H.P. Lovecraft - Festyn.pdf

(27 KB) Pobierz
Howard.Phillips.Lovecraft.Festyn.doc.PL.eBook.txt - Notatnik
Festyn
(TheFestival)
Howard.Phillips.Lovecraft.Festyn.doc.PL.eBook.txt
WezwanyprzezOjców,szedłemwzdłuŜbrzeguWschodniegoMorza.Wędrowałem
domiejsca,któregonigdyniewidziałem,aleoktórymczęstośniłemku
pradawnemumiastumoichprzodków.
ByłczasYuletide,któreludzienazywająBoŜymnarodzeniem.choćjednak
wgłębisercwiedzą,ŜejeststarszeniŜBetlejemiBabilon,starszeniŜMemphis
icałaludzkość.TowłaśniejestYuletide!
Dotarłemwkońcudopradawnegonadmorskiegomiasteczka,gdzie
zamieszkiwałmójludizachowywałtradycjęfestynunawetwtychczasach,kiedy
byłzakazany;
Ojcowienakazalisynom,abyurządzalipodobnyfestynraznastolat;niechcieli
bowiem,bypamięćostarychsekretachposzławzapomnienie.Ludmójbyłstary;
byłjuŜstary,kiedyprzedtrzystulatydokrajutegoprzybyliosadnicy.Był
dumny,bowiemjegośniadolicy,skryciczłonkowiepochodzilizpołudnia,gdzie
rosłygajeorchideiiopiumimówiliinnymjęzykiem,zanimnauczylisięjęzyka
błękitnookichrybaków.
Terazzaśbylirozproszeniiłączyłyichjedynierytuałymisteriów,których
ŜadenŜyjącyniebyłwstaniezrozumieć.
Jabyłemtym,którywracałtejnocydostarejrybackiejosady,bowiem,
jakkaŜelegenda,tylkobiedniisamotnipamiętają.
ZazałomemwzgórzaujrzałemKingsportrozpościerającesięwmroźnej,srebrnej
poświacie;ośnieŜoneKingsportzeswymipradawnymichorągiewkami,wieŜyczkami.
kominami,kalenicami,nabrzeŜeminiewielkimimostkami,wierzbamiicmentarzami,
zbezkresnymlabiryntemwąskich,stromych,krętychuliczekiprzyprawiającymo
zawrótgłowywzniesieniemcentralnym,nadktórymgórował,nietkniętyprzezczas,
kościół.Przypominającagąszczkombinacjakolonialnychdomków,rozstawionychpod
róŜnorakimkątem,duŜychimałych,parterowychipiętrowychprzywodziłanamyśl
klocki,rozsypaneprzezrozkapryszonedziecko.Ponadosadąunosiłsięna
mrocznychskrzydłachcieństaroŜytności;przemykałponadpobielonymiprzezzimę
topolamiidwuspadowymidachami.Latarnieiwielopaneloweokna,jednopodrugim,
rozpalałysięwzimnymzmierzchudołączającdoOrionaiarchaicznychgwiazd.
FaletłukłyzaciekleoprzegniłenabrzeŜe;tajemniczeodwiecznemorze,z
któregowdawniejszychczasachprzybyłmójlud.
Obokdrogi,wpewnejodległościodposępnegowierzchołkawzniesienia,
omiecionegodoczystapodmuchamiwiatru,ujrzałemcmentarz,naktórymczarne
nagrobnekamieniewyzierałyupiornieześniegu,niczymgnijącepaznokcie
gigantycznegotrupa.Niewidocznadrogabyłabardzoodludnaiczasamiwydawałomi
się,Ŝesłyszędobiegającyzoddaliskrzypszubienicynawietrze.
LeŜałotuczterechmoichziomków.Powieszonoichw1692roku,
podejrzewającoczary,choćniewiedziałem,gdzietodokładniesięstało.
Schodzączewzgórzakubrzegowimorzanasłuchiwałemradosnychwieczornych
odgłosówdochodzącychzwioski,alejaksięokazałobezskutecznie.
Pomyślałemoporzerokuidoszedłemdowniosku,ŜecistarzyPurytaniemogąmieć
zupełnieinneświątecznezwyczajeibyćmoŜesiedząterazprzykominkach
pogrąŜeniwcichej,aczŜarliwejmodlitwie.Przestałemoczekiwaćradosnych
odgłosówaniniewypatrywałemwędrowców.Schodziłemdziarskowdółmijając
ciche,oświetlonewiejskiechatyimrocznekamienneściany.Szyldystarych
sklepówinadmorskichtawernskrzypiaływpodmuchachsłonejbryzy,agroteskowe
kołatkinadrzwiachotoczonychzdwóchstronkolumienkami,lśniływblasku
płynącymzniewielkich,zaciągniętymizasłonami,okien.
Widziałemmapymiastaiwiedziałemgdzieznajdędommegoludu.
Powiedziano,Ŝezostanęrozpoznanyipowitanyzradościąlegendywosadzie
mająbowiemdługiŜywot.PospieszniedotarłemprzezBackStreetdoCircieCourt
ipoprzezświeŜyśnieg,pokrywającyjedynąbrukowanąulicęwmieście,
przeszedłemdorozgałęzieniaGreenLane,natyłachMarketHouse.Staremapy
okazałysiędokładneiniemiałemnajmniejszychproblemów.WArkhammusieli
jednakkłamaćtwierdząc,Ŝedocierajątutramwaje,gdyŜniezauwaŜyłem
przeciągniętychwgórzeprzewodów.Szynyukryłbyśnieg.Byłemzadowolony,Ŝeidę
pieszo,bowiemzewzgórzaosadaprezentowałasięwręczurzekająco.Niemogłem
siędoczekać,kiedywreszciezastukamdodrzwimegoludu,siódmegobudynkupo
lewej,przyGreenLane,zestarymspiczastymdachemiwystającympięterkiem,
zbudowanegoprzed1650rokiem.
Kiedytamdotarłem,wdomupaliłosięświatło,aujrzawszy"diamentowe"
szybkioknastwierdziłem,Ŝebudynekmusiałbyćzachowanywniemalnienaruszonym
stanie.Górnaczęśćzwieszałasięnadwąską,zarośniętąprzeztrawęulicąi
Strona1
Howard.Phillips.Lovecraft.Festyn.doc.PL.eBook.txt
niemalstykałasięznawisempiętradomunaprzeciwko.Tymsamymznalazłemsięw
swegorodzajutunelu,gdzienapojedynczymkamiennymstopniuniebyłonawet
płatkaśniegu.Chodnikatunieuświadczyłeś,alewwieludomachdowysoko
umieszczonychdrzwidochodziłosięwzdłuŜpodwójnejkondygnacjischodówz
barierkamizkutegoŜelaza.
ByłotonaderosobliweaponiewaŜnieznałemNowejAngliinigdydotąd
niewidziałemczegośpodobnego.PomimoiŜwszystkotobardzomisiępodobało,
byłbymbardziejradgdybymujrzałnaśnieguśladystópludzinaulicachi
odciągniętezasłonywprzynajmniejkilkumijanychoknach.
Kiedyzastukałem,posługującsięprzytymstarąŜelaznąkołatką,byłem
juŜnawpółprzeraŜony.Wmoimwnętrzuwzbierałjakiśnieokreślonystrach,być
moŜewywołałagoosobliwośćmojegodziedzictwa,posępnośćwieczorulubteŜ
dziwnaciszapanującawtymosobliwymmieście.Kiedyzaśodpowiedzianonamoje
stukanie,przeraziłemsięjeszczebardziej,bozanimdrzwiuchyliłysięze
skrzypnięciem,niesłyszałemabyktośdonichpodchodził.Strachmójnietrwał
jednakdługo,gdyŜzobaczyłemprzedsobąodzianegownocnąkoszulęstarcaw
papuciachiwidokten,orazjegodobrotliwywyraztwarzy,wznacznymstopniu
mnieuspokoił.Staruszekdałmiznak,Ŝebyłniemową.Rysikiemnawoskowej
tabliczce,którąmiałprzysobie,napisałminaderoryginalne,pradawne
powitanie.
Skinąłnamnieiwszedłemdoniskiego,oświetlonegoblaskiemświec
pokojuzmasywnymi,odsłoniętymibelkamistropowymiiciemnymi,mocnymichoć
nielicznymisiedemnastowiecznymimeblami.PrzeszłośćnadalŜyławtymdomu
niezapomnianoonajdrobniejszychszczegółach.Byłtuogromnykominekoraz
kołowrotek,przyktórymsiedziałazgrzybiałastaruszkaodwróconadomnie
plecami.Miałanasobieluźnyszlafrokiczepeknagłowie.Przędławmilczeniu,
comogłowydawaćsiędziwne,byłaprzecieŜporaświąt.Miejscetozdawałosię
byćprzesiąkniętedocnawilgociąiwgłębiduszyzastanawiałemsięjakto
moŜliwe,iŜpalisiętuogień.
Ławazwysokimoparciemstałanawprostzasłoniętegooknaiwydawałomisię,Ŝe
ktośnaniejsiedział;niebyłemtegojednakzbytpewny.To,cozobaczyłem,
bynajmniejnieprzypadłomidogustuiponownieogarnąłmniedziwnylęk.
Strachów,pomimoiŜwcześniejzelŜał,zacząłnarastaćzewzmoŜonąsiłą,
boimdłuŜejwpatrywałemsięwrozjaśnionądobrotliwymuśmiechemtwarz
staruszka,tymbardziejmnieonaprzeraŜała.Oczywogólesięnieporuszały,a
skóraprzypominałabardziejwosk.Ostateczniedoszedłemdowniosku,iŜniebyła
towcaletwarz,alediabelska,sprytniespreparowanamaska.Maglestare,
zwiotczałedłonieodzianeniewiedziećczemuwczarnerękawiczkiporuszyły
sięprzesuwającrysikiempotabliczceidowiedziałemsię,Ŝemuszęzaczekać
zanimzostanęzaprowadzonynamiejscefestynu.
Wskazawszynakrzesło,stółistertęksiągstarzecwyszedłzpokoju;kiedyzaś
usiadłemzamierzającpogrąŜyćsięwlekturze,poczułemiŜksięgi,bezwyjątku,
cuchnęłypleśniąiwilgocią.Natrafiłemwśródnichnaniesamowite"CudaNauki"
staregoMarrystera,przeraŜające"SaducismusTriumphatus"JosephaOlanvila,
opublikowanew1681roku,szokującą"Daemonoatreję"Remigiusa,wydanąw1595
rokuwLyonieinajgorszyzewszystkich.odraŜający,plugawy"Necronomicon"
szalonegoArabaAbdulaAlhazredawzakazanymtłumaczeniułacińskimOlausa
Wormiusa.KsiąŜkitejnigdyniewidziałem,alesłyszałemkrąŜącenajejtemat
bluźnierczeplotki.Niktsiędomnienieodezwał,ciszęzakłócałojedynie
skrzypienieporuszanychwiatremszyldównazewnątrziturkotkołowrotka,gdyŜ
staruszkawczepkuprzędłaznieprzerwanąmilczącązaciętością.Zarównopokój,
jakiludzie,iksięgiwydalimisięwyjątkowoposępniiniepokojący,ale
poniewaŜpradawnatradycjamychojcówprzyzwyczaiłamniedodziwnychobrzędów,
osobliwośćtego,cotuzobaczyłemniezaskoczyłamnieaŜtakbardzo.Próbowałem
więcczytaćiniebawem,dygoczączniepokoju,pogrąŜyłemsięwlekturze
szalonego"Necronomiconu"odnalazłszywnimpewienwyjątkowozajmującyfragment,
myśliilegendę,zbytupiorną,abyczłowiekmógłzachowaćzdrowezmysłyi
świadomość.Naglewydałomisię,Ŝeusłyszałemtrzaskzamykanegookna,przy
którymstałaława.jakbywcześniejktośukradkiemjeodchylił.
Zarazpotemrozległosiębrzęczenieiturkot,aleinnyniŜdźwięk
pracującegokołowrotkastaruszki.Byłojednakbardzociche,gdyŜkądziel
staruszkiwirowałaprzeraźliwieszybko,aniebawemdoodgłosówwpokoju
dołączyłobiciestaregozegara.NiewidziałemjuŜosóbsiedzącychnaławieido
resztypogrąŜyłemsięwprzeraŜającejlekturze,gdynagledopokojupowrócił
starzecwbutach,ubranywluźnystarystrójiusiadłnaławcezdalaodemnie
tak,Ŝeniemogłemgowidzieć.
WyczekiwaniebyłobardzodenerwująceawraŜenietopodwajałaobecność
bluźnierczejksiąŜki,którątrzymałemwdłoniach.Kiedywybiłajedenastastarzec
Strona2
Howard.Phillips.Lovecraft.Festyn.doc.PL.eBook.txt
wstał,prześlizgnąłsiędomasywnej,rzeźbionejkomodystojącejwroguiwyjąłz
niejdwapłaszczezkapturami.JedennałoŜyłsam,drugimzaśowinąłstaruszkę,
którawreszcieprzestałaprząść.Następnieobojeruszylikudrzwiomwyjściowym;
kobietawyraźnieutykała,starzeczaśwyjąwszymizrąkksiąŜkę,którączytałem
skinąłnamnie,poczymnasunąłkapturgłębiejnaczołoimrocznycień
przesłoniłjegonieruchomeoblicze,czymoŜeraczejmaskę.
WyszliśmynaulicęwbezksięŜycowąnocipodąŜyliśmyprzezlabirynt
wąskich,krętych,trudnychdoprzebyciauliczek.Gdyszliśmy,światławoknachz
zaciągniętymizasłonamigasły,jednopodrugim.PsiaGwiazdałypałazniebiosna
potokiodzianychwpłaszczeipelerynypostaci,wypływającebezgłośnieze
wszystkichbram,wejśćidrzwi,formującychgigantyczneprocesjesunąceulicami,
mijająceskrzypiącenawietrze,zardzewiałeszyldyiprzedpotopowetopole,
przesuwającesięobokchatzesłomianymidachamiidiamentowymiwielopanelowymi
oknami,przemykającewpośpiechualejkami,gdziepopadającewruinędomy
osuwającsięnadgryzionezębemczasunasiebie,stykałysięścianami,aby
późniejwspólnieobrócićsięwgruzy,przecinająceotwarteplaceidziedzińce
kościołów,naktórychkołyszącesięlatarnietworzyłyprzeraźliwe,wirującew
obłędnymtańcuświetlnekonstelacje.
PodąŜałemwrazztymimilczącymitłumamiwśladzamoimicichymi
przewodnikami;czułemuderzającemniełokcie,którewydawałysięnienaturalnie
miękkie,inaciskpodejrzaniewiotkichpiersiibrzuchów;nigdziejednaknie
dostrzegłemŜadnegooblicza,aninieusłyszałemchoćbyjednegosłowa.Dziwne
procesjepięłysięcorazwyŜejiwyŜejwgórę:ujrzałem,Ŝeichcelem,miejscem
wktórymgromadziłysiętłumy,byłszczytpagórkapośrodkumiasta,naktórym
wznosiłsięogromnybiałykościół.
Widziałemgozdroginazboczuwzgórza,gdyozmierzchuprzyglądałemsię
Kingsportizamarłem,gdyodniosłemwraŜenie,Ŝeprzezkrótkąchwilęnakońcu
jegoiglicyzdawałsiębalansowaćświecącyjasnoAldebaran.
Wokółkościołaznajdowałasięotwartaprzestrzeń,poczęścidziedziniecz
widmowymikolumnami,poczęścizaśnawpółwybrukowanyplacomiecionywiatremze
śnieguiotoczonyplugawymi,archaicznymidomamiospiczastychdachachi
górującyminadnimitopolami.Ognikiśmiercitańczyłynadgrobowcamiukazując
przeraŜającewizje,choćmogłowydawaćsięosobliwe,iŜnierzucałyonecieni.
Pominięciudziedzińca,gdzieniebyłojuŜŜadnychdomów,ujrzałemwierzchołek
wzgórzaiodbiciemigoczącychgwiazdwwodachzatoki,samomiastobyło
niewidocznewciemnościach.Copewienczaszapalonalatarniakołyszącsię
przemierzałaserpentynęalejek,abyomieśćtłum,któryobecniewmilczeniu
znikałwewnątrzkościoła.OdczekałemaŜkorowódznikniewmrocznymwejściui
zaczekałemaŜdośrodkawejdąostatnisunącywolnomaruderzy.Starzecpociągnął
mniezarękę,jajednakuparłemsię,Ŝebędęostatni.
Przekroczywszyprógzatłoczonejświątyni,wktórejpanowałyegipskie
ciemności,razjeszczeobejrzałemsięzasiebieiomiotłemspojrzeniem
dziedziniecskąpanywdziwnej,przeraŜającej,złowrogiejfosforescencji.Kiedy
touczyniłemzadrŜałem.Wiatrniepozostawiłnaszczyciepagórkazbytwiele
śniegu,widaćbyłojedyniekilkabiałychspłachciprzydrzwiach,jednak,wtej
krótkiejchwili,mojeoczyniedostrzegłynanichŜadnychśladówstóp,nawet
moichwłasnych.
Kościółbyłsłabooświetlonykilkomalatarniami,gdyŜwiększośćludzi,
którzytuweszli,zniknęli.Przechodziligłównąnawąkuotwartejklapiezejścia
prowadzącegodokrypt,ziejącychupiornączerniąponiŜejkazalnicy,bezgłośnie
schodziliwdusznączeluść.DługośćtegomilczącegokorowodubyłazatrwaŜająca,
ajeszczewiększągroząnapawałmniewidokupiornejprocesjischodzącejwgłąb
sędziwegogrobowca.NaglezauwaŜyłem,Ŝewposadzcegrobowcaznajdowałasię
szczelinaitamwłaśniewchodzilimilczący,czarnoodzianiludzie;wchwilę
potemwszyscyschodziliśmypozłowieszczych,kamiennychstopniach;wąskie,
wilgotneschodywydzielającedziwnyodórwiłysię,zdawałobysiębezkońca,w
głąbtrzewiwzgórzawzdłuŜmonotonnychścian,ociekającychwilgociąkamiennych
blokówiodpadającejgipsowejzaprawy.
Byłotomilczące,szokującezejścieipokrótkiejaczprzeraŜającej
przerwiezauwaŜyłem,ŜewyglądścianipodłoŜazmieniłsię,jakbystopniewykute
zostaływlitejskale.Najbardziejniepokoiłomnie,Ŝesetkischodzącychponich
stópnieczyniłoŜadnego,nawetnajcichszegodźwiękuczyecha.Pokolejnych
eonachchodzenia,ujrzałemkilkabocznychkorytarzyczynorprowadzącychdotego
nocnegokorytarzatajemnicznieznanych,atramentoweczarnych,czeluści.
NiebawemstałysięliczniejszeniczymbezboŜnekatakumbybezimiennejgrozy;
bijącyznichodórrozkładustawałsięwręczniedozniesienia.Wiedziałem,Ŝe
musieliśmyminąćzboczagóryiznajdowaliśmysięterazgdzieśpodsamym
Kingsport;przeszyłmniedreszcz,kiedyuświadomiłemsobie,Ŝemiastomogłobyć
Strona3
Howard.Phillips.Lovecraft.Festyn.doc.PL.eBook.txt
takstareidocnaprzeŜartepodziemnymzłem.
Niedługopotemujrzałemblaskposępnego,trupiego,bladegoświatłai
usłyszałemgłuchyplusk,nieoglądającychsłonecznegoświatła,fal.
PonowniezadrŜałem,gdyŜwcalenieprzypadłymidogusturzeczy,które
przyniosłazesobąnociprzezchwilęczułemrozgoryczenieiŜaldoprzodków,Ŝe
wezwalimnie,abymprzybył,bywziąćudziałwpradawnymrytuale,kiedynagle
stopnieikorytarzposzerzyłysię,usłyszałemkolejnydźwięk,piskliwie
zawodzące,kpiące,falującetonyfletuituŜprzedemnąroztoczyłasiębezkresna
panoramawewnętrznegoświata;rozległy,zarośniętyiprzeŜartygrzybembrzeg
oświetlonybuchającąkolumnąplugawegozielonkawegoognia,obmywanyfalami
szerokiej,oleistejrzekinapływającymiznieznanychiprzeraŜającychotchłani,
byzłączyćsięznajczarniejszymiodmętamiodwiecznegooceanu.
OsłabłyizdyszanyspojrzałemnaówbluźnierczyErebustytanicznych
muchomorów,trędowatyogieńioleistewodyiujrzałem,Ŝeodzianywpeleryny
tłumutworzyłpółokrągwokółbuchającejogniemkolumny.TobyłrytuałYule,
starszyniŜczłowiek,alosemjegobyłogoprzeŜyć;pierwotnyrytuałprzesilenia
dniaznocąiobietnicynadejściawiosnypozimowychśniegach;rytuałogniai
wiecznejzieloności,światłaimuzyki.
Iwtejposępnejgrocieujrzałemjakodprawiająrytuał,adorującplugawy
słupogniaiwrzucającwmroczneodmętywyrywanegarściamilepkiefragmenty
świecącychpasoŜytniczychgrzybów.
Zobaczyłemto,apóźniejujrzałemjeszczecośamorficznąistotękucającąw
oddaliigrającąhałaśliwąpiskliwąmelodięnaflecie;poprzeztonyfletu
wydawałomisię,ŜeusłyszałemmroŜącekrewwŜyłachstłumionetrzepotanie,
dochodząceztonącychwnieprzeniknionejciemnościczeluścijaskini.
Najbardziejprzeraziłamniejednakpłonącakolumna,wytryskającaniczym
gejzerlubwulkanicznalawazniezgłębionych,posępnychmiejsc,nierzucająca
cienia,jakpowinnotomiećmiejscewprzypadkuzdrowegoogniaipokrywająca
spękanekamienieplugawym,jadowitymgrynszpanem.Szalonytenwirbowiem,nie
dawałnawetodrobinyciepła,ajedynecosięwnimzawierałotogliniastawilgoć
izgniliznaśmierciirozkładu.
Człowiek,którymnietuprzyprowadziłprzecisnąłsię,bystanąłna
wprostupiornegopromieniaiwykonałkilkasztywnychceremonialnychruchów
skierowanychdostojącychprzednimwpółokręgupostaci.Wpewnychstadiach
rytuałuzebraniwykonywaligłębokipokłon,zwłaszczagdyprowadzącywznosiłnad
głowązabranytuzesobąegzemplarzodraŜającego"Necronomiconu"jarównieŜ
biłempokłonywrazzinnymi.Naglestarzecdałsygnałnawpółwidocznemuw
ciemnościfleciścieitondźwiękówzmieniłsię,stającsięniecogłośniejszyi
mniejchwiejnyniŜdotychczas;byłotoswoistepreludiumdoniewyobraŜalnegoi
zgołanieoczekiwanegokoszmaru.Ujrzawszyowązgrozęomałoniepadłemna
pokrytąporostamiziemię,gdyŜmojesercestanęłozprzeraŜenia.Zobaczyłemcoś,
coniepochodziłoztegoczyinnegoświata,alewprostzszalonychprzestrzeni
pomiędzygwiazdami.ZniewyobraŜalnejczernipozagangrenicznymblaskiemzimnego
ognia,znajdalszychzakamarkówTartaru,przezktóreprzetaczałysięposępnie
czarne,oleistefalerzeki,wyłoniłosiętrzepoczącskrzydłamistadooswojonych,
wytrenowanych,chimerycznych,skrzydlatychistot,którychnisłowem,niokiem
niebyłeśwstaniezmierzyć,iktórychwyglądutwójmózgzpewnościąnie
zdołałbyzapamiętać.
Niebyłytokruki,krety,myszołowy,mrówki,nietoperze,wampiryani
gnijąceludzkiezwłoki,leczcośczegoniepotrafięiniechcęsobie
przytomnieć.
Unosiłysięniezdarniewpowietrzu,pomagającsobienapołydłońmi,opalcach
połączonychbłoną,napołyzaśskórzastymi.półprzeźroczystymiskrzydłami;kiedy
zaśdotarłydotłumuokutanychwczarnepelerynyuczestnikówceremonii,ci.
jedenpodrugim,poczęlinaniewsiadaćiodlatywaćponadponurymiczarnymi
falamirzekiwgłąbjaskińigaleriimroku,gdzietrującepotokizasilają
przeraŜająceinieodkrytedotądkatarakty.
Staraprządkaodleciaławrazzinnymi,starzeczaśpozostałtylko
dlatego,iŜodmówiłemkiedyskinąłnamnie.nakazującmiwskoczyćnagrzbiet
jednegozodraŜającychstworzeńizrobićtosamo,copozostali.Dwieskrzydlate
bestieczekałyposłusznieopodal.Kiedyzwlekałem,starzecwyjąłswójrysiki
tabliczkę,poczymnapisał,Ŝebyłprawdziwymwysłannikiemmoichprzodków,
którzyzałoŜylikultYulewtympradawnymmiejscu,Ŝemójpowrótzostałzgóry
przewidzianyiŜenajbardziejsekretnetajemnicemiałydopierozostaćujawnione.
Napisałtesłowabardzostarąręką,akiedynadalsięwahałemspomiędzyfałd
swejszatywyjąłpierścieńzpieczęciąizegarek,przyczymnaobutych
przedmiotachwidniałznakherbowymojegorodu.Wtensposóbstarzeczamierzał
potwierdzićprawdziwośćswoichsłów.ByłtojednakodraŜającydowód,poniewaŜze
Strona4
Howard.Phillips.Lovecraft.Festyn.doc.PL.eBook.txt
starychdokumentówwiedziałem,iŜzegarekówzostałpogrzebanywrazzmoimpra
prapradziadkiemw1698roku.
Potemstarzeczsunąłzgłowykaptur.Jegoobliczenosiłopewnecechy
rodzinnegopodobieństwa,aletylkosięwzdrygnąłem,byłembowiempewny,Ŝeta
twarzbyłajedyniewoskowąmaską.
Trzepocząceskrzydłamistwory,wyraźniezniecierpliwione.drapały
szponamiposzyciezmchówi,jakzauwaŜyłem,starzecbyłrówniezaniepokojony
jakone.Kiedyjedenzestworówzacząłoddalaćsięchwiejnymkrokiem,starzec
odwróciłsięgwałtownie,bygozatrzymać;ruchtensprawił,Ŝewoskowamaska
obsunęłasięztego,copowinnobyćjegogłową...
Iwtedy,poniewaŜupiornapostaćoddzielałamnieodkamiennychschodów,
którymitudotarliśmy,rzuciłemsięszczupakiemwoleistefalepodziemnejrzeki
docierającejgdzieśhen,dopodmorskichjaskiń.Dałemnurkawgłąbgnijących
sokówwewnątrzziemskichkoszmarów,zanimmojeszalonewrzaskizdołałyby
sprowadzićdotejgrotywszystkiepiekielnelegiony,jakiemogłyczaićsięw
tychcuchnącychśmiercią,zgniliznąimoremczeluściach.
Wszpitalupowiedzianomi,Ŝeoświcieznalezionomnienawpół
zamarzniętegowzatoceKingsport,ściskającegokurczowounoszącysięnafalach
fragmentkrokwi,którązesłałmilos,bymnieocalić.Powiedzieli,Ŝe
poprzedniejnocymusiałemskręcićwniewłaściwąodnogędrogiprowadzącejna
wzgórzeispadłemzkrawędziklifuwOrangePoint;wszystkotowydedukowalina
podstawieodnalezionychśladów,nicniemogłemimpowiedzieć,poniewaŜteraz
wszystkobyłozmienione.Dokładniewszystko,począwszyodszerokichokien,za
którymibyłowidaćmorzedachów,zktórychjedyniepięćbyłostarych,poprzez
odgłosytramwajówiautomobilów,przejeŜdŜającychulicami,poniŜej.Upierali
się,ŜetobyłoKingsportiniemogłemtemuzaprzeczyć.Kiedydoznałemataku
histeriinawieść,iŜszpitalstałwpobliŜustaregocmentarzanaCentralMili,
wysłalimniedoszpitalaSt.Mary'swArkham.gdziezapewnionomilepsząopiekę.
Podobałomisiętam,lekarzebylibardziejświatliinawetwykorzystaliswoje
wpływy,bywypoŜyczyćdlamnieskrzętnieukrywanąkopięodraŜającego
"Necronomiconu"szalonegoAlhazreda,trzymanegopodkluczemwbibliotece
uniwersytetuMiskatonic.Powiedzielicośo"psychozie"iprzyznałem,Ŝebędzie
lepiej,jeślioczyszcząmójumysłzwszelkichkalającychgopotencjalnych
obsesji.DlategoteŜprzeczytałemówprzeraŜający,plugawyrozdziałi
wzdrygnąłemsięponownie,poniewaŜwcaleniebyłdlamnieniczymnowym.
WidziałemgojuŜwcześniej,aśladystópniechajmówiąsobiecochcą;gdziezaś
zobaczyłemtęksięgę,niechajzostaniejaknajszybciejzapomniane.Majawienie
byłonikogo,ktomógłbymiotymprzypominaćniemniejjednakmojesny
przepełnionesągroząwywołanąsłowami,którychnieodwaŜęsięprzytoczyć.
Jestemwstaniezacytowaćtylkojedenakapit,przekładającgodośćnieudolniena
angielski,zestarej,prymitywnejłaciny:
"najniŜszeJaskinieniesłuŜązgłębianiuprzezoczy,którewidzą;cuda
ichbowiemsąosobliweiprzeraŜające.Przeklętąjestziemia,gdzieumarłemyśli
Ŝyjąwnowych,dziwnychpowłokachcielesnych,izłymjestumysł,którynie
zawierasięwewnątrzczaszki.
MądrzerzeczeIbnSchacabao,Ŝeszczęśliwymjestgrób,gdzieniespoczywa
czarownikiszczęśliwejestnocąmiasto,gdziewszyscyczarownicyzostali
spaleninaproch.
Stareplotkigłoszą,iŜduszazaprzedanegodiabłuniepobierasiłzcmentarnej
gliny,aleztłuszczuirozkazujeRobakowi,którypoŜera;aŜzgnijącychtkanek
budzisięnowe,upiorneŜycie,aciŜyjącypodziemiąmodelująjeiwypełniają
jegopustewnętrze,aŜnapęczniejedomonstrualnychrozmiarów...
Wielkieotworywykopanowsekreciewmiejscachgdziewystarczyłyby
zwyczajne,istotyzaś,którewinnypełzać,nauczyłysięstąpaćjakludzie."
Strona5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin