Lovecraft H.P. - Przyczajona groza.txt

(55 KB) Pobierz
 _______________________________________________                                           
| 						|
| Opowiadanie pobrane z: www.hplove.prv.pl  !!! | 
|						|
|_______________________________________________|

PRZYCZAJONA GROZA


1. Cie� na kominie

Tej nocy, kiedy uda�em si� do opuszczonej posiad�o�ci na szczycie G�ry Grom�w, by odnale�� tam przyczajon� groz�, woko�o szala�a burza. Nie by�em sam, nieostro�no�� i brawura nie ��czy�y si� bowiem w mej duszy z zami�owaniem do rzeczy osobliwych i przera�aj�cych, kt�re ugruntowa�y m� karier� i sk�oni�y do poszukiwa� tajemniczych a budz�cych groz� koszmar�w, zar�wno w �yciu, jak i literaturze. Towarzyszy�o mi dw�ch wiernych krzepkich m�czyzn, po kt�rych pos�a�em, gdy nadesz�a pora; ludzie ci ze wzgl�du na swe szczeg�lne umiej�tno�ci od dawna towarzyszyli mi w upiornych ekspedycjach.
Wyruszyli�my z wioski po cichu, z uwagi na reporter�w, kt�rzy wci�� tam przebywali, od czasu owej mrocznej, pos�pnej paniki, jaka wybuch�a zaledwie miesi�c wcze�niej, a �ci�lej od koszmarnej nocy, gdy nieuchwytna �mier� nawiedzi�a niewielk� wiosk�. Skonstatowa�em, i� przydadz� mi si� p�niej, teraz wszelako nie zale�a�o mi zbytnio na ich obecno�ci. Gdzie� w g��bi serca chcia�em, by wzi�li udzia� w tych poszukiwaniach, bym nie musia� tak d�ugo nosi� w sobie brzemienia owego sekretu, w gr� wchodzi�a bowiem obawa, �e �wiat uzna mnie za ob��kanego lub �e ja sam strac� zmys�y za spraw� demonicznych implikacji tej mro��cej krew w �y�ach tajemnicy. Teraz jednak postanowi�em wyzna� wszystko, niechaj kto chce nazwie mnie szale�cem, �a�uj� jedynie, �e tak d�ugo trzyma�em ow� rzecz w sekrecie. Ja bowiem i tylko ja wiem, jakiego rodzaju groza czai si� na szczycie tej widmowej, opuszczonej g�ry.
Niewielkim automobilem przebrn�li�my przez mierz�c� wiele mil po�a� pradawnego lasu i wzg�rza, p�ki stromizna nie okaza�a si� dla naszego pojazdu nie do pokonania. Miejsce to, ogl�dane noc� i bez t�um�w �ledczych, kt�rzy kr�cili si� tu za dnia, wyda�o si� nam o wiele bardziej z�owrogie i nieraz kusi�o nas, by zrobi� u�ytek z acetylenowego reflektora, nie zwa�aj�c na to, co silny blask m�g�by ku nam przywabi�. Po zmierzchu krajobraz wcale nie wydawa� si� przyjazny i urokliwszy; podejrzewam, �e nawet nie wiedz�c o grozie, kt�ra tutaj czyha�a, mimo woli wyczu�bym zawart� w owym miejscu z�� aur�. W pobli�u nie by�o wida� �adnych dzikich zwierz�t, s� one bowiem roztropne, wyczuj� od razu obecno�� zagro�enia i �mierci. Prastare, poorane przez pioruny drzewa wydawa�y si� nienaturalnie wielkie i poskr�cane, inna ro�linno�� natomiast nienaturalnie g�sta i wybuja�a, podczas gdy poro�ni�te chwastami fulgurytowe pag�rki i wzniesienia kojarzy�y mi si� z w�ami i czaszkami trup�w powi�kszonymi do gigantycznych rozmiar�w.
Groza czai�a si� na G�rze Grom�w od ponad stu lat. Dowiedzia�em si� tego dzi�ki artyku�owi w gazecie dotycz�cemu tragedii, kt�ry po raz pierwszy przybli�y� �wiatu to niesamowite miejsce. Jest to odleg�y, odludny region Catskills, gdzie ongi przez kr�tki czas pr�bowa�a osi��� grupa osadnik�w - Holendr�w, pozostawiaj�c po sobie jedynie kilka zrujnowanych posesji oraz zaludnione grupkami zdegenerowanych indywidu�w �a�osne wioski rozrzucone na zapomnianych przez Boga g�rskich zboczach. Normalni ludzie rzadko odwiedzali te rejony, p�ki nie sformowano oddzia��w policji stanowej, lecz nawet w�wczas str�e prawa patrolowali je sporadycznie i z wielk� niech�ci�. Groza wszelako nale�y do element�w prastarej tradycji, obecnych w s�siaduj�cych ze sob� wioskach, jest ona bowiem g��wnym tematem niewyszukanych rozm�w owych nieszcz�snych wiejskich prostak�w, kt�rzy z rzadka opuszczaj� swe doliny, by wymienia� r�cznie plecione kosze na prymitywne, acz niezb�dne do �ycia rzeczy, kt�rych sami nie byli w stanie ustrzeli�, zrobi� lub wyhodowa�.
Przyczajona groza zamieszka�a w unikanej przez ludzi, opuszczonej posesji Martense��w wzniesionej na szczycie wysokiego, tarasowego wzg�rza, kt�re z uwagi na cz�sto�� szalej�cych nad nim burz nazwano G�r� Grom�w. Przez ponad sto lat prastary, otoczony gajem, kamienny dom by� tematem niewiarygodnych, mro��cych krew w �y�ach historii, opowiada� o pot�nej, sun�cej cicho i nieub�aganie �mierci, kt�ra latem nawiedzi�a okoliczne tereny. Wie�niacy z trwog� i zapami�taniem zarazem m�wili o demonie, kt�ry po zmierzchu czyha� na samotnych w�drowc�w, aby porwa� ich w nieznane lub pozostawi� rozszarpane na strz�py szcz�tki w pobli�u le�nego duktu, nad�arte, jakby to uczyni�y wielkie, okrutne bestie. Czasami miejscowi szeptali tak�e o �ladach krwi wiod�cych jakoby ku odleg�ej posesji. Niekt�rzy zarzekali si�, �e to grzmoty wywo�ywa�y przyczajon� groz� z jej domeny, inni natomiast twierdzili, i� huk gromu by� jej prawdziwym g�osem.
Nikt, kto mieszka� poza le�nymi ost�pami, nie wierzy� w te r�norodne, cz�stokro� sprzeczne historie, pe�ne niesp�jnych, wynaturzonych opis�w na wp� dostrze�onego demona; �aden farmer ani wie�niak nie w�tpi� jednak, �e posiad�o�� Martense��w by�a nawiedzona. Historia tej okolicy nie pozostawia�a miejsca na jakiekolwiek pow�tpiewanie, mimo i� �ledczy, kt�rzy odwiedzali posesj�, gdy jaka� rozg�aszana przez miejscowych historia okazywa�a si� wyj�tkowo barwna, nie natrafili na jakiekolwiek �lady istnienia upiornych mocy. Babki snu�y osobliwe opowie�ci o duchu Martense�a, legendy zwi�zane z jego rodem, dziwaczn� wad� wrodzon�, przekazywan� genetycznie z pokolenia na pokolenie, a polegaj�c� na odmienno�ci barw obojga oczu, burzliwymi nienaturalnymi dziejami owej rodziny, zapisywanymi w opas�ej kronice, i morderstwem, kt�rego kl�twa ci��y�a nad kolejnymi dziedzicami.
Groza, kt�ra przyci�gn�a mnie tutaj, by�a jak nag�y omen, potwierdzaj�cy najwymy�lniejsze spo�r�d osobliwych historii rozg�aszanych w�r�d g�rali. Pewnej letniej nocy, po wyj�tkowo silnej burzy, w okolicy odnotowano gwa�town� ucieczk� ogarni�tych panik� wie�niak�w, kt�rych trwogi nie mog�y wywo�a� zwyk�e przywidzenia czy iluzje. �a�osne t�umy prymitywnych g�rali, wyj�c i wrzeszcz�c wniebog�osy, be�kota�y o nienasyconej grozie, kt�ra ich nawiedzi�a. Co do tego ludzie nie mieli w�tpliwo�ci. Nie widzieli, co to by�o, ale s�yszeli straszliwe wrzaski dochodz�ce z jednego z si� i wiedzieli, �e miejsce to odwiedzi�a okrutna �mier�.
Rankiem mieszka�cy i policja pod��yli za wstrz��ni�tymi g�ralami do miejsca, kt�rego, jak powiadano, dotkn�� palec �mierci. Tak by�o w istocie. Ziemia pod jedn� z wiosek g�rali zapad�a si� po uderzeniu pioruna, obracaj�c w perzyn� kilka cuchn�cych, brudnych sza�as�w; by�o to jednak niczym w por�wnaniu ze zniszczeniami bez w�tpienia organicznej natury. Mimo i� zamieszkiwa�o tu oko�o siedemdziesi�ciu pi�ciu os�b, w pobli�u nie by�o �ywego ducha. Wzburzon� ziemi� pokrywa�y plamy krwi i ludzkie szcz�tki, a� nadto wyrazi�cie obrazuj�ce okrucie�stwo szpon�w i k��w nie nazwanego demona. Od miejsca masakry nie odchodzi�y jednak �adne widoczne �lady, kt�re znaczy�yby jego drog� ucieczki. Wszyscy zgodnie potwierdzali, �e sprawc� owej zbrodni musia�o by� jakie� potworne zwierz�, nikt wszak�e nie wspomnia�, i� okrutno�ci� mord ten przypomina� najbardziej pos�pne rzezie dokonywane w�r�d g��boko dekadenckich wsp�lnot. Spraw� ponownie nag�o�niono, kiedy okaza�o si�, �e w nie wyja�niony spos�b zagin�o oko�o dwudziestu pi�ciu mieszka�c�w wioski, nawet jednak w tych okoliczno�ciach nikt nie potrafi� wyt�umaczy�, w jaki spos�b ludzie ci byliby w stanie zamordowa� ze szczeg�lnym okrucie�stwem, jak dzikie bestie, prawie pi��dziesi�t os�b. Niezbitym dowodem by�o to, �e owej letniej nocy niebo rozci�a b�yskawica, a po burzy pozosta�a wymar�a wioska pe�na upiornych, zmasakrowanych, rozszarpanych i nad�artych cia�.
W okolicy natychmiast zacz�to szemra�, ��cz�c owo koszmarne zdarzenie z nawiedzon� posesj� Martense��w, cho� oba miejsca dzieli�a odleg�o�� ponad trzech mil. Policjanci byli bardziej sceptyczni, w��czyli posiad�o�� do �ledztwa jedynie z obowi�zku i po pobie�nym przeszukaniu, stwierdziwszy, �e jest opuszczona, natychmiast skre�lili j� z rejestr�w. Wie�niacy i okoliczni mieszka�cy natomiast przeczesali ca�e to miejsce z niezwyk�� pieczo�owito�ci�. Wywr�cili wszystko w domu do g�ry nogami, przebagrowali stawy i strumienie, przetrz�sn�li zaro�la i przebadali uwa�nie ka�dy skrawek pobliskiego lasu. Wszystko na pr�no; �mier� pojawi�a si� i odesz�a, nie pozostawiaj�c po sobie �adnych �lad�w, z wyj�tkiem zniszcze� i trup�w.
Drugiego dnia poszukiwa� ca�� spraw� nag�o�ni�a skutecznie prasa, na G�rze Grom�w zaroi�o si� nagle od dziennikarzy. Pismacy skoncentrowali si� przede wszystkim na makabrycznych szczeg�ach, a przeprowadzaj�c wywiady, starali si� ukaza� ca�� spraw� jak pradawny koszmar w historycznej otoczce legend i mit�w opowiadanych przez miejscowe babiny. Z pocz�tku �ledzi�em te doniesienia bez wi�kszego entuzjazmu, je�eli bowiem chodzi o groz�, uwa�am siebie za konesera, jednak po tygodniu wyczu�em co� dziwnego, co wzbudzi�o me zainteresowanie, i tak oto pi�tego sierpnia 1921 roku wynaj��em pok�j w hotelu w Lefferts Corners, wiosce le��cej najbli�ej G�ry Grom�w, w hotelu pe�ni�cym zarazem funkcj� kwatery g��wnej badaj�cych okolic� dziennikarzy. Trzy tygodnie p�niej dziennikarzy pozosta�o tu ju� niewielu, mog�em zatem rozpocz�� swe przera�aj�ce �ledztwo, oparte na pobie�nych wywiadach, badaniach i obserwacjach, czyli tym wszystkim, czym zajmowa�em si� do tej pory.
Tak wi�c owej letniej nocy, gdy z oddali dobiega� ryk grzmot�w, zostawi�em sw�j cichy automobil i z dwoma uzbrojonymi towarzyszami wspi��em si� na szczyt G�ry Grom�w. W �wietle mej latarki elektrycznej ju� niebawem po�r�d wielkich d�b�w zacz�y ukazywa� si� widmowe, szare mury. W mrokach tej pos�pnej nocy, rozja�niona jedynie faluj�cym snopem �wiat�a, owa wielka budowla zdawa�a si� mgli�cie sugerowa� koszmary, kt�rych za dnia nie spos�b by�o dostrzec; niemniej jednak nie zawaha�em si�, jako �e przyby�em tu z g��bokim postanowieniem doprowadzenia mojej misji do ko�ca. Chcia�em upewni� si�, czy moje przypuszczenia by�y s...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin