Catherine-moja historia.pdf

(415 KB) Pobierz
Catherine-moja historia
Catherine-moja historia
„Na wpół martwa próbuję odnaleźć
się na Ziemi.
Zawieszona między życiem a śmiercią
próbuję kochać lecz nie potrafię.
Co dzień pytam samą siebie:
Kim ja jestem?
W lustrze widzę same rozmyte
twarze, tak samo obce.
Uwięziona w trzecim wymiarze,
jestem zdolna tylko do nienawiści”.
Sylwia Kucharczyk
Powieś tę dedykuję wszystkim moim przyjaciołom i nieprzyjaciołom z klasy. Gdyby nie
wasza natarczywość i krytyka, nie powstała by ona. Te wszelkie teksty, dawały mi coraz
większą motywację do pisania. Można powiedzieć, że jesteście współ autorami tej książki.
Najbardziej chciałabym podziękować mojej największej przyjaciółce, Sylwii. Jako pierwsza
poznała fragmenty tej książki i zaproponowała, żebym ją wydała. Jestem jej za to bardzo
wdzięczna. Jestem wdzięczna wam wszystkim.
Spojrzałam w oczy mojego kochanego starszego brata. Jego wzrok jak zawsze był ciepły i
pełen miłości. Zdziwiło mnie to, gdyż kilka godzin wcześniej, oboje widzieliśmy śmierć
naszych rodziców.
-Wszystko będzie dobrze, Catherine.- zwrócił się do mnie.
-Niby jakim cudem, wszystko ma być dobrze?- spytałam.- Przecież nasi rodzice nie żyją. Nie
mamy już żadnej rodziny, oprócz siebie. A jeśli ten, kto zabił rodziców, znajdzie nas?
-Spokojnie Catherine, nie znajdzie nas tu.
-Ale...
W moich oczach pojawiły się łzy. Paul zakrył mi palcem usta.
-Cicho. Zaufaj mi. Miej wiarę.
Często mi powtarzał, żebym miała wiarę. Spojrzałam na niego. Przytulił mnie.
Paul jest ode mnie starszy o pięć lat. Ma teraz dwadzieścia, a ja piętnaście. Jesteśmy ze
sobą bardzo zżyci. On mnie wyciągnął wczoraj z domu, gdy nasi rodzice już nie żyli. Nie
rozumiałam dlaczego mamy uciekać z domu. Ale teraz już rozumiem. Chodziło o nasze
bezpieczeństwo.
O drugiej w nocy, obudził mnie krzyk matki z dołu. Wystraszyłam się, gdyż matka jeszcze
nigdy tak nie krzyczała. Ostrożnie i cicho wyszłam z pokoju. Z drzwi naprzeciwko, wychynął
Paul z ołówkiem za uchem. Jeszcze nie spał. Robił rysunki do swojej szkoły. Oboje
spojrzeliśmy na schody prowadzące na dół. Było na nich widać poświatę światła z salonu.
Nasza matka ponownie zaczęła krzyczeć. Zaskoczyło nas, gdy nagle zamilkła w połowie
krzyku, tak jakby zabrakło jej powietrza.
-Co jest grane?- spytałam brata.
On wzruszył ramionami. Był tak samo jak ja, zaskoczony. Po woli zaczął kierować się w
stronę schodów. Podążyłam za nim.
Ostrożnie zeszliśmy na dół. Paul skierował się do kuchni, w której paliło się światło, a ja
do salonu. Gdy byłam kilka metrów od wejścia, ujrzałam na podłodze czyjąś bladoszarą dłoń.
1
Była to ręka ojca. Poznałam go po bliźnie na prawej dłoni. Gdy ujrzałam go, leżącego na
podłodze, bez oddechu, serce mi stanęło, a gardło zostało ściśnięte. Jego, niegdyś pełne
blasku i życia, piwne oczy, były teraz bez wyrazu. Spoglądał w sufit tępym wzrokiem. Na jego
bladej szyi, ujrzałam dwa, małe, czerwone punkciki.
Nadal się nie ruszałam, gdy przeniosłam wzrok, na osobę trzymającą moją matkę jedną
rękę w talii, a drugą odchylając jej głowę do tyłu. Nie widziałam twarzy napastnika. Jednakże
widziałam jego strój. Cały był zrobiony z czarnej skóry. Kurtka, spodnie i buty, zlewały się w
jeden idealny strój.
Po postawie i krótkich włosach, wywnioskowałam, że jest to chłopak. Mógł być w wieku
mojego brata. Mój wzrok przykuło, odbicie w lustrze, wiszącym na jednej ścianie.
Przyjrzałam się uważnie, ale nie dostrzegłam odbicia chłopaka. Widziałam jedynie matkę i
mgłę, która zdawała się ją przytrzymywać. Nawet nie przeszło mi przez myśl, kim on może
być. W lustrze zauważyłam jeszcze jedną rzecz, która najbardziej mnie zdziwiła. Chłopak miał
usta, przy szyi mojej matki, a spod nich sączyła się, cienkim strumykiem, krew. Przeraził mnie
ten widok. Otworzyłam usta, chcąc krzyknąć ze strachu.
Jednakże poczułam przy nich czyjąś dłoń. Ktoś pociągnął mnie do tyłu. Oparłam się
plecami o czyjeś ciało. Serce o mało mi nie wyskoczyło z klatki piersiowej, ze strachu. Szybko
jednak usłyszałam, miły głos:
-Catherine, to ja. Spokojnie.
Paul, co za ulga. W pierwszej chwili myślałam, że ten chłopak w salonie, ma jakiegoś
wspólnika. Słysząc jednak cichy, opanowany i miły głos brata, kamień spadł mi z serca.
Jeszcze przez chwilę mnie nie puszczał.
Gdy już stałam koło niego, głęboko oddychając ze strachu, usłyszałam jak matka traci
równowagę i uderza nogą o podłogę. Chłopak nadal jej jednak nie wypuścił.
-Musimy stąd uciekać.- szepnął do mnie brat.
-Ale...
-Catherine, nie ma żadnego „ale”. Nie chciałbym skończyć jak rodzice, a ten człowiek, w
każdej chwili, może się zorientować, że tu jesteśmy. Lepiej chodź.
Złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Wyszliśmy przez drzwi kuchenne. Niechętnie
opuszczaliśmy dom rodzinny. Zwłaszcza, wiedząc, że nasi rodzice, przed chwilą zginęli.
Poczułam, że po policzkach płyną mi łzy. Przypominając sobie, całe wydarzenie z nocy,
nerwy mi puściły. Przez te kilka godzin, nawet nie uroniłam ani jednej łzy. Paul jeszcze
mocniej mnie przytulił. Wiedziałam, że tak samo jak ja strasznie przeżywa, to wszystko.
Powstrzymywał się jednak, przez ujawnieniem emocji. Nie chciał, żebym widziała go w
chwili słabości. Chciał podtrzymać mnie na duchu. Czasami zachowywał się jak trzeci rodzic.
Nie przeszkadzało mi to. Był kochanym bratem, którego nie chciałam nigdy stracić.
Oboje zadrżeliśmy, gdy zimny wiatr owiał nas. W oknach, tego starego domu, nie było
szyb. W piwnicy było ciemno, ale czuliśmy się tu bezpiecznie. Materac, na którym
siedzieliśmy, jest w tym domu luksusem.
Paul, w końcu mnie puścił. Widząc, że po policzkach lecą mi łzy, starł je dłonią.
Uśmiechnęłam się do niego. Odwzajemnił to, swoim ciepłym, braterskim uśmiechem.
Oparłam się o zimną, mokrą ścianę i westchnęłam. On usiadł naprzeciwko mnie.
-Paul, wiesz może, kim był ten chłopak, który zabił rodziców?- spytałam w końcu.
Paul zamyślił się, ale pokręcił przecząco głową.
-Nie mam bladego pojęcia. Nigdy go nie widziałem. Sądzę jednak, że nie był człowiekiem.
Ludzie nie piją krwi.- oznajmił.- Nie czytałaś z żadnej książce o czymś takim?
Dobrze wiedział, że kocham czytać książki.
W naszej domowej bibliotece było pełno książek, przygodowych, fantastycznych,
kryminalnych i opartych na faktach. Nie było tam żadnej, żebym nie przeczytała jej kilka
2
razy. Próbowałam sobie przypomnieć, czy czytałam coś o istocie, pijącej ludzką krew.
Pamiętałam książki o duchach, wilkołakach czy czarownicach. W pewnym momencie, w
mojej głowie, pojawiła się książka Samanty Connor, pt.: „XYZ”. Opowiadała o dziewczynie
o imieniu Hybryda, chcącej zemścić się za śmierć rodziców. Okazało się, że jej wuj jest
wampirem. Wampir, aby przeżyć musi pić krew człowieka. Są bezdusznymi, nie mającymi
skrupułów i litości, trupami.
Próbowałam sobie przypomnieć opis wyglądu jednego z wampirów Samanty Connor.
Czarne oczy, włosy i strój. Chłopak w naszym domu miał czarne włosy i strój. Blada cera. To
też się zgadza. Nie miałam wątpliwości, gdy przypomniałam sobie, jak chłopak miał usta na
szyi matki, a spod nich wypływała krew. To w taki sposób, wampiry się pożywiały. Przeszedł
mnie dreszcz. Zawsze myślałam, że na świecie nie żyją istoty, takie jak wampiry czy
wilkołaki. Dla mnie był to wymysł czyjejś wyobraźni. Przypominając teraz sobie książkę
Samanty Connor i chłopaka z domu, nie miałam wątpliwości, że człowiek nie jest
dominującym gatunkiem.
Spojrzałam na brata. Z mojego wzroku, musiał wyczuć coś strasznego. Zauważyłam, jak
zareagował gdy skrzyżowaliśmy wzrok.
-Czy...
Nawet nie musiał kończyć. Dobrze wiedziałam, o co mu chodzi.
-Chyba tak.- powiedziałam drżącym głosem.
Nie chciało mi się wierzyć, że to wszystko prawda. Zwlekałam z odpowiedzą, ale wiedziałam,
że Paul, chce za wszelką cenę się dowiedzieć co odkryłam.
-Słyszałeś o książce Samanty Connor, pt.: „XYZ”?
Paul zamyślił się.
-Tak, pamiętam ją. Mieliśmy ją w domu. Strasznie ci się podobała.- odparł.
-Prawda, podobała mi się. Jeśli dobrze pamiętam, to opowiadała o życiu, głównej bohaterki,
Hybrydy. Pod koniec, została zmieniona w istotę, taką samą jak ten chłopak, który zabił
rodziców.- oświadczyłam, zdumiewająco spokojnym głosem.
-Czyli kim się stała?
-Paul, to był wampir.
Potrzasnął głowa, tak jak bym go uderzyła w twarz. Widocznie drgnął, słysząc moje słowa.
-Catherine, wampir? To słowo kojarzy mi się z gatunkiem nietoperza, wysysającego krew
zwierząt.
-Tyle, że dotyczy ono człowieka. Doskonale pamiętam opisy wampirów Samanty Connor.
Były identyczne jak wygląd tego chłopaka.
Przed oczami, pojawiły mi się, dwa odrazy. Jeden to książka „XYZ”, a drugi, salon, matka,
którą podtrzymywał chłopak-wampir i krew spływająca z szyi, osoby która dała mi życie. Nie
chciałam wracać do tego zdarzenia, już nigdy więcej. Wystarczy, że przeżyłam je raz.
Paul westchnął. Widać było, że nie za bardzo mi wierzy.
-Ale jak to możliwe? Przecież nigdy nie wiedzieliśmy, żadnego wampira.
-Wampiry wyglądają i zachowują się jak ludzie. Możliwe, że znaliśmy się z nimi, każdy
mógłby być wampirem. Nasi przyjaciele, nauczyciele, a może nawet, ktoś z rodziny.-
przerwałam.
Dopiero teraz zastanowiłam się nad sensem, swych słów. Jak mogłam obwinić członków
rodziny, o to, że są wampirami? Dlaczego o tym powiedziałam? Co mną kierowało? Może to
z niewyspania? Mam taką nadzieję.
Spojrzałam na brata. Ziewnął. Widać było, że nie spał od ponad doby. Miał wory pod
oczami i szarawą skórę. Ja też byłam nie wyspana. W ciągu ostatnich 27 godzin, spałam
zaledwie trzy czy cztery. Też zaczęłam ziewać.
-Catherine, lepiej się prześpijmy. Ostatnie godziny były ciężkie, trzeba się wyspać.-
powiedział miłym głosem.
3
Przyznałam mu rację. Poczułam, że powieki robią mi się coraz cięższe. Po chwili, przed
oczami zrobiło mi się ciemno i zasnęłam. Poczułam, jak Paul siada koło mnie. Objął mnie
silnym ramieniem. Poczułam ciepło, płynące od niego. Byłam zmarznięta, ale po woli robiło
mi się ciepło. Przytuliłam się do niego. W cieple i bezpieczni, szybko zasnęliśmy.
„Wampir: nieśmiertelność, morderstwo, krew, kły, blada cera, ciemny strój”. W myślach
kołowały mi te słowa. Obudziłam się, gwałtownie łapiąc oddech. Wokół mnie było jeszcze
ciemniej, niż gdy zasypiałam. Wszystko mnie bolało. Po chwili zdałam sobie sprawę, że koło
mnie nie ma brata. Gwałtownie rozejrzałam się po pomieszczeniu.
-Paul?- spytałam cicho.- Paul.
Tym razem, wypowiedziałam imię brata o wiele śmielej. Mimo, że powiedziałam to dość
głośno, nie usłyszałam niczyjej odpowiedzi. Przestraszyłam się, że mój brat, tak nagle mnie
zostawił samą.
Wstałam. Nadal nie słyszałam odpowiedzi. Poczułam jak serce mi przyśpiesza z biciem ze
strachu.
-Paul!- krzyknęłam.
Nie mogłam się ruszyć z miejsca.
-Paul!
Tym razem powiedziałam trochę ciszej, gdyż dławiły mnie łzy. Momentalnie usłyszałam, że
ktoś zbiega ze schodów do piwnicy.
-Catherine, spokojnie.- usłyszałam głos brata.
Chwilę później, pojawił się w drzwiach. Podszedł do mnie.
-Co się stało?- spytał.
-Obudziłam się. Nie było cię. Przestraszyłam się.
Jeszcze więcej łez popłynęło mi po policzkach. Brat przytulił mnie.
-Przepraszam cię. Musiałem pójść do sklepu, a ty cały czas spałaś. Nie chciałem cię budzić.
Myślałem, że nim wrócę, to się nie obudzisz.
Spojrzałam na niego zdziwiona.
-Byłeś w sklepie? Ale skąd miałeś pieniądze?
-Zawsze mam ze sobą trochę pieniędzy. Myślałem, że jak się obudzisz, to będziesz głodna.
Uśmiechnęłam się do niego. Miał rację. Byłam głodna. On z resztą pewnie też.
Wyszedł na chwilę, ale szybko wrócił z siatką. Ponownie usiedliśmy na materacu. Paul dał
mi słodką bułkę i pół litra wody mineralnej.
-Co teraz z nami będzie?- spytałam.
-Sprecyzuj pytanie.- poprosił brat.
Westchnęłam.
-Chodziło mi o to, co teraz z nami będzie, po stracie rodziców? Co będziemy robić?
Paul uśmiechnął się. Objął mnie ramieniem.
-O to się nie martw. Twój starszy braciszek, wszystko przemyślał.- odparł wesoło.
Miał bardzo dobry humor. Dzięki temu, ja też zaczęłam się uśmiechać.
Brat, ponownie się odezwał:
-Posiedzimy tu przez kilka dni, aż cała sprawa trochę ucichnie. Na pierwszej stronie, w
gazetach, jest o morderstwie naszych rodziców. Jestem ciekaw, kto znalazł naszych
rodziców?
Zamyślił się, nie mówiąc co ma zamiar zrobić później.
-A później?- domagałam się.
-Co?
Potrzasnął głową. Moje słowa wytrąciły go z zamyślenia. Uśmiechnęłam się do niego.
-Co będziemy robić, gdy wszystko już ucichnie?
-Pojedziemy do jakiegoś krewnego. I będzie tak, jak w gazecie.
-W gazecie było coś o nas?
4
-Tak. Napisali, że nasi rodzice zostali zamordowani, poprzedniej nocy. Dziwi ich fakt, że obie
ofiary nie miały w ciele, ani kropli krwi. Z resztą, sama przeczytaj.
Wyjął z siatki, złożoną gazetę.
Miał rację, na pierwszej stronie było wprowadzenie do artykułu, który był na kolejnej.
Uznali mnie i Paula za zaginionych. Dziwię się, że nie podejrzewają nas o zamordowanie
rodziców. Jestem ciekawa, czy ci wszyscy policjanci, detektywi i inni zajmujący się tą
sprawą, słyszeli o wampirach? Jeśli tak, to szybko powinni odkryć mordercę. Jeśli jednak nie,
to jedynie ja i Paul, będziemy wiedzieć, kto zabił naszych rodziców.
Przeczytałam cały artykuł z gazety. Jak to szybko się rozeszło. Zaledwie nie całe 24
godziny temu, zginęli nasi rodzice, a już wszyscy o tym wiedzą. Mam nadzieję, że uda im się
złapać tego wampira. Jednak wiem, że znalezienie wampira nie jest łatwe. Samanta Connor
idealnie opisała poszukiwania wampirów. Głównej bohaterce „XYZ”, nie udało się znaleźć
jej wuja, wampira, ale on nie miał z tym problemów. Był tak wyczulony na jej aurę, że
wyczuwał ją z wielkich odległości.
Ludzie jednak nie potrafią wyczuwać aury wampira i jest małe prawdopodobieństwo, że
złapią tego, który jest odpowiedzialny za śmierć moich rodziców.
Odłożyłam gazetę. Oparłam się o ścianę. Była zimna. W ogóle temperatura spadła bardzo
nisko. Było jakieś +5C lub +7C, więcej nie. Zaczęło mi się robić coraz bardziej zimno. Paul
też trząsł się z zimna.
-My tu zamarzniemy.- stwierdziłam.
Brat tylko się uśmiechnął.
-Spokojnie Catherine, jakoś sobie poradzimy. Spójrz na to z innej strony. Żyjemy.
Przynajmniej to jest plusem. To jest ważne.
-Co racja, to racja. Mam tylko nadzieję, że nikt nas tu nie znajdzie. A już najbardziej ten...
-Nie znajdzie nas tu.
-Ale jeśli jest wampirem, to wyczuwa strach ludzi i ich aurę. Nie będzie miał problemów, z
naszym znalezieniem. A jeśli nas znajdzie, to może być z nami krucho.
Gdy to mówiłam, spojrzałam na brata. Było widać, że dobrze mnie rozumie.
-A, czy w tej książce „XYZ”, była mowa, co robią wampiry z ludźmi, których nie zabiją?-
spytał nerwowo.
Głos mu drgał. Widać było, że jest trochę wystraszony. Zamyśliłam się.
Pamiętałam, że była o tym mowa, ale jakoś nie mogłam sobie o tym przypomnieć.
-Coś było.- stwierdziłam.
Przypominałam sobie, każdą kartkę, po kolei, szukając odpowiednich informacji. W końcu
udało mi się znaleźć, odpowiedz na pytanie brata.
-O ile dobrze pamiętam, z tej książki i innych, to ludzie, których wampiry nie zabiły, stawały
się ich własnością. Wampir mógł z nim zrobić, co chciał. Zabić, pożywiać się jego krwią,
dosłownie, wszystko co chciał. Mógł też...- ucięłam.
Te słowa nie chciały mi przejść przez gardło. Nie rozumiałam, jak można było mówić tak o
ludziach.
-Co wampir, mógł jeszcze zrobić z człowiekiem?- spytał Paul.
-Było tam też o... tresowaniu ludzi jak psa.
-Wiesz co, jednak nie chciałem znać odpowiedzi na to pytanie. Już bym chyba wolał zginąć
niż, zostać poddanym tej tresurze.
Wstrząsnął mną dreszcz, ale nie z zimna, ale ze strachu. Prawda, nie chciałabym być
tresowana, tak jak mówił Paul, ale też nie chcę zginąć. Mam nadzieję, że ten wampir nas nie
znajdzie. Jednak zaczynam wątpić we własne myśli.
Nie miałam zamiaru, już nic mówić o wampirach. I tak byliśmy oboje wystraszeni, a je
jeszcze bardziej nas straszyłam. Próbowałam o tym przestać myśleć, ale w mojej głowie,
nadal powtarzały się obrazy krwi, czarny strój, blada cera. Nie mogłam się od nich odpędzić.
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin