JAK TO WIDZI BILL.doc

(293 KB) Pobierz

1.     Przemiana osobowości.
Często powiada się, że nas, uczestników AA, interesuje jedynie kwestia nadużywania alkoholu. To nieprawda. Musimy skończyć z piciem, żeby zachować życie. Ale każdy, kto bezpośrednio zetknął się z osobowością człowieka uzależnionego, wie, że żaden prawdziwy alkoholik nie zerwie na stałe z piciem, jeśli nie dozna głębokiej przemiany tejże osobowości.
Sądziliśmy, że „trudne warunki" pchały nas do picia, i że dopiero wówczas, gdy nasze próby zmiany warunków spełzły na niczym, zaczęliśmy tracić kontrolę nad piciem i staliśmy się alkoholikami. Nigdy nie przyszło nam do głowy, że to my sami powinniśmy się zmienić, by sprostać warunkom, jakiekolwiek by one nie były.

2.    
W rękach Boga .
Spoglądając wstecz zdajemy sobie sprawę, iż oddanie się w ręce Boga spowodowało w naszym życiu wielkie zmiany. Takiej ich skali nie mogliśmy wcześniej ani za planować, ani tym bardziej oczekiwać.
Moja depresja pogłębiła się niewyobrażalnie i wreszcie wydało mi się, że jestem dosłownie na samym dnie piekielnego potrzasku. Wciąż krztusiłem się pojęciem siły większej ode mnie, lecz w końcu, na krótką chwilę, padł ostatni zrąb mojego pyszałkowatego uporu. Płacząc wykrzyknąłem nagle: „Jeżeli jest Bóg to niech mi się ukaże! Jestem gotów zrobić wszystko wszystko! ".
Nagle pokój rozjaśniło wielkie białe światło. Wtrącony zostałem w ekstazę, której nie da się opisać słowami.Oczyma duszy zobaczyłem siebie na szczycie góry, na którym dął silny wiatr – nie powietrzny, ale duchowy
I wtedy nagle poczułem się wolny... Powoli ekstaz, ustąpiła. Leżałem wciąż na łóżku, ale teraz jakby w calkiera innym świecie – w nowym świecie świadomości Towarzyszyło mi, we mnie samym i wokół mnie, wspaniałe poczucie Obecności. Pomyślałem wtedy: „Więc to jest ten Bóg, o którym mówią z ambon!

3.    
Ból a rozwój.
Kiedyś litowałem się nad wszystkimi, którzy cierpią- Teraz współczuję jedynie tym, którzy cierpią w niewiedzy – którzy nie pojmują sensu ani najwyższej użyteczności bólu.
Ból jest kamieniem probierczym rozwoju duchowego, powiedział kiedyś ktoś, kto dobrze wiedział o czym mówi. My w AA, którzy wiemy, że ból nałogu musiał poprzedzać trzeźwość, a później chaos emocjonalny poprzedzał pogodę ducha całym sercem podpisujemy się pod tym stwierdzeniem.
Pogłębiaj swą wiarę. Wystawiaj twarz ku Światłu nawet jeśli na razie nie przejrzałeś.

4.    
Czy mamy wybór?
Nie pozwólmy, by zaślepiło nas jałowe przekonanie, zgodnie z którym jesteśmy jedynie nieszczęsnymi ofiarami naszego dziedzictwa, naszych doświadczeń życiowych, naszego otoczenia – tak iż rzekomo tylko te siły powodują nami i decydują za nas. Nie tędy wiedzie droga do wolności. Musimy uwierzyć, że naprawdę mamy wybór.
Jako czynni alkoholicy utraciliśmy zdolność wyboru co do tego, czy się napijemy, czy nie. Byliśmy ofiarami przymusu, który zdawał się skazywać nas na kontynuowanie samozniszczenia.
A jednak w końcu zdobyliśmy się na takie wybory, które przywiodły nas na drogę zdrowienia. Uwierzyliśmy, że – zdani tylko na siebie – jesteśmy bezsilni wobec alkoholu. No bo przecież ta wiara to był nasz wybór, nasza decyzja i to niesłychanie trudna. Uwierzyliśmy też, że jakaś Siła Wyższa może przywrócić nam zdrowie – nastąpiło to wtedy, gdy staliśmy się gotowi stosować w życiu zasady Dwunastu Kroków.
Wybraliśmy „zdobycie się na gotowość" i nigdy w życiu nie dokonaliśmy lepszego wyboru.

5.    
Rozwój i pogłębianie życia duchowego.
To oczywiste, że życie z głęboka urazą i złością prowadzi nieuchronnie do poczucia pustki wewnętrznej i nieszczęścia. Jeśli dopuścimy do takiego życia to marnujemy te wszystkie godziny, które mogłyby być wartościowe. Szczególnie dla alkoholika, którego nadzieja tkwi w rozwijaniu i pogłębianiu życia duchowego, zachowywanie uraz i złości jest jak stwierdziliśmy wiele razy, zgubne. Kiedy nosimy w sobie te uczucia zamykamy się przed światłością ducha. Powraca do nas alkoholowe szaleństwo i zaczynamy od nowa oddawać się pijaństwu. A dla nas picie jest równoznaczne ze śmiercią.
Zatem, jeśli chcemy żyć, musimy uwolnić się od uczucia gniewu. Złe nastroje i burze psychiczne są dla nas zgubą. Nawet dla normalnych ludzi są one wątpliwym luksusem; dla alkoholików są trucizną.

 

6.     Wszystko albo nic?
Akceptacja i wiara mogą zaowocować s t u p r oc e n t o w ą abstynencją. W gruncie rzeczy, przeważnie tak się właśnie dzieje. Gdyby było inaczej, wówczas w ogóle byśmy nie przeżyli. Kiedy jednak postawę akceptacji i wiary przyjmujemy odnośnie do naszych problemów emocjonalnych, odkrywamy, że przynosi to jedynie cząstkowe rezultaty. Nikt, na przykład, nie jest w stanie c a ł k o w i c i e uwolnić się od lęku, złości i pychy.
Tak więc, w tym życiu nie zdołamy osiągnąć czegoś takiego jak doskonała pokora i miłość. W przypadku większości naszych problemów będziemy musieli zadowolić się rozłożonym w czasie, dokonywanym krok po kroku postępem, przerywanym zresztą niekiedy poważnymi niepowodzeniami i nawrotami. Przyjdzie nam rozstać się z naszą dawną dewizą: „Wszystko albo nic".

 

7.     Sprawy ducha.
Historia starożytna dowodzi, że intelekt człowieka w starożytności dorównywał najlepszym umysłom doby współczesnej, a mimo to postęp materialny był wówczas zadziwiająco powolny.
Duch nowoczesnej naukowej dociekliwości, badania i inwencja twórcza były w stanie zastoju. W pojmowaniu świata materialnego ludzkie umysły skrępowane były przesądami, tradycją i utartymi poglądami. Niektórzy współcześni Kolumbowie uważali kulistość Ziemi za absurd. Galileusz o mało nie zginął na stosie za swoje astronomiczne herezje.
Czy niektórzy z nas nie są równie uprzedzeni w-sprawie ducha, jak starożytni w sprawie materii?
Odkryliśmy, że Bóg nie rzuca kłód pod nogi tym, którzy za Nim podążają. Dziedzina Ducha jest w naszym pojęciu obszerna i wszechogarniająca; wstęp do niej jest wolny dla wszystkich, którzy szczerze szukają. W naszym przekonaniu Dziedzina Ducha stoi otworem dla wszystkich ludzi.

 

8.      Nowe życie.
Czy niepicie to wszystko, czego mamy się spodziewać po przebudzeniu duchowym? Nie; abstynencja to zaledwie sam początek – to tylko pierwszy dar pierwszego przebudzenia. Jeśli mamy ich otrzymać więcej, proces przebudzenia musi postępować naprzód. W miarę jego trwania odkrywamy, że stopniowo stajemy się zdolni do odrzucenia starej drogi życia – tej, która zaprowadziła nas donikąd – na rzecz nowej, która sprawdza się i wiedzie prosto do celu w każdych okolicznościach.
Bez względu na to, czy spotyka nas porażka czy sukces, czy doznajemy bólu czy radości, czy jesteśmy chorzy czy zdrowi – ten nowy sposób życia o niewyczerpanych możliwościach znajduje się w zasięgu naszych rąk, jeśli tylko gotowi jesteśmy kontynuować proces przebudzenia, stosując w praktyce Dwanaście Kroków AA .

9.    
Wspólnota grupowa i ogólnoświatowa.
W chwili, gdy dzięki Dwunastemu Krokowi powstaje grupa, alkoholik dokonuje kolejnego odkrycia: większość ludzi nie może zdrowieć bez grupy. Stopniowo zaczyna zdawać sobie sprawę, że jest jedynie częścią większej całości, że zachowanie wspólnoty jest warte nawet największych poświęceń osobistych. Uczy się również tłumić te spośród własnych pragnień i ambicji, które mogłyby zaszkodzić grupie.
Staje się dlań oczywiste, że istnienie grupy jest nieodzownym warunkiem przetrwania poszczególnych jej członków.
Pozbawiony towarzystwa innych aowców samotnik na morzu, żołnierz aowiec toczący boje hen, w dalekich krajach – oni i podobni im uczestnicy AA dobrze wiedzą, że należą do wielkiej, ogólnoświatowej wspólnoty, od której oddzieleni są nie duchem, lecz jedynie ciałem i przestrzenią, i że swoich współbraci mogą spotkać w najbliższym porcie, do którego zawitają. Co więcej, mają też pewność, że pośród bezmiaru wód, czy na odległym posterunku łaska Boża towarzyszy im dokładnie tak samo, jak w domu.
 

10.                         Wychynąć z ciemności.
Baczne przyglądanie się sobie pozwala nam wykorzystać nową wizję samych siebie, podyktowane tym spojrzeniem czyny oraz spokój w celu zrównoważenia mrocznej negatywnej strony osobowości. Jest to krok w stronę takiej pokory, która pozwala nam na przyjęcie Bożej pomocy. Ale to tylko pierwszy krok. Będziemy chcieli pójść dalej.
Będziemy chcieli, by dobro, które jest w nas wszystkich, nawet najgorszych, mogło się rozwijać i kwitnąć. Nade wszystko będziemy potrzebować do tego światła słonecznego, bo przecież w ciemności nic nie urośnie. Medytacja jest naszym krokiem ku słońcu.
Jasne światło spłynie na nas wszystkich – kiedy tylko przejrzymy na oczy. Ponieważ zaślepiają nas nasze własne wady, przede wszystkim musimy odkryć je w sobie i poznać. Konstruktywna medytacja to pierwszy wymóg, jakiego trzeba dopełnić, by w naszym rozwoju duchowym uczynić kolejny krok naprzód.

11.                      
Ilość czy jakość.
A co do tej tzw. wpadki, to nie brałbym sobie tego aż tak do serca. Sądzę, że bardzo cierpisz, niepotrzebnie obarczając się poczuciem winy. Z takich lub innych powodów, przed niektórymi z nas Pan wytyczył trudniejszą drogę – i myślę, że ty właśnie taką kroczysz. Bóg nie oczekuje, że nam się uda; chce tylko, byśmy próbowali. A ty przecież próbujesz, i to już od jakiegoś czasu. Nie pozwól więc, aby zniechęcenie albo wstyd odciągnęły cię od wspólnoty. Tam jest twoje miejsce. Spróbuj być po prostu szeregowym uczestnikiem – naprawdę nie musisz brać na siebie odpowiedzialności za sprawy całego AM
Liczy się nie tylko ilość świadczonego przez nas dobra, lecz także jego jakość.
A co najważniejsze, ogranicz się jedynie do dnia dzisiejszego.

 

12.                       Bezdroża i wertepy.
Pycha jest naczelnym inżynierem niemal wszystkich trudności życiowych, główną przeszkodą na drodze do prawdziwego postępu. To pycha kusi nas do stawiania sobie samym i innym wymagań, które: nie mogą być spełnione bez nadużycia i wypaczenia danych nam przez Boga instynktów. Kiedy zaspokojenie popędu seksualnego oraz dążenie do bezpieczeństwa ekonomicznego i społecznego stają się jedynymi celami naszego życia, wówczas pycha dostarcza nam argumentów usprawiedliwiających te wynaturzenia.
Mogę osiągnąć „pokorę na dziś" tylko w takim stopniu, w jakim uda mi się trzymać z daleka od – z jednej strony – bagnistego grzęzawiska buntu i poczucia winy, z drugiej zaś – pięknej i czystej, ale jakże zwodniczej krainy, usianej pułapkami fałszywej dumy i próżności. Jedynie w ten sposób znajdę biegnącą między tymi skrajnościami drogę do pokory
i utrzymam się na niej. Dlatego też bardzo wskazane jest, bym na bieżąco sporządzał obrachunek moralny – gdyż dzięki niemu, kiedy zacznę zbaczać z właściwej drogi, zauważę to.

 

13.                       Dar, którym się dzielimy .

AA to coś więcej niż tylko zbiór zasad – to wspólnota alkoholików w działaniu. Musimy nieść posłanie, bo inaczej AA zacznie się kurczyć i rozsypywać, a ci, których nie obdarowano prawdą, mogą po prostu umrzeć.
Wiara to nie tylko najwspanialszy dar, którym możemy się cieszyć – dzielenie się nią z innymi jest naszą największą odpowiedzialnością. Obyśmy wciąż poszukiwali w sobie mądrości i gotowości do służby, albowiem pozwolą nam one wypełnić doniosłe zadanie, które Istota Zsyłająca Dary Doskonałe z ufnością nam powierzyła.

14.                       Problemy z nowicjuszami .

Czasem znajdujemy się w sytuacji, kiedy po serii odniesionych sukcesów czujemy się nimi tak upojeni, że grozi nam pokusa zaborczości wobec nowicjuszy. Niekiedy próbujemy dawać im rady w sprawach, w których nie jesteśmy kompetentni, albo do których w ogóle nie powinniśmy się wtrącać. Dziwi nas wtedy i boli zlekceważenie tych rad, albo komplikacje, do jakich doprowadziło ich przyjęcie.
Nie można kogoś zmusić do picia wody, jeśli ten ktoś wciąż jeszcze woli piwo albo jest tak niepoczytalny, że sam nie wie, czego chce. Należy postawić obok takiego człowieka wiadro wody, opowiedzieć mu o jej cudownym smaku i dobroczynnym działaniu, a następnie – zostawić go w spokoju.
Jeśli ludzie naprawdę chcą się upić, to – o ile mi wiadomo – nie da się ich od tego powstrzymać. Toteż zostawcie ich w spokoju i pozwólcie im się upić. Ale zarazem nie odcinajcie im też dostępu do wody.

 

15.                       Odwieczne wartości
Wielu ludzi nie chce nawet słyszeć o doskonałych wartościach duchowych. Ich zdaniem, perfekcjoniści albo wpadają w zarozumialstwo, wyobrażając sobie, że osiągnęli jakiś rzekomo niewykonalny cel, albo pogrążają się w samopotępieniu, ponieważ nie udało im się tego dokonać.
Ja jednak uważam, że nie powinniśmy patrzeć na to w ten sposób. Wina nie leży przecież po stronie szczytnych ideałów, lecz po stronie tych, którzy robią z nich niewłaściwy użytek – wykorzystując je jako łatwe wytłumaczenie dla własnej pychy, buntu lub poczucia winy. Jestem zdania, że nieustanne zgłębianie odwiecznych wartości duchowych to podstawowy warunek naszego wzrostu i rozwoju.
Dzień po dniu próbujemy chociaż odrobinę przybliżyć się do Bożej doskonałości. A zatem nie ma powodu płaczliwie się skarżyć ani obwiniać za to, że w ciągu tygodnia nie jesteśmy w stanie udoskonalić siebie na obraz i podobieństwo Stwórcy. Naszym prawdziwym celem jest ciągłe czynienie postępów – podążanie za drogowskazem Bożej doskonałości, która niczym oddalona o wiele lat świetlnych latarnia morska przyciąga nas ku sobie i prowadzi.

 

16.                       Nigdy więcej!
Większość ludzi czuje się bezpieczniej postanawiając nie pić przez najbliższe dwadzieścia cztery godziny niż obejmując tym postanowieniem całą resztę życia – po prostu zdarzyło im się już złamać zbyt wiele przysiąg i obietnic. W gruncie rzeczy, jest to kwestia indywidualnego wyboru: każdy członek AA ma prawo do własnej interpretacji Programu.
Moja osobista postawa w tym względzie jest taka, że zamierzam i życzyłbym sobie nigdy więcej się nie napić. Różni się to nieco od stwierdzenia: „Już się nigdy więcej nie napiję". To drugie nastawienie bywa niebezpieczne, gdyż podejmujemy się w nim samodzielnie dokonać tego, czego my, alkoholicy, nigdy dokonać nie umieliśmy. Niepicie uznaje się tu za akt ludzkiej woli, nie pozostawiając zbyt wiele miejsca dla poglądu, że to Bóg uwalnia nas od obsesji picia, jeśli tylko stosujemy się do sugestii zawartych w programie AA.

 

17.                       W stronę uczciwości
Przedziwna skłonność do ukrywania złych motywów pod dobrymi przewija się w stosunkach międzyludzkich jak okiem sięgnąć. Często nieuchwytne i subtelne przekonanie o własnej słuszności może nadawać ton nawet najmniej znaczącym uczynkom i myślom. Codzienna nauka dostrzegania tych skaz, przyznawania się do nich i ich naprawiania jest istotą pracy nad charakterem i budowaniem godziwego życia.
Oszukiwanie innych prawie zawsze ma swoje źró-dło w oszukiwaniu siebie.
Sam na sam z Bogiem wydaje się w jakiś sposób mniej krępujące niż obnażanie swego wnętrza przed drugim człowiekiem. Dopóki więc nie usiądziemy do rozmowy i nie usłyszymy własnego głosu mówiącego głośno i wyraźnie o sprawach długo ukrywanych, nasza gotowość do oczyszczenia własnego podwórka pozostanie teorią. Dopiero szczerość wobec drugiego człowieka jest dowodem szczerości wobec siebie i wobec Boga.

 

18.                       Druh i współpracownik
Dr Bob nieustannie ze mną współdziałał i towarzyszył mi w wielkiej przygodzie, jaką było dla nas AA. Będąc z zawodu lekarzem – a przy tym wspaniałym człowiekiem – za swoje naczelne powołanie w AA uznał nie-sienie pomocy innym; rekordowe efekty, jakie osiągnął, na zawsze pozostaną niedoścignione, zarówno pod względem ilości, jak i jakości wykonanej przez niego pracy. Wspomagany przez niezrównaną siostrę Ignację ze szpitala św. Tomasza w Akron, dr Bob nieodpłatnie, udzielił pomocy medycznej pięciu tysiącom cierpiących, roztaczając nad nimi także opiekę duchową.
Mimo wszystkich napięć, jakie wiązały się z początkami AA, między dr Bobem a mną nigdy nie doszło do przykrej wymiany zdań. Z wdzięcznością chcę tu podkreślić, iż było to wyłącznie jego zasługą.
Opuszczałem doktora Boba wiedząc, że ma się poddać bardzo poważnej operacji. Ten wspaniały, szeroki uśmiech znów zajaśniał na jego twarzy, gdy powiedział niemal żartobliwie: „Pamiętaj Bill, nie spaskudźmy tego. Zachowajmy to w prostocie!". Odwróciłem się nie mogąc wykrztusić słowa. Wtedy widziałem go po raz ostatni.

 

19.                       Sukces bywa niczym wino
Nie tylko nieprzyjemne i nieoczekiwane problemy wymagają opanowania. Musimy być równie ostrożni, kiedy zaczynamy odnosić sukcesy. Nikt bowiem nie kocha osobistego powodzenia bardziej od nas; upijaliśmy się sukcesem niczym winem, aż do stanu najwyższego powodzenia. Zaślepieni dufną pewnością siebie udawaliśmy wielkie szyszki.
Dzisiaj, kiedy jesteśmy trzeźwi w AA, kiedy odzyskujemy szacunek znajomych i współpracowników, przekonujemy się, że nadal musimy zachować szczególną czujność. Najlepszym zabezpieczeniem przed wygórowanym mniemaniem o sobie jest stała świadomość, że dzisiejszą trzeźwość zawdzięczamy jedynie Bożej łasce, i że obecne sukcesy są bardziej Jego niż naszą zasługą.

 

20.                       Światło modlitwy
Boże, użycz nam pogody ducha, abyśmy godzili się z tym, czego nie możemy zmienić; odwagi, abyśmy zmieniali to, co możemy zmienić; i mądrości, abyśmy odróżniali jedno od drugiego.
Wysoko sobie cenimy naszą „Modlitwę o pogodę ducha", ponieważ wraz z nią spływa na nas nowe światło – światło zdolne rozproszyć ciemności, w jakich tkwiliśmy, kiedy kurczowo trzymaliśmy się niemal śmiertelnego w skutkach nawyku oszukiwania siebie.
Płynące z tej modlitwy oświecenie pozwala nam zrozumieć, że porażka – jeśli ją zaakceptujemy – nie musi oznaczać katastrofy. Wiemy już, że w obliczu daremnych usiłowań i pokrzyżowanych planów wcale nie ma potrzeby uciekać; i że przeciwnych nam sił nigdy więcej nie powinniśmy próbować pokonać za pomocą rosnącej sity natarcia z naszej strony – to bowiem prędzej spiętrzy przeszkody niż je obali.

 

21.                       Odzyskani obywatele
W pierwszych latach trzeźwienia każdy z nas po kolei – mam na myśli tych, którzy najbardziej korzystają z Programu – poświęca mnóstwo czasu na niesienie posłania w ramach Dwunastego Kroku. Tak było i w moim przypadku, i kto wie, być może gdybym miał mniej roboty, nie udałoby mi się zachować trzeźwości.
Jednakże, prędzej czy później, większość z nas musi też sprostać innym powinnościom – wobec rodziny, przyjaciół, kraju. Jak zapewne pamiętasz, w Dwunastym Kroku jest mowa o „stosowaniu tych zasad we wszystkich naszych poczynaniach". Dlatego też uważam, że decyzję o każdorazowym niesieniu posłania musisz podejmować w zgodzie z własnym sumieniem. Nikt inny nie jest w stanie powiedzieć ci, co w jakimś konkretnym momencie na pewno powinieneś zrobić.
Wiem, że nadchodzi taki czas, gdy trzeba robić coś więcej, niż jedynie nieść posłanie innym alkoholikom. W AA zmierzamy nie tylko do trzeźwości – próbujemy też na powrót stać się obywatelami świata, który kiedyś odrzuciliśmy i który odrzucił nas. To jest ostateczny cel i wzór postępowania, do którego niesienie posłania jest pierwszym, lecz nie ostatnim krokiem.

 

22.                       Lęk jako odskocznia do czegoś lepszego
Głównym motorem naszych wad był samolubny lęk, że możemy utracić coś co już posiadamy, albo że nie uda nam się zdobyć czegoś, czego pragniemy. Żyjąc pod presją wiecznie nie zaspokojonych wymagań, pozostawaliśmy w stanie chronicznego rozdrażnienia i rozczarowań. Nie mogliśmy więc zaznać spokoju, dopóki nie udało się nam ukrócić tych wymagań.
Przekonaliśmy się, że lęk – mimo swego zwykle destrukcyjnego charakteru – może też być punktem wyjścia do jakichś zmian na lepsze. Może być odskocznią do rozwagi, przyzwoitości i szacunku dla innych. Może wytyczyć przed nami drogę do sprawiedliwości, ale też i do nienawiści. Im więcej będzie w nas szacunku i sprawiedliwości, tym bardziej zacznie nas przepełniać miłość – taka, która wiele umie znieść, a przy tym jest bezinteresowna i szczodrze rozdawana. Dlatego też lęk nie zawsze musi być silą niszczycielską – bo jako czynnik powstrzymujący przed niegodziwością, uczy nas czegoś i kieruje ku pozytywnym wartościom.

 

23.                       Oddawanie czci
Odkryliśmy również, że byliśmy wierzący i praktykujący. Kiedyś takie stwierdzenie przyprawiłoby nas o gęsią skórkę. Czyż jednak nie czciliśmy ludzi, sentymentów, przedmiotów, pieniędzy, jak również samych siebie?
Czyż w szczególnie podniosłych momentach nie patrzyliśmy z czcią na zachód słońca, na morze, czy na kwiaty? Któż z nas nie kochał czegoś lub kogoś? Czyż te rzeczy nie były tkanką, z której uformowane zostało nasze życie? Czy uczucia te, mimo wszystko, nie decydowały o naszej egzystencji?
Trudno więc powiedzieć, że nie byliśmy zdolni do wiary, miłości czy uwielbienia. W takiej czy innej formie żyliśmy głównie wiarą.

 

24.                       W poddaniu się — wszyscy tacy sami
Pierwsza kobieta osiągnęła trwałą trzeźwość w AA dopiero po czterech bitych latach. Podobnie jak ci uczestnicy, którzy mieli „podwyższone dno", również kobiety twierdziły, że są „inne", że nie nadają się do AA. Ale tak było tylko na początku. Dzięki udoskonaleniu łączności i porozumienia – czego dokonały zresztą same kobiety – obraz ten uległ zmianie.
Ów proces przekazywania doświadczeń i utożsamiania się wciąż trwał i trwa nadal. Kloszard z rynsztoka twierdził, że jest „inny". To samo –tylko jeszcze głośniej – mówił elegancik na wysokim stanowisku (albo włóczęga z Park Avenue). Za „innych" uważali się też artyści i naukowcy, wszyscy – zarówno bogaci, jak i biedni, pobożni i bezbożni, Indianie i Eskimosi, weterani wojenni i więźniowie.
Dziś jednak wszyscy oni – i całe rzesze nowych –trzeźwo mówią o tym, jak bardzo my, alkoholicy, stajemy się do siebie podobni, gdy wreszcie przyznajemy, że picie wystarczająco już dało nam się we znaki.

 

25.                       Nie możemy stać w miejscu
W początkach AA niezbyt przejmowałem się tymi dziedzinami życia, w których nie czyniłem żadnych postępów. Zawsze przecież miałem alibi. „W końcu – mówiłem sobie – jestem zbyt zajęty ważniejszymi sprawami". Taka była moja niemal doskonała recepta na poczucie komfortu psychicznego i zadowolenie z siebie.
Ilu z nas ośmieliłoby się złożyć następujące oświadczenie: „Nie piję i jestem szczęśliwy. Czegóż więcej miałbym chcieć? Cóż więcej miałbym robić? Dobrze mi tak, jak jest". Wiemy, że za takie samozadowolenie płaci się nieuchronnym regresem, naznaczonym w którymś momencie nader brutalnym ocknięciem się. Musimy wzrastać i rozwijać się – inaczej zginiemy. Dla nas utrzymanie obecnego stanu możliwe jest tylko na dzisiaj, nigdy na jutro. Nie możemy stać w miejscu – musimy się zmieniać.

 

26.                       Niezależność ducha
Im bardziej jesteśmy gotowi podporządkować się Sile Wyższej, tym bardziej stajemy się niezależni. Toteż taka zależność, jaka istnieje w AA, w rzeczywistości jest środkiem do osiągnięcia prawdziwej niezależności ducha.
Przyjrzyjmy się nieco uważniej jak sprawa zależności wygląda w naszym codziennym życiu. Będziemy zdumieni, jak bardzo zależni, a jednocześnie jak nieświadomi tej zależności jesteśmy na każdym kroku. Każdy nowoczesny dom jest wyposażony w przewody elektryczne, doprowadzające energię. W pełni akceptując zależność od tego cudownego wynalazku, czujemy się dzięki niemu bardziej niezależni osobiście; bardziej komfortowo i bezpiecznie. Siła prądu wykonuje to wszystko, czego od niej potrzebujemy. Elektryczność ta dziwna energia, niezrozumiała dla większości ludzi, bezgłośnie i niezawodnie zaspokaja nasze najprostsze potrzeby.
Chociaż chętnie akceptujemy zasady zdrowej zależności w wielu naszych sprawach doczesnych, to często ostro opieramy się tym samym zasadom, gdy mamy zastosować je jako narzędzie wzrostu duchowego. Jest jasne, że nigdy nie zaznamy wolności w Bogu, dopóki nie spróbujemy poznać Jego woli wobec nas. Wybór należy do nas.

 

27.                       Codzienny wysiłek
Nie jesteśmy wyleczeni z alkoholizmu. To, co naprawdę zdobyliśmy, jest codziennym wysiłkiem, którego celem jest utrzymanie osiągniętego stanu ducha.
My, w AA, w praktyce skrupulatnie przestrzegamy zasad duchowych. Przede wszystkim dlatego, że jest to dla nas absolutna konieczność, a także dlatego, że bardzo nam odpowiada życie będące rezultatem ich przestrzegania. Wielkie cierpienie i wielkie szczęście są najlepszymi strażnikami zasad AA i innych już nam nie trzeba.

 

28.                       I od rozrabiaki można się nauczyć
Obecnie mało który z nas obawia się złego wpływu nowicjuszy na opinię czy skuteczność AA. "Wpadkowicz", żebrak, skandalista, „świr", buntownik czy „przekupień" – żadna z takich postaci nie jest w stanie trwale zaszkodzić grupie AA.
Niektórzy tego typu osobnicy przekształcili się w najbardziej szanowanych i kochanych uczestników wspólnoty. Niektórzy pozostali z nami, wciąż wystawiając na próbę naszą cierpliwość, ale zachowując przy tym trzeźwość. Inni po prostu się wykruszyli. Na ludzi, którzy sprawiają kłopoty, nauczyliśmy się patrzeć nie jak na zagrożenie, ale jak na naszych nauczycieli. Ich obecność i postawa zmusza nas do kultywowania cierpliwości, tolerancji i pokory. Umiemy już widzieć w nich jedynie ludzi, którzy są jeszcze bardziej chorzy niż my sami; toteż ci z nas, którzy ich potępiają, są w istocie faryzeuszami – i ta pełna wyższości, fałszywie pojmowana prawość wyrządza grupie głębszą szkodę duchową niż wyczyny i popisy rozrabiaków.

 

29.                       Wdzięczność należy kierować naprzód
Wdzięczność należy kierować naprzód, nie wstecz.
Innymi słowy, niosąc posłanie następnym alkoholikom, najlepiej spłacisz dług wdzięczności wobec tych, którzy niegdyś pomogli tobie.
Nic nie daje głębszej satysfakcji niż dobrze zrobiony Dwunasty Krok. Wyraz nadziei w oczach wychodzących z mroku mężczyzn i kobiet, połączone na nowo rodziny, czyjeś życie nabierające sensu i celu, wyrzucony poza margines alkoholik przyjęty na powrót przez jego środowisko, a nade wszystko świadectwo budzenia się tylu ludzi do wiary w miłującego Boga – oto istota tego co otrzymujemy niosąc posłanie AA innym alkoholikom.

30.                                                                ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin