18_5_skarby_slowacki.pdf

(7924 KB) Pobierz
193932319 UNPDF
Archeologia • Etnografia • Historia • Tradycja • Turystyka • Zabytki ISSN 1898-6579
Numer 2 czasopisma współfinansowanego przez Unię Europejską z Europejskiego Funduszu
Rozwoju Regionalnego w ramach Programu Współpracy Transgranicznej
Rzeczpospolita Polska – Republika Słowacka 2007–2013
193932319.043.png 193932319.044.png 193932319.045.png 193932319.046.png 193932319.001.png
2 Listy z podróży
tekst i fot. Arkadiusz Komski
Moja Droga,
Właśnie zatrzymaliśmy się w ciekawym miejscu, przy
drodze do Sokola. Chciałem Ci wysłać kartkę, ale tyle
się tych wrażeń nazbierało przez dwa dni, że nie chcę ich
zgubić, więc piszę list. Co z tego, że dojdzie do Polski po
moim powrocie?
Przejechaliśmy z kilkadziesiąt kilometrów. Nie dało się
na skróty, bo w tym miejscu na drugą stronę Stryja moż-
na się przeprawić tylko po kładce. Zdecydowanie nie dla
naszego autobusu, więc musieliśmy nadłożyć dobry kawał
drogi. Nad górnym biegiem rzeki jest wiele takich miejsc
z wychodniami piaskowca. Pokazywałem Ci kiedyś starą
grawiurę z albumu Stęczyńskiego. To właśnie jedna z tych
skał – Rozhircze. Z tych najbardziej znanych są jeszcze
skały Dobosza w Bubniszczu (z pogańskim miejscem kultu)
i Urycz – czytam w rozłożonym na kolanach przewodniku pożyczonym od sąsiada z fotela obok. Kiedy wychodziliśmy z au-
tobusu znowu lało. A może w ogóle nie przestało od rana? Wysiedliśmy i co? Koniec wioski, za nią krzaki. Ani strzałki, ani
tablicy. Dobrze, że chociaż przewodnik wiedział którędy iść. Szuramy butami po mokrej od wody trawie przez jakąś łąkę,
nad którą góruje niewielkie wzniesienie. To niby to cudo? Bo chyba nie gdzieś dalej? Wcale nie miałbym ochoty iść dłużej
niż 10 minut – pomyślałem sobie. Faktycznie kierujemy się prosto, mijając biwakującą obok samochodu rodzinę i stajemy na
skraju lasu. Spoza zielonych liści majaczą jakieś schody. Siedemnaście stopni prowadzi do otworu w piaskowcowej ścianie,
przechodzą obok przebitych w skale drzwi i okien. Potem usłyszałem, że wszystkie pomieszczenia zostały wykute przez ludzi.
Musiałabyś to sama zobaczyć: na dole wielka sala, długa na jakieś 10 metrów i tyle szeroka. Z mniejszą komorą obok. Całe
ściany poryte były napisami po ukraińsku, polsku i rosyjsku. A najstarszy z 1675 roku! Jednak ludzie zawsze mieli ciągoty
żeby „coś” po sobie pozostawić. Wyżej kaplica z wnękami na ikonę i sprzęty liturgiczne. Jak się dobrze przypatrzeć, widać
ślady po futrynach i kratach, i całkiem wyraźnie – wyryty krzyż. Monastyr, który tu istniał od XIII do XVIII wieku był założony,
być może, na miejscu wcześniejszej pogańskiej świątyni. Cały kompleks ma powierzchnię chyba z pół hektara i do tego tutej-
sza „świątynia”, to jedyna cerkiew skalna w ukraińskich Karpatach. Ci ludzie chyba sami nie wiedzą, co mają. Daję głowę, że
gdyby to było w Niemczech, to reklamy stałyby już 50 kilometrów wcześniej, a cała wieś
spałaby na pieniądzach. Tyle razy miałem okazje sie przekonać, że Ukraina to kraj wiel-
kich kontrastów. Na zachodzie taka bieda, a we wschodnich re-
jonach pensje robotników w hucie są
trzy razy wyższe od mojej...
Resztę opowiem Ci, jak wrócę.
A.K.
kilkadziesiąt kilometrów. Nie dało się
tym miejscu na drugą stronę Stryja moż-
na się przeprawić tylko po kładce. Zdecydowanie nie dla
rozłożonym na kolanach przewodniku pożyczonym od sąsiada zfotela obok. Kiedy wychodziliśmy z
cała wieś
spałaby na pieniądzach. Tyle razy miałem okazje sie przekonać, że Ukraina to kraj wiel-
we wschodnich re-
hucie są
i, jak wrócę.
193932319.002.png 193932319.003.png 193932319.004.png 193932319.005.png 193932319.006.png 193932319.007.png 193932319.008.png 193932319.009.png 193932319.010.png 193932319.011.png 193932319.012.png 193932319.013.png 193932319.014.png 193932319.015.png 193932319.016.png 193932319.017.png 193932319.018.png 193932319.019.png 193932319.020.png 193932319.021.png 193932319.022.png 193932319.023.png 193932319.024.png 193932319.025.png 193932319.026.png 193932319.027.png 193932319.028.png 193932319.029.png 193932319.030.png 193932319.031.png 193932319.032.png
Od redakcji
3
W numerze m.in.:
Drodzy Czytelnicy
4
Zabytek z historią
O rzeszowskim złotnictwie słów kilka
Barbara Adamska, fot. Waldemar Sosnowski
Wracamy do dawnej formuły „Skarbów”, gru-
bego wydawnictwa wypełnionego blisko 20 teksta-
mi, „udekorowanymi” prawie setką zdjęć. A  lek-
tura przed nami – przednia. Zaczynamy tekstem
o  rzeszowskim złotnictwie. To rzadkość w Polsce,
gdy możemy przypisać XVII-wiecznemu jubilero-
wi zachowane kosztowne precjoza: srebrny pacy-
fikał chroniony w klasztornym skarbcu w Leżajsku
połączono z osobą rzeszowskiego złotnika Wawrzyńca Kasprowicza.
Kolejna wyprawa w  przeszłość to artykuł o  losach rodowej siedziby
Tarnowskich na Dzikowie, dzisiejszym Tarnobrzegu. Opowieść o  zmien-
nych losach pałacu wypełnionego zbiorami gromadzonymi przez wieki.
Dziejach znaczonych pożarami, przebudowami, zaniedbaniem i  chyba
pozytywnym końcem, o czym świadczą prowadzone tam prace. I kolejny
skok w czasie, ale tym razem tylko do II wojny światowej, w czasie której
rzeźbiarz Zbigniew Jan Krygowski stworzył w Kraczkowej niezwykły drew-
niany ołtarz. Przez lata tajemnica tego dzieła znana była nielicznym;
przetrwała okres nawały hitlerowskiej i zniewolenia PRL-u.
Rozpoczynamy w tym numerze kolejny cykl – Kartografia, tym razem
prezentując cymelium kartograficzne sprzed 300 lat.
I znów kolejna wyprawa globtrotera po szlakach wodnych naszego wo-
jewództwa. Tym razem spływ rzeką Mleczką, rzeką o dwóch źródłach.
Nie mogło zabraknąć tekstów o  pracach konserwatorskich: pierwszy
to przykład, jak uszkodzona kamienna chrzcielnica może stać się intere-
sującym dziełem sztuki, drugi to opowieść o odsłanianiu średniowiecznej
historii fary rzeszowskiej i  jej powtórnej regotycyzacji. O ochronie zabyt-
ków nigdy dość, dlatego też piórem fachowca-policjanta przypominamy
o  ostatnich kradzieżach dzieł sztuki i  publikujemy podstawowy zestaw
rad, jak zabezpieczyć cenne obiekty.
Odkurzamy z ludzkiej niepamięci obiekty zapomniane. Polecam więc
teksty i  zdjęcia o  rzeszowskim pałacu Jędrzejowiczów oraz o drewnianej
świątyni w  Soninie koło Łańcuta z wyjątkowym zespołem ołtarzy. A  na
koniec koniecznie lektura o słowackim Bardiowie – mieście pełnym histo-
rii, które jest tak blisko naszej południowej granicy.
8
Na turystycznym szlaku
U źródeł Jasiołki
Stanisław Kłos
11
Rezydencje
Magia rodowego gniazda
Jacek Stachiewicz
14
Konserwatorskie odkrycia
Fara starsza o dwa wieki
Antoni Adamski, fot. Jacek Stankiewicz
16
Zabytek z historią
Niezwykły ołtarz
Tadeusz Patruś, fot. Jacek Stankiewicz
18
Z pracowni konserwatora
Odnowiona
Radomir Dawidziak
20
Nekropolie
Soniccy Żydzi
Na grobie cadyka
Podwójny kirkut w Dukli
fot. Jerzy Wygoda
24
Kartografia
Mapy Rzeczypospolitej, nasze mapy
oprac. Krzysztof Zieliński
28
Na turystycznym szlaku
Podwójna rzeka
Andrzej Śmiały
34
Zapomniane historie
Fotograf z Iwonicza
Antoni Adamski
36
Dobra utracone
Chrońmy zabytki
Mariusz Skiba
Krzysztof Zieliński
38
Dobra zagrożone
Staromiejski pałac
Agnieszka Przywara, fot. Artur Wysocki
dwumiesięcznik bezpłatny
nr 5(18) (09–10 2009, Rzeszów)
ISSN 1898-6579
42
Szlak architektury drewnianej
Zapomniany
oprac. Krzysztof Zieliński, fot. Jacek Stankiewicz
Wydawca: Stowarzyszenie na Rzecz Rozwoju i Promocji Podkarpacia „Pro Carpathia”
Redakcja: 35-074 Rzeszów, ul. Gałęzowskiego 6/319
tel./fax: 017 852 85 26
e-mail: krzysiek@procarpathia.pl
www.skarbypodkarpackie.pl; www.procarpathia.pl
Redaktor naczelny: Krzysztof Zieliński
Współpracują: B. Adamska, A. Adamski, A. Cyło,
R. Dawidziak, S. Kłos, A. Komski, T. Patruś, A. Przywara,
M. Skiba, W. Sosnowski, J. Stachiewicz, J. Stankiewicz,
A. Śmiały, Z. Świeca, J. Wygoda, A. Wysocki
Opracowanie graficzne, łamanie:
KORAW Dorota Kocząb
Druk: RESPRINT Rzeszów
Tłumaczenie na jęz. słowacki: Agencja BTB Tomasz Wicik
Redakcja nie zwraca materiałów nie zamówionych
i zastrzega sobie prawo redagowania nadesłanych
tekstów. Kopiowanie i rozpowszechnianie publikowanych
materiałów wymaga zgody Wydawcy.
Wszelkie prawa zastrzeżone
© Copyright by Stowarzyszenie „Pro Carpathia”
44
Skarby Słowacji
Miasto pełne historii
oprac. Krzysztof Zieliński,
fot. Zdzisław Świeca, Adam Cyło
Numer 2 czasopisma wydanego w ramach projektu
„Turystyka bez granic – wzmocnienie współpracy
transgranicznej w turystyce w oparciu
o zrównoważony rozwój środowiska”
Na okładce: fragment zamku
w miejscowości Stara Lubowla (Słowacja)
fot. Zdzisław Świeca
193932319.033.png 193932319.034.png 193932319.035.png 193932319.036.png 193932319.037.png 193932319.038.png
 
O rzeszowskim
Zabytek z historią
tekst Barbara Adamska, fot. Waldemar Sosnowski
złotnictwie słów kilka
Dawne polskie rzemiosło złotnicze najlepiej rozwijało się w miastach o ugrun-
towanej tradycji artystycznej: w Krakowie, Lwowie, Warszawie, Wilnie, Gdań-
sku, Toruniu, Poznaniu, a szczególnie na Śląsku z Wrocławiem na czele. Rze-
szów, z racji swoich uwarunkowań historycznych i cywilizacyjnych, nie należał
do wiodących centrów życia artystycznego. Zawsze brakowało naszemu mia-
stu choćby dłużej trwającego mecenatu. W nowożytnych czasach rzeszowski
ośrodek legitymował się dobrymi tradycjami niektórych gałęzi rzemiosła. Jed-
nak klasa miejscowej produkcji nie wykraczała poza ramy średniego poziomu
krajowej wytwórczości.
Zwieńczenie pacyfikału
stanowi rzeźba
przedstawiająca pelikana
karmiącego pisklęta
P rzełom XVI i  XVII wieku stał się
najświetniejszym okresem w  przed-
rozbiorowej historii naszego miasta.
Rzeszów został włączony do magnackiego
latyfundium Mikołaja Spytka Ligęzy. W la-
tach 1583–1637 zarządzał nim właściciel,
który zyskał sławę znakomitego gospodarza
swoich włości i ich obrońcy, wybornie zna-
jącego sztukę wojenną. W  rozkwitającym,
małym, prywatnym mieście rozwijało się
późnorenesansowe rzemiosło. Dość wysoki
poziom osiągnęły wyroby dwóch jego szla-
chetnych gałęzi: złotnictwa i  garncarstwa,
wytwarzającego majolikę. Nie znamy do-
kładnej daty powołania cechu rzeszowskich
złotników, który istniał już u  schyłku XVI
stulecia, bowiem miejskie akta cechowe
spłonęły w  pożarze Rzeszowa w  1698 ro-
ku. Głównym źródłem informacji o  daw-
nych mieszkańcach miasta są zachowane
radzieckie księgi* z  lat 1591–1634. W nich
to odnotowane zostały procesy majątko-
we, spadkowe i  handlowe transakcje. Akta
radzieckie wymieniają z imienia i nazwiska
oraz funkcji sprawowanych w  zarządzie
miasta kilkunastu mistrzów złotniczego
kunsztu: Sebastiana Kasprowicza (1591 r.),
Adama Drożynę (1610 r.), rajcę i  burmi-
strza Łukasza (lata 1591–1612), Francisz-
ka Kasprowicza (1610–1612), cechmistrza,
rajcę i burmistrza Wawrzyńca Kasprowicza
(1612–1628), Mikołaja Błaszkowica (1618 r.),
Jana (1627 r.), Krzysztofa Brożynę (1628 r.),
* Księgi radzieckie (acta consularia), czyli księgi
rajców, w których zapisywano najważniejsze postano-
wienia rady miejskiej oraz zdarzenia z nią związane
(przypis redakcji).
4
193932319.039.png 193932319.040.png
Zabytek z historią
5
Jakuba Zasańskiego (1632 r.), Tomasza Zy-
gadłowicza (1634 r.) oraz Jana Zarankiewi-
cza (1620 r.). Z  tych samych dokumentów
pochodzą informacje o działających w Rze-
szowie złotnikach mojżeszowego wyznania.
Najbardziej chwalebnie zapisał się w hi-
storii miasta Wawrzyniec Kasprowicz,
rodowity rzeszowianin, członek wielopo-
koleniowej rodziny złotników, przy tym
zamożny kupiec i  znakomity rzemieślnik.
Akta miejskie tytułowały Wawrzyńca „sła-
wetnym i  dostojnym panem” z  racji jego
majętności, jak również z  powodu stano-
wisk zajmowanych w  miejskich władzach.
Piastował bowiem funkcje rajcy, burmistrza
i cechmistrza swojego rzemiosła.
W ostatnich latach XVI stulecia w Rze-
szowie pracowało trzech złotników o  na-
zwisku Kasprowicz: Sebastian, zmarły
w 1594 roku i  jego dwaj synowie Wawrzy-
niec i Franciszek. Ich siostra Dorota poślu-
biła Jana Zarankiewicza, rzemieślnika z  tej
samej profesji. Złotnikiem był również Za-
sański, mąż Ewy, córki Wawrzyńca.
Kasprowicz zawdzięczał swój znacz-
ny majątek obrotowi nieruchomościami.
Handlował domami, ogrodami, gruntami
pod zabudowę i niewątpliwie odsprzedawał
je z  zyskiem. Pod datą 1624 w  radzieckiej
księdze figuruje Wawrzyniec jako jeden
z  zamożnych mieszczan, obciążony po-
dwójnym podatkiem na budowę miejskich
fortyfikacji. Skutkiem niektórych handlo-
wych transakcji bywały pozwy sądowe, ści-
gające dłużników Kasprowicza, np. wójta
rzeszowskiego Sebastiana Przygodę, zale-
gającego z  zapłatą za cztery beczki wina.
Sądowe rejestry informują, że mistrz Waw-
rzyniec czynnie uczestniczył w sprzeczkach
i  awanturach: występował w  charakterze
uczestnika bójki z  dworzaninem Stadnic-
kich z Łańcuta lub oskarżał o zniesławienie
czeladnika Mikołaja Błaszkowica.
Kasprowicz był dwukrotnie żonaty.
Z  pierwszego związku z  Elżbietą miał sy-
na i dwie córki. Drugie małżeństwo zawarł
w  późnym wieku. Pojął za żonę szlach-
ciankę, Jadwigę Boguszównę, której zapi-
sał majątek składający się z nieruchomości
i  kosztowności w  srebrze i  złocie. Z  testa-
mentowego zapisu wyłączył i pozostawił sy-
nowi Stanisławowi wszystko to, co odnosiło
się do wykonywania złotniczego rzemiosła.
Wynika stąd wniosek, że syn był lub miał
zostać złotnikiem. W roku 1640 nie było już
Wawrzyńca między żyjącymi. Pod ta datą
odnotowana jest sprzedaż nieruchomości,
a  uczestnicząca w  niej Jadwiga Kasprowi-
czowa była już wdową.
Z  archiwalnych przekazów dowiaduje-
my się, że w grudniu 1612 roku Wawrzyniec
Kasprowicz otrzymał zapłatę od samego
Spytka Ligęzy. Nie wiadomo jaki przed-
miot wykonał złotnik na zlecenie magna-
ta. Archiwalia wspominają o „sztuce złota”,
zamówionej przez właściciela Rzeszowa,
a przeznaczonej na podarek dla królewskiej
pary z  okazji zaślubin Zygmunta III Wazy
z Konstancją Austriaczką. Wawrzyniec mu-
siał być mistrzem wielce cenionym w swo-
Srebrny pacyfikał mierzy
40 cm wysokości
Leżajsk
RZESZÓW
złotnictwie słów kilka
193932319.041.png 193932319.042.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin