Baer Tracy - Pułapka zwana miłością.pdf

(858 KB) Pobierz
140698175 UNPDF
Tracy Baer
Pułapka zwana
miłością
Przełożyła Renata Kochan
140698175.002.png
Rozdział 1
Tej zimowej nocy było bardzo zimno.
Dobywająca się z nozdrzy końskich para
momentalnie zmieniała się w biały
obłoczek, kopyta wystukiwały twarde
stakkato na zamarzniętym śniegu, a mimo
to Abby Mills czuła nieodpartą potrzebę,
by pędzić przed siebie, wciąż dalej i dalej,
wydającą się nie mieć końca, rozległą
równiną. Wiedziała, że albo znajdzie
odpowiedź na dręczące ją pytanie, której
tak długo szuka, albo wyczerpana do
reszty osunie się z siodła.
Miała uczucie, że stanowi jedność z
koniem i wszechświatem. Tu, na tej
pokrytej śniegiem równinie nie było
autobusów i samochodów,
przypominających boleśnie, że już wkrótce
upomni się o nią dzień powszedni ze
wszystkimi swymi problemami.
140698175.003.png
Drobniutkie lodowate płatki śniegu
kłuły niby cienkimi igiełkami jej twarz.
Była wdzięczna za ten niewielki ból,
pozwalał jej nie tracić kontaktu z
rzeczywistością. Przechyliła się ponad
szyją klaczy.
– Właśnie tego potrzebuję, Malinko –
szepnęła do zwierzęcia – szalonego pędu i
wiatru we włosach. Uleć ze mną daleko,
daleko stąd, zawieź mnie do oazy spokoju.
Oaza spokoju to było miejsce ze snów,
do którego często uciekała w myślach,
będąc jeszcze małym, często smutnym
dzieckiem. Co prawda miała rodziców,
lecz mimo iż ją kochali i robili wszystko,
aby ją uszczęśliwić, nie umieli nawiązać z
nią bliższego uczuciowego kontaktu. Ów
chłód emocjonalny, kładący się cieniem na
jej dzieciństwie, sprawił, że w Abby nigdy
nie zrodziło się pragnienie, aby wyjść za
mąż i samej mieć dzieci. Było wręcz
przeciwnie.
140698175.004.png
Jako mała dziewczynka nigdy nie
bawiła się z koleżankami w rodzinę, za to
zawsze sobie wyobrażała, że lalki są jej
braćmi i siostrami, których nie miała. W
szkole uchodziła za doskonałą, a przy tym
pewną siebie uczennicę, była ładna i
powszechnie lubiana, nie miała zatem
powodu się skarżyć. Wszakże jej
dzieciństwo i wczesna młodość nie
należały do najszczęśliwszych, a i teraz,
przy swoich dwudziestu czterech latach
czuła, że to, co naprawdę liczy się w życiu,
po prostu przeszło niepostrzeżenie obok
niej...
Na czternaste urodziny otrzymała od
rodziców w prezencie lekcje jazdy konnej.
Od tego czasu regularnie odwiedzała
stadninę. Malinka była jeszcze źrebięciem,
kiedy Abby znalazła się tam po raz
pierwszy, za małym, aby pokonać nawet
najmniejszą przeszkodę. Przez długi czas
musiała więc jeździć na innym koniu, lecz
140698175.005.png
jej serce nieodwołalnie należało do
Malinki.
To na Malince pokłusowała któregoś
dnia do wytęsknionej oazy spokoju,
siedząc na jej grzbiecie oddawała się
marzeniom i snuła plany na przyszłość.
Podczas jednej z takich wypraw
zdecydowała się studiować rolnictwo, na
długo przedtem, zanim jej szkolne
koleżanki podjęły jakąkolwiek decyzję w
tym względzie. Absolutnie przekonana o
słuszności swego wyboru, ukończyła z
odznaczeniem college, a w niedługi czas
potem uzyskała jeszcze dyplom z zakresu
hodowli bydła.
Życie w Deerfield, z jego ruchem
ulicznym, zatłoczonymi chodnikami i
sklepami, biurowcami i lokalami
tanecznymi nie dawało jej wszakże
zadowolenia, choć znalazła ciekawą pracę
w działającym dla potrzeb rolnictwa
instytucie badawczym. Nie, nie mogła tu
140698175.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin