Żywy płomień miłości.doc

(482 KB) Pobierz
Żywy płomień miłości

Św. Jan od Krzyża – Żywy płomień miłości

Żywy płomień miłości

JEZUS, MARYJA, JÓZEF

Objaśnienia strof, które mówią o najbardziej zażyłym i najdoskonalszym zjednoczeniu i przeobrażeniu duszy w Boga, na prośbę pani Anny de Peńalosa (1), przez tego, który je ułożył. SM (2).

PROLOG


l. Czułem pewną niechęć do objaśniania tych czterech strof, o co mnie prosiłaś szlachetna i pobożna Pani, gdyż są to rzeczy tak głębokie i duchowe, że na ich wyrażenie brakuje słów. Rzeczy duchowe bowiem przewyższają wszelki zmysł. Niełatwo jest mówić o tych zagadnieniach i trudno również rozprawiać o najgłębszych sprawach duszy, jeśli się tych rzeczy w duchu nie przeżywa. A ponieważ ja zbyt mało tego ducha posiadam, długo odkładałem te objaśnienia.

Dopiero teraz - gdy, jak mi się zdaje, Pan użyczył mi nieco poznania i rozpalił swym ogniem, zapewne dla świętych pragnień, z jakimi zacna Pani oczekujesz tych objaśnień, chce Bóg, by zostały napisane - nabrałem ufności, wiedząc dobrze, że sam od siebie nic pożytecznego nie potrafię powiedzieć, zwłaszcza w rzeczach tak wzniosłych i głębokich. Nie będzie tu więc nic mojego, chyba te błędy i niejasności, jakie się znajdą; i dlatego wszystko poddaję wyższemu sądowi, a przede wszystkim orzeczeniu świętej Matki Kościoła rzymskokatolickiego, pod którego przewodnictwem nikt nie zbłądzi. (s.718) Z tym więc zastrzeżeniem, opierając się na Piśmie świętym, będę się starał powiedzieć, co wiem, chociaż to wszystko będzie tak nieudolne w porównaniu z samą rzeczywistością, jak namalowany obraz wobec samej rzeczy.

2. Nie należy się dziwić, że Bóg udziela duszom wybranym tak nadzwyczajnych i wzniosłych łask. Pojmiemy to, gdy rozważymy, że On jest Bogiem i rozdaje dary godne Boga, i daje je z nieskończoną miłością i dobrocią; powiedział bowiem, że “do tego, kto Go miłuje, przyjdzie Ojciec, Syn i Duch Święty i będą w nim przebywać” (J 14, 23). Sprawia przez to, że i kochający żyje w Ojcu, Synu i Duchu Świętym, czyli ma udział w życiu Boga, jak to dusza tłumaczy w tych strofach.

3. I chociaż w strofach poprzednio objaśnionych (3) mówiliśmy już o najwyższym stanie doskonałości, do jakiego można dojść w tym życiu, czyli o przeobrażeniu w Boga, to jednak te strofy mówią o bardziej jeszcze udoskonalonej i utrwalonej miłości w tym samym stanie przeobrażenia. Choć bowiem jest prawdą, że to, o czym jedne i drugie mówią, jest tym samym stanem przeobrażenia i że w takim nie można już dalej postąpić, to jednak z biegiem czasu i w miarę ćwiczenia się można o wiele więcej utrwalić się i ugruntować w miłości. Dzieje się tu bowiem podobnie jak z drzewem, które zapalone przemienia się i łączy z ogniem; a im większy jest żar ognia i im dłuższy czas ono w nim przebywa, tym więcej się rozpala, aż w końcu całe staje się [ogniem] i jednym płomieniem.

4. Na tym właśnie stopniu rozpłomienienia znajduje się dusza śpiewająca te pieśni. Tak już jest przemieniona i udoskonalona wewnętrznie w ogniu miłości, że nie tylko jest złączona z nim, lecz sama jest jednym żywym płomieniem. Odczuwając ten stan, mówi o nim z zażyłą i najdelikatniejszą słodyczą miłości, a płonąc wspomnianym ogniem rozważa w tych strofach niektóre skutki, jakie w niej sprawia.

Będę je objaśniał w tym samym porządku, jak poprzednio. Umieszczę więc najpierw wszystkie wiersze razem, a następnie objaśniwszy krótko każdą strofę, będę przytaczał i objaśniał poszczególne wiersze.

SM

br. Jan od Krzyża, karmelita bosy (4)

 

ŚPIEW DUSZY

POGRĄŻONEJ W GŁĘBOKIM ZJEDNOCZENIU Z BOGIEM

 

O żywy płomieniu miłości,

Jak czule rani siła żaru twego

Środka mej duszy najgłębsze istności!

Bo nie masz w sobie już bólu żadnego!

Skończ już! - jeśli to zgodne z twym pragnieniem!

Zerwij zasłonę tym słodkim zderzeniem!

II

 

O słodkie żaru upalenie!

O rano pełna uczucia błogiego!

O ręko miła, o czułe dotknienie,

Co dajesz przedsmak życia wieczystego

I spłacasz hojnie wszystkie zaległości!

Przez śmierć wprowadzasz do życia pełności!

III

Pochodnie ognia płonącego,

W waszych odblaskach jasnych i promiennych,

Otchłanie głębin zmysłu duchowego,

Który był ślepy, pełen mroków ciemnych,

Teraz z dziwnymi doskonałościami

Niosą Miłemu żar swój wraz z blaskami!

IV

O jak łagodnie i miłośnie

Budzisz się, Miły, w głębi łona mego,

Gdzie sam ukryty przebywasz rozkosznie!

A Słodkim tchnieniem oddechu Twojego

Pełnego skarbów wieczystych i chwały,

Jak słodkie wzniecasz miłości zapały! (s.720)

 

Układ powyższych strof podobny jest do tych liryków w zbiorze Boscana (5), które odnoszą się do rzeczy Bożych (6) . Brzmią one:

W poszukiwaniu samotności,

plącząc nad moim losem,

idę drogami, które się przede mną otwierają itd.

W każdej strofie jest sześć wierszy, z których czwarty odpowiada pierwszemu, piąty drugiemu, a szósty trzeciemu.


(1) Adresatką napisanego w 1584 r. dzieła Żywy płomień miłości była Anna de Peńalosa y Mercado (+1608), rodem z Segovii, żona Juana de Guevary, pozostająca pod kierunkiem duchowym św. Jana. Nie tylko materialnie wspierała dzieło reformy Karmelu (fundacja w Granadzie i Segovii), lecz także wcielała wiernie w życie doktrynę swego Mistrza.

(2) Inicjały S i M w nagłówku Prologu i zakończeniu odczytują wydawcy: Santos Mártires - nazwa klasztoru w Granadzie, w którym Święty był przełożonym i gdzie pisał Żywy płomień miłości.

(3) Odnosi się to do Pieśni duchowej, strofy 15-24, 27-28, 33-34.

(4) Podpis w kodeksie B ręką innej osoby kopiującej.

(5) Św. Jan od Krzyża wzmiankuje Juana Boscana Almogavera (1495-1542), gdyż figuruje on na pierwszym miejscu w zbiorze, do którego się odwołuje: Sebastian de Cordoba: Las obras de Bosćan y Garcilaso transladadas a materias cristianas y religiosas. Granada 1575 (II wyd. Zaragoza 1577). Przytoczone wersety pochodzą w rzeczywistości od drugiego poety kastylijskiego, Garrilasa de la Vega (1503-1536).

(6) Po hiszpańsku: vueltas a lo divino. Wyrazy te stały się określeniem szeregu utworów poetyckich św. Jana od Krzyża, których wersyfikacja jest wzorowana na formie wierszy poetów świeckich.

Strofa [pierwsza]


O żywy płomieniu miłości,

Jak czule rani siła żaru twego

Środka mej duszy najgłębsze istności!

Bo nie masz w sobie już bólu żadnego!

Skończ już! - jeśli to zgodne z twym pragnieniem!

Zerwij zasłonę tym słodkim zderzeniem!

 

OBJAŚNIENIE

l. W boskim zjednoczeniu dusza czuje się cała rozpalona i wszystko wnętrze swoje ma zanurzone w chwale i miłości, tak iż głębię jej istoty zalewają strumienie chwały przepełniając ją rozkoszą i odczuwa, że “z żywota jej płyną rzeki wody żywej”, o których mówił Syn Boży (J 7, 38). A ponieważ tak dogłębnie jest przemieniona w Boga, tak całkowicie przez Niego owładnięta i tak nieprzebranymi bogactwami darów i cnót obsypana, zdaje się jej, że już tak blisko jest szczęścia wiecznego, iż dzieli ją od niego tylko delikatna zasłona.

Spostrzega również, że ten słodki płomień miłości w niej gorejący, ilekroć ją ogarnia, napełnia ją pełną słodyczy i mocy chwałą, tak iż za każdym razem, gdy ją trawi i pochłania, doznaje wrażenia, iż (s.721) przynosi jej życie wieczne i zrywa już zasłonę życia śmiertelnego. A czując, że chociaż bardzo mało do tego brakuje, to jednak przez tę odrobinę nie może jeszcze osiągnąć istotnie chwały wiecznej, z wielkim upragnieniem prosi, by ten płomień, którym jest Duch Święty, przerwał jej życie śmiertelne przez to słodkie spotkanie, w jakim dopełni już całkowicie tego, co zdaje się jej dawać za każdym spotkaniem, tj. uszczęśliwi ją zupełnie i w doskonały sposób. Woła więc:

O żywy płomieniu miłości!

2. By uwydatnić uczucia i siłę, z jaką mówi w tych czterech strofach, używa w nich dusza wykrzykników: o i jak, które oznaczają nadmiar uczuć. Wyraża przez to za każdym razem swe uczucia o wiele głębiej, niżby to innymi słowami potrafiła uczynić. To o służy jej do wyrażenia wielkich pragnień i do przedstawienia wielkich próśb. I dla osiągnięcia obydwóch tych celów używa ich dusza w tej pieśni; usilnie bowiem przedstawia w niej swe wielkie pragnienie, starając się nakłonić miłość, by ją uwolniła już z więzów.

3. Tym płomieniem miłości jest duch jej Oblubieńca, tj. Duch Święty. Czuje Go dusza w sobie nie tylko jako ogień, który ją ogarnął i przemienił w słodką miłość, lecz również jako ogień, który nadto płonie w niej samej i czyni ją płomieniem, jak sama mówi. Płomień ten za każdym swym wybuchem zanurza duszę w chwale i orzeźwia ją obfitością życia Bożego.

I na tym właśnie polega działanie Ducha Świętego w duszy przemienionej w miłość, że jej akty, które wzbudza wewnętrznie, rozpłomieniają ją i są żagwiami miłości. W tej miłości zjednoczona wola duszy kocha w najwyższym stopniu stawszy się jedną miłością z tym płomieniem.

Dlatego te akty miłości są wprost bezcenne i przez jeden z nich dusza więcej zasługuje i większej nabywa wartości, niżby to mogła osiągnąć pracą całego życia, choćby największą, lecz bez tego przeobrażenia.

Różnica, jaka zachodzi między stanem trwałym a poszczególnym aktem, zachodzi również pomiędzy przemianą w miłość a płomieniem miłości; jest ona tu bowiem taka sama, jak między drzewem zapalonym a jego płomieniem, gdyż płomień jest skutkiem ognia jarzącego się w drzewie.

4. Możemy więc powiedzieć o duszy będącej w stanie (s.722) przeobrażenią w miłość, że jej zwykły stan podobny jest do sytuacji drzewa, które ustawicznie spala ogień; aktami zaś tej duszy jest płomień rodzący się z ognia miłości, tym większy, im silniejszy jest ogień zjednoczenia. W tym płomieniu łączą się i wznoszą akty woli, porywane i pochłonięte przez żar Ducha Świętego; ma to podobieństwo z aniołem, który wzniósł się do Boga w płomieniach ofiary Manuego (Sdz 13, 20).

Dlatego dusza w tym stanie nie może wykonywać owych aktów, jeśli Duch Święty nie wykonuje ich wszystkich i nie pobudza jej do nich. Wskutek tego wszystkie jej czynności są boskie, jako że jest pobudzona i działa pod wpływem Boga.

Stąd, ilekroć ten płomień gorzeje i napełnia ją miłością pełną słodyczy i boskiego orzeźwienia, wydaje się duszy, że daje jej życie wieczne, gdyż podnosi ją do Bożego działania w samym Bogu.

5. Taki jest sposób wyrażania się, jakiego Bóg używa w rozmowie z duszami oczyszczonymi, świętymi i pełnymi ognia, jak to wyraził Dawid: “Rozpalone jest w ogniu słowo Twoje” (Ps 118, 140); również prorok: “Czyż moje słowa nie są jak ogień(Jr 23, 29). Słowa te, jak sam Chrystus powiedział przez św. Jana, “są duchem i życiem” (J 6, 64), a czują je dusze czyste i miłujące, które mają uszy ku słuchaniu. Dusze zaś, które szukają zadowolenia w innych przedmiotach, a nie mają świętych upodobań, nie mogą zakosztować ich ducha i życia i raczej sprawiają im one niesmak.

Dlatego też im wznioślejsze słowa mówił Syn Boży, tym większy czuli niektórzy niesmak, a to z powodu swej przyziemności, jak to było przy zapowiedzi słodkiej i miłosnej prawdy o Najświętszej Eucharystii; wtedy bowiem “wielu odeszło od Jezusa” (76, 60-61. 67).

6. Lecz jeśli ludzie tego pokroju nie smakują w słodyczy słów Bożych wypowiadanych w głębi duszy, nie należy sądzić, że ludzie inni również w nich nie smakują; bo jak wspomniana scena z Ewangelii wskazuje, św. Piotr odczuł ten nadziemski smak i rzekł do Chrystusa: “Panie, do kogóż pójdziemy! Ty masz słowa żywota wiecznego” (J 6, 29). Samarytanka również zapomniała o wodzie i dzbanie dla słodyczy słów Bożych (J 4, 28).

Gdy więc dusza jest blisko Boga, cała przeobrażona w płomień miłości, w którym się jej udziela Ojciec, Syn i Duch Święty, czyż nieprawdopodobnym będzie powiedzenie, że już smakuje nieco życia wiecznego, chociaż jeszcze niedoskonale, gdyż nie pozwala na to życie ziemskie? Tak wzniosła jest rozkosz wskutek tego ognia, jak w niej rozpala Duch Święty, że daje jej smak tego, co zawiera w sobie życie wieczne i dlatego nazywa ona ten płomień żywym; nie znaczy to, że nie był on zawsze żywym, lecz że działa w niej tak, iż ona żyje duchowo w Bogu i odczuwa życie Boże, jak to wyraża Dawid: “Serce moje i ciało moje uweseliły się do Boga żywego” (Ps 83, 3). Nie było tu konieczne wyrażenie “żywy”, gdyż Bóg zawsze takim jest, lecz użył go psalmista dlatego, by dać zrozumieć, że duch i uczucie żywo odczuwały Boga poruszane w Bogu. I to znaczy weselić się do “Boga żywego”, czyli do życia Bożego i życia wiecznego. Dlatego Dawid mówi “Bóg żywy”, bo żywo Go odczuwał; chociaż jeszcze nie doskonale, lecz jakby w przebłysku życia wiecznego.

Tu więc, w tym płomieniu, dusza żywo odczuwa Boga, podoba sobie w Nim z takim smakiem i słodyczą, iż woła:

O żywy płomieniu miłości,

Jak czule rani siłą żaru twego,

7. to znaczy: jak słodko dotykasz [mię] swym żarem. Jest bowiem ten płomień płomieniem życia Bożego; rani słodyczą tego życia w takim stopniu i tak dogłębnie, że dusza rozpływa się w miłości. I dzieje się z nią to samo, co z oblubienicą z Pieśni nad pieśniami, którą tak owładnęły uczucia miłości, iż się rozpływała; mówi bowiem: “Dusza moja rozpłynęła się, gdy mówił Oblubieniec” (5, 6). Bo takie są w duszy skutki słów Bożych.

8. Lecz dlaczego tu mówi, że ją rani, skoro w duszy nie ma już nic do zranienia, gdyż cała jest już wypalona w ogniu miłości?

Jest rzeczą zdumiewającą, że miłość nigdy nie spoczywa, lecz zawsze działa i jak ogień rozrzuca iskry na wszystkie strony. I ta właśnie miłość, której zadaniem jest ranić, by tym więcej rozmiłować i sprawić rozkosz, będąc w tej duszy jednym żywym płomieniem, zadaje jej rany swymi delikatnymi płomykami najczulszego kochania. Radosna i szczęśliwa, w najrozmaitszy sposób wyraża i objawia swoją miłość, podobnie jak Aswerus swej oblubienicy Esterze w pałacu w czasie uczty (Est 2, 17 nn). Miłość ta ukazuje duszy swe wdzięki, odsłania przed nią swoje bogactwa i chwałę swej wielkości i spełnia się w duszy to, co mówi Księga Przypowieści: “Rozkoszowałam się na każdy dzień, igrając przed Nim w każdy czas, igrając na okręgu ziemi, a rozkoszami moimi być z synami człowieczymi” (8, 30-31), tj. obdarzać ich nimi. Dlatego te rany, będące objawami (s.724) miłości, jak płomyki delikatnych dotknięć wychodzące z ogniska miłości, która nigdy nie spoczywa, wnikają ustawicznie w duszę; i dlatego mówi ona, że dotykają i ranią

Środka mej duszy najgłębsze istności!

9. W samej bowiem istocie duszy, dokąd ani szatan, ani świat, ani żaden zmysł sięgnąć nie zdoła, odbywa się to święto Ducha Świętego. I dlatego jest ono tym bezpieczniejsze, istotniejsze i rozkoszniejsze, im jest głębsze, gdyż im jest głębsze, tym jest czystsze, a im jest czystsze, z tym większą obfitością, tym częściej i całkowiciej Bóg się udziela. Duch i dusza (3) odczuwa tym większą rozkosz i radość, że spełnia tu wszystko sam Bóg, podczas gdy dusza niczego nie czyni ze swej strony. Chociaż bowiem dusza nic nie może czynić sama bez pomocy zmysłów cielesnych, to jednak teraz, będąc w wysokim stopniu wyzwolona i daleka od nich, ma tylko jedno zadanie: przyjmować wszystko od Boga, który sam jeden może bez pomocy zmysłów poruszać głębię duszy i w niej działać. Dlatego też wszystkie poruszenia takiej duszy są boskie i chociaż nie są jej własnością, należą jednak do niej, Bóg bowiem wywołuje je w niej z nią razem, gdyż ona daje swą wolę i zgodę.

Mówiąc, że otrzymuje rany w najgłębszym środku istności swej duszy, głosi tym samym, że istnieją w niej i inne środki, nie tak głębokie, należy się więc temu bliżej przyjrzeć.

10. Należy najpierw wiedzieć, że dusza jako duch, nie ma ani długości, ani szerokości, ani wysokości lub jakiejś mniejszej lub większej głębi w swej istocie, tak jak je mają ciała posiadające wymiary. Tym samym nie ma w niej części ani żadnego różniącego się “zewnątrz” i “wewnątrz”, jest bowiem jednolita i nie ma żadnego centrum głębi, a tym mniej głębokości wymierniej. I nie może być bardziej oświecona w jednej niż w drugiej części, jak ciała fizyczne, lecz cała jest jednakowo - bardziej lub mniej - jasna, podobnie jak powietrze, które całe jest jednakowo mniej lub bardziej prześwietlone.

11. Najgłębszym środkiem jakiejś rzeczy jest to, do czego najbardziej ciąży jej byt, skłonności, siła działania i ruchu, z czego nie może już wyjść; podobnie jak ogień czy skała, które mają naturalną dążność czy siłę ciążenia do osiągnięcia swojej sfery, od jakiej nie mogą się odchylić ani przestać w niej istnieć, chyba na wskutek jakiegoś gwałtownego przeciwdziałania.

Według tego określenia mówimy, że np. kamień, gdy jest w ziemi, choćby nie był w najgłębszym jej punkcie, znajduje się - w pewien sposób - w swym ośrodku, gdyż jest w obrębie swego właściwego dążenia. Lecz nie mówimy jeszcze, że jest już w najgłębszym ośrodku swego dążenia, jakim jest sam środek ziemi; zawsze jeszcze ma siłę i skłonności spadania i dążenia do tego ostatecznego centrum, jeśli się usunie przed nim przeszkody. Gdy zaś dojdzie już do takiego miejsca, gdzie nie ma więcej siły ni skłonności do dalszego ruchu, mówimy, że jest w najgłębszym swym środku.

12. Środkiem duszy jest Bóg, i gdy ona dojdzie do Niego według wszelkich możliwości swej istoty i według siły swych działań i skłonności, wówczas osiągnie ostateczny i najgłębszy swój środek, Boga. Nastąpi to wtedy, gdy wszystkimi siłami swymi pozna, ukocha i posiądzie Boga. Jeśli zaś nie doszła jeszcze do tego stopnia, jak bywa w życiu ziemskim, kiedy jeszcze nie można osiągnąć Boga podług wszystkich sił swoich, to chociaż jest w swym środku, czyli w Bogu przez łaskę i Jego udzielanie się jej, to jednak czując jeszcze siły i pociąg do dalszego dążenia, nie jest zadowolona. Jest wprawdzie w swym środku, lecz nie najgłębszym, więc może jeszcze dążyć dalej, ku największej głębokości Boga.

13. Należy zaznaczyć, że miłość jest skłonnością duszy, władzą i siłą pociągającą do Boga, gdyż przez miłość łączy się dusza z Bogiem. Im więcej zatem będzie miała dusza miłości, tym głębiej wejdzie w Boga, tym ściślej z Nim się zjednoczy. Dlatego możemy powiedzieć, że ile stopni miłości mieć może dusza, tyle może mieć również swych środków w Bogu, jeden głębszy od drugiego. Większa bowiem miłość ściślej łączy z Bogiem. W ten sposób możemy zrozumieć to, co mówił Syn Boży, że “w domu Jego Ojca mieszkań jest wiele (J 14, 2).

Według tego zatem, cośmy powiedzieli, ażeby dusza mogła być w swoim środku, którym jest Bóg, wystarczy, by miała przynajmniej jeden stopień miłości, gdyż przez ten jeden łączy się z Nim przez łaskę. Gdy będzie miała dwa stopnie, złączy się i zjednoczy z Bogiem w drugim, głębszym środku. Gdy przyjdzie do trzech, złączy się w środku trzecim. A gdy dojdzie do ostatniego stopnia, zrani ją miłość Boża aż do ostatniego i najgłębszego środka, a tym samym przemieni ją i rozpromieni podług jej całej istoty, władz i sił w takim (s.726) stopniu, w jakim tylko zdolna jest to przyjąć, i sprawi, że upodobni się całkowicie do Boga. Dzieje się tu bowiem podobnie jak z czystym i przejrzystym kryształem, poddanym działaniu promieni słonecznych. Im więcej światła otrzymuje on, tym więcej go w sobie skupia i tym jaśniejszy błyszczy z powodu obfitości światła; i może dojść do tego, że sam będzie wydawał się światłem i nie odróżni się go od światła, gdyż będzie promieniował całą obfitością światła, jakie otrzymał, czyli upodobni się do niego.

14. Tak więc, gdy dusza mówi, że płomień miłości rani najgłębszy jej środek istoty, to znaczy, że gdy Duch Święty przeniknie do głębi jej substancję, jej władze i siły, rani i napełnia ją całą. Ale mówiąc o tej miłości, nie wyraża myśli, że jest ona już tak substancjalną i pełną, jak w uszczęśliwiającym widzeniu Boga w życiu przyszłym. Chociaż bowiem dusza w tym życiu śmiertelnym dojdzie do tak wysokiego stopnia doskonałości, jak ten, o którym tu mowa, nie osiągnie ani nie może osiągnąć doskonałego stopnia chwały i tylko czasem zdarza się, iż na krótką chwilę daje jej Bóg podobną łaskę. Lecz mówi tu dusza o tym, aby dać poznać wielkość i obfitość rozkoszy i chwały, jakie przez tego rodzaju udzielanie się odczuwa w Duchu Świętym. Rozkosz ta jest tym większa i tym bardziej subtelna, im silniej i substancjalniej jest dusza przeobrażona i ześrodkowana w Bogu. A ponieważ tutaj osiągnęła to w tak wysokim stopniu, jak tylko można w tym życiu, chociaż, jak wspomnieliśmy, nie tak doskonale, jak będzie w życiu przyszłym, nazywa to najgłębszym środkiem.

Czasem jednak może mieć dusza tak doskonały stan miłości w tym życiu, jak w przyszłym, lecz nie może mieć jej owoców i działania; chociaż i one urastają do takiej miary w tym stanie, że są bardzo podobne do tych, jakie będą w przyszłym życiu. I zdaje się duszy, że jest to już życie przyszłe i dlatego ośmiela się powiedzieć to, co tylko można mówić o przyszłym życiu, tj. w najgłębszym środku mej duszy.

15. Ponieważ tak rzadkie i mało z doświadczenia znane są rzeczy, których tu doznaje wspomniana dusza, wydają się zbyt cudowne i niewiarygodne, nie wątpię, że niektóre osoby nie znając ich przez naukę ani przez doświadczenie, albo nie wierzą w ich istnienie, albo będą je uważały za przesadzone, lub wreszcie nie będą ich uważały za tak wielkie, jak są w rzeczywistości.

Lecz tym wszystkim odpowiadam, że Ojciec światłości (Jk 1, 17), którego ręka nie jest skąpa (Iz 59, 1), lecz z obfitością rozlewa dobrodziejstwa bez względu na osoby (Ef 6, 9), gdzie tylko zechce, (s.727) ukazuje się radośnie duszom na ścieżkach i drogach (Mdr 6, 17) jak promień słońca, nie wzdryga się również i nie uważa sobie za ujmę “znajdować swe rozkosze z synami człowieczymi” obcując z nimi na “okręgu ziemskim(Prz 8, 31).

I nie należy uważać za niewiarygodne, że na duszy doświadczonej i wypróbowanej, oczyszczonej w ogniu utrapień, prac i różnych pokus, a która pozostała zawsze wierna w miłości, spełnia się w tym życiu to, co przyrzekł Syn Boży, mianowicie, że jeśli Go kto miłuje, przyjdzie do niego Trójca Przenajświętsza i uczyni w nim swe mieszkanie (J 14, 23), tj. oświecając boskim sposobem jego rozum w mądrości Syna, uweselając jego wolę w Duchu Świętym i sprawiając, że zostanie pochłonięty całkowicie i z niezmierną mocą w uścisku Ojca i w bezmiarze Jego słodyczy.

16. I jeżeli tego udziela niektórym duszom, a jest prawdą, że rzeczywiście udziela, to tym bardziej ta, o której mówimy, nie pozostanie daleko od tych łask Bożych, gdyż to, co o niej mówimy, jest o wiele większe wskutek działania w niej Ducha Świętego niż to, co przeżywa w udzielaniu się i przeobrażeniu przez miłość. Jedno bowiem jest jak zarzewie rozpalone, drugie zaś, jak już wspomnieliśmy, jak zarzewie, w którym tak się rozpala ogień, że nie tylko jest zapalone, lecz staje się jednym żywym plamieniem.

Te dwa sposoby zjednoczenia, mianowicie zjednoczenie przez miłość i zjednoczenie przez płomień miłości, mają pewne podobieństwo do “ognia Bożego, który jest na Syjonie” - jak mówi Izajasz - i do “pieca Bożego, który jest w Jeruzalem” (31, 9). Pierwsze bowiem oznacza Kościół wojujący, w którym ogień miłości nie jest jeszcze do pełności rozpalony, drugie oznacza widzenie pokoju (4), czyli Kościół tryumfujący, gdzie ten ogień jest jak piec rozpalony aż do doskonałej miłości.

Chociaż więc tutaj dusza, jak już wspomnieliśmy, nie doszła do takiej doskonałości, jak ta ostatnia, to jednak w porównaniu ze zwykłym zjednoczeniem jest jak piec rozpalony w widzeniu o tyle spokojniejszym, chwalebnie j szym i bardziej przenikającym, o ile większy i jaśniejszy jest w węglu płomień od ognia.

17. Czując więc, że ten żywy płomień miłości udziela jej tak żywo wszystkich dóbr, gdyż ta boska miłość wszystko przynosi z sobą, dusza woła: O żywy płomieniu miłości, jak czule rani siła żaru (s.728) twego! Innymi słowy: O płonąca miłości, jak rozkosznie swymi miłosnymi poruszeniami napełniasz mnie chwałą, jaką tylko przyjąć jestem zdolna! Dajesz mi bowiem boskie poznanie, odpowiednio do całej zdolności i pojemności mego rozumu, wlewasz mi miłość, stosownie do największej wytrzymałości mej woli, rozkoszujesz mię w samej mej substancji strumieniami twych rozkoszy (Ps 35, 9), wskutek boskiego zetknięcia i substancjalnego zjednoczenia, odpowiednio do największej czystości mej substancji, zdolności i zasięgu mej pamięci!

To i jeszcze wiele więcej, niż można wyrazić, otrzymuje dusza w tym czasie, gdy się rozpala w niej płomień miłości. Gdy bowiem dusza jest całkowicie oczyszczona w swej substancji i swych władzach: pamięci, rozumie i woli, wtedy substancja Boża, jak mówi Mędrzec, “dosięga wszędzie dla swej czystości” ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin