A+M+D+G.doc

(30 KB) Pobierz
AMDG

A+M+D+G

Ciekawe, czy teraz wysokość wzlotu ducha (natchnienia, weny) artysty zależy od wysokości honorarium czy stopnia natężenia oklasków publiki? Obawiam się, że im to drugie jest wyższe, tym pierwsze – niższe…

*

Od dawien dawna władcy na swych dworach miewali różnych artystów, zwłaszcza, gdy nie toczyli wojen, a chcieli uchodzić za światłych i światowych. Bywali wśród tych nadwornych malarzy, poetów, grajków prawdziwie wielcy, ale wielu z nich psuły luksusy czy niezbyt wysoki poziom wymagań owych władców. Ale i wśród tych trafiali się prawdziwi znawcy i koneserzy. Pewna legenda opowiada o wschodnim monarsze, który sprowadził na swój dwór muzyka wirtuoza. Po kilku jego koncertach ów władca Akbar zapytał go, kim był jego nauczyciel. Muzyk Tansen pokornie odrzekł, że jego mistrz nie ma sobie równego na całym świecie.

I że nie można go nazwać ani twórcą, ani wykonawcą muzyki, ale jej esencją, duchem – muzyką samą w sobie. I wtedy Akbar zapragnął poznać i usłyszeć owego mistrza nad mistrzami. Tansen odrzekł jednak, że mieszka on w wysokich górach z dala od ludzi i nie zwykł śpiewać na czyjkolwiek rozkaz. Akbar był rozkochany w muzyce, więc zaproponował, że on sam tam wyruszy i poprosi mistrza o zaśpiewanie specjalnie dla niego. Tansen pokręcił jednak głową, że to się nie uda. Akbar wpadł więc na dziwny pomysł, że może wyruszą tam obaj. A że Tansen był uczniem mistrza, więc mistrz go rozpozna i może spełni jego prośbę, a Akbar przebierze się ja jego sługę. I tak wyruszyli obaj w wysokie góry. Muzyk jechał na osiołku, a przebrany za sługę Akbar szedł obok pieszo. Mijały tygodnie ich wędrówki, bo nikt nie wiedział dokładnie, gdzie ów mistrz ma swoją „świątynię muzyki”, no i był uważany za świętego mnicha, który unikając ludzi, wciąż zmieniał swoje schronienia w górskich grotach. Kiedy jednak mistrz ujrzał, jak bardzo Akbar uniżył się, by usłyszeć jego śpiew, dał się odnaleźć i zgodził się zaśpiewać. Długo czekali, aż zstąpi na mistrza natchnienie, a kiedy to nastąpiło, jego śpiew wprawił w drżenie i współbrzmienie dookolne góry, lasy i doliny. Wszystko zdawało się wibrować i brzmieć. Czas jakby zawisł balansując między ekstazą, tkliwością i ukojeniem tej pieśni. Kiedy słuchający ocknęli się jakby z prawie mistycznego stanu, mistrz oddalił się już, a Tansen rzekł, że już nigdy nie pozwoli się im zobaczyć i usłyszeć, bo kto raz usłyszał tę pieśń, nie potrafi się wyrzec chęci posiadania jej i śpiewaka. Akbar i to przyjął z pokorą. Wrócili obaj na dwór i co jakiś czas Akbar prosił Tansena o zanucenie tamtej pieśni. Ten dawał z siebie wszystko, ale choć słuchacze na dworze byli zachwyceni, to Akbar pamiętał, jak ją śpiewał tamten mistrz. Kiedyś powiedział do Tansena: „Słuchałem cię już kilka razy. To ta sama pieśń, którą słyszeliśmy w górach, ale dlaczego nie jest tak piękna, nie sięga takich szczytów?” Tansen ukłonił się władcy i rzekł: „Ta pieśń śpiewana przeze mnie nigdy nie będzie taka, jak mistrza, ponieważ ja śpiewam ją tobie, panie, a on śpiewał tylko swemu Bogu.”

*

Teraz, kiedy sztuka stała się przedmiotem handlu lub kaprysu niby wielkich tego świata, raczej rzadko powstają wielkie dzieła, bo te zwykle rodziły się z wolności, pokory, cierpienia i z wstępowania ducha twórcy do któregoś tam nieba. Ad majorem Dei gloriam (ku większej chwale Bożej) wypisywano pod wielkimi dziełami bezimiennych artystów. Może od nich mogliby się nauczyć czegoś współcześni?

Zgłoś jeśli naruszono regulamin