Checiny2007.pdf

(3928 KB) Pobierz
Microsoft Word - Checiny2007.doc
Z Profesorem Passendorferem po ziemi ch ħ ci ı skiej
Wybór Chħcin, jako bazy naszej pierwszej wyprawy geologicznej w Góry
ĺwiħtokrzyskie, nie był przypadkowy. WczeĻniej juŇ czytaliĻmy opowiadania Profesora
Edwarda Passendorfera - pisane rzadko juŇ spotykanym, piħknym jħzykiem opowieĻci o
pradziejach ziem polskich, zawarte w ksiĢŇkach pod tytułami: „Z wħdrówek geologa” i „Na
skalnej drodze”. To właĻnie one skłoniły nas do przybycia do Chħcin. Z tej drugiej pozycji
pochodzię bħdĢ wszystkie cytaty z prozy Profesora.
Ekipa nasza miała skład rodzinny: moja Ňona Beata, nasz piħtnastoletni syn Andrzej i
ja – nominalnie kierownik wyprawy, jak było w rzeczywistoĻci, to siħ okaŇe w dalszym ciĢgu
opowiadania. Potem bħdzie razem z nami równieŇ nasza suczka Misia.
Chħciny sĢ malowniczo połoŇone u stóp gotyckiego zamku królewskiego
pamiħtajĢcego czasy Władysława Łokietka. Miasto zachowało jeszcze czħĻciowo
Ļredniowieczny okład urbanistyczny. Podobnie jak wiele innych na kielecczyŅnie, ma dwa
rynki; dolny – mniejszy, i górny – wiħkszy. Okres najwiħkszej ĻwietnoĻci przeŇywały Chħciny
za panowania Kazimierza Wielkiego, kiedy to były waŇnym oĻrodkiem górnictwa i hutnictwa
rud ołowiu, srebra oraz miedzi. Prosperita trwała aŇ do potopu szwedzkiego, podczas
których miasto zostało powaŇnie zniszczone, jak to na wojence bywa, zarówno przez
najeŅdŅców, jak i przez swoich. Ponowny rozwój, stymulowany przez przemysł wydobywczy
wapieni i dolomitów rozpoczĢł siħ w drugiej połowie XX wieku. DziĻ Chħciny sĢ gwarnym
choę niewielkim miastem, waŇnym wħzłem komunikacyjnych oraz atrakcjĢ turystycznĢ
regionu.
Do Chħcin przybyliĻmy póŅnym popołudniem w połowie sierpnia. Miejsca noclegowe
mieliĻmy zarezerwowane w schronisku młodzieŇowym, mieszczĢcym siħ w połoŇonym na
obrzeŇach miasta chħciıskim zespole szkół Ļrednich. WłaĻciwie, sygnał alarmowy powinien
włĢczyę mi siħ juŇ w chwili, gdy zauwaŇyłem na korytarzu internatu tego korpulentnego
młodzieıca z wielkĢ, błyszczĢcĢ wypolerowanym mosiĢdzem trĢbĢ. Na razie jednak, o
naiwnoĻci ludzka, nic nie podejrzewajĢc pobraliĻmy poĻciel i rozgoĻciliĻmy siħ w naszym,
zupełnie przyzwoitym pokoju. PrzełknĢwszy co nieco naprħdce ruszyliĻmy na Górħ
ZamkowĢ widocznĢ jak na dłoni przez okno naszego pokoju.
1
Ilustracja 1 Widok na zamek Ch ħ ci ı ski od strony północnej. ń ródło: www.e-tour.pl 1
Po drodze czytaliĻmy, jako przewodnik, „Na skalnej drodze”. Tak o zamku w
Chħcinach pisał Profesor Passendorfer. „Zamek stoi na stromo pochylonych ku południowi
wapieniach Ļrodkowego dewonu odsłaniajĢcych siħ doskonale po zachodniej i południowej
stronie zamku. Góra zamkowa w Chħcinach stoi na pograniczu dwu Ļwiatów geologicznych.
Gdy rzucimy wzrokiem na północ, ujrzymy przed sobĢ liczne pasma górskie zbudowane z
utworów kambru, sylluru, dewonu i karbonu. Na południe od Góry Zamkowej ciĢgnie siħ
krajobraz zgoła odmienny. Na zboczach pagórków i w kamieniołomach bielejĢ wapienie,
których nigdzie na terenie Gór ĺwiħtokrzyskich nie zobaczymy. Góra Zamkowa dzieli siħ na
dwa róŇne Ļwiaty, Ļwiat staroŇytny i Ļredniowieczny. Jak te dwa Ļwiaty splotły siħ razem na
obszarze Gór ĺwiħtokrzyskich, dowiemy siħ na koıcu.” Te słowa budĢ Ňywe
zainteresowanie Ňony i syna. Jako zadeklarowanym humanistom i historykom takie
przedstawienie stratygrafii staje siħ zrozumiałe. Pokrótce tłumaczħ zatem, Ňe historiħ ziemi
podzielono na ery: paleozoicznĢ (czyli staroŇytnoĻę), mezozoicznĢ (czyli Ļredniowiecze) i
kenozoicznĢ (czasy nowoŇytne).
PrzeszliĻmy całe Chħciny, aby dotrzeę do podnóŇa zamku. Obecnie Góra Zamkowa
wyglĢda inaczej niŇ na ilustracji w ksiĢŇce Profesora. PodnóŇe stromego, południowego
stoku jest zaroĻniħte wysokim lasem liĻciastym, zasłaniajĢcym w znacznym stopniu
wystħpujĢce tam wychodnie skalne. Po przejĻciu kilkuset metrów szosĢ pod górħ, mijani
W przypadku zamieszczenia cudzych zdj ħę podaj ħ dokładny odsyłacz, zgodnie z zasad Ģ , i Ň mo Ň na wykorzysta ę
cudze materiały w pracy popularno – naukowej o charakterze niekomercyjnym pod warunkiem, Ň e zostanie
podany autor tego materiału. Je Ļ li nie podaj ħ odsyłacza, to oznacza, Ň e jestem autorem ilustracji.
2
1
392687586.001.png
przez autokary wiozĢce turystów na zamek, napotkaliĻmy dróŇkħ wiodĢcĢ przez zaroĻla
stromo pod górħ. Zorientowawszy siħ, Ňe ĻcieŇka stanowi skrót wzglħdem łagodniejszego
podjazdu szosy, zaczħliĻmy przedzieraę siħ przez krzaki. Po kilku minutach i kilkunastu
zadrapaniach dotarliĻmy do Ļwietlistego lasu bukowego zza którego wyzierała stroma Ļciana
skalna. Jeszcze kilka metrów przez usypisko drobnych odłamków skalnych i byliĻmy w
dewonie. Na nami sterczały prawie pionowo stojĢce warstwy brunatno – czerwonych wapieni
poprzecinanych białymi Ňyłami kalcytowymi. Co ciekawe, Ňyły te biegnĢ przewaŇnie
poziomo, co przy pionowym ustawieniu warstw skalnych Ļwiadczy o tym, Ňe fałdowanie było
póŅniejsze niŇ spħkania. JakŇe potħŇne siły musiały tu działaę, aby najpierw sfałdowaę, a
nastħpnie postawię w pionie tak ogromne masy skalne, a przecieŇ to co widzimy, to jedynie
mikroskopijnie mały wycinek formacji rozciĢgajĢcych siħ zarówno pod naszymi stopami jak i
na wiele kilometrów wszerz i wzdłuŇ. Skała jest co prawda mocno spħkana, lecz warstwy
wyraŅnie widoczne, co Ļwiadczy o tym, iŇ ta pozornie sztywna masa poddawana w ciĢgu
milionów lat ustawicznemu naciskowi wykazywała plastycznoĻę wosku. To dewon Ļrodkowy,
jakieĻ trzysta trzydzieĻci milionów lat temu (o głupie piħę milionów lat w te czy we te nie bħdħ
siħ spieraę). ņycie bujnie pleni siħ w morzach, lecz na lĢdach stawia dopiero pierwsze kroki.
To czas ramienionogów, liliowców i amonitów. Profesor tak napisał o skamieniałoĻciach
spotykanych na Górze Zamkowej: „Młotki idĢ w ruch i wkrótce mamy bogate plony w postaci
muszli ramienionogów i korali”. My młotków nie wyciĢgaliĻmy, bo to rezerwat, ale
rozglĢdaliĻmy siħ na usypisku za muszelkami
ramienionogów. DziobaliĻmy jak kury w
wapiennym Ňwirze bez Ňadnego rezultatu. Ani
jednego! Było juŇ dobrze pod wieczór, szarówka,
na szczħĻcie zmierzch w połowie sierpnia trwa
bardzo długo, kiedy zabrawszy na pocieszenie
okaz wapienia i wykonawszy kilka zdjħę
ruszyliĻmy w dalszĢ drogħ.
Na zamek nie wstħpowaliĻmy, natrafiliĻmy
natomiast na rozłoŇone na podzamczu stragany.
CzegóŇ tam nie było! Prawdziwe skarby –
krzemienie pasiaste i fałszywe trylobity z Maroka,
skamieniałoĻci ze wszystkich epok zgodnie leŇĢce
obok siebie. Za jedyne piħę zetów amonicik
jurajski, szanowny pan winszuje dewoıski – te po
dychu! Ametystowe geody z Brazylii, kryształ górski nie wiadomo skĢd, barwione (gencjanĢ
chyba) agaty, odciski karboıskich paproci w czerwonawych łupkach, tandetny chiıski zegar
3
Ilustracja 2. Odsłoni ħ cia wapieni dewo ı skich
na południowej stronie Góry Zamkowej.
ń ródło: www.krystyna_lagierska.republika.pl
392687586.002.png
 
z plastikowym, złoconym cyferblatem, oprawiony w bryłħ przepiħknej, róŇowej soli
kamiennej, oraz, co wprawia nas po prostu w osłupienie ... ciupagi i oscypki!! Te właĻnie
„akcesoria” bħdĢ nas przeĻladowaę nie tylko w Górach ĺwiħtokrzyskich, lecz teŇ w kaŇdych
innych górach w Polsce. W Zakopanem – ciupagi i oscypki. Naturalnie, zrozumiałe. Ale w
Karkonoszach, w Szklarskiej Porħbie? MoŇna odnieĻę wraŇenie, ze istnieje gdzieĻ
gigantyczna fabryka zalewajĢca wszystkie stoiska z pamiĢtkami seryjnie wytwarzanymi
ciupagami. MoŇe siħ teŇ okazaę, Ňe oscypki produkuje któryĻ z naszych koncernów
mleczarskich! Spiskowa to teoria dziejów, jednak trudno siħ oprzeę temu podejrzeniu widzĢc
w całej Polsce te tysiĢce ciupag wykonanych według jednego właĻciwie wzoru.
BobrujĢc w zawartoĻci straganów natrafiliĻmy jednak na kilka ciekawych okazów:
jakieĻ odciski paproci, pojedyncze listki i całe łodygi, amonity, piħkne kawałki róŇowego
kalcytu, liliowce skamieniałe w wapieniu i inne. Nie kupujemy, mamy bowiem nadziejħ na
własne zbiory. ņona obiecała sobie nabyę ładny krzemieı pasiasty do kamei. Jest ich wielki
wybór w bardzo przystħpnych cenach. Kupiła wiħc dwa. Nastħpnie postanawia kupię jeszcze
jeden dla siostry. Potem przypomina sobie, Ňe siostra prosiła teŇ dla koleŇanki. Kupuje zatem
dla koleŇanki i jeszcze po jednej sztuce dla siostry koleŇanki i dla koleŇanki tej drugiej
koleŇanki, i jeszcze dla szwagierki siostry tej pierwszej koleŇanki i jej dwóch uroczych
córeczek... Podejrzewałem, Ňe tak naprawdħ Ňona nie mogła siħ po prostu oderwaę oczu od
tych piħknych kamieni. Dyskretnie odsunĢłem siħ i schowałem portfel do sekretnej kieszeni.
Po dłuŇszej chwili wybierania zakupy zostały wreszcie zrobione. Musimy wracaę na kwatery,
bo robi siħ naprawdħ ciemno.
DochodzĢc do schroniska juŇ z daleka usłyszeliĻmy dŅwiħki trĢb, bħbnów i fletów. Na
boisku koıczyła ęwiczenia młodzieŇowa orkiestra dħta w pełnym składzie. Na jej czele
kroczyła defiladowym krokiem hoŇa dziewoja w kusej spódniczce, dzierŇĢca w dłoni laskħ
zakoıczonĢ błyszczĢcĢ metalowa kulĢ. Za niĢ podĢŇali młodzi orkiestranci dobywajĢcy ze
swych rozlicznych instrumentów dŅwiħki tyleŇ donoĻne, co nieskładne. Trudno,
pomyĻleliĻmy. PomaszerujĢ, zgłodniejĢ i pójdĢ spaę. Niestety, dopiero po kolacji rozpoczħła
siħ prawdziwa kakofonia. KaŇdy z muzyków, na swój sposób ęwiczył w pokojach gamy i
trele. DŅwiħki niosły siħ po długich, pustych korytarzach budynku. Około północy zszedłem
na dół prosię o ciszħ. Miły wychowawca obiecał, Ňe zwróci uwagħ, zastrzegł jednak, Ňe
młodzieŇ musi trochħ poęwiczyę, bo orkiestra nie jest jeszcze zgrana, a wystħp niebawem.
MłodzieŇ ęwiczyła do czwartej nad ranem.
Po tak spħdzonej nocy, cokolwiek nieprzytomni postanawiamy jednak niezwłocznie
wyruszyę na szlak, tym bardziej, Ňe z dołu zaczynajĢ dochodzię odgłosy pierwszych prób
orkiestry. Wiedzeni wskazówkami Profesora kierujemy siħ znów w stronħ zamku, majĢc
jednak tym razem zamiar pójĻę znacznie dalej. „Gdy z Chħcin skierujemy siħ ku południowi
4
ujrzymy tuŇ na południe od zamku całkiem odmienne skały. SĢ to czerwone, mało zwiħzłe
piaskowce – to dolny trias.” Pogoda była bardzo ładna, Ļwieciło słoıce, zatem otrzĢsnĢwszy
z siebie resztki zarwanej nocy, maszerowaliĻmy dziarsko. ObeszliĻmy zamek, poszukujĢc
owych czerwonych piaskowców. Wkrótce znów wpakowaliĻmy siħ w jakieĻ krzaki i mocno
podrapani straciliĻmy juŇ nadziejħ na znalezienie siħ w triasie. Niespodziewanie jednak
zauwaŇyliĻmy nowo wybudowane boisko wcinajĢce siħ jednym z boków w niewysoki
pagórek, co stworzyło niewielkĢ odkrywkħ z widocznymi warstwami skał koloru od jasno
Ňółtego do wiĻniowego. Na ogrodzony teren boiska nie było wstħpu, zatem obeszliĻmy je,
wdrapaliĻmy siħ na pagórek, znajdujĢc na jego stokach i szczycie całe bogactwo triasowych
piaskowców, od drobnoziarnistych do Ňwirowych zlepieıców, od tak luŅnych, Ňe moŇna je
było kruszyę w rħkach, do zwartych, trudnych do rozbicia młotkiem. Skały te powstawały w
płytkich zbiornikach wodnych, byę moŇe w ujĻciach wielkich rzek, gdzie niesione doĻę
jeszcze wartkim nurtem osadzały siħ piaski pochodzĢce z erodowanych gdzieĻ niedaleko
gór, na co wskazuje słaby stopieı obtoczenia ziaren kwarcu.
Ilustracja 3. Warstwowanie piaskowców triasowych Ļ wiadcz Ģ ce o zmiennych warunkach przepływu
Nasze zaciekawienie wzbudziła teŇ hałda materiału odrzucona na bok podczas prac
budowlanych na boisku. Ku naszemu zaskoczeniu nie były to znane nam juŇ piaskowce
triasowe, lecz zupełnie inna skała – zlepieniec dobrze obtoczonych wapieni róŇnej barwy, od
białych, poprzez szare do niemal czarnych, spojonych czerwonym lepiszczem. SpotkaliĻmy
póŅniej tħ skałħ w wielu innych miejscach na szlaku naszej wħdrówki. Na razie stanowiła ona
dla nas tajemnicħ.
RuszyliĻmy dalej majĢc za przewodnik ksiĢŇkħ Profesora. „W białym kamieniołomie
Tokarni widzimy wapienie zupełnie inne od spotykanych do tej pory. Na ich podstawie moŇna
okreĻlię wspomniane wapienie jako górnĢ jurħ. JesteĻmy zatem w Ļredniowiecznych
5
392687586.003.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin