Nie-Boska Komedia.doc

(125 KB) Pobierz
Motto

Motto

„Do błędów, nagromadzonych przez przodków, dodali to, czego nie znali ich przodkowie – wahanie się i bojaźń; i stało się zatem, że zniknęli z powierzchni ziemi i wielkie milczenie jest po nich.” Bezimienny


„To be or not, to be, that is the question.” – Hamlet
“Być albo nie być, oto jest pytanie.” - Hamlet (W. Szekspir)
 




Część pierwsza

Część pierwsza zaczyna się apostrofą skierowaną do Poezji, która jawi się jako piękność, lecz jej urok jest pozorny. Poeta może czuć się wybrańcem Boga, lecz słowem musi zaświadczać o prawdzie i ku niej prowadzić. Sztuka słowa musi nierozerwalnie wiązać się z życiem poety.

Anioł Stróż zwiastuje narodziny dziecka, a w wiejskim kościółku ślub bierze młoda para. Pan Młody przysięga kochać Żonę, a ona obiecuje być mu wierną. Odbywa się przyjęcie weselne.

Złe Duchy ożywiają nieboszczkę – Dziewicę – uosobienie piękna i poezji. Pewnej nocy Mąż spostrzega Dziewicę i przeklina swoje małżeństwo, uświadamia sobie, że porzucił marzenia i ideały młodości i ugrzązł w prozie życia. Wkrótce na świat przychodzi potomek Marii i Hrabiego Henryka – Orcio. Chłopiec ma przyjąć sakrament chrztu. Trwają przygotowania.

Ponownie pojawia się Dziewica i uwodzi Męża, a ten porzuca rodzinę i podąża za kochanką. Maria błogosławi synowi i przeklina go, jeśli nie zostanie poetą. W chwili, gdy Orcio przyjmuje chrzest, Mąż powraca na łono rodziny. „Fantastyczna” kochanka okazała się ułudą i tworem diabelskich mocy

. Małżonka Henryka z rozpaczy traci rozum i zostaje odwieziona do szpitala wariatów. Tu pośród innych opętanych manią wielkości, ona również czuje się wyróżniona – Bóg wysłuchał jej modlitw i uczynił ją poetką. Mąż odwiedza Marię w szpitalu. Chora wkrótce umiera.




Część pierwszą rozpoczyna apostrofa skierowana do Poezji. Narrator snuje refleksje na jej temat. Porusza również kwestię poety jako artysty obdarzonego mocą tworzenia, wpływania na umysły ludzkie. Twórca może mierzyć się z Bogiem, ponieważ tworzy rzeczy wieczyste – nieśmiertelną poezję, lecz sam jest śmiertelny, a przez to niedoskonały

. Poezja natomiast powinna być idealna, nie przesadnie „ubrana” w słowa, ma odkrywać prawdę i ku prawdzie prowadzić:

„Przez ciebie płynie strumień piękności, ale ty nie jesteś pięknością.”

Poezja wyróżnia twórcę – artystę słowa: „Błogosławiony ten, w którym zamieszkałaś, jako Bóg zamieszkał w świecie, nie widziany, nie słyszany, w każdej części jego okazały, wielki, (...)”; ma również siłę niszczenia – wiedzie do zguby tych, którzy całkowicie jej zawierzą : „(...) bo jedno tych gubisz, którzy się poświęcili tobie, którzy się stali żywymi głosami twej chwały.”

Anioł Stróż błogosławi ludziom dobrej woli i zwiastuje narodziny dziecka.
Chór Złych Duchów przyzywa widma: dziewicy (zjawa umarłej nałożnicy) – uosobienie kochanki i poetyckiego natchnienia, orła (ptak wypchany w piekle) – symbol sławy rycerskiej oraz Naturę

- „spróchniały obraz Edenu”. Fantomy mają omotać poetę.

Nad wiejskim kościółkiem, w którym bierze ślub młoda para, kołysze się Anioł Stróż i, mając na myśli osobę pana młodego, szepcze: „Jeśli dotrzymasz przysięgi, na wieki będziesz bratem moim w obliczu Ojca niebieskiego.”

W kościele Ksiądz udziela ślubu młodej parze. Pan Młody ściska dłoń Panny Młodej, po czym, pozostając samotnie w kościele, wyznaje, że znalazł tą, o której marzył. Rzuca na siebie przekleństwo, jeśli kiedykolwiek przestanie kochać wybrankę.

W komnacie pełnej osób odbywa się przyjęcie weselne. Wokół rozbrzmiewa muzyka i płoną świece. Panna Młoda tańczy, lecz po chwili spostrzega w tłumie męża, przystaje i opiera głowę na jego ramieniu. Pan Młody zachwyca się jej urodą, a ona przypomina o złożonej przysiędze wierności: „Będę wierną żoną tobie, (...)” Pan Młody zachęca żonę, by tańczyła dalej. Pragnie podziwiać jej piękno - patrzeć na nią niczym na „sunące anioły” .

Pochmurną nocą Zły Duch przybrawszy postać Dziewicy, sunie nad cmentarzem. „Niedawnom jeszcze biegała po ziemi w tak samą porę – teraz gnają mnie czarty i każą świętą udawać.” Ze świeżości i wdzięków umarłych dziewic przystraja swoje lica, nadaje włosom czarną barwę, a w oczy wsącza błękit. Przywdziewa mlecznobiałą suknię zmarłej księżnej.

W pokoju sypialnym śpią obok siebie Mąż i Żona. We śnie Mężowi objawia się niezwykła piękność – Dziewica. Mąż zachwyca się widmem i... budzi się. Spogląda na pogrążoną we śnie małżonkę i żałuje, że złożył obietnicę ślubną: „Przeklęta niech będzie chwila, w której pojąłem kobietę, w której opuściłem kochankę lat młodych, myśl myśli moich, duszę duszy mojej...”

Nagle budzi się żona i spostrzega rozkojarzonego małżonka. Niepokoi się stanem jego zdrowia

, lecz ukochany twierdzi, że brak mu tylko świeżego powietrza. Wychodzi do ogrodu.

Ogród tonie w księżycowej poświacie. Za parkanem widać kościół. Mąż w samotności utyskuje na swój los. Decydując się na małżeństwo, odrzucił ideały młodości, skazał się na prozę życia. Przeczuwa, że będzie musiał wieść egzystencję zwyczajnego człowieka, a pragnął być kimś niezwykłym, wyjątkowym. Czuje, że odtrącił swoje przeznaczenie.

Pojawia się widmo Dziewicy. Mąż gotów się jej powierzyć, byle uwolniła go od prozy życia. „O każdej chwili twoim jestem” – deklaruje. Z sypialni dobiega Głos Kobiecy – to Żona przyzywa Męża, by do niej powrócił. Mąż postanawia, że jeśli duch jeszcze raz się pojawi, porzuci wszystko i uda się za Dziewicą. Przypomina sobie jednak, że jego małżonka oczekuje dziecka.

W kącie salonu stoi kolebka z uśpionym dzieckiem. Żona, siedząc przy fortepianie, opowiada mężowi o przygotowaniach do chrztu i przyjęcia. Zamówiła już wizytę księdza i kilka czekoladowych tortów z tej okazji, lecz niepokoi ją zachowanie małżonka, który od jakiegoś czasu przestał okazywać jej czułość i rozmawiać z nią. On siedzi pogrążony we własnych myślach. Ona nie przypomina sobie, żeby czymkolwiek go uraziła, by mógł ją tak oschle traktować. Mąż mówi: „Czuję, że powinienem cię kochać.” Słowa robią piorunujące wrażenie na kobiecie. Błaga go, by kochał choć ich dziecko. Małżonek opamiętuje się i obiecuje kochać ich obydwoje. Naraz słychać grzmot i muzykę.

Wchodzi Dziewica „O, mój luby, odrzuć ziemskie łańcuchy, które cię pętają. – Ja ze świata świeżego, bez końca, bez nocy. – Jam twoja.” Żona spostrzega upiora. Zauważa jego brzydotę: „to widmo blade jak umarły leży – oczy zgasłe i głos jak skrzypienie woza, na którym trup leży.” Wyczuwa zapach

siarki i zaduch grobowca. Mąż jednak widzi tylko piękną dziewczynę, pragnie za nią podążać, a Dziewica mówi do niego: „Ta, która cię wstrzymuje, jest złudzeniem. – Jej życie

znikome – jej miłość jako liść, co ginie wśród tysiąca zeschłych – ale ja nie przeminę.” Małżonka przekonuje ukochanego Henryka (Męża), by porzucił widmo, lecz on zamierza opuścić dom i odejść wraz z „upoetyzowaną” wybranką. Kobieta mdleje i upada z dzieckiem. W oddali słychać grzmot.

Odbywają się chrzciny małego Orcia. Chłopca trzyma na ręku mamka (kobieta karmiąca). Zgromadzeni goście i chrzestni komentują nieobecność jego ojca – Hrabiego Henryka. Pani Hrabina siedzi milcząca i przygnębiona. Ojciec Beniamin udziela dziecku chrztu:

„Ojciec Beniamin: Jerzy Stanisławie, przyjmujesz olej święty?
Ojciec i matka chrzestna: Przyjmuję.”

Nagle do chrzczonego Orcia podchodzi matka i błogosławi mu, pragnie, by został poetą, wówczas ojciec nigdy się go nie wyrzeknie.
„Żona: Przeklinam cię, jeśli nie będziesz poetą.”
Kobieta mdleje. Wówczas nad kołyską pochyla się Ojciec Chrzestny, szeptem życząc maluchowi wspaniałej kariery urzędniczej. Przypomina również, że śmierć za Ojczyznę to wielki honor.

Mąż podąża za Dziewicą. Lecą pośród wspaniałych krajobrazów – wzgórz, lasów. Hrabia cieszy się, że opuścił dom i rodzinę, by podziwiać odsłaniające się przed nim piękno natury.

Mijają góry i nadmorskie przepaście. Nagle widok spowijają gęste chmury i zaczyna się burza. Mąż traci z oczu wybrankę. Raptownie spostrzega, że zachodzi w niej dziwna przemiana:
„Cóż się dzieje z tobą? – Kwiaty odrywają się od skroni twoich i padają na ziemię, a jak tylko się jej dotkną, ślizgają jak jaszczurki, czołgają jak żmije.”

Wiatr zdarł z Dziewicy suknię, obnażył jej trupi wygląd, już nie jest piękna i pełna powabu:
„Mąż: Deszcz kapie z włosów – kości nagie wyzierają z łona.”
Ona przypomina mu o jego przysiędze i obietnicy – gotów przecież był iść za nią wszędzie. Chór Złych Duchów natrząsa się z naiwnego Męża. Szatani triumfują – Hrabia dał się uwieść „przebranej” nieboszczce. Droga prowadzi do czeluści piekielnych:
„Mąż: Dobija ostatnia godzina. – (...) niewidoma siła pcha mnie coraz dalej – coraz bliżej – (...) i prze ku otchłani.”

Henryk już ma się poddać – „rozkosz otchłani mnie porywa”, ale pojawia się Anioł Stróż. Ucisza burzę i nakazuje Mężowi wrócić do Żony i dziecka. Orcio właśnie przyjmuje chrzest święty.

Mąż powraca na łono rodziny. Wita go służący i zawiadamia, że panią Hrabinę odwieziono do szpitala wariatów. Hrabia nie może w to uwierzyć: „Słuchaj, Mario, może ty udajesz, skryłaś się gdzie, żeby mnie ukarać? Ozwij się, proszę cię, Mario – Marysiu!(...)”

Nikt nie odpowiada na jego nawoływania. Mąż uświadamia sobie, że zniszczył małżeńskie szczęście i stał się przyczyną cierpienia Żony. Oczyma wyobraźni widzi ukochaną, jak zasypia w obcym, nienawistnym miejscu pośród jęków i śpiewów obłąkanych. „Głos Skądsiś” podpowiada: „Dramat układasz.” Henrykowi wydaje się, że to głos Szatana. Rozkazuje siodłać konia.

Hrabia przybywa do domu obłąkanych i podaje się za przyjaciela męża Hrabiny. Wita go Żona Doktora, informując, że stan chorej jest bardzo poważny. Kobieta nie czuje się kompetentna do udzielania informacji na temat zdrowia pacjentów – Doktor, który akurat wyjechał, z pewnością wszystko by lepiej wytłumaczył. Doktorowa wypytuje przyjezdnego o męża Marii – podobno uprowadzili go rewolucjoniści, spiskowcy. Nie wierzy jednak w tę teorię.

Mąż wchodzi do pokoju o zakratowanych oknach. W pomieszczeniu przebywa jego chora małżonka. Chce z nią zostać sam, ale zewsząd dobiegają Głosy obłąkanych. Słychać je Zza Drzwi, Znad Sufitu, Spod Podłogi, Spod Posadzki, Zza Prawej Ściany, Zza Lewej Ściany. Bełkoczą o Bogu, wolności, panowaniu. Henryk chce zabrać Marię, lecz ona jest zbyt słaba, mówi: „Nie mogę się podnieść – dusza opuściła ciało moje, wstąpiła do głowy.”

Maria wyznaje, że wybłagała u Boga łaskę poezji, by być równą Mężowi, żeby nigdy jej nie porzucił. Jej słowa przypominają mowę szaleńca. Twierdzi, że ma duszę i moc poety, potrafi tworzyć. Jest szczęśliwa. Pragnie zobaczyć bitwę, a potem ją opisać. Hrabia zauważa obłęd Żony. Poezja jawi mu się teraz jako przekleństwo. Ponadto mały Orcio w przyszłości ma zostać poetą: „Żona: Na chrzcie ksiądz mu dał pierwsze imię – poeta – (...) Jam to sprawiła – błogosławiłam, dodałam przeklęstwo – on będzie poetą. (...)”|

Maria roztacza przed Henrykiem wizję oszalałego świata wraz z obłąkanym Bogiem: „Wszystkie światy lecą to na dół, to w górę – człowiek każdy, robak każdy krzyczy: „Ja Bogiem” – i co chwila jeden po drugim konają – gasną komety i słońca. – Chrystus nas już nie zbawi – krzyż swój wziął w ręce obie i rzucił w otchłań. Czy słyszysz, jak ten krzyż, nadzieja milionów rozbija się o gwiazdy, łamie się, pęka , rozlatuje w kawałki, a coraz niżej i niżej – aż tuman wielki powstał z jego odłamków (...).”
Po chwili chora słabnie jeszcze bardziej i umiera:
„Kto jest poetą, ten nie żyje długo.”
Doktor, jego żona oraz Mąż Marii nie są w stanie już nic zrobić.

Część druga

Część drugą rozpoczyna wstęp skierowany do małego chłopca, który znacznie różni się od rówieśników – nie uczestniczy w zabawach, często choruje, bywa smutny i zamyślony. Dziecko przypomina aniołka, wszyscy się nim zachwycają.

Mąż wraz z dziesięcioletnim synem odwiedzają grób Marii. Chłopiec modlitwę zamienia w słowa poezji. Podczas spaceru Hrabia rozmawia z Filozofem, obserwując stare drzewo wszczynają dyskusję o rewolucji, która mędrcowi kojarzy się z obaleniem dawnego systemu. Henryk widzi czarnego Orła i słyszy szept Mefista. Decyduje się wziąć udział w rewolucji i bronić ginącej klasy arystokratów. Orcio dojrzewa i zaczyna mieć problemy ze wzrokiem, niebawem go traci i staje się niewidomy. Wtedy też pojawiają się pierwsze symptomy szaleństwa. Chłopiec funkcjonuje w przestrzeni podświadomości – „widzi” tylko oczyma duszy, rozmawia z duchami, słyszy tajemnicze głosy. Często pogrąża się we śnie. Medycyna jest bezsilna, a Hrabia Henryk czuje się bezradny.



Część drugą poprzedza wstęp (apostrofa) skierowany do małego Orcia. Chłopczyk nie jest zwyczajnym dzieckiem, które spędza czas na zabawie: „(...) nie bawisz się lalką, much nie mordujesz, nie wbijasz na pal motyli, nie tarzasz się po trawnikach, nie kradniesz łakoci, nie oblewasz łzami wszystkich liter od A do Z?”

W jego błękitnych oczach maluje się smutek, blada twarzyczka jest wiecznie zamyślona: „czoło opierasz na rączkach białych i zdajesz się marzyć (...) skronie twoje obarczone myślami”.
Malec często spogląda w niebo, jakby z kimś tam w górze rozmawiał. Krewni martwią się stanem chłopca, mamka płacze. Lekarz badał dziecku puls i stwierdził nadwrażliwość nerwową. Inny medyk na podstawie oględzin głowy wydedukował zdolności do nauk ścisłych. Cyganka nie chciała mu przepowiedzieć przyszłości, magnetyzer (hipnotyzer) zaniechał hipnozy, bo poczuł, że sam zasypia. Malarz widział chłopca w kilku chwilach gniewu i nakreślił go na obrazie jako małego szatana pomiędzy wyklętymi duchami

Ojciec Chrzestny rozpieszcza chrześniaka łakociami i wróży mu przyszłość sławnego obywatela. Tylko rodzic – Hrabia Henryk milcząco przypatruje się Orciowi i rozumie już przekleństwo poezji. Chłopiec wzrasta i pięknieje „pięknością dziwnych, niepojętych myśli”, a każdy kto spojrzy na niego mówi: „Jakie śliczne dziecię.” Jest inny niż jego rówieśnicy – przypomina małego aniołka.
Minęło dziesięć lat od śmierci Marii. Hrabia wraz z synem odwiedzają grób zmarłej. Orcio zmienia słowa modlitwy. Jego pacierz jest bardziej poetycki – różni się od modlitewnej formuły. Chłopiec twierdzi, że czyni to podświadomie: „Kiedy mi te słowa się nawijają i bolą w głowie tak, że proszę Papy, muszę je powiedzieć.”

Ponadto często widuje nieżyjącą matkę – na granicy jawy i snu. Widzi ją jako bladą, wychudłą postać. Niekiedy nawet rozmawiają. Ojca przerażają wyznania syna, mniema, że to rojenia dziecięcej fantazji: „marzy się tylko temu biednemu chłopięciu”, ale malec słyszy umarłą nawet na cmentarzu, powtarza jej słowa:
„(...) Wszystko, co ludzie na ziemi, anieli w niebie
Nazwali pięknością –
By ojciec twój,
O synku mój,
Kochał ciebie.”
Mąż zastanawia się, czy duchy mogą być zarazem szczęśliwe, święte i obłąkane. Błaga Boga o litość – przeczuwa szaleństwo i rychłą śmierć syna „Panie, nie wydzieraj rozumu własnym stworzeniom, nie opuszczaj świątyń, którą Sam wybudowałeś Sobie (...)”. Ojciec i syn opuszczają cmentarz.

Na spacerze pośród dam i kawalerów Mąż wiedzie dialog z Filozofem. Rozmowa dotyczy przemian na świecie. Mędrzec uważa, że wszystkie istotne zmiany dokonują się poprzez „krew i zniszczenie form starych” - bunt i rewolucję. Rewolucja niejednokrotnie wiąże się z cierpieniem i przelewem krwi, ale jest koniecznością na drodze postępu i rozwoju. Współczesny świat mężczyźni przyrównują do starego drzewa „przyobleczonego” w kilka zielonych listków na dolnych gałęziach. Drzewo musi spróchnieć i upaść, młode listki nie „odrodzą” jego istnienia, bo korzenie tkwiące w ziemi gniją coraz bardziej. Podobnie zniszczeje stary świat, naznaczony zielonymi listkami odnowy. Jego upadek jest nieunikniony.

W górskim wąwozie Hrabia rozmyśla w samotności. Pragnął posiąść wszelką wiedzę o życiu, a tymczasem odkrył w swoim sercu „próżnię grobową”. Stracił sens życia, nie ma w nim ani miłości, ani wiary. Przeraża go choroba małego Orcia, bo chłopiec ma problemy ze wzrokiem – stopniowo ślepnie. Nagle Henryk słyszy głos Anioła Stróża: „Schorzałych, zgłodniałych, rozpaczających pokochaj bliźnich twoich, biednych bliźnich twoich, a zbawion będziesz.”

To przesłanie zagłusza szept zbliżającego się Mefista (Mefistofelesa):

„Mefisto: (...) Niech będzie pochwalon.
Mąż: Na wieki wieków – amen
Mefisto (wchodząc pomiędzy skały): Ty i głupstwo.”

Hrabia zauważa ogromnego czarnego Orła – symbol rycerskiej sławy (w Części pierwszej pojawia się jako postać „stwarzana” przez Chór Złych Duchów). Orzeł pozdrawia go i namawia do walki w obronie ideałów arystokracji: „Szablą ojców twoich bij się o ich cześć i potęgę.” Obiecuje zwycięstwo. Henryk wierzy „posłańcowi chwały” i postanawia działać – walczyć.

W pokoju przebywają Mąż, Lekarz i Orcio. Chłopiec ma już czternaście lat. Medyk bada go, bo młodzieniec coraz słabiej widzi. Nie rozpoznaje ojca i najbliższego otoczenia. Dostrzega tylko obrazy pojawiające się w jego myślach. Funkcjonuje w przestrzeni podświadomości – przeżyć wewnętrznych:
„Orcio: Mgłą zachodzi mi wszystko – wszystko (...)
Kiedy spuszczę powieki, więcej widzę niż z otwartymi oczyma.”

Lekarz przewiduje rozwój chorobywkrótce Orcio całkowicie straci wzrok, przy tym może dodatkowo pojawić się katalepsja – drętwota ciała charakterystyczna dla zaburzeń psychicznych. Ojciec nade wszystko pragnie uleczyć syna i gotów oddać połowę majątku za jego zdrowie, ale medyk nie rokuje nadziei – organizm chłopca uległ znacznej „dezorganizacji”, a „Dezorganizacja nie może się zreorganizować.”

Po wyjściu Lekarza, syn oznajmia ojcu, że nie widzi już świata zewnętrznego. Jego wzrokiem są oczy duszy, bo „tamte pogasły”. Zrozpaczony Henryk pada na kolana, nie wiedząc do kogo wznosić modlitwy: „(...) Bóg się z modlitw, Szatan z przeklęstw śmieje”
Odzywa się Głos Skądsiś: „Twój syn poetą – czegóż żądasz więcej?”

Ojciec Chrzestny rozmawia z Lekarzem na temat choroby Orcia. Wyjaśnia mu, że matka chłopca przed śmiercią chorowała psychicznie. Wchodzi hrabia, mówiąc medykowi o swoich niepokojach: „od kilku dni mój biedny syn budzi się zawsze około dwunastej, wstaje i przez sen mówi (...)”.

W sypialni Orcia zgromadzili się: Służąca, Krewni, Ojciec Chrzestny, Lekarz i Mąż. Wszyscy są świadkami majaków chłopca. Orcio budzi się i wzywa imienia Boga, odpędza od siebie ciemności: „jam się urodził synem światła i pieśni (...)”. Przyzywa matkę i błaga ją o bogactwa świata wewnętrznego: „bym żył wewnątrz, bym stworzył drugi świat w sobie, równy temu, jaki postradałem.”
Lekarz określa stan chłopca jako „pomieszanie zmysłów, połączone z nadzwyczajną draźliwością nerwów”, dlatego chory zachowuje się jakby balansował na krawędzi dwóch światów – jawy i snu. Przepisuje środki uspokajające. Orcio ponownie zapada w sen przerwany przez „głosy czyjeś”.

Ojciec błogosławi synowi i użala się nad losem dziecka „żyjącego duszą za obrębami ziemi, a ciałem przykutym do ziemi” . Hrabia zamierza niebawem ruszyć w bój.

Część trzecia

Część trzecia ukazuje obóz rewolucjonistów położony pośród wzgórz w leśnej okolicy. Na czele wygłodniałego i nędznego tłumu stoi wódz – Pankracy. Wśród buntowników są Żydzi zwani Przechrztami, wiążą oni z rewolucją plany religijne. W przyszłości chcą wprowadzić kult Jehowy oparty na Talmudzie. Pod przewodnictwem jednego z nich – Przechrzty, Hrabia Henryk zwiedza terytorium wroga. Widzi chłopów, rzemieślników, rzeźników, którzy mszczą się na panach za niegodne traktowanie – wieszają ich na szubienicy bądź zabijają. Pragną wytępienia klas uprzywilejowanych, by zniknęły podziały społeczne. Negują istnienie Boga, niszczą świątynie i przedmioty kultu. Kapłan nowej wiary – Leonard odprawia nabożeństwa na cześć Wolności. Wyzwolone kobiety „rozdają” swoją miłość.

Pankracy zapowiada się z wizytą u wodza arystokratów. Dochodzi do spotkania przywódców. Mężczyźni wzajemnie się oskarżają. Pankracy uzasadnia ideę rewolucji, której Henryk nie jest w stanie zaakceptować, ponieważ w obozie rebeliantów widział „wszystkie stare zbrodnie świata ubrane w szaty świeże i nowym kołujące tańcem”. Pankracy wystosowuje przeciwko arystokracji serię zarzutów, wypomina pijaństwo, matactwa sądowe, okrucieństwo wobec poddanych, cudzołóstwo. Hrabia broni swojej klasy i przypomina o jej zasługach: budowie świątyń, szpitali i szkół oraz obowiązku wojskowym szlachty. Liderzy nie znajdują porozumienia i rozstają się z obietnicą walki.

We wstępie do części trzeciej narrator wyraża ubolewanie, że święte wartości takie jak: tradycja, wiara w Boga, przestają mieć znaczenie, przemijają, ponieważ nadchodzą drastyczne zmiany: „świat dąży ku swoim celom”. Walka „starego z nowym” będzie krwawa.

U bram miasta, pośród wzgórz, zgromadził się wygłodniały i nędzny tłum. Ludzie rozstawili namioty i trwają w oczekiwaniu. Panuje wśród nich wielki chaos, słychać narzekania, groźby i przekleństwa. Buntownicze nastroje potęguje alkohol, który wszyscy bez umiaru spożywają: „(...) kubek lata wszędzie, obiega wszędzie. – Niech żyje kielich pijaństwa i pociechy!”

Na czoło zubożałego ludu wysuwa się przywódca – Pankracy: „Głos jego przeciągły, ostry, wyraźny – każde słowo rozeznasz, zrozumiesz (...)”. Obiecuje sprawiedliwość ciemiężonym, chleb biednym i wzywa do buntu, rewolucji, widząc w niej jedyną możliwość zmiany losu wyzyskiwanego pospólstwa. Wśród zwolenników Pankracego jest człowiek zwany Przechrztą.

W szałasie, przy blasku lamp siedzą Żydzi zwani przechrztami (Chór Przechrztów) - przyjęli oni wiarę chrześcijańską, by zjednoczyć siły i pokonać wro...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin