Czy moc jest z nami_cz1_MiT_02_2009.pdf

(357 KB) Pobierz
113656476 UNPDF
w iedza i TeChnologia moc wyjściowa
Czy moc jest z nami?
deiniowanie mocy wyjściowej wzmacniaczy
Pisząc jakiś czas temu artykuł
o końcówkach mocy (MiT 9/2007),
próbowałem rzucić trochę światła na
kwestię definiowania pojęcia mocy
wyjściowej tego typu urządzeń. Niniejszy
artykuł z założenia ma służyć nieco
bardziej wnikliwej analizie powyższej
kwestii. Uznałem bowiem, że nadal
wielu użytkowników aparatury nie bardzo
wie, jak sensownie interpretować dane
producentów w kontekście deklarowanej
przez firmy mocy wyjściowej. Kwestia
ta nabiera dziś coraz większego
znaczenia, choćby z racji łatwo
zauważalnego procesu ciągłego wzrostu
mocy wzmacniaczy oraz z uwagi na rozwój
nowoczesnych technologii. Te bowiem,
w pewnej mierze, obligują do nieco
odmiennego potraktowania tematu,
niż miało to miejsce w czasach
minionych.
Normy techniczne
– czy wciąż
obowiązują?
Może na początek prosta definicja: czym jest „zna-
mionowa moc wzmacniacza”?
Jest to moc, którą wzmacniacz może wydzielić na
znamionowej impedancji obciążenia przy danej
częstotliwości lub w danym paśmie częstotliwości,
bez przekroczenia określonego współczynnika znie-
kształceń nieliniowych, w ciągu 10 min.
Definicja pochodzi z dość starej Polskiej Normy
z lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Myślę, że
warto poświęcić kilka zdań na temat przepisów
obowiązujących obecnie, gdyż od strony formalnej
trochę się zmieniło – jak zobaczymy, zmiany te nie
są zbyt korzystne dla konsumentów.
Do 31 grudnia 1993 roku stosowanie PN (Polskich
Norm) było obowiązkowe – pełniły one rolę prze-
pisów, a nieprzestrzeganie ich postanowień było
traktowane jako naruszenie prawa.
od 1 stycznia 1994 roku stosowanie Pn jest do-
browolne, przy czym do 31 grudnia 2002 istniała
możliwość nakładania obowiązku stosowania PN
przez właściwych ministrów i w określonych przy-
padkach.
Od 1 stycznia 2003 stosowanie PN jest już całkowi-
cie dobrowolne.
Widzimy więc, że zniknął dość ważny czynnik „na-
cisku” na nierzetelnych producentów, którzy mogą
teraz podawać dowolne dane na temat swoich wyro-
bów, nie narażając się na żadne formalne konsekwen-
cje z tytułu odstępstw od co prawda istniejących, ale
nieobligatoryjnych norm. Ktoś mógłby zapytać, czy
w takim razie z racji akcesji Polski do UE nie należało-
by kierować się normami europejskimi?
Otóż Normy Europejskie nie są powszechnie do-
stępne (nie można nabyć Normy Europejskiej), są
natomiast dostępne w implementacjach krajowych.
W każdym kraju członkowskim UE i EFTA (European
Free Trade Association – Europejskiego Stowarzy-
szenia Wolnego Handlu – dop. Red.) teksty norm
krajowych wprowadzających Normy Europejskie są
takie same (Polska Norma wprowadzająca Normę
Europejską ma oznaczenie PN-EN , niemiecka DIN-
EN itd.) Poza tym ich stosowanie również nie jest
obowiązkowe. Jak wiadomo, wiele produktów z in-
teresującej nas działki pochodzi spoza Unii, najczę-
ściej z Chin, a w odniesieniu do nich trudno w ogóle
mówić o jakichś unormowaniach, więc – jak widać,
od tej strony raczej nie uda się już niestety „dys-
cyplinować” producentów. Dlatego tak ważne jest,
102
muzyka i technologia
luty 2009
www.muzyka-tech.pl
113656476.010.png
w iedza i TeChnologia moc wyjściowa
żeby przeciętny użytkownik, nabywając konkretny
wyrób, potrafił choćby z grubsza ocenić, czy dekla-
rowane przez wytwórcę dane techniczne są zgodne
ze stanem faktycznym.
Dla dociekliwych i dla chcących zapoznać się aktu-
alnymi normami w zakresie wzmacniaczy elektro-
akustycznych podam teraz aktualnie obowiązującą
polską normę, która jest dokładnym odpowiedni-
kiem normy europejskiej o symbolu iec-60628-3.
W Polsce funkcjonuje ona pod nr PN-EN 60628-
3:2004 i można ją nabyć w Polskim Komitecie Nor-
malizacji i Miar (również drogą elektroniczną) za
„jedyne” 130,78 PLN (brutto). Jest to dość obszer-
ny dokument, bo liczy 55 stron, a na jego publiczne
cytowanie należy uzyskać specjalne zezwolenie. Po-
wiem więc tylko własnymi słowami, że jeśli chodzi
o definicję mocy znamionowej wzmacniaczy audio,
to w zasadzie niewiele się zmieniło w stosunku do
norm z końca ubiegłego wieku, tyle że współcze-
sne przepisy bardziej szczegółowo definiują różne
warunki i metody pomiarowe dla różnych rodzajów
mocy, jak np. moc długotrwałą, moc krótkotrwałą,
moc ograniczoną temperaturą itd. Warto też dodać,
że norma ta zawiera np. opisy klasy wzmacniaczy,
co może być przydatne dla osób, które intryguje ten
modny ostatnio temat. Oczywiście norma podaje
również metody pomiarów wszelkiego typu znie-
kształceń, jakie mogą występować we wzmacnia-
czach, a nawet zawiera oddzielny rozdział dotyczący
połączeń symetrycznych. Dla konstruktorów i pasjo-
natów jest cennym źródłem wiedzy i najnowszych
uregulowań technicznych w zakresie szeroko pojętej
techniki wzmacniania i dystrybucji sygnałów audio.
do wzmacniacza głośniku. Żaden wzmacniacz nie
odda bowiem, nawet w ułamku sekundy, większej
mocy, niż wynika to z napięcia wyjściowego, jakim
dysponuje. W klasycznych końcówkach z zasilaniem
transformatorowym można wyliczyć tę moc (z pew-
nym przybliżeniem), znając napięcie wyjściowe na
uzwojeniach wtórnych. We wzmacniaczu „idealnym”,
w którym nie występowałyby żadne straty, moc na
wyjściu byłaby równa połowie napięcia zasilania
podniesionego do kwadratu i podzielonego przez im-
pedancję obciążenia. Niestety, w każdym urządzeniu
powstają nieuniknione straty, które w efekcie powo-
dują, że rzeczywista moc jest zawsze mniejsza.
Tak więc przykładowo, jeśli napięcie na uzwojeniu
wtórnym transformatora wynosi 2×50 V (układ syme-
trycznego zasilacza), to moc takiej końcówki, przy za-
łożeniu sprawności w klasie AB na poziomie ok. 60%,
można szacować na ok. 180 W na impedancji obcią-
Do niedawna jednym z najbardziej kosztownych elementów wzmacniacza
bywał jego zasilacz, a przede wszystkim transformator sieciowy,
który w końcówkach dużej mocy potrafił ważyć kilkanaście kilogramów.
Skąd bierze się moc?
trochę teorii
Zastanówmy się teraz przez chwilę, skąd bierze się
moc i z czego wynika, że w konkretnym przypadku
ma taką a nie inną wartość, wyrażoną w ogólnie
znanej jednostce wat [W]. Przekonamy się też, że
dla celów marketingowych wat watowi nie równy...
Moc wydzielona na obciążeniu jest prostym iloczy-
nem prądu i napięcia według klasycznego wzoru:
P=U×I
Ponieważ na ogół nie stosuje się pomiarów przy
pomocy amperomierzy, moc wyliczamy ze wzoru:
U2/R
czyli podnosimy napięcie zmierzone na obciążeniu
do kwadratu i dzielimy przez znamionową impedan-
cję obciążenia. Jak wynika ze wzoru, moc wzrasta
z kwadratem napięcia, jasne więc jest, że to właśnie
parametry napięciowe i wydajność prądowa zasi-
lacza oraz stopni końcowych decydują o tym, jaką
mocą dysponuje wzmacniacz.
Chciałbym wyraźnie podkreślić, że w żadnym wy-
padku nie można mówić o jakiejkolwiek mocy – czy
to RmS, czy muzycznej, chwilowej czy jakiejkolwiek
innej, która byłaby większa niż maksymalne możliwe
do osiągnięcia napięcie wyjściowe na podłączonym
Nawet jeśli wzmacniacz pracuje w klasie D, górną granicę jego
możliwości wyznaczają parametry tranzystorów wyjściowych.
luty 2009
muzyka i technologia
103
113656476.011.png 113656476.012.png 113656476.013.png 113656476.001.png
w iedza i TeChnologia moc wyjściowa
Wzmacniacze pracujące w klasie H mają wyższą efektywność niż tradycyjne
końcówki klasy AB, niemniej przy dużych mocach odprowadzenie energii
wytraconej w postaci ciepła stanowi wyzwanie dla konstruktorów.
żenia 8 Ohm. (50×50/8, pomnożone przez 60%). Ten
sposób wyliczenia mocy jest obarczony oczywiście
pewnym błędem i, jak wspomniałem, stosować go
można wyłącznie do szacowania mocy w końcówkach
z tradycyjnym zasilaczem, uwzględniając w szacun-
kach fakt, że zasilacz wnosi straty własne, tym większe,
im mniejsza jest impedancja obciążenia. Dlatego moc,
którą wyliczymy za pomocą tej uproszczonej metody
będzie zazwyczaj nieco większa niż moc faktyczna,
a dodatkowo na mniejszych impedancjach praktycz-
nie wzór jest bezużyteczny, ze względu na znaczne
zazwyczaj spadki napięcia zasilacza. Niemniej jednak,
pozwala on na zgrubne oszacowanie, czego możemy
się spodziewać po wstępnych oględzinach, nie mając
możliwości lub umiejętności przeprowadzenia testów
pomiarowych.
„ideologia” klasy H.
Tego typu konstrukcja jest obecnie tak często sto-
sowana, że wypiera już klasyczną klasę AB z rynku,
co oczywiście jest tendencją pozytywną i godną na-
śladowania, gdyż w zasadzie ma same zalety, a po-
zbyła się już wad okresu „dziecięcego”.
wiednie dla celów marketingowych.
Dużo lepszą sytuację mamy wtedy, gdy podawana
jest moc RMS, dawniej określana jako sinus. Warto
w tym miejscu dodać, że od strony matematycznej
wyliczanie pierwiastka średniokwadratowego (Root
Mean Square) pozwala otrzymać faktyczną moc bez
względu na to, jaki kształt ma sygnał pomiarowy
(może to być również sinus). Ale to również może
być informacja niezbyt precyzyjna, jeśli nie wiemy,
jak ją zmierzono, czyli np. w jakim przedziale czasu.
Jeśli bowiem moc RMS wzmacniacz jest w stanie
oddać zaledwie w ciągu ułamka sekundy, to w zasa-
dzie mamy do czynienia z mocą chwilową (impulso-
wą), a nie ciągłą mocą znamionową, która powinna
być mierzona w dłuższym okresie, np. w ciągu 10
minut. Tak zdefiniowaną moc możemy określić jako
ciągłą (continue RMS). Należy wspomnieć, że daw-
no temu spotykało się czasem wzmacniacze, któ-
rych moc producent określał jako 24h cont. power,
co, jak łatwo się domyśleć, oznaczało możliwość
pracy z pełnym obciążeniem w praktycznie nieogra-
niczonym czasie. No, ale jak to mówią bracia Czesi:
„to se ne vrati”...
W przypadku wzmacniaczy beztransformatorowych
sytuacja wygląda nieco inaczej, bo co prawda moc
nadal zależy od maksymalnego, możliwego do osią-
gnięcia napięcia wyjściowego, ale nie występują już
wtedy pewne ograniczenia, wynikające z właściwo-
ści transformatora i klasycznego zasilacza. Rozsze-
rza to znacznie możliwości aplikowania różnych
zabiegów konstrukcyjnych, gdyż w takim wypadku
mamy do dyspozycji pełne napięcie sieci, co po-
woduje, że osiągane moce mogą mieć bardzo duże
wartości, ale w krótkich impulsach. Dodatkową za-
letą tego typu konstrukcji jest ich znacznie wyższa
sprawność, czasem przekraczająca nawet 90%,
a co za tym idzie, mniejsze problemy z chłodzeniem.
W oczywisty sposób przekłada się to na mniejsze
gabaryty i masę. Jednak nawet w tych supernowo-
czesnych wzmacniaczach o faktycznej mocy i tak
zawsze decyduje wydajność prądowo-napięciowa
stopnia wyjściowego, czyli np. parametry użytych
tranzystorów.
Jeśli już wspominamy o tych wyrafinowanych kon-
Kilka słów na temat
mocy „muzycznej”
Warto sobie uświadomić, że tzw moc „muzyczna”
to nic innego, jak moc znamionowa, tyle że mie-
rzona przy chwilowym, krótkotrwałym obciążeniu
wzmacniacza. Jeśli wzmacniacz wyposażony jest
w dobry stabilizator napięcia, moc muzyczna będzie
równa znamionowej. Jeśli natomiast (tak jak to ma
miejsce w klasycznych końcówkach mocy) będzie-
my wykorzystywać zasilacze niestabilizowane, moc
muzyczna będzie większa od mocy znamionowej –
tym bardziej, im „słabsze” parametry będzie miał
zasilacz, gdyż pod obciążeniem jego napięcie będzie
malało w mniejszym lub większym stopniu.
W związku z powyższymi, mam nadzieję, zrozumia-
łymi dla czytelnika prawami fizyki, spróbujemy się
teraz zastanowić, skąd biorą się liczne przekłama-
nia i nieporozumienia w kwestii definiowania mocy
urządzeń będących w ofercie różnych producentów.
Skupimy się oczywiście na rynku sprzętu profesjo-
nalnego, pomijając litościwym milczeniem sprzęt
domowy oferowany w marketach.
Skoro przyjęliśmy słuszne założenie, że praw fizyki
nie da się przeskoczyć, warto wiedzieć, jakie tricki
stosują producenci, aby móc pochwalić się mocą
większą niż konkurencja. A ponieważ ta nie śpi, wy-
ścig trwa i póki co, końca jego nie widać...
Klasa H
– nic tajemniczego
Odczytując napięcia podane dla uzwojenia wtórnego
transformatora sieciowego współczesnych wzmac-
niaczy, coraz częściej możemy zaobserwować,
że zasilacz sterowany jest nie z dwóch, ale z czte-
rech symetrycznych uzwojeń i wtedy schemat
wyprowadzeń głównych uzwojeń prądowych może
wyglądać przykładowo tak: 25V-0-25V oraz 50V-0-
50V. Tak skonfigurowane wyjścia po stronie wtórnej
będą świadczyć o tym, że dany wzmacniacz pracuje
w popularnej od jakiegoś czasu klasie H.
Z uwagi na jej duże rozpowszechnienie warto wiedzieć,
że ta tajemnicza literka nie oznacza bynajmniej jakiejś
bardzo wyrafinowanej, „kosmicznej” technologi. Tak
na prawdę, jest to klasyczna, znana od początków ery
wzmacniaczy tranzystorowych klasa AB, tyle że wzbo-
gacona o układy kluczowania napięcia zasilania. Dzięki
temu zasilacz może dostarczać dwóch (a czasem na-
wet trzech) napięć do sterowania stopniem wyjścio-
wym, dostosowując je do aktualnego zapotrzebowania
na moc. Ponieważ przełączanie następuje bardzo szyb-
ko, jest zupełnie niesłyszalne, a końcówka ma nieco
większą sprawność (mniej się grzeje) i lepszą dynami-
kę. Ponieważ – jak już wiemy, moc na wyjściu rośnie
z kwadratem napięcia, to łatwo wyliczyć, że w sytuacji
jego podwojenia moc wzrośnie czterokrotnie – ot i cała
Rzetelne informacje
i nowoczesne
technologie
Pierwszym popularnym sposobem na uzyskanie
„dobrego wrażenia”, jest podawanie mocy urządze-
nia bez sprecyzowania, o jaką moc chodzi. Takiego
sprzętu w ogóle bym nie klasyfikował, gdyż jego
producent, nie ograniczony żadną definicją, może
podawać dowolne wartości, które uzna za odpo-
104
muzyka i technologia
luty 2009
www.muzyka-tech.pl
113656476.002.png
w iedza i TeChnologia moc wyjściowa
strukcjach, to jak zapewne zauważyli co bardziej
dociekliwi pasjonaci techniki estradowej, moc tych
wzmacniaczy deklarowana przez producenta na wyj-
ściach głośnikowych często jest dużo większa niż no-
minalna moc pobierana z sieci, wynikająca chociaż-
by z wartości bezpiecznika sieciowego. Oczywiście
nie wymyślono perpetum mobile, chodzi tylko o to,
że dzięki zaawansowanej technologii udaje się kon-
struować układy, będące w stanie oddać olbrzymią
moc w krótkich impulsach, a jednocześnie aplikuje
się we wzmacniaczach bardzo rozbudowane syste-
my kontroli pracy urządzenia, które nie pozwalają na
przekroczenie „realnych” możliwości końcówki, czyli
np. uniemożliwiają ciągłą pracę z bardzo dużą mocą.
Tego typu podejście ma swoje racjonalne uzasad-
nienie, z uwagi na charakter sygnałów przebiegów
muzycznych, ale niestety dość mocno komplikuje
możliwość weryfikacji podawanych danych tech-
nicznych.
Ale wracając do definiowania mocy w tradycyjnym
rozumieniu: kolejnym sposobem na jej określenie
może być podanie mocy RMS i dodatkowo mocy
określanej jako „program power” w czym celują
niektóre firmy amerykańskie. Z grubsza rzecz biorąc,
jest to moc, jaką wzmacniacz może oddać przy ste-
rowaniu jego wejścia „typowym sygnałem muzycz-
nym”, czyli przebiegami impulsowymi, zmiennymi
w czasie i w amplitudzie. Połączenie tych dwóch de-
finicji (mocy programowej i RMS) w odniesieniu do
tego samego urządzenia, daje nam już pewien obraz
jego faktycznych możliwości. Większość wytwórców
określa zazwyczaj moc programową na poziomie
dwukrotnie wyższym niż RMS.
Wielu użytkowników wzmacniaczy mocy zauważyło
zapewne, że zazwyczaj jest tak, że na niższych opor-
nościach obciążenia (np. na 4 Ohm) moc rośnie nie-
proporcjonalnie mniej, tj praktycznie nigdy nie jest
dwukrotnie większa niż na obciążeniu 8 Ohm. Jest
to związane z ograniczoną wydajnością zasilacza lub
(i) z działaniem układów zabezpieczeń prądowych,
nie pozwalających na przekroczenie danej mocy na
wyjściu.
W tym miejscu chciałbym zwrócić uwagę na swego
rodzaju paradoks. Z punktu widzenia efektów czysto
akustycznych, wzmacniacz o bardziej „miękkim”
zasilaniu, czyli taki, którego napięcie mocno spada
przy obciążeniu, może czasem sprawiać wrażenie
bardziej dynamicznego, gdyż będzie bardziej akcen-
tował szybkie impulsy, które są normalnym zjawi-
skiem w sygnale muzycznym. Jednak rzeczywista
wydajność prądowa takiej końcówki raczej dyskwa-
lifikuje ją do stosowania np. do zasilania zestawów
basowych, które z powodu rozkładu częstotliwości
w widmie, pochłaniają większą część energii całego
sygnału. W efekcie dużego spadku napięcia na za-
silaczu, przy obciążeniu mocno energetycznym (np.
ciężka muzyka rockowa), taki wzmacniacz będzie się
(mówiąc popularnym językiem) „dusił”. Bas może
stać się mało konkretny, „zamulony”, choćby dla-
tego, że z deklarowanych przez producenta watów
realnie będziemy mieli do dyspozycji np. zaledwie
połowę. Przy pracy na niskich opornościach obcią-
żenia, taki oszczędnie zaprojektowany wzmacniacz
będzie pracował na granicy swoich możliwości, co
może dość łatwo doprowadzić do jego uszkodzenia,
lub co najmniej do zadziałania zabezpieczeń. Oprócz
tego, przy pracy na niskich opornościach zaczynają
już grać rolę rezystancje kabli głośnikowych, które
wpływają na tzw. Damping Factor wzmacniacza,
czyli na parametr, który ma duży wpływ na tłumienie
rezonansów własnych współpracujących ze wzmac-
niaczem głośników.
Warto również wiedzieć, że wzmacniacze konstru-
owane przy użyciu tranzystorów MOSFET, nawet bez
udziału wyrafinowanych zabezpieczeń, same potrafią
zmniejszyć moc wyjściową w miarę wzrostu tem-
peratury stopnia końcowego, gdyż taką właściwość
mają właśnie MOSFET-y.
nie na wzmacniacz, w którego specyfikacji są tak
sprecyzowane kryteria pomiaru, a już na pewno nie
możemy na to liczyć przy zakupie sprzętu z grupy
budżetowej.
Pomiar mocy
– czynność niezbyt
skomplikowana
Jeśli już o pomiarach mowa, to zatrzymam się jesz-
cze na chwilę na kwestii, jak poprawnie zmierzyć
moc urządzenia. Jestem o to dość często pytany,
a temat jest dość popularny, również na forach in-
ternetowych, więc myślę, że warto mu poświęcić
trochę uwagi.
Zmierzenie mocy klasycznego, transformatorowego
wzmacniacza nie stanowi specjalnego problemu,
o ile posiada się podstawową wiedzę w dziedzinie
elektroniki oraz oscyloskop, generator i ewentu-
alnie miernik zniekształceń nieliniowych (harmo-
nicznych). Jeśli chodzi o zaawansowane, specjali-
zowane przyrządy pomiarowe, w rodzaju urządzeń
firmy Audio Precision lub o stosowanie programów
komputerowych, to nie ma zupełnie konieczności
sięgania po takie narzędzia. Służą one jedynie do
pomiarów o bardzo dużej dokładności, w powta-
rzalnych cyklach produkcyjnych i zapewniam, że
„zwykły” pomiar możemy wykonać z powodzeniem
samodzielnie. Oczywiście mówię o „klasycznej”
metodzie badania, przy sterowaniu wejścia wzmac-
niacza sygnałem sinus lub ewentualnie przebiegiem
prostokątnym, dla zmierzenia „szybkości” zmian
napięcia na wyjściu wzmacniacza (parametr slew
rate). Tak więc, aby określić moc, wystarczy podać
na wejście badanej końcówki sygnał z generato-
ra (dobrze, jeśli będzie on miał niewielkie własne
zniekształcenia) i obserwować przebieg sygnału na
oscyloskopie, na podłączonym do wyjścia wzmac-
niacza obciążeniu, które symuluje pracę głośnika.
Ten ostatni człon naszego toru pomiarowego może
być dość trudny do wykonania, szczególnie gdy
zechcemy mierzyć duże moce, rzędu kilowatów.
Ponieważ trudno jest zdobyć pojedyncze rezystory
o tak dużej mocy, dość często łączy się większą ich
ilość równolegle tak, aby łączna rezystancja była
zbliżona do wartości typowej dla głośnika. Przy
okazji uzyskujemy wtedy mniejszą indukcyjność, co
zbliża warunki testu do pomiaru na „czystej rezy-
stancji”. Dawniej niektóre firmy podawały, że moc
mierzono właśnie na „czystej rezystancji”, czyli na
Pełna informacja
Idealna byłaby sytuacja, gdyby producent wzmac-
niacza podał nam np. następujące parametry urzą-
dzenia:
1. moc RMS na akceptowalnych przez końcówkę
opornościach obciążenia, podając jednocześnie,
w jakim czasie wzmacniacz jest w stanie oddać
taką moc w sposób ciągły;
2. moc muzyczną (program power) według defini-
cji, którą podałem wyżej;
3. chwilową moc szczytową (w określonym prze-
dziale czasu, np. 5 ms).
Gdybyśmy znali powyższe dane (zakładając, że są
one rzetelne), zniknęłaby większość wątpliwości,
ale z przykrością trzeba stwierdzić, że era tak opisy-
wanych urządzeń odeszła już chyba do przeszłości.
Firmy prześcigają się w deklaracjach i pobożnych
życzeniach, a prawdziwą rzadkością jest natrafie-
Nowoczesne wzmacniacze coraz częściej
wyposażane są w cyfrowe układy przetwarzające
sygnał bądź monitorujące stan końcówki.
luty 2009
muzyka i technologia
105
113656476.003.png 113656476.004.png 113656476.005.png 113656476.006.png 113656476.007.png
w iedza i TeChnologia moc wyjściowa
Przy większej ilości użytkowanych jednocześnie wzmacniaczy,
niebagatelną rolę odgrywają ich gabaryty i masa.
obciążeniu bezindukcyjnym, co określało precyzyj-
nie warunki pomiaru. Taki zresztą pomiar zaleca
przywoływana przeze mnie nowa norma.
Tak więc, gdy podłączymy już nasz zestaw pomiaro-
wy do wzmacniacza, należy ustawić jego regulatory
wzmocnienia na maksimum i stopniowo zwiększać
poziom sygnału wejściowego. W momencie, gdy za-
obserwujemy obcinanie wierzchołków sinusa, spraw-
dzamy, jakiemu napięciu na obciążeniu to odpowia-
da, i już możemy wyliczyć moc wyjściową, dzieląc
napięcie przez oporność obciążenia. Oczywiście
możemy odczytać amplitudę bezpośrednio z ekranu
oscyloskopu, ale wygodniej jest użyć miernika, po-
siadającego funkcje pomiaru True RMS. Ostrzegam,
że zwykłe, tanie multimetry mogą dawać spore prze-
kłamania, zwłaszcza gdy będziemy mierzyć moc na
wyższych niż sieciowa częstotliwościach.
Warto wiedzieć, że to, co obserwujemy na oscylosko-
pie jako zniekształcenie przebiegu, odpowiadać może
już kilku procentom zniekształceń, więc pomiar tego
typu jest bardziej „liberalny” niż gdybyśmy podłączyli
równolegle z oscyloskopem miernik zniekształceń
harmonicznych i zwiększali moc tylko do momentu,
gdy zniekształcenia nie przekroczą akceptowalnej
wartości, czyli ok. 1%. Przy okazji możemy również
zbadać, jaką czułość ma testowany wzmacniacz,
przez proste odczytanie napięcia na wejściu, przy
którym wzmacniacz osiąga nominalną moc. Jeśli
będzie to np. 0,775 V RMS, to oznacza, że nomi-
nalna czułość końcówki wynosi 0 dBu. O ile badany
wzmacniacz posiada wbudowany limiter, możemy
nie zaobserwować zniekształcenia sinusa, tylko za-
uważymy, że po prostu amplituda napięcia na oscy-
loskopie nie rośnie, mimo zwiększania napięcia na
wejściu. To będzie właśnie punkt, w którym zaczyna
działać limiter, i więcej mocy ze wzmacniacza w tych
warunkach pomiaru nie „wydusimy”. Zmniejszając
oporność obciążenia (np. z 8 na 4 Ohm) zauważy-
my, że przy tym samym napięciu wejściowym sygnał
będzie już najczęściej zniekształcony, nawet gdy
w badanym urządzeniu jest wbudowany limiter. To
zupełnie normalne zjawisko związane ze wspominaną
już wcześniej ograniczoną wydajnością zasilacza lub
prądowymi ograniczeniami stopnia wyjściowego. Pa-
trząc na to zjawisko od strony wejścia wzmacniacza,
można stwierdzić, że czułość wzmacniacza rośnie dla
mniejszych impedancji obciążenia.
Wtedy należy zmniejszyć napięcie wejściowe lub
ograniczyć moc przy pomocy wbudowanych we
wzmacniacz potencjometrów do momentu, gdy
sygnał znów będzie pozbawiony zniekształceń. Po
sprawdzeniu napięcia na wyjściu będziemy wiedzieć,
na co stać nasz wzmacniacz, gdy będzie pracował
pod większym obciążeniem.
Przeważnie tego typu pomiarów dokonujemy na
częstotliwości 1 kHz, ale oczywiście powinniśmy
zmierzyć urządzenie w całym zakresie pasma aku-
stycznego. Przy takim pomiarze używamy okre-
ślenia „pasmo mocy” i podajemy szerokość tego
pasma z zaznaczeniem w dB, jakie spadki wystę-
pują na jego krańcach. Tak więc przykładowy opis
w rodzaju: Moc 200 W, w paśmie 20 Hz - 40 kHz
(-3 dB) oznacza, że w określonym paśmie przeno-
szenia wzmacniacz oddaje moc 200 W, przy czym
na skrajach pasma spada ona o 3 dB w stosunku
do mocy znamionowej, często wyznaczonej uprzed-
nio na typowych 1000 Hz. Mając do dyspozycji
generator impulsów, możemy również „pobawić
się” w próbę określania mocy szczytowej, poprzez
sterowanie wejścia przebiegami w formie paczek
impulsów o ustalonym czasie trwania i określo-
nych przerwach między nimi. Zmniejszając czas
impulsu, powinniśmy teoretycznie zaobserwować
większe niezniekształcone napięcie chwilowe na
wyjściu niż to, które zmierzyliśmy w przypadku ste-
rowania przebiegiem ciągłym, ale nie jest to raczej
powszechna i popularna metoda badawcza w co-
dziennej praktyce.
Pomiary w rodzaju opisanych powyżej mogą być
niemiarodajne przy próbach badania wzmacniaczy
wykonanych w technologii cyfrowej, a to z uwagi na
specyfikę pracy układów detekcji i sterowania, które
czasem traktują sygnał sinus jak coś nienaturalnego
albo jak stan awaryjny (np. wystąpienie sprzężenia),
i przy takim teście uaktywniają się różnego rodzaju
zabezpieczenia i ograniczniki. Jednak nawet w takiej
sytuacji można w przybliżeniu określić możliwości
mocowe, analizując np. ilość i parametry katalogowe
końcowych tranzystorów mocy. Zakładając bowiem
nawet bardzo wysoką sprawność wzmacniacza, po-
wiedzmy w granicach 90% (co sprawia, że tylko 10%
mocy wydzieli się w postaci ciepła na radiatorach),
i tak nie możemy w dłuższym okresie przekroczyć
nominalnej, łącznej mocy użytych tranzystorów oraz
nominalnego prądu zadziałania zabezpieczeń, nieza-
leżnie od tego, czy będą to bezpieczniki tradycyjne,
czy układy elektroniczne. Natomiast to, jak duży
będzie zapas mocy w elementach wykonawczych,
zależy już od konkretnego producenta i od założeń
konstrukcyjnych.
Zapewnienie wysokiej niezawodności urządzenia gra
dość ważną rolę w kosztach produkcji i co za tym
idzie, stanowi o cenie rynkowej wyrobu. Do niedaw-
na jednym z najbardziej kosztownych elementów
wzmacniacza bywał jego wykonany w tradycyjnej
technologii zasilacz, a przede wszystkim transforma-
tor sieciowy, który w końcówkach dużej mocy potra-
fił ważyć kilkanaście kilogramów. Obecnie co prawda
odchodzi się powoli od takiej konfiguracji na rzecz
układów beztransformatorowych, ale za to bardzo
komplikują się systemy sterowania, a samo opraco-
wanie takiej końcówki, stanowi poważnie wyzwanie
konstrukcyjne. W efekcie ceny utrzymują się na dość
wysokim poziomie, szczególnie w odniesieniu do wy-
robów markowych.
Podsumowanie
Na koniec kilka słów podsumowania.
Zapamiętajmy przede wszystkim, że moc KAŻDEGO
wzmacniacza jest definiowana przez napięcie wyj-
ściowe na obciążeniu, przez wydajność prądową
stopnia mocy i przez zdolność urządzenia do zacho-
wania założonych parametrów w określonym czasie.
Skoro już z grubsza wiemy, o co chodzi z tą mocą
i jak ją zmierzyć, dysponując podstawowymi przy-
rządami pomiarowymi, zapraszam za miesiąc, kiedy
to przyjrzyjmy się typowym zabiegom, które stosują
producenci, aby wyjść na przeciw zapotrzebowaniu
rynkowemu na coraz większe moce sprzętu estrado-
wego.
Piotr Peto
PMP Electronics
106
muzyka i technologia
luty 2009
www.muzyka-tech.pl
113656476.008.png 113656476.009.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin