Fenomenologia a dialog.pdf

(82 KB) Pobierz
7734861 UNPDF
Fenomenologia a dialog
Krzysztof Stachewicz
Fenomenologia jest ruchem filozoficznym, który okazał się niezwykle płodny i wygenerował, choćby na
zasadzie inspiracji, bardzo liczne – często pozostające wobec siebie w opozycji – kierunki filozoficzne .
Wspomnieć tu należy hermeneutykę, niektóre wersje filozofii dialogu czy egzystencjalizm. Wystarczy
wymienić takie nazwiska, jak Husserl, Scheler, Hartmann, Merleau-Ponty, Sârtre, Heidegger, Ricoeur,
Gadamer czy Lévinas, aby zdać sobie sprawę z polifoniczności tego paradygmatu filozoficznego. Także
współcześnie fenomenologię reprezentują tak diametralnie różni myśliciele, jak Bernhard Waldenfels,
Manfred Sommer, Bernhard Casper czy Hermann Schmitz. Spór o to, kto jest fenomenologiem i próby ścisłej
delimitacji, wikłają się najczęściej w jałowe dystynkcje i arbitralne etykietowanie, dające nierzadko wnioski
tyle oryginalne, co i karkołomne (np. że Ingarden nie był fenomenologiem...). Fenomenologia ze swej istoty
będąc myśleniem pozasystemowym i funkcjonującym poza „szkołą” wymyka się ścisłym określeniom.
Jednak operowanie tak szerokim zakresem tego pojęcia spowodowałoby niemożność postawienia
jakichkolwiek tez dotyczących tematu niniejszego tekstu. Trzeba zatem ze względów metodycznych dokonać
– obarczonego pewną dowolnością – zawężenia tej kategorii. Poprzez fenomenologię będę tu zatem
rozumiał wyłącznie jej wersję klasyczną, głównie w wydaniu jej twórcy, Edmunda Husserla. Rzadziej będę
przywoływał innych myślicieli, a i wtedy wyłącznie z nurtu klasycznego fenomenologii.
Z kolei dialog będę tu rozumiał w dwóch znaczeniach. Po pierwsze, jako rozmowę (wszak: ???????? to
właśnie rozmowa), dyskusję naukową, wymianę myśli, którą roboczo – za Witoldem Doroszewskim –
określam jako „formę zespołowej pracy nad rozwiązywaniem określonych zagadnień” . W drugim znaczeniu
dialog jest rozumiany szerzej jako fundamentalne otwarcie człowieka na człowieka, jako bycie wobec
drugiego i z drugim, jako swoista konstytuanta ludzkiego bytowania w świecie. Dialog oznacza tu, że
„człowiek w swoim bycie jest zdany na drugiego człowieka” . Pytając, czy fenomenologia jest dialogiczna,
chcemy postawić problem na obu płaszczyznach rozumienia słowa „dialog”. Chcemy też rozważyć
ewentualne zależności między obiema składowymi tego pytania. Czy zatem fenomenologia jest dialogiczna?
Czy może ma poważne kłopoty z dialogiem? Spróbujmy podjąć te pytania.
1. Dialog jako wspólnotowe poszukiwanie prawdy
Czym jest dyskusja naukowa? Jaką rolę pełni w rozwoju refleksji naukowej? Truizmem jest odpowiedź, że
fundamentalną. W dyskusji naukowej intelekt staje „naprzeciw innego umysłu, z jego przeciwstawnym
widzeniem rzeczy” . Rodzi się swoiste napięcie. Drugi człowiek inaczej postrzega rzeczywistość. To napięcie
ma charakter twórczy – zmusza do konfrontacji, do szukania nowych uzasadnień dla swych poglądów, do
wystawienia ich na krytykę innego człowieka. Wszak „Dyskutować – to znaczy kwestionować”, jak pisze
Witold Marciszewski . Dzięki temu kwestionowaniu następuje postęp poznawczy. Postawa krytyczna jest
wszak jedną z cech rzetelnego poznania, a samokrytycyzm nie zawsze jest wystarczającą postawą.
Dyskusja posiada ściśle określony cel – rozwiązanie danego problemu lub inaczej: poszukiwanie prawdy na
drodze wzajemnej krytyki swych twierdzeń . Pozwala ona lepiej zrozumieć jakiś fragment badanej
rzeczywistości, efektywniej docierać do poszukiwanej prawdy.
Z dialogiem naukowym ściśle wiążą się metodologiczne wymogi intersubiektywności poznania, będące
poniekąd istotą poznania racjonalnego (tzw. słaba zasada racjonalności) . Intersubiektywna
komunikowalność zakłada możliwość przekazania głoszonych twierdzeń w języku zrozumiałym dla
odpowiednio ukwalifikowanych podmiotów. Natomiast intersubiektywna sprawdzalność oznacza możliwość
sprawdzenia przez inny podmiot wyników badawczych osiągniętych przez daną jednostkę.
Intersubiektywność wiedzy jest zatem wyjściem aktów poznawczych z subiektywnego świata i tym samym
umożliwia dyskusję naukową, stanowiąc jej conditio sine qua non. Można przeto rozumieć dyskusję jako
„myślenie rozłożone na głosy” czy jako wspólnotowe poszukiwanie prawdy.
Tak rozumiany dialog w nauce zakłada pewne reguły i zasady postępowania, jak równość praw uczestników
dyskusji, jasne postawienie problemu, używanie jednakowo rozumianego języka, uzasadnianie głoszonych
twierdzeń (onus probandi), przygotowanie merytoryczne uczestników etc . Roman Ingarden akcentował
swobodę dyskusji tak w wymiarze zewnętrznym (brak ograniczeń formalnych i nacisków zewnętrznych), jak i
– przede wszystkim – wewnętrznym. Ten drugi aspekt oznacza, że przystępujemy do dyskusji „z całą
gotowością do uznania cudzego poglądu, a nie tylko w tendencji do przeforsowania własnej opinii” . Bez tej
gotowości dyskusja jest tylko pozorowanym poszukiwaniem prawdy. W rzeczywistości chodzi w niej
wyłącznie o przekonanie, a często o indoktrynowanie interlokutora. Mamy wtedy do czynienia z
„działalnością misjonarską lub apologetyczną, w której dopuszcza się jeden tylko wynik – okazanie swojej
racji” . Umiejętność dystansowania się od własnych przekonań zakłada świadomość ograniczoności i
omylności własnych aktów poznawczych. Tylko wtedy bowiem pojawia się potrzeba „uzupełnienia” własnego
poznania o poznanie uzyskane przez innego człowieka, aby wspólnie z nim dojść do prawdy. Pisał Ingarden:
„Przełamywaniu tych ułomności ludzkich [dotyczących poznania – K.S.] ma właśnie służyć dyskusja,
dyskusja będąca szukaniem u innych pomocy, skontrolowania tego, co udało się nam samym uzyskać, i
uzupełnienia tym, czego własnym wysiłkiem nie mogliśmy zdobyć” . Dyskusja jest zatem swoistym remedium
na niedoskonałość wpisaną immanentnie w naturę naszego poznania. Jej waga i doniosłość dotyczą przeto
nie tylko funkcjonowania nauki, ale także poznania stricte filozoficznego. Może nawet na gruncie wiedzy
filozoficznej rola dyskusji jest większa ze względu na trudności z weryfikacją empiryczną twierdzeń.
Postawmy teraz pytanie, czy w ramach poznania fenomenologicznego jest miejsce na dialog filozoficzny?
2. Poznanie fenomenologiczne a dyskusja
Istotę poznania fenomenologicznego wyznacza – jak się wydaje – poznanie istotnościowe i redukcja
eidetyczna. Chodzi o przejście od poszczególnych fenomenów rzeczy rejestrowanych w doświadczeniu do
istoty (?????) tych fenomenów, a następnie do intuicyjnego uchwycenia idei. Ingarden w „Dążeniach
fenomenologów” tak pisał: „Jakkolwiek bowiem fenomenolog nie wyrzeka się badania faktów, to jednak
właściwe jego pole pracy leży gdzie indziej. Głównym jego zadaniem jest aprioryczne poznanie istoty
przedmiotów” . Zdaniem fenomenologów zatem uchwycenie istoty dokonuje się w aktach poznania
apriorycznego o charakterze bezpośredniej naoczności. Akty te dostarczają – w przeciwieństwie choćby do
spostrzeżenia zmysłowego – poznania absolutnego, niepowątpiewalnego, pewnego. Czym jest dana w
poznaniu apriorycznym istota? W „Medytacjach Kartezjańskich” tak wyjaśniał to Husserl: „eidos jest
unaocznionym, resp. dającym się unaocznić przedmiotem o charakterze ogólności, czymś czystym i
nieuwarunkowanym, to znaczy czymś, co, zgodnie z własnym dającym się intuitywnie ująć sensem, nie jest
uwarunkowane przez żaden fakt” . Fenomenologia opiera się zatem na bezpośredniej intuicji typu
apriorycznego, na naoczności istotnościowej (późniejszy Husserl włączył tu operację uzmienniania, ale i ona
ma prowadzić do bezpośredniego uchwycenia istoty), dostarczającego wiedzy o istotach, które są ponad
wszelkimi pojęciami. Więcej, to w oparciu o eidos pojęcia powinny być tworzone .
Jaka relacja zachodzi pomiędzy tym, co idealne (wszak do nich poniekąd należy istota), a tym, co realne?
Przedmioty idealne nie są niczym empirycznym, faktualnym uwarunkowane. Podobnie istnienie przedmiotów
idealnych nie pociąga za sobą istnienia przedmiotów realnych. Mogą jednak istnieć pewne konkretyzacje
realne przedmiotów idealnych. Poza tym, nie mogą istnieć przedmioty realne, których cechy pozostawałyby
w sprzeczności ze związkami zachodzącymi między przedmiotami idealnymi . W te przestrzenie wpisuje się
istota. Czym ona jest? Jest to zestaw cech przedmiotu realnego będący dokładnym odpowiednikiem
momentów przedmiotu idealnego. Pisał Ingarden: „Przez istotę zaś pewnego przedmiotu realnego (...)
rozumiem ten zespół jego bezwzględnych własności, które – będąc względem siebie niesamodzielne –
tworzą razem pewne quale całościowe, które sprawia, że ten przedmiot jest właśnie przedmiotem
określonego rodzaju, i bez którego by nim nie był” . Zatem każdy przedmiot realny – co podkreślał Husserl w
„Ideach I” – posiada własną istotę jako element tożsamości, bycia tym oto przedmiotem. Istota stanowi
bowiem „co” rzeczy, jest tym, co czyni przedmiot takim, jakim on jest w rzeczywistości .
Aprioryczny wgląd w istotę daje pełne widzenie istoty (Wesensschau), uchwycenie jej (Wesensefrassung).
Dokonuje się to na kanwie indywidualnego przedmiotu realnego jednak nie ma nic wspólnego z abstrakcją
czy poznaniem indukcyjnym. Akt spostrzeżenia przedmiotu realnego jest strukturalnie całkowicie różny od
aktu poznania apriorycznego. Ten drugi daje poznanie bezwzględnie pewne i prawdziwe. Opiera się on na
bezpośrednim kontakcie z istotą. Pisał Husserl: „całkiem tak samo bezpośrednio, jak słyszy się dźwięk,
można też oglądać istotę, istotę dźwięku, istotę przejawu rzeczy, istotę rzeczy wzrokowej, istotę
przedstawienia obrazowego, istotę sądu lub woli itd.” Tak zatem jak bezpośrednio widzę obraz, widzę też
istotę. Tyle, że widzenie obrazu może być ułudą natomiast widzenie istoty nie. Husserl całą fenomenologię
widział właśnie jako naukę eidetyczną, cała rzeczywistość jest dla niego obszarem penetracji przez ogląd
istotnościowy.
Czy tak rozumiane poznanie poddaje się intersubiektywizacji? Wydaje się, że jest tu poważny problem. Jak
pisał – mocno upraszczając, ale uchwytując coś bardzo istotnego – Leszek Kołakowski: „jeśli ktoś mówi:
miałem wgląd, a ty nie, dyskusja się kończy” . Kłopoty zaczynają się już bowiem na poziomie
intersubiektywnej komunikowalności. Zauważa to również Władysław Stróżewski, pisząc: „fenomenolog
często rezygnuje z bezpośredniej prezentacji rezultatów swych badań, próbuje natomiast ukazać drogę,
która wiedzie do ich osiągnięcia” . Także Ingarden podkreślał, że w opisie danych fenomenologicznych
trzeba posługiwać się terminami „soczystymi”, pojęciami „pokazującymi”, które naprowadzą czytelnika na
analogiczne jak u autora doświadczenie. „Pisarz fenomenologiczny – pisał Ingarden – nie wykłada swej
nauki czytelnikowi, lecz usiłuje jedynie pomóc mu w zdobyciu samodzielnego doświadczenia, o które chodzi”
. Tekst fenomenologa ma więc jedno fundamentalne zadanie – naprowadzić czytelnika na dany przedmiot, a
raczej – na bezpośrednie jego doświadczenie. Tu pojawia się problem intersubiektywnej sprawdzalności.
Jeśli czytelnik opisów fenomenologicznych „zobaczy” opisywany fenomen w akcie bezpośredniej
naoczności, może wtedy zweryfikować postawione twierdzenia. Co jednak zrobić, kiedy to się nie udaje?
Kiedy czytelnik nie ma tego doświadczenia i nie potrafi uchwycić istoty? Wydaje się, że tu fenomenolog
napotyka granicę nie do przekroczenia. Może próbować innych opisów, ale i to może nie pomóc. Poza tym,
jaką ma pewność, że drugi człowiek doświadczył dokładnie tego samego, co on?
Czy zatem na gruncie poznania ejdetycznego możliwy jest dialog? Wydaje się, że jeśli tak, to jedynie w
bardzo okrojonym kształcie. Przede wszystkim zostaje zniszczony fundament dyskusji naukowej, jaką jest
równość praw tych, którzy biorą w niej udział. Fenomenolog występuje w roli mistrza, tego, który wie, a nie
jako jeden z tych, którzy wspólnie poszukują prawdy. On już bezpośrednio uchwycił istotę badanego
przedmiotu w niepodważalnym doświadczeniu apriorycznym i próbuje teraz naprowadzić innych na
analogiczne doświadczenie. Jeśli drugi nie zobaczy tego samego, dyskusja się kończy, bo przecież nikt nie
dyskutuje o prawdach oczywistych . Zatem obrażanie się Husserla na swoich uczniów w sytuacji, kiedy nie
chcieli podążać jego ścieżkami i nie dostrzegali fenomenów, o których mówił, to nie tyle wina psychicznych
predyspozycji ojca fenomenologii, ale zdecydowanie coś więcej! Niczego tu nie zmienia wyjaśnienie W.
Stróżewskiego: „Metoda fenomenologii ma więc poniekąd charakter arystokratyczny – w przeciwieństwie do
demokratycznego charakteru nauk przyrodniczych” . Co to bowiem znaczy? Czy „demokratyczny” charakter
przyrodoznawstwa polega na tym, iż wykład z mechaniki kwantowej jest zrozumiały dla każdego słuchacza?
Oczywiście, że nie. Będzie on czytelny wyłącznie dla słuchacza odpowiednio przygotowanego i
dysponującego rozlicznymi narzędziami badawczymi. Wszystko to można osiągnąć na drodze opanowania
pewnych procedur badawczych i przyswojenia sobie potrzebnej wiedzy. Zakłada to jednak posiadanie
uzdolnień – wcale nie tak często występujących w populacji ludzi. W tym sensie jest to metoda jak
najbardziej „elitarna”. Czym zatem różni się od niej metoda fenomenologii, że Stróżewski wprowadza między
nimi tak ostrą dychotomię? Gdyby możliwość posługiwania się metodą fenomenologii zakładała wyłącznie
opanowanie pewnego minimum metodologiczno-merytorycznego, wtedy byłaby pełna analogia między nią a
metodą przyrodoznawstwa. Chodzi zatem o coś więcej. Wyniki poznania ejdetycznego są „elitarne”, gdyż
dostęp do nich jest zarezerwowany dla nielicznych „widzących” istoty przedmiotów. Widzenie to nie jest – a
przynajmniej nie musi być – podbudowane żadną określoną wiedzą i żadnymi uchwytnymi umiejętnościami –
po prostu trzeba mieć zdolności do „widzenia” rzeczy w ich istotowym uwarunkowaniu. „Albo się widzi istotę
albo się nic nie widzi” – mawiała Hedwig Conrad-Martius.
Na poziomie poznania ejdetycznego zatem dyskusja jako wspólnotowe poszukiwanie prawdy jest
niemożliwa. Możliwe jest jedynie naprowadzanie ucznia przez nauczyciela na określone doświadczenie
tudzież wspólne naprowadzanie się na doświadczenie fenomenów. Dialog kończy się jednak z chwilą, kiedy
jeden z jego uczestników uchwycił istotę. Teraz może przyjąć wyłącznie funkcję nauczyciela. Musi postawić
się ponad wspólnotą poszukującą rozwiązania danego problemu. On już rozwiązanie znalazł. Ogląd istoty
zdaje się wykluczać warunek wewnętrznej swobody dyskusji, czyli gotowości do zarzucenia własnego
punktu widzenia. Na jakiej drodze bowiem drugi mógłby wykazać, iż pewne poznanie aprioryczne
wprowadza w błąd? Poznanie fenomenologiczne jest zatem z istoty monosubiektywne. Próby wyjścia z tej
poznawczej monadyczności są zawsze połowiczne i częściowe. Podmiot poznający jest w stanie sam dojść
do prawdy o rzeczywistości i w zasadzie nie jest mu potrzebny żaden dialog i żadna dyskusja. Wszak jego
widzenie „jest nacechowane koniecznością, w obliczu której jakieś bycie inaczej jest a priori wykluczone” .
Problem monosubiektywizmu poznawczego jest poważnym problemem, bo przecież chyba rację ma Michał
Heller, gdy pisze: „do prawdy nie można dojść w pojedynkę. Jeśli moje myślenie stanie się układem
szczelnie izolowanym, umrze, bo odetnie się od źródeł informacji niezbędnych do tego, by funkcjonować” .
Wydaje się, że istnieją powiązania pomiędzy kłopotami z dialogicznością poznania ejdetycznego a drugim
filarem paradygmatu fenomenologicznego – redukcją transcendentalną i związanymi z nią kłopotami z
dialogiem, w znaczeniu bezpośredniego otwarcia na drugiego człowieka.
3. Dialog jako fundamentalna relacja z drugim
Spór o dialogiczność człowieka jest fundamentalnym sporem o jego naturę. Czy człowiek jest istotą
społeczną, rozwijającą swe możliwości w kontaktach interpersonalnych, jak chciał Arystoteles? Czy może
stanowi zamkniętą w sobie całość, co najpełniej zostało rozwinięte w koncepcji monad Leibniza? Spór ten w
nowożytnej i współczesnej myśli filozoficznej zyskał na ostrości ze względu na biegunowość stanowisk. Dla
klasycznego idealizmu „Ja” stanowi punkt odniesienia dla całej rzeczywistości, w tym dla drugiego człowieka.
Filozofia transcendentalna rozwijająca teorię podmiotowości zawsze jakoś uwięzionej w swej immanencji
próbowała często przedrzeć się ku innym podmiotom, ale ze skutkiem dość ograniczonym. Najpełniejszą
próbę zaprezentował bodaj Johann Gottlieb Fichte w swej koncepcji „Ja – Nie-Ja”, gdzie „Nie-Ja” posiada
konstytuanty tak rzeczowe, jak i osobowe. Drugi jawi się jako „Przeciw-Ja”, jednak to napięcie między nim a
mną znika poprzez prawo moralne. Dla Fichtego problem relacji człowieka z drugimi ludźmi jest
fundamentalny, gdyż tylko poprzez jego rozwiązanie jesteśmy w stanie zbudować teorię etyczności . Dużo
owocniej z problemem drugiego człowieka zmagał się Ludwig Feuerbach, budując wizję człowieka nie jak w
idealizmie jako ducha, lecz jako ciała: „Ja jest ucieleśnione” – powtarzał wielokrotnie w swych pismach .
Cielesne ja spostrzega zmysłowo inne cielesne ja i wchodzi z nimi w dialog. Tak rodzi się miłość. Ta relacja
jest tak istotna, iż można powiedzieć, że człowiek istnieje o tyle, o ile jest kochany, a miłość nie potrzebuje
dowodu istnienia osoby kochanej . „Ja” w wizji Feuerbacha jest ściśle sprzężone z „Ty”. W ten sposób został
przygotowany grunt pod zbudowanie drugiego ekstremum sporu, koncepcji absolutyzującej „Ty”.
Dwudziestowieczna filozofia dialogu w punkcie wyjścia kładła nacisk na znaczenie i wagę relacji
międzypodmiotowych dla uzyskania tożsamości przez ja. Poza relacją z Ty, ja w ogóle nie istnieje . W „Ich
und Du” pisał Martin Buber: „Człowiek staje się Ja w kontakcie z Ty. Naprzeciw pojawia się i znika,
wydarzenia relacji gęstnieją lub rozpraszają się, a w tej przemienności zarysowuje się i rośnie za każdym
razem świadomość niezmiennego partnera, świadomość Ja” . „Ty” staje się warunkiem koniecznym
zaistnienia „Ja”, a relacja dialogiczna stanowi przestrzeń narodzenia się „Ja”. Stąd „na początku jest relacja”
. Czym jest tu dialog? Niewątpliwie posiada dwie warstwy: spotkanie i rozmowa. Spotkanie możemy
rozumieć jako bezpośrednie zetknięcie się dwóch podmiotów, które posiada niezwykle doniosłe
egzystencjalnie konsekwencje. Jerzy Bukowski tak definiuje spotkanie: „Spotkanie to nagłe, nieredukowalne,
wzajemne, emocjonalne, niedyskursywne, bezpośrednie otwarcie się dla siebie dwóch osób; odczuwają one
łączność ze sobą, przejawiającą się poczuciem niezastępowalności drugiej osoby oraz aksjologiczne i
moralne przewyższenie siebie w obliczu Absolutu” . Dla dialogików spotkanie jest nerwem dialogu, jego
istotą. Rozmowa natomiast stanowi poniekąd tworzywo spotkania i przestrzeń dla jego rozwoju. Dla
Ferdinanda Ebnera słowo stanowi warunek konieczny dla zaistnienia relacji międzyosobowej . Rozmowa jest
tu rozumiana w sensie nie tyle informatywnym, co osobistym. Wynika ona z określonej sytuacji
egzystencjalnej i jednocześnie ją tworzy. Nie chodzi tu zatem o dyskusję, teorię językowej komunikacji czy
rozwijaną współcześnie przez Jűrgena Habermasa i Karla-Otto Apla teorię dyskursu. Rozmowa łącznie ze
spotkaniem tworzą najbardziej fundamentalną i ważką egzystencjalnie relację – dialog. Dzięki niemu rodzi
się „Ja”, dzięki niemu też rozwija się w swej osobowej warstwie i żyje pełnią życia. Wszak „każde prawdziwe
życie jest spotkaniem” .
Filozofia dialogu radykalnie uwolniła „Ja” filozofii transcendentalnej z jej immanencji. Bezpośredni kontakt z
„Ty” prowadzi dopiero do powstania „Ja”, wyprzedza „Ja”. Pierwotne jest więc Buberowskie „Pomiędzy”
(Zwischen), a nie podmiotowa świadomość. Jeszcze radykalniej postawił sprawę Emanuel Lévinas,
wprowadzając zdecydowaną asymetrię między „Ja” i „Ty”. Ty jest moim mistrzem, jego słowo objawia mi
prawdę . To ja jestem odpowiedzialny za Ty bez oglądania się na ewentualną wzajemność. Relacja
międzyosobowa jest bowiem z istoty „nie-symetryczna” i z gruntu nie-ontologiczna. Francuski myśliciel
dokonał totalnej absolutyzacji Ty, która spowodowała wręcz destrukcję idei podmiotowości. Inny przejął cały
ciężar gatunkowy świadomości transcendentalnej.
W filozofii dialogu spotkanie i rozmowa to nie tylko naczelny temat poszukiwań filozoficznych, ale przede
wszystkim punkt wyjścia i zasada wszelkiego filozofowania . Jak problem dialogu w szerszym tego słowa
znaczeniu wygląda w fenomenologii? Czy i tu – podobnie jak w przypadku dyskusji – pojawiają się kłopoty?
4. Redukcja transcendentalna a dialog
Redukcja transcendentalna stanowi obok redukcji ejdetycznej drugie podstawowe narzędzie metodologiczne
badań fenomenologicznych. Pisał Husserl: „Tak oto wznosimy się do metodologicznie naocznie
ugruntowanego zrozumienia, że intuicja eidetyczna jest obok redukcji transcendentalnej [drugą] formą
podstawową wszystkich szczegółowych transcendentalnych metod i że obydwie wyznaczają bez reszty
uprawomocniony sens fenomenologii transcendentalnej” . To właśnie redukcja transcendentalna pozwala
przyjąć ściśle filozoficzny punkt widzenia. Jej sens wynika wprost z idei bazzałożeniowości, bardzo bliskiej
postawie Husserla. Nakazuje ona wyłączyć z aktualnego pola świadomości wszelkie teorie, presupozycje,
założenia czy przeświadczenia, w tym wszelkie twierdzenia filozoficzne . Tak oczyszczona świadomość
może bez zakłóceń percypować badane fenomeny. Okazuje się jednak, że do naturalnie oczywistych
przeświadczeń, które należy poddać zabiegowi ?????, należy generalna teza o istnieniu świata. Należy ona
do tzw. naturalnego nastawienia – każdy człowiek wszakże w swym codziennym egzystowaniu przyjmuje, że
otaczająca go rzeczywistość realnie istnieje. Jednak nastawienie filozoficzne wymaga zawieszenia tego
twierdzenia, wzięcia w nawias „całego naturalnego świata” . Zatem nie tylko teorie dotyczące świata, lecz i
sam świat trzeba wyłączyć, zneutralizować tezę dotyczącą jego istnienia. Dzięki przeprowadzeniu redukcji
transcendentalnej dochodzi do odsłonięcia przedmiotu, który nie podlega epoché – czystej świadomości. To
ona okazuje się być bytem absolutnym, dzięki któremu i w którym konstytuuje się cała rzeczywistość. Aby
odpowiedzieć na pytanie, jak w świadomości konstytuują się poszczególne przedmioty, Husserl stosuje
metodę badań konstytutywnych. Jest to „zespół zabiegów badawczych, ujawniających konstytucję
rozumianą jako dokonujący się w świadomości proces syntezy przedmiotów (czy sensów przedmiotowych),
dzięki której jawią się one w tej świadomości jako dane” . Dzięki zastosowaniu tej procedury fenomenolog
rekonstruuje procesy konstytucyjne zachodzące w świadomości, a powołujące do bycia rozmaite sensy
przedmiotowe.
Radykalizowanie redukcji transcendentalnej widoczne u Husserla wraz z postępem rozwoju jego poszukiwań
filozoficznych spotkało się ze sprzeciwem wielu uczniów i naśladowców jego drogi intelektualnej . Zarzucano
późnemu Husserlowi przejście na pozycje idealizmu ontologicznego, a często wręcz solipsyzmu i tym
samym zdradę filozofii fenomenologicznej z okresu „Logische Untersuchungen”. Hasło powrotu do
rzeczywistości i oparcie wszelkiej wiedzy na bezpośrednim doświadczeniu fenomenów przedmiotowych
rzeczywiście podlegało u Husserla rozwojowi i uległo reinterpretacji. W swym późnym dziele pt. „Formale
und transzendentale Logik”, krytycznie podchodząc do naturalnego doświadczenia i poznania tak pisał:
„doświadczenie nie jest jakąś jamą w przestworze świadomości, jamą, przez którą zagląda bytujący już
przed wszelkim doświadczeniem świat; doświadczenie nie polega także na przyjmowaniu w obręb
świadomości czegoś spoza świadomości” . Świadomość ma więc do czynienia zawsze i wyłącznie z
własnymi konstruktami i tworzonymi przez siebie sensami. „We wszystkim – pisał Husserl – tkwi to jedyne
Ja, do którego stale odniesiony zostaje wszelki byt, o jakim mogę mówić i nad którym mogę się zastanawiać”
.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin