dawczyni śmierci_17.pdf
(
356 KB
)
Pobierz
297308894 UNPDF
ROZDZIA
Ł
SIEDEMNASTY
Napoczątkuchciałamwłamaćsiędolaboratorium,leczdokładny przeglądjego
zabezpieczeńzmieniłmoje zdanie. Nie tylko posiadał standardową,ludzkąochronę,lecz
również kilka typowych, zmiennokształtnychumocnieńJedenzkontaktów Andora
potwierdził fakt, iż Castor korzystał ze zdolności medium specjalnie dla celów
bezpieczeństwaIchpracapolegałananieustannymskanowaniuobwodubudynku
poszukując naruszeń w jakiejkolwiek formie Poza tym, budynek ten posiadał
wykrywacze ruchu oraz ciepła przy każdym możliwym wejściu, włączając w to
kanalizacjęi otworywentylacyjneNiewpadliśmynażadenpewnysposóbdostaniasię
dośrodka,więcpozbyliśmysiętegopomysłunarzeczdostaniasięna ichimprezę- cała
tajegozmyślnabroń zostaławhotelu
Castor organizował konferencję dla najważniejszych ludzkich naukowców z
całegoświataPróbowałzdobyćpozwolenierządunaobecnośćzmieniaczy,leczbyło
zbyt wiele sprzeciwu by takoweotrzymałNigdyniespotkałamCastora,anioilewiem,
żadnegozzaproszonychnaukowcówUkrywaniesięwpoluwidzeniawydawałosię
bezpiecznymwyjściemAndorowiudałosięzdobyćreferencjeifałszywedokumentydla
nas obu Od ósmej tego ranka, byliśmy oficjalnie małżeństwem naukowców
pochodzącychz Francji.
- Wiesz, ja nie znam nawet odrobiny francuskiego. – powiedziałam,gdyszliśmy
wzdłużulicy
Próbowałamniekręcićsię, gdyczułampowietrzenanagichłydkach Andor
wymknąłsięzpokoju, gdyznowubrałamprysznic,bykupićbardziejodpowiednie
ubrania – dlamniewybrałletniąsukienkęNiemogłamsobieprzypomnieć ostatniego
razu, gdymiałamnasobiecośinnegopozauniformem,więcczułamsięniecoobnażona
Onjednakwyglądałnatyledobrze,żemiałamochotęgo schrupaćwtej jego polowej
koszuli i spodniach.
Andor spojrzał na mnie kątem oka i się uśmiechnął, świadomy mojego
dyskomfortuikapryśnychmyśliTrzymałmojądłoń,a ja cieszyłamsięciepłemjego
skóry
- Nieprzejmujsię,
ma chérie
, będęmówiłzanasdwoje– odpowiedział z
bezbłędnymakcentem.
Roześmiałamsię– Nieznaszmniezbytdobrze,skorosądzisz, żebędęmilczećtak
długo
Jegośmiechbyłnagłyiprawdziwy,byłtotakradosnydźwięk, że niemalsię
zatrzymałambymusięprzyjrzeć.
- Co? – spytał,wciążsięśmiejąc
- Niesądzę, bymdotejchwiliwidziałajak śmiejesz sięszczerze.
Uśmiechnąłsiędomnieipotrząsnąłgłową
- Widocznie,nicdotejporyniebyłowarteśmiechu
Wybuchneliśmyśmiechem,ażdomomentugdyuciszyłmniepocałunkiem,który
odebrał mi dech.
- Andorze, jesteśmy na ulicy w miejscu publicznym. – zaprotestowałamiz
pozbawionązapału energiąpchnęłamjegopierś
Błyskżaluwjegooczach,któryodrazupokryłuśmiechem
- Czujeszsięzgorszonaprzezzwierze którymjestem, kochanie?
Zmarszczyłambrwiiotworzyłamustabyzaprotestować,alepołożył palec na
moichwargachipotrząsnąłgłową
- Późniejodbędziemytądyskusję,kotkuTeraz,musimysięskoncentrowaćna
czekającymnaszadaniu
Milczałam, dopókiniezabrałrękizmoichust
- Żebyś, cholera, wiedział,żeodbędziemyjąpóźniej– zamruczałam.
ZaśmiałsięcichoiponownieruszyliśmyWzięłamgłębokioddechodsuwając
złośćifrustracjęIotoprzygotowywałamsiędo myśliposiadaniazmieniaczawswoim
życiu,aonwciążmiałtesameobawyWiedziałam,żeopanowanieichzajmiemutrochę
czasu,alemodliłamsiębynietrwałotozadługoNiewiedziałam,jakdługozdołamna
niegoczekać
Zamiastzgłębiaćtemyśli,powtórzyłamsobiejeszczeraznaszplanZakradniemy
siędosercalaboratoriumiznajdziemydrogędodolnychpoziomów,tych, którenie
zostałyzaznaczonenaprojekciebudynkuNiezwykłeibezimiennieźródło Andora,
zapewniało gooistnieniutrzechpodpoziomów,doktórychmielidostępjedyniezaufani
pracownicy. Byłpewieniżznajdziemytamzmieniaczy,jeżeliwogóleznajdowalisięna
tym terenie.
- Andorze,gdyjużbędziemy wśrodku, jak zamierzaszichznaleźć? No wiesz,
podpoziomymogąbyćtaksamorozległejakgórnepiętra,niesądzisz?
Zmarszczyłbrwinasekundę,wyglądającdziwacznienieswojoPoczymwzruszył
ramionamiiścisnąłmojądłońjeszczemocniej
- Jestcoś,czegoniepowiedziałemciotelepatiizmieniaczy– odparł
CzułamjakdreszczeprześlizgnęłymisiępoplecachZakażdymrazem, gdy
wyjawiałtego typu sekret, ten wydawałsięstwarzaćjakiśnowy rodzajkłopotówdla
ludzi.
- Czyli? – spytałam,próbując okazywaćjedynieumiarkowanąciekawość.
Przesunąłkciukiempomoichknykciachnim przysunąłmojądłońdoswoichusti
pocałowałwewnętrznąstronęmojegonadgarstka
- Niebójnic,kotkuNiejesttocoścomiałobywpływnaciebieitwójgatunek
Zasadniczo,zmieniaczemająmentalnylinkzeswoimimłodymiażdośmierciJeżeli
Emilyjestwtymbudynku,wyczujęjągdyprzejdziemyprzezwewnętrznebariery które
chroniątomiejsce
- OchCóż,todobrze.
Uśmiechnąłsięipocałowałprzegubmojej dłoni
- Tak, moja droga Alexio. To bardzo dobrze.
Odwzajemniłamuśmiech,rozkoszującsięjegociepłem
***
LaboratoriumCastoraznajdowałosięwsercuśródmieściaGeorgetown,pół
godziny drogi od hotelu. Rozmawialiśmy o tym co zamierzamy zrobić, gdy już
znajdziemysięwewnątrz ipostanowiliśmy,żetrzymaniesięrazemdajenamnajwiększą
szansę Laboratorium zajmowało powierzchnię dziesięciu bloków, bez hotelu i
restauracjiRozdzieleniesię,mogłoprzyspieszyć naszeposzukiwania,alerazembyliśmy
silniejsiJamogłamprzejśćprzezwszystkieskanery,zmoimludzkimDNA,aAndorze
swoją telepatią i innymi mentalnymi umiejętnościami, mógł poradzić sobie z
większościąsytuacjiCowięcej,powinienwyczućEmily i byćwstanienasdoniej
zaprowadzić
Andorbezogródekpowiedziałmi,żeniechcestracićmnie z pola widzenia,
choćbynaminutęPrzezjednouderzeniesercabyłamwściekła zajegoinsynuacje,że
jestem bezbronną,ludzkąkobietąZarazpoczymAndorwypełniłmójumysłswoimi
prawdziwymiemocjamiidotarłodomnie troszczyłsięomnietakbardzo, żechciał
mniechronićTrochęwyprowadziłomnietozrównowagi,alewkrótceprzestałamsięo
to wkurzać.
Byłamzadziwionatym, jakłatwoprzechodziliśmyprzezkażdedrzwiOchrona
była szcz elna, lecz podrobione dokumenty Andora przekonywały nawet ją
Próbowałam uspokoić nerwy, gdy szliśmy ramię w ramię przez jasno oświetlone
korytarze do ogromnego pomieszczenia, gdziemiałaodbyćsiękonferencjaPokójbył
pełen, zawierałbliskoparęsetnaukowcówNiktniezwracałnanasuwagiByliśmy
jedyniekolejnądwójkąwmorzunieznanychtwarzy
Andor zamknął mojądłońwzgięciuswojegoramienia izacząłsięwtapiaćw
tłumMiałnaturalnytalentdouprzejmychrozmówzkompletnymi nieznajomymi, a ja w
milczeniu podziwiałam jego wysiłki Po kilku minutach pieprzenia o niczym z
prawdziwyminaukowcami,poprowadziłmniedostołuzasłanegoprzekąskami Nie
rozpoznałamanijednejrzeczy, więcsiępowstrzymałam od jedzenia. Andor uniósł
kubekiudawał żepije,mówiącdomniekątem ust.
- Poczekamy, ażsięrozpocznie,poczymwykradniemysiębocznymwyjściem. –
wyszeptał,przypatrującsiędrzwiomnalewoodpodium.
Przestudiowałam ten obszar, zauważając słabeoświetlenieidodatkowekrzesła
Jeżeli poruszymy się w odpowiedni sposób, nikt nie zauważy naszego zniknięcia
Przytaknęłamijak gdyby przypadkiem skierowałamsię powoli wtamtastronęCzułam
zasobąciepłoAndora,dodającą otuchyobecność,uspokajającą mojenerwyGdybyśmy
zostalizłapani,AndorwielebywycierpiałNiemiałampojęciacostałobysięzemną
Poruszając się wzdłuż pomieszczenia, witałam mijane twarze uśmiechem i
skinieniem głowy profesjonalnej kurtuazji W większości byli to mężczyźni, choć
widziałamkilkastojący gdzieniegdzie kobietZbliżając siędocelu,czułamsięjuż
znacznie pewniej, kiedy znajoma twarz przykuła moją uwagę Znieruchomiałam i
odwróciłamsiębyjąodnaleźć,leczodrazuzniknęła wtłumie
- Francesca?
Słyszałampytającygłos Andora,leczzajęłomichwilęprzypomnieniesobie
mojego pseudonimu i odpowiedzenie.
- Nic. – wymamrotałam, niepewnaczybyłatoprawda
- Cosiędzieje?
- Hmm? – spytałam roztargniona, wciąż się rozglądając, nawet gdy
kontynuowałamswójmarsz do przodu.
- Wiesz o co mi chodzi.
Słyszałamledwiepowstrzymywanygniewwjegogłosieizdałamsobiesprawę,
żesięmartwi
Plik z chomika:
akancia89
Inne pliki z tego folderu:
cover_dawczyni śmierci.jpg
(229 KB)
dawczyni śmierci_19.pdf
(391 KB)
dawczyni śmierci_18.pdf
(353 KB)
dawczyni śmierci_17.pdf
(356 KB)
dawczyni śmierci_16.pdf
(430 KB)
Inne foldery tego chomika:
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin