Monday Sylwia - Czarne Błyskawice.pdf

(724 KB) Pobierz
809570093.001.png
Monday Sylwia
Czarne Błyskawice
I
Jeszcze nie tak dawno Robertowi wydawało się, że doskonale zna swą
żonę Karolinę, najmłodszą córkę biznesmena z Hamburga. Poślubiając
jasnowłosą, o twarzy kościstej, z mądrym i poważnym wyrazem,
koneserkę sztuki, pisującą do kilku wysokonakładowych tygodników, już
wiedział, że wiąże się z kobietą piękną, bogatą, o skrajnych poglądach na
temat wolności jednostki w społeczeństwie. Nie przypuszczał jednak
wówczas, że on sam stanie się celem ataków owej krzewicielki absolutnej
niezależności. W krótkim czasie wywalczyła sobie pierwsze miejsce w
domu, jego zaś zepchnęła na margines. Życie rodzinne stało się piekłem.
Z ulgą opuścił więc stary kontynent europejski. W odległej Afryce
konflikt z żoną stracił na ostrości, a czas goił rany. Dopiero wiadomość,
że Karolina wyjechała z Wilhelmem Rubinem do Stanów
Zjednoczonych, uprzytomniła mu, jak słabo znał swą żonę. Musiało jej
bardzo zależeć na owym dziennikarzu z „The New York Review", skoro
zażądała rozwodu z Robertem i zrzekła się praw rodzicielskich do córki.
Robert Berger siedział teraz w kabriolecie Phoenix i raz po raz spoglądał
w niebo nad lotniskiem, oczekując pojawienia się samolotu Lufthansy.
Był przywiązany do córki, ale nie do tego stopnia, by mógł sobie
wyobrazić stałe sprawowanie nad nią opieki. Bał się tej
odpowiedzialności, a jeszcze bardziej lękał się dojrzewającej
dziewczyny, która będzie mogła krytycznie oceniać porzuconego przez
matkę ojca. Miał tę cichą nadzieję, że Sigrida poczuje żal do matki, która
ją zostawiła dla jakiegoś tam Wilhelma Rubina, i dzięki temu mniej
surowo osądzi ojca. Kiedy ją ostatnio widział? Prawie rok temu. Sigrida
nie pisywała do niego, nie otrzymywał od żony żadnych
zdjęć córki. Wyglądało na to, że matka wychowywała ją dla siebie. I
nagle ta zmiana sytuacji! Jaka była Sigrida rok temu? Nie odziedziczyła
urody i wdzięku po matce, raczej upodabniała się do ojca — miała niemal
chłopięce, szerokie mocne ramiona, pulchną twarz, piwne oczy i włosy
koloru akacjowego miodu. Poruszała się dość niezgrabnie, mówiła
niewiele głosem niepewnym. Kiedy patrzył na nią, czynił sobie wyrzuty,
że tak mało się nią zajmował. Ale rozmawiając z córką, nie odniósł
wrażenia, by za nim tęskniła. Po powrocie do afrykańskiego domu
powiedział Senie, swej czarnej sekretarce: Z Europą wiążą mnie już tylko
interesy. Samolot pojawił się na niebie zgodnie z rozkładem lotów.
Mężczyzna wyszedł z samochodu i udał się do holu dworca lotniczego.
Kupił puszkę coca-coli, otworzył ją i wolno popijając patrzył przez
szklaną ścianę na kołujący samolot. Nie czuł żadnego podniecenia na
myśl o tym, że za chwilę jego los zostanie połączony z losem córki. Może
dlatego — zastanawiał się — iż o tej porze zwykle żyłem innym
podnieceniem, podnieceniem wywoływanym obecnością Seny?
Koniecznie chciała z nim jechać na lotnisko. Stanowczo się sprzeciwił.
Podejrzewał, że jak najwcześniej pragnęła odkryć przed Sigridą swój
związek z jej ojcem. On był innego zdania, wolał, by tej prawdy nie
poznała zaraz po opuszczeniu samolotu. Nie uważał, by musiał się
usprawiedliwiać przed córką, po prostu nie chciał, by od razu wiedziała o
nim wszystko. Gdy wreszcie stanęła przed nim blada, uśmiechając się z
zakłopotaniem, jakby przepraszała go za to, że przyleciała z woli matki,
był bliski politowania się nad nią. To dziecko nie potrafiło ukryć swego
nieszczęścia. Tak, nie tylko on został skrzywdzony przez Karolinę, nie
oszczędziła też ich córki. Właśnie w tym momencie, na lotnisku, doszedł
do wniosku, że jeżeli nawet nie kocha Sigridy, to łączy go z nią poczucie
niesprawiedliwości losu. Tymczasem tuląc ją do piersi odczuł chłód, a
nawet niechęć córki. Zmartwił się. A więc nic z jedności uczuć, nic ze
wspólnoty przeżyć? W drodze do domu niewiele mieli sobie do
powiedzenia. Sigrida na pytania odpowiadała najczęściej monosylabami,
wzruszeniem ramion. Sama nie spytała ojca o nic, jakby z góry zakładała,
że nie usłyszy nic ciekawego. Mężczyzna przede wszystkim siebie winił
za to, iż nie umiał rozmawiać z córką — tak dawno się nie widzieli, nigdy
nie zabiegał o bliższy z nią kontakt.
Kiedy mijali hotel „Astra", Sigrida wyraziła zdumienie wielkim ruchem
na bulwarze. Pamiętała, że gdy była tu ostatnio, miejsce to należało do
ospałych. Cóż, wówczas przy bulwarze stał tylko ich obszerny dom, a w
sąsiedztwie dopiero rozpoczynano budowę hotelu, na lagunie kiwało się
zaledwie kilka motorówek, gdy teraz na parking hotelowy za,ezdza,ą
liczne samochody, a na wodzie rojno od jachtów. Ten widok wydał się ,e,
miły, bo prawdopodobnie rozwiewał jakieś dziewczęce obawy przed
codzienną nudą.
Wjechali w cień palm stojących koło garażu.
— No, to witaj w domu — zwrócił się Robert Berger do córki.
2
Sena nerwowo dmuchając w czarny kosmyk włosów opadających na
lewy policzek i potrząsając dużymi złotymi kolczykami w uszach,
powiedziała:
— To bardzo nieszczęśliwe dziecko.
Robert nawet nie próbował odgadnąć, czy współczuje dziewczynie, czy
drwi z jej rodziców. Nie spodobała się Senie. Roberta nie dziwił ten
stosunek do młodej, bladej Europejki, wyglądającej tu, w Afryce,
dziwacznie, nieestetycznie. Mężczyzna z przykrym zażenowaniem
przyglądał się podczas obiadu w restauracji „Astra" chudym białym
ramionom córki, tak przeraźliwie obcym w tym lokalu pełnym brązu,
złota i przyćmionego słońca. Były brzydkie w ich ruchach odkrywał
nieporadność, irytującą niedojrzałość. Jedząc myślał o Karolinie, jej
ciele, na pewno też bladym, o twarzy wymalowanej maskarą i henną. Nie
mógłby jej wziąć w ramiona bez odrazy. Jakże ciekawiej, piękniej
prezentowała się Sena! Jej skóra zdawała się byc częścią tropiku,
zbliżając się do niej - zbliżał się do tego gorącego kontynentu, gdy ciało
Karoliny byłoby tu intruzem, zbliżenie do mego uboższe, uboższy też
byłby seks. Nie wyobrażał sobie teraz współżycia z Karoliną Jego była
żona me lubiła Afryki. Kiedy tu się pojawiała, była stale zmęczona, jej
niedyspozycja przeciągała się w długie tygodnie. Budziła w Robercie
odrazę, więc nigdy nie nalegał, by w łóżku spełniała swe małżeńskie
obowiązki. Jakże w tych dniach tęsknił za sprężystością ciała Seny za jej
dojrzałym miąższem warg. Ubolewał, że jest Europejczykiem,
Zgłoś jeśli naruszono regulamin