H.P. Lovecraft - Zimno.pdf

(25 KB) Pobierz
zimno.txt - Notatnik
zimno.txt
ZIMNO
Prosicie,bymwyjaśnił,dlaczegoobawiamsięprzeciągów,drŜębardziejniŜktoś
inny,wchodzącdozimnegopokoju,agdychłódwieczoruwypieraciepło
spokojnego,jesiennegodnia,zaczynamodczuwaćwyjątkowąodrazęimdłości
podchodząmidogardła.Sątacy,którzytwierdzą,Ŝereagujęnazimnojakinni
nadraŜniącyodór,ibynajmniejniezamierzamtemuzaprzeczać.Pragnęobecnie
przedstawićnajbardziejprzeraŜającezdarzenie,jakieprzytrafiłosięwmym
Ŝyciu,wamzaśpozostawiamdokonanieosądu,czystanowionowystarczające
wytłumaczeniemoichdziwactw.
BłędemjestwyobraŜaniesobie,ŜegrozanierozerwalniewiąŜesięzciemnością,
cisząisamotnością.Janapotkałemjąwświetlepopołudniowegosłońca,pośród
hałasuruchliwejmetropoliiwobskurnej,zaniedbanejkamienicyczynszowejinie
byłembynajmniejsam,leczzprozaiczną,nudnąwłaścicielkąidwomasilnymi,
rosłymimęŜczyznami.Wiosną1923rokupodjąłempracęwredakcjipewnegotaniego,
słabosięsprzedającegoczasopismalvNowymJorkuiniemogącuiszczaćopłatza
czynsz,zmuszonybyłemkrąŜyćodjednegotaniegolokumdodrugiego,w
poszukiwaniupokoju,którybyłbywmiaręzadbany,czystyiniezbytdrogi,ana
dodatekumeblowany.Wkrótceprzekonałemsię,ŜemogęconajwyŜejwybierać
pomiędzyróŜnymiodmianamizła,aŜpewnegodnianatknąłemsięnadomprzy
CzternastejZachodniejiwzbudziłonwemniemniejsząodrazęniŜpozostałe.
Byłtotrzypiętrowybudynekzpiaskowca,pochodzącyzkońcalatczterdziestych,
wyłoŜonyboazeriąimarmurem,któregoprzyćmionyterazniecosplendorzdawałsię
świadczyćodawnejświetności.Wpokojach,duŜych,przestronnych,ozdobionych
niezwykłątapetąigroteskowoornamentowanymistiukowymikarnesamiczućbyło
przytłaczającąwońwilgociiniemoŜliwydookreśleniazapachjakichśpotraw.
Podłogibyłyczyste,pościelwzględnieporządna,awodadostatecznieciepłai
rzadkowyłączana,takwięcuznałemtomiejscezadogodnedozahibernowaniasięw
nimdoczasu,aŜudamisięznówstanąćnanogi.Właścicielka,niechlujna,
niemalbrodataHiszpankanazwiskiemHerrero,niezamęczałamnieplotkamiinie
miałapretensji,Ŝezbytdługopaliłemświatłowswoimpokojunadrugimpiętrze
odfrontu,moiwspółmieszkańcyzaśokazalisięspokojnymi,cichymi,nie
szukającymiwraŜeń,stroniącymiodludziLatynosamiodośćprymitywnej,
niewymagającejnaturze.DraŜnićmógłjedyniehałassamochodówprzejeŜdŜających
ulicą.
Mieszkałemtamokołotrzechtygodni,kiedywydarzyłsiępierwszyosobliwy
incydent.Pewnegowieczoruokołoósmejusłyszałemkapaniekropelnapodłogęi
uświadomiłemsobie,ŜejuŜodpewnegoczasuczujędraŜniącyodóramoniaku.
Unoszącwzrok,ujrzałem,Ŝesufitbyłmokryiprzeciekał.Zalaniemusiało
nastąpićwkącieodstronyulicy.Pragnączapobiecniebezpieczeństwu,
pospieszyłemdosutereny,bypowiadomićwłaścicielkę,tazaśzapewniłamnie,iŜ
problemniebawemzostaniezaŜegnany.
DochtorMunozzawołała,wbiegającprzedemnąposchodachmusiałrozlać
swojechymikalia.Jestzachory,abysamymuchodzićdolykarzystalesięjemu
pogarszaaleniŜyczysobieŜadnejpomocy.Muszemrzeknąć,Ŝejestbardzo
wydziwnywswojejchorobiecałydzieńbierzedziwniepachnącekompiele,nie
wolnosięjemudenerwowaćaniprzegrzewać.Samsobieprzątawjegomałym
mieszkaniujestpełnobutelekimachininiepracujejakodoktor.Alekiedyś
byłwielgi,mójojciecwBarceloniesłyszałoniemajeszczenitakdawno
wyleczyłrękęhydraulikowi,którynaglezachorzał.Nigdyniewychodzi,tylkona
dach,amójchłopak,Estaban,przynosijemujedzenie,pranie,lekarstwai
chymikalia.MójBoŜe,tynalamoniakonuŜywa,cobysiemschładzać!
PaniHerreroznikłanaschodachprowadzącychnatrzeciepiętro,ajawróciłemdo
swojegopokoju.Amoniakprzestałsięsączyć,wytarłempowstałąkałuŜęi
otworzyłemokno,abyprzewietrzyćpokój.WchwilępotemusłyszałemcięŜkiekroki
właścicielkiwpokojupowyŜej.DoktoraMunozanigdyniesłyszałem,zwyjątkiem
odgłosówwydawanychprzezjakieśznajdującesięwjegopokojuurządzenie
mechaniczne,stąpałbowiemłagodnieimiękko.
Zastanawiałemsięprzezchwilę,najakąnietypowąchorobęmógłcierpiećów
męŜczyznaiczyupór,zjakimodmawiałpomocyzzewnątrz,niebyłczasem
spowodowanybezpodstawnąekscentrycznością.Wybitneosobistościtegoświata
częstocharakteryzująsięnadmiernympatosem.
MógłbymnigdyniepoznaćdoktoraMunoza,gdybynieatakserca,którydosięgnął
mnieniespodziewaniepewnegoprzedpołudnia,gdysiedziałem,pisząc,wswoim
pokoju.LekarzeostrzegalimnieprzedtymzagroŜeniem,ajawiedziałem,Ŝenie
Strona1
zimno.txt
mamczasudostracenia.Przypominającsobie,cowłaścicielkapowiedziałao
pomocyudzielonejprzezinwalidęchoremurobotnikowi,wdrapałemsięnagóręi
niezdarniezapukałemdodrzwipokojuznajdującegosiębezpośrednionadmoim.W
odpowiedziusłyszałemdobiegającyniecozprawejstronysilnygłos,który
doskonałymangielskimzapytał,kimjestemicomnietusprowadziło.Kiedyto
wyjaśniłem,drzwi,oboktych,przedktórymistałem,uchyliłysięnieznacznie.
Powitałmniepowiewzimnegopowietrza,ichoćówpóźnyczerwcowydzieńbył
jednymznajgorętszychtegoroku,zadygotałem,przestępującprógiwchodzącdo
olbrzymiegoapartamentu,któregobogaty,urządzonyzesmakiemwystrójzdumiał
mniewporównaniuzresztązaniedbanejiogólniedośćnędznejczynszówki.
Składanakanapapełniłaobecnierolędziennejsofy,amahoniowemeble,okazałe
draperie,stareobrazyiwytworneregałynaksiąŜkizdradzały,juŜnapierwszy
rzutoka,iŜznalazłemsięwpracownidŜentelmena,anie,jaksądziłem,w
sypialnikamienicyczynszowej.Przekonałemsięteraz,Ŝe„małypokoik”
znajdującysiębezpośrednionadmoim,pełenbutelekimaszyn,októrych
wspomniałapaniHerrero,był,najkrócejmówiąc,laboratoriumdoktora;salonzaś
urządzonybyłwprzestronnympokojusąsiednim,gdziewygodneniszeipokaźna,
przyległałazienkamieściływszelkiepotrzebnemurzeczy,sprzętyiurządzenia.
DoktorMunozmusiałbyćbezwątpieniaczłowiekiemwysokiegourodzenia,
wyznającymprzeróŜnetradycjeidyskryminacje.Postaćprzedemnąbyłaniska,
leczwybornieproporcjonalnaiprzyodzianawstrójzdradzającydoskonałe
dopasowanieikrój.Arystokratyczneoblicze,pozbawionejednakaroganckiego
wyrazu,zdobiłakrótka,stalowoszarabrodaistaroświeckiepincenez.Oczybyły
Ŝyweiciemne,aorlinosnadawałfizjonomiiarabskiegoakcentu,choćreszta
rysówbyłabezwątpieniaceltycka.Gęste,starannieprzyciętewłosyświadcząceo
regularnychwizytachfryzjerazgrabnierozdzielałysięnadwysokimczołem,cały
obrazzaśmówiłwyraźnieozdumiewającejinteligencji,wysokimurodzeniui
błękitnejkrwipłynącejwŜyłachtegoczłowieka.
MimotokiedyujrzałemdoktoraMunozawpodmuchuzimnegopowietrza,poczułem
odrazę,którejniemógłusprawiedliwićŜadenszczegółjegowygląduczy
zachowania.Jedyniejegochorobliwiebladaceraichłóddotykumogłystanowić
powódowegoodczucia,alenawetpowyŜszemankamentypowinnybyćwybaczone,z
uwaginainwalidztwoowegoczłowieka.ByćmoŜetenwłaśniechłódbyłprzyczyną
silnejodrazy,zimnowydałomisiębowiemnienormalnewtakupalnydzień,ato,
coanormalne,zwyklepowodujeniechęć,nieufnośćistrach.
NiemniejjednakjuŜwkrótceodrazaprysła,przesłoniętapodziwem,gdyŜdziwaczny
lekarzodrazuujawniłswewyjątkowezdolnościzawodowe,pomimolodowategozimna
idrŜeniadłoni,któresprawiaływraŜenie,jakbyzupełnieodsączonojezkrwi.
Najwyraźniejnapierwszyrzutokazrozumiałmepotrzebyiudzieliłpomocyz
mistrzowskąwprawą.Jednocześnieniezwyklemodulowanymgłosem,aczkolwiek
dziwniepustymipozbawionymtembru,zapewniłmnie,Ŝebyłnajzagorzalszym
spośródprzeciwnikówśmierciiutraciłcałąfortunęorazwszystkichprzyjaciół,
prowadzącwieloletnieksperyment,dziełoswegoŜycia,mającynacelujej
ostatecznepokonanie.Miałwsobiecośzzagorzałegofanatykaistałsięniemal
uciąŜliwiegadatliwy,gdyosłuchiwałmojąklatkępiersiową,apotemprzygotował
mieszankęjakichślekówprzyniesionychzmniejszegopokojulaboratoryjnego.
NajwyraźniejtowarzystwodobrzeurodzonegomęŜczyznybyłodlańwtymobskurnym
miejscuprzyjemnąodmianąipodwpływemfaliwspomnieńzdawnych,lepszychdni
rozwiązałmusięjęzyk.
Jegogłos,mimoiŜdziwny,miałkojącywpływ,nawetnieczułempowiewuoddechu,
gdypotoksłówwypływałnieprzerwaniespomiędzyjegoust.Starałsięodwrócićmą
uwagęodataku,opowiadającoswoichteoriachieksperymentach.Pamiętam,jak
taktowniepocieszałmnie,mówiącomoimsłabymsercu,izuporemmaniaka
twierdził,iŜwolaorazświadomośćsąsilniejszeniŜŜycieorganicznesamow
sobie,takwięc,gdybycielesnąpowłokęutrzymywanowdoskonałymzdrowiui
staranniekonserwowano,dziękipewnymnerwowymwzmocnieniomwymienionych
właściwości,moŜnabyosiągnąćcałkiemwysokistopieńanimacjinerwowej,ito
pomimonajpowaŜniejszychurazów,defektów,czywręczbrakuwiększościkluczowych
organów.PółŜartemstwierdził,ŜektóregośdniamógłbynauczyćmnieŜyćlubw
kaŜdymrazieposiąśćpewienpoziomświadomejegzystencjipomimobrakuserca,
jednegoznajwaŜniejszychludzkichorganów!Cosiętyczyjego,cierpiałna
rozlicznechorobywymagająceszczególnegopostępowania,wtymprzebywaniaw
stałymchłodzie.KaŜdypowaŜniejszywzrosttemperaturymógłbynadłuŜsząmetę
okazaćsiędlańfatalny,panującyzaśwmieszkaniuchłód,około5556°
Fahrenheita,uzyskiwanybyłdziękisystemowipochłanianiaamoniakowego
chłodziwa,owemusilnikowispalinowemu,któregopracującepompysłyszałemczęsto
wswoimpokojuponiŜej.
Gdywzdumiewającokrótkimczasieustąpiływszelkieobjawyataku,opuściłem
Strona2
zimno.txt
mroźnyapartamentjakooddanyuczeńiprzyjacielosobliwegoodludka.Odtejpory
okutanywgrubypłaszczczęstoskładałemmuwizyty,słuchałem,podczasgdyon
opowiadałoswychsekretnychbadaniachinieomalupiornychrezultatach,a
niejednokrotniewidziałem,Ŝedygotał,gdyprzeglądałemniekonwencjonalnei
zdumiewającestarewoluminynapółkachjegobiblioteczki.Muszędodać,Ŝew
końcu,dziękistarannejopiecedoktoraMunoza,zostałemnieomalcałkowicie
wyleczonyzmejchoroby.Wyglądałonato,Ŝeniepodrwiwałonze
średniowiecznychinkantacji,wierzyłbowiem,iŜowetajemne,mroczneformuły
zawierałyrzadkiepsychologicznebodźce,któremogływywieraćniezwykłeefekty
nacałośćsystemunerwowego,skądwypływaływszelkieimpulsyorganiczne.
PoruszyłamniejegoopowieśćostarymdoktorzeTorresiezWalencji,zktórym
dzieliłniegdyśeksperymentyiktórypielęgnowałgopodczascięŜkiejchoroby
przedosiemnastulaty,odkąd,nawiasemmówiąc,zaczęłysięjegotrwającepodziś
dzieńdolegliwościzdrowotne.Sędziwypraktykuratowałswegokolegępofachu,
leczniemalnatychmiastsamzapadłnatęsamąposępną,śmiertelnąchorobęi
zostałprzezniąpokonany.ByćmoŜenapięciebyłozbytwielkiedoktorMunoz
stwierdziłbowiemjasnochoćzpominięciemszczegółówŜemetodaleczenia
byładoprawdyniezwykła,aczkolwiekniektórzystarsiikonserwatywnilekarze
moglibyniezaakceptowaćpewnychniezbędnychdlacałościelementówterapii.W
miaręupływutygodnizŜalemzauwaŜyłem,Ŝestanzdrowiamegonowegoprzyjaciela
zwolna,aczregularnieulegapogorszeniu,cowcześniejniejasnozasugerowałami
paniHerrero.Bladośćjegolicastałasięjeszczebardziejuderzająca,głos
bardziejpustyiniewyraźny,ruchymięśnizatracałykoordynację,umysłzaśi
wolazdradzałymniejsząbystrość,inicjatywęielastyczność.MunozrównieŜ
musiałchybazdawaćsobiesprawęztejsmutnejzmianyipowolidojego
zachowaniaorazsłówwkradłasięposępnaironia,któraoŜywiławemnieuśpioną
dotychczasodrazę,takwyrazistąpodczasnaszegopierwszegospotkania.
Odkryłwsobiedziwnekaprysy,zamiłowaniedoegzotycznychpachnidełiegipskich
kadzidełek,aŜwjegopokojuzaczęłopachniećjakwgrobowcujednegozfaraonów
zDolinyKrólów.Jednocześniewzrosłyjegopotrzebyzimnegopowietrzaizmoją
pomocąrozbudowałukładrurzamoniakowymchłodziwemznajdującysięwjego
pokoju,zmodyfikowałzestawpompimaszynęchłodzącą,dopókinieudałomusię
osiągnąćpoziomutemperaturyrzędu3440°F,aostatecznienawet28°F.W
łazienceilaboratorium,rzeczjasna,panowałniecomniejszyziąb,abywodanie
zamarzałaibyproceschemicznynieuległzahamowaniu.Sąsiadzmieszkaniaobok
zacząłskarŜyćsięnachłódbijącyodprzejściowychdrzwi,toteŜpomogłem
doktorowiusunąćowąniedogodność,obwieszającścianęłącznąwyjątkowogrubymi,
cięŜkimizasłonami.
OdniosłemwraŜenie,ŜedoktoraMunozaogarniacorazwiększy,narastającyzdnia
nadzieńlęk,najczarniejszazmoŜliwych,posępnagroza.Bezprzerwymówiło
śmierci,alewybuchałpustymśmiechem,gdypadaływzmiankiorzeczachtakichjak
pogrzebczyprzygotowaniedopochówku.
Takczyinaczej,jowialnyongiślekarzstałsięczłowiekiemburkliwym,ponurymi
nieprzyjemnym,jawszakŜe,wdzięcznyzauleczenie,niemogłemgoopuścići
pozostawićobcym,toteŜkaŜdegodniaprzychodziłemdoń,byposprzątaćpokóji
pomócmuzałatwićwszelkiecodziennepotrzeby.Nateokazjezakładałemkupiony
specjalnie,gruby,bardzociepłypłaszcz.
RobiłemrównieŜdlaniegosprawunkiiaŜotwierałemoczyzezdziwienia,widząc,
jakpotęŜnebaterieśrodkówchemicznychzamawiałuaptekarzyiwmagazynach
laboratoryjnych.
Wokółjegomieszkaniazaczęłanarastaćniewytłumaczalnaatmosferapaniki.Cały
dom,jakjuŜwspomniałem,przesyconybyłodoremwilgoci,niemniejsmródwpokoju
doktorabyłowielegorszyiwyczuwalny,pomimowszelkichwonności,kadzidełek
czysilnychśrodkówchemicznych,uŜywanychpodczasniemającychkońcakąpieli,
odbywanychuparciewsamotności,stwierdziłemprzeto,iŜfetorówmusimieć
jakiśzwiązekzdręczącąMunozadolegliwością,iwzdrygnąłemsię,rozmyślając
nadistotąjegochoroby.
PaniHerreroprzeŜegnałasię,kiedynaniegospojrzała,iopiekęnadnim
przekazaławyłączniemnie,zabroniłanawetswemusynowi,Estebanowi,załatwiać
dladoktoracodziennesprawunki.Kiedyzasugerowałemsprowadzenielekarza,chory
nieomalwpadłwfurię.Jeszczenigdyniewidziałemkogośrówniewzburzonego.
Najwyraźniejobawiałsięfizycznychskutkówswegobrutalnegowybuchu,niemniej
jegosiławoliiporuszeniemiastosłabnąć,jeszczesięwzmogłyistanowczo
odmówiłpołoŜeniasiędołóŜka.Zmęczeniebędąceskutkiemprzewlekłejchoroby
ustąpiłonarzeczzapałudopracyioŜywienia,powrotudocelustanowiącego
wykładnięjegoŜycia.Wydawałosię,Ŝerzuciłzuchwałewyzwaniedemonowi
śmierci,nawetgdyówprastarywrógucapiłgojuŜwswemorderczeszpony.
SymulacjaspoŜywaniaposiłków,którazawszewjegoprzypadkuwydawałasię
Strona3
zimno.txt
osobliwąformalnością,zostałacałkowiciezarzucona;chybajuŜtylkomentalna
mocchroniłagoprzedostatecznymzałamaniem.
Wyrobiłwsobienawyksporządzaniajakichśdługichdokumentów,którestarannie
zapieczętowywałiprzekazywałmizzaleceniem,abympojegośmiercidoręczyłje
pewnym,ściśleokreślonymznazwiskaosobomwiększośćznichzaadresowanabyła
doHindusów,alejedendokumentmiałtrafićdorąkwłasnychsławnegoongiś
francuskiegolekarzapowszechnieuwaŜanegoobecniezazmarłego,natemat
któregokrąŜyłynajróŜniejsze,budzącetrwogę,przekazywanenajcichszymszeptem
plotki.Kiedytosięstało,spaliłemwszystkietepismaniedoręczoneinie
otwierane.JegowyglądigłosstałsięwręczprzeraŜający,obecnośćzaśbyła
nieomalniedozniesienia.PewnegowrześniowegodnianawidokMunozamęŜczyzna,
któryprzyszedłnaprawićlampkęelektrycznąnajegobiurku,doznałataku
epilepsji.Lekarz,zniknąwszymuzoczu,przygotował,rzeczjasna,lekarstwo,
którewmigporadziłosobiezowądolegliwością.MęŜczyznaten,itochybabyło
najdziwniejsze,przeŜyłkoszmarwielkiejwojny,niedoznawszyanirazurównie
potęŜnegowstrząsu.
Inagle,wpołowiepaździernika,nastąpiłaniespodziewanajakgromzjasnego
niebakulminacjakoszmarów.Którejśnocy,okołojedenastej,zepsułasiępompa
maszynychłodzącej,takŜewciągutrzechgodzinprocesoziębianiastałsię
niemoŜliwy.DoktorMunozwezwałmnie,walącwpodłogę,irozpaczliwiezabrałem
siędodzieła,usiłującnaprawićuszkodzenie,podczasgdymójgośćkląłwgłos,
wktórymbrzmiałaniemoŜliwadoopisania,martwa,grzechoczącapustka.Moje
amatorskiewysiłkiokazałysięwszelakobezskuteczne,akiedyzpobliskiego,
czynnegocałądobęwarsztatusprowadziłemmechanika,okazałosię,Ŝedorana
usunięcieusterkijestniemoŜliwe,gdyŜkoniecznejestzdobycieizamontowanie
nowegotłoka.Gniewilękposępnegoodludkanarosłydogroteskowychrozmiarów,
wydawałosię,Ŝeladamomentjegowynędzniałacielesnapowłokarozlecisięna
kawałki.Naglegwałtownyspazmsprawił,ŜemęŜczyznaprzyłoŜyłobieręcedooczu
ipognałdołazienki.Wychodząc,szukałdrogipoomacku;twarzmiałmocno
zabandaŜowanąinigdyjuŜnieujrzałemjegooczu.
Chłódwpomieszczeniuwyraźnietraciłnasileiokołopiątejnadranemdoktor
powróciłdołazienki,nakazując,bymprzyniósłmutylelodu,ilezdołamzdobyć
wewszystkichdostępnychkafeteriachidrogeriach.Powracajączkolejnych
wycieczekipozostawiajączdobytylódprzedzamkniętymidrzwiamiłazienki,
słyszałemtylkoniepokojącypluskdobiegającyzwnętrzaiochrypłygłos
skrzeczącyponaglająco:Jeszcze!Jeszcze!Wkońcunastałciepłydzieńi
otwartokolejnesklepy.
PoprosiłemEstebana,abypomógłmi,dostarczająclód,podczasgdyjapojadępo
pompę,albobyprzywiózłpompę,ajabędęwciąŜznosiłdodomulód.Onjednak
zgodniezzaleceniemmatkistanowczoodmówił.
Wkońcuwynająłemmocnozaniedbanegonieroba,któregospotkałemnaroguÓsmej
Alei,abydonosiłpacjentowilódzniewielkiegosklepiku,wktórymgo
przedstawiłem,asamzająłemsięodszukaniemwłaściwejpompytłocząceji
zaangaŜowaniemzespołufachowców,którzybyjązainstalowali.Zadanietozdawało
sięniemiećkońcaiwściekałemsięniemalrówniemocno,jakmójodludek,tracąc
godzinęzagodzinąnabezskutecznetelefonyigorączkoweprzemieszczaniesięz
miejscanamiejsce,zarównometrem,jakisamochodem.Okołopołudnianatrafiłem
nawłaściwysklepzczęściamidomaszyn,znajdującysiędalekowśródmieściui
okołowpółdodrugiejpopołudniuwróciłemdoczynszówkizcałąpompąidwoma
krzepkimi,znającymisięnarzeczymonterami.Uczyniłem,cowmejmocy,imiałem
nadzieję,ŜezdąŜyłemnaczas.
Czarnazgrozanajwyraźniejdotarłanamiejsceprzedemną.Wdomupanował
nieopisanychaos,apośródbełkotuprzeraŜonychgłosówusłyszałemgłębokibas
jakiegośmodlącegosięmęŜczyzny.Złoczaiłosięwpowietrzu,amieszkańcydomu,
przesuwającwdłonipaciorkiróŜańca,opowiadali,jakpoczuliprzeraźliwyodór
bijącyspodzamkniętychdrzwiapartamentudoktora.Wałkoń,któregowynająłem,
jaksięokazało,umknął,krzyczącitoczącobłąkańczooczyma,niedługopo
dokonaniudrugiejdostawylodubyćmoŜebyłotoskutkiemjegonadmiernej
ciekawości.Niemógł,rzeczjasna,zamknąćzasobądrzwi,ajednakterazbyły
onezamkniętenagłuchonajprawdopodobniejodwewnątrz.
ZeśrodkaniedobiegałŜadenodgłoszwyjątkiemjakiegośnieokreślonego,
powolnegopluskukapiącychkropel.
PokrótkiejkonsultacjizpaniąHerreroimonterami,pomimogrozyzŜerającejmą
duszę,doradziłem,abywyłamanodrzwi.Właścicielkazdołałajednakjakimś
dziwnymnarzędziemzdrutemprzekręcićkluczwzamkuodzewnątrz.Wcześniej
pootwieraliśmydrzwidowszystkichinnychpokoiwkorytarzuioknanacałą
szerokość.
Terazzchusteczkamiprzynosach,nadrŜącychnogachweszliśmydoprzeklętego
Strona4
zimno.txt
południowegopokoju,któregownętrzeskąpanebyłowciepłychpromieniach
wczesnopopołudniowegosłońca.
Odotwartychdrzwiłazienkiciągnąłsiędziwny,ciemny,śluzowatyślad,
prowadzącdodrzwinakorytarz,astamtąddobiurka,gdzieutworzyłasięcałkiem
pokaźna,mroŜącakrewwŜyłachkałuŜa.NablacieleŜałakartka,naktórej
upiorna,prowadzonanaośleprękanakreśliłapospieszniekrótkilist.Papierbył
potworniepomazany,jakbyprzezstraszliweszpony,któreprzesuwałysiępo
kartcewrazzpozostawianyminaniejsłowami.Stamtądszlakprowadziłdokanapy
itamteŜsiękończył.Tego,coznalazłosięlubznajdowałonakanapie,niemogę
inieośmielęsiętuopisać.Otojednak,coudałomisięniebeztruduodczytać
zusmarowanejlepkąmaziąkartkipapieru,zanimzapaliłemzapałkęizmieniłemją
wpopiół;oto,czegodowiedziałemsię,zdjętygrozą,podczasgdywłaścicielkai
dwajmechanicywybieglijakszaleniztegopiekielnegopokoju,byprzeraźliwie
bełkocząc,złoŜyćnanajbliŜszymkomisariacienieskładne,mętnezeznania.
Oweupiornesłowawzłocistychpromieniachsłońcawydawałysięwręcz
niewiarygodne,gdyodczytywałemjeprzywtórzerykuauticięŜaróweksunących
hałaśliwiewzdłuŜzakorkowanejCzternastejUlicy,niemniejprzyznaćmuszę,Ŝe
nawetwtedyuwierzyłemwichprawdziwość.Czywierzęwnieterazszczerze
mówiąc,niewiem.Sąrzeczy,októrychlepiejniedebatowaćijedyne,comogę
powiedzieć,to,Ŝeniecierpięwoniamoniaku,anagłypodmuchzimnegopowietrza
nieomalprzyprawiamnieoomdlenie.
„TojuŜkoniecbrzmiałysłowanagryzmolonedrŜącąręką.NiemajuŜlodu,a
dostawcatylkorazrzuciłnamnieokiemiuciekł.ZkaŜdąminutąjestcoraz
cieplej,tkankiniewytrzymajądługo.Przypuszczam,Ŝewieszto,comówiłemna
tematwoli,nerwówikonserwacjiciała,kiedyorganyprzestająfunkcjonować.To
byładobrateoria,leczniedałosiępodtrzymywaćprocesuwnieskończoność.
Następowałostopniowepogorszenie,zepsucietkanek,któregonieprzewidziałem.
DoktorTorreswiedziałotym,alezmarłwskutekszoku.Niemógłznieśćtego,co
musiałuczynić.Jeślimiałpostąpićzgodniezmymizaleceniami,powinien
umieścićmniewjakimśspecyficznym,ciemnymmiejscu,gdziemógłbymodzyskać
zdrowie.Organy,którerazwysiadają,niezaczynająnistąd,nizowąddziałaćod
nowa.Tomusiałobyćzrobionepomojemuwgręwchodziłatylkosztuczna
konserwacjabowidzisz,janieprzeŜyłemtejchoroby,umarłemrówno
osiemnaścielattemu”.
Strona5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin