8 Seryjni Mordercy Jeffrey Dahmer.pdf

(81 KB) Pobierz
394116031 UNPDF
JEFFREY DAHMER
Z gołym tyłkiem
Konerak miał tylko czternaście lat i próbował ujść z życiem. Była to jego jedyna szansa, aby uciec z tego okropnie
cuchnącego mieszkania, w którym upiorny blondyn odurzył go jakimś silnym narkotykiem. Wydawało się, że
dopisuje mu szczęście, kiedy zaczął odzyskiwać przytomność jak tylko blondyn gdzieś wyszedł.
Podniesienie się i dotarcie do drzwi wymagało wykorzystania wszystkich sił jakie tylko miał. Był tak
zdezorientowany i przerażony, iż nie zważał na to, że jest nagi. To była jedyna szansa aby przetrwać. Całkowicie
polegał na swoim instynkcie. Po prostu wydostać się stąd i uciec.
Było tuż przed drugą nad ranem, kiedy Sandra Smith zadzwoniła pod 911, aby zgłosić informację dotyczącą
chłopca wałęsającego się po ulicy "z gołym tyłkiem". Nie wiedziała kim on jest, ale wiedziała, że był poraniony i
przerażony.
Najpierw przyjechali pielęgniarze i owinęli nagiego, oszołomionego chłopca kocem. Wkrótce po tym, przybyli dwaj
policjanci i starali się zrozumieć, co działo się z tym młodzieńcem azjatyckiego pochodzenia.
Osiemnastoletnia Sandra Smith i jej rówieśniczka, kuzynka Nicole Childress, stały obok chłopca kiedy nadjechała
policja miasta Milwaukee. Obok chłopca stał także wysoki blondyn. Rozgorzała dyskusja między dziewczynami,
blondynem i policjantami.
Wysoki blondyn powiedział policji, że Konerak jest jego dziewiętnastoletnim kochankiem, który trochę za dużo
wypił. Konerak zaś, będąc pod wpływem narkotyków i w stanie oszołomienia, nie był zdolny zaprzeczyć
swobodnie mówiącemu blondynowi. Poza tym Dahmer wylegitymował się.
Dwie młode kobiety próbowały interweniować. Widziały, jak ten przerażony chłopiec starał się opierać
blondynowi, jeszcze zanim przyjechali policjanci. Były rozgniewane i złe, w większości dlatego, że funkcjonariusze
ignorowali je i słuchali zamiast tego białego mężczyzny.
Nie chcąc się w to mieszać, dwaj oficerowie poszli z chłopcem i wysokim blondynem do jego mieszkania. Panował
tam nieprzyjemny zapach, ale było bardzo czyste i schludne. Ubrania Koneraka były złożone i umieszczone na
sofie. Było tam też parę fotografii Koneraka w skąpym, czarnym bikini.
Konerak usiadł spokojnie na sofie, niezdolny do tego aby mówić w sensowny sposób. Nie jest nawet jasne to, czy
rozumiał ciche wyjaśnienia, jakich blondyn udzielał policjantom. Przepraszał on ich za to, że jego kochanek
wywołał tyle zamieszania i obiecał, że to się więcej nie powtórzy.
Policjanci uwierzyli blondynowi. Nie mieli powodów, aby mu nie wierzyć - był wygadany, inteligentny i bardzo
stonowany. Azjata natomiast był najwyraźniej naćpany i otumaniony. Oficerowie, nie chcąc wtrącać się w
domową kłótnię pomiędzy dwoma kochankami - homoseksualistami, opuścili mieszkanie widząc, jak Konerak
wciąż siedzi spokojnie na sofie. Jak sądzili, w tej okolicy było dużo więcej, bardziej naglących spraw, w których
należało interweniować.
Tym, czego nie dostrzegli w sypialni mieszkania, było ciało Tony'ego Hughesa, które będąc w stanie rozkładu
leżało w łóżku od trzech dni.
Tym, czego nie dostrzegli, był blondyn, który natychmiast po opuszczeniu przez funkcjonariuszy jego mieszkania,
zaczął dusić Azjatę, a potem uprawiać seks z jego zwłokami.
Tym, czego nie dostrzegli, były zdjęcia, na których ten sam blondyn oprawiał martwego chłopca, później
ćwiartował jego ciało i czyścił czaszkę, aby zatrzymać ją jako trofeum.
Wreszcie, tym, czego nie dostrzegli, była okazja aby spisać nazwisko Jeffrey'a Dahmera z dokumentów, które im
pokazał i przeprowadzić dalszą kontrolę danych, które powiedziałyby im, że ten stonowany, elokwentny
mężczyzna otrzymał wyrok w zawieszeniu za molestowanie seksualne dzieci.
Historia ta nie kończy się tutaj. Te dwie dziewczyny, które policja zignorowała, wróciły do domu matki Sandry
Smith, Glendy Cleveland, 36-letniej kobiety, która mieszkała tuż obok Oxford Apartments, nazywanego przez
Jeffrey'a Dahmera domem. Później, Cleveland zadzwoniła na policję, aby dowiedzieć się, co stało się z Azjatą.
Zapytała, w jakim wieku był chłopiec. "To nie był chłopiec. To dorosły mężczyzna," odpowiedział funkcjonariusz.
Kiedy wciąż zadawała pytania, ten powiedział jej: "Proszę pani, nie potrafię ująć tego jaśniej. Wszystkim się
zajęliśmy. On jest teraz ze swoim chłopakiem w jego mieszkaniu... Jestem jak najbardziej pewny... Nie mogę nic
poradzić na czyjeś preferencje seksualne."
Parę dni później, Cleveland znów zadzwoniła na policję, po tym jak przeczytała w gazecie artykuł o zaginięciu
młodego Laotańczyka o nazwisku Konerak Sinthasomphone, który wyglądał jak chłopiec, którego widziano jak
próbował uciec Jeffowi Dahmerowi. Nigdy nie przysłano nikogo, aby z nią porozmawiał o tej sprawie.
Cleveland próbowała nawet skontaktować się z biurem FBI w Milwaukee, ale nic z tego nie wyszło. Tak było do
czasu, kiedy to kilka miesięcy później, w poniedziałek 22 lipca 1991 roku, rozpętało się prawdziwe piekło.
Zdemaskowany
394116031.001.png
 
Kilka miesięcy później, 22 lipca 1991 roku, dwóch oficerów policji Milwaukee patrolowało dzielnicę Marquette
University znaną z bardzo nasilonej przestępczości. Upał był uciążliwy, a wilgotność powietrza prawie nie do
zniesienia. Przez to, smród w tej okolicy był jeszcze bardziej dokuczliwy: śmieci na ulicach, mocz i kał
pozostawione przez bezdomnych, odór zjełczałego tłuszczu.
Około północy, dwóch oficerów policji siedzących w samochodzie, zauważyło niskiego, żylastego czarnego
mężczyznę z kajdankami zwisającymi z nadgarstków. Dochodząc do wniosku, że uciekł on innemu patrolowi,
zapytali, co tu robi. Ten zaś rozpoczął opowieść o tym "dziwnym kolesiu", który założył mu kajdanki w swoim
mieszkaniu. Zatrzymany mężczyzna nazywał się Tracy Edwards i miał 32 lata.
Opowieść Edwardsa brzmiała trochę, jak historia jednej z kłótni pomiędzy homoseksualistami, których to policja
zazwyczaj unikała, jednak ci dwaj oficerowie pomyśleli, że powinni sprawdzić tego mężczyznę, który skuł
Edwardsa, a który mieszkał w Oxford Apartments 924 przy 25 North Street. Drzwi do mieszkania 213 otworzył
miło wyglądający 31-letni blondyn.
Dahmer był bardzo stonowany i rzeczowy. Zaoferował, że przyniesie z sypialni klucz do kajdanek. Edwards
przypomniał sobie, że był tam także nóż, którym Dahmer mu groził.
Jeden z oficerów postanowił pójść do sypialni sam i trochę się rozejrzeć. Zauważył tam fotografie leżące wokół,
których treść zaszokowała go: poćwiartowane ludzkie ciała, czaszki w zamrażarce. Kiedy doszedł do siebie,
krzyknął do partnera, aby ten skuł Dahmera i aresztował go.
Spokojny, opanowany blondyn, nagle odwrócił się do niego i zaczął walczyć z drugim policjantem, który próbował
założyć mu kajdanki. Podczas gdy jeden z oficerów obezwładnił Dahmera, drugi podszedł do zamrażarki i
otworzył ją. Wrzasnął przeraźliwie na widok twarzy, która gapiła się na niego i szybko zamknął drzwi. "W tej
lodówce jest pieprzona głowa!"
Dokładniejszy przegląd mieszkania ujawnił bliskie zestawienie porządku i rzeczy nie do opisania. Podczas gdy
małe, jednoosobowe pomieszczenie służące za sypialnię było schludne i czyste, zwłaszcza jak na mieszkanie
kawalera i jego zadbanych złotych rybek, odór rozkładu był wszechogarniający.
Pudełko oczyszczonej sody w lodówce z trudem pochłaniało odór gnijących odciętych głów. Zamrażarka zawierała
jeszcze trzy inne głowy, starannie przechowywane w plastikowych workach, zawiązanych plastikowym sznurkiem.
Były tam też drzwi, które prowadziły do sypialni, szafy i łazienki, wyposażone w zaryglowany zamek. Anne E.
Schwartz, reporterka, która jako pierwsza zjawiła się na miejscu zbrodni, opisała to, co tam zobaczyła, w swojej
książce pt.: "The Man Who Could Not Kill Enough" w następujących słowach: "... w głębi szafy stał metalowy
kociołek, zawierający rozkładające się dłonie i penisy. Na półce nad kuchenką leżały dwie czaszki."
"W szafie były także pojemniki z alkoholem etylowym, chloroformem i formaldehydem, oraz kilka szklanych słoi,
w których trzymano męskie genitalia zakonserwowane w formalinie... a także fotografie zrobione polaroidem, w
różnych stadiach agonii ofiar. Jedna przedstawiała głowę mężczyzny, z nienaruszonym jeszcze ciałem, leżącą w
umywalce. Na innej, ofiara była rozcięta od szyi po pachwinę, jak jeleń patroszony po zabiciu; cięcia były tak
czyste, że mogłam wyraźnie dostrzec kości miednicy." Na niektórych zdjęciach widniały jego ofiary jeszcze zanim
je zamordował, w różnych pozach erotycznych, lub skrępowane.
Policja, koroner okręgowy, media, rodziny zaginionych młodzieńców, rodzina Jeffa Dahmera, miasto Milwaukee i
cały świat próbowały zrozumieć, co tak naprawdę stało się w mieszkaniu z numerem 213. W końcu, zaczęła się
wyłaniać cała historia.
Pociąg pędzący do szaleństwa
Pierwszą osobą, która zgłębiła otchłanie zepsucia Jeffrey'a Dahmera, był detektyw Patrick Kennedy. Wielki,
niedźwiedziowaty mężczyzna z sumiastymi wąsami stał się tym, kto przyjął zeznania Dahmera i komu powierzył
on szczegóły swego, trwającego trzynaście lat, morderczego szału.
Podczas gdy Dahmer miewał fantazje na temat zabijania mężczyzn i odbywania stosunków seksualnych z ich
martwymi ciałami już w wieku czternastu lat, nie zrobił nic aby je zrealizować, aż do czasu ukończenia szkoły
średniej w czerwcu 1978 roku. Mieszkając wraz z rodzicami w Bath, w stanie Ohio, poderwał autostopowicza o
nazwisku Steven Hicks. Miewali stosunki seksualne i pili piwo, ale potem Hicks postanowił odejść. Dahmer nie
mógł znieść myśli, że jego kochanek go opuszcza, więc uderzył go w głowę sztangą i zabił na miejscu.
Musiał pozbyć się ciała, więc poćwiartował je, zapakował w plastikowe worki na śmieci i pogrzebał w lesie za
domem. Na jesieni tego roku, uczęszczał do Uniwersytetu Stanowego Ohio przez jeden semestr, ale oblał
egzaminy i wyleciał ze studiów. Pod koniec roku 1978, opuścił dom, aby zaciągnąć się do wojska i został
przydzielony do jednostki stacjonującej w Niemczech. Najwyraźniej, będąc w armii nie zabił nikogo, co zostało
potwierdzone w wyniku wyczerpującego śledztwa przeprowadzonego przez niemiecką policję. Po kilku latach,
został zwolniony z powodu alkoholizmu i wyjechał aby zatrzymać się na Florydzie, tuż przed powrotem do Ohio.
Kiedy już wrócił do domu, wykopał ciało Hicka, zmiażdżył rozkładające się zwłoki kowalskim młotem i porozrzucał
je w lesie.
Kilka miesięcy po tym, jak został aresztowany w październiku 1981 roku za chuligańskie wybryki pod wpływem
alkoholu, jego ojciec uznał, że będzie najlepiej dla Jeffrey'a, jeśli zamieszka on ze swoją babką w West Allis, w
stanie Wisconsin. Wszystko układało się pomyślnie, do czasu gdy obnażył się w towarzystwie kilku osób.
Najwyraźniej, wtedy również zbyt dużo wypił. Następnie, dobrze się prowadził przez dalsze cztery lata, dopóki
znów nie został aresztowany za masturbowanie się w towarzystwie dwóch chłopców, we wrześniu 1986 roku.
Otrzymał wyrok w zawieszeniu na rok.
Swoją drugą ofiarę, Stevena Toumi, zabił w pokoju hotelowym, we wrześniu 1987 roku. Pili oni dużo mocnych
trunków w jednym z popularnych barów dla gejów. Dahmer nie wiedział, jak go zabił, ale gdy się ocknął, Toumi
był już martwy i miał krew w ustach. Jeff przyniósł wielką walizkę i wepchnął ciało do środka. Po wszystkim,
zabrał ciało Toumi'ego do piwnicy domu babki, odbył z nim stosunek seksualny, masturbował się nad nim, a
potem poćwiartował je i wyrzucił do śmieci.
Kilka miesięcy później, wybrał swoją trzecią ofiarę, czternastoletniego rodowitego Amerykanina nazwiskiem Jamie
Doxtator, który wałęsał się wokół barów dla gejów w poszukiwaniu towarzystwa. Metody Dahmera stały się
wtedy utrwalonym sposobem działania. Zazwyczaj, spotykał i wybierał swoją zdobycz w barach dla gejów lub na
pływalniach. Zwabiał ofiary do swego mieszkania oferując im pieniądze za pozowanie do zdjęć lub po prostu, aby
napić się trochę piwa i pooglądać jakieś filmy. Potem odurzał je narkotykami, dusił, masturbował się nad ich
ciałami lub odbywał ze zwłokami stosunki seksualne; ćwiartował ciała i pozbywał się ich. Czasami zatrzymywał
czaszkę lub inną część ciała jako pamiątkę.
Przeprowadził ten rytuał, w marcu 1988 roku, z Richardem Guerrero, przystojnym młodzieńcem pochodzącym z
Meksyku. Dahmer twierdził, że spotkał go w barze dla gejów w Milwaukee, ale rodzina Guerrero utrzymywała, że
ich syn był na pewno heteroseksualistą. W lecie tego roku, Dahmer zamordował czterech mężczyzn. Podczas gdy
babka Jeffrey'a była zupełnie nieświadoma rzeczy, które miały miejsce w piwnicy jej domu, to jak najbardziej
zdawała sobie sprawę z pijaństwa wnuka oraz hałasów wywoływanych przez niego i jego męskich przyjaciół. Coś
trzeba było z tym zrobić.
Tak więc, we wrześniu 1988 roku Jeffrey przeprowadził się do mieszkania na 24 North Street w Milwaukee. Już
następnego dnia wpakował się w poważne kłopoty. Zaoferował trzynastoletniemu laotańskiemu chłopcu 50$ za
pozowanie do zdjęć. Odurzył go narkotykami i pieścił się z nim, ale nie był brutalny, ani też nie odbył z nim
stosunku. Niezwykłym zbiegiem okoliczności, chłopiec nazywał się Sinthasomphone i był starszym bratem
Koneraka, którego Dahmer zamorduje w maju 1991 roku.
Rodzice chłopca zdali sobie sprawę z tego, że coś złego dzieje się z ich dzieckiem i zabrali je do szpitala, gdzie
potwierdzono, że chłopiec był pod wpływem narkotyków. Policja zabrała Dahmera z pracy przy mieszarce
czekolady Ambrosia. Został aresztowany za seksualne wykorzystywanie dziecka i napaść seksualną drugiego
stopnia. 30 stycznia 1989 roku, przyznał się do winy, chociaż twierdził, że sądził wtedy iż chłopiec był znacznie
starszy.
Podczas gdy Dahmer oczekiwał na wyrok, znowu mieszkając w domu babki, poznał w barze dla gejów
afroamerykańskiego homoseksualistę nazwiskiem Anthony Sears. Tak jak innym, zaoferował 24-letniemu,
aspirującemu do roli modela, mężczyźnie trochę pieniędzy za pozowanie do zdjęć. Kiedy dotarli do domu babki
Dahmera, ten uśpił Searsa, a potem udusił go. Odbył stosunek ze zwłokami, po czym poćwiartował je.
Anne Schwartz opisuje co stało się potem: "... zatrzymał głowę i gotował ją, aby usunąć skórę, później
pomalował czaszkę szarą farbą, ażeby, w przypadku odkrycia jej, wyglądała jak plastikowy model używany przez
studentów medycyny. Dahmer przechowywał to trofeum przez dwa lata, dopóki nie zostało odnalezione w
mieszkaniu 213, 23 lipca 1991 roku. Potem wyjaśnił, że aby osiągnąć satysfakcję, masturbował się przed tą
czaszką."
23 maja 1989 roku, adwokat Dahmera - Gerald Boyle i Zastępca Prokuratora Okręgowego - Gale Shelton
przedstawili swoje argumenty Sędziemu Williamowi Gardnerowi. Shelton żądał co najmniej pięciu lat więzienia.
"Moim zdaniem, jest to absolutnie jasne, że prognozy na leczenie Pana Dahmera w obrębie społeczeństwa są
niewesołe... Jego spostrzeżenie na temat tego, co zrobił źle, to fakt, że wybrał zbyt młodą ofiarę, - oraz, że jest
to wszystko, co zrobił źle, - to tylko część problemu... Wydawał się być współpracującym i wrażliwym, ale
cokolwiek kryło się pod tą powierzchnią, wskazuje na tkwiący głęboko gniew i problemy natury psychologicznej, z
którymi nie chce, lub nie potrafi on dać sobie rady."
Trzech psychologów przebadało Dahmera i zgodzili się, że ma skłonność do manipulowania innymi, jest oporny i
wykrętny. Zalecono hospitalizację i intensywne leczenie.
Boyle, obrońca Dahmera, twierdził, że jest on chory i potrzebuje opieki psychiatrycznej, a nie więzienia. Pochwalał
fakt, że potrafił utrzymać pracę. "Nie mamy tu do czynienia z wielokrotnym przestępcą. Wierzę, że został on
zatrzymany, zanim doszedł do punktu, w którym mogłoby być dużo gorzej, co oznacza; że jest to pewnego
rodzaju błogosławieństwo."
Sam Dahmer wypowiadał się w swojej obronie, obwiniając za swoje zachowanie alkoholizm. Był elokwentny i
przekonujący jak na kogoś, kto zabił już kilku mężczyzn. "To, co zrobiłem, było bardzo poważnym czynem. Nigdy
przedtem nie byłem w takiej sytuacji. W tak okropnej sytuacji. Jest to koszmar, który się spełnił. Jeśli jakiekolwiek
z moich wcześniejszych zachowań miałoby mną wstrząsnąć, to byłoby właśnie to."
"Jedyną rzeczą, jaką mam teraz w głowie, i która jest mocna i daje mi pewien rodzaj dumy, jest moja praca. O
mały włos mógłbym ją stracić z powodu mojego zachowania, za które biorę pełną odpowiedzialność... Wszystko,
co mogę zrobić, to błagać was, proszę darujcie mi moją pracę. Proszę, dajcie mi szansę bym pokazał wam, że
mogę, że potrafię zarabiać na życie uczciwością i ciężką pracą i nie wplątać się więcej w sytuację taką jak ta... To
uwiedzenie dziecka było szczytem mojego idiotyzmu... Chcę pomóc. Naprawdę chcę zmienić moje życie."
Cudowny występ prawdziwego psychopaty! Sędzia jednak nabrał się na to, wydał wyrok pięciu lat w zawieszeniu.
Ponadto kazano Dahmerowi spędzić rok w domu poprawczym z "warunkowym zwolnieniem do pracy", które
pozwalało mu wychodzić do pracy w ciągu dnia i na noc wracać do aresztu.
Po dziesięciu miesiącach, sędzia przyznał mu przedterminowe zwolnienie pomimo listu od ojca Dahmera, w
którym nalegał on na to, aby nie wypuszczać syna zanim nie otrzyma opieki lekarskiej. Wyszedł w marcu 1990
roku, aby zamieszkać z babką, ale jego pobyt tam miał trwać do czasu, aż znajdzie sobie własne mieszkanie.
14 maja 1990 roku, Dahmer wprowadził się do 924 przy 25 North Street, mieszkania 213 i wtedy zaczęło się
zabijanie na serio.
W ciągu następnych piętnastu miesięcy, Dahmer rozpoczął morderczą hulankę, która kosztowała życie dwunastu
mężczyzn. Od maja do lipca 1991 roku, częstotliwość jego morderstw przybrała szalone tempo, kiedy to zabijał
jednego mężczyznę na tydzień. Wszyscy, za wyjątkiem trzech, byli czarni; jeden był biały, jeden Laotańczyk i
jeden Hiszpan. Większość, choć nie wszyscy, byli homoseksualistami lub biseksualistami. Najmłodszym był
Konerak - 14 lat; najstarszy miał 31 lat. Wiele ofiar prowadziło życie, które policja nazywa "stylem życia
wysokiego ryzyka". Większość tych mężczyzn bywało wcześniej aresztowanych, często za bardzo poważne
przestępstwa, jak podpalenia, napaści na tle seksualnym, gwałty, pobicia itp. Poniższa lista pojawia się w książce
Anne Schwartz: "The Man Who Could Not Kill Enough".
Edward Smith - czerwiec 1990;
Ernest Miller - wrzesień 1990;
David Thomas - wrzesień 1990;
Curtis Straughter - luty 1991;
Errol Lindsey - kwiecień 1991;
Anthony Hughes - 24 maja 1991;
Konerak Sinthasomphone - 27 maja 1991;
Matt Turner - 30 czerwca 1991
Ricky Lee Beeks - lipiec 1991;
Jeremiah Weinberger - 5 lipca 1991;
Oliver Lacey - 12 lipca 1991;
Joseph Bradehoft - 19 lipca 1991.
Jego rytuał zwabiania, mordowania i pozbywania się ofiar był zazwyczaj taki sam. Zapraszał mężczyznę do swego
mieszkania aby oglądać z nim filmy pornograficzne lub aby ten pozował do zdjęć. Rozgniatał przepisane mu
środki uspokajające i podawał je w drinku. Odurzonego, Dahmer dusił gołymi rękami lub skórzanym paskiem.
Często odbywał stosunki płciowe ze zwłokami, a potem masturbował się nad nimi.
Zanim rozpoczynał jakiekolwiek porządki, Dahmer sięgał po polaroid aby zatrzymać to całe doświadczenie, tak, by
móc zapamiętać każde morderstwo. Potem rozcinał tors ofiary. Był zafascynowany barwą wnętrzności i
pobudzony seksualnie ciepłem, które wydzielało świeżo zabite ciało. Ostatecznie ćwiartował zwłoki, fotografując
każde stadium tego procesu, aby później czerpać przyjemność z oglądania ich.
Pozbył się większości ciał eksperymentując z różnymi chemikaliami i kwasami, które redukowało mięśnie i kości
do postaci czarnej, paskudnie cuchnącej mazi, którą można było wylać do ścieku lub toalety.
Pewne części ciał zatrzymywał jako trofea, często były to genitalia lub głowy. Genitalia przetrzymywał w
formalinie. Głowy były gotowane, aż ciało odeszło od kości. Kiedy już czaszka była oczyszczona, malował ją szarą
farbą, aby wyglądała jak plastikowa.
U nekrofilów kanibalizm nie jest czymś niezwykłym. Dahmer twierdził, że jadł mięso swych ofiar, ponieważ
wierzył, że ludzie ci ożyją w nim. Próbował różnych przypraw i różnych sposobów przyrządzania mięsa, aby było
smaczniejsze. Spożywanie ludzkiego ciała przyprawiało go o erekcję. Jego słynna lodówka zawierała paski
zamrożonego ludzkiego mięsa. Próbował także ludzkiej krwi, ale nie odpowiadała jego kubkom smakowym.
Podobnie jak Eddie Gein, starał się udoskonalać sztukę preparowania i wypychania, tak więc mógł wypróbowywać
najnowsze techniki na swych ofiarach.
Władza była dla Dahmera bardzo istotną kwestią. Nie mógł znieść odmowy czy odrzucenia. Nawet w jego
związkach homoseksualnych, nie chciał sprawiać przyjemności partnerowi, chciał zaspokoić tylko swoje popędy.
Rozkosz oznaczała dla Dahmera odbywanie stosunków seksualnych analnych lub oralnych z jego partnerem,
niezależnie od tego czy był żywy, czy martwy.
Ta potrzeba absolutnej władzy zaprowadziła go na całkiem dziwne drogi. Jedną z nich był rodzaj lobotomii, którą
przeprowadził na kilku swoich ofiarach. Kiedy były już odurzone, wiercił otwory w ich czaszkach i wstrzykiwał
kwas solny w ich mózgi. Nie trzeba mówić, że spowodowało to natychmiastową śmierć u tych kilku ofiar, chociaż
jedna przypuszczalnie funkcjonowała w znacznie ograniczonym stopniu przez kilka dni, zanim zmarła.
Nic dziwnego, że jego potrzeba kontrolowania innych doprowadziła do tego, że parał się satanizmem. W
rzeczywistości, już posiadanie ciał swoich ofiar wokół, sprawiało, że czuł się "zupełnie zły."
"Muszę się zastanowić, czy istnieje, czy też nie istnieje na tym świecie jakaś zła siła i czy byłem pod jej wpływem,
czy też nie. Chociaż nie jestem pewien czy istnieje Bóg," powiedział Dahmer, "albo czy istnieje diabeł, to wiem, że
jak dotąd sporo o nich myślałem."
Miał on plany aby stworzyć w swoim mieszkaniu relikwiarz zawierający wszystkie jego trofea, statuę gryfa i
kadzidła płonące w czaszkach jego ofiar, tak aby otrzymał "specjalne moce i energie aby pomóc sobie w życiu
towarzyskim oraz finansowo."
Dlaczego?
Dlaczego zaistniał człowiek taki jak Jeffrey Dahmer? W jaki sposób mężczyzna staje się seryjnym mordercą,
nekrofilem, kanibalem i psychopatą? Pomimo nagłego przypływu publikacji, których autorzy oświadczają, że
rozumieją ten problem, można przytoczyć jedynie kilka konwencjonalnych odpowiedzi.
Wiele teorii przekonuje nas, że odpowiedzi można zawsze odnaleźć w nadużyciach w stosunku do dziecka, złym
wychowaniu, urazach głowy, alkoholowym zatruciu płodu i uzależnieniu od narkotyków. Być może w pewnych
przypadkach są to istotne czynniki, ale nie w przypadku Jeffrey'a Dahmera.
Jego ojciec, Lionel Dahmer, napisał bardzo smutną i gorzką książkę, zatytułowaną "A Father's Story", która
zgłębia bardzo powszechny problem rodziców starających się desperacko zapewnić swojemu dziecku dobre
wychowanie i odkrywających, ku swemu przerażeniu, że ich dziecko zbudowało wysoki mur dookoła siebie, który
coraz bardziej odbija wszelkie ich wpływy. Podczas gdy, na szczęście, większość rodziców nie musi wychowywać
Jeffrey'a Dahmera, to zbyt wiele z nich widziało swoje dzieci ulegające narkotykom, alkoholowi, zbrodni pomimo
ich największych, często nawet zaciekłych, wysiłków i prób interwencji.
"Jest to portret rodzicielskich obaw... okropne poczucie, że twoje dziecko wymknęło ci się z rąk, że twój mały
chłopiec wiruje w próżnię, obraca się w wirze, stracony, stracony, stracony."
Lionel wydaje się być zupełnie uczciwy w rozpoznawaniu złych wpływów w życiu Jeffa. Żadna rodzina nie jest
idealna. Matka Jeffa miała różne dolegliwości fizyczne i przejawiała duże napięcie, mające swe podłoże w
alkoholizmie ojca, który wywarł duży nacisk na jej życie.
Lionel, chemik, który dążył do osiągnięcia tytułu doktora nauk humanistycznych, przebywał w pracy częściej niż
powinien po to, aby uniknąć domowego zgiełku. Ostatecznie, małżeństwo zakończyło się rozwodem, gdy Jeff miał
osiemnaście lat. Jednakże, żadna z tych powszechnych domowych awantur nie skutkuje pojawieniem się
seryjnego mordercy, nekrofila itp.
Jeff Dahmer urodził się w Milwaukee, 21 maja 1960 roku, w małżeństwie Lionela i Joyce Dahmerów. Był
dzieckiem pożądanym i adorowanym, pomimo kłopotów, jakie miała Joyce w czasie ciąży. Był normalnym,
zdrowym dzieckiem, którego narodziny stanowiły okazję do wielkiej radości. Jako brzdąc, był szczęśliwym,
kipiącym energią chłopcem, który kochał pluszowe króliki, drewniane klocki itp. Miał także psa wabiącego się
Frisky, swojego największego ulubieńca z dzieciństwa.
Pomimo, większej niż zwykle, liczby infekcji ucha i gardła jakie przeszedł, Jeff wyrósł na szczęśliwego małego
chłopca. Jego ojciec wspomina dzień, w którym oswobodzili ptaka, będącego pod opieką ich trojga i
przywracanego przez nich do zdrowia, po tym jak znaleźli go rannego:
"Kołysałem tego ptaka w złożonych dłoniach, podniosłem je do góry, a potem otworzyłem i wypuściłem go.
Wszyscy czuliśmy się zachwyceni. Oczy Jeffa były szeroko otwarte i błyszczące. To mógł być pojedynczy,
najszczęśliwszy moment w jego życiu."
Rodzina przeprowadziła się do stanu Iowa, gdzie Lionel pracował nad swym doktoratem na Uniwersytecie
Stanowym Iowa.
Kiedy Jeff miał cztery lata, jego ojciec zamiatając, wymiótł spod ich domu szczątki jakiegoś małego zwierzęcia
zabitego przez cywety. Gdy zebrał drobne kości, Jeff wydawał się "dziwnie poruszony dźwiękiem jaki wydawały.
Jego małe rączki zanurzyły się głęboko w stertę kości. Nie mogę dłużej patrzeć na to jak na epizod przemijającej
dziecięcej fascynacji. To samo poczucie czegoś mrocznego i zacienionego, jakiejś złośliwej siły rosnącej w moim
synu, zabarwia teraz prawie każde wspomnienie."
W wieku sześciu lat, cierpiał na dwustronną przepuklinę i konieczna była operacja w celu usunięcia problemu.
Wydaje się, że nigdy nie odzyskał swojej pobudliwości i pogody ducha. "Wydawał się być mniejszy, jakoś tak
bardziej podatny na zranienie... stawał się bardziej zamyślony, siedział cicho przez długi czas z twarzą dziwnie
nieruchomą."
W 1966 roku, Lionel ukończył pracę nad doktoratem w Iowa i został zatrudniony jako badacz chemik w Akron, w
stanie Ohio. Joyce była w ciąży z ich drugim synem Davidem. W tym czasie Jeff był w pierwszej klasie, a "dziwny
strach zaczął wpełzać do jego osobowości, obawa przed innymi była połączona z całkowitym brakiem wiary w
siebie. Rozwinął u siebie niechęć do zmian, potrzebę ciągłego poczucia bezpieczeństwa znajomych miejsc.
Perspektywa pójścia do szkoły przerażała go. Ten mały chłopiec, który kiedyś wydawał się być tak szczęśliwy i
pewny siebie został zastąpiony przez inną osobę, bardzo nieśmiałą, zdystansowaną, niemal niekomunikatywną."
Lionel podejrzewał, że to przeprowadzka z Iowa do Ohio była podstawowym czynnikiem, a zachowanie Jeffa -
normalną reakcją na opuszczenie znajomych miejsc i umieszczenie w całkowicie nowych. On także cierpiał w
młodości z powodu swej nieśmiałości, introwersji i braku poczucia bezpieczeństwa, ale nauczył się pokonywać te
problemy. Sądził, że jego syn też wkrótce nauczy się jak je przełamać. Tym, czego nie wiedział, był fakt, że stan
Jeffa w jego chłopięcym wieku był dużo bardziej poważny, aniżeli jego, oraz, że "Jeff zaczął cierpieć z powodu
bliskiej izolacji."
W kwietniu 1967 roku, rodzina kupiła nowy dom. Jeff wydawał się lepiej dostosować do tej przeprowadzki i
nawiązał bliską przyjaźń z chłopcem o imieniu Lee. Polubił też bardzo jedną ze swoich nauczycielek i podarował
jej słój kijanek, które sam nałapał. Później, Jeff dowiedział się, że nauczycielka oddała je jego przyjacielowi Lee.
Wtedy zakradł się do garażu chłopca i zabił wszystkie kijanki przy pomocy oleju samochodowego.
Rzeczy, z biegiem czasu, wcale nie miały się lepiej; według jego ojca: "Jego postura i ogólny sposób w jaki się
prowadził, zmieniły się radykalnie pomiędzy dziesiątymi i piętnastymi urodzinami. Zniknął swobodny, rozluźniony
chłopiec, a zastąpiła go dziwnie sztywna i nieugięta postać."
"Wyglądał na spiętego, o wyprostowanej sylwetce. W tym czasie jego nieśmiałość pogłębiała się, a zaczepiony
przez innych ludzi stawał się spięty. Coraz więcej czasu spędzał w domu, sam w swoim pokoju, lub gapiąc się w
Zgłoś jeśli naruszono regulamin