Ukrywane Rozdział 13.doc

(81 KB) Pobierz
Rozdział 13

Rozdział 13.

 

BPOV
 

Dlaczego ta cholerna przeszłość do mnie wraca? Myślałam, że już jest dobrze, że już nigdy nie wróci. Przecież nie po to prawie przez pół roku chodziłam na specjalną terapię, żeby teraz zacząć się załamywać. Bello, spokojnie –skarciłam się w myślach. Nie pozwól na to, aby demony przeszłości cię dopadły. Powtarzałam sobie słowo w słowo tak jak radziła mi terapeutka. Doprowadzisz do końca tą sprawę, wygrasz ją. Nie pozwolisz, aby tym razem którykolwiek z Volturi mógł spokojnie oddychać w tym kraju. Posadzisz jego w więzieniu na długie lata, jak się uda to nawet wszystkich. Później najprościej na świecie z powrotem wrócisz do swojego codziennego życia. Przecież to, że Edward jest obrońcom Aleca, nic nie zmienia. Nadal będzie tak, jakby nie istniał. Na rozprawach, przecież nawet nie możemy wspomnieć, że kiedykolwiek przedtem mieliśmy z sobą do czynienia. Nawet nie będę przeciągała struny, po prostu on jest panem Cullenem, obrońcom gwałciciela, Aleca Volturi. A ja jestem dla niego  pannom Swan, obrońcą ofiary, Heidi Brown. Tak będzie uczciwie, dla mnie i dla niego.

 

Wygramoliłam się z łóżka. Praktycznie całą noc nie przespałam zastanawiając się nad całą tą sprawą. Ciekawi mnie tylko jedno. Dlaczego Edward zdecydował się na to, aby być adwokatem Volturi? Przecież musi być jakieś logiczne wytłumaczenie tego, bo nie nabiorę się na to, że od tak sobie postanowił wziąć sprawę, która z mojej strony od razu jest przegrana, oczywiście względem niego. Jeśli jest na tyle dobrym adwokatem, jak mówią, to na pewno jest w pełni świadom tego, co niesie za sobą cała ta farsa. Alec zgnije w więzieniu i tyle. A poza tym on przecież wiedział w co się musiał wpakować zgadzając się na obronę Volturi. Edward, którego znałam był mądry i odpowiedzialny jeśli chodzi o takie sprawy. On po prostu nie mógł tak lekkomyślnie postąpić. To do niego nie jest podobne, ale przecież ze starym Edwardem miałam kontakt ponad pięć lat temu i on równie dobrze mógł przez ten czas się zmienić. Ja się zmieniłam to on przecież tym bardziej mógł to zrobić.

 

Chcąc odprężyć się trochę zdecydowałam się wziąć aromatyczną kąpiel, w końcu miałam jeszcze dużo czasu do wyjścia do pracy.

 

Tego mi było zdecydowanie trzeba. Ciepła woda w połączeniu z olejkami zapachowymi oddziałuje cuda. Moje mięśnie od razu się rozluźniły. Nie czułam się już aż tak zaspana jak przed kąpielom. Jednak, tylko czarna ciecz zwana kawą może w pełni postawić mnie na nogi. Nie myliłam się i tym razem. Po takiej kuracji pobudzająco -odświeżającej byłam już gotowa do pracy.

 

Szybko zabrałam potrzebne rzeczy i ruszyłam swoim volvo w stronę kancelarii. Volvo to pierwsza rzecz, którą kupiłam sobie za pierwszą wygraną sprawę. Było czarne, lśniące i zdecydowanie nie rzucało się w oczy. Po prostu zdecydowanie do mnie pasowało. Nadal nie lubiłam się rzucać w oczy. Zdecydowanie lubiłam czernie i szarości. Jednak musiałam złamać tą zasadę na przyszłotygodniowym ślubie Rosalie i Emmetta. Panna młoda zarządziła, że druhny będą miały suknie w kolorze niebieskim, a drużby w takim samym kolorze koszule. Jak wiadomo, jak powie panna młoda, to tak musi być, więc nawet nie miałam zamiaru wznosić sprzeciwu.

 

Będąc już w swoim gabinecie zaczęłam przeszukiwać wszystkie informacje, które udało się nam do tej pory zebrać odnośnie mojej sprawy. Wiedziałam, że Volturi posuną się do wszystkiego, aby tylko oczyścić się ze stawianych im zarzutów, a ja miałam zamiar zrobić to samo, jeśli byłoby to konieczne. Sama posiadałam pewne informacje, ale wiedziałam, że dla sądu będą one bezpodstawne, dlatego musiałam drążyć dalej.

 

Postanowiłam działać i to szybko, bo do pierwszej rozprawy zostały tylko dwa tygodnie. Wszyscy w mojej branży byli przekonani co do tego, że ta sprawa nie będzie łatwa i krótka. Chwyciłam się jednej z ostatniej deski ratunku. Zadzwoniłam do mojego przyjaciela, który był prywatnym detektywem. Zazwyczaj zgłaszałam się do niego, gdy chodziło o jakieś ważne informacje do zdobycia.

 

-Cześć Bello –powiedział zadowolony.

 

-Witaj Embry.

 

-Więc co się stało, że do mnie dzwonisz i do tego na telefon służbowy? –zapytał.

 

-Więc jak dobrze się domyślasz chodzi o sprawy związane z pracom. Chodzi mi o to, żebyś znalazł informację odnośnie rodziny Volturi. Wszystko, co uda ci się dowiedzieć. Jakiekolwiek potknięcia, znajomi, krewni, wpływy. Z resztą wiesz o co mi chodzi.

 

-Widzę, że porządnie przygotowujesz się do rozprawy –powiedział.

 

-Skąd wiesz, że o to chodzi? –spytałam zaskoczona, myślałam, że nikt nie wie jeszcze o tym, że to ja będę broniła Heidi.

 

-Włącz pierwszy lepszy kanał informacyjny. Od rana głośno o tym, że mało znana pani prawnik będzie broniła ofiarę Volturiego powiedział ze śmiechem, ale mi za bardzo nie było do śmiechu.

 

-Mogłam się domyślać, że przestanę być już anonimową prawnik –westchnęłam.

 

-Taki los –zaśmiał się Embry.

 

-To jak będziesz coś miał to dasz mi znać? –spytałam doskonale znając odpowiedź.

 

-Przecież wiesz, że tak.

 

-Dzięki Embry. Będę twoją dłużniczką.

 

-Nie pierwszy i nie ostatni raz. –znów się zaśmiał. Lubiłam go, ponieważ jako jeden z niewielu moich starych znajomych nie pytał o tą nagłą zmianę mojego zachowania. Embry’ego znałam od wczesnego dzieciństwa on tak, jak ja pochodził z Forks, a mianowicie z rezerwatu La Push. Nasi ojcowie razem wyjeżdżali na ryby, a my skazani na siebie musieliśmy przebywać razem, czy tego chcieliśmy, czy też nie i od tamtej pory utrzymujemy ze sobą kontakt. Chociaż na nowo odnowiliśmy znajomość dopiero trzy lata temu.

 

Rozległo się pukanie do moich drzwi. Bardzo natarczywe pukanie.

 

-Embry, wybacz, ale muszę już kończyć, bo ktoś za chwilę samym pukaniem wyważy mi drzwi

 

-Ok., to pa –powiedział śmiejąc się.

 

-Pa –odpowiedziałam i rozłączyłam się.

 

-Proszę –powiedziałam do osoby próbującej dobić się do mojego gabinetu. Jakież moje zdziwienie było, kiedy tą osobą okazała się być Alice i stojąca za nią Rosalie. Po prostu kto inny mógłby tak robić? Odpowiedź: Tylko Alice.

 

-Isabello. Marie. Swan. –powiedziała Alice wymawiając każde zdanie wyraźnie i głośno. Oho była trochę zła. O co jej tym razem może chodzić? –pomyślałam.

 

-Tak Mary Alice Cullen? –spytałam ją tym samym tonem równocześnie powstrzymując się przed wybuchnięciem niepohamowanym śmiechem. Dzięki Embry’emu mój humor poprawił się.

 

-Dlaczego musimy dowiadywać się z telewizji, że twoim przeciwnikiem w tej twojej nowej sprawie będzie mój brat Edward?

 

-Bo nie miałam czasu aby was osobiście zawiadomić –powiedziałam kładąc nacisk na słowo osobiście.

 

-Od kiedy wiesz? –spytała Rosalie.

 

-Od wczorajszego wieczora –powiedziałam spokojnie, ale w środku cała aż wrzałam z powodu wielu kłębiących się we mnie emocji.

 

-I ty nic nam nie powiedziałaś?! –powiedziała z lekką złością Alice. Ona często histeryzowała, jak dla mnie to zbyt często.

 

-Nie miałam kiedy, sama dowiedziałam się późno i nie chciałam was zadręczać i przy okazji budzić. 

 

-Dobrze wiesz, że możesz do nas dzwonić o każdej porze dnia i nocy –powiedziała z lekkim zawodem Alice. Co jej jest? Ma takie wahania nastrojów. Odpowiedz jest prosta to po prostu Alice. Embry zdecydowanie poprawił mi dzisiaj humor.

 

-Wiem Alice, ale nie chciałam abyście się martwiły. Wystarczy, że ja to robię…

 

-No i właśnie dlatego my tutaj jesteśmy, aby cię pocieszać, poprawiać humor. Pamiętaj zawsze.

 

-Wiem, wiem. Humor mam dzisiaj wyjątkowo dobry –powiedziałam z uśmiechem.

 

-A to dlaczego? –Spytała Rosalie tonem, który nazywałam tonem detektywa. –Myślałam, że raczej będziesz przygnębiona tą całą sprawą.

 

-Tak, byłam przygnębiona, ale rozmawiałam z Embrym i od razu poprawił mi się humor –Alice uniosła pytająco brew. O nie, teraz się zacznie. –Po prostu rozmawialiśmy, wiecie on jest detektywem, a ja usilnie potrzebuję jakichkolwiek informacji i jak zawsze zgłosiłam się do niego –próbowałam jakoś wybrnąć.

 

-Aha –powiedziały równocześnie posyłając sobie jakieś porozumiewawcze spojrzenie.

 

-Tylko nie spekulujcie znowu, że mnie i jego mogło by coś łączyć. On ma dziewczynę, a ja nie chcę na razie z nikim być.

 

-Zawsze mówisz na razie już od trzech lat w kółko powtarzasz to samo –jęknęła Rose.

 

-Nie mówmy o mnie tylko lepiej powiedz, jak przygotowania do ślubu. –postanowiłam zmienić temat. –Wszystko już zapięte na ostatni guzik? –spytałam z nadzieją, że da się nabrać na moje nagłe zaangażowanie w całą tą sprawę. Nigdy nie lubiłam tego typu rzeczy. Śluby mnie odstraszały, ponieważ nigdy nie lubiłam być w centrum zainteresowań. Sama od zawsze marzyłam  cichej i kameralnej uroczystości tylko z rodziną i bliskimi przyjaciółmi, ale Rosalie miała co do tego zdecydowanie inny pogląd. Chciała hucznego przyjęcia, bo jak mówiła ślub bierze się tylko raz, później jest już tylko zwykłe podpisywanie papierka i tyle.

 

-Tak, zostały tylko najmniej ważne sprawy –Powiedziała z uśmiechem.

 

-Jeśli najmniej ważne sprawy to dla ciebie wybranie miejsca, w który będzie stać zespół, albo czy wybór ustawienia projektora do wyświetlania waszych wspólnych zdjęć i… -i w tym momencie Rose rozkręciła Alice, która była główną druhną. Wiedziałam, że wybrała ją dlatego, że doskonale zdała sobie sprawę, że ja po prostu po pierwsze nie wiedziałabym co i jak, a po drugie nienawidzę być w centrum zainteresowania (znowu się powtarzam, ale po prostu tego nie cierpię i nic już tego nie zmieni) i całe szczęście, że ona doskonale o tym wiedziała. Dlatego Alice cieszyła się, że może sprawować te wszystkie przywileje głównej druhny, a ja się cieszyłam, że mam święty spokój.

 

-Alice, kochanie przecież wiesz, że te wszystkie rzeczy są dla mnie bardzo ważne –powiedziała Rosalie podkreślając słowo bardzo. –Gdyby nie ty to na pewno ślub odbyłby się nie za tydzień tylko za miesiąc. –powiedziała a następnie objęła ją przyjaźnie.

 

I takim sposobem obydwie się uspokoiły a tym samym zmieniły temat, którego nie chciałam poruszać. Przynajmniej na razie.

 

Znowu rozległ się dźwięk mojego służbowego telefonu.

 

-Isabella Swan, słucham? –spytałam uprzejmie nie wiedząc kto może być po drugiej stronie. Odpowiedziała mi cisza, ale wyraźnie słyszałam, że po drugiej stronie ktoś jest, ponieważ dokładnie słyszałam czyjś oddech. –Jeśli to jakieś żarty i myślisz, że mnie tym przestraszysz to musisz się rozczarować –powiedziałam zła, a cichy rozmówca natychmiast się rozłączył. –Tchórz –powiedziałam sama do siebie. Cała sytuacja nie uszła uwadze dziewczynom i zmartwione przyglądały się mnie.

 

-Co jest, kto to dzwonił? –spytała Rose.

 

-Też chciałabym to wiedzieć –odpowiedziałam z jednej strony trochę zła, a z drugiej trochę przerażona, bo nie miałam pojęcia kto mógł dzwonić. –Ktoś próbował zrobić sobie ze mnie żart, co w ogóle nie wyszło –powiedziałam i od razu zmieniłam temat zapominając o całej sytuacji.

 

Porozmawiałyśmy jeszcze trochę, a później dziewczyny wyszły pod pretekstem jakiegoś ważnego spotkania z nowym klientem, ale ja wiedziałam, że żadnego spotkania nie ma. Mówiły mi to kilka chwil wcześniej, ale nie chciałam naciskać w końcu ja też mam swoje tajemnice…

 

Wieczorem, gdy dochodziła godzina 18, a ja siedziałam jeszcze w kancelarii próbując znaleźć jakiekolwiek dowody, co ukazało się w sumie bezużytecznym zadaniem, ponieważ ile bym szukała to i tak niczego bym nie znalazła. Nie wiem może po prostu nie mam takich wtyków i po prostu nie mogę dojść do tych wszystkich tajemnic jakie ukrywają Volturi a moim zdaniem jest ich na pewno nie mało. Mój telefon znów zadzwonił. To był Embry.

 

-Hej i co znalazłeś? –spytałam zaciekawiona.

 

-Bello uwierz mi, że tego jest tyle, że nie za bardzo byłbym w stanie powiedzieć ci to wszystko przez telefon. Ale mogę ci powiedzieć, że jeśli rozegrasz to dobrze to możesz ich posadzić na parę ładnych lat.

 

-Dzięki Embry. Jesteś najlepszym detektywem jakiego znam –powiedziałam szczerze.

 

-Bo jedynym –zaśmiał się.

 

-To już szczegół –powiedziałam uśmiechając się.

 

-Wiedz, że to nie jest jeszcze wszystko. Moi ludzie jeszcze szukają jakiś ciekawszych informacji i może tam znajdziesz coś, co ich pogrąży.

 

-Mam nadzieję, że tak będzie –powiedziałam –Więc kiedy mógłbyś dostarczyć mi te wszystkie informacje?

 

-Myślę, że dopiero jutro, bo może przez noc coś się znajdzie

 

-Ok., to co, do zobaczenia w moim gabinecie? 

 

-Oczywiście tak, jak zawsze zresztą

 

-Jeszcze raz ci dziękuję, gdyby nie ty to zapewne tkwiłabym nadal w miejscu. –powiedziałam, bo tak było gdyby nie on to ja jak nic położyłabym tą sprawę. Volturi bardzo strzegą swoich sekretów i aby jakiekolwiek zdobyć trzeba się bardzo namęczyć.

 

-Nie dziękuj, bo kto wie, czy może za parę lat nie przyda mi się pomoc najlepszej pani prawnik w Seattle –powiedział, a ja wyczułam, że uśmiechał się przy tym.

 

-Nie ściemniaj mi tu i nie słódź! Wystarczy, że z tego, co widziałam media wygadują o mnie, że jestem „nadzieją adwokatów” –powiedziałam nie ukrywając odrobiny sarkazmu. 

 

-Bo to jest prawda.

 

-Embry! –powiedziałam udając złość, chociaż i tak byłam nadal marną aktorką. To jedna z niewielu moich cech, które nie zmieniły się przez te pięć lat.

 

-Bello! –powiedział takim samym tonem. Chwilę po tym obydwoje wybuchnęliśmy niekontrolowanym śmiechem.

 

-To co? Do jutra? –spytałam doskonale wiedząc, co odpowie.

 

-Oczywiście, że do jutra – pożegnaliśmy się a następnie rozłączyliśmy. Cieszyłam się, że mam go za przyjaciela, bo on jak nikt inny umiał poprawić mi humor nawet w najgorszych chwilach. Szkoda, że nie było go przy mnie te pięć lat temu. Może uniknęłabym tej całej terapii…

 

Popatrzyłam na zegarek i stwierdziłam, że z ręką na sercu mogę już iść do domu. Do niczego szczególnego bym dzisiaj nie doszła, a tym bardziej kiedy wiem, że Embry znalazł jakieś informację to mogę dzisiaj już sobie odpuścić. Dziwne. Jeszcze parę tygodni temu zabiłabym się aby tylko dłużej zostać w pracy, a teraz? Teraz chcę już po prostu jak najszybciej być w domu. Chcę położyć się w łóżku z moją ulubioną książką może nawet uda mi się dzisiaj spokojnie zasnąć. Kto wie. Z tymi myślami odjechałam swoim czarnym  volvo w kierunku mieszkania.

 

 

 

EdPOV

 

Dlaczego ta cholerna przeszłość do mnie wraca? Myślałem, że już jest dobrze, że już nigdy nie wróci, że już wszystko się uśpiło, już będzie tak na zawsze i już nigdy jej nie ujrzę.

 

Moja silna wola powodowała, że jakoś  jeszcze wytrzymywałem, że jakoś dawałem radę. W środku, aż rwałem się do tego, aby do niej pobiec. Myślałem, że to stare uczucie już minęło. Próbowałem zagrzebać to, co do niej czułem jak najgłębiej w swoim martwym sercu. Bez niej, bez jej miłości moje serce było tylko jakąś niepotrzebną częściom ciała. Myślałem, że to już tak zostanie.

 

Oczywiście kiedy te cztery lata temu zacząłem pracę w tej kancelarii zdarzały mi się jakieś romanse, ale one nie przetrwały nawet jednej nocy, gdzie nawet jednego wieczora. Wiedziałem, że ona była tą jedyną i ona tą jedyną pozostanie. Jednak to chyba tylko ja to do niej czułem. Głupi zakochany idiota! Ona jak się nie odzywała to tak się nie odzywała.

 

Zdarzało się, że uczestniczyliśmy w jakiś uroczystościach rodzinnych razem, na przykład podczas ostatniego przyjęcia zaręczynowego Alice i Jaspera, jednak ona albo się na nich nie pojawiała, albo jak już się pojawiła to za chwilę wychodziła z niego. Później słyszałem, że to pod pretekstem pracy, ale ja wiedziałem, że ona po prostu nie chciała się spotkać ze mną. Unikała mnie jak jakiegoś ognia. W sumie to się jej nie dziwię… Po tym co zobaczyła, po tym, co jej zrobiłem te pięć lat temu.

 

Teraz będziemy musieli zacząć się jakoś w miarę tolerować, czy to na przyszłotygodniowym ślubie Rosalie i Emmetta, czy to na najbliższej rozprawie. Przecież ja jestem drużbą a ona druhną, więc nawet nie jest możliwe to, żebym jej nie zobaczył. Chciałbym chociaż znać powód jej ucieczki, dlaczego mi to zrobiła. Od niej najprawdopodobniej się tego nie dowiem.

 

Czasami wydaje mi się, że Ally i Rose coś wiedzą, że coś przede mną ukrywają. Gdy czasami rozmawiamy o niej, właściwie, gdy ja wyciągam od nich informacje na jej temat, to one patrzą na mnie takim wzrokiem „gdybyś tylko wiedział” i w takich chwilach nie wiem, co mam zrobić. Czy wyciągnąć to od nich, czy też dać sobie z tym spokój i powiedzieć, że co było to było i mnie to nie obchodzi. W takich momentach toczę ze sobą wewnętrzną walkę, ale zawszę mówię sobie, że gdyby to było coś ważnego to one na pewno by mi o tym powiedziały, prawda?

 

Poprosiłem Toy’ego –mojego asystenta o to aby znalazł mi jedną potrzebną dla mnie rzecz. Musiałem coś usłyszeć. Musiałem znać powód, dla którego zostawiła mnie te pięć lat temu. Nie spocznę dopóki go nie poznam.

 

Usłyszałem pukanie do drzwi mojego gabinetu.

 

-Wejdź –powiedziałem wiedząc, że to Tony.

 

-Panie Cullen, znalazłem to, o co mnie pan prosił –powiedział.

 

-Dzięki Tony. Jak gdyby ktoś dzwonił, albo chciał się ze mną spotkać, to powiedź, że mnie nie ma, że wyjechałem. Po prostu coś wymyśl.

 

-Dobrze panie Cullen –powiedział i wyszedł. Przynajmniej on jeden dał mi święty spokój i nie musiałem przebywać w towarzystwie niechcianych osób.

 

Zacząłem przyglądać się w starannie wykaligrafowane cyfry. Zastanawiałem się, czy mogę to zrobić, co ona zrobi jak mnie usłyszy. Najprawdopodobniej rzuci słuchawkę, albo wydrze się i wyrzuci wszystkie uczucia, albo raczej żale, które do mnie chowa.

 

Wziąłem głęboki wdech. Postanowiłem, że zrobię to teraz, albo nigdy.

 

Wystukałem odpowiedni numer. Czekałem, aż odbierze, a każda sekunda wydawała się trwać wiecznie. Chciałbym móc przyspieszyć czas.

 

-Isabella Swan, słucham? –spytała uprzejmie, a ja zamarłem. Cały mój zapał i determinacja pękła jak bańka mydlana. Nie zdołałem nic odpowiedzieć. Usłyszeć ten jej ciepły i życzliwy głos. Wyobrażam sobie, jak teraz siedzi przeglądając jakieś akta, najprawdopodobniej akta naszej sprawy i zadręcza się, że coś może pójść nie po jej myśli. Jak bardzo chciałbym móc teraz ją ujrzeć. Zobaczyć znowu te piękne duże, ciekawe wszystkiego oczy w niespotykanym odcieniu czekolady. Chciałbym móc zobaczyć te piękne, gęste, brązowe spływające kaskadami wzdłuż jej pleców włosy. Ujrzeć ten malutki a jednocześnie zadarty nosek, a w końcu zobaczyć te jej piękne, pełne, delikatnie zaróżowione usta. Cullen jesteś idiotom –Jeśli to jakieś żar...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin