Opowiadanie - Za garsc koralikow -Piotr Mrok.pdf

(3587 KB) Pobierz
906370899.004.png
PIOTR MROK
ZA GARŚĆ KORALIKÓW
Wydawnictwo RW2010 Poznań 2012
Redakcja i korekta zespół RW2010
Redakcja techniczna zespół RW2010
Copyright © Piotr Mrok 2011
Okładka Copyright © Mateo 2012
Aby powstała ta książka, nie wycięto ani jednego drzewa.
Dział handlowy: marketing@rw2010
.pl
Zapraszamy do naszego serwisu: www.rw2010.pl
Utwór bezpłatny,
z prawem do kopiowania i powielania, w niezmienionej formie i treści,
bez zgody na czerpanie korzyści majątkowych z jego udostępniania.
906370899.005.png 906370899.006.png
 
Piotr Mrok: Za garść koralików RW2010
S iedzący za masywnym mahoniowym biurkiem mężczyzna przecierał palcami
zmęczone oczy. Za jego plecami w trzech wielkich podłużnych oknach lśniły światła
wielkiego miasta. Mężczyzna cały ranek usiłował wytłumaczyć ważniakowi z Rosji,
że broń atomowa nie jest już ostatnim krzykiem śmiercionośnej mody, a chwalenie
się skorodowanymi pociskami i samozatapialnymi okrętami podwodnymi
przypomina prężenie muskułów przez kulturystę anorektyka. Niestety, chwilę później
Wołodia wyciągnął silniejsze argumenty i dalsza dyskusja przebiegła pod dyktando
rosyjskiej sztuki negocjacji.
Dobrze, że w porę napatoczył się sekretarz stanu i przerwał to brutalne
przesłuchanie z użyciem środków chemicznych, słusznie rozumując, że nie wypada,
by prezydent najpotężniejszego mocarstwa na świecie chodził na czworakach i
podnosząc nogę sikał na filar. Jeszcze chwila, a czarnoskóry mężczyzna oddałby
kody startowe do arsenału nuklearnego USA. Oczywiście trzeźwy jak świnia
Wołodia przyjąłby je z radością, wraz z innymi informacjami, takimi jak
rozmieszczenie satelitów szpiegowskich. Obamie wystarczyły tylko dwie szklanki
samogonu, żeby pokochać całą Rosję bezwarunkową miłością, a po dwóch
następnych zaczął poważnie rozważać sprezentowanie bratniemu narodowi
lotniskowca atomowego USS „Enterprise” z eskadrą samolotów na pokładzie. Aż
strach pomyśleć, co by się stało po kolejnej. Może wygłosiłby orędzie do narodu,
wprowadzając w Stanach komunizm i obwołując się pierwszym sekretarzem partii.
Na szczęście wkroczył sekretarz stanu i zakończył libację w momencie, gdy nie
trzeba było jeszcze oddawać okrągłego dywanu do pralni.
Czar rzucony na Obamę prysł dopiero po sześciu godzinach, choć pewne efekty
trzymały się do samego wieczora. Nudności, dudnienie w uszach oraz przemożne
pragnienie, by wciąż nucić „Wołga, Wołga, mać radnaja”. Ta cholerna pieśń wracała
jak bumerang, który tym mocniej walił człowieka w głowę, im mocniej ten starał się
go pozbyć.
3
906370899.001.png
 
Piotr Mrok: Za garść koralików RW2010
Wymęczony mężczyzna wyciągnął swojego BlackBerry'ego, by przed snem
wysłać jeszcze kilka maili. „Wszystko mam czarne, więc czemu nie mogę mieć
telefonu w takim kolorze – odpowiadał ciągle na zarzuty speców od PR. – Jak
zechcę, to wpadnę na posiedzenie kongresu w stroju Vadera i będę głośno sapał, i też
mi nic nie zrobicie”. „Kto to ten Vader?” – zapytał szeptem jeden z doradców i był to
jego ostatni dzień doradzania.
Prezydent wstał od biurka i zachwiał się. Pomimo aplikacji nowoczesnych
środków trzeźwiących nadal nie odzyskał całkowitej kontroli nas organizmem. Miał
nadzieję, że alkohol Wołodii nie był metylowy, bo gdyby oślepł, musiałby złożyć
rezygnację ze stanowiska. Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Kto, do diabła?
Nim Barack zdążył zastanowić się, czy odpowiedzieć „proszę”, czy może lepiej
zapytać: „kto tam?”, klamka skrzypnęła i wrota rozwarły się z hukiem. Do kolistej
sali wkroczył wielki, barczysty mężczyzna o meksykańskich rysach twarzy, wysoki
jak gwiazda NBA i nabity mięśniami niczym Hulk Hogan.
Olbrzym odziany był w stalowo-szary garnitur od Hugo Bossa, a jego głowę
przystrajał wielki pióropusz, opadający białym wodospadem aż do miejsca, w którym
plecy tracą swą szlachetną nazwę.
Gdy nieznajomy przekroczył próg pomieszczenia, zatrzasnął za sobą drzwi i
ruszył szybkim krokiem ku prezydentowi, jakby chciał go staranować. Zatrzymał się
dopiero na środku sali, przydeptując lewą stopą, wielkości kajaka, dziób orła bielika
otoczonego aureolą gwiazd.
Przez chwilę stał w milczeniu z rękami splecionymi na piersiach. Rozglądał się
przy tym po sali, niczym teściowa wizytująca po raz pierwszy mieszkanie zięcia,
wreszcie mruknął pod nosem:
– Barak.
– Prezydent Barak, jeśli już – zaprotestował odruchowo zszokowany gospodarz,
a potem dodał: – Co pan tutaj robi? Jak ominął pan Secret Service?
4
906370899.002.png
 
Piotr Mrok: Za garść koralików RW2010
– Wiem, kim jesteś, mówiłem o wystroju sali, że to barak. Ale po wprowadzeniu
kilku zmian z pewnością nabierze klasy. – Znów omiótł pokój wzrokiem. – O, tam
się pieprznie totem. – Wskazał miejsce obok okna, w którym obecnie stała palma w
doniczce. – Na ścianach rozwiesimy kilka bawolich skór, a w suficie koniecznie
trzeba zrobić duży otwór, by dym z ogniska nie gryzł zbyt mocno w oczy.
Wielkolud podszedł do biurka i wyciągnął do przodu dłoń, przy której ręka
prezydenta sprawiała wrażenie dziecięcej.
– Byk Wściekła Skarbówka, Pierwszy Oddział, z plemienia Neosiuksów.
– Że co? – wyrwało się Obamie. Ani myślał odwzajemniać gest, gdyż człowiek
ewidentnie był stuknięty czymś ciężkim i to wielokrotnie.
– Rodzice mają polskie korzenie. Dziadek swojego czasu prowadził pod
Lublinem sklepik z perukami.
Mężczyzna ponownie skrzyżował ręce na piersiach, nie zamierzając płakać z
powodu nieodwzajemnionego gestu powitania.
– Papa zawsze powtarzał, że ta cholerna Skarbówka obdziera ludzi ze skóry, no
to mi dali Skarbówka na trzecie. Mój syn to drugi oddział, a córkę nazwaliśmy
Kłamliwa ZUSia, bo doi z nas kasę jak jałówka mleko matki i obiecuje ciągle, że
kiedyś odda z procentem. Ale przejdźmy do interesów.
– Ja dalej nie rozumiem, jak pan się tu dostał. Proszę wyjść albo zadzwonię po
ochronę.
– A dzwoń sobie, gdzie chcesz – to mówiąc, Byk Wściekła Skarbówka jednym
szarpniętym wyrwał kable z wielkiego, czarnego (oczywiście) telefonu, stojącego na
biurku, a następnie cisnął aparatem o ścianę.
– Oj, niezdara jestem, chciałem podać. Człowiek nie zna swojej siły –
oświadczył, patrząc na szczątki urządzenia.
5
906370899.003.png
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin