Iwaszkiewicz Jarosław - Brzezina.txt

(134 KB) Pobierz
Jaros�aw Iwaszkiewicz

BRZEZINA

Ju� w samym sposobie, jakim Sta� wysiada� z brycz-
ki przed gankiem, by�o co�, co rozdra�ni�o Boles�awa.
Wylecia�, raczej wyfrun�� z ��tego ekwipa�u. Przede
wszystkim Boles�aw zauwa�y� szafirowy kolor skarpetek.
Spod przykr�tkich i lu�nych spodni kolor ten wydoby-
wa� si� dobitnym akcentem. Oblega� on niezmiernie chude
kostki n�g Stasia. Chocia� poza tym Sta� wygl�da� zu-
pe�nie dobrze. Od owego szafirowego koloru Boles�aw
podni�s� wzrok ku niebieskim oczom brata. By�y nie-
zmiernie weso�e. Stach u�miecha� si� nimi, naoko�o ust
w u�miechu tworzy�o si� wiele zmarszczek, kt�re zbie-
ga�y si� w jeden punkt. Uca�owali si�, a pierwsz� �ycz-
liw� my�l� Boles�awa by�o: �Chwa�a Bogu, zupe�nie
zdr�w."
Nie widzieli si� bardzo dawno. Sta� dwa lata siedzia�
w swoim sanatorium, ale jeszcze przedtem nie widzieli si� lat
par�. Boles�aw od dawna zakopa� si� w tej le�nicz�wce,
a Sta� nie zagl�da� tutaj. By� mo�e, �e nie pozna�by go
teraz.
� Jak si� masz? � zapyta� po chwili milcz�cego �cis-
kania si� Boles�aw.
� Doskonale!
� Dobrze, �e� sobie o mnie przypomnia�.
� C� mia�em robi�? Doktorzy chcieli koniecznie, �eby
jecha� do lasu. No, wi�c gdzie�, jak nie tu?
M�wi� to wszystko, przerywaj�c co chwila krz�taniem
si�. Zbieg� cztery schodki do bryczki, wyci�gn�� z niej
do�� lekki kuferek, postawi� go na werandzie, zrzuci�
elegancki gumowy p�aszcz, r�kawiczki, wreszcie podr�n�
czapk�, dok�adnie tak� sam�, jak� Boles�aw widywa� na
reklamowych rysunkach ilustrowanych pism. Zaraz siedli
do �niadania, nakrytego na ganku.
� Szalenie jestem zm�czony � ci�gn�� Stanis�aw. �
Dwa dni i dwie noce.
Ma�a Ola przysz�a z g��bi domu. Mia�a niebieskie, nieco
wystraszone oczy. D�wiga�a w r�ku lalk�, do�� oskuban�.
W milczeniu dygn�a przed stryjaszkiem.
� Bo�e! Jaka� ogromna! � zawo�a� Stanis�aw. Bole-
s�aw nic nie m�wi�. � Ale lalk� ma straszn�! Widzia�em
takie �liczne lalki za granic�. Zapomnia�em jej przywie��.
To doprawdy nieczu�y ze mnie stryjcio!
Ola zesz�a z ganku i sz�a sobie spokojnie w las. Las zaczy-
na� si� bezpo�rednio za drog�, kt�ra przedziela�a go od le�-
nicz�wki. Dzie� by� brzydki, bo kapa�o ci�gle. B�r pozba-
wiony by� w tej stronie poszycia i Sta�, opowiadaj�c z o�y-
wieniem o swojej podr�y, widzia�, jak bledziutka sukienka
Oli miga�a pomi�dzy pniami. Zatrzyma� si� na chwil�.
� Tak j� puszczasz samopas? � zagadn�� starszego
brata. Ten wzruszy� ramionami.
� Wi�c m�wi� ci, �e jak tylko zjecha�em w doliny... �
ci�gn�� Stanis�aw � uczu�em szalone zm�czenie. A c�
dopiero w tej naszej Polsce. My�la�em, �e ta droga tutaj
nigdy si� nie sko�czy, lasy i lasy, nie wiadomo, sk�d tego
tyle tutaj.
� Tak, tylko �e nie bardzo �adne. B�r.
� To nic nie szkodzi. Bardzo lubi� sosnowy las. Do-
ktorzy mi ci�gle nim g�ow� zawracali, do sosnowego lasu,
koniecznie do sosnowego lasu.
� Tu za domem jest bardzo �adna brzezina! � Boles�aw
wskaza� r�k�, nie ogl�daj�c si� w tamt� stron�.
Dzie� by� pochmurny i z lasu dolatywa� lekki szelest
ocieraj�cych si� o siebie igie�.
� Wiesz, przez dwie godziny s�ucha� tego szelestu igie�
i tego piasku pod ko�ami to strasznie jednostajne! �ci�gn��
wci�� Stanis�aw, nie trac�c dobrego humoru. � M�czy
mnie troch� monotonia tutejszej okolicy. Jak si� czujesz?
Boles�aw ruszy� znowu ramionami. Ustami wyda� d�wi�k
nieokre�lony.
� Ale do tej ma�ej to powiniene� wzi�� jak�� opie-
kunk�.
� My�la�em...
� Samo �my�la�em" nie wystarcza...
Stach szeroko odsun�� krzes�o i wzi�� za ucho walizk�.
� Gdzie mam mieszka�?
� Z sieni na lewo.
Boles�aw posun�� si� nieco z krzes�em, tak �e patrzy� na
drog�. Niebo pomi�dzy dachem ganku a lasem pociemnia�o
gwa�townie i deszcz si� zag�ci�. S�ysza�, jak Stach gos-
podaruje w swoim pokoju. Otwarte okno mie�ci�o si� tu�
obok werandy. Skuba� ciemn� brod�. S�ysza�, jak brat
rozgrzebywa� si�. Wyjmowa� rzeczy z kuferka, my� si� po
podr�y. Wszystko to nuc�c. Nie przestawa� nuci� ani na
chwil� modnych piosenek europejskich, wiatr zawia� inny
od tych melodyj. Boles�aw zmarszczy� brwi i zagryz� brod�
pakuj�c j� sobie do ust r�k�.
Stach otworzy� drzwi od swojego pokoju do nast�pnego.
Boles�aw s�ysza�, jak w mi�kkich pantoflach pocz�apa� dalej,
jak otworzy� drzwi do sionki, pewnie zajrza� do kuchni.
Wraca� potem drug� stron� le�nicz�wki przez pok�j Oli
i jego. Cztery pokoje, ca�e gospodarstwo.
� Obejrza�em ca�y dom � powiedzia� Stach staj�c
w progu. � Zapomnia�em, �e nie masz fortepianu. Zda-
wa�o mi si�, �e masz, i szuka�em go wsz�dzie. Tu strasznie
b�dzie nudno bez fortepianu. Czy w S�awsku nie mo�na
wynaj��?
Boles�aw nic nie odpowiedzia�.
� My si� tu z Ol� zanudzimy na �mier�.
Nawet to ostatnie s�owo nie obudzi�o Boles�awa z odr�t-
wienia. My�la� tylko:
�Bo�e, Bo�e, po co on tutaj przyjecha�?"
Tymczasem Stach nala� do szklanki gor�cej wody z czaj-
nika, kt�ry sta� na stole. Poszed� si� goli�. Po chwili
wynurzy� si� z okna z twarz� ca�� w mydlinach:
� Czy ty konno nie je�dzisz?
� Ja nie, ale mam siod�o.
� A ko�?
� Ten prawy � mrukn�� Boles�aw.
� Chodzi?
� Hm, Janek m�wi, �e bardzo dobry.
� To doskonale. B�d� je�dzi� konno � Stanis�aw cof-
n�� si�.
Po chwili znowu dolecia�o do Boles�awa pytanie:
� A do S�awska to jak daleko?
� Przecie stamt�d jedziesz.
� Ale na mile?
� Ze dwie, dwie i p� mo�e...
� Czy fortepian da�oby si� przywie��?
� Sam widzia�e�, jaka droga...
� No rzeczywi�cie, ale jak wyschnie?
� To b�dzie piach.
� Ale da�by� mi ewentualnie konie?
� A daj�e mi ju� spok�j z tym fortepianem!
Boles�aw zniecierpliwi� si�. Wsta� i poszed� do kuchni.
Sta� nie przesta� nuci�, gol�c si�. Patrzy�, jak przez
drog� przekrada�a si� zmokni�ta Ola. Nie przy�pieszy�a
jednak kroku. Z wolna przechodzi�a przez koleiny, kryj�c
lalk� pod chusteczk�. Stanis�awowi na ten widok serce si�
�cisn�o.
� Oho! � powiedzia� sam do siebie � b�dzie tu
ci�ko.
i Stara s�u��ca, Katarzyna, sprz�ta�a po �niadaniu na
werandzie. Ola usiad�a w k�ciku na ma�ym sto�eczku i co�
gada�a do lalki.
Stach przypatrywa� si� drobiazgom, kt�re mu przy-
pomina�y pobyt za granic�. Rozstawi� je na male�kiej,
zgrzybia�ej i brzydkiej toaletce, kt�ra sta�a w rogu. Ogl�-
da� fotografie: on, miss Simons i Duparc na �niegu w Da-
vos. U�miechni�te twarze. Inny zapach tamtych przed-
miot�w. Otacza�a go wo� sosnowych zwyczajnych mebli
i pod��g �wie�o wymytych. Gdy wyszed� na ganek, wyja�-
ni�o si�.
� Olu, chod� na spacer. Poka�esz, gdzie brzezina.
Ola wsta�a bez s�owa i wzi�a go za r�k�. Poczu� r�czk�
chudziutk� i zimn�. Poma�u zeszli ze schod�w. Z dachu
kapa�y ci�kie krople.
� Jak deszcz pada od rana, to potem pogoda � powie-
dzia�a powa�nie malutka.
Obeszli dom dooko�a. I rzeczywi�cie z tamtej strony by�a
prze�liczna brzezina. Pnie ci�gn�y si� ku g�rze jak �nie�y-
ste filary, chrupkie, zdawa�o si�, �e z cukru czy ze �niegu.
Strugi w�t�ych li�ci spada�y z g�ry, ale wida� by�o tylko
perspektyw� bia�ych filar�w.
� �adnie tu � powiedzia� Stach bez u�miechu.
Ola nic nie odpowiedzia�a. Szli po wilgotnej trawie,
potem wydeptan� �cie�k�. Bia�e pnie g�stwi�y si� w mgliste
perspektywy, mi�dzy drzewami wilgo� pocz�a parowa�.
Mia�o by� s�oneczne popo�udnie.
� To tylko taki majowy deszczyk � Ola ci�gn�a
pomalutku w�tek swych my�li.
Stan�li przed mogi�k� usypan� z ��tego piachu, poczer-
nia�ego ju�, ale nie pokrytego traw�. Mogi�a ogrodzona
by�a bia�ym brzozowym p�otkiem, bardzo zwyczajnej struk-
tury; po prostu powtykano na krzy� patyki. Ogromny krzy�
brzozowy sta� nad mogi��, bia�y jak pnie otaczaj�cych
drzew. Stach zdziwi� si�:
� Co to jest?
� To mogi�ka � odpowiedzia�a Ola.
� Czyja?
� Jak to czyja? Mamusi.
� To mamusia tutaj pochowana? Dlaczego nie na
cmentarzu?
� Taki �wiat � odpowiedzia�a Ola � a tutaj bliziutko.
� Pewnie, �e bliziutko, ale czy� nie mo�na by�o na
cmentarzu?
� Roztopy by�y straszne. Ksi�dz wikary konno przy-
jecha�.
� To by�o na wiosn�?
� Konno, spowiada� mamusi� i ju� tutaj zosta�. Dwa
dni siedzia�, nie m�g� si� ruszy�, woda wsz�dzie wyla�a.
� Po�wi�ci� t� ziemi�?
� Po�wi�ci�. M�wi�, �e nie mo�na w nie po�wi�canej
ziemi. Namawia�, �eby wie�� do S�awska.
� A tatu� co?
� Tatu� nie chcia�. Powiedzia�: mo�na w brzezinie. Tu
�adne miejsce.
� �adne!
� Bardzo �adne, ale ja tu nie lubi� chodzi�.
� Nie lubisz?
� Nie lubi�. Chodz� tylko z tatusiem. Tatu� si� modli.
� Tatu�...
� Tatu� codziennie chodzi z rana albo pod wiecz�r,
a w niedziel� to si� tu modli ze mn�. Czyta z tej ksi��ki,
co mamusia mia�a.
� A ty pami�tasz mamusi�?
� Pewnie, to ledwie rok min��.
� Prawda. Ju� rok. A ja si� dowiedzia�em dopiero na
jesieni. Tw�j tatu� rzadko pisuje.
� Tatu� nie lubi list�w.
� Ja pisa�em cz�ciej.
� Ale tatu� nie lubi list�w stryjcia.
, � Czyta� ci co kiedy?
� Nie... kiedy� czyta�, jak stryjcio saneczkami je�dzi�.
Ja te� mam saneczki, ale tutaj nie ma �adnej g�ry.
A w Szwajcarii du�e g�ry?
� Ogromne. Poka�� ci fotografie.
� To chod�my ju� do domu. Stryjcio poka�e fotografie.
Zacz�� pokazywa� jej fotografie, ale dziewczynka wkr�t-
ce si� znudzi�a. Zreszt� nie bardzo rozumia�a, co to znaczy
�hotel", �sanatorium", �Szwajcaria". Sta� siedzia� na cera-
towej kanapce, kt�ra sta�a w jego pokoju, i fotografie
zsun�y mu si� z kolan. Spogl�da� bezmy�lnie w okno, gdzie
spoza pni sosnowych pocz�y przebija� promienie. Igliwie
mi�dzy sosnami kurzy�o si� mocno; przestrzenie pomi�dzy
pniami nape�nione by�y mg�� i wyziewami. Zreszt� nie
obserwowa� zjawisk przyrody, nawet nie my�la� o tym, co
si� w nim dzieje. Trwa� w spokoju, chcia� nawet bezmy�lno-
�ci. Po chwili powt�rzy�:
� O, ci�ko tu b�dzie.
Nie zdawa� sobie jeszcze sprawy z atmosfery, ale ju�
wiedzia�, �e nie b�dzie dobrze. Przera�a� go stan brata i na
pr�no stara� si� sobie to wyobrazi�, ale poniewa� nie
prze�y� �adnej straty naprawd�, nie przychodzi�o mu to
z �atwo�ci�. Przy �mierci matki by� nawet obecny, ale sam
fakt wydawa� mu si� nierzeczywisty. Potem nie m�g� teg...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin