Eichelberger - Zdradzony przez ojca.doc

(260 KB) Pobierz
Wojciech Eichelberger

Wojciech Eichelberger

 

Zdradzony przez ojca

 

 

 

 

 

Spis treści

 

Od Autora - 3

 

Od Wydawcy - 3

 

Smutna historia Małego Chłopca - 3

 

O ojcu, który nie dał rady - 6

 

Spadek po ojcu - 8

 

„Zniszczę cię” - 8

 

„Matka jest ważniejsza od ciebie” - 9

 

„Podziwiaj mnie” - 9

 

„Nie chcę cię” - 10

 

Manowce inicjacji - 11

 

Strategie przetrwania - 13

 

Wieczne dziecko, czyli „zostaję z mamą” - 14

 

Don Juan, czyli „boję się tej jednej” - 14

 

Playboy, czyli „wolę się bawić niż się bać” - 15

 

Uzurpator, czyli „żeby się tylko nie wydało” - 16

 

Inkwizytor, czyli „to wszystko przez nią” - 16

 

Macho, czyli „im ona gorsza, tym ja lepszy” - 18

 

Gej, czyli „niech jakiś mężczyzna mnie pokocha” - 19

 

Wyznawca, czyli „to Bóg jest moim ojcem” - 20

 

Mnich, czyli „zostaję sam” - 21

 

Gniew matki - 22

 

Gniew wyparty - 23

 

Gniew nadopiekuńczości - 23

 

Gniew wprost - 24

 

Odchodzenie od matki - 24

 

Jak pomóc synowi - 26

 

 

 

 

 

 

 

Od Autora

 

Motywacją do napisania tej książki jest chęć przyjścia z pomocą mężczyznom, mnie samego nie wyłączając.

 

Losom mężczyzn przyglądam się od lat z perspektywy gabinetu psychoterapeuty, ale jestem pewien, że dzięki temu dostrzegam lepiej to, co dzieje się dziś z mężczyznami w ogóle.

 

W wyniku gwałtownych zmian w naszej kulturze i obyczajowości, mężczyźni są nie mniej zagubieni i przeciążeni niż kobiety. W książce mówię o niektórych przyczynach tego zagubienia, z których najważniejszą jest załamanie procesu przekazu pozytywnego wzorca męskości pomiędzy ojcem a synem.

 

Nie jest to książka napisana przeciwko kobietom. Coraz częstsza nieobecność ojców w rodzinach to fakt dokonany, przed którym matki są stawiane i muszą jakoś sobie z tym po radzie. Z pewnością radzą sobie najlepiej, jak mogą Należy im się hołd i wdzięczność za to, że biorą na siebie odpowiedzialność za porzuconych synów, ratując im życie i umożliwiając psychiczne przetrwanie. Niestety, mimo największych starań i najlepszych chęci, nie są w stanie zastąpić synom ojców.

 

Ta książka nie została napisana przeciwko komukolwiek. Jej celem jest ostrzeżenie przed negatywnymi psychologicznymi i obyczajowymi konsekwencjami nieobecności ojca w rodzi nie Mam nadzieję, że okaże się ona pomocna zarówno mężczyznom, którzy chcą lepiej zrozumieć siebie, jak i kobietom, które chcą lepiej zrozumieć mężczyzn.

 

Wojciech Eichelbcrger

 

Od Wydawcy

 

We wrześniu 1997r, wkrótce po ukazaniu się „Kobiety bez winy i wstydu", Autor zaczął pisać książkę o mężczyznach i męskości. Jestem pełen podziwu dla Jego umiejętności ujęcia w zwięzłej i uporządkowanej formie tak szerokiej wiedzy na ten temat.

 

Dzięki tej książce poznałem wiele doniosłych i głębokich prawd. Nie, które z nich przeczuwałem wcześniej w głębi duszy, ale wiele było dla mnie istotnym i nowym odkryciem Pewne przedstawione tu stwierdzenia dopiero po dłuższym czasie zacząłem odnosić do siebie.

 

Odkrywanie prawdy na swój temat może być bolesne - choćby, dlatego, że nie pozwala pozostać bezczynnie w wygrzanym miejscu w życiu Autor udziela wyraźnych rad pozwalających wyruszyć w drogę ku zmianom I daje nadzieję, że warto.

 

Czytanie tej książki jest jakby słuchaniem intymnej rozmowy mężczyzn o sobie i swoich problemach Tym łatwiej wczuć się w jej atmosferę, że Autor, pisząc o mężczyznach, używa zaskakująco głęboko wnikającej w serce formy „my".

 

Zapraszam do lektury drugiego tomu trylogii: Kobieta, Mężczyzna” Czekamy na tom trzeci

 

Marek Rycko

 

Smutna historia Małego Chłopca

 

Poniższy scenariusz przedstawia uproszczony przebieg wydarzeń w życiu chłopca, opuszczonego przez ojca i w konsekwencji uzależnionego od matki Wielu mężczyznom obraz, który kreślę, wyda się jednostronny i negatywny, ale obawiam się, że większość uzna go za niewinny i łagodny Nie wszyscy opuszczeni przez ojca chłopcy uzależniają się od matki - inne wersje zakończenia tej historii znajdują się w dalszych częściach książki.

 

Trudno powiedzieć, jak wielu synów jest zdradzonych przez ojców, ale gdy przyjrzymy się temu, co jest udziałem chłopców w ich dorosłym życiu, dojdziemy do wniosku, że doświadczenie bycia zdradzonym przez ojca staje się, niestety, coraz bardziej powszechne.

 

Ojcowie chcą mieć synów, więc gdy brzuch przyszłej matki, choć trochę urośnie, niecierpliwie domagają się badania USG, żeby na ekranie monitora zobaczyć, co tez ich dziecko ma między nogami Wybucha wielka radość, gdy okazuje się, że narodzi się chłopiec Prawdę mówiąc, nie wiadomo, dlaczego ta radość wybucha. Ojcowie powinni przecież wiedzieć, że życie mężczyzny nie jest sielanką. Mimo to cieszą się - z przyzwyczajenia czy z nawyku.

 

Chłopiec przychodzi na świat. Ojciec idzie się upić, żeby podkreślić fakt, że stała się rzecz nadzwyczajna, a mama jest zachwycona i dumna, bo ma poczucie, że spełniła swój obowiązek.

 

Ojciec Chłopca sam był kiedyś chłopcem zdradzonym przez ojca, wychowywanym głównie przez kobiety, i nie wie, jak zajmować się synem. Pamiętajmy więc, czytając dalej tę opowieść, że wszystko, co zostanie powiedziane o Chłopcu, dotyczy też jego ojca - a zapewne też ojca jego ojca.

 

Skoro ojciec Chłopca został zdradzony przez swego ojca, to nie wystarcza mu na długo zapału, żeby troszczyć się o syna. Ma poczucie, że spełnił swoją rolę, płodząc go i ewentualnie dopilnowując, by mógł w miarę bezpiecznie się urodzić.

 

Wkrótce zaczyna być zniecierpliwiony tym, że Chłopiec jest malutki, bezradny, że tak bardzo potrzebuje matki i w niczym nie przypomina chłopca oprócz tego, że ma siusiaka. Je, robi w pieluchy i nie daje spać po nocach. Ojciec Chłopca nie widzi w tym wszystkim dla siebie miejsca i zaczyna się odsuwać, uznając, że kiedyś przyjdzie czas, by nawiązać kontakt z synem. I tutaj popełnia pierwszy błąd - nie pamięta, jak sam, będąc małym chłopcem, pragnął kontaktu z ojcem. Nie pamięta, jak bardzo potrzebował obecności ojca - jako symbolicznej obietnicy, że kiedyś ktoś pomoże mu odejść od matki.

 

W efekcie Mały Chłopiec, patrząc z perspektywy kołyski, na tle sufitu widzi jedynie zachwycone twarze kobiet.

 

Potem różnie się dzieje. W smutnym scenariuszu bywa tak, że ojciec znika po paru tygodniach, a w jeszcze smutniejszym, że nie było go już wtedy, gdy Chłopiec pojawił się na świecie. Nawet w radosnych wersjach wydarzeń ojciec jest prawie nieobecny przez pierwszy rok. Pojawia się on w polu widzenia Małego Chłopca mniej więcej wtedy, gdy ten stawia pierwsze samodzielne kroki i zaczyna mówić pierwsze słowa.

 

Kiedy życie Chłopca wkracza w bardzo ważną fazę, pierwszych prób rozluźnienia symbiotycznego związku z matką, ojciec przydałby się bardzo, bo odłączenie się od matki jest przedsięwzięciem trudnym.

 

Jeśli Chłopiec ma w tym okresie ojca pod bokiem, może przeżyć coś niepowtarzalnego. Mama stawia go na ziemi, a ojciec, stojąc kilka kroków dalej, mówi: „No, chodź do mnie, chodź do mnie, chodź do mnie!" Wtedy Mały Chłopiec po raz pierwszy odrywa się od mamy, by wyruszyć zupełnie samodzielnie w tę niezmierzoną przestrzeń między matką a ojcem. W końcu, po długich jak wieczność sekundach, dociera do kresu tej niebezpiecznej podróży - do ojca. Zalicza swój pierwszy sukces, robi pierwszy krok ku męskości. W tym innym, męskim świecie czeka na niego ojciec, który radośnie chwyta go w ramiona i unosi w górę jak bohatera!

 

Jeśli ojca nie ma, w doświadczeniu Chłopca powstaje kolejna, bardzo poważna luka. Na domiar złego brak ojca w tym okresie sprawia, że Chłopiec zaczyna być bardziej niż dotąd nadopiekuńczo traktowany przez matkę. Uczy się chodzić, przewraca się, zbiera siniaki, obija sobie głowę. Gdyby ojciec był w pobliżu, lepiej by to rozumiał. Pozwoliłby mu doświadczyć ryzyka i bólu, uczył odporności, wytrzymałości, by w przyszłości nie ulegał matczynej panice, gdy się przewróci lub uderzy. Mama, która nigdy nie była chłopcem, nie zawsze rozumie, jakie to dla syna ważne. Często niepotrzebnie biegnie z krzykiem na pomoc i za bardzo przeżywa każdy jego upadek. Nieświadomie uczy Chłopca, że świat jest niebezpieczny, a on sam bardzo kruchy. Wyjście z domu może mu się kiedyś wydać zbyt ryzykowne. Uzna, że najbezpieczniej będzie pozostać w pobliżu mamy.

 

Jeśli ojciec jeszcze nie odszedł, to z pewnością jest bardzo zapracowany. Zapewne sens swego życia widzi przede wszystkim w zabieganiu o reputację i sukces, bowiem nie jest mu znane głębokie uczucie satysfakcji, płynące z kontaktu z ludźmi. Sam wychowywany przez matkę, ciotki i babki, teraz w głębi duszy obawia się kobiet. Przeczuwa, że nie potrafi się od nich skutecznie odgraniczać i podświadomie boi się, że go pochłoną, że utknie w kobiecej atmosferze ciepła i bezpieczeństwa i nie będzie miał już siły wyruszyć w świat. Trzyma się, więc z daleka od kobiet, unikając bliskich, intymnych i trwałych związków. Nie zdaje sobie sprawy, że taki sam los szykuje swojemu synowi.

 

Tymczasem matka, opuszczona przez partnera, jest coraz bardziej przemęczona, zniecierpliwiona i rozżalona. Robi, co może, żeby jak najsilniej związać ze sobą syna i przy okazji odebrać go ojcu. Nosi w sobie pokłady gniewu, który dotyczy ojca, ale który pod jego nieobecność łatwo przelewa się na dziecko.

 

Matka nieświadomie kastruje psychicznie Małego Chłopca, pozbawiając go okazji do kształtowania w sobie podstawowych atrybutów męskości zaufania do siebie, odwagi, odporności, sprawności, umiejętności odnajdywania się w grupie rówieśników i walczenia o swoją pozycję. W trosce o bezpieczeństwo synka, który jest przecież „jej skarbem", nie pozwala mu wychodzić na podwórko, bo się pobrudzi, spoci lub przeziębi, nie pozwala bawić się z kolegami, bo nauczy się brzydkich słów albo coś sobie zrobi.

 

Brak kontaktu z grupą rówieśników to w doświadczeniu Małego Chłopca kolejna ogromna luka, która będzie hamować proces oddzielania się od matki i ograniczy jego kontakt ze światem. Z pomocą ojca Chłopiec mógłby zdobywać i poznawać ten świat, aby kiedyś poczuć się w nim jak w domu.

 

Nadchodzi moment, gdy synek powinien pójść do przedszkola. Ale Mały Chłopiec ma ogromne trudności w zaakceptowaniu tego miejsca, bo matka stała się dla niego zbyt ważna Pozostawanie na kilka godzin w obcym otoczeniu, bez możliwości kontaktowania się z nią, budzi lęk nie do przeżycia Przedszkole jest wyzwaniem ponad siły Pozbawiony oparcia w ojcu i po raz pierwszy w życiu opuszczony przez matkę, musi stawić czoło grupie rozwrzeszczanych dzieci i obcym dorosłym.

 

Można powiedzieć, że najgorsze już się stało. Przez pierwsze 3-4 lata powstaje wewnętrzna matryca, która spełnia ważną funkcję w późniejszym życiu dziecka. Porządkuje ona jego doświadczenia i tworzy gotowość do określonej ich interpretacji Zaczyna się proces dojrzewania, tworzy się osobowość i związane z nią poczucie „ja”, Jeśli zostanie ono zbudowane na chybotliwym fundamencie, to ten brak stabilności będzie musiał być kompensowany w dalszym procesie budowy.

 

Chłopiec przechodzi kryzys przedszkolny, bo mama, pomimo jego protestów i rozpaczy, nie może zabrać go do domu.

 

Chłopiec dorasta. Pozbawiony możliwości przebywania z dwojgiem rodziców na raz, niewiele wie o tym, kim dla mężczyzny jest kobieta, kim dla kobiety jest mężczyzna i jak współistnieją ze sobą. Podstawowym doświadczeniem. Chłopca jest pełen sprzecznych namiętności związek z matką. Ich relacja komplikuje się jeszcze bardziej, gdy matka, świadoma przemijania, nie licząc już na spotkanie nowego partnera, zaczyna pokładać w synu nadzieję, że stanie się on w jej życiu zastępczym mężczyzną, opiekunem i oparciem. Chłopiec często słyszy „Ty, synku, nigdy nie zrobisz mamie tego, co twój tata." Słyszy tez wiele negatywnych opinii na temat ojca Postanawia, więc w głębi duszy, że nie  będzie taki jak tata, że będzie grzecznym synkiem i nigdy mamie nie zrobi przykrości. W ten sposób, nie wiedząc o tym, bierze na siebie ciężar nie do uniesienia - ciężar odpowiedzialności za szczęście i samopoczucie matki. Co gorsza, zaczyna kształtować siebie, jako mężczyznę, wedle jej oczekiwań.

 

Życie jakoś się toczy. Zaczyna się szkoła, bezbarwny i nudny okres w życiu Chłopca, zanurzonego nadmiernie, w codzienność swojej zapracowanej matki. Nie ma okazji nawet posiłować się z ojcem, a co dopiero pójść z nim gdzieś, oglądać z nim świat i uczyć się od niego, na czym polega bycie mężczyzną.

 

Kiedy ma 14-15 lat, hormony dają o sobie znać i Chłopiec zmienia się fizycznie. Jego genitalia potężnieją, pojawia się zarost, zmienia się głos, ciało zaczyna mężnieć. Wtedy odkrywa - a jest to dla niego odkrycie zarówno trudne, jak i budzące nadzieję - że zasadniczo różni się od mamy Pojawiają się sny erotyczne, nocne polucje. Chłopiec przechodzi delikatny i trudny okres dojrzewania seksualnego. Skazany wyłącznie na matkę, staje wobec zagrożenia, że nawet ta intymna sfera jego przeżyć może zostać przez nią zawłaszczona. Matka rzeczywiście ingeruje w to, co się dzieje w jego rodzącym się życiu erotycznym Może się zdarzyć, że zachowa się niezręcznie i niedyskretnie. Chłopiec usłyszy, że „jest brzydki" lub że „jej synek takich rzeczy nie robi" i zacznie się wstydzić swojej seksualności. Ciężko mu będzie tym bardziej, że jego pragnienia egoistyczne mogą być związane z matką. Żyje z nią przecież tak blisko, że w naturalny sposób stać się ona może pierwszym obiektem jego marzeń. Znowu brakuje ojca, który samą swoją obecnością dawałby do zrozumienia, że matka należy do niego i że syn powinien przestrzegać jasno określonych granic.

 

Brak ojca, który pomógłby mu skierować marzenia i pragnienia erotyczne poza dom, sprawia, że powodowany poczuciem winy i lęku Chłopiec odcina się od swojej seksualności. Boi się ruszyć w świat, boi się zdradzić matkę z inną kobietą, bo przecież obiecał jej, że nie będzie taki jak tata i że nigdy jej nie  opuści. Nie zdaje sobie sprawy, że w głębi serca boi się kobiet, ponieważ jego związek z matką jest zbyt trudny do uniesienia.

 

Nie wszyscy zdradzeni przez ojca znajdują w sobie dość energii na odejście od matki, ale większość, gdy osiąga seksualną dojrzałość, jednak zdobywa się na to.

 

Jeśli Chłopiec chce otworzyć serce na inną kobietę i zrealizować się seksualnie, musi odejść. Jest bardzo prawdopodobne, że nie odchodzi do końca. Silnie uzależniony od matki nie potrafi obronić przed nią swoich związków z kobietami. Matka ingeruje w jego prywatność, domaga się zwierzeń i spełnienia danej obietnicy. Chłopiec bezwolnie pozwala matce na zbyt wiele - w końcu zawsze tak było. Matka zaś traktuje każdą jego partnerkę czy koleżankę jak rywalkę Stara się nie dopuścić do głębszego związku, obrzydza mu kolejne dziewczyny, sugerując bez słów „Nie spotkasz lepszej kobiety ode mnie. Nikt cię nie będzie kochał tak jak ja " To drugie stwierdzenie oczywiście jest prawdą, ale Chłopiec nie wie, że w tym momencie jego życia nie chodzi już o to, by spotkał kobietę, która będzie go kochała tak jak matka.

 

W końcu Chłopiec spotyka kobietę, która staje się dla niego kołem ratunkowym i wyzwolicielką z ramion matki. Żeni się. Z pewnością nie obeszło się bez walki. Matka zrobiła wszystko, by wybrał partnerkę, która będzie jej uległa. Jeśli, jednak, Chłopcu udaje się, na złość mamie, związać z silną kobietą, odkryje kiedyś, że związał się z kimś bardzo podobnym do matki. Ale to dzięki takiej żonie, kobiecie równie silnej, mającej nad nim przewagę i równie mocno wiążącej go ze sobą, może uratować się przed matką. Tylko taka kobieta potrafi bronić rodzinnego gniazda przed inwazyjną teściową. Mimo to, w konfliktach między żoną a matką, Chłopiec bierze stronę matki. Spełnia się matczyne proroctwo, że będzie żałował, gdy się ożeni. Bo żona nie pozwala mu odwiedzać mamy codziennie. Nie zgadza się, by mama miała klucze do ich mieszkania i wpadała, kiedy chce. Domaga się, by był lojalny wobec nowej rodziny. To wszystko jest dla Chłopca bardzo trudne. Czuje, że popełnił błąd, że wpadł z deszczu pod rynnę i chętnie wróciłby do mamy.

 

W tym czasie pojawia się w jego życiu dziecko. Jeśli jest to chłopiec, kielich goryczy się przepełnia. Ojciec i mąż, który sam nadal czuje się synkiem, nie  potrafi pomieścić w swoim życiu dziecka. Odchodzi od żony i zdradza swego syna.

 

O ojcu, który nie dał rady

 

Tak trudno docenić czas, który spędzamy z naszym dzieckiem, jeśli zostaliśmy zdradzeni przez ojca. Nosząc głęboko w sercu przekonanie, że nie zasłużyliśmy na miłość własnego ojca, a może też i matki, całe życie staramy się odnieść jakiś sukces, zdobyć reputację, która będzie budzić przynajmniej uznanie, jeśli nie podziw. Przebywanie z trzy-, cztero czy pięcioletnim synkiem w jego pokoju, wspólna zabawa klockami albo układankami, to, z tego punktu widzenia, czas stracony.

 

Dlatego w pierwszych latach życia syna nieświadomie zdradzamy go, poświęcając całą uwagę budowaniu swojej pozycji zawodowej i społecznej oraz tworzeniu w miarę niekłopotliwej relacji z jego matką.

 

Czasem dostrzegamy, że związek z synem stanowi szansę na to, aby w naszym życiu pojawił się w końcu mężczyzna, dla którego będziemy najważniejsi i który będzie nas podziwiał. Pokusa uczynienia syna naszym wielbicielem bywa wielka. Myli nam się to z miłością do niego. Jesteśmy przekonani, że bardzo dużo dla niego robimy, ale nie zdajemy sobie sprawy, że chodzi nam wyłącznie o to, aby go do siebie przywiązać.

 

Nawet, jeśli nam się to uda, to i tak - prędzej czy później - syn przepoczwarzy się z wielbiciela w zażartego krytyka, a czasami wręcz wroga. To jeszcze nie tak źle. Gorzej jest, gdy po drodze przetrącimy mu moralny kręgosłup tak mocno, że przez resztę życia nie zdoła się wyprostować i pozostanie beznadziejnie wpatrzony we wspaniałego, nieosiągalnego ojca. Jeśli jednak mimo wszystko się zbuntuje, wtedy z kolei obrazimy się na niego i odrzucimy go ostatecznie. Ujawni się prawda o naszym związku z synem. Nie potrafiliśmy go kochać. Był nam tylko potrzebny.

 

Syn często zaczyna zachowywać się według scenariusza „na złość ojcu odmrożę sobie uszy", czyli budować swoją tożsamość na zasadzie negacji ojca, negacji naszego pomysłu na jego życie. Kończy się tym, że dryfuje w kierunku grup antysocjalnych, kibiców, gangów czy innych grup rówieśniczych, przy pomocy, których próbuje stworzyć sobie substytut prawdziwego obcowania z ojcem. Chce doświadczyć nigdy wcześniej nie zaznanego poczucia wzajemnego wsparcia, lojalności, jasnych wymagań, norm i wspólnoty, dowiedzieć się, ile jest wart.

 

Zdradzany syn, którego ojciec jest tak zwanym porządnym facetem i cieszy się ogólnym szacunkiem, ma w życiu trudniej niż syn łobuza czy pijaka. Często słyszy komentarz: „taki dobry ojciec, a takiego ma syna". Łatwo jednak zrozumieć, że syn musi przeciwstawić się ojcu, który go zawiódł. Aby zbudować swoją odrębną tożsamość, musi stać się zupełnie kimś innym niż ojciec, a ścieżka społecznej poprawności odpada, ponieważ ojciec nią idzie. Podobnie synowie ojców pijaków, łobuzów, bijących żony, zachowujących się skandalicznie, często ratują swoją tożsamość, idąc - tym razem na szczęście - w zupełnie inną stronę niż ich ojcowie. Pracują nad sobą, dojrzewają, aktywnie poszukują pozytywnych wzorców. Można powiedzieć, że społecznie wychodzą bardziej na swoje niż synowie poprawnych tatusiów.

 

Oczywiście, nie wszystkim udaje się przeciwstawić ojcu. Jeśli ich wola i poczucie ludzkiej godności zostały złamane, to ani ci pierwsi, ani ci drudzy nie są w stanie zbudować swojej niezależnej tożsamości. Synowie pijaków zostają pijakami, a synowie poprawnych pracoholików zostają poprawnymi pracoholikami. Jedni i drudzy mają skłonność do poddawania się zewnętrznym wpływom, podporządkowywania się pseudo autorytetom, oddawania się ideologiom i doktrynom. Brak wewnętrznej struktury i wewnętrznego poczucia wartości sprawia, że muszą szukać kogoś, kto im powie, jak żyć.

 

Robert Bly w swojej książce „Żelazny Jan" zwraca uwagę, że 200 lat temu, czyli na początku ery industrialnej, zaczął się na skalę masową proces, który nazywamy tu zdradzaniem synów przez ojców. Nie wynikało to - jak się zdaje - z dziedziczonych deficytów ani ograniczeń. Zostało wymuszone sytuacją ekonomiczną i nową organizacją pracy. Ojcowie pracowali w ogromnych fabrykach, wykonywali pracę dziwną, często poniżającą. Bywało, że wkręcali trzy śrubki w drzwi samochodu przez całe swoje zawodowe życie. Nie mieli, czym pochwalić się synom, w dodatku pracowali przez całe dnie i noce. Synowie stracili kontakt z ojcami, z tym, jak pracują i jak żyją mężczyźni, z tym, co mężczyźni powinni wiedzieć i potrafić.

 

Zostaliśmy rzuceni w objęcia osamotnionych, przepracowanych matek, które musiały przejąć cały trud wychowywania dzieci. W efekcie większość z nas ma nadmiernie rozbudowany wewnętrzny aspekt kobiecy. Nie byłaby to wielka szkoda, gdyby nie fakt, że z reguły doświadczamy bardzo trudnego wymiaru kobiecości: przemęczonej, zniecierpliwionej, nie kontrolującej swoich emocji matki albo matki nadmiernie opiekuńczej, uległej i bezradnej.

 

Z jednej strony, jako dorastający mężczyźni, zostajemy pozbawieni archetypowego wzoru męskiego, z drugiej doświadczamy nadmiaru negatywnej strony kobiecości. Te dwa składniki naszej wewnętrznej konstrukcji decydują o tym, że tak trudno nam być z kobietami. Długoletni kontakt z matką nauczył nas wprawdzie być z nimi, ale w szczególny sposób. Znosić je, tolerować, unikać, radzić sobie. W kontakcie z matką nie nauczyliśmy się budowania dobrych, ciekawych i głębokich związków. Znacznie częściej, zamiast szkoły budowania i tworzenia, przechodziliśmy szkołę przetrwania. Potem trudno nam wzbogacać, twórczo rozwijać i wzmacniać nasze partnerskie relacje. Potrafimy albo opiekować się kobietami, albo od nich uciekać. Albo oddawać się w opiekę, albo gardzić i wywyższać się. Budowanie partnerskiego związku z kobietą jest dla nas bardzo trudne. Tym trudniejsze, że często tak mało wsparcia w tej sprawie otrzymujemy z drugiej strony.

 

Spadek po ojcu

 

Zajmę się tutaj czterema najczęściej przeze mnie spotykanymi sposobami, w jakie ojciec zdradza syna. Są to: „zniszczę cię", „matka jest ważniejsza od ciebie", „podziwiaj mnie" i „nie chcę cię".

 

Zdradzanie synów odbywa się często w sposób prawie niedostrzegalny. Jako ojcowie możemy mieć wręcz przekonanie, że poświęcamy im dużo czasu i uwagi, ale warto się temu bliżej przyjrzeć, zanim udzielimy sobie rozgrzeszenia.

 

„Zniszczę cię"

 

Niszczenie to bardzo powszechny sposób zdradzania syna. Bierze on swój początek z dzieciństwa ojca. Ojciec-kat sam jako dziecko był ofiarą i nie przekroczył tego dziedzictwa. Dlatego rozgrywa swoje bolesne doświadczenia i związane z nimi uczucie upokorzenia w relacji z własnym synem. W związkach z dziećmi łatwo spełnia się marzenie każdej ofiary: nie ryzykując niczego, stać się katem. Znęcanie się nad dzieckiem wydaje się nie grozić odwetem. Przynajmniej do czasu.

 

Potrzeba przeistoczenia się z ofiary w kata jest tak wielka, że perspektywa odwetu i tak nie jest ważna. Ojciec, który w dzieciństwie był upokarzany i poniewierany, demonstruje przed nami swoją siłę i przewagę. Nie przepuszcza żadnej okazji, żeby pokazać, że jest lepszy Nieświadomie dąży do tego, by naszym udziałem stały się uczucia, które on sam przeżywał, gdy był dzieckiem. Dlatego odczuwa satysfakcję, gdy doprowadza nas do płaczu czy zawstydzenia, kiedy nas wyśmiewa, pokonuje, kompromituje. Przez lata takiego traktowania w naszej psychice postępuje korozja poczucia wartości i szacunku dla nas samych. Kumuluje się ogromna ilość agresji i gniewu.

 

Wielu niszczących ojców to alkoholicy. W alkoholizm łatwo wpadają ludzie, uciekający przed swoją wewnętrzną, wyniesioną z dzieciństwa hańbą, spotęgowaną przez okoliczności ich dorosłego życia. Ale mogą to być też ojcowie opętani czymś innym niż alkohol: dogmatyczni ideolodzy lub wyznawcy, tak zwani ludzie żelaznych zasad, wojskowi czy inni funkcjonariusze autorytarnych i hierarchicznych organizacji. Wobec syna po raz pierwszy i być może ostatni w swoim życiu mogą poczuć się lepsi.

 

Przyjdzie czas, że syn dorośnie, a ojciec osłabnie. Wtedy syn boleśnie mu odpłaci. Niestety, częściej bywa tak, że odegra się kiedyś na swoich dzieciach i błędne koło gry w kata i ofiarę będzie kręcić się dalej.

 

W rolę kata wpisane jest używanie przemocy fizycznej, często przybierające postać znęcania się nad ofiarą. Ma to groźne, negatywne konsekwencje. Czasami powoduje silny lęk, porównywalny do lęku, pojawiającego się w sytuacji zagrożenia życia. Potem daje on o sobie znać w chwilach, które obiektywnie nie powinny go powodować.

 

Jeśli maltretowano nas w dzieciństwie, przeżywanie lęku kojarzy się nam z upokorzeniem. Taka mieszanka uczuć jest ostatnią rzeczą, jaką chcielibyśmy przeżywać. Tworzy się w nas groźny syndrom: lęk i poczucie upokorzenia kompensujemy silną agresją. Wtedy bardzo wcześnie zaczynamy szukać swoich ofiar.

 

Niektórzy z nas postanawiają, że nigdy nie będą tacy jak ojciec. Odcinamy się od swojej agresywności, ponieważ agresywność w każdej postaci kojarzy nam się z ojcem. Tworzymy iluzję, że jesteśmy dobrym człowiekiem, który nigdy się nie gniewa. W rezultacie nie potrafimy stawiać granic, kiedy trzeba, ani zachowywać się adekwatnie w sytuacjach, wymagających szybkiej, zdecydowanej, czasami agresywnej reakcji.

 

Istnieje też ukryta odmiana kata, który dzieła upokorzenia i złamania syna dokonuje w rękawiczkach, używając zamiast agresji fizycznej czy słownej psychologicznych metod znęcania się. Ponieważ robi to nieświadomie, na ogół uważa się za znakomitego ojca, a to, że syn więdnie mu w rękach, jest dla niego niezrozumiałym i niesprawiedliwym wyrokiem losu.

 

Łatwiej jest żyć z ojcem, który jest jawnym katem. Taki ojciec w całości nadaje się do odrzucenia. Kat ukryty jest trudny do zdemaskowania. Trudno jest też skonfrontować się z nim. Połykamy cały nasz gniew i wstyd. Zapadamy się w sobie, jakby nam popękały wewnętrzne organy, choć na zewnątrz nie widać śladów bicia.

 

W dodatku czujemy się nie w porządku, że - wbrew oczekiwaniom otoczenia - nie obdarzamy ojca miłością i szacunkiem. Ojciec chętnie podsyca w nas poczucie winy: „Zobacz, jaki jestem wspaniały, tyle robię dla ciebie, a ty nawet nie jesteś mi wdzięczny! Nikt o mnie złego słowa nie powie, a ty masz mi wszystko za złe. Chyba z tobą jest coś nie tak." W końcu dochodzimy do wniosku, że rzeczywiście z nami jest coś nie tak. Mamy wspaniałego ojca, tylko nie dorastamy do sytuacji. Powinniśmy być wdzięczni, że żyjemy, i niczego więcej nie oczekiwać.

 

„Matka jest ważniejsza od ciebie"

 

Rodzi się syn i ojciec potrafi jedynie oddać go w ręce matki. Sam czuje się ze swoją groźną żoną tak, jakby był jej dzieckiem, więc nie jest w stanie podejmować jakiegokolwiek ryzyka, aby wspierać lub bronić swego syna.

 

Czujemy pogardę do takiego ojca, a w dodatku wpadamy w ręce albo nadopiekuńczej, albo jawnie destrukcyjnej matki. Jedynym wyjściem jest podporządkowanie się matce, przynajmniej do czasu, kiedy zmężniejemy. Potem albo staniemy się takim samym facetem jak ojciec, albo świadomie odetniemy się od niego i wejdziemy w konfrontację z matką. Będziemy musieli zademonstrować matce swoją odrębność i męskość. Nie mając prawie żadnych pozytywnych doświadczeń z ojcem, podejmiemy beznadziejną walkę o to, by pozostając w związku z matką, zdobyć ostrogi męskości. Zmusi to nas do użycia bardzo radykalnych środków. Z grzecznego chłopca przeistoczymy się nagle w jego przeciwieństwo. Staniemy się wulgarni, agresywni, egoistyczni.

 

„Podziwiaj mnie"

 

Ojciec do podziwiania może wydawać się zbawieniem na tle tych, o których mówiliśmy do tej pory. W gruncie rzeczy jednak jest utrapieniem, bowiem potrzebni jesteśmy mu wyłącznie po to, aby się przed nami chwalił. Wyczuwa upragnioną szansę na bycie ważnym, szczególnym i wybranym dla małego jeszcze wprawdzie, ale mężczyzny.

 

Ojciec sam był chłopcem niekochanym, niedocenianym. Teraz życie spędza na dowodzeniu sobie i światu, że jest coś wart. Wykorzystuje do tego wszystkie możliwe sytuacje, również związek z nami. Jest nam trochę lżej, jeśli jego potrzeba bycia podziwianym jest zaspokajana na przykład w pracy zawodowej. Najtrudniej jest wtedy, gdy mamy być jedynymi świadkami, wielbicielami i entuzjastami swego ojca. Zabiera nas wszędzie tam, gdzie może się przed nami czymś pochwalić. Siedzimy i patrzymy, jak tata rozbija namiot, rozpala ognisko, steruje jachtem, gra w tenisa, jeździ konno, bawi się czy pracuje. Robimy to, czego nie zrobił jego ojciec. Patrzymy i podziwiamy. W manipulowani w rolę widzów i podziwiaczy czujemy się dokładnie tak, jak czuł się ojciec, gdy był dzieckiem - niedocenieni i opuszczeni. Powstaje w nas przekonanie, że nigdy mu nie dorównamy. Ponieważ ciągle spędzamy czas z ojcem, nie możemy p...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin