atowanego społeczeństwa wszystkie siły witalne i teraz żeruje (dosłownie) na trupach. Ludność Europy-7 znajduje się w przededniu biologicznej zagłady, możliwości produkcyjne reżimu są na wyczerpaniu. Jak nikt przed nim ukazał Oramus wszelkie możliwe strony egzystencji społeczeństwa w stanie rozkładu. Dominuje brutalny, Hłaskowski z ducha opis, drobiazgowo przedstawiający ludzką hodowlę na etapie przedagonalnym. Oczom przybyłego z gwiazd bojownika o wolność, suwerena Guinstona Fa i oświeconego edukatora Skrzeczowąsa objawia się homogeniczna społeczność ludzkich bydląt, bezmyślnie przeżuwających przydziałową dawkę substytutu żywnościowego o nazwie ciasto i melasa - produkowanego z ludzkich zwłok. Homogeniczność owa, w miarę jak bohaterowie wnikają w strukturę społeczną Lerum-Lerum (stolicy Europy-7), okazuje się pozorna, wzdłuż i wszerz pocięta siatkami spisków politycznych i religijnych, ba, spiskuje nawet rządzące w imieniu Hoam Gremium Złączonych Rąk. Cała struktura społeczna i państwowa Europy-7, mimo namolnej propagandy, szybko okazuje się niczym więcej niż niewolniczą kolonią, gdzie poszczególnych niewolników wyróżnia jedynie zakres władzy nad innymi i dostęp do przywilejów. Piramida zniewolenia zdaje się ciągnąć w nieskończoność, bo i Nadzorcy Hoam to ofiary, przemienione w biologiczne roboty, wykonujące rozkazy zagnieżdżonych w ich mózgach biochipów. Rozkładowi materialnemu i psychicznemu towarzyszy atrofia religii: oficjalnie dopuszczone są tylko kulty bogów, których nie ma, tzn. Boga Śmiertelnie Obrażonego, Boga w Stanie Spoczynku oraz Boga Odwróconego; nawet religia ma służyć niwelowaniu tego społeczeństwa. W ukryciu krzewi się jednak wiara w Boga Chwilowo Nieobecnego, bardzo niebezpieczna dla totalitarnej władzy, gdyż głosząca, że wygnany Bóg
powróci i zaprowadzi swój ład na znękanej Ziemi. Pewnego razu powróci tu Bóg i usłyszymy jego gtos: - Rzucitem was na tę ziemię jałową, na ten kwadrat z kamienia, aby was wypróbować, głosi przemieniony w proroka Skrzeczo-wąs. To irracjonalne przekonanie pozwala wciąż jego wyznawcom mieć resztki nadziei, bez której nawet marzenia o przyszłości są niemożliwe, l cud się staje, Bóg wraca z wygnania i staje na czele sił Dobra, uczestnicząc w kosmicznym Armageddonie, a udręczona ludzkość zrzuca z karku totalitarne jarzmo. Świat z królestwa przymusu i konieczności wkroczył w królestwo wolności i wyboru.
Ponowoczesny
W świecie współczesnym totalitary-zmy ostały się w takich politycznych skansenach jak Chiny, Kuba czy Północna Korea. Pan Bóg nie ma już zorganizowanych ziemskich przeciwników. Człowiek stojący w obliczu przełomu wieków, wchodzący w nową jakość, jaką będzie zinternetyzowany wiek XXI, podobnie jak jego jaskiniowy przodek będzie musiał poszukać odpowiedzi na pytanie o cel i sens swej egzystencji. Czy ludzie nowej ery, oddający cześć widmu Cyberprzestrzeni, znajdą miejsce dla starego, poczciwego Boga, stwórcy nieba i ziemi? Odpowiedź na to pytanie nie śniła się jeszcze najtęższym filozofom.
JACEK INGLOT
w stopniowej, spełniającej się dzień po dniu apokalipsie. Powieściowi bohaterowie, zarażeni atmosferą powszechnego rozkładu, wyzbyli się wszelkich złudzeń, nie wierzą już w nic: Ja jestem kroplą biatka w oceanie chaosu, który nazywamy wszechświatem. Mnie wszystko jedno. - powiada cynicznie filozof-oportu-nista. Podobny gruz duchowy zalega w głównym bohaterze, pisarzu skazanym przez opozycję na samobójczą pro-testację, który pogodził się z nieuniknioną zagładą swoją i świata, tym niemniej, w ostatnim przebłysku myśli, odkrywa, że Bóg istnieje. Bóg ulepiony z naszych fal elektromagnetycznych albo jakichś innych, fal rozedrganych naszym cierpieniem, naszą rozpaczą, naszym gniewem. Bóg przeciw innym Bogom. Im sytuacja bardziej absurdalna, tym bardziej człowiek jest spragniony sensu i cel u; bohater Małej apokalipsy, ten niechętny pseudoChrystus, nie widząc go w otaczającej rzeczywistości, zwraca się ku Absolutowi, wierząc, że jego dobrowolno-przymusowa ofiara ma jednak sens i została przewidziana w Jego metafizycznym planie zbawienia.
Chwilowo nieobecny
...
agga_123