13 - Jezus w Betanat, Galgala, Elkese i Safet.doc

(51 KB) Pobierz
JEZUS W DRODZE DO HEBRON

JEZUS W BETANAT, GALGALA, ELKESE I SAFET

Apostołowie poszli z kilku uczniami naprzód; Jezus zaś sam poszedł z resztą uczniów koło południa w tą samą stronę, skąd przybył wczoraj, i udał się do Betanat, leżącego o półtorej godziny drogi od Safet w stronie południowo zachodniej. Na pół godziny drogi przed Betanat zastąpił Mu drogę ślepy, prowadzony przez dwóch delikatnych chłopczyków w krótkich, żółtych sukienkach i kapeluszach z łyka z szerokimi kreskami; były to dzieci Lewitów.

Ślepy ów, starszy już człowiek, z wyższego stanu, dawno już oczekiwał pomocy Jezusa. Obecnie, gdy chłopcy ujrzeli Jezusa, pospieszył z nimi naprzeciw, wołając już z daleka: "Jezusie, Synu Dawidów! pomóż mi! zmiłuj się nade mną!" Stanąwszy zaś przed Jezusem, upadł na twarz i rzekł: "Panie, Ty pewnie przywrócisz mi światło oczu. Długo czekałem na Ciebie. A już od dawna przeczucie mi mówiło, że przyjdziesz i uzdrowisz mnie." Jezus rzekł mu na to: "Jeśli tak wierzysz, to niech ci się stanie według twojej wiary!" To rzekłszy, poszedł z nim ku krynicy, ukrytej w zaroślach, i kazał mu obmyć w niej oczy. Oczy ślepego były dotychczas pokryte łuską i owrzodziałe, podobnie jak całe czoło. Po obmyciu jednak opadły łuski, a gdy Jezus pomazał mu oczy, czoło i skronie oliwą, znikło owrzodzenie, ślepy przejrzał w tej chwili, dziękując gorąco Jezusowi. Jezus pobłogosławił go, jak również obu chłopców, przepowiadając im, że kiedyś głosić będą słowo Boże.

Za chwilę stanął Jezus przed miastem, gdzie już oczekiwali Go mieszkańcy, jak również Apostołowie i uczniowie, którzy tu tymczasem nadeszli. Radość powstała ogólna, gdy dowiedziano się o uzdrowieniu ślepego. Ślepy ten nazywa się Ktesifon; nie jest to jednak ów Ktesifon, którego Jezus również ze ślepoty uzdrowił, a który później, zostawszy uczniem, poszedł z Łazarzem do Galii.

W otoczeniu Lewitów i tłumów poszedł Jezus do synagogi i nauczał zebranych, tłumacząc jeszcze raz przypowieści o siewcy i dobrym pasterzu. Dobrzy ci ludzie uważali przybycie tu Jezusa za szczęście. Mieszkanie urządzono Mu w domu Lewitów koło szkoły. Lewici żyli tu wspólnie, jakby w klasztorze, a z grona swego wysyłali zastępców do innych miejscowości. Faryzeuszów nie było wcale. Święto świateł jeszcze się nie skończyło, więc czas jest wolny od roboty.

Betanat było niegdyś twierdzą i pełno tu było pogan, bo pokolenie Neftali nie wytępiło ich, lecz pozwoliło im zostać jako hołdownikom. Teraz niema już ani jednego; wypędzono ich po powtórnym odbudowaniu świątyni, kiedy to Ezdrasz i Nehemiasz zmusili żydów rozwieść się z żonami, pogankami. Groził Bóg przez proroków ludowi ciężką karą, jeśli żyć będą w takich mieszanych małżeństwach, jeśli nie wypędzą pogan z kraju i przez to narażać się będą wciąż na pokusę łączenia się z nimi przez małżeństwa. Groźby te spełniły się w okolicy góry Tabor i w zapadłych górach między Endor a Scytopolis, gdzie widziałam pod ziemią wielkie pokłady złota; tam nie wypędzili żydzi tak zupełnie pogan i dlatego miejsca te stały się teraz jałową pustynią.

Wyszedłszy z Betanat z uczniami i apostołami, obszedł Jezus Safet i poszedł ku północy do Galgala; jest to piękna znaczna miejscowość, przez którą prowadzi główny gościniec publiczny. Przyszedłszy tu, udał się Jezus z towarzyszami do synagogi, gdzie byli zebrani Faryzeusze. W nauce Swej występował ostro przeciw nim, tłumaczył wszystkie teksty proroka Malachiasza, mówiąc o Mesjaszu, o Jego poprzedniku, Janie, i o nowej czystej ofierze; głosił też, że czas ten przepowiedziany już nadszedł.

Stąd skierował Jezus Swe kroki więcej na wschód do Elkese, miejsca rodzinnego proroka Nahuma, położonego na północ od Safet. Tu nauczał chwilę, poczym uzdrowił w zakładzie trędowatych ośmiu z nich i kazał im stawić się przed kapłanami w Safet. W dalszej drodze nauczał pasterzy, których jest tu sporo, bo na bujnych nadzwyczaj pastwiskach pasą się liczne trzody wielbłądów. Nieco dalej nauczał Jezus pogan, mieszkających w grotach na górze. Tak cały dzień wędrował Jezus, nauczał i uzdrawiał chorych, których wynoszono Mu wszędzie na drogę. Pod wieczór przybył Jezus do Betan, położonego na zachód nieco niżej od Safet, a o godzinę drogi od Betanat.

Jest to mała kolonia Betanatu. Leży u stóp stromej wyniosłości, na której wznosi się Safet, tak, że stamtąd widać je jak na dłoni. Jezus stanął z uczniami gospodą u krewnych Swoich; tu bowiem mieszkała zamężna córka siostry Elżbiety. Miała pięcioro dzieci, z których najmłodsza córeczka liczyła około 12 lat. Synowie byli w wieku od 18 - 20 lat. Rodzina ta należała do sekty Esseńczyków, a mianowicie do tego ich odłamu, któremu wolno było wchodzić w związki małżeńskie; mąż siostrzenicy Elżbiety był ich naczelnikiem. Wszyscy oni mieszkali oddzielnie wzdłuż murów miejskich; mieszkania były częścią w murze, częścią w skale wykute. Krewni ci Jezusa, ludzie pobożni, mieli tu posiadłość, odziedziczoną po przodkach.

Rozmawiając z Jezusem, wyrażali swój żal nad losem Jana i wypytywali się, kiedy odzyska wolność. Odpowiedź Jezusa nastroiła ich poważnie i smutno, lecz zachowali się spokojnie.
Jan był u nich, gdy dopiero co przyszedł z pustyni od źródeł Jordanu; oni też jedni z pierwszych przyjęli chrzest z rąk jego. Rozmawiali także z Jezusem o swych synach, których chcieli wkrótce wyprawić do Kafarnaum, by poświęcili się rybołówstwu. Jezus rzekł im na to, że tamtejsi rybacy oddali się już innemu rybołówstwu i że ich synowie także w swym czasie pójdą za Nim. Rzeczywiście należeli oni później do grona 72 uczniów. Jezus nauczał i uzdrawiał przez jakiś czas. Oznajmił potem, że ci drudzy uczniowie są w okolicy Sydonu i Tyru, a on sam chce udać się do Judei. Tomasz bardzo był z tego zadowolony, bo spodziewał się, że Faryzeusze będą tam stawiać opór Jezusowi, a miał chętkę z nimi dyskutować; zadowolenie swe objawiał współuczniom, lecz ci nie bardzo zadowoleni byli z tej podróży. Jezus zganił mu jego zbyteczną gorliwość i przepowiedział, że i on także nie zechce kiedyś uwierzyć. Nie chciało się to Tomaszowi w głowie pomieścić, bo sądził, że wiara jego nie zmniejszy się nigdy.

Podczas gdy Jezus nauczał w szkole o błogosławieństwach, przybyli Faryzeusze z Safet, by Go zaprosić na szabat. Jezus objaśniał właśnie przypowieść o ziarnie, padającym na niejednakową rolę; Faryzeusze nie mogli, czy nie chcieli zrozumieć podobieństwa roli kamienistej, i wdali się o tym z Jezusem w dysputę, lecz w krotce musieli zamilknąć. Na ich zaprosiny rzekł Jezus, że pójdzie tam ze względu na zgubione owce, lecz że z tej okazji zgorszą się z Niego oni i Saduceusze (było ich tu kilku). Rzekli Mu na to: "Nauczycielu! zostaw nam troskę o to." "Znam was dobrze - rzekł Jezus - niesprawiedliwości waszej pełen jest kraj cały." Wkrótce też poszedł Jezus do Safet w otoczeniu tłumów ludu.

Z tej strony rozłożyło się miasto na tak stromej górze, że domy stoją prawie jeden nad drugim; ulice biegną głębiej, a do domów wchodzi się po schodach wykutych w skale. Pół godziny trzeba było iść pod górę do synagogi; tutaj jednak było już nieco równego miejsca. Z drugiej strony opada góra już nie tak stromo ku północnemu wschodowi. Przed miastem przyjęli Jezusa uroczyście życzliwi Mu mieszkańcy. Trzymając w ręku zielone gałązki, otoczyli Go w koło i wśród śpiewów wprowadzili do miasta. Tu umyto Jemu i uczniom nogi i podano im przekąskę, poczym zaprowadzono Go do synagogi, gdzie już zebrało się mnóstwo ludzi, bo właśnie kończyło się święto Świateł, a zaczynał się Nów i szabat.

Głównie jednak zebrali się gwoli Jezusa i uczniów. W Safet jest wiele Faryzeuszów, Saduceuszów i uczonych zakonnych, a także zwykłych Lewitów. W tutejszej szkole zakonnej ćwiczyło się wielu młodzieńców w żydowskich sztukach wyzwolonych i w teologii. Tomasz poświęcał się tu także przed kilku laty naukom. Teraz więc, po dawnej znajomości poszedł zaraz do pewnego Faryzeusza, swego dawnego nauczyciela. Ten zdziwił się bardzo, że jego uczeń obraca się w takim towarzystwie. Tomasz jednak zaczął tak gorliwie prawić o czynach Jezusa i nauce, że zmusił go do milczenia.

Przy szkole tutejszej osiedli od dawna Faryzeusze i Saduceusze z Jerozolimy, rządzili się tu jakby u siebie, przez co się ciężarem nawet tutejszym Faryzeuszom i nauczycielom. Kilku z nich poszło z innymi zaprosić Jezusa. Teraz, widząc, jak uroczystego doznaje przyjęcia, zgorszyli się i pochlebnie wprawdzie mówili o Jego sławie i cudach, lecz żądali, by nie czynił u nich zamieszek i zaburzeń. Jezus dał im na to jeszcze przed zaczęciem szabatu, w przysionku, wobec wszystkiego ludu ostrą odprawę i ganił surowo zaburzenia i zgorszenia, jakie sami swym postępowaniem w całym kraju wywołują. Nie wymieniał jednak jeszcze żadnych szczegółów, wreszcie zażądał, aby Mu wykazali, w czym On, którego Ojciec posiał prawo wypełniać, takowe obraża.

Właśnie podczas tej dysputy nadeszli uzdrowieni wczoraj trędowaci z Elkese, by stosownie do Jego polecenia dać się oglądnąć kapłanom. Ujrzawszy ich Jezus, rzekł: "Oto, widzicie, jak wiernie wypełniani prawo. Rozkazałem tym ludziom stawić się tu, chociaż nie zachodziła tego potrzeba, bo nie ludzkie leki oczyściły ich, lecz rozkaz Boży." Ta okoliczność bardzo rozzłościła Faryzeuszów, poszli jednak dać im świadectwo. Zwyczajnie badano takim tylko piersi, i jeśli były czyste, uznawano ich za oczyszczonych; to samo musieli przyznać Faryzeusze i teraz, choć ogarniał ich przy tym podziw i złość.

Oprócz zwykłej lekcji szabatowej tłumaczył Jezus w synagodze pierwszą księgę Mojżesza i księgę Królów, nauczał o dziesięciu przykazaniach i podnosił przede wszystkim takie punkty, przy których Faryzeusze i Saduceusze czuli w duchu, że się to do nich odnosi. Mówił także o spełnieniu się obietnic, głosił sąd Boży na tych, którzy nie zechcą skorzystać z upomnień do pokuty. Przepowiadał zburzenie świątyni i spustoszenie wielu miast. Porównywał dalej prawdziwe prawo z ich ustawami "wczorajszymi", jak je nazywał, wykazując ich bezużyteczność. Zdaje mi się, że Jezus miał tu na myśli dzisiejsze księgi Żydów, zapewne Talmud, bo tych szczególnie się trzymali i te tylko studiowali.

Po nauce poszedł Jezus z uczniami do jednego z tutejszych Faryzeuszów, utrzymującego publiczną gospodę dla nauczycieli i rabinów. Inni Faryzeusze zebrali się tutaj także na ucztę. Podczas uczty ganił Jezus ostro Faryzeuszów, że wytykali uczniom nie umywanie rąk przy stole i niezachowanie innych drobnych zwyczajów, przyjętych przy uczcie. Karcił ich i za to, że za lada drobnostkę łajali ostro służących, roznoszących potrawy.

Następnego dnia rano przyprowadzano na podwórze przed mieszkanie Jezusa wielu ciężko chorych, przeważnie starców. Nie łatwym to było wobec tak niedogodnych dróg. Byli tam ślepi, głusi, chromi, paralitycy i inni chorzy wszelkiego rodzaju. Jezus uzdrawiał ich po kolei, jużto przez włożenie rąk, jużto przez modlitwę, jużto przez pomazanie poświęconą oliwą, stosując przy tym więcej obrzędów niż zwykle; rozmawiał przy tym z uczniami i pouczał ich, w taki sam sposób uzdrawiać innych. Uzdrowionym dawał upomnienia, stosownie do ich stanu i wieku.

Faryzeusze i Saduceusze jerozolimscy gorszyli się bardzo tym; wielu nowo nadeszłych chorych nie chcieli dopuścić, wreszcie zaczęli kłótnię, nie chcąc na żaden sposób cierpieć tego gwałcenia szabatu. Powstał więc wielki hałas, tak, że aż Jezus zwrócił się ku nim, pytając, czego chcą. Teraz wszczęli Faryzeusze z Nim dysputę co do Jego nauki, mówiąc, że zawsze naucza o Ojcu i Synu, a przecież każdy wie, kim są Jego rodzice. Jezus rzekł im na to, że ten jest Synem Ojca, kto pełni wolę Ojca; kto jednak nie zachowuje przykazań, nie ma prawa tu sądzić i powinien być zadowolonym, jeśli nie wyrzucą go z domu jako natrętnego obcego.

Czynili dalej Jezusowi różne zarzuty co do uzdrawiania, i że wczoraj nie umył się przed ucztą. Nie chcieli jednak w żaden sposób dać się przekonać, że sami nie wypełniają prawa, aż wreszcie przyszło do tego, że ku wielkiemu ich przerażeniu zaczął Jezus wypisywać na ścianie domu różne ich tajne grzechy i przestępstwa głoskami, dla nich tylko czytelnymi. Następnie zapytał ich, czy wolą, by pismo to zostało i rozgłoszono wszystkim ich grzechy, czy wolą pozostawić Go w spokoju, a pismo zmazać. Strach ich wielki ogarnął. Jezus zabrał się spokojnie dalej do uzdrawiania, a Faryzeusze, zmazawszy pismo na ścianie, odeszli. Mieli oni nieczyste sumienie, bo sprzeniewierzali fundacje, przeznaczone dla wdów i sierót, i obracali je na stawianie różnych budowli. Safet miało dużo takich fundacji, a mimo to wiele było tu ubogich i nędzarzy.

Wieczorem zakończył Jezus naukę w synagodze i przenocował w tym samym domu. Obok synagogi jest urządzony wodotrysk. Góra, na której leży Safet, pokryta jest bujną roślinnością; pełno jest drzew i ogrodów. Wzdłuż drogi, prowadzącej do miasta, rośnie obficie pachnące drzewo mirtowe. Na górze stoją wielkie, czworoboczne budynki. Są i wolne parcele budowlane, czekające na wystawienie namiotów. W mieście wyrabiają wiele ubiorów kapłańskich. Pełno tu uczącej się młodzieży i uczonych.

 

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin