droga k dla dzieci.doc

(58 KB) Pobierz
NIEŚĆ SWÓJ KRZYŻ KAŻDEGO DNIA

NIEŚĆ SWÓJ KRZYŻ KAŻDEGO DNIA

 

Kładę znak krzyża Twojego, Panie, na moje czoło, na serce i na ramiona. Biorę Twój krzyż na siebie. Przyjmuję. Ogarnia mnie Twój krzyż, obejmuje bo, bo objął całe moje życie: od tego pierwszego znaku krzyża przy Chrzcie, we wszystkich sakramentach, we wszystkich modlitwach - aż znakiem krzyża pożegna mnie Kościół nas drogę do Ciebie. Krzyż Twój mam na czole, bo jestem Twoją własnością. Krzyż Twój mam coraz bardziej w sercu, bo Ciebie chcę coraz lepiej miłować.

Daj, bym krzyż Twój brał zawsze na ramiona i niósł go z Tobą; drogą mojego życia, w Twoje ślady. Daj rozpoznać „krzyż swój na każdy dzień”.

 

I. Wyrok

 

Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie...

 

Milczysz? Nic nie odpowiadasz na to, o co Cię oskarżają? (por. Mk 15,4)

Panie, naucz mnie ze spokojem przyjmować niesprawiedliwe sądy ludzi, niesłuszne wyroki, nakładane lub narzucane zadania. Daj mi je pojąć jako wolę Ojca. Ty, który stałeś się za nas posłuszny aż do śmierci.

              Będę Cię prosił za tych, którzy głośno protestują lub odmawiają pracy - nie umiejąc akceptować tego, co gotują nam ludzie, a co może być wyrazem woli Ojca

 

II. Podjęcie krzyża

 

Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie...

 

              „Zamiast radości podjął krzyż” (Hbr 12,2).

              Panie, naucz mnie każdego dnia brać swój krzyż. Daj mi podejmować zadania, nawet najtrudniejsze, z zaufaniem tylko do Ciebie, że Ty mnie w nich potrzebujesz, więc podołam. Przecież chcę we wszystkim być Twoim uczniem.

              Postanawiam przy tej stacji podjąć krzyż nieustannej pracy nad sobą w wypełnianiu swoich codziennych obowiązków domowych i szkolnych, za które szczególnie jestem odpowiedzialny.

 

              III. Pierwszy upadek

 

Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie...

 

              „Oswojony z cierpieniem... Mieliśmy Go za nic” (Iz 53,3).

              Panie, naucz mnie: nie ustawać na Twej drodze, nie poddawać się pierwszemu niepowodzeniu wtedy, gdy wypali się pierwszy entuzjazm; powiedziałeś o ziarnie, które wschodzi nazbyt prędko i prędko usycha tam, gdzie jest płytko, niewiele ziemi i brak wilgoci: „gdy usłyszą, z radością przyjmują słowo”, lecz nie dają mu się zakorzenić: „wierzą od czasu do czasu, a w chwili pokusy odstępują” (Łk 8.13), albo: „nie ma w sobie korzenia, jest niestały; gdy przyjdzie ucisk lub prześladowanie z powodu słowa, zaraz się załamuje” (Mt 13.21).

              Panie będę się modlił za niewytrwałych i łatwo zrażających się, rzucających wszystko po pierwszym niepowodzeniu.

 

 

IV. Spotkanie z Matką

 

Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie...

 

              „Ten, kto pełni wolę Ojca mego... ten Mi jest bratem i siostrą, i matką”.

Panie, naucz mnie w moim osamotnieniu, wśród trudności, szukać takich, co jak ja chcą pełnić całkowicie wolę Ojca: żeby tylko ci byli mi bliscy, niezawodni, którzy prawdziwie szukają woli Ojca, i żeby oni dzięki temu byli dla mnie oparciem. Oni będą szukać Twej woli wraz ze mną: „jestem przyjacielem wszystkich, co boją się Ciebie, i tych, co strzegą twoich przykazań” (Ps 118,63).

              Chcę Cię prosić za tych, którzy dają się we znaki otoczeniu i obwiniają je o to ,co się z nimi dzieje.

 

V. Szymon z Cyreny

 

Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie...

 

              „Dobrze uczyniliście, biorąc udział w moim ucisku... Pragnę owocu, który wzrasta na wasze dobro” (Flp 4,14.17).

              Panie naucz mnie bym w cierpieniu i trudzie podejmowanym dla Ciebie umiał się dzielić odpowiedzialnością, zadaniem, dopuścił także do jego wyników i zasług tego, kto okaże się sprawą zainteresowany lub mnie utrudzonemu życzliwy: abym się nie zacinał, że wszystko muszę zrobić czy pokonać sam.

              Będę Cię musiał prosić za tych, którzy, gdy im ciężko, uciekają do ludzi i odmawiają przyjęcia proponowanej pomocy.

 

 

VI. Św. Weronika

 

Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie...

 

W jaki sposób ta kobieta przeszła do historii? Stała sobie gdzieś z boku. W pewnej chwili zobaczyła Jego twarz, wykrzywioną z bólu. Zrozumiała natychmiast, że trzeba Mu pomóc. Nie miała nic pod ręką, nawet kubka z wodą. Miała tylko chustę, jak normalnie, dziewczyna.

Żołnierze nie spodziewali się z jej strony jakiejś reakcji. Szybko z łatwością ominęła strażników. Jeden jej ruch - gest wystarczył, aby spod chusty wyjrzało oblicze Chrystusa, trochę inne. Nie za wiele inne. Ale przecież inne.

Trwało to chwilę. Dopiero teraz strażnicy ocknęli się, jakby ze snu. Z pogardą wypchnęli ją z orszaku skazańców. I na tym jakby kończy się jej historia.

Ale właśnie przez to przeszła do historii, choć niezapisanej w Ewangelii. Ileż takich historii nie zapisano!

              A czy dla mnie - ta historia też się już skończyła?

              Zastanowię się, ile razy w życiu chciałem pomóc Chrystusowi? Ile razy - w ostatnim czasie - szczerze żałowałem za grzechy i uczyniłem mocne postanowienie poprawy?

 

VII. Drugi upadek

 

Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie...

 

Nie mogę postawić na jednej płaszczyźnie moich moralnych upadków z upadkami Chrystusa pod krzyżem. Najwyżej mogę powiedzieć, że moje upadki-grzechy spowodowały ciężar krzyża Chrystusowi i to przygięcie Jezusa do ziemi. Zwiększenie cierpienia.

Każdy z nas, a więc także ja, mam swoje osobiste upadki. Może one stały się tak częste, że spostrzegam je jako moje normalne codzienne życie, bez którego nie wyobrażam sobie innego? Zwykle grzechy powtarzane mają to do siebie, że z większą siłą się do nas przylepiają, powodując przytępienie sumienia i rozklejenie mojej wolności, za którą nieopatrznie uznałem całkowitą swobodę nieliczenia się z prawem Boga?

Gdzie w takiej sytuacji myśleć o niesieniu krzyża mojej wolności od grzechu? Po paru grzechach zaczynam „dorabiać ideologię” do grzechów. I już nie spostrzegam śmieszności i ponurości swego stanu.

Nieść krzyż za Jezusem - to umiejętność wyrzeczenia się wielu rzeczy.

              A nawet - „wyrzeczenia się siebie”.

 

VIII. Płaczące niewiasty

 

Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie...

 

Nie bardzo pojmuję zachowanie się Jezusa. Nie dość, że te kobiety wbrew prawu szły za skazańcem i opłakiwały Go - to jeszcze doczekały się zganienia przez Jezusa. Czy na to zasłużyły?

Jezus używa ostrych słów: „Nie płaczcie nade Mną, ale nad swoimi synami”. Czy to nie przesada?

Młody człowieku - zastanów się! Przecież jest to kazanie w gruncie rzeczy do Was, młodych. Najpierw do tych młodych, którzy zmarnowali życie. Jezus prosi, aby nad nimi zapłakać i to tak zapłakać, aby się nawrócili. Jeśli jest jeszcze jakaś szansa. A dopóki żyjemy, to jeszcze jakaś szansa jest. Jezus nawet Judaszowi, w ostatniej chwili powiedział - „Przyjacielu po coś przyszedł?...”

Kiedy matka zapłacze nad tobą i twoim postępowaniem - uznaj to dla ciebie za dzwonek alarmowy. Za dzwon, który „bije każdemu”, ale zawłaszcza temu, kto świadomie odchodzi od Boga!

 

IX. Trzeci upadek

 

Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie...

 

Najtrudniejsze jest w niesieniu krzyża wytrwanie. Wytrwałość nie jest często spotykaną cechą Polaków. My lubimy akcje. „Słomiane wybuchy”. Jak trzeba dłużej pracować - wybieramy jakieś lżejsze warianty naszego życia. Mamy talenty, nawet jest ich dużo, ale nie pracujemy nad nimi wytrwale.

A potem dziwimy się, że w dorosłe życie wchodzimy bez wielu talentów. Zazdrościmy, że ten, „zaszedł tak wysoko”, inny „zdobył autorytet moralny”. Ktoś ma wspaniałą rodzinę, ale przecież dlatego, że włożył tyle serca i pracy w przygotowanie się do niej. Niczego nie lekceważył, nie bawił się życiem.

A my? Mówimy: „nie mamy takich talentów”. A powinniśmy powiedzieć: „zmarnowaliśmy talenty”. Nie pracowaliśmy. Żyliśmy sobie lekko, od wydarzenia do wydarzenia, od imprezy do imprezy, nie przejmując się wynikami naszej niefrasobliwości.

Iluż zmarnowanych ludzi odkrywamy w pijakach, w ludziach, którzy nie potrafią sobie odmówić alkoholu. Ileż smutnych życiorysów recydywistów?

Czy i ja mam tak zmarnować swoje talenty? Każdy prawdziwie wielki człowiek stwierdza: „talenty, to 10 % mojego życia. Reszta - to praca”

              I to właśnie oznacza: noszenie krzyża Chrystusowego.

 

X. Obnażenie z szat

 

Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie...

 

Stara tradycja chrześcijańska nakazuje nam przy tej stacji zastanowić się nad naszą czystością życia.

„Czyści młodzi ludzie są szczęśliwymi ludźmi, bowiem oni widzą Boga”.

              „Bzdura! Co ma jedno z drugim wspólnego?”

              Kiedy masz czyste oczy i serce - nie ograbiasz nikogo z jego wartości. Nie przywłaszczasz ich sobie. Nie kradniesz w najsmutniejszym tego słowa wyrazie. Nie czynisz z człowieka przedmiotu zabawy. Nie tylko w dziedzinie czystości seksualnej.

Kiedy masz  czyste oczy - widzisz człowieka nie w kształcie przedmiotu, lecz tak, jak widzi go Bóg. Z miłością. Z szacunkiem. Z radością, że możesz przekazać mu swoje serce, a nie opętać go swoim egoizmem i zachłannością.

I wtedy gdy masz czyste oczy i serce - zobaczysz w drugim człowieku - Boga. To nie przeszkodzi ci w widzeniu drugiego człowieka. Bóg nie jest zazdrosny. „Miłujcie się wzajemnie tak jak Ja was umiłowałem” - powiedział na wszystkie czasy i pokolenia Jezus.

              Gdy mam czyste serce - najpotężniej miłuję. Tak jak Jezus.

 

XI. Przybicie do krzyża

 

Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie...

 

Św. Paweł powiedział - „Z Chrystusem jestem przybity do krzyża...” I dodał: „I żyję już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus”.

Strasznie ciężko zrozumieć te słowa, gdy patrzymy na Jezusa przybijanego przez oprawców do krzyża. Jezusa najniewinniejszego człowieka na ziemi i jednocześnie najbardziej miłującego ludzi - Boga.

A czy ja mam, chociaż takie pragnienie, aby być „przybitym z Jezusem do krzyża?” Albo - czy mam, chociaż pragnienie takiego pragnienia?

Tu nie chodzi o ogrom bólu, który jest do wytrzymania tylko w wielkiej miłości do Boga.

              Tu chodzi o moją codzienną pracę nad miłością do Boga i do ludzi.

 

XII. Jezus umiera na krzyżu

 

Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie...

 

Czy widziałeś już kiedyś umierającego człowieka? Jeśli tak, to na pewno odczułeś to umieranie jako klęskę. Przygnębiającą klęskę, która sama ze siebie nie niesie żadnej nadziei., żadnej radości. Można powiedzieć - właśnie śmierć krzyżuje nadzieję, pozbawia radości, nie śpiewa hymnów dziękczynienia...

Śmierć Jezusa nie była żadną klęską, żadną przegraną. Jezus przed śmiercią wyraźnie to zaznaczył: „Wypełniło się” - powiedział. Czyli: „moje życie zostało spełnione”.

Czy ja dzisiaj mógłbym powiedzieć, że moje życie zostało spełnione, że dokonało się.

Jezus również powiedział: „Ojcze w ręce Twoje oddaję ducha mojego”. Czyli z całą świadomością przechodził z tego życia do życia innego, w którym na zawsze żyje Ojciec, Syn i Duch Święty, jedyny Bóg.

Śmierć Jezusa była śmiercią za mnie, za każdego człowieka, za wszystkich ludzi.

 

XIII. Zdjęcie z krzyża

 

Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie...

 

Jakie myśli gromadzą się we mnie, kiedy patrzę na zdejmowane z krzyża ciało Jezusa?

Najpewniej - ogarnia mnie ogromna wdzięczność. Nie sposób podziękować Chrystusowi, że pozwolił się zabić za mnie, za moje grzechy.

Później wyrazy ogromnej czci i szacunku dla Boga, który taką oto obmyślił drogę dotarcia do człowieka. Jeszcze mnie nie było na świecie, a Chrystus już umarł za mnie.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin