Clive Cussler - Dirk Pitt - 20 - Arktyczna mgła.pdf

(1508 KB) Pobierz
Arktyczna mgła
457962006.001.png
CLIVE CUSSLER
DIRK CUSSLER
ARKTYCZNA MGŁA
przekład Maciej Pintara
&
AMBER
Redakcja stylistyczna Joanna Egert-Romanowska
Korekta Renata Kuk
Katarzyna Pietruszka
Ilustracja na okładce
(c) 2008 Roland Dahlquist
Zdjęcie Clive'a Cusslera i Dirka Cusslera (c) Ronnie Bramhall
Skład
Wydawnictwo Amber Monika E. Zjawińska
Druk
Wojskowa Drukarnia w Łodzi Sp. z o.o.
Tytuł oryginału Arctic Drift
Copyright (c) 2008 by Sandecker, RLLLP.
By arrangement with Peter Lampack Agency, Inc.,
551 Fifth Avenue, Suitę 1613, New York, NY 10176-0187 USA.
Ali rights reserved.
For the Polish edition
Copyright (c) 2009 by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o.
ISBN 978-83-241-3332-1
Warszawa 2009. Wydanie I
Wydawnictwo AMBER Sp. z o.o. 00-060 Warszawa, ul. Królewska 27 tel. 620 40
13,620 81 62
www.wydawnictwoamber.pl
Pamięci Leigh Hunta.
Tak, naprawdę istniał pewien Leigh Hunt.
Drogi przyjaciel, bon vivant, kpiarz
i ekscentryczny donżuan,
który umiał postępować z kobietami,
czego zazdrościli mu wszyscy mężczyźni.
Uśmierciłem go w prologach dziesięciu książek z Dirkiem Pittem. Zawsze chciał
odegrać większą rolę w powieściach, ale nie narzekał, bo cieszyła go sława.
Do zobaczenia, stary, bardzo nam Ciebie brakuje.
Kwiecień 1848 Cieśnina Wiktorii, Ocean Arktyczny
Krzyk rozszedł się po statku niczym wycie rannego zwierzęcia. Żałosne zawodzenie
brzmiało jak błaganie o śmierć. Do jęku dołączył drugi, potem trzeci, aż w ciemności
rozbrzmiał cały upiorny chór. Kiedy makabryczne wrzaski umilkły, nastąpiła chwila
niespokojnej ciszy, po której znów odezwały się udręczone głosy. Kilku marynarzy,
tych, którzy jeszcze pozostali przy zdrowych zmysłach, słuchało tych odgłosów i
modliło się o lżejszą śmierć dla siebie.
W swojej kajucie kapitan James Fitzjatnes też słuchał i ściskał w dłoni kawałek
srebrzystej skały. Uniósł zimny lśniący minerał do oczu i zaklął, patrząc na jego
błyszczącą powierzchnię. Czymkolwiek był ten kamień, okazał się przekleństwem dla
statku. Jeszcze zanim wnieśli go na pokład, przynosił śmierć. Dwaj marynarze
wypadli za burtę łodzi wielorybniczej podczas transportu pierwszej partii skał i szybko
zamarzli w lodowatych wodach Arktyki. Inny zginął podczas bójki na noże, kiedy
próbował wymienić minerał na tytoń z szalonym cieślą okrętowym. W ciągu ostatnich
tygodni ponad połowa załogi z wolna popadła w obłęd. Bez wątpienia to wina srogiej
zimy, rozmyślał kapitan, ale tajemnicza skała też odgrywała jakąś rolę.
Z zamyślenia wyrwało go walenie do drzwi kajuty. Nie chciał tracić energii na
wstawanie i otwieranie, więc po prostu rzucił ochryple:
- Tak?
Drzwi otworzyły się gwałtownie i ukazał się w nich niski mężczyzna z rumianą,
brudną twarzą i w poplamionym swetrze.
- Kapitanie, jeden czy dwaj z tamtych znów próbują się przedrzeć przez barykadę -
oznajmił z wyraźnym szkockim akcentem kwatermistrz okrętowy.
9
- Wezwicie porucznika Fairlholme'a. - Fitzjames podniósł się wolno. - Niech znerze
ludzi.
Rzucił odamek na koję i wyszzedł za kwatermistrzem z kajuty. Poszli mrocznym,
cichnącym stęchlizmą korytarzem, oświetlonym kilkoma małymi lataniami. Kiedy
minęlii główny właz, kwatermistrz zniknął, a Fitzjames pmaszerował dalej. Wkrótce
zatrzymał się przed wysoką stertą blokuj ąą drogę. Stos beczek, skrzyń i baryłek w
korytarzu sięgał do wyższegopokładu i tworzył prowizoryczną barykadę, która
odgradzała część diobową statku. Gdzrieś z drugiej strony dobiegały odgłosy
przesuwania ikrzyń oraz stęknięc:ia.
- Znów aczynają, panie kapiitanie - powiedział senny żołnierz piechoty morskij,
pełniący wartę pirzy stercie z muszkietem typu Brown Bess. Ledwiedziewiętnastoletni
wartownik miał niechlujny zarost, który sterczał j al ciernie.
- Niedłujo zostawimy im sttatek - odparł Fitzjames zmęczonym głosem.
Za nimi z;skrzypiała drewniarna drabina, gdy trzej mężczyźni wspięli się do główiego
włazu z dolnego pokładu. Lodowaty podmuch wdarł się na chwilę do korytarza,
poterm jeden z mężczyzn zasłonił szczelnie otwór brezentem. Wychudły oficetr w
grubej kurtce munduru wyłonił się z mroku i pocszedł do Fitzjamesai.
- Panie lapitanie, zbrojowniia jest naidal zabezpieczona - zameldował porucziik
Fairholme, wypmszczając obłok pary z ust. - Kwatermistrz McDoiald zbiera ludzi w
imesie oficerskiej. - Uniósł mały pistolet skałkowy. - Wzięliśmy trzy szttuki bron i dla
siebie.
Fitzjames skinął głową i popatrzył na dwóch towarzyszy Fairholme^, wymiza-
owanych żołnierzy- Królewskiej Piechoty Morskiej. Każdy z nich trzynał muszkiet.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin