„Bezkresna szarość”
Idę tą długą i szarą ścieżką…
Przemierzam tą szarą pustynię…
Szare słońce księżyc i gwiazdy
Oświetlają wygłodniałą mą twarz.
Szary piasek oszrania brwi
Łzy bezkresne szczypią w oczy.
Stawiam ciężkie jak głaz kroki.
Szukam życia na tym świecie…
Miłości ludzkiej dobroci…
Ale mijamy się w bezdennej otchłani.
Czasem miłość mignie iskierką…
Lecz na krótko…piasek zasypie bezpowrotnie.
Przemierzam tą szarą pustynię
Dni…tygodnie…miesiące…i lata.
Dźwigam głazy zbrylonego piasku…
Podnoszę wyliniałe cierniste krzaki…
I nic mnie nie głaszcze, lecz rani.
Rana za raną…a w sercu ból krwawy.
Idąc tą życiową pustynią…
Dźwigam na barkach ciężar świata.
Szukam barwnego życia…a tu szarość.
Daremne poszukiwanie karmy miłości
Daremne poczęcie marnej istoty.
Na tyle istot? Ta jedna?...Bez znaczenia.
(wiersz jest objęty prawami autorskimi)
Katarzyna Karkiewicz.
Wiola-Andrzej