Arien Halfelven - ROZMOWY TRUMIENNE 2
ROZMOWY TRUMIENNE II: O RADOŚCI ŻYCIA Jak nie zdam egzaminu, to będzie - moja wina. Tym razem zawinił chyba Hezjod. Muzyka z „Upiora” nadal robi swoje. Tu jest zakończenie tragiczne. I raczej się nie zmieni. Opowiadanie mocno... Perwersyjne. ************* Gabinet Dyrektora Hogwartu – I wtedy nas pogryzł. – CO?! – Słowo Śmierciożercy. – Słowo Aurorki. – Wściekł się, wilkołak porąbany, i pogryzł nas. - A nic takiego nie robiliśmy przecież! Przecież my nawet się nie lubimy, prawda, Sever? – Ja ciebie nawet nie toleruję, Tonks. Jak mógłbym tolerować kobietę, która dobrowolnie nosi różowe włosy?! Chodzę z tobą czasem na piwo, żeby się samoudręczać. A może nawet samookaleczać psychicznie. Jestem draniem i zasłużyłem na gehennę. Jesteś moją gehenną. – Widzi pan, Dyrektorze, ja niewinna, a Sev się samo -o -o- - no, samootentegowywał moimi różowymi włosami. W całkiem przyzwoitej knajpce na Nokturnie. I piliśmy tylko piwo. I może jeszcze coś, ale niedużo. – I tym niedużym się tak upiliście? – Niee... – Wypiliśmy u mnie w gabinecie szklaneczkę dla kurażu. – Czyżbyś, Severusie, poczęstował Tonks swoją cenną skarabeuszówką? - Jak się umartwiać, to na całego... – Masz go. Ja przynajmniej mam szczytne cele. Pragnę wnieść w twoje nietoperze życie odrobinę światła! Ludzkiego ciepła! Śmiechu i kolorów! Jumpa-pa! I akurat Remmy powinien to zrozumieć!! – No, to już za późno... Po tym, jak przegalopował przez Nokturn i wpadł do knajpy z pianą na... – TWARZY. – Niech ci będzie, że twarzy. I po tym, jak się na nas rzucił z tymi wilkołaczymi kłami, to już grubo za późno na zrozumienie. Cud, że zdołaliśmy go obezwładnić. Dobrze, że na Nokturnie niełatwo posiać panikę. – Ano... Biedny Remmy, nigdy go takim nie widziałam, szalał jak dzika bestia... Chlip. – Może dlatego, że jest dziką bestią. Tonks, jesteś moją gehenną, spędzanie z tobą czasu to godne nękanie duszy łaknącej kary za grzechy młodości, a twój zazdrosny wilczek jest stosownym dodatkiem do całości. Czuję się dziś tak samoicudzoudręczony, że chyba znów położę się do trumny. – A niedoczekanie twoje! Jeszcze wniosę w twoje życie promienną radość. Dyrektorze, zabieram Seva. Nawrócę go zaraz na epikureizm. Zamknęliśmy Remmy’ego gdzieś po drodze... Biedaczek. Ale my naprawdę nie robiliśmy nic złego. Ja zbyt niewinna, a Sev zbyt paranoidalny. I wcale się nie lubimy. ************* Sala wejściowa Hogwartu - Profesor Snape, taka jedna pani z włosami koloru poziomek i - ekhemm – kogoś podobno prowadzili. Musieli tędy przechodzić. Jakieś – no, powiedzmy, trzy kwadranse temu. Na pewno ich nie widziałeś? – Nie, panie Dyrektorze, a tkwię tu od trzech godzin. Profesor McGonagall wlepiła dziś połowie grupy szlabany. Mnie się i tak udało, że dostałem tylko zbroję do polerowania. Widać mój karaluch wystarczająco przypominał padalca. – A cóż to droga Minerwa taka ostra dzisiaj? – Ja nie wiem, panie Dyrektorze, odbierała tylko punkty, dawała szlabany i mamrotała pod nosem, że ktoś tam się znowu szlaja po Nokturnie z różowowłosą smarkulą, a ona się musi sama męczyć nad harmonogramem. – Zazdrość straszna rzecz... Cieszcie się, że was nie pogryzła. – Profesor McGonagall?! Ale... Co to pan mówił o włosach koloru poziomek? – Ekhmmm... Obliviate... ************* Lochy - Bo widzisz, ty się nie umiesz cieszyć życiem. – Bo życie jest do rzyci. - ... – Co? – Sev. Z tobą źle. Ty się wyrażasz. – Widzisz, do czego mnie doprowadziłaś, Dalilo? Przez ciebie się upodliłem. Poobgryzał mnie parszywy wilkołak. Obślinił mnie. A teraz się wyrażam ordynarnie przy bądź co bądź kobiecie. Wątpliwej, ale jednak. Eeeeej! – Dam ja ci wątpliwą! Już ja ci pokażę! Teraz to cię nawet twoja rura aluminiowa nie uratuje! Już ja cię tak znokautuję moją kobiecością, że wzlecisz na łono Merlina! Aaauć! – Aeeej! Nie demoluj mi gabinetu! Moje ustawione w porządku alfabetycznym i według wielkości woluminy! Moje ustawione według odcieni czarnych okładek skrypty z Eliksirów Zmiennoskładowych! Zwaliłaś półkę! – Ała! Moja obolała głowa na którą zleciały twoje głupawe książki! I ty! Potknęłam się o ten cholerny kuferek! I patrz, jak my teraz wyglądamy! – Ja nie chcę tego oglądać. Są granice samoudręczenia. Półka zwalona, książki walają się gdzie je los rzucił, mnie los rzucił na twoje łono zamiast na Merlina, i ja mam cieszyć się życiem? Przez ciebie, Pandoro, zostałem człowiekiem upadłym. – Pandoro?! Pandoro?! Żadnych puszek ci nie deflorowałam. – Ale biurko się otwarło. – A co tam masz? – Więcej skarabeuszówki. – A, dawaj. – A, co mi tam. ************* Gabinet wicedyrektora Hogwartu - I wtedy, wyobraź sobie Minerwo, wpadł tam Remus Lupin i zrobił im scenę zazdrości. - ... ... Żartujesz, Albusie. – Właściwie, to spore niedomówienie... powiem raz jeszcze: i wtedy wpadł tam spieniony wilkołak i pogryzł oboje. – CO?! - Tak się kończy szaleńcza zazdrość... Zwłaszcza bezpodstawna... – Bezpodstawna?! Bezpodstawna?! A cóż ty możesz o tym wiedzieć, Albusie?! Cóż możesz wiedzieć, co przeżywał biedny Remus?! - Aaa... Co przeżywał? – MĘKI!! – Ja nadal nie rozumiem. Co ma picie piwa przez Severusa i Tonks do mąk Remusa? – Picie piwa! Albusie, nigdy nie pojmę, jak przy swoim ogromnym doświadczeniu możesz być wciąż tak naiwny. – No, sami się przyznali, że była i Ognista... – Albusie! Ty sobie kpisz, a to wcale nie jest zabawne. – Remus wpadający do piwiarni i rzucający się na nich z zębami też nie był zabawny, Minerwo. Oni są na razie dość wstawieni, żeby się tym nie przejmować. Ale zaczną. – No, cóż, ja uważam, że może co poniektórym to wyjdzie na zdrowie! - Minerwo. - ... – Jak sobie chcesz. Nie będę więcej obliwiatował zbyt wiele kojarzących świadków powrotów Severusa z „różowowłosą smarkulą”... – Aaa... Albusie... Co ty mi sugerujesz?! – Nic, zupełnie... Ten gryzie, ta rozstawia uczniów po kątach, a Severus i Tonks chodzą sobie tylko... Znaczy, bywają sobie tylko czasem na piwie i wymianach poglądów. – Ja mu nie bronię chodzić na piwo! Chodziło mi tylko o harmonogram! I w ogóle, Albusie, mógłbyś coś zrobić, to jest naprawdę nie w porządku. – Minerwo... Tak w ogóle, to przyszedłem, żeby zapytać, czy nie wiesz, gdzie mogli zamknąć Remusa, kiedy przyszli. Bo nie pamiętają. – Jak znam Severusa, to w jakimś lochu. – I dlatego Severus chodzi na piwo z Tonks, a nie z tobą. We własnym, cennym lochu by zamykał – a fe – wilkołaka?! ************* Lochy - No wiem. Jesteś Śmierciożercą. Belfrem w dodatku. Mieszkasz w lochach. Nie masz chomika. A twoje włosy zawsze wyglądają, jakby ci ten twój osławiony ślizgoński spryt nie mógł się pomieścić i wyciekał z głowy na zewnątrz olejem. Ale to jeszcze nie powód, żeby nie cieszyć się życiem!!! Chodź no tu. – Tonks. Jesteś jak włosiennica na moje nagie ciało. Jak rózga i bicz... – Jeszcze pewnie jak pejcz? – Milcz, puchu marny, jak bicz biczownika powiadam. Leżę w trumnie z butelką ognistej, a ty mi każesz wstać. Samoudręczenie w szczytowej formie. Zdobywam z tobą szczyty samoudręczenia. Ale czy naprawdę muszę do tego wstawać? – Wbrew pozorom do zdobywania szczytów wcale nie trzeba wstawać. Nie wierz propagandzie Mugoli. Zawsze wolałam leżankową aportację... A chciałam tylko powąchać twoje włosy. Mogę sama wstać... O. I widzisz. Wcale nie czuć ich olejem. To czemu ty się martwisz?! – A czemu mam się cieszyć? – Bo życie jest pięęeękne! Sever! Rozejrzyj się! – Lochy. Tu są lochy. – Jeśli nie lubisz lochów, to czemu w nich mieszkasz?! – Ja lubię lochy. Ale ja jestem posępnym, paranoidalnym Śmierciożercą. Lochy to moja ojczyzna duchowa. – Sever. Ty się musisz przestawić na epikureizm. Natychmiast. A może nawet na hedonizm. – Hedonizm. Coś dla mnie. – No, właśnie to powtarzam. – Zwłaszcza Hegezjasz... * – Sever. Weź się napij jeszcze. I nie pleć bzdur. – Tonks. Dlaczego? Stoję u progu śmierci! I za co to? Leżę w trumnie, a krew z rany szarpanej plami mi odzienie, lada moment z ostatnią kroplą dusza wycieknie do Hadesu, aby zwinąć się u stóp Slytherina, który swoim dzieciom przygotował tam ciepłe gniazdko. A ty co? Ty mi o radości życia! – Myślałam, że mam być twoją gehenną... Jak ja żyłam bez tych twoich słowotoków?! Z kim ja się upijałam?! Nawet nie pamiętam ich imion. Na pewno nie mieli trumien. Śpisz w niej na co dzień? ************* Okolice Wieży Gryffindoru - Nie, nie. Chciałem tylko zapytać, droga Hermiono, czy nie widziałaś, jakąś godzinę temu, profesora Snape’a i Tonks wracających na zamek. – Nie... A szukali mnie? – O, szczerze w to wątpię... Chociaż ostatnim razem Severus był pod wielkim wrażeniem twojego fachowego wsparcia. – Eee... Tak powiedział? – Niebezpośrednio. Ale wyrzucił swoje łoże madejowe i śpi w tej trumnie. - ... – Z tą rurą. – Pan żartuje. – Szczerze mówiąc, tak... Nie zaglądam mu do sypialni. A wracając do sprawy – Tonks i Severus przyprowadzili do Hogwartu Remusa Lupina i gdzieś go po drodze zgubili; nic ci nie przychodzi do głowy? – Jak to – zgubili? – No cóż – zamknęli go gdzieś. – Ale... Dlaczego?! – Bo... był w stanie niesprzyjającym kontaktom z ludźmi. – Aaa... aha. Ale... – Uwierz na słowo. – A dlaczego oni panu nie powiedzą gdzie go zamknęli?! – Bo są w stanie niesprzyjającym pamiętaniu takich szczegółów... – A... Aha. Cóż. To moment. Harry sprawdzi na mapie. ************* Lochy - Seeever... – Mowy nie ma. – Sssevciu... – Absolutnie wykluczone. – Seviczku... – Za nic w świecie. – Prroszę.... Sev... Sevuniu... Tylko ten jeden raz... – Co ci do głowy strzeliło?! Dopiero chciałaś mnie nawracać na epikureizm, radością życia wypełniać, fundować psychiczną lewatywę, farbować mi włosy na różowo, a teraz się chcesz kłaść w mojej trumnie?! W mojej paranoidalnej wampirzej trumnie?! W mojej śmierciożerczej paranoidalnej wampirzej trumnie?! W mojej... – Ale to tylko ten jeden raz! Rozszyfrowałam cię. Ty musisz z tego czerpać perwersyjną przyjemność. Też chcę mieć perwersyjną przyjemność! – Podobno jesteś niewinna. – Jak kwiat jaśminu. – Z kamasutry. – Zboczeniec. Jestem niewinna! – To czemu się chcesz kłaść do mojej trumny? Coś ty dziś taka dekadencka, Tonks? To nie w twoim stylu. I popraw włosy, bo ci róż ciemnieje. Co z ciebie będzie za gehenna bez różowych włosów. – Jak upadać, to upadać. Wyszłam parę razy na piwo z byle Śmierciożercą o totalnie zszarganej reputacji, a taki Remmy już dostaje szału zazdrości i podejrzewa mnie o Merlin wie jakie orgie. A tymczasem do niczego nie doszło! Niech więc mam chociaż jakąś perwersyjną przyjemność. – Twój wilkołak cię pogryzł, nie miałaś perwersyjnej przyjemności? – Severusie Snape, Remus cię pogryzł, nie miałeś perwersyjnej przyjemności? Eeeech. I w ogóle, co on sobie myślał?! Już ja mu powiem, co o tym myślę. A na razie, żądam, żebyś mi zapewnił perwersyjną przyjemność. – Nie zamierzam się stąd ruszać. – Obrażam się. Mógłbyś chociaż.... E? Tego.... Mogę? Naprawdę?! O rrrrany... Mrrrrau... ************* Klasa historii magii - Cóż, tu przynajmniej nikt nie zagląda, kiedy nie musi... - ... – Uspokoiłeś się już, mój drogi? – Można tak powiedzieć... – Co też ci przyszło do głowy, urządzać takie sceny zazdrości?! – Pan nie zrozumie, Dyrektorze... – Wszyscy mi to powtarzają... A gdyby tak ktoś mnie wypróbował? – Ja... Po prostu nie mogłem już wytrzymać. – Czego? – Tej sytuacji. Patrzenia na to. Ze wszystkich ludzi – właśnie on?! Merlinie, zawsze mi się zdawało, że znam Tonks tak dobrze, że znam każdą jej myśl, jej potrzeby i pragnienia, i nagle ona zaczyna chodzić na randki z Severusem! Dyrektorze – ja... Ja wiele potrafię znieść. Pan wie. Ufam Severusowi i wiem, że nigdy by nie wykorzystał sytuacji. A Tonks... ja wiem, jest dorosła, jest Aurorką, działa w Zakonie, tyle już widziała, ale przy tym wszystkim wciąż jest taka – niewinna... Jakby nigdy w życiu nie miała jednej perwersyjnej myśli. Ja naprawdę nie rozumiem, czemu ona szuka jego towarzystwa. Może właśnie dlatego, że jest taki różny ode mnie... I może dlatego tam dzisiaj poszedłem... - Żeby pokazać, że potrafisz być taki, jak Severus? - Coś w tym sensie... – Widzę, że nie tylko Minerwa nie najlepiej zna Severusa... Widzisz, dzikie porywy w miejscach publicznych – i na trzeźwo – raczej nie są w jego stylu. Nie mówiąc o gryzieniu. Nie, Severus zdecydowanie oszczędza swoje zęby jadowe na osoby niezaprzyjaźnione. – Proszę mnie nie dobijać... Ona się do mnie nigdy nie odezwie. – Jak to było, hmm? – Cóż... Wpadłem tam, wykrzykiwałem coś, różne idiotyzmy... Merlinie przebacz... Snape tylko patrzył w sufit z tym swoim uśmieszkiem, a ona zrobiła taką oburzoną minę... Wstała i odstawiła kufel na stolik... Taka była śliczna, z tą różową grzyweczką... Chciałem, musiałem ją pocałować. Merlinie, w końcu jestem mężczyzną! – Nie powątpiewam przecież! – Ale ja zaczynam, bo coś mi nie wyszło i w sumie tylko ją pogryzłem... A ona... – Hmm? – Uderzyła mnie. – Nie ciebie pierwszego spoliczkowała dama, Remusie. – Spoliczkowała?! Ona mnie w czubek głowy pacnęła!! Ja... jak... jak starszego brata! - Uuuuj... – A wtedy wstał Snape, złapał mnie za kark i zaczął wywlekać na zewnątrz. – Uuuuj jeszcze bardziej. – I jakoś... nie mogłem się wyrwać. – I? – I jego też ugryzłem. I... I trochę się... wściekłem. Chyba musieli mnie obezwładnić zaklęciami. – Cóż... Teraz czujesz się lepiej? – Tak, oczywiście... Jestem zupełnie spokojny. Ataki szału w miejscach publicznych to również nie moja specjalność. Nie zdziwię się, jeśli Tonks nigdy więcej na mnie nie spojrzy... – Możemy zapytać... Upijają się w lochach z Severusem. Jeśli obiecasz nie zatruwać atmosfery fermentami... – Ja... Postaram się. Na Merlina. Też się czasem lubię upić. Nie może ze mną?! – Kim jesteś po pijanemu? – Jak to? Sobą... – Severus, o ile pamiętam, ostatnio był „Weź te ręce, Nymphadoro, od piersi włochatej Diomedesa syna Tydeusa, albowiem zaraz wsiądę na rydwan i pójdę od ciebie precz, co cię obchodzi, ile mój płaszcz ma guzików”. Ale cóż... – Czy oni się bez przerwy upijają?! – Do tej pory tylko kilka razy. Chodź już i ciesz się, Remusie, że to twoje gryzienie nie będzie, hmm, brzemienne w skutki. – Mnie pan to mówi... ************* Lochy - Severusie? Tonks? No cóż, wejdźmy, Remusie, chociaż na moment. – Co oni mogą... – A. - ... – Spokojnie, Remusie. Spokojnie. - ... – Pamiętaj, że on jest godzien zaufania i nigdy by nie wykorzystał sytuacji, a ona jest niewinna i nigdy w życiu nie miała jednej perwersyjnej myśli. - ... ... W trumnie?! – Aa, to dłuższa historia. I niestety nie jestem upoważniony, żeby ci ją opowiadać... Spójrz tylko na nich. Śpią sobie jak dwa... eee... wampirki. Jak wampirze bliźnięta. – Bliźnięta... Niech pan mnie nie pociesza. Co ona ze sobą zrobiła? Dziwacznie wygląda. – I dlatego chodzi na piwo z Severusem, a nie z tobą. Ona TAK wygląda. Widać uznała, że róż nie pasuje do trumny. – A ona sama pasuje?! – Zdziwiłbyś się, ile rzeczy pasuje do trumny... I ile trumna może dać – radości życia... KONIEC * „Lecz dopiero Hegezjasz wyprowadził ostateczne konsekwencje z nauki o rozkoszy. Przyjemność jest celem życia, lecz nie zależy od nas. W rzeczywistości ból narzuca się nam w tysiącznych formach: wobec tego najlepszą rzeczą jest umrzeć. Hegezjasz, który żył w Aleksandrii za Ptolomeuszów, przezwany został rzecznikiem śmierci.”
Anyleese