! Miałem odebrać z dworca kuzynkę żony i jej męża. Zupełnie wyleciało mi to z głowy ...

 

Jasiek – O, wiedzę, że u was szykują się prawdziwie rodzinne święta ...

 

Maciek – To jakaś dziwna sprawa. Ta kuzynka jest w ciąży, jej mąż stracił pracę w kopalni ... A wiesz, jaka jest moja żona. Siostra miłosierdzia. Musi wszystkim pomagać, więc ich zaprosiła. Zresztą teściowa też bardzo nalegała. To jakieś zawiłe sprawy rodzinne. Nie bardzo chciałem w to wnikać. Moją żonę trudno jest do czegoś zniechęcić. Jak się na coś uprze, to szkoda gadać ... Coś czuję, że ona chce ich ściągnąć na stałe.

 

Jasiek – Skądś to znam ...

 

Maciek – Muszę zadzwonić do żony, że ich nie odebrałem, pewnie będzie wściekła. No to cześć, stary, wesołych świąt (wyjmuje tel. kom.)

 

Jasiek – Jakie cześć?! Zapomniałeś, że prezes zapowiedział się na chwilę z życzeniami? Chyba ,musimy uczcić nasz sukces. O nie, nie wymigasz się, bo szef się wścieknie. Kupimy jakieś ciasto i idziemy do firmy posłuchać życzeń i pochwał.

 

Maciek –  (zrezygnowany) Cholera, zapomniałem. Zadzwonię chociaż do domu, że będę później ... Nie czekaj na mnie, spotkamy się w firmie.

 

Anioł I – Mój krzyż, co przyszedł  z niewidzialnej strony, zna samotność w spotkaniu przy stole, niepokój i spokój bez serca bliskiego, wie, że mąż częściej wzdycha niż kawaler.

 

Anioł II – Rozbudźmy w nim czuwanie, aby nie przespał swojej modlitwy i swojego życia. Rozbudźmy w nim wrażliwość na głos nieba, który teraz gaśnie od jego słabości.

 

SCENA II

Dom, przedświąteczna krzątanina

 

Żona – Paweł, dzwoniłeś do taty?

 

Paweł – Tak, dwa razy. Ale ojciec, jak zwykle wyłączył komórkę.

   Można się było tego spodziewać.

 

Żona – Nie mów tak, tata na pewno zaraz będzie. Przecież wiesz, że dzisiaj finalizowali z Jaśkiem jakąś ważną sprawę. Pracowali nad tym od tygodni. Spróbuj to zrozumieć.

 

Paweł – Mamo, ja staram się to zrozumieć w każde święta, w każde moje urodziny, w każdą waszą rocznicę, kiedy masz spuchnięte oczy ... Ale tego nie rozumiem, nie ro-zu-miem!

 

Żona – (krzyczy) Przestań, z szacunku dla mnie, przestań w ten sposób mówić. Myślisz, że mnie to nie boli. Ale staram się to zrozumieć! Ojciec ciężko pracuje ...

 

Paweł – Mamo, prawda jest taka, że ojciec dawno już zapomniał, co to jest rodzina. Dla niego liczy się tylko hossa na giełdzie i kursy obligacji. Nie bądź naiwna, w jego życiu dla nas nie ma miejsca. Ani ty, ani ja nie jesteśmy żadną z cyfr, do których przywykł, a więc go po prostu nie interesujemy! Nie interesujemy!

 

Żona – Milcz! Nie pozwalam ci tak mówić! Zabraniam! Synu, ja wierzę, że tata nie zapomniał, nie zapomniał, tylko musi się odnaleźć.

 

Paweł – Twoja wiara jest pusta. Słyszysz? Pusta! Jeszcze zaprosiłaś tą babę i jej męża nieudacznika. Brawo! Całkiem niezła rodzinna farsa! Wtłoczymy się – każdy w swoją rolę – i będziemy udawać, że jesteśmy szczęśliwi! Beze mnie! Ja się wypisuję!

 

wybiega potrącając staruszkę

 

Staruszka I – Pawełku, poczekaj, gdzie się tak spieszysz ...

Nawet nie przeprosił, co mu się stało?

 

Staruszka II – Dzień dobry, pani Stasiakowi. Widziałam wszystko, widziałam. A to łobuz jeden. I czego to się można spodziewać po tych młodych? Pędzą gdzieś, dzień dobry nawet nie powiedzą i jeszcze człowieka zlekceważą.

 

Staruszka I – To dziwne. Paweł nigdy się tak nie zachowywał. Zawsze był grzeczny i zakupy pomagał mi przynosić na to moje trzecie piętro. Nie wiem, co się z nim stało ...

 

Staruszka II – tak, tak. To gdzie się sąsiadka na święta wybiera? Bo po mnie to zięć już dzisiaj przyjeżdża. Do dzieci jadę, prezentów już nakupiłam. Chociaż co to za prezenty ja mogę kupić za tą swoją rentę. Drobiazgów kilka i to całe upominki. To gdzie sąsiadka ... ?

 

Staruszka I – (przerywając) A ja nigdzie, droga pani, ja już od kilku lat sama w domu jestem. Czasami tylko do kościoła pójdę ... (odchodzi).

 

SCENA III

Na scenę powoli wchodzi ciężarna kobieta. Trzyma pod rękę męża.

Przechodzą wolno przez scenę

 

SCENA IV

 

Magda – Jasiek! Cześć, co za niespodzianka. Właśnie robię ostatnie zakupy, takie tam drobiazgi. Właściwie, to nie bardzo wiedziałam, co kupić, i okazało się, że straciłam fortunę. Ale pocieszam się, że to tylko raz do roku (oboje patrzą na siebie). Przepraszam, Jasiek, że ciągle mówię, ale czy to nie dziwne, że po dwóch latach spotykamy się tu i teraz ...

 

Jasiek – Magda, pięknie wyglądasz ...

 

Magda – Nie żartuj ze mnie. Od kiedy to byłe żony pięknie wyglądają?

 

Jasiek – Wiesz, że mówię prawdę. Wiesz, że zawsze mówię prawdę, a od kiedy stała się ona nieznośna dla nas obojga ...

 

Magda Przestań, nie chcę o tym mówić.

 

Jasiek – Przepraszam, nie chciałem cię urazić. Spotykasz się z kim, jesteś szczęśliwa?

                 Nie odpowiadaj, jeśli nie chcesz ...

 

Magda – Tak, jestem z kimś i chciałabym być z nim tak szczęśliwa, jak wtedy z tobą, kiedy mieliśmy po 25 lat ... Mam nadzieję, że to szczęście okaże się trwalsze niż tamto nasze. Wesołych Świąt!

 

Jasiek – Wesołych Świąt, Magda (Magda wolno odchodzi) Ale jestem głupi, dałem się naciągnąć na jakieś babskie sentymenty. Mogłem jej przecież powiedzieć, że kupiłem mieszkanie, że awansowałem, że dzisiejszy dzień to dzień mojego sukcesu. Mogłem jej to powiedzieć ...

 

Anioł I – Mogłeś jej powiedzieć, że codziennie pracujesz do późna, że wracasz do pustego domu, że nikt na ciebie nie czeka. Usypiasz w fotelu z pustą szklanką w dłoni, roisz w swojej biednej głowie kolejne zakupy akcji, fuzje i przedsięwzięcia. I ciągle jesteś sam w tym swoim nowoczesnym mieszkaniu, które napawa cię strachem.

 

SCENA V

Kobieta i mężczyzna znowu wolno idą przez scenę. Kobieta nagle chwyta się za brzuch

 

Maria – Usiądźmy na tej ławce, źle się poczułam. O Boże, chyba już, chyba się zaczęło.

 

Józef – Spokojnie, Marysiu, spokojnie. To przecież jeszcze miesiąc, to nie może wydarzyć się teraz, w tym mieście ... Wytrzymaj, Marysiu, wytrzymaj, proszę cię. Zaraz wezwę pomoc.

 

Dziewczyna I – Świetne te kolczyki, marzyłam o takich. Idziemy do Galerii? Jeszcze nie mam prezentów dla starych. Ale to rutyna: dla ojca jakiś krawat, a dal matulki coś ze srebra i spadamy na pizzę.

 

Dziewczyna II – Gdzie idziemy na sylwestra? Myślisz, że w „Prohibicji” będzie OK.?

 

Dziewczyna I – Szczerze? Andrzej nie lubi Mouse’a, woli tradycyjny clubbing. Chodzimy do „Awansu”.

 

Dziewczyna II – Mnie tam wszystko jedno, i tak nie mam z kim pójść, chyba że Andrzej wyrwie tego fajnego gościa, z którym był na meczu.

 

Dziewczyna I – Masz duże szanse. Anka, popatrz na tę kobietę na ławce, chyba pijana jakaś. O rany, ale wcięta, aż usiedzieć nie może. Żałosne (odchodzą, do Marii podchodzi Jasiek).

 

Jasiek – Przepraszam, pani źle się czuje?

 

Maria – Ja ... to chyba już ... Tutaj gdzieś jest mój mąż, poszedł szukać pomocy.

 

Jasiek – Proszę głęboko oddychać. Nic pani nie będzie. Już dzwonię po karetkę (wyjmuje telefon). Pogotowie? Proszę natychmiast przyjechać na plac Konstytucji, tak, kobieta rodzi, proszę się pośpieszyć ... Co to znaczy za pół godziny? To nie możliwe! Proszę natychmiast przyjechać, tu nie można zwlekać ... Nie daruję wam tego ... Jeśli tej kobiecie coś się stanie ...

 

SCENA VI

Maciek wraca do domu

 

Maciek – Elu, przepraszam. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Zapomniałem, dzisiaj był bardzo trudny dzień, nie mogłem inaczej.

 

Żona – Nie chcę tego słuchać.

 

Maciek – Posłuchaj, przemyślałem to. Od nowego roku wracam do poprzedniej firmy. Wiem, pieniądze będą mniejsze, ale przynajmniej będę z wami. Już postanowiłem. Dzisiaj już powiedziałem to szefowi. (po chwili) Nie przyjechali?

 

Żona – Nie.

 

Maciek – Szkoda, myślałem, jak im pomóc. Moglibyśmy oddać im to mieszkanie, które wynajmujemy, a dla Józka znalazłaby się praca w firmie. Na początku nie byłoby to nic specjalnego, może stanowisko kierowcy ... A i mama miałaby zajęcie, pomagałaby Marysi przy dziecku. Na początku może byłoby ciężko, ale wspólnie dalibyśmy radę, przecież to nasza rodzina. Pamiętasz nasz pokój w akademiku? Nie było gdzie postawić łóżeczka Pawła, a byliśmy szczęśliwi.

 

Żona – Po co to mówisz? Oni nie przyjechali. A Pawła nie ma od kilku godzin. Umieram z niepokoju.

SCENA VII

 

Maciek – (dzwoni) Dobry wieczór, z tej strony ojciec Pawła. Czy zastałem Tomka? Chciałbym go zapytać o Pawła. Gdzieś poszedł, pomyślałem, że może jest z państwa synem ... A, Tomek wyjechał na narty ... No to życzę wesołych świąt.

 

Żona – (płacze) Wybiegł jak wariat, trochę się kłóciliśmy ... (wchodzą Paweł i Jasiek).

 

Jasiek – Słuchajcie, to niesamowite. Najpierw spotkałem Magdę, potem zobaczyłem ciężarną kobietę, która siedziała na ławce, jej mąż szukał pomocy, więc wezwałem karetkę. Nagle napatoczył się Paweł, który poznał, że to ta wasza kuzynka Maria. Pojechaliśmy do szpitala ...

 

Paweł - ... i urodziliśmy zdrowego chłopca!

 

Wszyscy – (śmieją się) Urodziliśmy?

 

Z różnych stron wychodzą aktorzy i wygłaszając swoją kwestię wieszają na choince serca

 

Magda – Tak długo byli razem, tak wiele łączyło ciała, nawet na odległość całowali w liście, lecz rozstania przychodzą nagle i tak sobie, jeżeli Bóg rozdzieli to potem pojedna.

 

Jasiek – Nie bój się chodzenia po morzu, nieudanego życia,

                 Wszystkiego najlepszego, dokładnej sumy niedokładnych danych,

                  Miłości nie dla ciebie, czekania na nikogo.

                  Przytul w ten czas nieludzki swe ucho do poduszki,

                  Bo to, co nas spotyka, przychodzi spoza nas.

 

Paweł – Nie proszę już o spokój, ani o to żeby było inaczej.

                Nie mam żalu, że nie mam malucha, ani o to, że mi najbliżsi rozrąbali głowę.

                Przyszedłem podziękować, że jesteś Bogiem.

 

Maciek – Święty Tomaszu niewierny, ze mną było inaczej.

                   On sam mnie dotknął, włożył dłonie w grzechu mego rany,

                   Bym uwierzył, że grzeszę i jestem kochany.

                   Bóg grzechu nie pomniejszy, ale go wybaczy.

                   Za trudne i po co tłumaczyć.

 

Żona (Ela) Myślała, że został już tylko na fotografii z twarzą bez oddechu.

                        Tymczasem w każdej chwili kiedy zapala światło

                         Nakrywa do stołu w świecie tak małym, w którym jest już wszystko

                         Wiedząc, że zmęczenie jest przynajmniej połową miłości

                         Że kochać – to nie znaczy iść w swą własną drogę.

 

 

 

 

 

 

 

5

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin