Lider - Górskim szlakiem Andrzeja Zawady - Ewa Matuszewska.txt

(531 KB) Pobierz
EWA MATUSZEWSKA
LIDER
G�rskim szlakiem Andrzeja Zawady
BIBLIOTEKA PUBLICZNA WARSZA     \-BIELANY im. Stanis�aw-    Staszica                             �  .
WYPO�YCZALNIA DLA DOROstYCH I M�ODZIE�Y                          V? f
Nr inw.
ul. Wrzeciono 2
MUL
Projekt graficzny: Andrzej Barecki
Wyb�r ilustracji i podpisy: Anna Milewska
Redakcja: Maria Magdalena Matusiak
Korekta: Anna Sidorek
Zdj�cie Mount Everestu na obwolucie: A. Zawada
Portret A. Zawady - z archiwum rodzinnego
Zdj�cie na oklejce: B. Jankowski
Autorzy i �r�d�a zdj��:
R. Dmoch (str. 9, 181), B. Jankowski (str. 10, 149, 167, 322-333), A. Zawada (str. 25, 29, 32,
34, 35, 66, 67, 89, 93, 97, 101, 106-107, 113 g�ra, 118, 123, 126, 127, 139, 145, 153, 157,
172, 173, 177, 184, 192, 195, 196, 209, 212-213, 223, 233, 239, 245, 256, 261, 268, 269,
273 g�ra, 275, 281, 285, 297, 303, 311, 333 d�, 349 d�), J. Piotrowski (str. 21),
W Schramm (str. 80), S. Siedlecki (str. 83 d�), J. Michalski (str. 113 d�),
A. Gali�ski (str. 133), J. Por�ba (str. 161), J. Stryczy�skr (str. 201),
J. Natka�ski (str. 307), J. Nyka (str. 273 d�).
Pozosta�e zdj�cia z archiwum rodzinnego A. Zawady
Copyright e by Wydawnictwo ISKRY, Warszawa 2003
Wydanie I ISBN 83-207-1734-5
Wydawnictwo ISKRY
ul. Smolna 11, 00-375 Warszawa
Dzia� handlowy: tel./faks (0-prefiks-22) 827-33-89
www.iskry.com.pl
e-mail: iskry@iskry.com.pl
Ta per� jest najhonorniejsza, kt�rej nie ma wcale.
JAN GWALBERT PAWLIKOWSKI
Ostatni z wielkich
Dlaczego pisz� o Andrzeju Zawadzie? Nie byli�my zaprzyja�nieni, nie by� nawet moim dobrym znajomym. Zaledwie par� razy uda�o mi si� z nim porozmawia�, ale ka�da z tych rozm�w - poczynaj�c od pierwszej, z czerwca roku 1980, a� po ostatni�, z maja 2000 - poszerza�a m� wiedz� o alpinizmie, o ludziach i g�rach. Ma�o kto potrafi� dzieli� si� swymi doznaniami z innymi tak szczodrze i ujmuj�co jak Andrzej Zawada.
A mia� si� czym dzieli� - pi��dziesi�t lat wyczynowego uprawiania alpinizmu, od Tatr po Himalaje, udzia� w badaniach naukowych w Wietnamie i na Spitsbergenie, po��czony oczywi�cie ze wspinaczk�, kierowanie wieloma wyprawami w g�ry wysokie, wyprawami najcz�ciej ko�cz�cymi si� sukcesem - to jeszcze nie wszystko.
Na pocz�tku lat sze��dziesi�tych Lionel Terray - wybitny alpinista, uczestnik zwyci�skiej wyprawy francuskiej na zdobyt� jako pierwszy z o�miotysi�cznik�w Annapurn� w roku 1950, zdobywca Makalu w roku 1955 - chyba jako pierwszy dostrzeg� konieczno�� innego podej�cia do sportu wspinaczkowego: �Wielki alpinizm, zamkni�ty w zbyt ciasnych ramach g�r europejskich, nie mo�e rozwija� si� poprzez rozszerzanie, komplikowanie problem�w i skazany jest jedynie na doskonalenie wirtuozerii technicznej. Post�p techniczny, udoskonalenie sprz�tu i poprawa metod szkolenia uczyni�y dzia�anie wspinacza zbyt niezawodnym. Tutaj, podobnie zreszt� jak i gdzie indziej, technika zabija przyrod�. Tym, kt�rzy poszukuj� mo�liwo�ci sprawdzenia si� w walce z g�rami, nie pozostaje ju� nic innego, jak tylko wybiera� najtrudniejsze drogi wspinaczki samotnej i zimowej".
Mi�dzy rokiem 1950 a 1960 zdobyto trzyna�cie z czternastu o�miotysi�cznik�w. Ostatni, Shisha Pangama, najni�szy i naj�atwiejszy, tylko ze wzgl�d�w politycznych (le�y w Tybecie, nieda-
8 EWA   MATUSZEWSKA   LIDER
leko granicy z Nepalem) pozostawa� dziewiczy do roku 1964. Tote� rozwa�ania Terraya, cho� odnosz�ce si� przede wszystkim do g�r europejskich, wydaj� si� te� wskaz�wk�, w jakim kierunku powinien rozwija� si� himalaizm. I tak si� sta�o - dzi�ki Andrzejowi Zawadzie.
W roku 1973 kierowa� pierwsz� polsk� wypraw� zimow� w Hindukusz. Jako pierwszy alpinista na �wiecie przekroczy� w�wczas 7000 metr�w, zdobywaj�c najwy�szy szczyt Hindukuszu, Noszak. Jego partnerem by� Tadeusz Piotrowski. Rok p�niej Zawada jest ju� na Lhotse, w Himalajach. Wigilijn� noc sp�dza z Andrzejem Heinrichem powy�ej o�miu tysi�cy metr�w. W dzie� Bo�ego Narodzenia osi�gaj� wysoko�� 8250 metr�w. Do szczytu pozosta�o jeszcze 250. Tej odleg�o�ci nie zdo�ali przej��. Mimo to mog� sobie pogratulowa� - kolejna bariera zosta�a pokonana. Polacy jako pierwsi przekroczyli zim� magiczne 8000 metr�w.
R�ne powody sprawi�y, �e himalaizm zimowy i zdobywanie o�miotysi�cznik�w nowymi drogami sta�y si� polsk� specjalno�ci�, uznawan� i wysoko cenion� w ca�ym �wiecie alpinistycznym. Jednak zawsze si�� sprawcz� tych dokona� by� Zawada, nawet je�li nie kierowa� jak�� wypraw�, to by� inspiratorem wielu przedsi�wzi��. Powoli z nieco prze�miewczo nazywanego �Pana Kierownika" stawa� si� Liderem Doskona�ym - i w tym okre�leniu nie by�o ironii.
Pisz�c o Andrzeju Zawadzie, cz�sto my�la�am o Wandzie Rutkiewicz. Oboje byli najbardziej znanymi na �wiecie alpinistami polskimi, jednak z zupe�nie odmiennych powod�w. Wanda zagin�a, pr�buj�c zdoby� sw�j dziewi�ty o�miotysi�cznik w Koronie Himalaj�w, Andrzej Zawada odszed� po pi��dziesi�ciu latach dzia�alno�ci g�rskiej, kt�rej efektem by�o jedena�cie wypraw wysokog�rskich i trzy naukowe. Sam nie zdobywa� o�miotysi�cznik�w, ale stwarza� szanse innym. Nie podwa�aj�c opinii, �e alpinizm jest sportem indywidualist�w, udowodni�, �e mo�e te� by� gr� zespo�ow�. Wanda wielokrotnie powtarza�a, �e dla niej w g�rach liczy si� przede wszystkim wsp�lnota dzia�a�, ale jak by�o w rzeczywisto�ci, mog� najlepiej oceni� ci, kt�rzy brali udzia� w wyprawach przez ni� kierowanych. Zdarza�o si�, �e w�asne ambicje kaza�y jej zapomina� o innych. Przyznawa�a si� do tego, argumentuj�c takie post�powanie przekonuj�co, przynajmniej dla
OSTATNI   Z   WIELKICH
PIERWSZY CZ�OWIEK ZIM� POWY�EJ 7000 METR�W -ANDRZEJ ZAWADA NA NOSZAKU
10 EWA   MATUSZEWSKA   LIDER
ZWYCI�SKA EKIPA POD EVERESTEM ZIM� 1980 ROKU
11
OSTATNI   Z   WIELKICH
mnie - je�li zamierzony cel nie mo�e zosta� osi�gni�ty przy dotychczasowych metodach dzia�ania, trzeba zmieni� metody. I zmienia�a je, wywo�uj�c tym oburzenie koleg�w, a zw�aszcza kole�anek. Nie wdaj�c si� w oceny, mo�na uzna�, i� rozgrywa�a sw�j mecz indywidualnie. Andrzej Zawada by� indywidualno�ci� niezwyk�ego formatu, jednak nawet je�li zwyczajnie, po ludzku ponios�a go ambicja, potrafi� nad tym zapanowa�.
Andrzej Paczkowski, wieloletni prezes Polskiego Zwi�zku Alpinizmu, w maju 2000 roku, kiedy to uroczy�cie obchodzono dwudziest� rocznic� zdobycia przez polskich alpinist�w Mount Everestu, po raz pierwszy zim�, tak podsumowa� dzia�alno�� Andrzeja Zawady, znakomicie przy tym i trafnie go charakteryzuj�c:
�Andrzej zawsze co� organizuje. Nie jest w stanie usiedzie� d�u�ej na jednym miejscu, nie planuj�c czego�, nie zbieraj�c dooko�a ludzi, nie projektuj�c czego�, co czasami wydawa�oby si� niemo�liwe do spe�nienia. Ma nieprawdopodobn� si�� przebicia, kt�ra wynika z jego uporu i przekonania, �e to, co robi, jest wa�ne nie tylko dla niego, nie tylko dla tych, kt�rzy w tym uczestnicz�, ale wa�ne przede wszystkim dla Polski. Taki jest jego patriotyzm, wyra�aj�cy si� poprzez g�ry, wspinanie, organizowanie wypraw".
Patriotyzm to niemodne dzi� poj�cie, niewygodne i zbyt zobowi�zuj�ce. Powiedzie� o sobie, �e jest si� patriot�, to narazi� si� na pob�a�liwe lub kpi�ce u�mieszki. Zawada nie obawia� si� �mieszno�ci, otwarcie i g�o�no m�wi�c, �e jest patriot�. Robi� dla kraju co�, co potrafi si� najlepiej - taki sens nadawa� swojej dzia�alno�ci g�rskiej. J�zef Nyka, przez wiele lat redaktor naczelny najstarszego polskiego pisma g�rskiego, �Taternika", bardzo z Zawad� zaprzyja�niony, tak to okre�li�:
�Zatyka� bia�o-czerwona na niezdobytych szczytach i rozs�awia� nasz kraj w �wiecie - to by�o g��wn� dewiz� sportowej dzia�alno�ci Andrzeja".
Jest jeszcze jeden pow�d, dla kt�rego napisa�am, przy pomocy jego Przyjaci�, ksi��k� o LIDERZE. Poprosi�a mnie o to Anna Milewska, jego �ona. Wielce znacz�ca to dla mnie pro�ba. I zobowi�zuj�ca.
EWA MATUSZEWSKA
Na poprzedniej stronie
LHOTSE - TYLKO 250 METR�W DO SZCZYTU
Gwiazdy w d�oniach
Warszawa, 30 listopada 2000, imieniny Andrzeja. Pokaz filmu Andrzej Zawada. Ostatnia rozmowa Anny Teresy Pietraszek, zorganizowany przez Warszawski Klub Tatrza�ski. Przy mikrofonie Leszek Cichy - zdobywca (z Krzysztofem Wielickim) Mount Everestu zim�, pierwszy Polak na wszystkich szczytach Korony Ziemi:
- Moje wspomnienia s� tak �wie�e, �e nie mog� m�wi� o Andrzeju jako o organizatorze czy koledze. Mog� m�wi� tylko o przyjacielu. Nie chcia�bym, by to, co powiem, brzmia�o smutno. Andrzej, niezwykle sympatyczny, mi�y, ciep�y, dusza towarzystwa, nie by�by zadowolony z tego, �e wspominamy go ze smutkiem i �alem. Zawsze na podor�dziu mia� tysi�ce anegdotek, potrafi� je wykorzysta� w odpowiedniej chwili. W ubieg�ym roku przypadkiem spotkali�my si� w noc sylwestrow�. Andrzej by� niejako incognito, ale wkr�tce okaza�o si�, �e przy naszym stole gromadzi si� coraz wi�cej os�b, by pos�ucha� jego opowie�ci. W po�owie nocy parkiet prawie opustosza�, za to przy naszym stole by�o coraz t�oczniej. Tatry, Alpy, Himalaje - opowiada� o swoich g�rach tak obrazowo, �e wszystko jak �ywe stawa�o przed oczyma. Gdy sko�czy� opowiada�, ruszy� w tany. Zabawa trwa�a do bia�ego rana. Ja z �on� ewakuowa�em si� wcze�niej, Andrzej zosta�, zapowiadaj�c, �e ostatni zejdzie z parkietu. By� bardzo niezadowolony, gdy trzy pary go przetrzyma�y. �Pewnie nie mieli za�atwionego noclegu" -tak t�umaczy� ich wytrwa�o��.
Informacje o chorobie Andrzeja uk�ada�y si� w pewien dramatyczny ci�g. Jako� tak si� sk�ada�o, �e zastawa�y mnie w g�rach. Pocz�tek lutego, jestem na nartach w Austrii. Nagle ten przekl�ty telefon kom�rkowy i bardzo powa�ny g�os Andrzeja: �Leszek, trzymaj za mnie kciuki, jutro mam bardzo powa�n� operacj�". Po powrocie odwiedzi�em go. By� pe�en werwy, m�wi�, �e to wszyst-
16 EWA   MATUSZEWSKA   LIDER
ko przej�ciowe, te k�opoty ze zdrowiem. I my wszyscy, jego przyjaciele, wierzyli�my w to.
Tegoroczne wakacje sp�dza�em w Dolomitach. Nie by�em tam nigdy wcze�niej. Nim wyjecha�em, odwiedzi�em Andrzeja. Zn�w by� w dobrym nastroju, do ko�ca trzyma� fason. Gdy na moment zostali�my sami, m�wi�: �Andrzej, spr�buj jeszcz...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin