droga do wewnętrznej równowagi, czyli jak wyluzować i pozbyć się stresu ebook.pdf

(3882 KB) Pobierz
887610382.001.png
Jak szybko si
uspokoi i pozby
lków — odkryj
wewntrzn harmoni
W tym rozdziale dowiesz si:
jak szybko i skutecznie uspokoi si nawet
przy bardzo silnych emocjach.
Agnes przebiega midzy blokami, ale znikn jej
z oczu. Rozgldaa si dookoa. Musia si gdzie
schowa, nie zdyby przebiec na drug stron ulicy,
na pewno by go zauwaya. Musi go przecie odna-
le, zanim Zoe popeni jakie gupstwo. Bez wzgldu
na to, czy to by tylko sen, czy moe jaka projekcja
jej wyobrani, gdzie wewntrznie czua, e to dla niej
cholernie wane i e nie moe jej pozwoli odda
si w rce, jak to nazwaa, Kontroli.
887610382.002.png
42 D ROGA DO WEWNTRZNEJ RÓWNOWAGI
Co migno pomidzy krzakami i w oddali zobaczya skulon po-
sta przebiegajc przez ulic. „To on”. Bieg w stron starego kocioa.
Ruszya za nim.
Buuuuuu!!! — usyszaa tu obok siebie klakson samochodu.
— Jak jedzisz, baranie! — krzykna. — Teren zabudowany, ulicz-
ka osiedlowa, dwadziecia na godzin, ole — stana i wymownie po-
kazaa kierowcy rodkowy palec lewej rki, a potem pobiega dalej.
Zobaczya, jak chopak zmierza do ogrodzenia kocioa. Kiedy dotara
na miejsce, okazao si, e… znikn.
— Cholera, zgubiam go! — bya za.
Staa na wprost muru okalajcego star drewnian wityni, otwie-
ran tylko w okresie wakacyjnym — jako jedyna atrakcja turystyczna
w okolicy. Zreszt te nie wiadomo po co, bo chyba tak naprawd nikt
tutaj nie przychodzi. Wejcie znajdowao si od poudnia, a ona staa
od strony zachodniej. Na prawo i na lewo roztacza si poronity
rzadkimi krzakami wysoki redniowieczny mur.
„Nie móg znikn, musi gdzie tutaj by”. Podesza bliej, przygl-
dajc si krzewom. Soce schowao si ju prawie cakiem za hory-
zont i na ulicy zapony latarnie. W blasku sodowego wiata zauwa-
ya gboki cie w dolnej czci muru za krzewami. Podesza bliej,
delikatnie rozchylia gazie. Jej oczom ukazaa si maa, lekko uchylona
furtka.
— Kurde! — przekla pod nosem.
Chodzenie po cmentarzach czy kocioach po zmroku nie naleao
do jej ulubionych zaj. Zawahaa si. Poczua, jak strach paraliuje jej
ciao, jak z sekundy na sekund traci motywacj.
Wzia gboki oddech i zrobia krok wstecz, wyobraajc sobie jed-
noczenie, e wychodzi ze swojego ciaa i patrzy na siebie, dalej stojc
przed wejciem. Napicie spado. Ucisk w gardle zela. Zrobia jeszcze
jeden krok. Tym razem patrzya na siebie patrzc na siebie. Strach
odszed cakiem, nie pozostawiajc ladu w jej ciele.
„Zoe” — pomylaa i szybko ruszya w kierunku furtki, omijajc
dwa swoje wyobraone wcielenia.
Jak szybko si uspokoi i pozby lków — odkryj wewntrzn harmoni 43
Uchylia drzwi i wesza do rodka. Musiaa chwil posta, zanim
oczy przyzwyczaiy si do zmroku. Robio si ju naprawd ciemno.
Niebo miao kolor ciemnego granatu. „Starzy mnie zabij, jak wróc
do domu”. Ruszya powoli w kierunku kocioa. By stary i drewniany.
Troch inny ni te, które widziaa do tej pory. Cay pokryty ciemnymi
deskami. Nie mia adnych zdobie ani ornamentów, ot taka wiksza
szopa z malutkim krzyem i cienk dzwonnic wyrastajc na rodku
dachu. W pómroku wyglda niepokojco. W jednym z okien przy ziemi
palio si wiato.
Przeskoczya szybko przez podwórze, omijajc kilka sporych gazów
i kupek wyschnitych lici. Przywara do ciany obok okna. Wygldao
na to, e jest tu sama. „Gdzie ten gówniarz, no przecie jak go dorw,
to normalnie udusz!”. Kucna i zajrzaa przez szyb owietlonego
okna. Nieatwo byo cokolwiek dojrze z powodu brudu, jaki zdy si
ju odoy na nigdy niemytych szybach.
— Ku ku!!!
Kto krzykn jej koo ucha. Serce o mao nie wyskoczyo jej z piersi.
Chciaa odskoczy, ale potkna si i wyoya jak duga wzdu ciany.
— Ha ha ha ha ha. Wystraszya si? — to by jego gos. Militarnego
wira.
Zerwaa si i chwycia go za konierz. Otworzy szeroko oczy, jakby
znów by zaskoczony jej reakcj.
— No co? Wygupiam si — powiedzia, jakby na wytumaczenie.
— Medalion! Gdzie jest medalion?!
— Nie mam.
— Jak to nie masz, przecie mia by dla mnie — jedn rk zacza
przeszukiwa jego kieszenie. Rzeczywicie, nie znalaza nic oprócz zasmar-
kanej chusteczki i czerwonego wielofunkcyjnego scyzoryka swiss knife.
— Gdzie jest medalion?
— Pu mnie, nie mam adnego medalionu.
— Nic z tego, ju miaam za tob sprint na 1000 metrów, nie mam
zamiaru ci drugi raz goni — wzia scyzoryk i schowaa do kieszeni. —
cigaj buty!
44 D ROGA DO WEWNTRZNEJ RÓWNOWAGI
— Co?
— cigaj buty.
Patrzy na ni osupiay, ale posusznie zsun buty, zaczepiajc je-
den o drugi.
— Teraz skarpetki! No ju!
Posusznie schyli si i cign jedn skarpetk.
— No co ty, zwariowaa?
— Druga!
Z grobow min chwyci skarpetk palcami i wtedy co z brzkiem
upado na kamienny chodnik.
— Daj mi to!
— Agnes, ty nic nie rozumiesz, ja to musz odda.
— Dawaj, powiedziaam! Mylisz, e filmów nie ogldam? Najlepsza
skrytka policjanta to jego skarpetka.
Poda jej medalion, chwycia go i schowaa do kieszeni.
— Skd to masz?
— Ukradem!
— Jak to ukrade? Powiedziae, e to od kogo, dae i znowu
ukrade?
— Agnes, ja... to chciaem dla ciebie — patrzy zawstydzony. — Ale
jak zaoya na siebie, to… to nie mogem ci dobudzi i dopiero jak
cignem, to si obudzia. A potem zacza mnie goni.
— Co ty bredzisz? Skd to masz?
— Std — wskaza na palce si wiato.
— Co tam jest?
— Biblioteka, pomagam tu czasami kustoszowi. Rysuj dla niego wi-
zerunki staroytnej broni i zbroi.
— Gwizdne zabytek z kocioa?
— To dla ciebie... bo...
Nie moga uwierzy. Takiego adoratora jeszcze nie miaa.
— Jeste nie tylko wir, ale do tego jeszcze mocno powalony wir.
— Agnes, ja ci bardzo lubi...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin