Ukrywane Rozdział 12.doc

(93 KB) Pobierz
Rozdział 12

 

 

 

 

 

Ukrywane

 

Część II

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

5 lat później

 

BPOV

 

-Bello, szybko za chwilę mamy spotkanie z nowym klientem –mówiła do mnie Rosalie przez telefon.

 

-Ok.,  już jestem prawie gotowa –powiedziałam jeszcze będąc trochę zaspana.

 

Szybko spakowałam potrzebne dokumenty w moją teczkę i wyszłam z mojego pokoju, aby udać się do naszej kancelarii. Rose często do mnie wydzwaniała, aby mnie informować, że spotkanie odbędzie się za chwilę, ponieważ miałam w zwyczaju kłaść się późno spać, co nie powodowało mojego wczesnego wstawania. Wręcz przeciwnie, to powodowało moje późne wstawanie. Jednak sądzę, że każdy, kto byłby na moim miejscu miałby podobnie, albo i nawet tak samo jak ja. Nadal dręczą mnie nocne koszmary, po których najczęściej udaje mi się dopiero zasnąć przed świtem. Zazwyczaj rano muszę stosować górę kosmetyków poleconych przez Alice, żeby pozbyć się tych wszystkich sińców pod oczami. Ale mimo to i tak daję radę jakoś normalnie funkcjonować w mojej ukochanej pracy, w mojej kancelarii.

 

Nawet nie marzyłam o tym, że nasza kancelaria zyska taką renomę w całym Seattle. To było tylko takie moje małe marzenie, które chciałam spełnić i udało mi się. Pamiętam jak zaczynaliśmy, powoli stawialiśmy malutkie kroczki na drabinie adwokackiej i  z roku na rok pięliśmy się coraz wyżej, aż znalazłyśmy się w tym miejscu. Czyli najlepszej początkującej kancelarii w całym Seattle. Rose i Alice od początku wspierały mnie bardzo i razem udało nam się osiągnąć to na czym teraz stoimy, czyli przepiękną kancelarię. Przyjmujemy praktycznie każde sprawy, a nasza firma jest uważana przez konkurencyjne za „babską”, bo pracują  w niej przecież same kobiety. Razem z nami trzema pracuje z nami jeszcze Angela Weber, z którą studiowałyśmy. Na razie jest na tak zwanym okresie próbnym, czyli pracuje jako moja asystentka. To zadanie wymaga od niej nie lada wysiłku i pracy, ponieważ jak na razie nie narzekamy na brak zainteresowań, wręcz przeciwnie klientów z miesiąca na miesiąc nam przybywa. Często trafiają do nas kobiety, które chcą tak, jak i my zaistnieć jako adwokatki, ale nie sprawdzają się i po kilku tygodniach odchodzą z kwitkiem. Dlatego zdecydowałyśmy się, że zostaniemy we czwórkę i tak na razie już zostało.

 

Rosalie nadal jest z Emmettem, z który planuje na koniec miesiąca ślub, również pracuje w jednej z kancelarii jako dobrze prosperujący prokurator, a razem z nim Jasper, który miesiąc temu oświadczył się Alice. Bardzo cieszyłam się ich szczęściem, którego sama nie mogłam mieć… Nie wracam do wydarzeń, które miały miejsce na studiach, tak jest o wiele lepiej, dla mnie. Nigdy później nie miałam możliwości zobaczenia się z Edwardem, bo tego nie chciałam. Wystarczyła mi świadomość, że czuje się dobrze i również pracuje jako adwokat razem z Emem i Jazzem. To nie tak, że całkowicie o nim zapomniałam, wręcz przeciwnie – były dni, że chciałam wszystko rzucić, pobiec do Edwarda i wyznać mu wszystko, całą prawdę. Ale nie mogłam tego zrobić, nie chciałam być dla niego jakimkolwiek rodzajem ciężaru. Nigdy później nie mogłabym sobie tego wybaczyć, że skazałam go na życie z kimś takim jak ja. Z ofiarą gwałciciela, Bellą Swan. Wystarczy, że sama zadręczałam się wręcz masochistycznymi myślami. To mnie w pełni satysfakcjonowało. On był teraz wolny, ode mnie i od wszystkich brudów mojej przeszłości, która mogłaby być naszą wspólną, ale jak zadecydowałam tak się też stało. Co do jednego jestem pewna. Do końca życia będę kochała tylko i wyłącznie Edwarda, nie chcę nikogo innego. Nie jestem na to jeszcze gotowa.

 

Właśnie biegnę na kolejne w tym tygodniu spotkanie z nową klientką, której sprawą zajmę się osobiście. Trochę dziwne jest dla mnie to, że nikt nie chciał się zająć tą sprawą, ale nie mnie w to wnikać. Nie wiele wiem na ten temat, ponieważ sprawa trafiła do nas bardzo późno, ale nie zwątpiłam tym razem w siebie i mimo przeszkód czasowych byłam z góry przekonana o tym, że chcę się tym zająć. Po prostu czuję, że ta sprawa może się okazać przełomowa dla nas, dla naszej kancelarii.

 

Weszłam pospiesznie do swojego gabinetu, szybko przejrzałam wszystkie akta tej sprawy i doznałam szoku. Sprawa dotyczyła gwałtu. Wiedziałam, że będzie mi bardzo ciężko prowadzić tą sprawę, ale również wiedziałam, że nie mogę zawieść tej kobiety, która liczy na moją pomoc. I która okazała się na tyle odważna, że postanowiła to zgłosić na policję, nie to, co ja… Ta sprawa będzie bardzo osobista, dla mnie, ale wiem, że nie mogę dać po sobie czegokolwiek poznać, to jest dobre dla wszystkich.

 

Chciałam przejrzeć akta dokładnie do końca, ale przerwał mi telefonu w moim gabinecie, to była Angela mówiąca, że klientka już jest i czeka. Wzięłam głęboki wdech i kazałam jej ją wpuścić. To będą ciężkie tygodnie, a może i nawet miesiące.

 

Do gabinetu weszła młoda dziewczyna, miała około dwudziestu lat. Miała przepiękne włosy o niespotykanej barwie blond, które teraz częściowo przykrywał kaptur od czarnej, luźnej bluzy, którą miała na sobie. Tak bardzo przypominała w tym momencie mnie około pięciu lat temu… Za nią weszła trochę starsza kobieta, prawdopodobnie była jej matką, ponieważ była do niej bardzo podobna. Szybko zerknęłam do akt, aby zobaczyć dane klientek.

 

-Witam panią Heidi Brown –przywitałam się z młodszą, gdyż nie znałam danych jej towarzyszki. –Jestem Isabella Swan –podałam jej dłoń, którą niepewnie uścisnęła. To samo zrobiłam z jej matką. –Usiądźcie –wskazałam na stojące naprzeciwko mojego krzesła, które zajęły. –Przyznam się, że nie miałam większej okazji na zapoznanie się  ze sprawą, ponieważ jak wam wiadomo dostałam ją nagle. Ale po względnym przejrzeniu akt wyrażam zgodę na prowadzenie jej. –zaczęłam. –To będzie bardzo trudna sprawa, nie przeczę. Jeszcze nie zdołałam dokładnie przyjrzeć się aktom, ale śmiem twierdzić, że oskarżony musi mieć silne dowody obarczającą poszkodowaną, ponieważ nie przyznał się, ale nawet z góry wypowiedział jeszcze inne obciążające argumenty.

 

-Właśnie dlatego zgłosiłyśmy się do pani –przerwała mi kobieta. –W dwóch poprzednich kancelariach odsyłali nas z kwitkiem mówiąc, że nie mają czasu na takie z góry przegrane sprawy. Ale domyślamy się, że tu nie chodzi o to, tylko o tego… tego jego ojca. On jest kimś powszechnie znanym i szanowanym oraz posiada bardzo dużo znajomości nie to, co my powiedziała ze łzami w oczach.

 

-Wiem to i śmiem sądzić, że to właśnie to może sprawić, że sprawa potoczy się w taki a nie w inny sposób.  Ale ja będę walczyła o to, aby oskarżony wylądował za kratkami na przynajmniej dziesięć lat, bo więcej nie może mu grozić… Ale kto wie, do czego możemy dojść w tej sprawie, co możemy znaleźć…

 

-Dziękuję –powiedziała półszeptem dziewczyna. Widziałam po niej, że nadal musi bardzo przeżywać to, co się wydarzyło i wcale się jej nie dziwię. Doskonale wiem, jak to jest…

 

Uśmiechnęłam się do niej delikatnie. I powiedziałam z mocą –Obiecuję, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby on zgnił w więzieniu.

 

-Jest pani jedyną osobą, która do tej pory to mi powiedziała z pośród wszystkich adwokatów –powiedziała Heidi.

 

-Bo mówię prawdę, nie boję się, że jego ojczulek może nam  w jakiś sposób zagrozić, a jeśli nawet, to prędzej, czy później i tak dosięgną go organy sprawiedliwości. I jego i pozwanego. –powiedziałam. –Nie chcę, aby ktoś taki jak on mógł bezkarnie chodzić po tym kraju. Nie pozwolę na to –dokończyłam. Drugi raz już nie popełnię tego samego błędu. Nie mogę tego zrobić chociażby z powodu tej biednej dziewczyny. 

 

-Na kolejne spotkanie zaproszę panie pod koniec tygodnia, ponieważ muszę wszystko dokładnie sprawdzić i zapoznać się z aktami, sprawdzić, kto będzie bronił oskarżonego… A na dzisiaj z mojej strony to byłoby na tyle –zakończyłam.

 

Kobiety podziękowały mi i pospiesznie wyszły z gabinetu. Cały czas się zastanawiałam, kto powszechnie znany i szanowany mógł za tym znać, kto ma w garści wszystkie większe firmy i kancelarię.Otworzyłam akta chcąc je dokładnie przestudiować.

 

Ofiara Heidi Brown stawia zarzut gwałtu oskarżonemu Alecowi Volturi. –Kiedy przeczytałam to nazwisko zamarłam. To nie możliwe, to po prostu nie może się dziać naprawdę. To tylko jakiś zbieg okoliczności, zbieżność nazwisk. Głupia, próbujesz oszukać samą siebie dobrze wiedząc, że to jest najczystsza prawda. Zaczęłam czytać dalej. -Pozwany uważa się za niewinnego. Podaje zarzuty próby wyłudzenia pieniędzy od jego majętnej rodziny. Powód oskarża go o kłamstwo. Oskarżony pochodzi z wpływowej rodziny. Wiedziałam o tym aż za bardzo. Volturi wszędzie mieli jakieś znajomości oraz swoich ludzi. Kto raz z nimi zadarł nie wychodził z tego spotkania bez żadnego uszczerbku na zdrowiu, albo nawet i śmiercią.

 

Pytaniem jest tylko co się stało, że Heidi stała się ofiarą, czy tylko z powodów czysto seksualnych, czy może za tym kryje się coś o wiele bardziej głębszego, coś o wiele bardziej skomplikowanego. Na razie się tego nie dowiemy, dlatego to jest jeden z wielu powodów, dla których jestem wręcz szczęśliwa, że wzięłam tą sprawę. Ale medal ma dwie strony i jest też zła strona, mianowicie przeszłość powróciła i to jeszcze w o wiele większym stopniu niż na początku sądziłam. Jest to przecież to samo nazwisko, ta sama rodzina. A jeśli tej dziewczynie stała się krzywda z tego samego powodu, z którego sądziłam, dlaczego mi się to samo przytrafiło pięć lat temu. Tego również się teraz nie dowiem.

 

Pytaniem jest też kto będzie bronił oskarżonego? Zapewne ktoś dobry w swoim fachu i na dodatek ktoś, kto nie może sprzeciwić się Volturi. Ktoś, kto ma już z nimi na pieńku, ponieważ według mnie sprawa jest z góry przegrana, oczywiście dla Aleca. Z akt dowiedziałam się również, że jest on najmłodszy z całego klanu. Ma dwadzieścia jeden lat. Tyle samo, co pokrzywdzona. Również tyle samo, co ja te pięć lat temu. To kolejny punkt, który łączy mnie z Heidi i mam nadzieję, że więcej ich nie znajdę.

 

Szybko spakowałam akta z powrotem do teczki. Pora lunchu, właściwszym określeniem było pora na ploteczki z dziewczynami. To był nasz wspólny rytuał, zawsze wtedy gdy byliśmy w pracy wychodziłyśmy razem, aby coś zjeść i porozmawiać na temat pracy i życia codziennego.

 

Weszłam do naszego ulubionego lokalu. Z daleka machały do mnie Alice i Rose. Nie było z nimi Angeli, która zapewne albo siedzi jeszcze w biurze, albo wybrała się na spotkanie ze swoim świeżo poślubionym mężem Benem. Cóż, nie mogłam na to nic poradzić, wręcz przeciwnie, często sama wysyłałam ją do domu, aby leciała do swojego męża a sama zostawałam wtedy dłużej w kancelarii.

 

-Hej –przywitałam się z nimi siadając i sącząc już zamówioną przez nie wcześniej moim ulubionym cappuccino.

 

-Coś nie tak, Bello? –zapytała Alice. Ona chyba miała jakiś dar, zawsze wiedziała co się wydarzy, albo że coś mnie gryzie.

 

-W sumie to tak… -powiedziałam z rezygnacją w głosie. Wiedziałam, że jeśli będę chciała coś przed nimi ukryć, to nie ma mowy, żeby mi się to udało. We dwie były bardzo niebezpieczne i to zazwyczaj w takich sytuacjach tylko dla mnie.

 

-Mów, bo wyciągniemy to od ciebie siłą –powiedziała stanowczo Rosalie.

 

-Dobrze, już dobrze. Po prostu chodzi o moją nową sprawę. Sprawiła, że wspomnienia powróciły. –obydwie posłały mi pytające spojrzenia. –Moja nowa klienta jest ofiarą gwałtu… Do tego myślę, że krzywdę tej dziewczynie zrobiła osoba z tej samej rodziny, co mi –powiedziałam szybko i spuściłam wzrok.

 

Nigdy nie odważyłam się na to, aby przyznać się im, kto mi to zrobił. Znały go tylko jako ON, z resztą ja tak bardzo chciałabym tyle samo o nim wiedzieć. O dziwo nigdy nie próbowały wyciągnąć ode mnie prawdy. Po prostu wiedząc, że nic już nie wskórają dały sobie z tym spokój. Dopiero teraz do mnie dotarło, że w sumie to prawie przyznałam się przed nimi kto mi to zrobił. O nie! Jęknęłam w myślach. Przecież one mają dostęp do wszystkich akt i na pewno dojdą do tego, z której rodziny ON pochodzi. Zdecydowanie teraz nie odpuszczą.

 

–Chociaż to tylko takie moje insynuacje. To może być zwykła zbieżność nazwisk –dodałam szybko. Po ich minach zgadałam, że nie zdołam tak łatwo je powstrzymać. Nie tym razem. –Dziewczyny, proszę zmieńmy temat. Nie mam zamiaru w czasie wolnym rozmawiać na temat pracy –powiedziałam błagalnie. Popatrzały na mnie jakby wyrosło mi trzecie oko. Wiedziały, że nie robi to na mnie różnicy, czy rozmawiamy o sprawach zawodowych teraz, czy podczas gdy jesteśmy w kancelarii. Ale o dziwo tym razem postanowił dać sobie z tym spokój. A po ich spojrzeniach wywnioskowałam, że prędzej, czy później one i tak dojdą do tego, co to jest za nazwisko.

 

Resztę lunchu udało nam się spędzić rozmawiając na neutralne tematy. Bardzo cieszyłam się, że sprawy przybrały taki, a nie inny obrót. Nie chciałabym w tym momencie na nowo rozdrapywać względnie zabliźnionych ran. Nie teraz, nie w tej chwili. Muszę się przygotować na to, co wydarzy się w niedalekiej przyszłości. Rosalie i Alice nie odpuszczają, nie w takich sprawach.

 

Dzień minął mi bardzo szybko. Nawet nie wiedziałam kiedy byłam już w domu. Ciekawa byłam, tylko czy Angela wykonała swoje dzisiejsze zadanie. Czy dowiedziała się, kto jest prawnikiem Volturi. Ta wiedza przydałaby mi się i to nawet bardzo. W końcu wiedziałabym, z kim mogę mieć do czynienia i na co powinnam się przygotować na najbliższej rozprawie.

 

Moje rozmyślania przerwał dzwoniący mój służbowy telefon. Na wyświetlaczu widniało imię Angeli. Wiedziałam, że musiała się dowiedzieć. To co powiedziała dosłownie wbiło mnie w fotel. To nie mogła być prawda, to nie możliwe. Za dużo zbiegów okoliczności, jak na jeden dzień. Podziękowałam jej za bardzo przydatną informację i rozłączyłam się. Krew opłynęła mi z twarzy, a ja tylko powtarzałam sobie, że to nie może być on, to nie może być Edward Cullen.

 

EdPOV

 

Siedziałem w kancelarii przeglądając akta mojej nowej sprawy. Jak dałem się w to wkręcić? Proste Cullen, bo jesteś idiotą, który musi płacić za błędy przeszłości. Nawet nie przeszło mi to przez myśl, że oni zgłoszą się akurat do mnie. O całej tej sprawie było bardzo głośno, za sprawą mediów, które wszędzie huczały tylko na jeden temat.

 

Syn znanego biznesmena Ara Volturi, Alec, zgwałcił młodą dziewczynę!

 

Czy młodej karierowiczce uda się wyciągnąć pieniądze od Volturi?

 

Czy może Alec Volturi jest winny postawionemu mu zarzutu?

 

Czy powinnyśmy czuć się bezpieczne w tak spokojnym mieście?

 

Od rana do wieczora w lokalnych mediach od tygodnia krążyła tylko ta sprawa, a ja głupi nie wiedziałem, jak mogę z tego wszystkiego wybrnąć. Raczej mało prawdopodobne, abym w ogóle mógł… Miałem ochotę (po raz kolejny tego dnia) aby obić sobie swoją gębę, twarz idioty. Każdy mądry wie, że jeśli raz zadrze się z Volturi, to oni nigdy nie odpuszczą i już zawsze będzie się widniało na ich liście ludzi, którzy są im coś dłużni. Na szczycie tej listy zapewne byłem ja. Edward Cullen. Po raz setny pytałem siebie JAK MOGŁEM BYĆ AŻ TAKIM IDIOTĄ? Na to pytanie jak na razie nie mogłem sobie odpowiedzieć.

 

Siedziałem nadal z nosem w aktach. Według mnie ta sprawa jest z góry przegrana. Kto zdrowy na umyśle nie uwierzyłby tej dziewczynie? Wystarczy tylko spojrzeć na jej zdjęcie, czy na opis obdukcji i wszystko wydaje się jasne. Tylko jak ja teraz mam sprawić, aby sędzia nie skazał Volturi’ego? To będzie bardzo trudne zadanie. Od razu wpadłem na pewien pomysł, aby tą biedną dziewczynę wrobić w chęć wymuszenia pieniędzy. Media uwierzyły, ale jak będzie w sądzie? Tego nikt nie może być pewny. Wszystko może okazać się w toku sprawy. Ciekawi mnie tylko kto będzie bronił ofiary, bo jak na razie nie podano mi żadnych informacji na ten temat. Wiem tylko tyle, że na pewno to nie będzie jakaś znana kancelaria, ponieważ w większości nich swój udział mają Volturi. Biedna dziewczyna… Przecież nikt zdrowy na umyśle, znający zakres władzy Volturich w mieście nie przyjąłby tej spawy. Z resztą nawet ja, gdybym tylko mógł to jak najszybciej bym z niej zrezygnował. Jednak takie moje szczęście, że nie mogę. Ale nie będę ryzykował zdrowiem moich najbliższych… Do dzisiaj pamiętam rozmowę z nimi…

 

Retrospekcja:

 

Siedziałem właśnie w moim biurze. To był dzień, kiedy zbytnio nie miałem co do roboty. Większość moich spraw była już zakończona z sukcesem dla mojej kancelarii, a reszta była już na finiszu. Porosiłem mojego asystenta Tony’ego, aby zrobił mi kawę. Właśnie segregowałem resztę już niepotrzebnych mi akt, gdy ktoś zapukał. Myśląc, że to Tony, powiedziałem, żeby wszedł. Odwróciłem się, a tu sam Aro Volturi ze swoimi synami Alec’iem, Demetrim i Felixem. Żadnego z nic nie trawiłem, więc to spotkanie od razu nie przypadło mi do gustu.

 

-Co was do mnie sprowadza? –Spytałem niby to uprzejmym tonem, a w środku niemalże zamarłem czekając jak dalej sytuacja się potoczy.

 

-Edwardzie, wydaje nam się, że jesteś nam coś winny –powiedział Aro od razu przechodząc do konkretów.

 

-Nie wydaje mi się –odpowiedziałem lekko wzburzony, bo niby co mogli ode mnie chcieć, a po za tym co było, to było minęło już sporo czasu od kiedy ostatnim razem mieliśmy okazję się spotkać.

 

-My sądzimy co innego –wtrącił Demetri, swoją drogą to dziwne, żeby brali z sobą aż tylu „strażników”.  Aro uspokajającym gestem ręki kazał mu zamilknąć, na co ten od razu zamilkł.

 

-Edwardzie, zacznę jeszcze raz. Nie pytam się, czy jesteś nam coś winny, bo obydwoje wiemy, że przez te kilka lat naszej znajomości udało ci się sprawić, że jakby to ująć… Jesteś naszym dłużnikiem. I nie pytam się o twoją zgodę, bo to jest jasne, że nie ma mowy, żebyś nam czegokolwiek mógł odmówić. –chciałem mu przerwać, ale od razu wszedł mi w słowo. –Tak więc, będziesz bronił mojego syna, który wykazał się kompletnym brakiem myślenia i zrobił to co zrobił…

 

-Ale…

 

-Żadnych „ale”! Alec jest jeszcze trochę głupi, no wiesz, to wszystko tak szybko na niego spadło. Ta cała władza… nie miał pojęcia, co go czeka jeśli jest się członkiem rodziny Volturi. Ale jestem przekonany, że po odniesionych konsekwencjach już będzie wiedział jaki spadł na niego obowiązek i zaszczyt. –przyjaznym gestem poklepał syna po ramieniu. –Chodzi o bardzo… delikatną, że tak to ujmę sprawę. Syn chciał się zabawić, ale dziewczyna miała co do tego inne zdanie. Oskarżyła go o napaść seksualną.

 

Więc o to tutaj chodziło. Wiedziałem, że musiało wydarzyć się coś na tyle poważnego, aby w ogóle w jakimś stopniu się tym zainteresowali, bo zwykle tego nie robili. Plotki jak szybko powstawały, to tak szybko znikały i nikt nie miał pojęcia, czy to prawda, że Demetri z Felixem skatowali jakiegoś chłopaka. Po prostu po wszystkim szybko słuch ginął. Dziewczyna musiała okazać się nie lada odwagą. Nikt nie chce mieć z nimi na pieńku, jednak ona widać nie przejmuje się tym. Może w końcu ktoś pokaże im, że wcale nie są aż tacy potężni, jak im się wydaje.

 

-Niby dlaczego sądzisz, że się zgodzę? –spytałem. Wydawało mi się oczywiste, że nie ma mowy, żebym się na to zgodził.

 

-Zastanówmy się… Słyszałeś plotki, ale jak wiemy w każdej plotce znajduje się ziarenko prawdy. Potrafimy zabić każdego, a i tak nam nic nie udowodnią. Potrafimy pobić kogoś tak, że aby się dowiedzieć kto to jest potrzebne są albo badania DNA, albo najczęściej rozpoznają ich po zębach i jak się domyślasz i tak nam nic nie udowodnią. Mamy praktycznie wszystkich w garści. Więc nie chciej wiedzieć, co możemy zrobić abyś zaczął z nami współpracować. Potrafimy uderzyć w najczulszy punkt. Twoim kiedyś była ta dziewczyna. Jak jej było? Isabella Marie Swan? Córka Renee Dywer i Charie’go Swana? Po twojej minie sądzę, że to właśnie ona –Demetri i Felix zaśmiali się w tym momencie szyderczo. A ja stanąłem w miejscu niczym kamień.

 

-Już nie jesteśmy razem! Nie możecie jej nic zrobi! –wykrzyknąłem wpadając w Furię.

 

-Wiemy o tym doskonale –wtrącił Felix śmiejąc się przy tym jak z jakiegoś dobrego dowcipu. –A teraz uspokój się, usiądź i słuchaj –dodał, a ja zrobiłem tak, jak kazał.

 

-Więc będziesz bronił mojego syna i doprowadzisz do tego aby ta sprawa zakończyła się z wygraną dla naszej strony. Jeśli się tak nie stanie to pamiętaj, że wszędzie są schody i na przykład twoja matka, Esme wracając z zakupów może nieszczęśliwie z nich spaść łamiąc sobie przy okazji powiedzmy, że kark. Równie dobrze może to być twoja siostra Alice, czy nie zaręczyła się ostatnio z Jasperem Hale, bratem Rosalie, która jest również narzeczoną twojego brata Emmetta? –Spytał z uśmiechem Aro wiedząc wszystko i doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie jestem w stanie im odmówić, nie kiedy komuś z moic...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin