Znak wampira - Mark of the Vampire (1935).txt

(34 KB) Pobierz
00:00:10:eva1971 zaprasza na film:
00:00:15: ...::Znak Wampira::...
00:02:15:Prosz� mi wybaczy�, drodzy pa�stwo,
00:02:18:ale najlepiej b�dzie,|jak zostaniecie tutaj na noc.
00:02:21:Daj�e spok�j, m�j dobry cz�owieku,|mo�esz nas postraszy�.
00:02:24:Przywykli�my ju� do waszych|obrzydliwych dr�g.
00:02:26:Prosz�, nie rozumiecie.
00:02:29:Nie chodzi o drog�.|Chodzi o ciemno��.
00:02:31:Tutaj nasze drzwi s� chronione|przez kolce nietoperza - tojad.
00:02:35:- Co to za dziwna sprawa z tym tojadem?|- To je odstrasza.
00:02:39:Boj� si� go,|te demony z zamku.
00:02:57:Dobry wiecz�r.|C� za uroczy wiecz�r.
00:03:02:C� doktorze, jak na kogo�,|kto nie boi si� ciemno�ci,
00:03:06:nie�le pop�dza� pan konia.
00:03:08:C�, zna pani konie.
00:03:11:Kiedy ju� zaczn� biec do domu,|nic nie jest w stanie ich powstrzyma�.
00:03:16:Przyznaj�, �e by�em nieco zniecierpliwiony...|to znaczy g�odny
00:03:20:nie mog�c si� doczeka�|jednego z pani da�.
00:03:22:Tak, wampiry te� s� g�odne,|chc� kolacji.
00:03:27:Nonsens. Bzdury.|Wampiry? Nonsens.
00:03:32:Nie dam na siebie czeka�.|Zaraz wr�c� na swoj� kolacj�.
00:03:36:Mo�e sobie "tut-tutowa�" ile chce|o wampirach,
00:03:40:ale nie chcia�abym by� w sk�rze kogo�,|kto by go tej nocy potrzebowa�.
00:03:43:- Co to za sprawki z tymi wampirami?|- I tym zamkiem.
00:03:47:To tam mieszkaj� w swoich trumnach.
00:03:51:Wychodz� noc� i �ywi� si�|ludzk� krwi�.
00:03:57:G�upi przes�d.
00:03:59:Nie na�miewa�by si� pan,|gdyby mieszka� w tych g�rach.
00:04:02:Zabawne, Ronnie,|Wampiry w 20 wieku.
00:04:05:Pyszne.|W klubie nigdy mi nie uwierz�.
00:04:14:Ona m�wi: "Prosz� nie drwi�.
00:04:16: Bo gdyby us�ysza�y pana wampiry,
00:04:18: zem�ci�yby si� na nas wszystkich."
00:04:57:- Dowiedzia� si� pan co si� sta�o?|- Monsieur Baron Otto idzie.
00:05:01:Jedn� chwileczk�.|Musz� wam co� obwie�ci�.
00:05:07:Przynosz� bardzo przykre wie�ci.
00:05:11:Ostatniej nocy nasz pan, Pan Karell,|zosta� zamordowany.
00:05:16:Nie ma powodu do paniki.
00:05:18:Podnie� si�.
00:05:22:Inspektor policji Neumann z Pragi|jest na g�rze przy zw�okach.
00:05:26:Nied�ugo zejdzie na d�,|aby was wszystkich przes�ucha�.
00:05:29:Powiedzcie mu prawd�,|a nic nikomu si� nie stanie.
00:05:33:To wszystko.|Mo�ecie wraca� do waszej pracy.
00:05:39:Na uniwersytecie w Pradze|przechowywane s� zapiski,
00:05:41:dokumenty, kt�re udowadniaj�|istnienie tych stwor�w.
00:05:44:Doktorze Doskil, nie interesuj� mnie|pa�skie bajania starych kobiet.
00:05:48:Staram si� odkry� przyczyn�|�mierci Pan Karella.
00:05:50:Ma pan j� jak na d�oni.
00:05:51:Te ma�e ranki na jego gardle|to ugryzienia wampir�w.
00:05:56:- Tak, m�wi� pan.|- Widywa�em ju� takie znaki w tych stronach.
00:06:00:Pan Karell oddali� pana o 9:15 w nocy.
00:06:02:Tak, panie inspektorze, tak.
00:06:04:To co pan tu robi� rano o 3:30?
00:06:06:Nie wiem.|Nie mog�em zasn��.
00:06:09:Za moim oknem trzepota� nietoperz,|mia�em przeczucie, �e co� z�ego si� dzieje.
00:06:14:I to nietoperz sprowadzi� taki nastr�j?
00:06:16:Tak, nie prosz� pana.|Nie wiem.
00:06:23:A pan, czemu nie przyby� do zamku|jak tylko Jan zatelefonowa�?
00:06:26:Poniewa� Jan powiedzia� mi,|�e Pan Karell ju� nie �y�.
00:06:29:Czy pa�ski lekarski patent zezwala Janowi|na orzekanie zgonu pa�skich pacjent�w?
00:06:32:O nie. Oczywi�cie, �e nie.
00:06:34:Ale by�a noc, zda�em sobie spraw�,|�e nie jestem w stanie nic zrobi�.
00:06:38:A, rozumiem. Nie jest pan nocnym markiem.|Jest pan rannym ptaszkiem.
00:06:44:Teraz, skoro ju� rozwidni�o si� na tyle|�eby obudzi� si� w panu lekarz,
00:06:47:prosz� dokona� ogl�dzin zw�ok|i znale�� przyczyn� �mierci.
00:06:50:Prawdziw�,|nie nadnaturaln�.
00:06:54:Prosz�, Janie, pom� doktorowi.
00:06:57:Co za pomys�?
00:07:00:Podam ci szal moja droga.|Pojedziemy do mnie.
00:07:03:- Nic nie zjad�a�.|- Nie my�l� o jedzeniu.
00:07:06:Nie mog�. Nie mog�.
00:07:07:Ale, Ireno,|musisz zachowa� si�y.
00:07:11:- To Fedor.|- Moja droga, powiem mu.
00:07:13:Nie. Nie, dzi�ki.
00:07:24:Gdzie by�a�?|Moje wo�anie obudzi�oby nieboszczyka.
00:07:27:Nie, Fedor. Nie.
00:07:30:Co si� dzieje, ukochana?|Co si� sta�o?
00:07:32:Fedor, Ojciec jest... Ojciec...
00:07:38:O, biedne kochanie.
00:07:43:Ten m�ody cz�owiek,|prosz� mi o nim co� powiedzie�.
00:07:47:Kto, Fedor? Narzeczony panny Borotyn,|Mr. Vincent� z Pragi.
00:07:51:- Jego rodzina, zamo�na?|- Umiarkowanie. Czemu?
00:07:55:Teraz, gdy Pan Karell zosta� usuni�ty,
00:07:57:panna Borotyn wejdzie w posiadanie|niez�ej sumki.
00:07:59:Nie podejrzewa pan chyba Fedora?
00:08:01:Jakie teraz panna Borotyn ma plany?
00:08:05:Naturalnie,|przeprowadza si� obok, do mnie,
00:08:08:zosta�em jej opiekunem.
00:08:10:- A, jej opiekunem.|- No tak.
00:08:13:A b�d�c jej opiekunem, naturalnie,|b�dzie pan jedynym egzekutorem jej spadku.
00:08:17:Tak.|Co� w tym z�ego?
00:08:20:A rozumiem.|Jestem te� w kr�gu podejrzanych.
00:08:25:W takim wypadku,|ka�dy jest w kr�gu podejrzanych.
00:08:27:Rozkazywa� mi, jakbym by� jednym|z jego podw�adnych policjant�w.
00:08:32:"Opowie�ci starych kobiet."
00:08:35:"Prosz� poszuka� przyczyny �mierci."
00:08:37:"Prawdziwej,|nie nadnaturalnej."
00:08:52:- Co, co si� dzieje?|- Prosz� spojrze�.
00:09:15:No, doktorze, co pan znalaz�?
00:09:17:Inspektorze, badanie|w pe�ni potwierdza moj� diagnoz�.
00:09:22:Te �lady s� jedynymi oznakami przemocy.
00:09:25:Czy Pan Karell ostatnio chorowa�?
00:09:27:Nie, wr�cz przeciwnie,|cieszy� si� �wietnym zdrowiem,
00:09:29:poza arytmi� serca.
00:09:31:- Przepisa� mu pan co�?|- Naturalnie.
00:09:35:- Dobrze, prosz� dokona� sekcji.|- Oczywi�cie, zajm� si� tym.
00:09:38:Ale jestem pewien.|Przyczyn� �mierci zdradzaj� te ranki.
00:09:42:Z pewno�ci�, doktorze, cz�owiek|z pa�skim wykszta�ceniem nie wierzy w wampiry?
00:09:46:Wi�c jak inaczej wyja�ni�,|�e w jego ciele nie ma kropli krwi?
00:09:52:Tak, panie Coroner.
00:09:55:Noc�, rolnik Narodni|zosta� znaleziony martwy na drodze.
00:10:00:Ksi�cia Mor� i jego c�rk�|zn�w widziano w pobli�u zamku.
00:10:05:Brednie.|Przes�dy.
00:10:09:- Doktorze Doskil.|- Tak?
00:10:10:Bada� pan tak�e cia�o tego rolnika?
00:10:13:Zgadza si�.|Z cia�a wys�czono krew.
00:10:17:By�y na nim takie same znaki|jakie znalaz�em na ciele Pan Karellego.
00:10:20:A widzia� pan tego ksi�cia Mor�|i jego c�rk�?
00:10:24:Nie, prosz� pana.
00:10:25:Kiedy ich zobaczy�em,|byli pod postaci� nietoperza.
00:10:30:Te biedne omamione stworzenia wierz�,
00:10:33:�e wampiry zmieniaj� si� w|nietoperze
00:10:36:i powracaj� znowu do|ludzkiej postaci.
00:10:37:- Ale� �wiatowe.|- Doprawdy, panie Coroner!
00:10:41:"Biedne omamione stworzenia."|Musz� zaprotestowa�.
00:10:44:- Mam stopie� naukowy z dziedziny medycyny...|- Prosz� siada�!
00:10:51:Chce pan wystawi� miejsk�|spo�eczno�� i ten s�d na po�miewisko?
00:10:54:Prosz� zapomnie� o swoich absurdalnych przes�dach.|�yjemy w 1934 roku.
00:10:58:Panie i panowie,|my�l�, �e w zaistnia�ych okoliczno�ciach...
00:11:03:orzeczeniem tego dochodzenia,|Pana Karella Borotyna
00:11:08:spotka�a �mier� z bli�ej|nieokre�lonych przyczyn.
00:11:25:Kochana, oni to robi� dla ciebie.|Czy to ci� nie uszcz�liwia?
00:11:30:- Co... czemu p�aczesz.|- Boris, jed� prosz�.
00:11:44:Przykro mi kochana.|Nie chcia�em ci� zasmuci�.
00:11:49:Wybacz mi Fedor m�j nastr�j,
00:11:51:ale widok ich ta�ca,|nagle przywo�a� wspomnienia.
00:11:57:Ojciec mi tak opisywa�|moje wesele,
00:12:00:�e przyjd� wszyscy mieszka�cy i wie�niacy|z okolicy,
00:12:05:i b�d� ta�czy� i �piewa�.
00:12:09:Fedor,|on to sobie wszystko zaplanowa�.
00:12:15:A teraz go nie ma.
00:12:19:Kochanie, b�d� chcia� ci� uszcz�liwi�,|tak jak tego pragn�� tw�j ojciec.
00:12:26:Mieszka�cy i wie�niacy zadowoliliby|si� najlepszym winem w kraju.
00:12:30:Tak w�a�nie zamierza� Pan Karell.
00:12:32:- Tak, panie, ale jeszcze co�.|- Co takiego?
00:12:35:Chcia� wyprawi� uczt� weseln� na zamku.
00:12:38:Co te� m�wisz Janie, s�dzisz,|�e panna Irena zniesie powr�t tutaj?
00:12:41:- Po tej strasznej tragedii?|- Nie s�dz�, Panie.
00:12:44:Ale serce p�ka na widok jak to miejsce niszczeje,
00:12:46:jak wiatr i deszcz i wpada|przez pot�uczone okna.
00:12:49:Wiem jak si� czujesz.
00:12:51:Sprawd� swoj� list�.|Upewnij si�, �e mamy wszystkiego dosy�.
00:13:02:Ale pami�taj moja droga,|�ycie toczy si� dalej.
00:13:06:Tw�j ojciec nie chcia�by, �eby te dni,|spowi�y jakie� ciemne chmury.
00:13:09:Wiem. Wstydz� si� mojego zachowania|przy Fedorze ostatniego wieczoru,
00:13:13:ale to wszystko jako� znowu mnie przyt�acza.
00:13:16:Do�� ju� o tym,|m�oda damo.
00:13:19:Je�li dobrze pami�tam,|trzeba przygotowa� ci� do �lubu.
00:13:22:Fedor!|Fedor, ukochany, co si� sta�o?
00:13:25:Annie, wody, szybko!
00:13:26:Co, Fedor?|Co ci si� sta�o?
00:13:30:Nie wiem.|Nie pami�tam.
00:13:33:Bieg�em na poci�g i nagle,|obok zamku, upad�em.
00:13:40:Musia�em uderzy� si� w g�ow�.
00:13:42:Biedactwo.|Masz, wypij to.
00:13:46:Fedor.
00:13:47:Powiadasz, �e upad�e� ko�o zamku?
00:13:51:Kiedy si� ockn��em, �wita�o.
00:13:54:By�em zbyt s�aby,|aby si� ruszy�.
00:13:56:Le�a�em tutaj.
00:13:59:Tak wygl�da... Wygl�da na to,|�e up�yn�y ca�e godziny, zanim by�em w
00:14:04: stanie dowlec si� tutaj.
00:14:05:Annie, lekarza, szybko,|po doktora Doskil.
00:14:10:Fedor! Te rany,|jak u ojca.
00:14:14:Wampir! Wampir!|Wypu�cie mnie st�d!
00:15:39:Zwolnij! Wolniej!
00:15:42:- Chcesz mnie zabi�?|- Puszczaj pani! Puszczaj!
00:15:45:Zwolnij! Wolniej!|Nie chc� �eby� wszystko ze mnie wytrz�sn��!
00:15:50:I powiem Baronowi|jak ok�adasz jego konia.
00:15:54:To pani wina,|siedzie� tyle czasu nad piwem.
00:15:57:M�wi�em, �e musimy wr�ci� do domu przed zmrokiem.
00:15:59:Czemu boisz si� ciemno�ci?|Ciemno�� nic nam nie zrobi.
00:16:02:Je�li rano ocknie si� pani martwa,|a w ciele nie b�dzie ani kropli krwi,
00:16:07:zacznie si� pani ba� ciemno�ci!
00:16:15:Ba� si� ciemno�ci.
00:16:27:Wielkie Nieba. Wielkie nieba,|ochro�cie nas, o dobre Nieba.
00:16:30:By�am dobr� dziewczy...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin